Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Nie wierzę w miłość

Polecane posty

Gość gość
Czy temat ten założony został przez Brokeninside?????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dlaczego zabiera? To głupie żeby dorosły świadomy człowiek nie potrafił kochać równolegle dwóch osób, dziecka i partnera, coś takiego to zwierzęcy instynkt a nie żadna miłość. To tłumaczy skąd się biorą niekochane dzieci, faworyzowanie jednego i tolerowanie pozostałych, albo nietolerowanie... Smutne, takiego partnera można życzyć najgorszenu wrogowi ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem, do którego gościa teraz piszę smutas.gif , ale nie zgadzam się z tezą o destruktywnym działaniu urodzin dziecka. Wtedy trzeba pogodzić się z pewną zmianą - dziecko zabiera większość uczucia ukochanej osoby, ale zabiera je obojgu rodzicom. W zamian wypełnia ich uczucie sobą. Mało kto, nie mający własnego dziecka potrafi to zrozumieć smutas.gif . Niektórzy nie potrafią dostosować się do tej zmiany i dlatego psuje się ich związek. xxx z tej wypowiedzi jasno wynika, że dziecko zastępuję miłość wzajemną, a zatem odtąd związek to raczej funkcja względem dziecka. Nic nie jest i nie będzie takie samo. Związek nie będzie taki sam nigdy. WIęc niech nikt nie wmawia, że to jest nic, że jak ludzie się kochają to jakoś będzie i nie ma problemy. Dziecko to otwarcie nowej epoki w związku. Wtedy będzie wszystko inaczej. Stare reguły postępowania i reakcji na siebie nawzajem mogą stać się nieaktualne. Trzeba się siebie nauczyć na nowo. I tym sposobem brało sie ślub z kimś, dla kogo było się najwazniejszym, a po kilku latach człowiek budzi się obok kogoś, kto oddany jest komuś innemu. Dla kogo pełni się funkcję drugorzędną. Funkcję. Bądź ojcem dla dzieci. Rób to i tamto, zaimponujesz mi jesli mimo zmęczenia wyjdziesz z samego siebie dla dziecka. Dziecko broń Boże zmęczone byc nie może, ale Ty będąc w takim samym stopniu człwoiekiem możesz się choćby z********* jak odmówisz tego robić, to tracisz w moich oczach. To nie jest ten sam rodzaj troski co w bezdzietnym małżeństwie. Wteyd ludzie dbają o siebie dla samych siebie i ma to mocno personalny wymiar. A w dzietnym związku nie dba się o partnera jako takiego, lecz dlatego, że to ojciec dziecka. A jak dobro dziecka tego będzie wymagało, to się go poświęci i tyle z tej troski.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zamęt? Nie bądź śmieszna, moje komentarze mają sens, a twoje to lanie wody... ble ble ble... bez żadnej treści :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Widzę, że nie miałaś jeszcze kinder-niespodzianki :). Po urodzinach dziecko jest najważniejsze :) i anektuje dla siebie czas, który wcześniej rodzice spędzali razem. Niektórzy nie potrafią się z tym pogodzić, a niektóre matki zupełnie zapominają o swoich mężach :(. Noworodek, to dla obojga bardzo trudny czas. Nagle mają nieporównanie więcej obowiązków i zero czasu na odreagowanie stresów. Muszą nauczyć się żyć w nowy sposób i na nowych zasadach. U części ssaków nie ma mowy o miłości ojcowskiej (nawet wręcz przeciwnie), więc ten przykład jest chybiony :(.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak :), każda matka poświęci męża dla dziecka :) i każdy prawdziwy ojciec sam poświęci siebie dla dobra dziecka. Na tym właśnie polega miłość. Kto tego nie rozumie, ten nie może prawdziwie kochać swojego partnera(-rkę). Widziałem zmianę w swoim koledze, który po dwóch latach dowiedział się, że jest ojcem :). On dla tego dziecka zastanawiał się nawet, czy nie zacząć znosić jego matki :(. Miłość do dziecka jest miłością pierwotną, wszystkie pozostałe są tylko jej pochodną :).