Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Wasze przyklady upokarzajacej biedy

Polecane posty

Gość Kielczanka od zawsze
Ile teraz macie lat i czy czy poprawiła sie wasza sytuacja?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dawno temu, jakieś 15 lat, ale pamiętam jak dziś: - nie było kasy na kurtkę zimową dla mnie to chodziłam w za dużej o 5 rozmiarów po starszym bracie. - zero wycieczek klasowych, też byłam brana za dziwaka, bo zawsze coś wymyślałam, że np. mam ważne badanie w tym dniu, albo że w Lublinie to już byłam. - jak nie było kasy na jedzenie (to chyba najgorsze co może być), matka wysyłała mnie po szkole do babci na obiad, babcia niby nie wiedziała, że cienko z kasą, ale myślę, że się domyślała, jadłam u niej obiad i pakowała mi jeszcze jedzenie w siatkę. - jak ojciec gdzieś załapał się do pracy, facet zapłacił mu część kasy, a część dał mu z 5 worków ziemniaków, i czegoś tam jeszcze, to frytki jedliśmy ze 2 tygodnie pod rząd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
teraz mam 27, mieszkam za granica, poprawila sie moja sytuacja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja pisałam o 16.25 bodajże, wyprowadziłam się z domu na studia, robiłam dodatkowe szkoły, trochę pracowałam dorywczo, jednak mama mi duzo pomagała. Wykształciła mnie i brata, drugi nie chciał się uczyć. Nie mam pracy, jestem DDA przez tego wujka ch*jka (pił, awanturował się, szczał, gdzie popadnie, wyważał drzwi, wyzwiska - taka była codziennośc), nie radzę sobie niestety, ale za wszystkich tu trzymam kciuki. Mam narzeczonego, mieszkam u niego, to jedyny plus mojego życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przykro czytać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pisałam o 16:25 I poprawiła i nie poprawiła, Mam chłopaka, od którego mam używane (ale nieraz z metkami i w idealnym stanie) ubrania/buty/torebki z niemieckich wystawek. Szczerze to jak patrzę na moją szafę to się napatrzeć nie mogę. Nie mówcie, że to wstyd, że mam takie ubrania a nie inne, bo nawet na ulicy byście się nie skapnęli. Mam teraz 20 lat (w tym roku kończę 21) pracowałam ostatnio, ale się zwolniłam. Sytuacja finansowa to hmm... teraz jestem w głębokiej dooopie, ale po wypłacie będzie ok:) Planuję studia, albo wyjazd za granicę :) Co 'najlepsze' uodporniłam się. Brak kasy jest ciężki, ale da się to znieść i ... przyzwyczaić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja w tej chwili 28 lat, mężatka, mieszkam już w swoim mieszkaniu. Dziś wiem, że ta bieda to wina moich rodziców. Do pracy się nie garnęli, a jak mieli kasę, to tak jak już ktoś tu napisał - było żarcie, imprezki, życie ponad stan, a jak kasy nie było to chleb ze smalcem. A przecież można jakoś gospodarować się pieniędzmi, a nie 2 tyś. rozwalić w tydzień, a potem głodować

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdziwaczały gość
mi sie niby poprawiła ale jakaś bieda we mnie siedzi:o w dziecinstwie chodziłem w ciuchach z darów i ogólnie było raczej biednie, jedyne szczeście to to że w mojej rodzinie nie było alkoholizmu, teraz zarabiam przyzwoicie ale mam lek przed wydawaniem pieniędzy bo sie boje że bieda wróc***oza tym np zbieram np puszki na złom:o w każdym razie jakoś zupełnie nie mam ciśnienia na to żeby mieć np super nowoczesne gadżety i modne ubrania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
widze, ze dla wielu z nas, najgorszy byl brak akceptacji ze strony rowiesnikow, niskie poczucie wlasnej wartosc****oczucie odrzucienia, niezrozumienia. Chyba tez z tego powodu nie nawiazalam zadnych przyjazni w wieku szkolnym..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pamietam biede
