Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Związek z osobą f społeczna

Polecane posty

Gość gość
Kiki taki będzie mój nick. Ktoś pytał 31 grudnia o 16 48 co mi pomogło. Pomógł mi upór drugiego człowieka któremu tak się spodobałam że mimo mojego zachowania sobie nie oduścił i mnie wreszcie poderwalam miałam wówczas 30 lat. Jesteśmy ze sobą 10 lat. Odbudowal moje poczucie wartości i wprowadził w towarzystwo za rękę gdzie zdobylam kolejnych " fanów" podobalam się więc bronił do mnie dostępu. Trzeba spotkac właściwego człowieka i tyle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam nerwicę, zaburzenia lękowe, 24 lata na koncie. Jetem sam do zawsze. To przez te wszystkie szkoły, w których byłem pomiatany. To wszystko siedzi we mnie. Mam kompleksy i niskie poczucie własnej wartości. Mam wizytę u psychiatry po raz pierwszy, mam zamiar wyjść z tego, nauczyć się nawiązywania kontaktów z ludźmi. Jestem nieufny i podejrzliwy, boje się odrzucenia. Nie wiem jak sobie z tym poradzić, nie potrafię zaufać i otworzyć się na ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też nienawidzilam szkoł wszystkich w których byłam. Nie byłam pomiatana, ale nieakceptowana. Tak naprawdę pomiatana byłam tylko w przedszkolu, a później już tylko nielubiana. za wygląd bo byłam grubym i bardzo brzydkim dzieckiem. Dzisiejsze grube dzieci są grubsze niż ja byłam, ja wyglądałam jakbym była grubej kości po prostu niezgrabna, dużo jest teraz takich dzieci, ale za moich czasów wszystkie dziewczynki były szczuplutkie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może to jest przyczyna? Dzieci przezywały mnie i śpiewały prześmiewczą piosenkę, nie było tam przekleństw to inne czasy, panie nie reagowały. Dzieciom nie przeszkadzało zabierać mi tam różnych rzeczy jak flamastry czy coś, wiem że to śmieszne, ale czułam się upokorzona i gorzej jak g****o. Jeszcze mi mówiono że jestem niemiła i antypatyczna, ze mam naburmuszoną minę, faktycznie, jak się uśmiechnęłam wyglądałam jak debilka, a dorośli kazali mi się uśmiechać i przepraszać te bachory, więc mieli jeszcze większą bekę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
i niekoleżeńska bo nie chciałam "pożyczać" bachorom które mnie wyzywały i śmiały się ze mnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja miałem trądzik w gimnazjum, bardzo spory, jak ktoś obok mnie siedział, to odwracał twarz i nie chciał na mnie patrzeć, czasem dziewczyny. Teraz już wyglądam sporo lepiej, mam ładniejszą twarz i w miarę wyładniałem, jedynie przebarwienia zostały. Ale teraz nawet, jak obok kogoś siedzę nieznajomego, to odczuwam ogromny lęk, zwłaszcza przed dziewczynami. Nie potrafię uwierzyć, że mógłbym się jakiejś spodobać. Kiedyś nazywały mnie pryszczatym. Mam lęk przed kontaktem fizycznym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Idź do lekarza, może sama rozmowa z psychologiem Ci pomoże, może terapia, może leki, w każdym razie musisz zrozumieć swoją chorobę i swoje reakcje i powoli się ich oduczyć. To jest możliwe!!! W moim najgorszym momencie poznałam mężczyznę, który mi ogromnie pomógł i teraz jesteśmy szczęśliwym małżeństwem. Nastaw się pozytywnie, nie bój pytać o rady i pomoc. I daj sobie czas. Wśród mężczyzn są też porzadni kochani faceci. Bądź silna i good luck! :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Fobia społeczna jest mi niestety dobrze znana :-( To takie nie do przeskoczenia... ktoś wcześniej napisal, że po prostu wydoroślał i mu przeszlo... Czyli to nie byla fobia... z Fobi się nie wyrasta... Ja, 30 lat, zawsze spoko, postrzegana jako osoba energiczna, otwarta, niezależna... W pracy oczywiście. Bo tam