Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

ja mam męża on ma żonę

Polecane posty

Gość gość
Daj linka, chetnie poczytam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyny, a powiedzcie mi co zrobili wasi mezowie by ratowac malzenstwo? Uczuciowo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ciężka sprawa ;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja ta zła
Sprostowanie do "gość" - nie zakładałam nigdzie żadnego wątku, jedynie napisałam tutaj swoją historię i nie dlatego aby się chwalić, tylko aby dzieki rozmowie z innymi spojrzeć na całą sytuację z innej strony. Co udało mi się osiągnąć, bo na niektóre sprawy ( teraz oczywiste) wcześniej nie zwracałam uwagi lub też patrzyłam inaczej. Uczuciowo, tak masz racje sytuacja między mną i moim mężem jest inna niż u Was. Mój związek z mężem jest toksyczny, aczkolwiek w żaden sposób nie tłumaczy to mojego zachowania. Mój mąż jako człowiek jest bardzo dobry, ale jako mąż hmm..... już nie jest tak różowo. Muszę się pochwalić - rozmowiałam dziś z 2 ( wsumie to przeprowadziłam monolog) powiedziałam mu co sądzę o tej całej sytuacji, że nie widzę sensu ciągnąć tego, że nie oczekuje by odszedł od żony dla mnie, bo nie biore na siebie odpowiedzialność że nam się uda, że równie dobrze możemy ze sobą nie wytrzymać, a pozatym chcę założyć białą sukienkę, a on mi już tego nie zapewni i JUŻ. Dwójka był lekko oszołomiony moim słowotokiem i prosił abym sobie na spokojnie wszystko przemyślała i że wrócimy do rozmowy. Ja stwierdziłam iż już nie ma do czego wracać, aczkolwiek jak mu na tym zależy do na wzgląd naszej znajomość możemy jeszcze raz się spotkać i porozmawiać jak on na spokojnie przemyśli moje argumenty. Jestem z siebie dumna że znalazłam odwagę na tą rozmowę, wydaje mi się iż zrobiłam duuuuży krok na przód :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja Merry
Ja ta zła - brawo!! Fajnie to już maleńki krok na przód, 3 mam kciuki abyś wytrwała w swoim postanowieniu. Dziś czuje się dużo lepiej, cieszę się z podjętej decyzji i ratowaniu związku. Wkurzają mnie jeszcze te wahania nastrojów, ale myślę za dam radę. Bardzo Wam dziękuję Dziewczyny ze znosicie moje żale. Trudne są wyrzuty sumienia w stosunku do męża, bo jest bardzo dobrym człowiekiem tylko tak jak ja popełnił błędy.. Boję się trochę terapii, ale rozmawiamy z mężem sporo o tym i wiemy ze to dobry krok do uzdrowienia naszych relacji :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niezla, super;) To duuuuzy krok, naprawde ogromny bo najciezszy. Okreslilas sie. Monolog, nie monolog, ale 2ka wie co postanowilas i to najwazniejsze. Kto wie, moze Twoja decyzja i jego zblizy do upozadkowania swojego zycia. Merry, zmiany nastroju beda, ale sa do przejscia. Maz Ci pomoze. Trapia tez. My juz swoja konczymy. Mysle, ze jeszcze z dwa, trzy spotkania i koniec. Pojde jeszcze sama, by upozadkowac sie z 2ka. Psycholog nie ocenia, tylko pomaga. A ja chce zakonczyc sprawe z uzaleznieniem. Sprawdzic, czy dobrze to odczytalam. Dziewczyny, jestem z nas dumna;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja ta zła
