Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Ekonomia gastronomia planuj posiłki, wydawaj mniej, nie marnuj jedzenia

Polecane posty

Gość gość
po wlasnych dzieciach brzydzicie sie jesc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Maksymalnie wykorzystywać- super, ale można to robić smacznie, świeżo, i higienicznie... rozumiem że jak dzieci były niemowlakami to autorka również zbierała im z miseczki niedojedzoną papkę i podgrzewała drugiego, trzeciego dnia? Trzeba gotować z głową, na talerz dawać małe porcje, bo sorry, jedzenie ruszone na talerzu obślinionym widelcem nie nadaje się do odgrzewania i przechowywania, nie mówiąc o jedzeniu tego przez tydzień... Jak ktoś wspomniał- ugotować po ziemniaku dla dzieciaków, 2-3 dla siebie i męża, a nie cały gar i dojadać po 3 dniach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja się brzydzę. może większość mamuś ma tak, że spod własnego dziecka kupę by wyjadło ze smakiem tak jest zakochana, ale ja tak nie mam. Nigdy nie lubiłam pić z cudzych szklanek, brać "łyka" czy "gryza" od koleżanek, nie lubię nawet brać od kogoś jakiegoś zupełnie nienaruszonego elementu posiłku typu naleśnik czy trójkąt pizzy. A co dopiero jakieś resztki z rozgrzebanego talerza- fuj! fuj! fuj! No i autorka, te resztki po dzieciach również gościom serwuje- założę się, że każdego by jednak zemdliło jakby się dowiedział, że je z resztek po cudzych dzieciakach..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I ja po małym nie dojadam. Męża to nie rusza, ale mnie odpycha obgryzione, obślinione jedzenie... nie dojadałam nigdy po nim, a kiedy chciał jeść coś ode mnie- dostawał osobno, na swoim talerzyku. Może dlatego też szybko nauczył się że ma swoją porcję i ją zjada sam, a jego kuzynka jeszcze starsza dalej przy rodzinnych obiadach potrafi wejść komuś na kolana i wyjadać z talerza- a nawet ugryźć, spróbować i odłożyć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale tak szczerze laska miala pewnie kilka zl dziennie na zarcie. lepiej by bylo jakby chodzili glodni?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a tak z ciekawosci autorko, ile wydajesz na jedzenie na miesiac? ja jestem sama i wydaje okolo 100 euro (mieszkam w DE). I to tylko dlatego, ze mam w pracy obiady po 2 euro na dzien.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko, nie przejmuj się krytyką to kafeteria :) tutaj kazdy jest krytykowany. uważam że gotujesz mądrze i zdrowo, ja niestety tak nie potafię. Wolę wyrzucić parę ziemniaków niż kombinować co z nich zrobić. Dziś np robiłam pierogi ruskie, zostało mi trochę farszu z którym nie wiedziałam co zrobić.. wiec wywaliłam. Wiem mozna byłoby dorobić ciasta i rozbić więcej pierogów, zamrozić... ale tak mi sie juz nie chciało tak stać i kleić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Resztki farszu do ruskich świetnie się nadają do nadziewania naleśników. Albo opanierować w bułce i usmażyć "kotlety ruskie". A autorka nie gotuje ani mądrze (bo mądrze to jest robić takie porcje, żeby nic nie zostawało), ani zdrowo (bo nie ma nic zdrowego w przetwarzaniu oślinionych resztek).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie jestem osobą oszczędną, nie kombinuję i nie robię nic z resztek, bo staram się gotować tak byśmy wszystko zjadali, ale to co napisałyście autorce jest właśnie obrzydliwe:O Przecież mozna się domyslić, że się im nie przelewa, ona musi włożyć mnóstwo pracy w to żeby to wszystko tak zaplanować i wykorzystać, a wy po nie jej jedziecie jakby to wam kazała jeść resztki:O Każdy kombinuje jak może, ale najlepszą radą jest faktycznie nie robienie takich wielkich porcji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ejjj no sorry ale ona innych czestuje tymi resztkami- np swojego szwagra, bylby ktoś inny- dostałby ktoś inny! on może nie mieć ochoty jeść po cudzych dzieciach! A ten barszcz to niby skąd kolor miał? nas nazywasz analfabetkami a sama nie rozumiesz co czytasz. sama napisała, że do żeberek wrzuciła obierki, grubo obrane i wyszorowane. można wiele dan zrobic taniej i zdowiej niż to. Wole jesc ryż/ kasze z warzywami marchewka, pietruszka itp) niż tygodniowe resztki z TALERZA.