Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Dziewczyny, co jesli nie mozna zapomniec mezczyzny marzen ?

Polecane posty

Gość gość
W waszym przypadku bardziej mi pasuje slowo dopasowac sie niz jakies pierdzielenie o bratnich duszach bo to fakt ze mozna sie bardzo fajnie dopasowac w zyciu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hej Temat jest mi bliski to się wypowiem. 6 lat temu poznałam faceta (wtedy miałam 22 lata) , był starszy ode mnie 13 lat, miał żonę i dwóch synów - ja wolna po wielu nieudanych związkach. Nasza przyjaźń zaczęła się natychmiastowo-wiedzieliśmy że to jest to, była idealna, lubiliśmy te same rzeczy, rozumieliśmy się, wystarczyło jedno spojrzenie, takie samo poczucie humoru, takie same poglądy, spędzaliśmy całe dnie razem. Po pewnym czasie pocałował mnie jako pierwszy. Zamurowało mnie. Po tym fakcie nie szczędził mi czułości, zabierał mnie w miejsca dla siebie ważne, opowiadał mi historie swojego życia, często rozmawialiśmy o jego żonie i dzieciach-miał ciągle sobie za złe to co robimy. Do seksu nigdy nie doszło, pomimo iż sypialiśmy w jednym łóżku ( i pomimo iż obydwoj***ardzo tego chcieliśmy). Miałam okazję poznać jego żonę i dzieci-przedstawił mnie jako najlepszą przyjaciółkę. Czas naszych wspólnych dni dobiegł końca (po 2 tygodniach)-mieszkaliśmy w innych miastach, koniec przedsięwzięcia które wspólnie realizowaliśmy (praca). Pisaliśmy, dzwoniliśmy codziennie. po miesiącu spotkaliśmy się na weekend w innym mieście. Był szczęśliwy-nieszczęśliwy. Coś wewnętrznie nim targało. Stwierdził że zrobił błąd żeniąc się w wieku 22 lat, gdyby wiedział poczekałby na mnie, ale nie rozstanie się z żoną bo nie jest egoistą i nie zrani dzieci. Powiedziałam że zaczekam tak długo jak będzie trzeba (to znaczy jeśli dzieci będą na tyle dorosłe że zrozumieją a żona sama zechce odejść bez nacisków). Po paru kolejnych tygodniach przyjechał niezapowiedzianie do mojego miasta, to było nasze ostatnie spotkanie. Zapytałam po raz pierwszy czy mnie kocha-powiedział że miłość milcząca jest tą prawdziwą, że nigdy nie zapomni. Rozpłakał się. Ja też. Odjechał. Nie odbierał więcej telefonów. Pisze do niego smsa raz na rok i czekam, może w końcu odpowie. Dziś jestem mężatką i nadal go kocham. Mąż ma z nim wiele cech wspólnych , jednak nie jest nim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hej Temat jest mi bliski to się wypowiem. 6 lat temu poznałam faceta (wtedy miałam 22 lata) , był starszy ode mnie 13 lat, miał żonę i dwóch synów - ja wolna po wielu nieudanych związkach. Nasza przyjaźń zaczęła się natychmiastowo-wiedzieliśmy że to jest to, była idealna, lubiliśmy te same rzeczy, rozumieliśmy się, wystarczyło jedno spojrzenie, takie samo poczucie humoru, takie same poglądy, spędzaliśmy całe dnie razem. Po pewnym czasie pocałował mnie jako pierwszy. Zamurowało mnie. Po tym fakcie nie szczędził mi czułości, zabierał mnie w miejsca dla siebie ważne, opowiadał mi historie swojego życia, często rozmawialiśmy o jego żonie i dzieciach-miał ciągle sobie za złe to co robimy. Do seksu nigdy nie doszło, pomimo iż sypialiśmy w jednym łóżku ( i pomimo iż obydwoj***ardzo tego chcieliśmy). Miałam okazję poznać jego żonę i dzieci-przedstawił mnie jako najlepszą przyjaciółkę. Czas naszych wspólnych dni dobiegł końca (po 2 tygodniach)-mieszkaliśmy w innych miastach, koniec przedsięwzięcia które wspólnie realizowaliśmy (praca). Pisaliśmy, dzwoniliśmy codziennie. po miesiącu spotkaliśmy się na weekend w innym mieście. Był szczęśliwy-nieszczęśliwy. Coś wewnętrznie nim targało. Stwierdził że zrobił błąd żeniąc się w wieku 22 lat, gdyby wiedział poczekałby na mnie, ale nie rozstanie się z żoną bo nie jest egoistą i nie zrani dzieci. Powiedziałam że zaczekam tak długo jak będzie trzeba (to znaczy jeśli dzieci będą na tyle dorosłe że zrozumieją a żona sama zechce odejść bez nacisków). Po paru kolejnych tygodniach przyjechał niezapowiedzianie do mojego miasta, to było nasze ostatnie spotkanie. Zapytałam po raz pierwszy czy mnie kocha-powiedział że miłość milcząca jest tą prawdziwą, że nigdy nie zapomni. Rozpłakał się. Ja też. Odjechał. Nie odbierał więcej telefonów. Pisze