Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Mieszkanie przed ślubem RÓWNA SIE szczęśliwe małżeństwo

Polecane posty

Śmiać mi się chce z tych wszystkich par co się po kątach ciurlają, ale oficjalnie każde z mamusią mieszka aż do ślubu, bo co ludzie powiedzą no i rodzice krzywo patrzą (chociaż sami też po remizach się ściskali) :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
GOŚĆ ktory wypodziwiedzial się o 15.27 najlepiej chyba to ująl. Faktycznie po urodzeniu dziecka, wiele się zmienia, choroby, nieprzespane noce, męzczyzna ktorry często ciągle jest w pracy, kobieta siedziąca z dzieckiem często chorym non stop. Brak pomocy rodziny,kłopoty finansowe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olopl
Życie "razem" przed ślubem może po latach związku wpływać na mniejszą mobilizację partnerów oraz zmniejszać ich wzajemną staranność względem siebie. Lenistwo uczuciowe. Ponadto uważam, że związki "przed" na własne życzenie pozbawiają się szans na prawdziwą miłość , która wg mnie mobilizuje ludzkie hormony tym bardziej jeśli nie jest podana jednemu z partnerów jak gotowy kotlet. Często partnerzy z takich związków do końca życia nie wiedzą co to jest prawdziwa miłość... noo.. bo się przypadkowo przywiązali i przyzwyczaili do koleżanki czy kolegi z bloku z osiedla....To taka atrapa miłości. Dlatego takim łatwiej się rozejść..Ci co się prawdziwie hormonalnie kochają nigdy się nie rozstają. To taka prawidłowość w ludzkim dość skomplikowanym emocjonalnie organizmie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zanim wzielisy slub, mieszkalismy razem 5 lat. Mielismy wszystko wspolne, kase, wydatki, kredyty, problemy, potrzeby. Poznalismy swoje granice, zalety i wady. Nie szlo udawac tyle lat kogos innego, takze znalismy sie i nauczylismy akceptowac siebie. Nie bylo po jakims czasie ani rozowych okularow, ani nadziei ze moze po slubie sie odmieni, albo po dziecku sie odmieni, ze niby na lepsze. Zaakceptowalismy siebie rzeczywistych i prawdziwych, a nie tych wyimaginowanych w naszych glowach. Kochalismy siebie a nie nasze wyobrazenia. Docieranie bylo, a jak! Kryzys byl a jak! Gdzies po 2,3 latach wspolnego mieszkania. Takze decyzja o slubie po prawie 6 latach zwiazku, byla baaardzoo mocnooo swiadoma, bez zadnych zludzen, wyobrazen i niewiadomych. Stad u nas slub zmienil tylko dwie rzeczy, moje nazwisko i sposob przedstawiania siebie nawzajem , zamiast "to moj partner/partnerka X, bylo to moj maz/malzonka X". Jestem jak najbardziej za wspolnym mieszkaniem przed slubem. Znam przypadek, gdzie kobieta po 30tce, zanim wyszla za maz, miala dwa zwiazki, kilkuletnie, w ktorych to mieszkala z danym partnerem. Gdy spotkala obecnego meza, nie wiedziec czemu, postanowila ze zamieszka z nim dopiero po slubie. Zyli jak w bajeczce, randeczki, obiadki niedzielne raz u jednych rodzicow, raz u drugich, czasem weekendowe wypady, raz na jakis czas nocowala u niego. No i co po slubie? Nagle szara codziennosc, odkryte ukryte zamiary meza i jego wymagania wobec zony, wydumane oczekiwania. Kobieta byla mocno rozczarowana po slubie czyli wspolnym zamieszkaniu. I po co jej to bylo? Zycie to nie bajka zakonczona pieknym slubem z wystawnym weselem, zycie to ten czas po tymze slubie i weselu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość olopl