O tak, każda z nas w jakimś stopniu uporała się ze swoimi problemami,a przynajmniej jest na dobrej drodze :) Cieszę się że postanowiłyście ratować swoje związki i mam nadzieję, że wytrwacie w swoich założeniach a na pewno każda z Was będzie miała czyste sumienie - że zrobiłyście wszystko co można. Ja czuję siędziś jakaś taka lekka... jakby wielki ciężar ze mnie spadł. Spędziłam bardzo miłe popołudnie bawiąc się z dzieckiem i niezaprzątając swojej głowy ani 2 ani mężem. Leżąc tak na dywanie zaczełam się bardzo poważnie zastanawiać nad rozwodem. Myślałam co mnie tak właściwie łączy z mężem i w sumie nie umiałam odpowiedzieć na to pytanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak naprawde, to laczy nas problem 2jek. I wszystkie zrobilysmy to co trzeba, uwolnilysmy sie, lub uwalniamy od nich. To taki krok pierwszy. Drugi to odpowiedz na pytanie, co dalej? Dzis mialam gorszy poranek. Czasem budze sie smutna. Nie cwierkam, nie usmiecham sie, ale nie wchodze nikomu w droge. Potrzebuje kilku chwil by do siebie dojsc. Slubny zapomnial o tym i gotowe. Niepotrzebna wymiana zdan, lacznie z propozycja wyprowadzki. Czasem sie zastanawiam, czy jestem w stanie splenic jego oczekiwania. I czy jak nie spelnie, to zwyczajnie odejdzie. Nie bedzie jak ja mial wyrzutow, nie bedzie sie zmuszal, tlumaczyl, tylko odejdzie. Jeszcze nie czas zeby sie poddac, ale nie lubie takich dni jak dzis. Niezla, super, ze Ci lzej;) To sie nazywa byc w zgodzie ze sama soba. Fajny stan. Przemysl jednak wszystkie za i przeciw. Milego dnia dziewczyny;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja ta zła
Spędziłam cały dzień z dzieckiem i do końca tygodnia mam zamiar właśnie dać sobie luz i poprostu cieszyć się czasem poświęconym tylko dziecku. Co będzie dalej to zobaczymy. Na razie nadal sceptycznie nastawiona jestem jeżeli chodzi o małżeństwo. Dwójka niestety nie wiele zrozumiała z rozmowy, bo dziś już pare razy próbował dzwonić - bez sensu :( ale postanowiłam nie odbierać, nie chcę na razie rozmawiać, ponieważ wszystko już mu powiedziałam. T

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja Merry
Ja Ta Zła - nr 2 dzwonił rozmawialiśmy ok 2 h. Wyprowadził się już z domu :( Tęskni za mną i chce ze mnie, chce żebyśmy do siebie wrócili. K...wa nie wiem co robić.. jak dalej to wszystko układać. On jest teraz zupełnie sam, i nie wiem jak mam dalej układać to wszystko. Chce mu jakoś pomóc ale wracają emocję, a przecież jako cel chce ratować związek z mężem. Czy to ma sens, a jeśli maż się długotrwale nie zmieni, jeśli terapia to będzie taka dziura do zalepienia, a potem i tak zaczną wychodzić rzeczy które mi przeszkadzają i co z seksem.. Ne wiem dziś nic :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja Merry
Ja Ta Zła - jesteś naprawdę twarda, podziwiam Cię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
o tak, wszyscy cie podziwiamy, jesteś taaaaaakaaa dzielna :O ja piertolę, wprost nie wierzę w to, co czytam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja ta zła
to nie czytaj Merry jeżeli chcesz ratować małżeństwo i nie masz zaufania do 2 to go olej. Tyle czasu nie mógł sięzdecydować, aż tu nagle taki krok, troche to dziwne z jego strony. Jeżeli faktycznie chce odejść od żony a nie jest to jakaś zagrywka z jego strony, a Tobie i mężowi terapia nic nie da, wówczas możecie wszystko zacząć od nowa. Ale musisz być pewna swojego "kroku" i wówczas znajdziesz siłę by w tym wytrwać. U mnie właśnie tak jest. Nabrałam dystansu do wszystkiego i zrozumiałam że takie szamotanie się do niczego dobrego nie prowadzi. To tylko wysysa mnie emocjonalnie, i tracę życie przez palce, które jest takie krótkie. Nie warto go marnować na takie ciągłe rozterki. Trzeba iść do przodu :) Kiedy zaczynacie terapię ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja Merry