muszę taka być i jestem. Potem przychodzę do pustego mieszkania, nie otwieram drzwi, dzwonek w telefonie mam wyciszony, bo szansa, że odbiorę telefon jest minimalna a przynajmniej nie stresuje mnie jego sygnał. Na smsy odpisuje. Jak ktoś proponuje spotkanie - zamieram. Goście w święta - niby rodzina, znam ich "okazjonalnie", ale dla mnie to męczarnia. Siedzę z bólem brzucha. Ktoś wcześniej napisał, że wyleczyły go koncerty - jak to przeczytałam zrobilo mi się niedobrze - mogę pójsc na koncert i stać w szatni ;p Na pewno nie będę się ocierać o ludzi... Do tego nie wychodzę po zmierzchu czyli tak po 17 nie wyjdę z domu jesienia/zimą w lecie do 20. Nie poznaje nowych ludzi. Jak jestem zmuszona -na studiach, czy w pracy to zachowuje się jak wytresowany pies - wiem, jak trzeba rozmawiać, ubieram się w uśmiech i w rozgadaną osobę. Ale tylko ja wiem, jak w środku wszystko mnie z tego powodu boli, blokuje, jak mam ochote rozplakac sie i uciec, bo tyle mnie to kosztuje. Drzwi nie otweiram od dziecka, stoję z boku od dziecka, ale często przynosiło mi to korzysci... Dzieciaki w szkole myślały, że jestem taka fajna, na odludziu, tajemnicza, ale coś ich do mnie ciągnęło.. Wybierali mnie nawet na przewodnicząca - mimo grubości i brzydoty. Prawdziwą fobię poznałam po rozwodzie 2 lata temu... Straciłam wszelkie poczucie bezpieczenstwa, ale też tak bardzo zostało nadwyrężone moje zaufanie, że brzydze się ludźmi (w tym sobą). Wiem, że mam tylko siebie, że muszę postępować w zyciu dobrze, że muszę służyc innym, bo tylko ja mogę się jakos trzymać w ryzach i tylko swoje zachowanie jestem w stanie przewidzieć... Wszyscy inni wydawaja mi się tacy obludni, co chwila widzę jak ludzie się oszukują, obgadują... Boję się ich. Robię to, co wy. Chodzę jak szara myszka ubrana, nie chce podpaśc, nie chce zeby ktos zywil w stosunku do mnie negatywne emocje. Jestem niewidzialna. Jak tylko slyszę szum na korytarzy od razu wyl. radio, nie ruszam się... Po prostu boję się ludzi. Po rozwodzie chodzilam około roku na terapie taką "po rozwodzie" nie zajmowalismy się moją fobią, ale to jak się zawiodlam na Pani psycholog, która w połowie przerwała naszą terapię, bo musi zarabiać i zmieniła pracę zabolało mnie jeszcze bardziej... Ludzie tacy są... Jeżeli mają na oku coś lepszego/innego to ich nie obchodzisz... Nie obchodzi ich nic. Ludzie to kłopoty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to co opisujesz to bardziej mi się kojarzy z jakąś nerwicą lękową, chociaż pewne zachowania też pasują do fobii. Piszę tak dlatego, że u mnie właśnie ciężko sobie wyobrwzić, sobie że mogłabym swobodnie chodzić do pracy. W sumie to wyjście do obcych ludzie, czy załatwienie jakichć spraw nie jest dla mnie stresem, ale najbardziej boje się właśnie pracy, Zastanawiam się jak ludzie tyle lat wytryzmują np. w jednej pracy, jak ciągle poddawani są ocenie, presji by codziennie być w formie. Dlatego pracuje jak na razie tylko dorywczo,i licze na pomoc psychologa. Chodziłam jakiś czas temu na praktyki, i to był dla mnie koszmar, ale przeytrwałam je tylko dlatego, ze miałam tą świadomość, ze się niedługo skończą, że to tylko obowiązek który musze spełnić, aby zaliczyć rok. Co do zaufania dokładnie cie rozumiem, mam to samo, nie ufam nikomu, zawiodłam się mocno na wielu ludziach,póżniej poszukiwałam tych pozytywnych relacji, ale co z tego.. tamci tez okazali się oszustami. Nie wierze, już w to , ze można spotkać kogoś normalnego dobrego, dla mnie każdy jest obłudny.. Straszne to co piszesz, w ogole zdaje się jakby twoje zycie było ciągłą męczarnią...wiem, co czujesz bo to samo przeżywałam, jak musiałam wyjść do ludzi, teraz chwilowo nie musze, więc trochę się wewnętrznie uspokoiłam, no i zaczęłam chodzic do nowej pani psycholog. A Ty nie myślałaś o tym, by zaczać jakąs terapie ale pod kątem leczenia fobii?