Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Gość gość

terapeuta Marian Małecki Andrychów

Polecane posty

Gość gość

hej, ktoś zna, ktoś słyszał opinie na temat tego terapeuty?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nikt go nie zna? :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
podnoszę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czy mają Państwo jakiś kontakt do tego terapeuty?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Małecki jest jak Jezus (Żyd - człowiek narodowości żydowskiej), który przyszedł do żydów (wyznawców judaizmu) i zniszczył im wszystko. No i biedni ci żydzi/Żydzi... Jezus (pierwszy rewolucjonista) przyszedł do żydów i zburzył im cały ich dotychczasowy świat, ich wierzenia i religię. Uczeni w piśmie mieli prawo do gniewu wobec takiego obrotu sprawy. Ich prawo, kultura, dotychczasowa wiara w Boga została całkowicie podważona przez Jezusa. Jezus (jak to się mówi) rozwalił system. No i Marian Małecki jest taki sam. Biedni ci żydzi/Żydzi... A tak na marginesie dodać należy, że to Rzymianie przybijali gwoździe do krzyża na którym zawisł Jezus (Żyd). Nie Żydzi. Ani żydzi... I Małecki o tym wie, choć konsekwentnie "o tym" milczy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Marian Małecki komunikuje się z pacjentami językiem metaforycznym. Za pomocą metafor przekazuje pacjentom różne nieznane im, czy wyparte przez nich treści. On (nadawca komunikatu) i jego pacjenci (odbiorcy komunikatu) rozumieją, czym są specyficzne porównania, których używa w pracy (dialogu) z pacjentem. Metafora, czyli taki sposób wypowiedzi, który niedosłownie jest odzwierciedleniem omawianych problemów. Inna sprawa, że język (polski lub inny) z natury swej jest metaforyczny. I wszystko, co mówimy, jak i o czym mówimy jest metaforą właśnie. Zatem, ta podstawowa funkcja języka, jest całkowicie oczywista dla Mariana Małeckiego i jest wykorzystywana przez niego w pracy. Natomiast z przykrością stwierdzić należy, że dla bardzo wielu innych terapeutów, metafory, których używają pacjenci, są często oceniane (diagnozowane), jako dowód na urojenia mówiącego (nadawcy komunikatu). Ale tutaj trzeba by się już odwołać do eksperymentu amerykańskiego profesora psychologii Davida Rosenhana, który zbadał, sprawdził adekwatność i rzetelność diagnoz medycznych...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Skoro mowa o błędach medycznych... Podejmuję się rozwinięcia tematu w postaci wrzucenia linku do fajnego spektaklu: https://www.youtube.com/watch?v=wYhNELdwitw "KURACJA - według powieści Jacka Głębskiego, to opowieść o losach naukowca, który pada ofiarą wymyślonego przez siebie eksperymentu. Młody, pełen zapału lekarz psychiatra pragnie dogłębnie poznać tajniki własnego zawodu, a przede wszystkim - lepiej zrozumieć swoich podopiecznych. Postanawia zgłosić się na trzy miesiące do szpitala psychiatrycznego jako pacjent. O eksperymencie informuje tylko bezpośredniego przełożonego i ordynatora jednego z oddziałów w prowincjonalnym zakładzie, gdzie zamierza odbyć "kurację". I szef, prof. Walas, i zaprzyjaźniony z nim prof. Zimiński ostrzegają młodego zapaleńca, że pomysł jest ryzykowny, z wielu względów. Doktor Andrzej Majer upiera się jednak, że przejdzie taką samą drogę, jaką musi odbyć każdy pacjent szpitala psychiatrycznego z rozpoznaniem schizofrenii". Bardzo ciekawe. Polecam. A tak na deser, to nadmienię o czymś z życia Subrejonowego Ośrodka Leczenia Psychiatrycznego w Bielsku-Białej. Pracowała