Ja Ta Zła- zaczynamy od przyszłego tygodnia. Mam wiele obaw ale i nadziej*****ardzo mi szkoda 2 bo jest bardzo nieszczęśliwym facetem. Czasem nie wiem czy dobrze zrobiłam odrzucając 2. Chyba nigdy nie poznam odpowiedzi na to pytanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja ta zła 04.06.2014 to nie czytaj I dyspozycje to możesz wydawać swojemu nr 2 :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Merry, najgorsze, ze nikt Ci na to nie odpowie. Tak jak nie masz gwarancji na szczesliwe malzenstwo, tak nie ma jej na udany zwiazek z 2ka. Ale racja, zycie tak szybko plynie, ze trwanie w marazmie nie ma sensu. Jak to powiedzial moj maz, woz albo przewoz. Zrob to, z czym bedziesz sie lepiej czula i co udzwigniesz potem. Ta terapia moze Ci uzmyslowic, ze jednak ty i maz nie zgracie sie juz, wiec super ze ja zaczynasz, bo to powinno rozwiac watpliwosci. Niezla, czuje taka zmiane bijaca od Ciebie. Taka sile;) Fajnie i oby tak dalej;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja sie wczoraj chcialam wyprowadzac, rozwodzic, a potem bylo pogodzenie i jest fajnie. Brakowalo mi tego zycia w malzenstwie. Znowu pojawiaja sie plany, marzenia. No i docieramy sie;) Tez nie chce stac w miejscu i plakac, rozmyslac. Szkoda tamtych miesiecy. Moje zycie znowu zaczyna sie krecic. Pomyslec, ze wczesniej na to nie patrzylam, na mozliwosci jakie mam, tylko glupia wzdychalam haha. Chyba musze sobie poczytac moje pierwsze wpisy, wtedy jeszcze bardziej zobacze zmiane jaka nastapila;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gogoloand
Głupie piertolone szmaty!!!! Do piekła!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja Merry
Przeczytałam dziś fajny artykuł: http://zwierciadlo.pl/2013/seks/partnerstwo/byc-kobieta-byc-mezczyzna-1-wywiad-z-piotrem-palaginem-psychoterapeuta-lekarzem-astrologiem Wiem że z nr 2 to jest miłość, tylko za nią stoi cały ogonek ludzi.. i ich energia, wiem ze jeśli odebrałabym dzieciom ojca i zonie męża, to ta energia, ciężka, ciągnęła by się za nami latami.. Ta miłość musiałaby być bardzo silna i dzielna, żeby to wszystko przetrwać.. Ten cały wysiłek mogę włożyć w mój związek z mężem.. myślę ze naszym podstawowym problemem jest komunikacja.. Nr 2 jest tak jak ja szalony, twórczy, seksualny, kreatywny, przedsiębiorczy ale i zamknięty w sobie i bardzo wrażliwy.. Mój mąż... stały, stabilny, męski, racjonalny, żyjący tu i teraz, solidny, odważny, czuły, opiekuńczy.. Ideałem faceta.. byłoby połączenie tych wszystkich cech.. ach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja ta zła
no niestety nie ma ideałów. I raczej skompletowanie w jednym człowieku samych pozytywnych cech jest nie realne, chociaż każdy by chciał mieć obok siebie taki właśnie wspaniały ideał. Tak jest o niebo silniesza i mam wrażenie że już teraz będzie tylko dobrze, chociaż moja kochana dwójka napisała mi takiego meaaaila że hohohohoho - w skrócie z mojego monologu stwierdził iż zostawaim go ponieważ bardziej zależy mi na białej sukience - ręce mi opadły gdy to przeczytałam. ale to również utwierdziło mnie w przekonaniu że nie ma argumentów aby przekonać mnie o niesłuszności podjętej przezmnie decyzji. Merry nie ma co się łamać losem 2. Tyle czasu zwlekał, nie był pewny, mieszał. Poradzi sobie. A Ty musisz sięskupić na ratowaniu tego na czym Ci zależy, i nie oglądaj się za siebie, bo to może tylko osłabić Cię i nic więcej. No tak Uczuciowo godzenie jest najfajniesze, chociaż u mnie z mężem są ciche dni i jest mi z tym bardzo dobrze. I wogóle nie chcę się godzić. ;) nie mądra jestem - ale cóż....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja Merry