do niego smsa raz na rok i czekam, może w końcu odpowie. Dziś jestem mężatką i nadal go kocham. Mąż ma z nim wiele cech wspólnych , jednak nie jest nim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sorry ale to troche brzmi jak tanie romansidli otrzasnij sie i zapomnij sama siebie tylko ranisz... zamiast sie cieszyc mezem to zyjesz wspomnieniami o kolesiu ktory jest juz prawie dziadkiem... najlepsze co ci sie moglo przydazyc to to ze sie z nim nie zwiazalas mialabys ciagly kontakt z dziecmi dla ktorych matka nigdy bys nie byla facetem ktory jedna noga jest juz na eneryturze a ty wciaz mloda nie mowiac juz o tym ze mogloby sie okazac ze ma np malego a to juz bylaby tragedia :D nie dalby ci sie wybawic w zyciu wyszalec... kazda kobieta powinna troche przezyc bo jak wychodza za maz a nie maja zadnych doswiadczen seksualnych to przychodza im glupie pomysly do glowy pozniej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Romansidlo, nie romansidło. Ale zdarza się. Pogmatwane bywa życie. Tak się zdarza, że się zakochujemy ale obowiązki albo inne sprawy nie pozwalaja nam się z daną osobą związać. Niestety nic nie jest proste i oczywiste jak w komediach romantycznych. I czasem żyjemy tą niespełnioną miłością aż do śmierci. Zarówno kobiety jak i mężczyźni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nawet jeśli bratnie lub bliźniacze dusze istnieją naprawdę, nawet jeśli spotykamy kogoś z kim rozumiemy się bez słów, ale jeśli nie można być z tą ukochaną osobą, to jaki sens ma takie uczucie? Żadnego sensu ! Chcę czuć wzajemność z drugiej strony, iść z nią/nim razem przez życie, cieszyć się wspólnie lub płakać (zależy od okoliczności), a nie żyć tylko marząc i tęskniąc za czymś nierealnym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość789
Bywa niestety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość789
Nie da się, można tylko się przyzwyczaić do życia z tym. Nie jego, bo to miłość mojego życia. Nawet już nie będę pisać, ile lat go kocham, bo trudno by Wam było uwierzyć. Żadna inna późniejsza miłość czy związek nie było w stanie tego zmienić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość18 55
Hahaha tak by było najlepiej. Ale co zrobic jesli się nie da. takie opetanie :). Na pewno lepiej by było, spotkać kogoś innego i zakochać się na innych prawach. tego bym sobie życzyła. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czy to miłość życia, to można stwierdzić dopiero na łożu śmierci :-) a póki żyjemy, to wszystko jeszcze może się zdarzyć i nowa miłość też może się zdarzyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość789
Gościu z 18.55, życzę Tobie bycia szczęśliwą. Żebyś wiedziała, że jesteś z tą osobą, która Cię dopełnia. Czasem życie zaskakuje. Sama kiedyś związałam się po latach z kimś, kto na mnie przy pierwszym poznaniu nie zwracał uwagi. A potem poza mną świata nie widział i była to wielka wzajemna miłość. :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to jest przeznaczenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość18 55
:) dzięki Gosciu 789 :) mądra z Ciebie osóbka i o bardzo dobrym sercu. Aż mi sie serducho kraje, że taka osoba nie jest z tym kogo kocha. Ale wiesz ja sobie tak tłumaczę, że chyba gdybyśmy jednak byli tutaj parą to pewnie w jakiś sposób byśmy to zchrzanili. Może teraz nie jest ten moment na bycie ze sobą. Cały czas mam w głowie ten wiersz ks. Twardowskiego"Bliscy i oddaleni". Tak się zadziało, że tutaj przeszkody, mijamy sie po to ,żeby sie spotkac w tym drugim świecie. Jest jeszcze jeden utwór ks. Twardowskiego "Spotkanie". Tam pisze wyraźnie nie chciej zatrzymać. O ile mój stosunek do księży jest co najmniej mało poprawny to jednak ks. Twardowskiemu po ludzku ufam i wierzę. To poeta, który w prostych słowach potrafi ująć cała tajemnice świata. :) I ja myslę Gościu 789, że na Ciebie też czeka wielka niespodzianka!!! :)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość789