tam pani Barbara Baranowska (lekarz psychiatra), pacjenci ją bardzo lubili i ona lubiła pacjentów, niezwykle bystra, przewyższającą ilorazem inteligencji przeciętnego lekarza, czy psychologa z tamtejszej placówki, z ogromnym poczuciem humoru, niestety pyskata i mająca ogromną wiedzę na temat przekrętów i różnego rodzaju nadużyć pracowników tejże placówki (SOLP), no i ... ówczesny dyrektor tegoż Ośrodka - Józef Kuliński (prywatnie alkoholik, obecnie klient Towarzystwa Pomocy św. Brata Alberta) - zwolnił ją (nomen omen) pod pretekstem spożywania alkoholu w czasie pracy. A przez zakompleksionych kolegów i koleżanki z pracy (psycholodzy, terapeuci - czyli pracownicy mający niższy status w hierarchii psychiatrycznej) pani doktor diagnozowana była jako "Baśka jest zaburzona :(" Dlaczego? Bo mówiła prawdę. To znaczy kpiła i waliła prosto w oczy, co myśli o kretynach i złodziejach z SOLP. A o Witku Turaju (lekarz psychiatra) to już krążyły nie tylko legendy, ale i żarty, że on ma w ciągu dnia więcej godzin pracy na tych wszystkich lewych "etatach" niż doba ma godzin. W SOLP zdarzyło się też samobójstwo (skuteczne) na oddziale pilnie strzeżonym, to znaczy oddziale takim jak każdy, gdzie każdy każdego ma w d... No i był proces. Rodzina pacjenta zaskarżyła szpital. Ordynator Zając też chyba miał proces za to, że przepisał pacjentowi leki, których pacjent nie mógł brać, co było zaznaczone w kartotece tegoż pacjenta. No i w wyniku tego, że Zając te leki zlecił pacjent miał albo problemy zdrowotne albo nawet zmarł (jakoś tak...). Ciekawe, czy Pan Małecki ich zna?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To jest też ciekawe i warte uwagi. Dane pacjentów ośrodka psychiatrycznego dostępne dla każdego: Poufne dane osób leczonych psychiatrycznie dostępne dla każdego. W Bielsku-Białej, w starych zabudowaniach Zakładu Psychiatrycznego przy ulicy Olszówki, składowane były karty ewidencyjne pacjentów szpitala od 1981 do 2005 roku. Wgląd w dokumenty mógł mieć dosłownie każdy, bo dostęp do budynku nie był w żaden sposób chroniony. O sprawie zaalarmowała redakcję Kontaktu 24 Klaudia_R, która przesłała nam zdjęcia warunków, w jakich przechowywane były dokumenty. http://kontakt24.tvn24.pl/dane-pacjentow-osrodka-psychiatrycznego-dostepne-dla-kazdego,39573.html

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ciekawy artykuł: Porzucone dokumenty bielskiego psychiatryka Aż 32 worki oraz 19 kartonów zajmują dokumenty, które zostały znalezione w opuszczonym i grożącym zawaleniem budynku szpitala psychiatrycznego przy bielskiej ul. Olszówki w dzielnicy Cygański Las. Sprawą zajęły się policja i prokuratura. - Prowadzimy dochodzenie, które wstępnie zakwalifikowaliśmy jako naruszenie ustawy o ochronie danych osobowych, bo w dokumentacji znajdowały się między innymi imienne karty pacjentów - poinformowała Elwira Jurasz, rzecznik prasowy bielskiej policji. - To dla nas przykra i szokująca sytuacja - stwierdził Józef Kuliński, dyrektor bielskiego Specjalistycznego Psychiatrycznego Zespołu Opieki Zdrowotnej. Podkreślił, że prowadzą swoje wewnętrzne śledztwo, które ma dać odpowiedź na pytanie, jak to się stało, że w opuszczonym budynku zostały ważne dokumenty. reklama W zabytkowym, stylowym domku przy Olszówki było szpitalne archiwum. Od 2004 roku budynek stał opuszczony i niszczał, a w lipcu 2009 roku nadzór budowlany uznał, że nie nadaje się do remontu i został przeznaczony do rozbiórki. - Ogrodziliśmy go, powiesiliśmy również tabliczki, że