Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość nietaknietak

Nie mam juz sily

Polecane posty

Gość gość
nie przejmuj sie wszystkich to nacghodzi na spoko no myslalam ze k***a mac zwariuje jak sie dowiedzialam i mam to serio gdzies teraz 👄 www.youtube.com/watch?v=aHLH7L_I1wQ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nietaknietak
Mam zdiagnozowane zaburzenia osobowości- jestem borderline. Czyli, że - upraszczając - jestem typem bardzo chwiejnym emocjonalnie. Podejmuję decyzję pod wpływem impulsu, jestem nieprzewidywalna. Sęk w tym, że moi rodzice chyba nigdy do końca nie uwierzyli w diagnozę. Wg nich po prostu jestem leniem i patologicznym kłamcą. Rzucałam studia, bo nie chciało mi się uczyć - taka jest ich wersja. Moja jest taka, że pewnego dnia traciłam zainteresowanie i poczucie sensu, więc w drodze na uczelnię skręcałam w odwrotną stronę. Tak było za pierwszym, drugim, trzecim razem. Za czwartym, gdy dostałam jeszcze jedną szansę - kiedy opłacili mi studia, które teoretycznie sobie wymarzyłam, było dokładnie to samo. Tuż przed licencjatem znowu coś mi kliknęło w głowie i nie skończyłam tych studiów. Jest to o tyle zabawne, że moi rodzice o tym nie wiedzą. Wsparli mnie, a ja ich - co tu dużo mówić - wyc****łam. Powiedziałam, że obroniłam się. A jak pytają o dyplom, mówię, że nie mam czasu odebrać. Po prostu, decydując się na kłamstwo, wiedziałam, że znowu nie zrozumieją, że to się dzieje poza mną. Ja też tego nie rozumiem, bo byłam już tak blisko, bo nieźle mi szło, bo lubiłam te studia. Tak, wiem - brzmię jak niewdzięczna gówniara, która miała wszystko, ino w d***e jej się poprzewracało od dobrobytu. Paradoksalnie jednak - tak naprawdę nic w życiu nie miałam i nie mam. Poza poczuciem, że nic nie umiem i że wszystko mnie w pewnym momencie przerosło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nietaknietak
W święta byłam w domu. I były to najgorsze święta (a i bez tego ich nie lubię) w moim życiu, bo bałam się, że pęknę, że zabraknie mi sił na udawanie, że wszystko jest ok. Że to całe guano się ze mnie wyleje. I miałam to dziwne poczucie, że po raz ostatni w życiu jestem w domu. Że już nie będzie odwrotu, powrotu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gou
czesc:) przeczytałam i coś Ci napiszę. Rodzice trochę nieadekwatnie do Twoich możliwości oczekują od Ciebie pewnych rzeczy. Ludzie nie są nieomylni, ale skoro nie podołałaś nie z lenistwa czy złej woli tzn., że to nie było na Twoje siły. Ja niby wielu oczekiwaniom podołałam, ale odbiło się to po czasie m.in.brakiem życia osobistego...a klęski w pracy przyszły potem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gou
Kochać to znaczy mądrze wymagać. Ja skończyłam nawet studia, które mnie nie interesowały...tylko u mnie było tak, że potrzebowałam celu, czegoś co nadawało sens życiu, bo w rodzinie nie działo się dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rany, jakbym czytała o swojej przyjaciółce. Pomagałam jej nawet podrabiać zaświadczenie o ukończeniu studiów (takie niby wydawane zanim otrzyma się dyplom). Czy muszę dodawać, że wszystko p*****lnęło z hukiem, polało się wiele łez, był 1 zawał, interwencja straży pożarnej/policji/pogotowia ratunkowego, wizyta komornika i nawet groźba wyroku dla mnie za podrabianie dokumentów? To wszystko wydarzyło się w przeciągu 1mca. Moja przyjaciółka brała prowidenty i takie tam by udawać, że pracuje i zarabia. Oprócz problemów z głową miała jeszcze problemy z alkoholem i środkami przeciwbólowymi. Zmusiłam ją do powiedzenia prawdy rodzicom, bo już nie miałam siły i nie widziałam innej możliwości ratunku dla niej. Jej życie odmieniło się o 180stopni, ale to był bardzo bolesny proces. Jestem pewna jednak, że jeśli czegoś żałuje, to tego, że tak mało wiary pokładała w swych bliskich i tak bardzo nakręciła, że wydarzyło się wiele nieodwracalnego zła. Oddać Ci muszę sprawiedliwość, że niezła jesteś:D Wydaje mi się, że na studia możesz jeszcze wrócić, nie wszystko stracone. Tylko najpierw musisz porządkować ten bajzel. Nie powinnaś mieszkać sama, potrzebujesz opieki i pomocy. Poza tym posiadanie osobowości borderline nie wyklucza też bycia jednocześnie kłamcą i leniem:D, tak nawiasem mówiąc. Tylko mi nie mów, że to przewidziane programowo w przebiegu zaburzenia;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gou