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem czemu ze wszystkich wpisów, twój poruszył mnie szczególnie.. I rozumiem cię doskonale co to stracić zaufanie do psychologa, bo sama je straciłam. Z tym, że mój psycholog po półtora roku terapii stwierdził, ze nie jest w stanie mi pomóc. Do głowy przychodzą mi różnorakie teorie że być może wykorzystywał mnie dla kasy itd., skoro wcześniej nei był w stanie tego stwierdzić. Nie mówiać o tym, że nie jestem w stanie zaufać teraz tej nowej psycholog, i tez mam wrazenie, ze ta terapia skończxy się szybciej niż zacznioe, i w ogóle nie mam ochoty się wnią angażować. Choć wiem, ze musze w coś uwierzyć by sobie pomóc. I Ty też może spróbuj.. tez miałam taką sytuacje jak Ty wcześniej pzredtym psychologiem, i to poczucie że każdy mnie opuszcza nawet psycholog.. Ale może po prostu upewnij się następnym razem, czego się możesz po nim spodziewaćm czy planuje jakiś urklop czy coś, czy możesz liczyć na długoterminową terapię..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zastanawiam się jak ludzie tyle lat wytryzmują np. w jednej pracy, jak ciągle poddawani są ocenie, No ja własnie (autorka) nie wytrzymywałam dłużej niż 3 miesiące i to w bólach, wstyd sie przyznać. Bo jak długo można "się ubierać w uśmiech"? W końcu przychodzą problemy, stres się kumuluje i wychodzi prawdziwe ja i czas spierdalać. Kiedyś myślałam że to bpd, a teraz chyba fobia. Nie lubię jak dzwoni telefon, nie lubię otwierać drzwi, strasznie się duszę w swoim życiu, a jak już w końcu poluzuję to ludziom szczeny opadają. Nie chcę niogo świadomie oszukiwać, nie jestem fałszywa a pewnie tak mnie odbierają, a ja z kolei muszę się przed ich fałszywością bronić, przed spostrzeżeniami że jestem dziwna, przed ich obgadywaniem a koniec końcow to ja jestem tą najgorszą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Też zmęczałam swoje wszystkie prace bo były tylko na czas określony, chyba tylko dlatego wytrzymywałam, co chwilę zmieniam miejsca ludzi, ale mieszkając w małym mieście gdzie panuje duże bezrobocie nie da się tak żyć. I tak już jest lepiej, wiadomo, ale to ciągle nie to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
//to ja 30 ubrana w uśmiech - gość bez niku// To, co piszecie jest dla mnie ważne, popłynęły mi łzy gdy czytam wasze słowa. Na chwilę obecną nie chcę iść do żadnego psychologa. Tak bardzo chciałabym mieć czapkę niewidkę i zniknać kiedy tylko zechce... pewnie 24h/dobę. Czasami myślę, że taka po prostu jestem, ze mogę taka być, że to w porządku... Słyszę czasem, ze to nienormalne siedzieć samemu w domu np 3 dni (jak mam wolne), do nikogo nie gadać, nie spotykać się... Ale dla mnie to normalność, w której czuję się bezpiecznie. Nie przeszkadza mi to siedzenie w domu, ale na pewno chciałabym, aby nie bolał mnie żołądek, gdy idę do sklepu, pracy, do ludzi... Nawet jak spotykam się z kolezanką, którą znam np. 6 lat to i tak czuje ból brzucha i szukam setki wymowek aby tylko nie iść... Chciałabym odbierać telefony, otwierać ludziom drzwi, wychodzić na miasto, nie stresować się mrokiem, zapraszać ludzi do domu.... Co do pracy to doskonale Was rozumiem. Ja muszę siedzieć w pracy, bo inaczej pójdę pod most - jestem zdana sama na siebie po rozwodzie. Muszę pracować, ale te codzienne bóle brzucha, zle samopoczucie są paskudne... Cieszę się tylko, że tak pracuje, że mało widuje się z szefostwem i koleżankami z pracy, bo akurat jestem sama na całym piętrze. Robię swoje i znikam. Jak