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nadal nie potrafisz odzielić obowiązków od miłości do drugiej osoby, co zalatuje wykorzystywaniem, a przykład jest trafiony, bo nie chodzi o płeć, tylko zachowanie, kierowanie się jedynie bezrozumnym instynktem :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Biedna ta twoja żona, ty sam też, bo na dłuższą metę to się nie uda, dzieciak podrośnie i zorientujecie się że wychowywaliście go oddzielnie, dwie obce sobie osoby, połączone jedynie potomstwem :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Najważniejsze jest w sensie zapewnienia mu dobrobytu i opieki, to się nazywa odpowiedzialność. jestem w stanie wyobrazić sobie, że dziecko angazuje, bo mi wystarcza dośwaidczenie zgryzoniami, jakie posiadam- nawet gdy kasa mi się konczy lubię im kupić jakiś smakołyk. Lubię się nimi zajmować. Opieka i słabość do dziecka musi być tym samym, acz podniesionym do odpowiedniej potęgi uczuciem. Jednak oddzielałabym zobowiązanie, odpowiedzialność od definiowania miłości i jej siły. Możemy mówić o szczególnej odpowiedzialnosci i priorytetowości potrzeb dziecka, ale ciężko mierzyć miłość, bo jest po prostu inna niż ta do męża. Odpwoiedzialność też jest inna, nie powiedziałabym, że większa. Inna. Małzeństwo to fundament i możnaby wyprowadzić analizę, w oparciu oi którą to jednak zwiazek jest najważniejsze, bo jednak na nim wszystko stoi. Prawda jest taka, że wszystkie relacje w rodzinie sa równie ważne, z dzieckiem i z mężem- tak samo ważne, ale niewątpliwie rodzina stoi na związku. I niewiątpliwie dziecko stanowi oczko w głowie i ma priorytetowośc. Nie dyskutuję z tym. Jeno z faktem, że dla innych jest to większa miłość. Nie dla wszystkich, wielu mówi na szczęście, że po prostu inna. I chwała im. Kinder niespodzianka nie interesuje mnie ani trochę. Bo nie zamierzam urodzić i się przekonać, że istnieje miłośc większa i mniejsza. Ale to tylko jeden z powodów. Nie chcę myślec jak matka, nie chcę miec tej funkcji społecznej. Nie chcę, by ludzie wokół mnie zmienili się względem mnie, tak jak typowo zmieniają sie wobec kobiety stajacej sie matka, analizując ją nade wszystko pod tym kątem. Jest jeszcze aspekt fizyczny: ciąża itd. Finansowy. I cały styl życia, który idzie za macierzyństwem, zmiana na wieki. Człowiek ten sam już nie będzie. Jak sie lubi kim się jest, samą siebie, to ciężko pójść na taką metamorfozę. Facet też sie zmieni. Wszystko się zmieni, a ukochanego kota się czasem oddaje, bo dziecko uczulone, tak jakby wyleczyć nie możnabyło z alergii. To nie ma sensu. Nie dla mnie. A osoby piszące tak jak ty utwoierdzają mnie w przekoanniu, że ja tego nie chcę. Nie trawie tekstu o tym, że dziecko jest najważneijsze, bo najważniejsza powinna być rodzina. po prostu. Rodzina zbudowana na tej zasadzie ma szanse przetrwania, ale takie, w którym najwazniejsze jest dziecko nie raz się porozpadały. Nie jestm nastolatka i nie mam dziecinnych powodów w stylu: boję się utyć. Bardzo spokojnie kiwam głowa na boki prawy potem lewy czytając o macierzyństwie i jego wadze. Z wiekiem nie chcę dzieci coraz bardziej. A już jak czytam jak potem ludzie swoją miłością macierzyńską próbują kontrolowac małżeństwa dorosłych dzieci...ich zycie, wybory, wychowywanie wnuków...ludzie nie pojmują istoty rodzcielstwa, tego, że to nie jest dla nich ale przez chwilę, ani przez moment tego się nie robi dla siebie. Dla siebie ma sie małżeństwo. Czasem na 5 lat. Czasem na cale życie. Ale dla siebie. A dziecko jest ZAWSZE dla kogoś i nie powinno byc mylone z własnym życiem. Własne życie to własnie praca, znajomi, hobby, partner. Dziecko to powód do wspólnej dumy małżonków. Po to się je ma. TYLKO po to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bezrozumny instynkt kierował Gupikami (takie rybki :)). Gdybym