Uczuciowo- ile czasu chodzicie z mezem na terapie? My bylismy pierwszy raz, przedstawilismy nasze problemy, terapeutka nie byla jakos super optymistycznie nastawiona. Troche mnie to podlamalo. Powiedziala ze jdnak widzi w nas wzajemnoa seredcznosc i jest szansa na poprawe. Nastepna sesja po urlopie. Boje sie jej troche bo bedzie pranie brudów. Z mezem sa dolki i gorki, widzi ze cierpie i mysle o nr 2, przez to tez jest mu ciezko bo mysli ze go nie kocham, ale tak nie jest poprostu potrzebuje czasu zeby to wszytsko poukladac. Moze latwiej by mi bylo gdyby to nr 2 mnie olal, zranil. Ale to moj wybor zeby zostac z mezem i ratowac malzenstwo pomimo uczuc do nr 2. Maz uwaza ze nr 2 mnie oklamywal i wcale mnie nie kochal ze chcial mnie tylko zdobyc i miec na swojej liscie celow ktore osiagnal. Moze ma rację. Modle sie codziennie powrot uczuc do meza bo wiem ze jest dobrym czlowiekiem i ze warto.. Nie wiem jak dlugo potrwa ta zaloba po nr 2. Ale wierze ze w koncu minie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czytalam artykul. Fajny jest. Szczegolnie pytanie kogo widzimy przy sobie za 10, 15 lat. Moj psycholog uswiadomil mi jak bardzo rzadza nami oczekiwania wzgledem drugiej osoby. I jak bardzo niespelnianie ich tworzy problemy. Jak wazna jest przestrzen i niezaleznosc w zwiazku. Jak niszczace jest oplatanie partnera wymaganiami, czy nawet przytlaczanie tym, co chce sie mu dac (paradoksalnie, a jednak). Niezla, on mogl to tak odebrac, jak Ty mozesz odbierac w jakis sposob jego zachowanie. To co sie dzieje, dzieje sie nie po jego mysli, wiec bedzie sie czepial czegos, co pomoze mu wytlumaczyc zaistniala sytuacje. Lacznie ze zrobieniem z Ciebie tej zlej. Byle jakos przez to przejsc. A co do godzenia, to nic na sile. Odpocznij, wycisz sie. Nabierz dystansu. Co z tego, ze bedziesz na sile starala sie sklejac malzenstwo, jak wszystko w Tobie bedzie krzyczalo ze cos jest nie tak? Jesli ciche dni Tobie pomagaja, to znaczy ze potrzebujesz przestrzeni tylko dla siebie. Moze warto na chwile wlasnie w niej pozostac;) Merry, na terapie poszlismy razem, ale psycholog stwierdzil ze najpierw musze przejsc przez indywidualna, wiec najpierw skonczylam taka, maz rowniez i wspolnie mielismy juz ze 4 spotkania. Tylko, ze przez te indywidualne, to psycholog dobrze nas poznal. Tez nam nie powiedzial na pierwszym spotkaniu, ze wszystko bedzie pieknie, ladnie. Tylko ze bedziemy pracowali nad relacja. Bo czasem ludzie juz sie nie kochaja ale nie potrafia rozstac. Wola walczyc. Tyle lat zali, zlosci, wiec nie umieja przestac. Wprawdzie nie kochaja sie, ale nie umieja bez tej swojej wojny domowej zyc i tak trwaja ze soba przez lata. Terapia nie jest przyjemna, gdy mowisz przy obcej osobie o rzeczach, o ktorych nawet przyjaciolce bys nie wspomniala. Ale czasem to jedyne miejsce, gdzie maz z zona naprawde ze soba rozmawiaja, slysza drugie. Odrzuc swiadomosc, ze psycholog jest matka, zona, siostra, ze