ktoś przychodzi zagadac o pogodzie - usmiecham się i rozmawiam, ale wewnętrznie czuję jak umieram... Jak bardzo tego nie chce. Wiem, że doszłam do perfekcji w kamuflowaniu mojego lęku... Na wszystko potrafię znaleźć logiczna wymówkę - na odwolywanie spotkań, nie otwieranie drzwi, nie wychodzenie do ludzi itd. Nikt z moich znajomych nic o mnie nie wie poza ogólnikami. Nie zwierzę się chyba nigdy nikomu "twarzą w twarz". Ale tak bardzo chciałabym sama decydować o swoim zachowaniu... Ta chora niemoc/lęk sprawia, że to wszystko się pogłębia zamiast odpuścic... :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak bardzo chciałabym mieć czapkę niewidkę i zniknać kiedy tylko zechce... Ja zakładam czarny golf, granatowe jeansy no name, czeszę się byle jak, nie maluję, kurtkę ze szmateksu i to jest moja czapka niewidka :) Cieszę się z mojego wzrostu 163, taka osoba kiedy ubierze się na ciemno jest praktycznie niewidzialna. Mówiłaś o tym bólu brzucha, to nie przechodzi? Masz to codziennie? W sumie praca fajna skoro sama na piętrze, trochę zazdroszczę. Mnie z czasem przechodzi stres, ale potem obowiązkowo wraca, bóle żołądka miewam dosyć często. Ja się czuję jak naćpana jak przychodzi jakiś nieprzewidziany problem. Raczej wszystko musi być zaplanowane. Mój organizm jest w pełnej gotowości, a później strasznie słabnę, to przypomina działanie narkotyków. Zazdroszczę tym osobom, które maja wszystko w tyle i po prostu żyją.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
//ubrana w usmiech// ból żołądka zawsze z rana... przed wyjściem do pracy... Konczy sie w kibelku... Laremid mój kumpel najlepszy. Ostatnio miałam taka sytuację, że musiałam wyjść do sklepu. Normalnie się ubrałam, buty, kurtka i ten ból... wracam do kibelka - przechodzi, idę do wyjscia - znowu powrót do wc... Jak wracam z pracy to jeszcze zajdę do sklepu "jestem jakby na chodzie", ale jak mam wyjsc z domu to jest najgorzej... Do sklepu oczywiście wtedy nie wyszłam. Ja mam 176cm, więc jestem dość widoczna... Ale tez preferuje tylko ciemne kolory. fryzura niezmienna od X lat, dalekie to od fryzury :D po prostu rozpuszczone włosy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość alterrrego
Jak tak czytam Wasze posty... to przykre ale zarazem pocieszające - nie jesteśmy w tym sami! :) ktoś wyżej napisał, że niemożliwym jest się zmienić, bo to w końcu fobia... ja jednak jestem zdania, że właśnie dlatego że to fobia, to da się z niej wyjść. Ludzie zwalczają swoje fobie. Mam nadzieję, że uda się nam wszystkim stopniowo dojść do lepszych relacji międzyludzkich choć to daleka droga. Ja przez swoje "unikanie" życia i ludzi przepłakałam już wiele nocy i dni - do tej pory nikomu nie pozwoliłam się zbliżyć, bo co jeśli dowiedzą się, jaka jestem "naprawdę" - czyli nie warta poznania... Kilka cudownych osób uciekło mi sprzed nosa a ja na to pozwoliłam. Teraz tak bardzo żałuję. Tak jak i wy, mam tego serdecznie dosyć. Strachu, że już zawsze taka będę, że będę zawsze sama. Cudownie byłoby poczuć się w końcu sobą...Dać poznać się komuś i móc stworzyć z kimś coś fajnego. Nieraz sobie myślę, że fajnie byłoby móc odezwać się do kogoś z podobnymi problemami. (ciężko wygadywać o swojej fobii tym wokoło którzy tego nie rozumieją) Jeśli jest ktoś, kto chciałby czasem pogadać to zostawiam w razie wu mejla - fobiki, bojący się życia, bliskości drugiego człowieka - łączmy się! alternatywnego@gmail.com

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bieroole wos koogle
a

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