ciężarnej nie oddzielił od stada, to tatuś zjadłby młode z ogromną przyjemnością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Miłość do dziecka jest miłością pierwotną, wszystkie pozostałe są tylko jej pochodną xxx ty masz totalnie pomyloną chronologię...zanim jest dziecko jest związek, nie ma rodziny dopóki ludzie się nie spotkaja. Wszystko jest pochodna tego związku i tego, że ludzie niegdyś się pokochali. Ty piszesz o miłości do dziecka, a miłość do partnera? CO masz na jej temat do powiedzenia? Że można mieć wielu? I tylko tyle? Acha, i jeszcze jedno- wybacz, ale ja nigdy nie zgodziłabym się na związek z kims, kto jest ze mną dla dobra dziecka, od kogo czułabym, że gotów jest "mnie znosić" dla jego dobra. Każda matka poswięci męża. A ja się pytam: a co zrobi każda żona? dla każdej matki najwazniejsze jest dziecko...a dla każdej żony? A potem obraza jak się zwróci uwage, że kobieta umiera przy porodzie, a zamiast niej rodzi się matka. rodzi się dziecko i matka. I nie ma już znaczenia, że jest to czyjaś żona. To jest matka. Przede wszystkim. A skoro "przede wszystkim", to w praktyce wiele sytuacji pokaże, że to nie ma znaczenia, że jest również żoną, koleżanką...Bo przy byle okazji wybierze dziecko, gdy trzeba będzie dać komuś lepszy obiad itd. Nie podzieli na rodzinę, lecz odda dziecku. A potem będzie zdziwiona , że ma egoistę w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
cała biologia wskazuje na fakt, że kobieta i mężaczyzna sa dla siebie stworzeni. I to ich zbliżenie jest początkiem. Ich miłośc jest początkiem. Wszystko w rodzinie jest pochodną wyrosła na gruncie ich miłosci. Cały świat stoi na tym. O czym myslą producenc***erfum? Kosmetyków dla kobiet, projektanci??? CO ma na myśli kobieta, który chce byc piękna? Cokolwiek by nie mówiła, na poziomie podśwaidomym chce podkreślić atrybuty kobiecości. By przyciągać mężczyznę. Nawet jak ma już dzieci. Kobietę definiuje się w kontraście z mężczyzną, w oparciu o niego. Mężczyznę tak samo, w zestawieniu z kobietą. Bo on jets najpełniej męski przy kobiecie. Buduja się nawzajem i to ich miłośc daje początek rodzinie. I to, ze ich dzieci będa umiały kochac jest efektem tego, że napatrzą sie na miłośc rodziców. Bo to, że rodzice kochają dziecko to za mało. jesli nawzajem się nie kochają, to dziecko ma instytucyjny dom i samo nie umie rozpoznac miłości w drugim człowieku i wierzy, że tylko miłośc na linii rodzice-dziecko istnieje. Bo w domu innej miłości niż taka nie było. Związek jest źródłem. Fundamentem. I skałą. Od niego zalezy trwałość ale i jakosć rodziny. To dziecko jest pochodną. I w wieku 13 lat wyrstaja dziecku włosy tu i ówdzie jako oznaka dojrzałości płciowej- przeznaczeniem tego dziecka jest jego żona lub mąż. I tak matka zostaje zojcem, a dziecko idzie ku swojej babie. Związek jest relacją podstawową. I tylko totalnie samotni ludzie, którzy przegrali wszystko, są nadto przywiązani do swoich dzieci, nie dając im odejść, powtarzając, że nikt nie będzie kochal ich jak oni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No właśnie zachowujesz się jakbyście byli tymi gupikami, pojawia się dziecko, partner zamienia się we wroga i może jeszcze rywalizacja o względy małego... istny raj :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bezrozumny instynkt kierował Gupikami (takie rybki usmiech.gif . Gdybym ciężarnej nie oddzielił od stada, to tatuś zjadłby młode z ogromną przyjemnością xxx świat przyrody instynktownie czuje, że osobnik w pełni wartościowy to osobnik dorosły. Bo to wymaga czasu, wysiłku i często talentu by w pełni rozwinąć skrzydła. I takiego potencjału nie marnuje się na kogoś, kto życie dopiero zaczyna i niewiadomo co z tego będzie. Na szczęscie to zdroworozsądkowe