Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

cierpię z powodu męża, nie ma już siły

Polecane posty

Gość gość
Mamusia podsunęła mu dziffkę i przygłup korzysta ile wlezie, bo zdaje sobie sprawę, że za moment się skończy dzień dobroci dla debili :D Wróci do żony, jak już doszczętnie zapełni, a nawet zapcha tę pustą lalę, co ją obecnie dopycha :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mamusia podsunęła mu dziffkę i przygłup korzysta ile wlezie, bo zdaje sobie sprawę, że za moment się skończy dzień dobroci dla debili :D Wróci do żony, jak już doszczętnie zapełni, a nawet zapcha tę pustą lalę, co ją obecnie dopycha :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja Cię wczesniej zaatakowalam jak hiena zeby tobą wstrząsnąć, jeśli Cię uraziłam to Cię przepraszam, chciałabym żebyś sobie dała radę ale moim zdaniem to w twoim przypadku to żadne łagodne rozwiązania. Ie pomogą niestety. 17.06 22:13

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćautorka
Ja Cię wczesniej zaatakowalam jak hiena zeby tobą wstrząsnąć, jeśli Cię uraziłam to Cię przepraszam, Może dawniej, gdybym opisywała jakiś inny temat na forum to wtedy oburzyłabym się na różne ataki i tym podobnym, a teraz wiecie co czuję? Że po tym co się stało, nic innego nie jest mnie już w stanie urazić, a na pewno nie przepychanki forumowe czy słowne. Czuję jakby zmieniła się moja osobowość wciągu tych paru dni. To dziwne uczucie, nigdy nic takiego nie miałam. Psycholog powiedziała, że mąż swoim podejściem do sprawy podczas całego czasu jak tutaj w naszym domu mieszkał, powoli, stopniowo właśnie zmieniał naszą postawę i wpędzał nas (mnie i rodziców) w poczucie winy. Remontowaliśmy kiedyś łazienkę i rano przyjechali do niej faceci. Ja zbierałam się do pracy, byłam jeszcze w kuchni, coś tam jadłam, zobaczyłam że przyjechali. Poszłam szybko do naszego pokoju, Kuba jeszcze leżał w łóżku, powiedziałam w progu: "Kubuś panowie już są". Nie miałam żadnych złych zamiarów, powiedziałam to po prostu tak od progu, spontanicznie, chciałam żeby do nich już wyszedł i załatwiał temat bo ja za moment jechałam do pracy. Odpyskował mi prawie z awanturą: "Jak ty mi to mówisz, co mi mówisz oczywiste rzeczy, powiedz mi jeszcze że słońce świeci". Kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi, dlaczego mnie ofukuje i jest taki niemiły, jak ja chciałam tylko go poinformować, ale później oczywiście zaczęłam zarzucać sobie, że może to moja wina, może WESZŁAM ZA SZYBKO DO TEGO POKOJU, MOŻE POWINNAM BYŁA POWIEDZIEĆ CISZEJ ITP, rozumiecie o co mi chodzi? Przez cały ten czas brałam winę na siebie o wszystko, o każdą najmniejszą rzecz. Zabijał moją spontaniczność. Moja mama też zmieniała swoje podejście nawet nie zdawając sobie z tego sprawy, nie mówiła nigdy Kubie "Kuba pasuje trawnik wykosić, dopilnuj tego, bo tato jest zajęty", tylko "Kubusiu jakbyś mógł i miał czas to proszę cię skoś trawnik, będę ci bardzo wdzięczna". Na co najczęściej Kuba odpowiadał "dzisiaj na pewno nie bo mam swoje sprawy". W końcu się do czegoś zabrał i to zrobił to było doslownie święto wsi bo Kuba trawę skosił albo siatkę łaskawie pomalował wprawdzie z fochem i nie do końca, no ale i tak dobrze :O Owszem, niektóre rzeczy robił i to solidnie, lubił myć samochody, mój i jego, komputer naprawił, doradził jaką mamy sobie kupić mini wieżę do pokoju, pomógł mojej kumpeli w przeprowadzce i doradził jej kupno telewizora. Ale różnica jest taka, że te rzeczy i czynności sprawiały mu przyjemność, to LUBIŁ robić. A niestety, życie składa się również z tych "bardzo nudnych" obowiązków.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z tego co piszesz jesteś logiczną osobą (wcześniej myślałam inaczej), pilnuj swego, dbaj o siebie, bo życie ma się jedno, a ty zasługujesz na szczęście. Powtarzaj: Jestem silna, zdrowa, zrównoważona szczęśliwa. A do złych natrętnych myśli: Spokój cisza, ja tutaj rządzę. (To z " Potęgi podświadomości")

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćautorka
Wiem, że nie brzmiałam wcześniej logicznie, ale po prostu byłam w strasznym szoku. Dzisiaj mija tydzień odkąd mówiąc nieładnie w*********ł z mojego życia, tamten czwartek i kolejne dni to był po prostu KOSZMAR. Teraz też jest koszmar, ale wiem przynajmniej że co by nie było to nie mogę się poddać. Dalej przeżywam, jestem przekonana że nawet jeśli dożyję późnej starości i będę umierać jako stuletnia babina to będę do końca życia pamiętać o tym co zrobił mój mąż. Ale na dzień dzisiejszy wiem, że muszę się wziąć w garść jakoś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćautorka
Jeszcze sobie przypomniałam jak w dniu naszego ślubu, gdy ludzie się pod kościołem ustawiali do życzeń, matka mojego męża podeszła do mnie (akurat ktoś z naszych gości składał nam życzenia) i zaczęła mi grozić palcem i mówić "pamiętaj że on i tak jest mój, no słyszysz? pamiętaj". K****, co za szmata, ma co chciała, rozbiła małżeństwo najprawdopodobniej. :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Twój mąż jest pod wielkim wpływem stukniętej matki. Nawet nie zdaje sobie z tego do końca sprawy bo kobieta mu funduje przekaz podprogowy i działa na jego podświadomość. Jeśli cokolwiek ma z tego być to musi po pierwsze zrozumieć że zrobił bardzo złą rzecz, a po drugie odciąć pępowinę od starej i ograniczyć kontakty, czyli zrozumieć że na na niego bardzo zgubny wpływ. Innego wyjścia nie widzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
on jest niezrownoważony, też tak miałam, ze zastanawialam sie co i jak powiedzieć, żeby wielmożnego pana nie urazić. I tak było źle i fochy o byle co. Teraz żyję sobie obok niego, bez rozwodu ale totalnie obok, szczęślie zycie to do konca nie jest, dla niego też nie. zastanów się, nie macie dzieci chyba, lepiej moze sie uwolnij od niego. Własnie UWOLNIJ, ja sie czuje jakbym miała łańcuch u nóg. Szkoda, ze nie mogę z tobą porozmwiac prywatnie, widzę ze mogłabym ci sporo pomóc psychicznie. Aha, mam juz 52 lata wiec nieco wiem o życiu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćautorka
Nie, nie mamy dzieci dzięki Bogu. Jeszcze niedawno myślałam, że jakby się sytuacja finansowa poprawiła to gdy minie rok od ślubu możemy zacząć myśleć o dziecku. Pewnie jakbym była w ciąży to bym już dawno poroniła z tego stresu, a i tak ważniejsza by była walnięta mamusia bo ma chore serce i siostrunia Kasia, która ma urodzić :O. Może to akurat najmniej powinno mnie interesować, ale nie wiem jak mam się wytłumaczyć przed ludźmi, naszymi wspólnymi znajomymi, którzy zawsze mieli dobre zdanie o Kubie, no bo wiadomo na imprezach i posiadówkach grillowych to przecież był idealny człowiek bo nikt nie mówił wtedy o pracy, obowiązkach i stosunku do życia. Kurczę, chyba nie obejdzie mi się bez jakichś lekarstw :O Kiedyś moja mama gdy miała problemy brała jakieś takie nie ziołowe, ale też nie otumaniające, mogła jeździć samochodem itp, one podnosiły poziom serotoniny, ale nie pamiętamy już ich nazwy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
deprim pewno, ale to nie pomaga, brałam. Nic nie pomoże ziołowego, jeśli masz nie rozwiazany problem. Tylko chemiczne silne leki albo rozwiazanie sytuacji. Mnie pomogla bardzo praca NAD SOBĄ. Najpierw przeczytałam "Potęgę ;podświadomosci" potem inne rzeczy z tej tematyki, aż zrozumiałam, ze to ja muszę sie zmienic i niektóre rzeczy odpuscić albo odstawic. Ukladac sobie życie tak, aby to mnie było dobrze a nie bac sie odezwać żeby męzusia nie zdenerwowac. i czekac z drżeniem serca, czy dzis będzie dobry dzień czy znowu coś sie spieprzy. To nie jest życie, ale to już sama dobrze wiesz. 52latka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćautorka
Zdaje mi się, że u mojej babci jest gdzieś ta książka więc zobaczę, a jak nie to kupię, na pewno warto przeczytać. Wiem, że bez sensu jest faszerować się lekami jak problem jest nadal nierozwiązany. Jak Ty przeżyłaś ze swoim mężem tyle czasu? Nie robił takich akcji jak pakowanie się i odjeżdżanie bez słowa? Przecież też na pewno zdarzało się Wam kłócić. Pamiętam jak na samym początku naszej znajomości z Kubą powiedział mi "chciałbym żeby zawsze było między nami dobrze i żebyśmy się nigdy nie kłócili", powiedziałam mu "na pewno spróbujemy, bedziemy się starać, ale ja nie widzę nic złego w tym że ktoś się z kimś od czasu do czasu pokłóci". Nie zrozumiał mnie, kłótnię pojmował jako koniec świata, a ja nigdy. Zawsze uważałam, że w zdrowym, normalnym związku można się normalnie od czasu do czasu pokłócić na zasadzie: - daj mi już wreszcie spokój, - nie ty ty mi daj spokój bo nie wiesz o co mi chodzi, - no to może w ogóle się już nie będę odzywał, - no to się nie odzywaj A później ludzie się godzą, rozumieją że poszło o bzdurę, idą na ustępstwa, nie wracają do tego, albo wręcz robią sobie z tego żarty jak sprawa jest błaha. Koleżanka mi mówiła, że jak pokłóci się z mężem o jakąś pierdołę, jest na niego obrażona i nie odzywa się to on później chodzi obok niej i udaje jej obrażoną minę, tak dla jaj. Później lody puszczają i znowu jest dobrze. U nas tak nigdy nie było. U nas kłótnia to był właśnie koniec świata zawsze. Kuba wyolbrzymiał wszystkie sprawy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stefania harper
Autorko daj sobie z nim spokj, w ogole Wasz slub byl niepotrzebny no ale teraz to juz troche na to za pozno, bo jestescie po. Nie znaczy to jednak, ze masz sie meczyc do konca zycia. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Odchodził, a jakze. Obrażony wyprowadzał sie do mamusi. Nieważne, było minęło a ja zmadrzalam. Koniecznie przeczytaj tę książkę. jeśli się zmienisz i zaczniesz dbac o swoje zdrowie psychiczne, to pierwszy krok do uzdrowienia relacji bo on zglupieje i chociaż będzie chciał wrócic na stare tory zobaczy, ze nie ma o tym mowy. Ale musisz byc konsekwentna. jesli go wciaż kochasz, to musisz byc dobrą aktorką, zeby tego nie pokazywac, żeby nie wiedział, ze ma cie w garści. Ale warto. U mnie niestety sie wypaliło i dopiero wtedy zobaczylam, w jakim upodleniu i strachu żylam. 52latka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wybrałaś takiego to się teraz z nim męcz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stefania harper
Dobrze, ze wyprowadzal sie do mamusi a nie do kochanki :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko ile to razy mówiłam do męża żona to nie wróg ,jeśli coś trzeba zrobić to dla nas i problemy o byle co ,awantury o nic bo on dowartościowuje sie niszcząc żonę.Jak czytam u Ciebie jest podobnie Ty i Twoi rodzice jesteście wrogami ,traktuje Was jak wrogów to człowiek z zaburzeniami osobowości ,jeśli zostaniesz z nim będziesz musiała poświęcić siebie a nie o to chodzi w życiu .Ja dziś wiem na pewno ,ze szkoda zmarnowanych lat i zdrowia.Życie z człowiekiem pozbawionym uczuć wyższych ,pozbawionym empati ,egoistą jest koszmarem.Ty piszesz ,że byłaś w szpitalu a on nie zatroszczył się o Ciebie nie zainteresował jak się czujesz ,to swiadczy o zaburzeniach.Ja pamietam jak bolały mnie zęby a przy tym głowa ,ucho a mój mąż mówi a dobrze ci dlaczego nie usunełaś wcześniej ,normalny człowiek tak się nie zachowa ale za miesiąc napuchła mu buzia od zęba i jak ja go pytam dlaczego wcześniej nie był u dentysty ,przypominając jego zachowanie on mi odpowiada ,że podła jestem ,i kto tu był podły ?.Ja dziś z mojego doświadczenia mogę Ci powiedzieć ,że niech on zostanie tam u mamusi a Ty z czasem poukładasz życie na nowo z człowiekiem dla którego będziesz ważna a każdy dzień będzie radością ,pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćautorka
Jestem coraz bardziej skłonna myśli, że faktycznie z tego małżeństwa nic nie będzie. Chociaż zostawiam sobie furtkę, że gdyby w najbliższym czasie przyszedł niemalże na kolanach prosić o wybaczenie i obiecywał poprawę ( z tym wiąże się też podjęcie tej terapii itp) to wtedy dałabym temu szansę....a tak.... Nie przejął się tym szpitalem, nie przejął się tym, że przy nim prawie wtedy mdlałam i właśnie ten fakt spowodował że opieprzył go mój ojciec.....a on? widział czubek własnego nosa i to że to ON został tak "brzydko nazwany" i poleciał na górę. A ja bym mogła ducha wyzionąć, ciekawa jestem co zrobiłby wtedy, choć wtedy bym tego na pewno już nie widziała. Jeżeli kiedykolwiek poukładam sobie życie na nowo.....na pewno będę bardziej ostrożna, ale nie wiem czy już kiedykolwiek będę szczęśliwa, żyłam z Kuba pozornym szczęściem tylko w chwilach gdy wszystko było dobrze i mu schlebiałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czy Twój mąż ma jakichś dobrych kolegów, znajomych, czy w ogóle są ludzie, których on podziwia, szanuje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćautorka
Nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćautorka
19.14 to ktoś się podszył, ale faktycznie mąż nie ma kolegów. Jakichś tam kumpli, których widzi raz na ruski rok ale to wszystko, na naszym weselu nie było ani jednego jego kolegi. Mamy teraz wspólnych znajomych tzn moje koleżanki i ich mężowie. Mąż zawsze powtarzał mi, że nie wierzy w przyjaźń.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćautorka
a ludzie, których podziwia czy szanuje hm jest to na pewno ten wspomniany przeze mnie szwagier, który mieszka w Anglii, dlatego ja też zgłosiłam się do niego po poradę, ale Kuba dzwonił wcześniej i szwagier już był trochę przez niego nastawiony. Mówił, że on sam za żadne skarby świata nie mieszkałby z teściami, ja mu na to, że ok możemy się przecież wyprowadzić, możemy założyć że mieszkamy tutaj jakby z przymusu ALE to chodzi o to, że Kuba nie podejmuje pracy więc i tak na inne mieszkanie nas nie stać. A on w kółko macieju jedno i to samo, nawet nie bardzo wiedział o co chodzi. Kolejnym człowiekiem, którego Kuba dosyć szanuje jest jego kuzyn, nie mam z nim żadnego kontaktu. Tzn tak mi się wydaje, że go szanuje, chociaż też różne rzeczy na jego temat mi wcześniej opowiadał. Bez sensu to jest, że teraz najprawdopodobniej ustawia całą rodzinę przeciwko mnie. Przedstawia im swoją wersję tych wszystkich wydarzeń, marzyłabym o tym, żeby ktoś z tych ludzi zadał mu pytanie: "No dobrze, rozumiem że byłeś traktowany jak pachołek i maszyna do robienia pieniędzy, ale powiedz mi, jak wyglądał tam Twój dzień, a jak dzień Twojej żony. Czy starałeś się jej zapewnić bezpieczeństwo również to finansowe, czy wywiązywałeś sie z obowiązków, obietnic? Czy mogła na Tobie polegać w trudnej chwili?" Gdyby ktoś tak mógł normalnie popatrzeć obiektywnie, to byłoby super......ale to jest chyba ten właśnie cud o którym piszę :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja Ci autorko powiem ,ze nawet jak Ci obieca poprawę to ta poprawa bedzie na chwilę ,bez determinacji ,bez walki o was ,bez leczenia taki człowiek sie nie zmieni.Jak on ma Ciebie przepraszać jak to on jest ofiarą to on jest pokrzywdzony a mamusia utwierdza go w chorym myśleniu .Ciesz się kochanie ,że nie masz dzieci bo Twój mąż nie dorósł do roli męża i ojca,ze nie straciłaś 20 lat i zdrowia .Wiem ,że miłości nie można pozbyć się ot tak na pstryk ale z czasem bedzie lepiej.Dam Ci jeszcze jedną radę popatrz na swoją sytuacje w całości z boku tak jak by ta cała sytuacja dotyczyła Twojej koleżanki co byś jej doradziła ,jak byś oceniła jej męża .Życzę powodzenia dużo sił w walce o siebie ,pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zarejestrowałam się, żeby nie było że ktoś się podszywa. No tak, dobrze piszesz, to mi właśnie chodzi o to, że jedynie jakby się nie tylko chciał zmienić, ale właśnie DETERMINACJA, WALKA O NAS I LECZENIE. A jak będzie to nie wiem :O.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam taką burzę w głowie, że nawet nie mogę sobie wyobrazić co doradziłabym koleżance. Chyba przede wszystkim dziękowałabym Bogu, że ten problem nie dotyczy mnie. A tak serio, chyba faktycznie, po prostu powiedziałabym jej, że ok można być nastawionym na walkę, ale w tym cały ambaras aby dwoje chciało na raz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ciekawi mnie też jeszcze jedno, czy nawet jak nie będziemy razem to czy może tak być kiedyś, że Kuba zrozumie że jego zachowanie nie było dobre.