//ubrana w usmiech// da się wyjść, ale nie da się "wydorośleć". To nie jest westia dojrzałości czy wieku. Tylko pracy nad sobą. Pracuję nad sobą, mam "zrywy", że myślę, że mogę wszystko, co społeczne. Wykazuje się wielką inicjatywą, wrzucam się często w niewygodne sytuacje, aby przyjrzeć się sobie, ale przede wszystkim, aby się przemóc. To nie jest tak, że siedzę w domu i mysle "mam fobie, trudno, nie ma ratunku". Wierzę, że jest. Zawiodłam się na Pani psycholog - jednej, ale póki co to rzutuje mi na "wszystkich" i jak na razie takiej pomocy szukać nie będę. Na necie jest test do fobii. Liczę sobie punkty, patrze z czego mam "najgorzej" i co mogłabym zrobić, co byłoby dla mnie najłatwiejsze, bo on małych kroczków trzeba zacząć... Często niestety tak mam, że jak zaczne coś zmieniać i np odbieram przez tydzie telefony to pogarsza się u mnie jakaś inna sfera i np w ogole nie gadam do ludzi "w realu", bo jestem wyczerpana, bo to kurde naprawdę tyle kosztuje... Ale jestem na tym etapie, że wiem, że to niezbyt rozsądne...ze nikt poza fobią nie rozumie dlaczego ja nie odbiorę telefonu... przecież nikt mnie nie zje... Wiem to, ale zaraz myślę, że może zaproponować jakieś spotkanie, może rozmawiać na niewygodne tematy, mogę rozmawiać przez telefon i wtedy ktoś usłyszy, że jestem w domu i zapuka a ja nie otwieram tych cholernych drzwi... ;-/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiesz, jak ja robię? Jak muszę załatwić coś przez telefon, to zapisuję sobie na kartce co mam powiedzieć, trochę pomaga :) ale weź tak zrób między ludźmi, porażka :( Zastanawiam się czy iść do psychiatry? Czy z tym w ogóle idzie się do lekarza? W psychologów nie wierzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość alterrrego
jezu mam dokładnie tak samo z tymi telefonami... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ludzie nie siedźcie i nie płaczcie tylko zacznijcie coś działać. Ja byłam w takim samym stanie, byłam w tak silnym lęku że nie byłam w stanie się wysłowić., lęki musiałam koić przez alkohol by móc normalnie funkcjonować. Poszłam na terapie trochę mnie wyciąnęła z tych problemów nie mówie że jest świetnie, ale to co tutaj opisujecie odeszło. Poprawiło się w jakiś 60 % więc to dla mnie i tak sukces. Toznaczy że skoro poprawiło się chociaż wtakim stopniu to jest to możliwe by pozbyć się ich całkowicie. Czasem miewam dni, że rozmawiam normalnie, zapomiam o tym, że mam fobie, a czasem jest gorzej i się męczę. Ale wazna że zaszła jakaś poprawa i z tego sie ciesze, i postawmoiłam że się nie poddam, że będę działać dalej, szukać psychologa dotąd az mi któryś pomoże. Jak nie to zdecyduje się w depseracji na leki, słyszałam że niektórym one pomogły. W y też działajcie, życie jest ciężki jeden ma to drugie coś innego, ale my musimy wszystko zrobić, by uczenić je lepszym, nie można się poddawać!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak tak czytam tu te wszystkie wypowiedzi,to tak trochę jakbym widziała siebie z przed30lat,no bo zawsze było co ludzie powiedzą,albo coś tam mówią lub co nie którzy są złośliwi itd.itp.przejmowałam się prawie wszystkim,miałam wielkie trudności z nawiązaniem kontaktów.Lęk mi towarzyszył na każdym kroku,byłam odludkiem bo nikt mi nie pasował te zachowanie innych było dla mnie głupie i nienormalne,ile wysiłku mnie kosztowało pójście do szkoły.Ale wiecie co,zaczełam mieć to w d...e,przestałam reagować na innych,na to co mówią,robiłam swoje to co uważałam za słuszne,no nie powiem żebym wyróżniała się w ubiorze,nie próbowałam być zawsze neutralna,nie zwracałam uwagi na modę,ubierałam się zawsze czysto i schludnie,zawsze byłam poważna,miałam nie wiele koleżanek ,a przyjaciólkę 1 a do dziś.I nadal mam gdzieś co mówią inninie zwracam uwagi na to czy ktoś patrzy czy nie patrzy,mało mnie obchodzi co kto mówi i myśli,robię swoje tak jak uważam,nikomu krzywdy nie czynię a nawet potrafię stanąć w obronie kogoś jeśli widzę że próbuje się kogoś skrzywdzić lub oszukać.