do: gość z godz. 15.32: cytuję: "...Zanim wzięliśy slub, mieszkalismy razem 5 lat. Mielismy wszystko wspolne, kase, wydatki, kredyty, problemy, potrzeby. Poznalismy swoje granice, zalety i wady. Nie szło udawac tyle lat kogos innego, takze znalismy sie i nauczylismy akceptowac siebie. Nie bylo po jakims czasie ani rozowych okularow, ani nadziei ze moze po slubie sie odmieni, albo po dziecku sie odmieni, ze niby na lepsze....." Ten suchy opis świadczy tylko o tym o czym pisałem wcześniej przyzwyczailiście się do siebie...a względna zgodność charakterów i być może pewne wspólne sprawy...spowodowały, że nie opłaca się tego zmieniać. To taka zimna kalkulacja zdroworozsądkowa. Nie wiele piszesz o miłości. Szału nie ma...Nieszczęścia nie zaznasz /może o to chodziło../ ale szczęścia prawdziwej miłości też nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
olopl dziś Mój wpis i tak jest dość długi, nie umiałam tego okroić, a nie chciałam dłużej przynudzac. To nie jest tak, troszke nie zrozumialas / es moich intencji. Skupilam sie na tym co bylo istotne akurat zeby uzasadnic te mieszkanie przed slubem. To nie jest zwiazek uwienczony slubem, bo przyzwyczajenie, bo lenistwo, bo szkoda lat czy rozsadek tak podpowiada. My sie naprawde kochamy, jestesmy dopasowani, mamy te same wartosci, priorytety, pasje. Milosc? Ona tez przechodzi pewne etapy, wiadomo, ze na poczatku to szal dzikich cial, namietnosc, szalenstwa itp, z czasem ustepuje to trpche miejsca lub poszerza sie o uczucie harmonii, poczuciu bezpieczenstwa, stabilizacji, zwieksza sie zaufanie, poglebia sie przyjazn, kompromisy sa bardziej harmonijne i mniej bolesne, co nie wyklucza ani milosci ani namietnosci czy dobrego seksu. Nie pisalam o milosci, bo dla mnie jej obecnosc w zwiazku jest tak ocxywista jak tlen w plucach. Gdyby nie bylo miedzy nami milosci zadne z nas po kryzysie o ktorym pisalam nie chcialoby dalej byc razem. Pozdrawiam Cie gosciu i szczerze zycze takiej milosci i tak dobrego zwiazku jaki ja mam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
olopl dziś Przecxytałam twoja wypowiedz z 14'40. Mam wrazenie, ze nie znasz zycia jednak lub oceniasz je po subiektywnych odcxuciach na przykladach swojego doswiadczenia lub kogos z bliskich. Widzisz czarne albo biale. Zbyt schematycznie bog wie na jakiej podstawie pojmujesz milosc. Ze niby ludzie ktorzy poznaja smak wspolnego zycia dopiero po slubie to maja wieksza motywacje do walki o te milosc, wieksza wole dopasowania? Ze niby ludzie ktorzy zdazyli sie poznac od podszewki przed slubem, decyduja sie na dalszy wspolny zywot przypieczetowany slubem z wygody i lenistwa? Doprawdy, szok,nie wiem skad takie wnioski. Nie znam pary ktora po,ilus tam latach wziela slub bo bylo im tak wygodnie, po prostu albo brali slub bo milosc nadal byla albo rozstawali sie bo po co tkwic w jalowym ukladzie bez uczuc. Natomiast znam pary ktore ubzduraly sobie wizerunek partnera i juz, i za takie wyobrazenie wyszly za maz/ozenili sie, a tu po slubie zonk. Bo druga wymarzona polowka jest zupelnie innapodczas wspolnego zycia niz podczas spotykania sie te kilka razy w tygodniu. Nie zgodze sie co do twojej definicji milosci. Otoz milosc to nie tylko te hormony i dreszcxyk emocji z motywacja do stworzenia cudownego zwiazku, milosc to owszem hormony, ale poza nimi jest jeszcze przyjazn, dopasowanie choc czesciowo z wartosciai i priorytetami, to obiektywne spojrzenie na partnera i zaakceptowanie go w calosci, to kompromis, to wiez mentalna, porozumienie dusz, harmonia. I powie co to kazdy kto jest juz kulka czy kilkanascie lat razem, bo namiwtnosc i szal przygasa, ale gdy jest reszta to zwiazek zawsze bedzie udany, zas gdy nie ma nic poza zauroczeniem i hormonami i kochaniem uludy a nie czlowieka to zostaje tylko zal i chec zakonczenia ukladu ktory sie znudzil, wypalil.