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Specjalnie przeczytalam poniwnie wypowiedz autorki i nigdzie nie widze zeby pisala ze zbiera resztki z talerzy wiec chyba sobie dopowiadacie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A nie prościej byłoby kupić w niedzielę pół kurczaka i ugotować mniej ziemniaków, a we wtorek ugotować świeże ziemniaki? I sos ten sam przez 3 dni, wolałabym nic nie zjeść, albo kanapkę, niż to samo przez kilka dni. Wychodzi, że sensowne obiady mialaś jedynie 3 w niedzielę, ten barszczyk na żeberkach i pizza. Pomijając to, że u mnie nie przeszedłby taki obiad jak kluski z samym sosem ( z poprzedniego dnia) czy kotlety chlebowe... Mąż by mnie z domu wyrzucił hehe :) Żartuję oczywiście. Poza tym ciągłe oszczędzanie mnie dobija. Ja raczej oszczędzam w ten sposób, że np. nie kupuję wołowiny często, a wieprzowinę i kurczaka właśnie, porcje robię takie, żeby były akurat i żeby niczego nie wyrzucać. Mam też wybrane sklepy, gdzie nie jest drogo, a towar dobrej jakości-np. warzywa i owoce z targu, mięso z hurtowni itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ten barszczyk był na obierkach (!) z buraczków? CZy startych buraczkach obranych? Bo jak na obierkach to cofam poprzedni post - były 2 normalne obiady...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Np obiera kostki z kurczaka jak ktoś mięso na nich zostawił. Bo nie sądzę, że obiera mięso z całego kawałka i mieli bo to byłoby marnotrawstwo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Fuj, przecież to obrzydliwe... po co tyle dzieci robić, jak Was nie stać na normalne jedzenie... Przecież jak ktoś nawet pracę straci, to oszczędności jakies powinny być, zeby przeżyć do momentu znalezienia pracy, szczególnie, że zdecydowaliście się na 3 dziecko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko a ja chetnie twoje pomysły poczytam,bo niestety duzo jedzenia marnuje moze dlatego ze mam swoje ziemniaki i inne warzywa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też mam swoje, ale nie marnuję. Co to za różnica, czy swoje czy kupione? Rób takie porcje, żeby było akurat dla każdego, i nie będziesz marnować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A żrecie czasem w restauracjach, wielkie "bogaczki"? Bo tam nie wyrzucają niedojedzonego jedzenia po poprzednich gościach, a jak coś spadnie na brudną podłogę to normalnie podnosi się i dodaje do jedzenia. Wiem, bo pracowałam kiedyś i to w tych "lepszych", także wydaje mi się, że przerabianie resztek po własnej rodzinie to żadna zbrodnia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lello
Ja również przeczytałam uważnie jeszcze raz post autorki i nigdzie nie znalazłam nic o tym, że zbierała resztki z talerzy dzieci czy męża. Nie ma tam ani słowa o zbieraniu resztek Z TALERZY. Inna rzecz, że faktycznie, wniosek nasuwa się taki, że autorka codziennie za dużo gotuje, skoro zawsze ma jakieś resztki, które jej zostają na następny dzień lub dwa. Super, że nie wyrzuca jedzenia, co jest plagą naszych czasów ( a przecież ciągle mnóstwo ludzi na świecie umiera codziennie z głodu - my nie szanujemy tego, co mamy), super, że potrafi wykorzystać pomysłowo to, co jej zostaje, ale mogłaby też trochę wysiłku włożyć w ocenę, ile czego gotować na jeden raz. Nie zmienia to jednak faktu, że nie doczytacie uważnie, tylko sobie coś dośpiewacie i już cały wątek o zbieraniu obślinionych resztek z TALERZY.... no ludzie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja też pracowałam w restauracji i to dość znanej i z dobrą renomą i po gościach się jedzenie wyrzucało i jak cos spadło na podłoge to leciało potem do kosza. Ty na pewno nie pracowałaś w dobrej restauracji, zresztą widziałam jak pracują w barze na zapleczu i tam też nikt resztek nie zbierał. Myślę, że sobie wymysliłaś to o tej "restauracji"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No jak pracowałaś w jednej to nie wypowiadaj się na temat wszystkich :) Ja pół życia spędziłam pracując w gastronomii, zaliczyłam w sumie 8 restauracji i tylko w dwóch były takie standardy, jak opisujesz, czyli higiena i wyrzucanie resztek do kosza. W reszcie tak jak opisałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja pracowałam w przeciętnej kanajpie w Wiedniu i tam gotowało się zupy na obierkach, zbierało resztki z talerzy, a jak coś spadło, oczyszczone trafiało na talerz gościa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
w jednej pracowalam jako kelnerka, bylam za to w wielu na zapleczach i widziałam prace kucharzy, kelnerów w kuchni i nie tylko, bywałam w barach szybkiej obsługi, kebabach z ulicy jak i porządnych restauracjach i nigdzie nikt nie zbierał resztek z talerza. Aha i dodam, że obserwowałam pracę ludzi w restauracjach za granicą jak i w Polsce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie musi być napisane czarno na białym "wyjadam resztki z talerzy". Nie bez powodu ludzie tak to odczytali- dzieci raz mają apetyt, a raz nie i zostawiają , a reszta wywodu autorki implikuje, ze ona te resztki dalej przetwarza i ich nie wyrzuca. Resztki te nie są też raczej z gara czy ogólnego półmiska, bo