Ja mam rocznikowo 29 lat, wynajmuje dom z mezem, maz pracuje, ja pracy znalezc nie moge, mieszkamu na wsi, na wiosne wyjezdzamy za granice. w domu rodzinnym sie poprawilo, jedynie co to nie ma jeszcze centralnego ogrzewania i dom nie ocieplony.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mi nie pomógł nikt z rodziny, tylko mój obecny mąż. Zabrał mnie z domu jak miałam niecałe 20 lat. Rodzinie nie pomagam, bo dla nich pomoc to tylko pieniądze. Jak dałam matce kiedyś moje ostatnie 200 zł to mi jeszcze nabluzgała, że za mało... Bo ich w domu jest 5 osób, to na co to 200zł?? Także odcięłam się, niestety, żal mi i przykro bardzo. Ale jak chciałam pomóc inaczej, załatwić pracę czy coś to nie. A pracować nie będę na 5 osób, bo nie po to żyję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od lepszej szkoly
zmienilam nick, zeby wiadomo bylo kto pisze. Ja w przeciwienstwie do paulllli24 uwazam, ze to nie wina moich rodziciw, tata ciezko pracowal na kopalni, mama nie pracowala, wychowywala mnie i rodzenstwo, duzo chorowala, ale wpajala nam, ze wyksztalcenie jest najwazniejsze, duzo sie ze mna uczyla, tak wiec nie obwiniam za to moich rodzicow

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zdziwaczały gość
w moich szkolnych czasach w mojej okolicy wiekszość ludzi żyła dosyć biednie poza tym w wielu przypadkach była w rodzinach przemoc albo alkoholizm, to ogólnie był ciężki czas (okres upadku PRL, likwidacja wielu zakładów) dzieki temu nie pamietam przypadków żebym jak lub ktos inny był dyskryminowany przez rówieśników z powodu biedy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od lepszej szkoly
do mojej szkoly chodzily dzieci muzykow, lekarzy, przedsiebiorcow itp. ja bylam w klasie jedynym dzieckiem jak moj tata mawial: "robola"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pamietam biede
W podstawowce w pierwszych latach mialam przyjaciol, w 7 i 8 klasie przyjaznilam sie z duzo mlodszymi b o one nie zwracaly uwagi na stan portfela rodzicow a w klasie mialam same bogaczki, ktore trzymaly sie razem, za to we szkole sredniej bylo lepiej bo wiekszosc pochodzila z biedniejszych rodzin i wspieralysmy sie nawzajem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Brak łazienki, kibelka, zimna woda - to akurat w czasach naszego dzieciństwa było częste, nie tylko na wsiach ale i w miastach. Wielu tak zyło ale jak długo było co jeśc to nikt o biedzie nie mówił. Dla mnie najwieksza bieda to taka, kiedy nie ma co dac jeść dzieciom, bo nawet sobie juz odjąc nie można. To jest chyba ta sytuacja, kiedy gorzej już byc nie może.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No u mnie na wsi wszystkie dzieci z klasy miały łazienki, murowane domy i centralne ogrzewanie, dorastałam w latach 90. U mnie tego nie było.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc828282
eh..nawet nie chce tego wspominać... Mama zmarła kiedy miałam 5 lat i zostałam sama z ojcem alkoholikiem + młodsze rodzeństwo:brat i siostra+ babcia ( mama ojca). Koszmar całe dzieciństwo. Babcia całe życie wszystko tuszowała broniła swojego syna bo chcieli nas zabrać do domu dziecka. Udawała że jest wszystko ok mówiła ludziom jak to ojciec dobrze z wszystkim sobie radzi itd itd. Żyliśmy wszyscy z niewielkiej emerytury babci bo rente po mamie ojciec przepijał w 3 dni tak samo zresztą jak i swoją nie mała pensje Całe dzieciństwo nerwy, nocne ucieczki w samej piżamie przed tyranem pianym ojcem na mrozie -15 . Stanie pod oknem póki nie zaśnie a czasem nawet zamykał cały dom to spaliśmy w stajni z krową. Babcia tylko powtarzała abyśmy sie modlili bo tatuś jest chory i trzeba się modlić o opamiętanie. Dom stary bez łazienki i toalety. Wstyd przed znajomymi nawet jeśli chciałam