tu jest taki topik o wygryzaniu z pracy i drugi o byciu nieakceptowanym w pracy. Pokaż rodzicom może jak ludzie się nawzajem traktują w pracy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gou
teraz są ciężkie czasy, każdy wsadza drugiemu nóż w plecy. A nie możesz poszukać pracy jako niania? Te długi to z firm pożyczkowych?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Musisz mocno nad sobą pracować, nad lubieniem siebie i przebaczeniem sobie wszystkiego co było, innym też, nad pozytywnym myśleniem, nawet na siłę, ale to Cię może ocalić. Mi pomaga wiara i modlitwa, zaufanie Jezusowi, pomogły mi też książki B. Pawlikowskiej, takie jakby poradniki psychologiczne. Nie rób sobie krzywdy, proszę, złe duchy Cię do tego nakłaniają, ale nie daj się im, walcz, szukaj pomocy, bo nie wszyscy lekarze i psycholodzy tacy są. Wspomnę Cię w modlitwie, ale Tobie też musi zależeć na sobie, przede wszystkim Tobie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gou
teraz naprawdę ciężko o pracę, Warszawa to nie Eldorado. Powiedz rodzicom prawdę, nie obciążaj się dodatkowo. Powiedz, że skończysz studia, że starałaś się, ale nie wyszło. Uwierz-nie zawsze spełnienie nadziei rodziców za wszelką cenę i poddawanie się ich oczekiwaniom da efekt. Może być odwrotnie i tak jak teraz może się na Tobie odbić, bo rodzice tacy przywykają, że człowiek robi co oni oczekują i chcą więcej. I w końcu jest to dla Ciebie ponad siły. A i tak zoastajesz na lodzie, bo to były nie Twoje decyzje, bo musisz się z tym co nie wyszło nauczyć żyć Ty, bo musisz dojść do siebie widząc ile zmarnowałaś wbrew sobie czasu i sił. I to nie jest latwe tak jak nie jest łatwe to, że Ci nie wyszło. Tu ten topik panny, której po znajomości ktoś załatwił pracę w korpo i o tym jak ją traktują koleżaneczki http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=5803219&start=30

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na początek idź do Kościoła, do spowiedzi, możesz się z tego śmiać, ale ja myślę, że myśli samobójcze mogą być podszeptami złego, wiara Cię wzmocni i może one osłabną, czytałam o tym i ja też się lepiej czuję odkąd się nawróciłam, oglądaj kazania na youtube księży.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poza tym powiem Ci coś o Warszawie. To przeklęte miasto, wysysa z ludzi energię, kradnie dobre myśli. Mieszkałam tam dwa lata i musiałam uciekać, bo psychicznie wysiadałam. Ludzi poznałam tam takich, że jak poważnie zachorowałam, to nikt nawet nie zadzwonił zapytać jak się czuję. W pracy tylko intrygi i tak nieznośne napięcie psychiczne, że mózg mi paraliżowało. Cieszę się, że stamtąd uciekłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gou
jest bardzo trudno żyć w Polsce. W Twojej sytuacji dziewczyny znajdują sobie sponsorów, którzy im pomagają. Ja nie oceniam i nie namawiam, uważam nawet, że nad taką osobą czuwa wtedy opaczność o ile jest faktycznie w tragicznie złej sytuacji. Uważam, że o ile jesteś w stanie sobie pomóc sama trzeba walczyć. Co do szpitala: w szpitalu psych. właśnie takie panie doktor pracują. Co to się pokażą wystrojone, przekonane o swojej ważności. Szpital może pomóc, dać dach nad głową i jeść jak nie masz co, bo tam trafiają ludzie po utracie pracy z depresją.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz jakieś hobby, coś, co sprawia Ci radość? Czy potrafisz dostrzec piękno spaceru w słoneczny dzień, to, że masz zdrowe nogi, płuca albo serce, że masz dach nad głową i masz co jeść? Postaraj się skupiać na pozytywach, a rodzicom powiedź o wszystkim, młoda jesteś, dopiero uczysz się życia, nikt nie jest idealny, a Ty na pewno wyciągniesz wnioski i będziesz silniejsza o wiele doświadczeń. Jesteś dzielna, nie każdy by tak wyjechał do Wa-wy, żeby chociaż spróbować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nietaknietak
