Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mama bliźniaków chłopaków

Czym się różni mąż od konkubenta....

Polecane posty

Gość gość
Gośćwr, dziękuję. Na szczęście moja sytuacja finansowa jest dobra i mam gdzie mieszkać. Co do reszty wypowiedzi - jestem anonimowa, więc po co miałabym się komuś podlizywać? Zresztą, więcej jest wypowiedzi pt "konkubinat jet cool, małżeństwo to przeżytek, wiara to dewocja a ateizm jest postępowy", więc jakbym chciała się przypodobać, pisałabym zupełnie inaczej. Napisałam jakie jest moje zdanie. Żyjąc w konkubinacie żyję w niezgodzie ze sobą. Zdecydowałam się na to, bo byłam zakochana i uwierzyłam w to, co było mi mówione. Dla mnie bycie konkubiną jest upokorzeniem. Jakby mi ktoś mówił "nie zasługujesz na bycie żoną, nie zasługujesz żeby być moją rodziną". Ja to tak odbieram i nic nie poradzę. Mam sobie mózg zmienić żeby nadążać za trendami? Nie potrafię Jeśli Wam to nie pasuje, trudno. Jesteście obcymi osobami, nie znam Was i Wasze zdanie mnie nie dotyka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tym ze konkubent chce z Tobą być a mąż musi.... pozdro dla wyluzowanych mężatek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś ty wolisz tak, a ja inaczej i co ma do tego wiara. Ja nie mówię, że małżeństwo to przeżytek ale niech każdy żyje jak chce. Ja nie czuję sie gorsza i nie odbieram tego w ten sposób. W ogóle to wygląda tak jakby facet z łachy się żenił, a bab zawsze czekała na ten wielce zaszczyt :o Ja nigdy nie chciałam ślubu i nic na to nie poradzę, a co o tym myślą inni to już nie moja rzecz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
czyli gdyby miał ślub z tą koleżanką to nie zdradziłby jej, nie odszedł do innej? Kurde nie wiedziałam, że obrączka ma magiczną moc wiernosci i miłosci smiech.gif ciekawe skąd są rozwody w takim razie? x hahaha odpadłam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś gość dziś ty wolisz tak, a ja inaczej i co ma do tego wiara. xxx Jak to co ma do tego wiara?! Jak osoba WIERZĄCA może świadomie i dobrowolnie łamać przykazania, zasady wiary? Przecież to jedno drugiemu przeczy! Jeśli wierzę, to postępuję tak, jak nakazuje moja wiara. Nikt nie musi być osobą wierzącą, to nie jest obowiązkowe. Ale jeśli ktoś siebie samego postrzega jako wierzącego, chrześcijanina, to ma obowiązek przestrzegać zasad. „Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, (10) ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego”. (1 list św. Pawła do Koryntian 6:9n) Proste? Proste. Każdy może żyć jak chce. Ale jeśli nie żyje jak jest napisane, nie jest osobą wierzącą. Coś za coś. Mam wolność, ale nie jestem chrześcijaninem, a co najwyżej deistą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja wezmę ślub....za jakieś 40 lat, jak już będę pewna że to ten. A tak na serio to nigdy ślubu nie chciałam, to raczej mój konkubent jeszcze przed paru laty nalegał żebyśmy się pobrali. Mi ten papierek do niczego potrzebny nie jest, nie uległam i cieszę się z tego. Jakbym z jakiś względów była zmuszona do zawarcia małżeństwa, to byłabym chyba najnieszczęśliwszą panną młoda świata. Mdli mnie na samą myśl, w sumie nie wiem dlaczego aż tak negatywnie do tego podchodzę. Nigdy nie lubiłam rzeczy oklepanych, żadnych nakazów a tylko z tym kojarzy mi się ten OBOWIĄZEK zamążpójścia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo może źle podchodzicie do idei małżeństwa? Ja w małżeństwie widzę najwyższą formę bycia z drugim człowiekiem. Takie oddanie się, zaufanie, powierzenie się innej osobie, zawierzenie swojego życia i swojej przyszłości. Ślub to dla mnie powiedzenie - ufam Ci. Konkubinat to dla mnie sygnał - fajnie mi z Tobą, ale nie ufam Ci, podejrzewam, że mnie skrzywdzisz i chcę sobie zostawić furtkę. Małżeństwo jest pracą. Niekończącą się pracą. Wyzwaniem, jakie się podejmuje każdego dnia. Patrząc na mężczyznę, myśląc "mój mąż" powinno się czuć dumę i szczęście. I to samo z kobietą. "Moja żona" to jak powiedzieć "moje życie, moje szczęście, moja przyjaciółka, moja towarzyszka, moja przyszłość". A "mój konkubent"? To "mój współlokator, współspacz, kochanek, kolega, tymczasowy partner". Oczywiści, dla każdego jest ważne co innego. Dla jednego ważne jest by w każdej chwili móc spakować się i wyjść, bez konsekwencji. Wspólny kredyt? Zawsze można sprzedać mieszkanie i go spłacić. To nie są konsekwencje. Żeby wyjść z konkubinatu wystarczy... wyjść z domu. Nie ma żadnych obowiązków, żadnych konsekwencji. Nikt człowieka nawet nie ma prawa ani obowiązku szukać. Bo i po co? Obcy człowiek. Niepotrzebne są żadne rozwody. Nie przysługują żadne prawa. Nie ma sensu iść na mediacje żeby cokolwiek naprawić, polepszyć, odbudować. Po co? Przecież to nic takiego. Nie ten/ta to następny/następna. Przecież właśnie po to nie bierze się ślubu. Żeby nie mieć komplikacji, kiedy związek się skończy. A związek to sinusoida. Dziś jest lepiej, jutro gorzej, pojutrze znów lepiej. Tylko czy konkubinat doczeka "pojutra" skoro jutro się skończy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