zaprosić koleżankę to nigdy nie wiadomo było czy ojciec nie przyjdzie pijany czy akurat nie będzie awantury, czy wszystkie noże i siekiery są pochowane.Mycie w misce nawet nie byłoby problemem ale co z tego skoro babcia twierdziła że kąpać wystarczy się raz na tydzień a włosy można raz na miesiąc umyć. Pomyślcie więc jak wyglądały moje kontakty z rówieśnikami....kompletnie załamana jakoś "dociągnęłam' do matury przed którą kilka dni zostałam pobita przez ojca ( za to że uczyłam się do niej). Tydzień po wynikach uciekłam na drugi koniec Polski i jakim cudem znalazłam pracę w sklepie. Od tej pory było już coraz lepiej. Poznałam cudownego faceta i od 6 lat jesteśmy rodziną a nasze największe szczęście skończyło niedawno 3 lata. Prowadzimy niewielka firmę i żyje nam się nieźle. Z rodziną kontaktów nie utrzymuję. Ojciec pije nadal , rodzeństwo wcale nie jest lepsze. Powielą niestety model ojca ale nic na to nie poradzę bo każda pomoc z mojej strony kończy sie tak samo. Miałam straszna nerwicę i mega zaniżona samoocenę ale na szczęście to już przeszłość dzięki mężowi ale to już inna historia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przynajmnie los Ci oszczędził niedobrego męża. Straszne to życie miałaś. Życzę jak najlepiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc828282
Dziękuje. Doceniam przez to każdy dzień i co ważniejsze staram się pomagać osobą które spotka na swojej drodze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Njagorzej jest jak rodzina w niedostaku,ale rodzice palą paierosy,o alkoholu nie wspomnę,bo to już tragizm.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W moim domu było calkiem nieźle dopoki ojciec nie stracił pracy.Wtedy zaczął się dramat.Najgorszy był brak ubrań i głód.Do dziś pamiętam jak mama krzyczała na ojca żeby nie jadł chleba bo nam (dzieciom) trzeba kolację dać. Jedliśmy malo i byle co.W koncu mama postanowiła wyjechać za granicę.Mieliśmy zostać z ojcem.On zaczął pić... A ona? Poczuła smak innego życia i nas olala. Nadal chodziliśmy głodni.Skończyło się to tak że z powodu anemii wylądowałam w szpitalu na transfuzji krwi.A chuda byłam jak patyk (około 42kg przy 176cm wzrostu). Wyglądałam jak z obozu koncentracyjnego.Ludzie mysleli że mam anoreksję.A ja po prostu jadłam mało i byle g***o. Jak miałam jakieś 18 lat mama zaprosiła mnie do siebie na wakacje. Nie mogłam sie odkleić od lodówki - tyle dobrego jedzenia tam miała.Śmiała się ze mnie że ciągle jem.Szybko zapomniała co w Pl się dzieje.A gdy zaczynałam opowiadać jak biednie jest w domu - zmieniała temat.Nie kwapiła się do pomocy (wysyłała 100 euro raz w roku na święta) a ojciec nie chciał od niej alimentów na nas. Teraz wiedzie się mi lepiej.Żyję na raczej przeciętnym poziomie.Nie stać mnie na drogie rzeczy, ale nie głoduję i mogę sobie czasem pozwolić na jakiś ciuch oraz wszystko co niezbędne do zwykłego życia.Mam własną rodzinę.Z matką nie mam kontaktu a ojciec nadal pije...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak czytam Wasze posty,to łza w oku mi się kręci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dokladnie jak ktos powiedzial - najgorsze jest to, ze ktos odkrywa nasza biede i jest ona powodem do wysmiewania sie przez rowiesnikow. u mnie w dom jedzenie bylo, rodzice przywiazywali wage do wyksztalcenia. Ale najgorzej bylo w podstawowce - chodzilam przez rok w jednym ubraniu. Dzieci smialy sie ze mnie, szydzily. Na wycieczki jezdzilam bardzo rzadko - tez musialam sie tlumaczyc i wymyslac dlaczego nie jade. Pamietam jak jakis chlopak ze starszej klasy przyczepil sie do mnie i codziennie mnie opluwal, zrobil sobie z tego zabawe - wszyscy to widzieli, a ja w tym jednym ubraniu, zaplutym