podejście zachowuje się na porodówkach, gdzie jest podejście, że w razie czego ratuje się matkę. I słusznie. Lata wysiłki jej rodziców, by ją wychować, inwestycja podatnika w jej edukację, ona, czyjaś córka, żona, koleżanka. Kontra infant. Byłoby skandalem, gdyby ratowano dziecko. Oznaczałoby to, ze kobieta jest niczym innym jak inkubatorem na nogach, bezosobową, wyprutą z osobowości maszynerią reprodukcyjną. Krową. Totalne odczłowieczenie. Kobieta kocha dziecko tak jak kocha, bo rodzi w gorszych bólach i tylko jedno dziecko,a nie cały miot jak inne ssaki. Dlatego woli zginąć za dziecko niż rodzić kolejne. A np. lew jak przejmuje stado, to zabija młode i płodzi swoje- ich zrodzenie nie jest problemem. CIąża krótsza niż ludzk,a i na raz wychodzą 2 lub 3 młode. Człwoiek jest porąbany, aż cud, że nasz gatunek przetrwał stulecia, ale już niedługo...kkobiety się zmęczyły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No właśnie zachowujesz się jakbyście byli tymi gupikami, pojawia się dziecko, partner zamienia się we wroga i może jeszcze rywalizacja o względy małego... istny raj xxx dokładnie! kochający mąż staje się potencjalnym wrogiem, pfff...i pojawia się terminologia zwierzęca, w stylu: potomstwo...ur******* się w kobiecie instynkt zwierzaka i stąd ustawia ona hierarchię. W głowie i w sercu. I stąd potem tacy ludzie jak JKM, którzy uważają, że kobieta z natury jest gorsza, bo bardziej prymitywna. I jakby poczytał gadki kobiet-matek o tonących łodziach i o tym, że potomstwo to i siamto, to prowadziłby tylko agresywniejszą retorykę względem kobiet. Sorry, jak ktoś mysli jak homo sapiens, to nie wyjeżdża z tekstem, że dziecko ważniejsze, bo własna krew. Tylko zwierzaki faworyzują własna krew, ludzie powinni wiedzieć, ze to nie ma znaczenia. I to dlatego np. matka jest ta, która wychowała, a nie ta, co rodziła A mąż, niespokrewniony, bliższy jest od rodzeństwa, co wynika z natury takiej relacji i życia wspólnie na co dzień i w zdrowej rodzinie tak jest, bo to fundament nowej rodziny i powinien być wazniejszy od innych relajci. nawet od własnych rodziców, bo po to wychowywali, by człowiek pełnię potencjału wykorzystywał budując przyjaźn itd. z drugim człwoiekiem. nie dla siebie się wychowuję, lecz komuś

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Inteligentny człowiek zmienia zdanie w oparciu o rzeczywistość, która go otacza, dlatego nie jest wykluczone, że również Twoja percepcja posiadania dziecka ulegnie zmianie. Napisałaś: "Własne życie to własnie praca, znajomi, hobby, partner. " i jest to prawda bezdzietnej rodziny. Jednak te wszystkie elementy przestają być ważne po urodzeniu dziecka. To nie znaczy, że kobieta musi koniecznie zrezygnować na zawsze z pracy i zamknąć się w czterech ścianach. To tylko oznacza, że w pierwszym okresie musi być przy dziecku, a potem dziecku musi towarzyszyć jeden z rodziców. I to wcale nie jest dla nich obowiązek, ale przyjemność. Twoje rozumowanie jest błędne, bo nie uwzględnia uczucia miłości do dziecka wypełniającego oboje rodziców. Jest ono inne od uczucia wobec partnera i większe o poczucie odpowiedzialności za tą bezbronną istotkę, która tym właśnie różni się od w pełni samodzielnego partnera. Urodzenie dziecka nie oznacza zaniku miłości między rodzicami. Tak samo, jak kiedyś znajomi zeszli na drugi plan, wobec partnera, tak samo teraz partner schodzi na drugi plan wobec dziecka. Normalni ludzie nie odcinają się jednak od przyjaciół po zawarciu związku i tak samo nie przestają się kochać po urodzeniu dziecka :). Masz bardzo wypaczone spojrzenie na macierzyństwo i wychowanie dziecka. Poza tym dziecko nie jest jakimś obcym elementem, który "hodujemy" dla innych, ale częścią obojga rodziców i tak normalni