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i mam :O:O:O Oto dowód na to, że jestem sama sobie winna bo już wcześniej widziałam że Kuba jest mało obrotny i nie bierze się za robotę :O Wygrzebałam stary temat z kafe gdzie opisywałam taki o to problem. To był początek stycznia 2012. Sama sobie jestem winna, powinnam wtedy przemyśleć jego zachowanie sto milionów razy.....ech :(:(:( To stało się wcześniej dzisiaj, byłam "między pracami" ina chwilę byłam w domu. Postanowiłam sobie poszukać w adresy do jakichś dodatkowych szkoł językowych w rzeszowie, bo przydałaby mi się jakaś dodatkowa kasa jeszcze. No i zupełnie przypadkiem natrafiłam na ogłoszenie, że poszukują grafika komputerowego (czyli coś dla K) i to ogłoszenie zostało nadane dopiero wczoraj. Napisałam mu smsa, żeby zobaczył i wysłałam mu adres szkoły. On za chwilę oddzwonił, że to nie dla niego, bo po pierwsze nie może teraz szukać bo ma na głowie obronę a po drugie nie ma zrobionego swojego poftfolio (a tam był taki wymóg). Ja oczywiście swoje, że moim zdaniem powinien robić kilka rzeczy na raz, tzn np jednocześnie przygotowywac się do obrony i szukać pracy itp itd....a on swoje, że ma ciężki materiał i że.....mówił mi sto razy o tym portfolio i że chyba wychodzi na to, że go nie słuchampechowiec.gif I pyta sie mnie czy ja tez pracowałam jak się przygotowywałam do obrony.... Ja na to, ze oczywiście i to w kilku miejscach (bo faktycznie w tym czasie mie się "powodziło", uczyłam na zastępstwie w liceum, oprócz tego miałam kursy unijne i oczywiście korepetycje) no i ja na to że to jednak ON mnie nie słucha uważnie. A najbardziej wkurzyło mnie to, że powiedział mi, że to widocznie ktos za mną stoi i ciągle mi truje o tym, że on powinien mieć prace itp itd......a to jest nieprawda, ja po prostu przypadkiem znalazłam to ogłoszeniepechowiec.gif Kocham go, jest wspaniałym facetem, ale co ja bym dała żeby był bardziej zorganizowany, obrotny, żeby umiał robić kilka rzeczy na raz, pomyślał o naszej przyszłości (skoro tyle razy daje mi do zrozumienia ze chce ją ze mną spędzić) żeby nie odliczał sobie jednego zadania na czaspechowiec.gifpechowiec.gif Powiedział, że mogłabym mieć do niego słuszne pretensje jakby on już był PO obronie i nie szukał pracy, a nie teraz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeśli jednym z zaburzeń jest charakteropatia to bez leczenia nie zrozumie bo on ma swoją prawdę i w nią wierzy ,wbij w gogle charakteropatia i poczytaj o tej chorobie ile z tych objawów bedzie miał Twój mąż.Często tłumaczymy ,że ma taki charakter a to są zaburzenia psychiczne których nie widać jak złamanej ręki a życie z takim człowiekiem jest porażką .Ty swoją miłością nie zmienisz go a jak śpiewa K.Kowalska masz to na co godzisz się ,wiem ,bardzo dobrze wiem ,że łatwo napisać a ciężko zrozumieć bo nie tak miało być ,jednak tkwienie w chorym związku zniszczy Ciebie ,jesteś młoda i wszystko przed Toba ,walcz o siebie ,pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co do leków to ja mając natłok myśli byłam zmęczona ,kłopoty z snem a myśli przesówały się jak klisza bez przerwy ,takim super lekiem była fluoxsytyna już po drugiej tabletce wyciszyłam sie a natłok myśli minoł ,ten lek nie przymula nie usypia ,dla mnie był idealny a przepisał mi psychiatra.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Daj spokój autorko, twój mąż to stary chłop 30 lat, a zachowuje się jak rozbestwiony smarkacz. My w tym wieku mieliśmy już dwoje dzieci i mój mąż sam utrzymywał rodzinę na takim poziomie, że niczego nam nie brakowało. Mowy nie było, żeby dzieci oddać do przedszkola i żebym ja poszła do procy, bo młodsze non stop chorowało. Nawet pięciu minut nie siedziałabym z takim popaprańcem jak twój mąż.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×