obiekt grozi zawaleniem, a wstęp na teren posesji dla osób postronnych jest zabroniony - mówi dyrektor Kuliński. Tabliczkami nie przejęła się pewna młoda bielszczanka, która w opuszczonej willi zauważyła porozrzucane dokumenty. Kiedy sprawa wyszła na jaw, na miejsce przyjechali policjanci. Z uwagi, że budynek znajduje się w fatalnym stanie, poprosili strażaków, żeby podstemplowali strop. Dopiero gdy pojawiły się wzmocnienia, mogli wejść do środka. - Zostały zabezpieczone ogromne ilości różnych dokumentów. Niektóre muszą podeschnąć, później trzeba je posegregować i przeglądnąć . Następnie ustalić pokrzywdzonych. Czeka nas ciężka robota - nie ukrywał wczoraj Ryszard Mojeścik, wiceszef Prokuratury Rejonowej Południe w Bielsku-Białej. Dyrektor Kuliński utrzymywał, że nie jest to dokumentacja medyczna szpitala, czyli np. historie chorób pacjentów. - Pełną archiwizację dokumentacji szpitala, w tym medycznej, przeprowadziliśmy w 2009 roku. Robiła to specjalistyczna firma. Dokumenty zostały uporządkowane, opisane i przekazane do archiwum zakładowego. Być może jest to część dokumentacji z naszych poradni, albo jakaś część dokumentacji, która powinna w trakcie archiwizacji ulec zniszczeniu, a tak się nie stało - tłumaczy dyrektor Kuliński. Czytaj więcej: http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/541255,porzucone-dokumenty-bielskiego-psychiatryka,id,t.html

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Psychiatria generalnie działa tak: Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Art. 81 ust. 1: "Rozpowszechnianie wizerunku wymaga zezwolenia osoby na nim przedstawionej. W braku wyraźnego zastrzeżenia zezwolenie nie jest wymagane, jeżeli osoba ta otrzymała umówioną zapłatę za pozowanie". www.tv.bielsko.biala.pl/dzien_zdrowia_psychicznego_1778.html No to ciekawe, czy otrzymała?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Linki do stron www w powyższych postach należy skopiować i wkleić. Wtedy strony się otwierają. Warto żeby pacjenci wiedzieli, co ich może spotkać, jaki rodzaj ignorancji i arogancji ze strony pracowników psychiatrii a ponadto jakie prawa mają a których to nikt nie respektuje. Biznesplan jest przecież najważniejszy... A co na powyższe argumenty ze stron www powiedziałby Pan Małecki? Uwierzyłby? Czy zdiagnozował?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Eksperyment Rosenhana - jak łatwo zostać schizofrenikiem "Zdrowy w chorym otoczeniu'' - tak brzmiał tytuł pracy prof. Rosenhana, opublikowanej w magazynie naukowym "Science''. Mowa w niej o ośmiu uczestnikach niebywałego dotąd eksperymentu, który po opublikowaniu nieźle wstrząsnął psychiatrią. Prof. David Rosenhan był amerykańskim profesorem psychologii na Uniwersytecie Stanford i już w 1968 roku jako 40-latek zadał sobie pytanie, czy rzeczywiście istnieje różnica pomiędzy byciem ,,normalnym'' i kimś potocznie nazywanym ,,wariatem''. Aby poszukać odpowiedzi na to pytanie zorganizował on 4-letnie badania, które przeszły do historii psychologii, jako ,,Eksperyment Rosenhana''. W tej iście szerlokoholmskiej pracy towarzyszyło mu 7 osób (czterech mężczyzn i trzy kobiety): trzech psychologów, jeden lekarz pediatra, student psychologii, malarz i gospodyni domowa. Francuski filozof Michel Foucault po zakończeniu badań życzył Rosenhanowi ,,Nagrody Nobla za humor naukowy''... Plan Rosenhana wydawał się w miarę prosty i miał odpowiedzieć na pytanie, jak długo psychiatria będzie potrzebowała aby orzec, że w przypadku tej ósemki ma do