Żyję dla siebie nie dla innych,dbam o swoją rodzinę najlepiej jak tylko potrafię i jeśli ktoś spróbowałby skrzywdzić moje dziecko to niech ma się na baczności,nie boję się dziś nikogo,nie czynię nikomu zła,ale i nie pozwolę aby czyniono je wokół mnie,jednego nienawidzę podłych,nienormalnych zadufanych w sobie/co to ja/policjantów,jak patrzę na takiego-łysy,spasiony z głupkowatą miną,to tak myślę gdzie ci policjanci eleganccy ,przyjażni i życzliwi.Heja wszyscy głowa do góry i do przodu odważnie idzcie wśród ludzi i nie przejmujcie się tym co oni myślą i jakna was patrzą,żyjcie dla siebie i w zgodzie z własnym sumieniem i samym sobą-BĘDZIE DOBRZE

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dzięki za link, tu autorka, więc mój wynik to: Lęk = 47 Unikanie = 41 Łączny wynik testu = 88 80-95 - Silna fobia społeczna (silna socjofobia)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam. Przypadkiem trafiłam na ten temat, choć kiedyś dotyczył mnie w dużym stopniu. Byłam nieśmiałą, ale wesołą i życzliwą ludziom dziewczyną. Biegłam zawsze wszystkim na pomoc i wszystkich broniłam przed atakami, plotkami. Stopniowo zostałam uznana za inną, dziwaczna. Moja nerwica doszła do takiego stanu, że chciałam wyskakiwać z jadącego tramwaju- kiedyś się dawało z niektórych wysiadać w biegu. Wysłana przez szefa do dyrektora innego zakładu, nie miałam odwagi wejść do sekretariatu. Przy moim czwartym podejściu pod drzwi, zauważyły mnie sekretarki. Myślały, że chcę coś zwinąć i siłą wepchnęły do gabinetu szefa, bym się wytłumaczyła. Moje fobie społeczne- jak dziś się to nazywa- zwalczał w taki sposób mój kierownik- jak się potem okazało. Wysyłał mnie na delegacje- na początku do innego miasta z tzw. papierami, potem dalej by coś doręczyć, kupić, załatwić przy tym sobie nocleg w obcym miejscu, dotrzeć i wrócić. W drugiej pracy było gorzej- kierownik tępił tych, którzy mieli inne zdanie, w trzeciej pracy- super atmosfera w dużym zakładzie i jedna baba, która wyczuwała na odległość słabych i wrażliwych i ich ubijała. Całe szczęście tylko raz w miesiącu miałam z nią kontakt, ale gdy zbliżał się ten dzień- umierałam ze strachu, biegałam do łazienki co chwilę. Poznałam chłopaka, który został moim mężem. Przy nim i przy dzieciach zaczęłam odbudowywać swoją wartość. Obrona dzieci i interwencje u innych rodziców i w szkole dodawały mi siły. W swojej sprawie nie potrafiłam nic zrobić. Na urlopie wychowawczym,-mieszkanie w bloku i wiecznie obgadujące sąsiadki, stojące przed blokiem. Czasem całymi dniami nie wychodziłam z domu, bo stały w drzwiach. Dziecko miało spacer po balkonie. Kolejny urlop wycofał mnie z życia, bo nadal sąsiadki stały w drzwiach. Kupiliśmy auto i działkę pod lasem i to stało się dla mnie wybawieniem. Każdy weekend na działce, to prawdziwy odpoczynek psychiczny przy fizycznym. Pojawili się sąsiedzi i znowu się zaczęło, że nie koszę trawy tak często jak inni, że pies przedostał się przez dziurę.... Zaczęło się od nowa. Potem następni sąsiedzi-sami narozrabiali, a rozpowszechniali latami o nas plotki. Musiałam się od tego odciąć. Na stare lata ukończyłam 2 letnie studium- które dodało mi pewności siebie. 