pelni jakakolwiek funkcje oprocz negocjatora, pomocnika dla was. Jesli przestaje czlowieka paralizowac wstyd, to to przynosi szybsze efekty. Szybciej idzie sie otworzyc. No i mi pomagaly rozmowy z mezem. Po terapi gadalismy, nawet jak konczylo sie to cichymi dniami. I mimo, ze to juz tyle czasu, bo jakies dwa lata od poczatku kryzysu, prawie rok od podjecia terapii, to my nadal jestesmy w procesie. Srednio raz w tygodniu chcemy sie rozwodzic haha, ja wyprowadzic, potem rozmawiamy, i nastepuje zgoda. I tak co kilka dni;) Na poczatku to mnie strasznie rozwalalo emocjonalnie, a teraz wiem, ze tak ma byc. No to co, obrazimy sie, a potem pogodzimy;) Pewnie, ze latwiej jak 2k nie walczy, jak mozna zobaczyc jej wady i to takie, z ktorymi nie daloby sie jednak zyc. Ale to zamyka tylko ten jeden temat. Problemy malzenskie, o ile byly przed 2ka, pozostaja i nadal trzeba sie z nimi zmierzyc. Uczucie samo nie przychodzi. Zauwazylam, ze im wiecej sie z mezem sprzeczam, im bardziej jest zywe nasze malzenstwo, tym jest wiecej emocji i uczuc. Widze dzis, ze paradoksalnie bylismy zbyt zgodni, co przelozylo sie na nude i zabilo emocje. A przeciez jak juz pisalam, mozna sie klocic a potem fajnie jest sie godzic;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szaro_Szary
na pewno nic dobrego nie będzie. Najczęściej będziesz żałować. I obarczać o wszystko co złe numer 2. I będzie gadanie o "budowaniu szczęścia na cudzym nieszczęściu". Sorki, do zmiany numeru 1 na numer 2 to trzeba mieć nadludzkie możliwości, silny charakter i dobrą passę. Nawet do posiadania numeru 2 na boku trzeba mieć końskie zdrowie i jasną umowę typu "nie porzucę dla Ciebie rodziny, jakkolwiek pusto mi nie jest bez Ciebie. Możemy dawać sobie od czasu do czasu bilet do nieba, wyjść ukradkiem na spacer, poprzytulać się, w tajemnicy porozmawiać jak minął dzień, nawet pójść do łóżka, ale potem z tego nieba musimy spaść na ziemię". A przy spadaniu z nieba zawsze boli d*pa. Więc lepiej się tam nie wspinać. Podziwiam tych co mają komfort i mogą zostawić coś za sobą. Ale najczęściej są dzieci. I zostaje się z nimi. Nie dla ich dobra (bo jakie to dobro codziennie widzieć zwalczających się rodziców?), ale dla siebie, z egoizmu. Żeby mieć tą miłość, i żeby wykonywać najlepszy na świecie zawód tatusia. A wykonywanie tego zawodu starczy za osobiste szczęście, więc pora o swoim osobistym życiu już nie myśleć. Może aż do pełnoletności dzieci. Wtedy odejść, pożyć trochę samotnie. Dopiero wtedy szukać na stałe jakiegoś numeru dwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moze pisze tak dlatego, bo zrobilam co zrobilam, ale ja bym tego nie chciala. Nie chcialabym, by moj maz byl ze mna tylko dla dzieci. Wlasciwie caly ten watek kreci sie wzgledem zostawinia 2ki bo to zla droga i powrotu do meza. Ale tak naprawde to wlasnie przy boku meza jest sednem sprawy. 2ka, 3ka, 10tka. Zawsze bedzie jakas ucieczka od codziennosci. A to z nia musimy sie zmierzyc, z wlasnymi wyborami i ich konsekwencjami. Wolalabym dac mezowi wolnosc, niz patrzec jak wzdycha do innej, lub nawet nie wzdycha, tylko zwyczajnie nie chce ze mna byc. Ktos powie, ze tak mowie, bo to mi cos w malzenstwie nie gralo. jakbym kochala to bym walczyla. No i oczywiscie, ze bym walczyla, ale kiedys nalezy powiedziec stop. Zrobilam, zrobilem wszystko, nie wyszlo. Sila jej/jego nie zmusze. Czasem sie udaje. Ludzie wychodza z kryzysow obronna reka, dzieci wtedy maja prawdziwych rodzicow, szczesliwych ze soba i to ma sens, ale tylko, gdy tam naprawde znow czuje sie milosc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja Merry