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam znajomych są 2 lata po ślubie, 6 lat mieszkają ze sobą, a 11 są parą, w poniedziałek mają ostatnią rozprawę rozwodowa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie w rodzinie wszystkie ciotki brały ślub po 3 m-cach znajomości (bez ciąż, tak wychodziło), jedna jest już z mezem 10 lat, druga 17, trzecia 24, czwarta 40. Nie wierze w to mieszkanie razem, to się nie sprawdza. Pomieszkiwałam troche ze swoim facetem, przez 1,5 roku, po tym zcasie zdarzylo się coś, co spowodowało, że stwierdziłam, że w jednak go nie poznałam. Nie ma zadnych statystyk mowiacych o tym, czy jak mieszka sie ze sobą, to pozniej będzie dobrze, czy źle. To wszystko kwestia ludzi, albo im na sobie zalezy, biora ślub i się starają, albo im na sobie nie zależy i nie starają się. Znam rozne malzenstwa z rożnymi historiami. Znam rownież parę, która nie znając się zaliczyli wpadke za pierwszym razem, urodziło się dziecko, pozniej wzieli ślub, teraz mają drugie i są ju z 12 lat po ślubie. Nie mieszkali razem, nawet się nie znali, a są super zgraną parą, Po prostu właściwa osoba trafiła na właściwą osobę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wlasnie, to indywidualna sprawa. U mnie sie sprawdzilo ( i to nie ze wzgledow religijnych, bo nie jestem wierzaca) najpierw osobne mieszkanie, po slubie jego wspolne urzadzanie, to trwalo dosc dlugo, taka troche zabawa w dorosłosc, beztroska , troche szalona, bo na dzieci zdecydowalismy sie pozno. Potem dzieci - planowane i czekane, wiec bylo tak, jak chcielismy, no i w koncu dorosle dzieci wyszly z domy a my znow mamy beztroskie "miodowe miesiące" .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mnie testowalo tak juz kilku mezczyzn i zaden mi sie nawet nie oswiadczyl. Wiec nie jestem o tym przekonana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem dlaczego w każdym temacie stracie się sprowadzić go do wspolnego mianownika i włożyć do odpowiedniej szuflady tudzież podporządkować jakiejś regule. To ile małżeństwo przetrwa nie zależy ani od wspólnego mieszkania, ani od czasu znajomosci po jakim zostało zawarte. Na to się składa wiele czynników nie zawsze od nas zależnych. Potrzeba zaangażowania dwojga małżonków, wspólnej pielęgnacji związku. A z tym jak wiadomo różnie bywa. Do tego dodałabym pół kilo szacunku i szczyptę zaufania. A i tak nie mamy pewności co z tego wyjdzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hańba! Mieszkanie przed ślubem równa się HAŃBA! Bo głupota jest haniebna. Panie prostytutki przynajmniej na tym zarabiają, a inne? W dodatku panie prostytutki nie gotują, nie piorą, nie sprzątają, nie są na każde zawołanie pana i władcy! Nie robią za materac i darmową służkę, którą można jak bezpańskiego kundla z ulicy zgarnąć. Przyszły do was leniwe chłopy, spojrzały wam w oczy i SKŁAMAŁY, że kochają, a wy omamione tym kłamstwem wyzbyłyście się godności. Boście były finansowo/emocjonalnie/życiowo głupie. Oni nic o was nie musieli walczyć, nic się starać, nic ofiarować dla was czy za was. Co dostali od was, to jest jasne - darmowy seks, a jakby chcieli się wyżyć gdzieś indziej bez zobowiązań to choćby stówkę musieliby zapłacić. A co wy dostałyście od nich? Poznałyście ich nawyki, itp., itd., i inne wszelakie brednie. A jak te bredniaste wynurzenia mają się do rzeczywistości? Ano tak, że mogłyście sobie pooglądać na własne oczy jak chłop leży rozwalony na kanapie po pracy, albo jak ma gorszy dzieć, albo jeszcze coś innego. I co, warto było szacunek do siebie samej poświęcić dla tych 'bogactw'? Jak kto głupi, to głupim pozostanie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×