2 piękne lata w cudownej koleżeńskiej atmosferze . Zdobyta wiedza zaowocowała, zaczęłam być potrzebna i podziwiana. Podniosłam wyżej głowę i zaczęłam wychodzić z psem gdy sąsiedzi stali i obgadywali. Najpierw to oni zaczęli się chować do domów, a potem zagadywać, pytać , rozmawiać. Głowy nie spuściłam, bo nie mam się czego wstydzić, a z sąsiadami żyję dobrze. Nie unikam już ludzi, bo zrozumiałam, że to ci, którzy mają coś na sumieniu powinni się chować. Jestem dobrym człowiekiem, nie spędzam czasu na obmawianiu innych i jeśli nie doceniają jaki skarb mieszka wśród nich, to z ich głowami coś nie tak. Życie jednak nie jest takie łatwe. Mocując się ze światem nie zauważyłam kiedy moje dziecko wpadło w podobne tarapaty. Terapie pomagają i bardzo wolno w małym stopniu. Teraz pora dokształcić się z psychologii i sztuki porozumiewania się, bo terapie kosztują. Tak więc jestem przykładem tego, ze da się uporać ze światem, ale trzeba uwierzyć w siebie, być akceptowanym przez kilka życzliwych osób i zwierzę np psa, bo to bardzo pomaga w tego typu kłopotach. Pozdrawiam wszystkich w Nowym Roku i życzę wiary w siebie, a będzie dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zrobilam test ktory podalyscie, wyszlo ze mam umairkowana fobie, co zreszta podejrzewalam bo jestem osoba unkajaca kontaktow choc moze nie w takim stopniu jak niektore z was ale mimo wszystko..tez nie wierze ludziom, tez nie lubie imprez, faceta mam bo sie we mnie zakochal, wczesniej mialam innego ale to byl niewypal, tylko poglelbil moje problemy, zostawilam go i wszystko co z nim mialam, nie chcialam o nic walczyc, po prostu zostawilam wszyztko i wyjechalam. Facet obecny na szczescie mnie rozumie i jest ok. Jedynie co to zeby uciec od ludzi wyjechalam naprawde daleko, teraz jestem w kraju w ktorym wygladam kompletnie inaczej niz reszta tlumu, to ogromny stres, co do ubioru to nie ma znaczenia, i tak mnie widac chocby dlatego ze jestem o wiele wyzsza niz wiekszosc tutaj, wiec przynajmniej stram sie ubierac tak zeby mi sie ciuchy podobaly, sama nawet szyje. Co do pracy to zawze mialam problemy ze znalezieniem jej, do tej pory mam z tym problem, teraz nie pracuje juz kilka lat, zreszta nie wierze ze ktokolwiek bedzie chcial mnie zatrudnic. Co do znajomosci, nie mam tu przyjaciol, czuje sie przez to sama, czasem wychodze z moim facetem ale to tez dla mnie zmuszanie sie bo czuje sie obca wsrod jego znajomych, choc sa generalnie w porzadku wobec mnie, staram sie tego nie okazywac ale to mi nie przechodzi. I w tym wszystkim najbardziej nie lubie mowic o moich problemach, nawet na necie, wydaje mi sie wszyscy mysla ze jest to uzalanie sie nad soba i pewnie beda mnie miec za nieudacznika jesli im powiem jak sie czuje albo co sie ze mna naprawde dzieje, tez tak macie? tutaj sie zdziwilam ze nikt nikogo nie oczernia, nie wysmiewa, wszyscy sie rozumieja, wydaje mi sie to ewenementem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja cierpię na fobię społeczną, co prawda nie silną i byłam w związku z bardzo popularnym facetem. Nie był to problem. Nie wiedziałam, wtedy, że mam fobię, po prostu myślałam, że taka jestem, że nie czułam się komfortowo wśród ludzi.:) A co do fobii, to można to przezwyciężyć. U mnie jeszcze nie przeszło do końca, ale jest dużo dużo lepiej. Robię terapię dr Richardsa i staram się nie udupiać. Bo my fobicy tak cierpimy, bo mamy źle zaprogramowany umysł ;P Warto popracować nad poczuciem własnej wartości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość facet o ktorego pytala autorka