" gość dziś Czy to miłość życia, to można stwierdzić dopiero na łożu śmierci usmiech.gif a póki żyjemy, to wszystko jeszcze może się zdarzyć i nowa miłość też może się zdarzyć". Nie podzielam Twojego poglądu. Bo bycie z kimś wiele lat czy do końca życia wcale nie musi znaczyć, że to była ta właściwa osoba. Ludzi przy sobie trzymają różne, czasem najdziwniejsze i trudne do zrozumienia powody, a między nimi może się dziać bardzo źle, tylko możesz o tym nie wiedzieć. Mogą być razem nieszczęśliwi, ranić się stale nawzajem a nawet używać wobec siebie przemocy, a mimo to mogą ze sobą nadal być, np. ze strachu. A miłości życia można nie spotkać w ogóle albo spotkać i nie móc być razem - bo ta osoba nie chce lub jest na to zbyt późno. Ale wiemy, że to ta osoba, nawet jeśli potem kogoś pokochaliśmy. Kochamy, ale wiemy że to nie ta najważniejsza dla nas miłość, chociaż ta następna może być spełniona - może uda się stworzyć związek i rodzinę, zostać razem na stałe. Tego się nie da wytłumaczyć całkiem, od pierwszej chwili wiesz, że spotkałeś tę właściwą dla siebie osobę. Czujecie jakbyście się znali wiele lat, chociaż widzicie się po raz pierwszy. Im więcej się znacie, tym bardziej to czujesz i widzisz, że rozumiecie się bez słów, jakbyście sobie czytali w myślach. Możesz potem pokochać kogoś innego, zostać z tą osobą i być wobec niej uczciwy. Ale wiesz, że to nie ta największa miłość. Tylko odwzajemniona. A są tacy szczęściarze, którzy spotykają miłość swojego życia, kiedy nie jest za późno i ich uczucia są odwzajemnione. Znam takie małżeństwa, to wspaniałe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam to samo... nawet nie chce mi się o tym pisać, bo nie chcę rozdrapywać... ciężka sprawa.... póki co, nikt nie doróśł do pięt temu mojemu byłemu. A jak kogoś takiego niby poznałam to był 10 lat młodszy a przedszkola nie zakładam.... wszyscy faceci są dla mnie nijacy.... i z każdym się po chuwili kończy, a czasem od początku wiem że to nie to, ale dla rozrywki (i seksu;)) się pospotykam, poflirtuje i tyle. Czasami za nim tęsknię, a może nie typowo za nim, ale tęsknie za kimś kto byłby taki jak on, kogo mogłabym szczerze pokochać i czuć się znów kochana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość18 55
Masz rację Gościu789, niestety zauważam, że co raz więcej małżeństw, które żyja ze sobą jak pies z kotem, nawet się wzajemnie nie sznując a co dopiero mówic o kochaniu. Żyje się z dnia na dzień, bo dzieci, bo mieszkanie, praca, kredyt. Takim przykładem są niestety moi rodzice, zero miłości od dawna ale są ze sobą mimo zdrad ojca, bo to już takie uzależnienie. Ludzie nie rozchodzą się bo maja wspólny dorobek i jak po latach opuścić mieszkanie, czy dom na który pracowali. Niestety nie znam małżeństw, w których ludzie stanowia takie dopełnienie. Niestety :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość789
Dziękuję Gościu z 18.55 za tyle wzruszających słów... Poezja powstaje właśnie z takich różnych uczuć, często niespełnionych. Ja myślę, że największą niespodziankę w życiu już przeżyłam, spotykając jego. A że nie jesteśmy razem to cóż, życie. Chociaż bolało jego zniknięcie, to myślę, że warto się cieszyć tym, że mogłam przeżyć choć ten krótki czas szczęśliwa, bo tego co wtedy czułam nie da się opisać w żaden sposób nawet w poezji ani nie da się zapomnieć tych emocji. Tyle lat, a one są wciąż we mnie żywe, jakby to było wczoraj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość18 55
Miłość szczęśliwa. Czy to jest normalne, czy to poważne, czy to pożyteczne - co świat ma z dwojga ludzi, którzy nie widzą świata? Wywyższeni ku sobie bez żadnej zasługi, pierwsi lepsi z miliona, ale przekonani, że tak się stać musiało - w nagrodę za co? za nic; Światło pada znikąd - dlaczego właśnie na tych, a nie na innych? Czy to obraża sprawiedliwość? Tak. Czy narusza troskliwie piętrzone zasady, strąca ze szczytu morał? Narusza i strąca. Spójrzcie na tych szczęśliwych, gdyby się chociaż maskowali trochę, udawali zgnębienie krzepiąc przyjaciół; Słuchajcie, jak się śmieją - obraźliwie. Jakim językiem mówią - zrozumiałym na pozór. A te ich ceremonie, ceregiele, wymyślili obowiązki względem siebie - wygląda to na zmowę za plecami ludzkości! Trudno nawet przewidzieć, do czego by doszło, gdyby ich przykład dał się naśladować. Na co liczyć by mogły religie, poezje, o czym by pamiętano, czego zaniechano, kto by chciał zostać w kręgu. Miłość szczęśliwa. Czy to konieczne? Takt i rozsądek każą milczeć o niej jak o skandalu z wysokich sfer życia. Wspaniałe dziatki rodzą się bez jej pomocy. Przenigdy nie zdołałaby zaludnić ziemi, zdarza się przecież rzadko. Niech ludzie nie znający miłości szczęśliwej Twierdzą, że nigdzie nie ma miłości szczęśliwej. Z tą wiarą lżej im będzie i żyć, i umierać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość789