rodzice je odbierają. To czy wtrącają się w życie swojego dorosłego dziecka jest takim samym problemem, jak to że wtrącają się w swoje życie nawzajem (np. żona śledzi męża i robi mu awantury o uśmiech do innej kobiety). Ludzie, którzy nie szanowali swojej prywatności w związku nie będą też potrafili uszanować prywatności swoich dzieci :(. Tyle, że to jest patologia, a nie norma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Na prawdę nie wiem do kogo teraz piszę, ale dwa ostatnie posty gościa, to feministyczny bełkot, nie odnoszący się do mojego zdania. Miłość do dziecka jest pierwotna, bo najpierw dziecko przychodzi na świat, a dopiero potem rozgląda się za partnerem (no chyba, że u Ciebie było inaczej :D). Nigdy nie napisałem, że rodzice przestają się kochać. Ich miłość ulega pewnej przemianie, a nie zanika. Nie mam ochoty dyskutować z feministycznym bełkotem. jeżeli pisze to Pani po anglistyce, to mogę Ci tylko współczuć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorka tylko was czyta i jest ciekawa do czego doprowadzi wasza dyskusja...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie zgadzam się z Toba, bo prawda, którą się posługujesz przeczy rzeczywistości. W rodzinie nikt nie powinien schodzić na plan dalszy, bo rodzina to całość. A ważne jest w niej wsyztsko. Od związku zależy najwięcej. Kobieta np. może stawać na głowie by dziecko ją szanowało, ale jeśli partner ją nie szanuje, to dziecko to czuuje, a w efekcie jak przyjdzie co do czego, tez jej nie uszanuje. Przypadek taki znam z zycia, bo koleżanka mojej mamy założyła patologiczną rodzinę z mężem alkoholikiem. Robi wszystko, by zrekompensowac to dziecku, a ono ją kocha, ale nie liczy się z jej zdaniem w bardziej decydujących chwilach, np. w sklepie, kiedy mama mówi: nie bierz tych chipsów, to idzie i je po prostu otwiera. Bo wie, ze i tak jest ś****wem. Mówiąc o tym śledzeniu siebie i kontrolowaniu sam potwierdzasz moja teorię. Związek ma przełozenie na rodzicielstwo. Jednak kiedy ludzie się śledzą, to z poczucie przynależności, którego mają prawo od siebie nawzajem oczekiwać. W przeciwieństwie do dziecka. To, ze jest ono odrebna jednostką nie wyklucza więzi rodzinnej i podtrzymywania tej więzi. Ale dziecko wtrącajacych się rodziców nie mysli samodzielnie i nie jest w stanie czuć się jednostka w pełni odpowiedzialna za swój los, co najbardziej odczuwa, gdy rodziców zabraknie. Ludzie od siebie nawzajem mogą wymagać więcej niż od dziecka, ono może mieć potem inny światiopogląd, wszystko. Nie trzeba z dzieckiem dogadać się tak jak z mężem lub żona, bo z dzieckiem nic się nie tworzy, ze współmałzonkiem, owszem. Nadopiekuńczy są zazwyczaj rodzice nie mający tych rzeczy, jakie wymieniłam: praca, hobby, udany związek etc. Dziecko to inne pokolenie. Przyszło na świat i kształciło się w innych czasach ni ż rodzice i tej różnicy się nie przeskoczy. Nadchodiz moment, gdy grono autorytetów jest dla dziecka szersze, a swoje poglądy może ono weryfikowac w oparciu o wiele źródeł i doświadczeń własnych. Nie moga znieść tego ci, którzy nie mają tzw. własnego życia. Wszak nie jest dobrym znakiem, jesli dla osoby dorosłej całym światem sa rodzice. Żaden rodzic nie powinien czuc sie dumny z takiej postawy dziecka. To raczej trzeba domiemać porażkę wychowawczą, jesli np. więskza lojalność wykazywana jest wobec rodziców niz własnej, założonej rodziny. Jeśli dziecko jest najwazniejsze, to mąz, jako ojciec dziecka, powinin liczyć się bardziej niż własni rodzice. Bo to z nim tworzy się dom, dla dziecka i atmosferę domu. Wobec tego wszytskiego, nalezy zachować dystans, tak w rodzcielkstwei jak i małzeństwie i tym oto sposobem powtórzę, co już napisałam: praca, hobby, znajomi, związek to nie jest