czynienia z ,,normalnymi'' ludźmi, którzy faktycznie nigdy wcześniej nie mieli żadnych form tzw. zaburzeń psychicznych. ,,To pytanie nie jest ani niepotrzebne, ani zwariowane'' napisze on później we wspomnianej publikacji. ,,Nawet jeżeli jesteśmy osobiście przekonani, że potrafimy rozgraniczyć, co jest normalne, a co nienormalne, to nie ma na to przekonywujących dowodów.'' Co prawda Księga Diagnostyczna (DSM) Zjednoczenia Psychiatrów Amerykańskich dzieli pacjentów na kategorie według symptomów, co ma umożliwić odróżnienie osoby zdrowej od ,,chorej psychicznie'', ale w Rosenhanie pojawiło i umocniło się zwątpienie w sens tak stawianych diagnoz. Stwierdził on, że ,,choroba psychiczna'' nie jest diagnozowana na bazie obiektywnych symptomów, a na subiektywnym postrzeganiu ,,pacjenta'' przez obserwującego lekarza. Wierzył, że do rozjaśnienia problemu przyczyni się właśnie jego eksperyment, w którym sprawdzone będzie, czy ludzie nigdy nie cierpiący na żadne ,,choroby psychiczne'' zostaną w szpitalu rozpoznane, jako zdrowe i jeśli tak, to na jakiej zasadzie to się odbędzie. Przygotowania do eksperymentu wyglądały zawsze tak samo: pan profesor oraz współuczestnicy projektu przez kilka dni nie myli zębów, panowie się nie golili, następnie pseudopacjenci ubierali się w nieco przybrudzone ciuchy, pod fałszywym nazwiskiem umawiali telefonicznie z wybraną kliniką psychiatryczną i krótko po tym pojawiali się tam twierdząc podczas przyjęcia, że... słyszą głosy. Było to oczywiście nieprawdą, tak jak nieprawdziwe były podane przez nich nazwiska i zawody. Mało tego, nawet opisywane przez pseudopacjentów ,,głosy'' nie miały odniesienia do znanych w psychiatrii opisów, gdyż nie ma głosów ,,pustych'', ,próżnych'' i ,,głuchych'', jak to z premedytacją przedstawili uczestnicy eksperymentu w pierwszej rozmowie z lekarzem... Po diagnozie, która w siedmiu przypadkach brzmiała ,,schizofrenia'', a w jednym ,,zespół depresyjno-maniakalny'', nasi ,,pacjenci'' zaczynali zachowywać się już tak, jak na co dzień w normalnym życiu, o głosach więcej nie wspominali, przestrzegali regulaminu, byli kooperatywni wobec lekarzy i personelu oraz mili i rzeczowi w swoich wypowiedziach. Ich zadaniem było przecież jak najszybsze przekonanie lekarzy i personelu szpitalnego o swoim zdrowiu psychicznym i wyjście z kliniki bez pomocy z zewnątrz. Jak się szybko okazało ich wzorowe zachowanie nie zmieniło niestety postaci rzeczy, a raz wypowiedziana diagnoza okazała się już nieodłączną i stygmatyzującą etykietą pacjenta. Naukowcy z niepokojem obserwowali nagminnie pojawiającą się psychiczną i fizyczną brutalność personelu wobec hospitalizowanych. Eksperyment okazał się więc już w początkowej fazie bardzo niebezpieczny, przez co część jego uczestników poczuła wyraźny strach ,,przed pobiciem lub gwałtem''. W efekcie tych pierwszych doświadczeń do projektu dokooptowano prawnika, z którym ustalono plan ewentualnego działania na wypadek okaleczenia lub śmierci któregoś z uczestników eksperymentu i dopiero wtedy grupa ,,ruszyła'' na kolejne kliniki. Ogólnie eksperyment przeprowadzono w 12 szpitalach, po części tych starszych, o ściśle konwencjonalnym podejściu do ,,pacjenta'', a po części w nowoczesnych, nastawionych badawczo. Nikogo nie rozpoznano, jako zdrowego a pobyt w szpitalach psychiatrycznych trwał średnio blisko 3 tygodnie (od 7 do 52 dni). W czasie eksperymentu pseudopacjenci otrzymali 2100 różnych leków antypsychotycznych, które po kryjomu wypluwali; były to różne