wtedy nawet nie trzeba by przywoływać dzieci w wypowiedzi, bo w garach czy na półmiskach nie zostaje "po dzieciach" tylko ogólnie po obiedzie. Nie wspominając o obieraniu kości z mięsa, bo samo się nasuwa, że są to kości po posiłku[mięso nie podane zostało odłozone po prostu na kiedy indziej] Oczywiście autorka mogła nie to mieć na myśli, bo w końcu nikt nie redaguje sowich luźnych tekstów na forum pod kątem sensu, ale mogła po prostu zaprzeczyć, że została źle zrozumiana i nie to miała na mysli. A tymczasem zniknęła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko tutaj większość Cię skrytykuje. Kazda taka delikatna brzydzi sie wszystkiego jedzenia po dzieciach, kąpieli wspólnej itd. I przeczytają "po łebkach" dorobią sobie ideologię do tego i krytykują. Jesteś zaradna podziwiam. Ja staram sie nie marnowac jedzenia ale i tak zawsze sie cos wyrzuca. Zalezy chyba tez jaka jest rodzina bo u mnie obiad bezmiesny nie przejdzie maz po nim i tak musi dojesc jakimis kanapkami lub kiełbasa na cieplo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mięsooszczędna
u nas w domu gotuje się rosół - stanowiący bazę do innej zupy na mięsie, zazwyczaj go nie jadamy, są to małe porcje (np.szponder, udko, skrzydełka z indyka). Zaraz po ostudzeniu wrzucam mięcho do zamrażarki, po tygodniu trochę się go nazbiera i wtedy mielę razem z gotowanymi warzywami, cebulą, doprawiam i mam masę do pierogów albo krokietów. To jedyne co przerabiam w domu. Poza tym przede wszystkim planuję posiłki z wyprzedzeniem, gotuję zupy, a co najważniejsze robię takie porcje, że wiem że zjemy, że nie zostanie. No chyba że na specjalne życzenie męża piekę 1 ćwiartkę z kurczaka więcej, bo mąż lubi na zimno i zjada na kolację. Uważam, że każdy z nas może mniej marnować jedzenia i jeść zdrowo pod warunkiem że zacznie racjonalnie porcjować jedzenie. Mnie najbardziej irytuje jak idę wyrzucić śmieci i dosłownie po każdym święcie, czy też długim weekendzie przy śmietniku leży kilka zeschniętych bochenków chleba. Nie jestem w stanie tego pojąć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Droga autorko, bardzo Cię popieram w kwestii oszczędzania jedzenia, ja też nie lubię wyrzucać jedzenia i nie chodzi tu o kwestie finansową jako główną. To baaaaardzo trudne umieć ugotować tyle by każdy był najedzony i nic się nie zmarnowało. Wiesz, ja mam psy i koty i kury, więc jeśli czegoś nie zjemy rodzinnie, to obdarowywujemy braci mniejszych. ;) Jeśli chodzi o planowanie posiłków to robię np. jesli gotuje rosół, to z dobrego mięska, które potem wykorzystuję do krokietów, pierogów, knedli. Robie je w wiekszej ilosci i zawsze połowa idzie do zamrażalki. Rosołek na drugi dzień przeważnie staje się pomidorową. Makaron, który został ugotowany w większej ilości staje się sałatką makaronową, ryż sałatka z tuńczyka itd. Ziemniaki, które zostały z II dania stają sie kopytkami, leniwymi, farszem do ruskich pierogów, itd, itd. Moja droga, uważam, że fajnie, że oszczędzasz, ale myślę, i to na serio szczerze, że z tą pastą dla dziecka zrobioną z resztek kurczaka to już troszkę przesada. Sama sobie odpowiedz czy to jest ok karmić dziecko czymś tak starym.... na sobie oszczędzaj, ale nie na dziecku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no ja się brzydzę również kąpania w wodzie z osadem, mydlinami i cudzymi bakteriami kałowymi, a do tego przecież siłą rzeczy prawie ZIMNEJ. taka delikatna jestem:D a co do praktyki dojadania po dzieciach, bo szkoda, to ma to również inny aspekt- niepotrzebne dodatkowe kalorie[nie mówie tu o autorce tylko ogólnie]. ja mam własny przemyślany i estetycznie podany posiłek, nie jestem odkurzaczem ani domowym wieprzkiem, żeby wyjadać wszystko czego reszta domowników nie zmieści. nawet psu takich resztek nie dajecie ze względu na jego zdrowie i wagę, a same jecie[co poniektóre]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
" u nas w domu gotuje się rosół - stanowiący bazę do innej zupy na mięsie, zazwyczaj go nie jadamy, są to małe porcje (np.szponder, udko, skrzydełka z indyka)" Rosół to to na pewno nie jest. Na dobry rosół potrzeba dużo mięsa (np. dla 4 osób ok. 1,5-2 kg mięsa). Ja już wolę robić rosół porządny, a zupy na podsmażonych warzywach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość exdebill_rzuca okiem
bardzo dobrze robisz, brawo:) jak zostaje ciut ziemniaków gotowanych to mozna z nich zrobic ciasto do pizzy pyszne - jest potrzebne dosłownie pół szklanki:) nie musi się źle powodzić, żeby stosować ekonomię, wystarczy być nauczonym szacunku dla każdego kawałka chleba, ale kto go jeszcze ma w tych czasach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×