zreczywistość bezdzietnej osoby, tylko każdej osoby. Kobieta zdominowana macierzyństwem to kobieta przegrana na wskroś, choc długo sobie tego nie uśwaidamia dopóki dziecko młode. A jej parter może czuc się samotny, gdyż fakt jego dorosłości zawsze wykorzystywany będzie przeciwko niemu, bo przecież sobie poradzi. A to nie w tym rzecz. Prawdziwa miłośc nie patrzy na to, czy sobie ktoś poradzi czy nie. Ona pragnie współuczestnictwa mimo wszystko. I dlatego rodzice jadą pomagać nawet dorosłym dzieciom, bo nie stosuje tam się argument: są dorosli, niech sobie radzą. A wobec partenra ten argument się stosuje. Wg mnie dowodzi to, ze miłośc ta nie może po prostu być prawdziwa. Miłość to jest miłosć, tak jak wiara to wiara, a marchewka to marchewka. Miłośc nie pozwala na krzywdę, miłość walczy i interesuje się i ma w d***e czy ktoś jest dorosły czy nie. I to, czy w sumie dałby sobie rade sam czy nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dlaczego feministyczny bełkot???? Moje poglądy w tej kwestii sa dokładnym zaprzeczeniem feminizmu!! Bo ja uważam, że kobieta powinna być oddana mężczyźnie,a on jej nade wszystko, bo razem stanowią podłoże pod rodzinę. Miłość do dziecka jest pierwotna, bo najpierw dziecko przychodzi na świat, a dopiero potem rozgląda się za partnerem (no chyba, że u Ciebie było inaczej co??????? dziecko przychodzi na swiat i co? kocha dziecko? jeszcze go nie ma , bo samo nim jest. Obserwuje miłośc rodziców i to, jaka ona jest kształtuje jego spojrzenie na świat. I na związki. poten sie zakochuje i pielęgnuje w sobie miłośc i to ta miłośc da początek dalszemu życiu. Nie wiesz skąd się dzieci biorą. To ja zTobą nie dyskutuję, nie odwrotnie, a o mój feminizm się nie martw, bo ja mam bardziej anty poglądy niż nie jedna tak brzydko zwana kura domowa. Jestem mniej feministką niż takie gosposie, ale widzę, że nie umiesz tego pojąc, bo czytasz tylko co chcesz z mojej wypwoiedzi, nci nie rozumiesz. nie umiesz się otworzyc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Własne życie to własnie praca, znajomi, hobby, partner. " i jest to prawda bezdzietnej rodziny. Jednak te wszystkie elementy przestają być ważne po urodzeniu dziecka. xxx skoro to wszystko traci wartość po urodzeniu dziecka, to jest to klucz do statystyk rozwodowych i tych samotnych kobiet, toksycznych teściowych i matek. A także jest to klucz do feminizmu. Stąd sie wziąć, potem sfrustrowana kobieta uświadamia sobie, że zycie przegrała. I nic nie ma. Nie rozumiesz mnie ani trochę. Ja uważam, ze dla obojga ludzi najwazniejsza powinna być RODZINA. Nie dziecko, lecz rodzina. Skoro po urodzeniu małżeństwo schodzi na dalszy plan, to dziecko dobrze wychowane nie będzie. Rodzina w ogóle nie będzie funkcjonowała normalnie. Bo w gruncie rzeczy dziecko nie potrzebuje być najważniejsze,a każdy ma jedno życie i potzreby, marzenia dzieci nie powinny być ani bardziej ani mniej ważne od marzeń i potrzeb rodziców. Dziecko jeszcze nie wie co lubi, rodzice zdążyli to okreslić, i mając po 40 lat, będąc w najbardziej porduktywnym wieku, powinni dążyć do swojej realizacji. Nie musi to iść w sprzeczności z dbaniem o dobro dziecka. Jestem pewna, ze żaden rodzic nie chciałby, by córka wyrzekła się siebie, tylko dlatego, że urodziła. Albo, by syn, był podnóżkiem, tylko dlatego, ze spłodził. Człowiek ma prawo do życia na każdym swym etapie. a nie do urodzenia dziecka. dziecko, które musi liczyć się z rodzicami na egoistę nie wyrośnie. A rodzice , którzy demonstrują, że są na drugim miejscu w domu, to uczą dzieciaka, że jest alfa i omegą. I potem jedynacy są często egositami, bo to, że nie mają rodzeńsdtw aoznacza jakby byli sami w domu. A oni nie sa sami, mają rodziców. Tyle , że ci rodzice samych siebie