Kłamię, więc jestem kłamcą - nie zaprzeczam. Lenistwo - a kto nie jest leniwy? Sęk w tym, że ludzie, którzy są normalnie leniwi, w taki - powiedzmy - zdrowy sposób, przezwyciężają swoje niechciejstwo i robią swoje. Ja się nie przezwyciężam. Ja po prostu spontanicznie rezygnuję. Nie podrabiałam żadnych dokumentów. Oczywiście - gdybym miała pieniądze, pewnie już dawno kupiłabym sobie dyplom, żeby go zobaczyli. Nawet nie po to, by świecić nim na lewo i prawo. Ale nie mam kasy. Jestem w gorszej sytuacji niż bezdomni. Ostatnio podszedł do mnie jakiś żul, że nie ma nic i czy go poratuję. Odparłam mu ze smutnym uśmiechem, że zazdroszczę mu. Bo ja mam same długi - MNIEJ NIŻ ZERO. Co do kościoła to bardzo dziękuję. Nie jest to miejsce, do którego chciałabym się udać. Nie ma sensu na siłę szukać wsparcia gdzieś, dokąd nie chce się iść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nietaknietak
Magda, paradoksalnie poznałam tu fantastyczne osoby. Mieszkam z dziewczyną, która najchętniej dałaby mi serce na dłoni. Ale czuję, że gdybym jej powiedziała, to też byłaby mną zawiedziona. Gdybym tylko dopuściła do siebie ludzi, nie byłabym tak bardzo sama. Tutaj. Czy w ogóle. Wszyscy mówią mi, by napisała coś większego. Prowadzę stronę na fejsbuku, do której założenia namówił mnie znajomi. Powoli się rozrasta. Ludzie lubią to, co piszę, to, jak piszę. Ale tego też się boję. Boję się usiąść i zacząć pisać coś na poważnie, coś, co wymaga konsekwencji, systematyczności. Bo jeśli to też mi nie wyjdzie, to chyba już mi nic nie zostanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gou
ta....kościół jej pomoże :o Kościół to daje temu, z kogo ma zysk. Są telefony zaufania np.Anonimowy Przyjaciel w Olsztynie. Tam można się wygadać, tylko Tobie potrzebny kontakt z żywym człowiekiem. Jest taka siostra Małgorzata Chmielewska i jej wspólnota Chleb Życia, może ona może zaoferować jedzenie za jakąś pracę. Ważne, żebyś miała co jeść i gdzie mieszkać i żebyś miała siłę. Twoim rodzice są za uczciwi na te czasy, nie wyposażyli Cię w cwaniackie myślenie i sami nie wiedzą, że teraz to jak ktoś umie ukraść to ma co jeść (nie będziesz kradł, nie będziesz jadł). Dlatego myślą, jak myślą. Co Ci radzić... nie ustawaj w szukaniu pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dlatego uważam, że potrzebujesz terapii. Pilnie! Musisz nauczyć się sposobów radzenia sobie z własnym zaburzeniem. Podstawą jest stabilne otoczenie, dlatego albo szpital albo dom rodzinny. Czy Ty w ogóle wierzysz, że Twoje życie może się zmienić na lepsze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nietaknietak
Wiem, że potrzebuję terapii i leczenia psychiatrycznego. Wiem, że muszę do moich kłopotów dopuścić innych ludzi. Ja to wszystko wiem. Tylko nic z tą wiedzą nie robię. Bo już nie wierzę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gou
ludzie odwracają się od nieszczęścia, ale czasem może stać się cud. Tylko trzeba mieć siłę coś robić. Powinnaś zażywać magnez, dobrze się odżywiać, żeby mieć siły. Są miejsca w Wawie, gdzie zupa kosztuje 4,5zł. Poza tym nie jest tragicznie, bo w Wawie kontrolerzy już nawet czasem nie spisują kogoś, kto nie ma pieniędzy na bilet. Oni widzą, cc\zy ktoś kłamie A tu sobie poczytaj, zachowałam news, bo też mam takie stany jak Ty htt p: // wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,15215234,Bezrobotny_od_lat_dziennikarz_mial_stracic_dach_nad.html