preparaty na za każdym razem te same objawy. Grupie badaczy aż niewiarygodny wydawał się fakt braku zainteresowania ze strony lekarzy i personelu, którzy ,,przechodzą koło człowieka, jakby go nie było''. Okazało się, że po raz wypowiedzianej diagnozie nikt już nie traktuje pacjenta, jak człowieka, a jego zachowania, jakie by nie były, będą już zawsze odbierane, jako symptom ,,choroby psychicznej''. Notatki na przykład, które początkowo nasi pseudopacjenci robili w tajemnicy i szmuglowali poza szpital, już po krótkim czasie mogły być czynione bez kamuflażu, gdyż ani lekarze, ani obsługa szpitala się tym nie interesowali. Z raportów szpitalnych wynikało później, że ciągłe prowadzenie notatek było jednym z symptomów choroby psychicznej. Nie wyjdziesz, aż się nie przyznasz! Rosenhan w swoim eksperymencie podkreśla szczególny problem władzy psychiatrii nad ,,pacjentem''. Zdiagnozowanie u pseudopacjentów (w jednej rozmowie!) ,,schizofrenii'' oznaczało nieuchronne zaszufladkowanie ich, utratę podstawowych praw i od tego momentu nie tylko każde ich (bądź co bądź normalne) zachowanie było interpretowane już, jako choroba, ale do diagnozy dopasowywany był cały ich życiorys! Jeden z uczestników eksperymentu odnotował pół żartem pół serio, że w klinice miał poczucie ,,bycia niewidzialnym'', gdyż statystycznie 71 proc. psychiatrów i 88 proc. sióstr i sanitariuszy w ogóle nie reagowało na proste pytania, które zadawał im w ciągu dnia, jako ,,pacjent'', a jeśli była jakakolwiek reakcja to wyglądało to tak, jak w poniższym przykładzie: Pacjent: Przepraszam, panie doktorze... Mógłby mi pan powiedzieć, kiedy będę mógł skorzystać z możliwości spaceru w ogrodzie? Lekarz: Dzień dobry Dave. Jak się pan dzisiaj czuje? (Lekarz odchodzi nie czekając na odpowiedź...) Samo wyjście ze szpitala psychiatrycznego okazało się w każdym przypadku niemożliwe bez przyznania się ,,pacjenta'' do tego, że... jest chory. Dopiero po takim określeniu się nasi pseudopacjenci opuszczali szpitale. Dodajmy tylko, iż nie, jako ,,zdrowi'', ale ze zdiagnozowaną ,,schizofrenią w remisji'' (czyli zaleczoną na pewien czas)... Wielkie oburzenie psychiatrii konwencjonalnej jakie wybuchło po upublicznieniu badań Rosenhana przyniosło za sobą niespodziewanie drugą fazę eksperymentu, przy czym pierwsza jego część została odrzucona przez rozzłoszczonych psychiatrów, jako ,,wybrakowana metodycznie''. Dyrekcja jednego ze szpitali psychiatrycznych stwierdziła wtedy w debacie publicznej, że ,,w naszej klinice coś takiego nie mogłoby mieć miejsca'', na co Rosenhan odpowiedział eleganckim wyzwaniem na pojedynek obiecując, że na przestrzeni następnych 3 miesięcy wyśle tam swoich pseudopacjentów. Trzy miesiące później, kiedy doszło do weryfikacji drugiej fazy „Eksperymentu Rosenhana'' okazało się, że wyzwany na pojedynek szpital ze 193 ogólnie przyjętych w tym czasie pacjentów określił 41, jako podejrzanych o bycie pseudopacjentami Rosenhana i kolejnych 42, jako zdemaskowanych pseudopacjentów. Tylko, że druga faza projektu prof. Rosenhana polegała na tym, jak się okazało, że... nikogo tam nie wysłał...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Odnośnie terapeutów ze Specjalistycznego Psychiatrycznego Zespołu Opieki Zdrowotnej w Bielsku-Białej i filmu pt. "Dzień Zdrowia Psychicznego", to warto odwołać się do KODEKSU KARNEGO i rozdziału: Przestępstwa przeciwko ochronie informacji: 1. Kto, wbrew przepisom ustawy lub przyjętemu na siebie zobowiązaniu, ujawnia lub wykorzystuje informację, z którą zapoznał się w związku z pełnioną funkcją, wykonywaną pracą, działalnością publiczną, społeczną, gospodarczą lub naukową, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. 