traktuja jak widma, to niech sie potem nie dziiwą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a odpowiadając na pytanie: użytkownik 'misio, czy jak mu tam, chyba dośc dosadnie przekonał nas, że autorka ma racje nie wierząc w miłośc;-) W miłośc rozumianą jako uczucie międyz mężczyzną a kobietą. Bo co to za miłość, skoro tak lekko mówi się o jej porzucaniu, ważeniu jej, porównywaniu do innych uczuć i stopniowaniu, kiedy by z niej zrezygnować i poświęcić. Zgadzam się, że najczęściej ludzie umiej,a kochać tylko własną d**ę i własne dzieci będące przedłużeniem owej d**y, nikogo innego w gruncie rzeczy nie. To, o czym mówimy nie jest miłością prawdziwą, lecz złudzeniem, chemią, układem, umową, zbiorem wymagań i zadowolenia z ich spełniania. Nie jest to zatem prawdziwa miłość. Bo ta prawdziwa ma w sobie siłe bezwzględną. Jak zaczyna się rozmowa o związkach z kimś o poglądach Misio, to wiadomo, że o miłości nie rozmawiamy. Więc pozdrawiam Cię autorko;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a swoją drogą: misio uważa, że po urodzeniu praca przestaje być ważna. Ciekawe jak ustosunkowałby się do zjawiska pracoholizmu wśród wielu facetów niewracających całymi dnaimi do domu, tych jakże kochajacych ojców, którzy nie mają czasu albo siły by budować kontakt z dziećmi, o podtrzymywaniu relacji z zoną nie mówiąc. Dziecko najważniejsze może być przez pierwsze lata totalnej niesamodzielności, ale potem należy pozwalać mu wybierać sobie ciuszki,a nie tworzyć sobie swoja mała kopie. Nie, dziecka nie ma się dla siebie, to odrębna istota, a to, ze genetycznie pochodzi od rodziców i w dzieciństwie mieszkała z nimi do niczego rodziców nie upowaznia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko????? gdzie jestes???? opowiedz mi coś więcej. o swoich uprzedzeniach i źródle lęku. Misio utwierdza mnie w mych przekonaniach- większość rodzin, związków to są instytucje! nie ma w nich idei romantyzmu, jest tylko suma obowiązków, i f**kji wymaganych od siebie nawzajem. No i dzieciocentryzm. Małzeństwo, jako organizm zrodczy pzrestaje się aż tak liczyć. To jakby podcinać jabłon, bo wydała jabłko. Cały urok tymaczasem w jabłoni, jabłko to aby owoc. Jestem pełna niezrozumienia i nie tęksnię za zrozumieniem tego zjawiska. Im więcej czytam, im bardziej się kłóce, tym mocniej się poddaje, ale nie w negatywnym sensie, lecz w takim innym, dobrym. Po prostu tym silniej czuję, że nie chce więcej niż mam. Nie chę tego wszystkiego, nie chce się przekonać, a prosze niech mnie omijają wasze uniesienia. Szerokim kołem. Niech przeleca obok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Większość związków to nie instytucje, bo one mogą trwać wieczność, tylko kontrakty terminowe. Kiedyś ludzie decydowali się na rozstanie z tych samych powodów co dzisiaj, tyle że już po ślubie, teraz myślą o tym zanim się pobiorą, pomimo tego i tak się pobierają, to dopiero chore. Później jęczą że nie wierzą w miłość, że nikt ich nie kocha, że mąż to palant, a żona to k***a :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
misio1 01.06.2014 Tak usmiech.gif , każda matka poświęci męża dla dziecka usmiech.gif i każdy prawdziwy ojciec sam poświęci siebie dla dobra dziecka. Na tym właśnie polega miłość. Kto tego nie rozumie, ten nie może prawdziwie kochać swojego partnera(-rkę). xxx a co ma miłość do partnera wkotekście poświęcania go dla dziecka? to zdanie dowodzi co najwyżej obezwładniającej i przejmujacej wszelkie stery miłości do dziecka, a nie do partnera. gydby partnera kochało sie silnie, to by się do takich wyborów i poświęceń nie doprowadzało, bo jak miłość jest silna, to broni się naturalnie. mylą ci sie pojęcia i logika, totalnie na opak. Tak jak i z tekstem o feminizmie/ Gdzie on tutaj niby? albo ztym, że miłość do dziecka jest pierwotna. jak może być pierwotna, skoro z innej miłości pochodzi? dziecko się rodzi i dopiero póxniej sobie kogoś szuka. I na czym się wzoruje? i skąd się wzięło?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