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nietaknietak
Ale ja mam co jeść. Potencjalny brak żarcia jest moim najmniejszym problemem. I tak nie mam apetytu, więc niewiele mi trzeba. Tak naprawdę kasa to tylko jeden z wielu problemów, jakie mam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gou
poczytaj sobie o mityngach DDA. Poza tym terapia grupowa jest dostępna też z NFZ tylko, że tam to pan doktor głównie o pierdołach rozmawia, żeby było w miarę miło i żeby on i pani na recepcji dostali pieniążki z umowy zlecenia za czas poświęcony na te spotkania. (Jakby było mało, że w służbie zdrowia czas pracy to 7h35min. dziennie tylko, ale nie o tym tutaj). Poszukaj sobie otoczenia, które jest przyjazne. Nawet w necie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gou
moja mama przestała mi ciosać kołki na głowie i notorycznie wyrażać pretensje o moje niepowodzenia po chyba 9ej mojej utracie pracy. Jej się wydawało, że to ja do niczego się nie nadaję. Nie to, że jest wyścig szczurów, że pracujesz na umowy z 2tygodniowym wypowiedzeniem....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gou
poza tym Twoje odczucia są jak najbardziej prawidłowe. Nikogo nie interesuje raczej pomoc drugiej osobie....nadzieje można pokładać w sobie a nie w innych. Ja się o tym przekonałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nietaknietak
Ja nawet ubezpieczona nie jestem, więc NFZ odpada. Nie mogę się tu zarejestrować w urzędzie pracy, bo przecież jestem niezameldowana. Także słabo jest. Bardzo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gou
urząd nie ma prawa odmówić rejestracji bezrobotnemu tylko z tego powodu, że nie jest on nigdzie zarejestrowany, ale musisz oświadczyć, że nie jesteś zarej. w innym urzedzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pogadaj z współlokatorką. Dlaczego myślisz, że ludzie będą Tobą gardzić? Bo Ty sobą gardzisz? Ja dla przykładu czuję do Ciebie sympatię. Masz coś z głową, owszem. Ale pokaż mi kogoś, kto jest 100% normalny. Co to w ogóle znaczy "normalny"? Nawywijałaś, przyjdzie Ci za to zapłacić. Czeka Cię wiele nieprzyjemności, jeśli będziesz nakręcać spiralę kłamstw wokół siebie. Przerwij to! Weź d**ę w troki, jedź do rodziców i przyznaj się! Przecież oni Cię kochają. Oni Cię nie odtrącą, na tyle ile umieją i rozumieją będą chcieli pomóc! Twoje życie może wyglądać inaczej, nawet jeśli teraz wydaje Ci się to niemożliwe. Chcesz co rano budzić się w nastroju samobójczym? Normalnie jestem na Ciebie wkurzona, że też nie mogę wziąć Cię za szmaty i zaprowadzić do rodziców:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nietaknietak
Bo nie jestem tą, za którą mnie uważają? Bo ich wszystkich okłamałam? Mój ojciec ma problemy z ciśnieniem, w zeszłym roku miał podejrzenie raka, moja matka i bez tego odpala fajka od fajka. Widziałam przez moment u nich tę ulgę, że wreszcie zaczęło mi trochę iść. Boję się krzyków, pretensji, łez. Boję się odrzucenia. Boję się tego, że już mi nie wybaczą. Tak. Moja przyjaciółka mi mówi ciągle, że są jacy są, ale w kryzysowych sytuacjach mogę na nich liczyć. Fakt. Zgadzam się. Tyle, że - co, jeśli wyczerpałam limit? K***a mać. Ja tylko chciałam zrobić coś, co by sprawiło, że zwyczajnie mogliby być ze mnie dumni, spokojni o mnie, o moją przyszłość. Bo w końcu zdaję sobie sprawę z tego, że mimo tego iż nie zawsze było między nami różowo, cholernie wiele od nich otrzymałam. Choć nigdy na to nie zasługiwałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nietaknietak
I też mam wrażenie, Magda, że mogłybyśmy się polubić w tzw. życiu. Bo widzę pewną analogię - moja najlepsza przyjaciółka też nie raz nadstawiała za mnie kark i wyciągała mnie z różnych kryzysów. Choć ja sama chyba niezbyt wiele jej od siebie dałam tak naprawdę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×