Gdy się kogoś takiego spotyka, aż dusza się raduje i człowiek czuje, jakby się unosił w powietrzu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość789
To coś niezwykłego i myślę, że lepiej się cieszyć, że nam się coś takiego przytrafiło. Bo nie każdy ma tyle szczęścia. A co nas czeka dalej, tego do końca nie wiemy. Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość18 55
Głupie baby z nas :))) Cholerne sentymentalistki. No to co???? Własnie ten mój za to mnie pokochał, za moje wariactwa, bunt, a nawet za to ,że go raz zbluzgałam hahah a to dobre. Myslałam,że się na śmierc obrazi a on nie tylko,że to lubi bo lubi moja szczerośc i uczciwość. I jak tu dogodzić komukolwiek ???:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość18 55
Ano. Wiesz mój brat spotkał kiedys dziewczynę, o bardzo trudnym charakterze. Ale sie pokochali, 5 lat udręki bo tak sie wzajemnie drażnili a jednak wielka miłość. W końcu dla własnego dobra sie rozstali. Ona wyszła za mąż ale jej sie nie układa niestety. Brat myślę, że nadal ja kocha bo szuka jej po fb nadal. Tez stwierdziuł, że na tym swiecie uwięzieni w swoich charakterach zbyt destrukcyjnie na siebie działają. Może w innym zyciu.... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość789
kaktusss - napisałaś, że nikt Twojemu byłemu do pięt nie dorasta, a potem, że "a jak niby kogoś takiego poznałam..." Jeśli by do Ciebie pasował, to źle zrobiłaś, że nie dałaś mu szansy się bliżej poznać, bo zasugerowałaś się tylko wiekiem. Dziesięć lat to nie tak dużo. Jeśli chłopak ma np. dopiero 20 lat to zwykle jeszcze mało dojrzał emocjonalnie w stosunku do kobiety. Ale jeśli jest już kilka lat starszy, to te różnice bardziej się zacierają i naprawdę dojrzałość nie zależy od wieku ani od różnicy wieku. Są tacy, którzy nie dojrzewają nigdy, a są tacy, którzy już w wieku dwudziestu kilku lat są dużo bardziej dojrzali emocjonalnie i bardziej odpowiedzialni niż niejedna osoba starsza od nich 15-20 czy więcej lat. Poznaj najpierw człowieka, a dopiero potem decyduj, czy zostaje jako znajomy, czy chcesz by było między Wami coś więcej. W najgorszym przypadku będziesz miała fantastycznego znajomego. A może się okaże, że to ktoś wart uwagi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gościu789 masz problem z czytaniem tekstu ze zrozumieniem to po pierwsze, a po drugie kochaj sobie beznadziejnie ile chcesz i do końca życia najlepiej, bo świetnie Ci to wychodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość789
A co Cię Gościu obchodzi to, że kogoś kocham ileś tam lat? Robi Ci to jakąś szkodę? Jak nie, to czemu się czepiasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ależ wcale się nie czepiam :-D to takie piękne "cierpieć " z miłości. Twoje małpy :-P Twój cyrk, mnie to nie obchodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość789
Tekst Kaktuss zrozumiałam. Wiem, że nikt inny jej byłemu do pięt nie sięga i dobrze to rozumiem, bo sama tak miałam i mam. Ale wiem też, że trzeba mimo wszystko dać innym i sobie szansę, bo jeśli nie można być z tym, kto jest do nas tak podobny, to trzeba jakoś inaczej próbować sobie ułożyć życie. Oby tylko do tego czasu pozbyć się tych największych emocji po rozstaniu z tym, na kim nam tak zależało, żeby nie zranić tej drugiej osoby i być wobec niej uczciwym. Nie zawsze życie układa się tak, jak byśmy chcieli. Ale to nie znaczy, że nie może się ułożyć w ogóle. Tylko trzeba dać sobie na to szansę i brać pod uwagę uczucia nowych osób.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
moze to bratnie dusze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nikt inny mi sie nie podoba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×