i on jeszzcez przekonuje , ze miłośc istnieje? jaka miłośc niby? chyba do dziecka a jesli wg ciebie taka w związku nawet istnieje, to co z niej komu w kontekście tego, co opowiadasz? co komuz ztakiej miłości? pseudomiłość, to nawet nie jest miłośc na którą mozna liczyć, by wystarczy, że dziecko będzie miało problemy w szkole i przeziębienie i już na partnera liczyć nie mozna, bo już w dziecko pójdzie cała uwaga. w ten sposób można zrujnowac swoje zdrowie i osobiste sprawy, zaniedbac, nieprzedyskutować mnóstwa spraw, wiecznie je strącając na dalszy plan. zyć do końca życia z przeświadczeniem, że dla nikogo nie jest się najważniejszym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak samo, jak kiedyś znajomi zeszli na drugi plan, wobec partnera, tak samo teraz partner schodzi na drugi plan wobec dziecka xxx czyli po urodzeniu partner, najbliższy czlowiek, z którym łączy największa mozliw a intymność, rozumiana nie tylko jako seks, staje się jak dawny znajomy ze szkolnych lat? toz to jest degradacja, a nie ewolucja związku....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xen
gość 01.06.2014 Tak samo, jak kiedyś znajomi zeszli na drugi plan, wobec partnera, tak samo teraz partner schodzi na drugi plan wobec dziecka x Nie dobrze mi od czytania takich bzdur.Kobieta,która degraduje partnera po urodzeniu dziecka powinna mianować się krową rozpłodową.Do niczego innego taka pani nie nadaje się niestety,tym bardziej przykre bo sama świadomie wybiera taki los.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Poza tym dziecko nie jest jakimś obcym elementem, który "hodujemy" dla innych, ale częścią obojga rodziców i tak normalni rodzice je odbierają. xxx no i? do niczego ich to nie upowaznia i nie zmienia faktu, że jest to kontakt na zasadzie podtrzymywania relajcxi, kontaktu, wspólny grill, telefon od czasu do czasu itd. Jednak rodzice i dzieci to odrębni ludzie, odmienne pokolenie i zupełnie inna historia, czasem styl życia, światopoglad itd. nie ma bliżeszj osoby w życiu niz ta, z którą się owe życie dzieli. a feminizmu w to nie mieszaj, nic mu do tego. to właśnie kobieta, oddana matka jest większą feministką niz ktokolwiek inny: bo to ona manifestuje postawę, że bez faceta dałaby radę, a kobeicie facet nie jest zbyt potrzebny: tylko zapłodnienie jest niezastępowallne, choć i z tym nauka dyskutuje. Ja tak nie uważam, bo moim zdaniem kobieta niczego i NIKOGO nie potrzebuje jak faceta i odwrotnie, tj. wzajemnie. Twoja dzieciocentryczna postawa zakłada, że kobieta może być taką samotną wyspą, niezależną i być jak te dziunie z teledysków śpiewające I don't need a man. Bo on jest dla niej dla przyjemności ziemnskich, przyjdzie wyższa konieczność, to się go kopnie w d**ę. Ja mam podejście ludzkie i prawdziwie prorodzinne, bo na związku budowana jest rodzina. I uważam, ze nie ma kategorii kobieta bez kategorii mężczyzna i odwrotnie. sa to dwie uzupełniające się, przeciwstawne kategorie, jak czerń i biel lub ogień i woda. żadna relacja nie równa sie tej. żaden związek międzyludzki nie jest tak twórczy i życiodajny. Największą feministką sa tzw. kury domowe. Bo to one są kwokami, dla których liczy się dobro własne i dziecka, a facet ma dostarczać dóbr, robić dobrze, robić dzieci i akceptować, ze jest numerem dwa zaraz po dzieciach, dla których ona zrobi wszystko, również utrzyma jak będzie trzeba. Czyli facet jest w gruncie rzeczy marginalna osobą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×