2. Funkcjonariusz publiczny, który ujawnia osobie nieuprawnionej informację stanowiącą tajemnicę służbową lub informację, którą uzyskał w związku z wykonywaniem czynności służbowych, a której ujawnienie może narazić na szkodę prawnie chroniony interes, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. 3. Ściganie przestępstwa określonego w par. 1 następuje na wniosek pokrzywdzonego. Powyższe oznacza, że pacjenci z tego filmu powinni złożyć wniosek do Prokuratury o ściganie przestępstwa z art. 266 par. 1 Kodeksu Karnego. A jako że dyrektorem SP ZOZ był wówczas Józef Kuliński (prawnik/alkoholik), to sam powinien to pacjentom zaproponować. Jednak ciało migdałowate dyrektora Kulińskiego uległo już wówczas znacznej degradacji... Zatem pacjenci muszą liczyć na samych siebie... Jakby nie było już 8 lat można oglądać ów film w Internecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Alicja Krypciak (terapeuta zajęciowy, prywatnie psychopatka) to chyba powinna mieć sprawę karną za zorganizowanie imprezy-reklamy i zaproszenie na teren SP ZOZ telewizji. A Witek Turaj (lekarz psychiatra, z-ca dyrektora Józefa Kulińskiego) to ma chyba zwiększony apetyt z utratą zdolności do identyfikacji właściwego jedzenia ;) i z utratą zdolności oceny, co terapeuci mogą w pracy zrobić a czego nie mogą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
PS Witek Turaj jest strasznie gruby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A jeśli chodzi o terapeutę Mariana Małeckiego, który pracuje w Andrychowie, to pewien pacjent poprosił w Bielsku-Białej (Subrejonowy Ośrodek Leczenia Psychiatrycznego) skierowanie na psychoterapię i poprosił o skierowanie do Małeckiego właśnie. I taką otrzymał odpowiedź od lekarza: "dam panu skierowanie na terapię, gdzie pan chce, z wyjątkiem Andrychowa (czyli Małeckiego)". Dlaczego? No widać Małecki jest dla "Bielska" konkurencją. I w przeciwieństwie "do Bielska" (i innych konowałów) LECZY!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Auschwitz
Najlepszy najwspanialszy uzdrowiciel nerwicy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
znam go z terapii grupowych. dowcipny, zabawia ludzi, ma aurę specjalisty, ale w praktyce wydaje się kontrowersyjny i zachowuje się niestosownie. ośmiesza ludzi i przedstawia zauważone w nich problemy w żartobliwy sposób. żyje dla uwagi i podziwu swojej "trzody" dla której jest Alfą, porusza się w świecie górnolotnych ideałów i opowieści, ale wątpię czy potrafi komuś realnie pomóc. nie ma z nim realnego kontaktu. nie ma specjalizacji terapeutycznej ani nadzoru (superwizji), dlatego jest samozwańczym "guru" który budzi zastrzeżenia. nie jestem psychologiem ani terapeutą. uważam że gość może zrobić krzywdę, tym bardziej jest to widoczne im większą styczność ktoś ma ze specjalistami z tej dziedziny - jest bardzo duża różnica.