musialam chodzic, bo nie mialam innego. Atrakcje typ kino, lody, pizza nie wchodzily w gre, bo za co. Tez bylam traktowana jak dziwaczka, odludek przez to. W szkole sredniej troche sie poprawilo, ojciec dostal dobra prace, ale rodzice nie przywiazywali wagi do ubran, wiec szalu nie bylo. Trafilam tez na normalnych ludzi, z roznych srodowisk, wiec jakos sie rozumielismy. Bardzo duzo sie uczylam, zdobylam dobre wyksztalcenie, mam dobra prace i dosc dobrze zarabiam. Caly czas sie doksztalcam i dzieki temu moge sobie dorabiac. Teraz stac mnie na duzo rzeczy, o ktorych nawet nie marzylam kiedys. Najgorzej, ze zostaly zahamowania psychiczne, często obniżone nastroje. Nie zapomne tej traumy, jaka zgotowali mi rowiesnicy w szkole. Z powodu biedy bylo wysmiewanie, pogarda, a nawet bicie. Na studiach troche sie pogorszylo. Rzadko chodzilam na imprezy, dyskoteki, piwo bo nie mialam w czym no i nie stac mnie bylo. Codziennie mialam do wyboru - albo kupie sobie bilet na autobus albo drozdzowke. Na miesieczny nie bylo mnie stac. Nie mialam chlopaka, bo niby kto by sie zainteresowal takim kims.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
pamietam, jak jeden chlopak, syn lekarza odkryl, ze mam w bucie dziure. przy wszystkich mnie wysmial. do tej pory nikt nie zwracal uwagi na to, wiec jakos chodzilam, bylo troche mokro, bo to zimowy but, ale co tam. po tym incydencie bylo mi glupio te buty zakladac, bo myslalam, ze kazdy sie patrzy na te dziure. znalazlam wiec jakies stare, po kims z rodziny, sprzed kilkunastu sezonow. dopiero wtedy zaczelo sie wysmiewanie. albo chodzilam w starej, brzydkiej kurtce, po kims. najbardziej bylam wysmiewana przez dzieci bogatych rodzicow - lekarzy, biznesmenow itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
widze ze moj topic sie rozrosl, warto o tym mowic, niech poczytaja bogaci, moze ruszy ich troszke sumienie, ze niekiedy sie wysmiewali, rzucali chamskie teksty i sprawiali przykrosc....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
u mnie w domu było generalnie dobrze... ale pamiętam czasy kiedy brakowało pieniędzy rodzicom, i od kogo mogli to pożyczyli... pamiętam jak w oczekiwaniu na wypłatę przez dwa tygodnie jedliśmy kaszę gryczaną samą... a potem jak byla wypłata mama kupiła kakako takie lepsze i miałam jej za złe że nie można kupić tańszego... brrr.... ale zostało mi tu, że uwielbiam kaszę gryczaną!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie ma czegos takiego jak upokorzajaca bieda czy ty tego nie rozumiesz po prostu bo o co chodzi no tak 👄 www.youtube.com/watch?v=FIhyhwzQ0-8

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
najgorsze bylo to, ze nasza wychowawczyni włazila w tylek tym bogatym dzieciom, a z tych biednijeszych tez potrafila sie smiac. pamietam jak wychwalala tych gowniarzy, jacy to oni mądrzy, czego to w zyciu nie osiagnal. Jak ja spotkalam na studiach, to z pogarda mnie traktowala, zaczela pieprzyc, ze jakie to studia robia te dzieci (szczerze mowiac szalu nie bylo - jakies marketingi i zarzadzania). Tylko teraz jak ich spotykam, to karier nie porobili. Pracuja jako sprzedawcy albo wyjechali robic za granice - nie zebym uwazala, ze to jakies zle, ale wiecie - mieli robic zawrotne kariery i zarabiac miliony, a sami teraz cienko przędą. Nigdy tego nie zapomne co przeszlam i moje dzieci bede uczyc szacunku do drugiego, bez wzgledu na portfel.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
łażenie w tych samych ciuchach, brak książek do szkoły to standard, czytając te posty mogę powiedzieć że miałam trochę szczęścia. W szkole faktycznie czułam się gorsza ale zupełnie z innego powodu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×