Super artykuł - dzięki Uczuciowo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja Merry
Wiecie do jakich wniosków doszłam, ze będąc z nr 2 czy zostając z mężem i tak będę przerabiać różne problemy do póki nie uporam się ze sobą i z dzieciństwem w którym był brak miłości i równowagi. Myślę ze odłożę to po prostu w czasie. Myślę tez ze będąc z nr 2 prędzej czy później zacznę doświadczać sytuacji które są "niezałatwione" i piękna miłość zacznie zamieniać się w kolejne pole doświadczalne.. Ja porostu żyje uczuciem które uzależnia a nie faktami. Myślę ze on tez jest uzależniony od tych uczuć. dziś chwile rozmawialiśmy - potem napisał mi smsa: ze mimo wszystko fajnie jest słyszeć mój glos i ze on zawsze go uspokajał, wszystko wracało do normy, przestawał się bać. Tylko potem chce się więcej i więcej, i na tym polega paradoks toksycznych związków - bo to więcej zaczyna ograniczać drugiego, zabierać jego przestrzeń, budować zazdrość, dominację i wiele innych. Już raz byłam w toksycznym związku 4 lata i poznałam trochę te mechanizmy, jak z niego wyszłam poznałam swojego męża i zobaczyłam ze można mieć normalne relacje oparte na zaufania, bliskości, wzajemnym wsparciu. Na zdrowy rozsadek czy któraś z Was świadomie pakowała by się w związek z rozwodnikiem z 4 czy 6 dzieci?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hahaha, swietne pytanie;) Na zdrowy rozsadek nigdy, ale ktora z nas pakowalaby sie w romans, gdyby w danej chwili ten rozsadek dzialal?;) To jest niesamowite, jak nasze dziecinstwo, relacje z rodzicami wplywaja na nasze zycie. Psycholog wszystko mi wyjasnia wlasnie bazujac na nim. I doszlismy do tego samego wniosku co Ty. Najpierw uporanie sie z soba. Zreszta pisalam juz o tym dawno, dawno temu, ze jesli sie jest szczesliwym ze soba, bedzie i z innymi. Wszystko co nierozwiazane w zwiazku przejdzie na kolejny, bo to my musimy sie zmienic, niekoniecznie zwiazek ( nie mowie o skrajnosciach czy braku milosci). Ja szukalam ojca. Mysle, ze to mialo wielkie znaczenie w doborze partnera. Strasznie to brzmii, ale tak bylo. Z 2ka pewnie bylo podobnie. Musze to rozkminic. Czasem zdaje mi sie, ze 2ka to bylo to juz "zdrowe" zauroczenie. Tak, jakbym dorosla, chciala wyrwac sie z domu. No gowniara emocjonalna ze mnie i tyle. Terapia pozwoli mi uporac sie z tym problemem, bo inaczej zaden zwiazek nie bedzie dobry. Tak jak piszesz Merry, wszystko wroci, nowe pole doswiadczalne. Mozemy sobie jeszcze o tej logice popisac;) To na mnie zawsze dziala, jak mam gorsze dni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Alez oczywiscie, ale wlasnie z tym zdrowym rozsadkiem bywa problem i wtedy czlowiek wchodzi w takie bagienko. I za wszystkimi wyborami stoja jakies sytuacje, wspomnienia, podswiadomosc. Oczywiscie, to nie usprawiedliwienie, ale jesli zrozumie sie taki mechanism to latwiej sobie z tym wszystkim radzic. To co piszesz jest prawda, ale jak sie czlowiek nie pozbiera, to to wroci. Mysle, ze czasem ten rozwod to za szybka decyzja, jakby rozstanie mialo byc lekarstwem na problem. Pisze o sobie, bo na dzien dzisiejszy tak to widze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×