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a znasz kogos komu zrobil krzywde? a znasz ludzi ktorych "naprawial" po innych specjalistach? bo ja znam. A kto w takich szpitalach ma superwizję? i w którym szpitalu? superwizja byc powinna, ale gdzie niby ktokolwiek się na nią decyduje? W Bielsku w SP ZOZ masz superwizję? Małecki nie ośmiesza ludzi, Małecki ośmiesza wady ludzkie. To różnica. Dla kogo i czego żyje, to tego akurat nie wiesz. Nie znam specjalisty z którym byłby bardziej realny kontakt niż z nim. Nikt się nie angażuje w pacjenta, tak, jak Małecki. Małecki czasem zostawia pacjentów, którzy sami nic nie robią i nic nie mówią i uważają, że jest ok. No skoro ok, to ok. Ale jak ktoś chce to wtedy Małecki na full się angazuje. Powiedz ilu znasz ludzi których skrzywdzil, wtedy ja ci powiem, ilu znam ludzi których skrzywdzono w Bielsku. Kontrowersyjna forma terapii nie jest zła. Zła jest forma terapii, która krzywdzi. Zachowuje się niestosownie? Ty chyba nie spotkales terapeutow, którzy zachowują się niestosownie, chamsko, prymitywnie itd. Aura... większosć tareapeutów ją ma (co jest skutkiem ich kompleksów i braków różnych), ale Małecki to chyba akurat jedyny terapeuta, który jej nie chce i nie potrzebuje. Nawet jeśli ktoś mu ją przypisuje. Małecki nie ma kompleksów i jest dojrzały, więc aura nie jest mu potrzebna. Aura jest dla "średniaków". Zastanów się lepiej dlaczego Małecki tak Ci się nie spodobał? bo w tym "czymś" pewnie kryje się twój konflikt. I takimi właśnie konfliktami zajmuje się Małecki. I chyba w ten twoj konflikt trafil ;) skoro reagujesz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W Krakowie masz superwizję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
system psychiatryczny w Polsce zakorzeniony jest w głębokim PRL-u, ("czy się stoi, czy się leży...") nie oczekuj zbyt wiele... Pracownicy szpitali mają po ileś tam etatów. Superwizja obnażałaby tego skutki (bo nie wszyscy mają po ileś tam etatów i czasem ktoś musi pracować za kogoś "kto ma etaty"). Więc superwizji się unika. Kraków, to wyjątek. A Małecki, mimo wszystko ("etaty"), leczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc

stary esbek nie polecam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grg

Małecki pomaga swoim pacjentom prywatnym, tych z nfzu zlewał. Ponadto wie jak dobić pacjenta, pomaga komu chce i dobija kogo chce. I potem jego pacjenci ląduję na oddziałach całodobowych. Albo się pozbywa kogo tam nie chce. Jest psychologicznym biznesmenem, jak wszyscy w tej branży. Jesli w jego interesie jest by pacjenta wpędzić w głębszy stan chorobowy to zrobi to bez mrugnięcia okiem. Najważniejsze są dla niego psychiatryczne układy biznesowe. Ponadto tajemnica zawodowa dla niego nie istenieje. Cała wiedza o pacjencie idzie w świat - w razie potrzeby. Ważne by chronić znajomych z branży, którzy mają na sumieniu wiele. Stoi po stronie silnych. Słabi go nie wzruszają, skrzywdzeni też. Najważniejsze dla niego są pieniądze i ukałdy. To facet, który krzywdzi. Dla zysków, różnorodnych. Pomoże każdemu przestepcy z branży, byle tylko mieć z tego zysk. W dupie ma to, że dobici przez niego pacjenci spędzą życie w psychiatryku, bo do niczego już się nie nadają. To mega nieuczciwy człowiek!!! I nikt mu nie udowodni, że krzydzi pacjentów. Użyje każdej manipulacji, żeby pacjenta "załatwić". Uczucia pacjentów go nie obchodzą. Obchodzi go kasa. Pacjentów okłamuje, wmawia im, że terapią jest cos co terapią nie jest. Opowiada zmyslone historie. Nadużywa pacjentów do prac, które powinni wykonać pracownicy którym płacą za pracę. Bawi się pacjantami. Kłamie. Manipuluje, by osiągnąć cel. Ale swój. Nie taki ktorym jest dobro pacjenta. Dogada się z sądem i każdą instytucją, której pomoże udupić skrzywdzonego człowieka. Byle chornić kolegów złodziei. Oszukuje uczucia pacjentów. Udaje, że mu zależy, ale to tylko zgrabne kłamstwa. Biznesmen. Tyle. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×