Tak, są tutaj tacy faceci. Jak im się żyje? Cholernie ciężko. Czy masz jeszcze szanse na ten związek? Nie wiem? To zależy od Twojego faceta (nie od Ciebie). Chyba, że pójdziesz do dobrego (świadomego) psychiatry, nie psychologa. Psychologiczne dyrdymały mogą pomóc na samym początku, ale Ty przecież doskonale wiesz, że jesteś duuużo dalej, i doskonale wiesz jak się maskować i robić sobie żarty z porad psychologicznych )))) Pomóc Ci może tylko chemia, tzn. jakieś leki, ale po nich się tyje, więc je po pewnym czasie odrzucisz. Za to dojdzie kolejny problem, który uzasadni wszystkie Twoje wcześniejsze lęki. To jak z wężem, który zjada własny ogon. Czy to choroba psychiczna? Na sieci nikt Ci na to nie odpowie, musisz pójść do specjalisty i porozmawiać szczerze i otwarcie. Nie robić takich zagrywek jak z psychologiem (a to już zależy od Ciebie ))) Jak zapisze leki, to je bierz. Będziesz się wtedy zachowywała inaczej i Twój facet będzie to widział i doceniał. Pomoże Ci w tym (przynajmniej powinien, jesteście przecież razem nie bez powodu). Razem dacie radę. Solo przegracie. W moim przypadku, przegraliśmy, ale opiekował się będę do końca, ma tylko mnie. Gorzkie ale prawdziwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ameba4321
Śmieszna sprawa, bo też mam swego rodzaju fobię społeczną. Wiem, że jeśli muszę coś załatwić, to dam radę. Jeśli będę zmuszony z kimś pogadać, to pogadam. Ale póki nie jestem zmuszony, to staram się unikać kontaktu z ludźmi. Nawet jak jest jakaś impreza- umiem się wkręcić i dobrze na niej bawić jak już ktoś mnie tam siłą zaciągnie. Ale generalnie są to dla mnie bardzo wyczerpujące rzeczy, mam wrażenie, że ludzie wysysają ze mnie energię, im dłużej jestem w pobliżu innych, tym bardziej wyczerpany jestem. Dlaczego mówię, że to śmieszna sprawa? Bo pytasz, czy ktoś z nas facetów jest w związku z osobą która taką fobię ma. No i ja nie jestem, ale jako że sam mam swego rodzaju fobię społeczną, to byłbym bardziej niż szczęśliwy, gdybym spotkał drugą osobę o takim charakterze. Nie wyobrażam sobie, że mógłbym być z kimś, kto lubi często wychodzić, imprezować, etc...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tylko gdzie spotkać takiego faceta? Po czym rozpoznać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
//ubrana w usmiech// tak, z tym narzekaniem to chyba kazdy z nas tak ma. Nie narzekamy, bo to mogłoby tez obudzić w ludziach jakies negatywne emocje, niechęć a nam jest i tak już pod górkę, więc jestesmy niewidoczne a jak trzeba to potrafimy się zmobilizować do zachowań prospołecznych ponad siły żeby tylko nie podpaść. Tak to bardzo miłe forum - też to zauważyłam. Bardzo mnie to cieszy :-) Ja w tym teście mam 118pkt. Osoby, które mnie "znają" nie dałyby mi pewnie ani jednego punktu, bo odbierają np nie odbieranie telefonów jako nonszalancje, wiele rzeczy też potrafię obrócić w żart, więc myślą, że to moje dziwactwa na plus a nie wielki lęk, który paraliżuje do normalnego życia. Co do związków - mojemu mężowi czasem przeszkadzało, że nie otwieram drzwi- w sumie to raz tylko jak czekał na przesyłkę ;-P , telefonów nie zauważal - zresztą miał pogląd, że jak jesteśmy razem w domu to jesteśmy tylko dla siebie, czasem się czepial, że nie chodzę do jego mamy... Ale która żona to lubi :D ??? Po rozwodzie runął mi nagle cały świat i zobaczyłam dopiero wtedy jak bardzo się boję życia... ludzi... a przede wszystkim, że to nie ode mnie jest zależne, jak się zachowuje tylko to coś (lęk) ma kontrolę nade mną... Kiedy mieszkałam z rodzicami czy potem z mężem i dzownił dzownek to ktoś po prostu otwierał drzwi i nie myslałam nawet otym, że chociaż raz mogłabym to zrobić sama... No i te wychodzenie z domu... Od dwóch dni mam mega bóle brzucha jak tylko myslę o jutrzejszym powrocie do pracy... Nie wyszłam z domu przez 3 dni... Racjonalnie wiem, ze nic mi nie grozi... ładna pogoda, słońce, cicho na ulicach, bo jest jeszcze wczesnie i świątecznie... dlaczego, więc nie mogę wyjść?! :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×