11:51 Konkubinat to furtka, a małżeństwo to 100% pewności, bo kocham cię? oj dziewczyno jest XXI wiek ludzie się rozwodzą na potęgę i to bez tej twojej furtki :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wasza Lodzia
Lachony, bękarta ochrzciłam w Boże Narodzenie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czy Ty wyżej możesz pomyśleć?? To nie boli, serio ;) Nie napisałam, że małżeństwo to PEWNOŚĆ na 100%. Pewna jest tylko śmierć. Ale w małżeństwie doczekasz się kolejnych etapów, bo z niego nie wyjdziesz tak po prostu. Musi być rozwód, w czasie rozwodu mogą być mediacje. Trzeba stanąć twarzą w twarz z rodziną i znajomymi i poinformować o tym fakcie. Nie da się tego zbyć lakonicznym stwierdzeniem "nie jesteśmy razem".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W de mam rodzine i przyjaciol. To dla ciebie wyznacznik trudnosci rozwodu? Zabawne. Takie twoje malzenstwo wlasnie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś W de mam rodzine i przyjaciol. xxx Cóż, skoro tak myślisz o RODZINIE i PRZYJACIOŁACH to szczerze im współczuję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No skoro to oni mają być twoim motorem do ślubu i nierozwodu to ja współczuję tobie i twojemu mężowi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a ja własnie się nikomu nie tłumaczyłam z rozwodu skąd ty masz takie debilne sredniowieczne myślenie? Z rodzicami owszem rozmawiałam ale jak moja siostra rozstała się z facetem po 3 latach to też rozmawiała dużo z mamą o tym, tyle ile ja o rozwodzie. Reszta rodziny usłyszała ode mnie zamiast lakonicznego nie jesteśmy już razem, lakoniczne rozwiedliśmy się tadaaaaa ale na twój wiejski łeb to chyba za dużo :P Ty się z każdego pierdnięcia musisz tłumaczyć przed ciotkami i kuzynkami hahaha :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś a ja w małżeństwie nie doczekałam się kolejnych etapów :( rozwiodłam się po pięciu latach całe szczęście, że nie mielismy dzieci (do tego etapu też nie dotarłam)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Napiszę, jak to wyglądało w moim przypadku - punkt widzenia kobiety. W poprzednich dwóch tzw. "poważnych" związkach (trwających 4 i 5 lat) ślub mnie nie interesował. Wszelkie sugestie dotyczące zalegalizowania związków zbywałam. Pierwszy związek to był okres studiów i zaraz po - i wtedy za bardzo w ogóle o tym nie myślałam. Drugi związek - partner chciał, ja nie miałam parcia w ogóle. Ślub nie był mi do niczego potrzebny, było mi dobrze tak jak było. Oba związki zakończyłam ja. Z oboma partnerami wiązałam się, bo się w nich zakochiwałam. Trzeci związek - zeszliśmy się razem po roku zupełnie platonicznej znajomości (pracowaliśmy razem). Po kilku miesiącach podjęliśmy decyzję o ślubie i rok później już byliśmy małżeństwem. Tutaj również nie miałam parcia, ale samo wyszło - po prostu w tym przypadku nie miałam wątpliwości, że będę chciała budzić się koło tego człowieka również za 20 lat. Ślub dla nas był po prostu naturalną konsekwencją tego jak się rozwijał nasz związek. Tylko cywilny, bo nie jesteśmy wierzący więc nie było to ważne ze względu na sakrament. Nie łudzę się, że ślub jest gwarancją czegokolwiek, bo wiem co się dzieje, teraz zwłaszcza widzę sporo osób w moim otoczeniu, które się rozwodzą. Znam również wiele szczęśliwych par w konkubinacie. Dla mnie jednak sam fakt, że chciałam wyjść za mąż za tego właśnie człowieka, bardzo dużo znaczy. Dla mnie osobiście to było wejście na nowy etap, tak prywatnie. Plus bonus - małżeństwo ułatwia bardzo wiele rzeczy od strony prawnej, których nie da się mimo wszystko uregulować do końca nawet zapisami notarialnymi (np. dziedziczenie). Tym bardziej rozumiem, że osoby homoseksualne chciałyby możliwości legalizacji ich związków. U nas małżeństwo nie oznaczało spoczęcia na laurach, jak piszą niektórzy - staramy się i budujemy nasz związek cały czas, a jesteśmy razem ponad 5 lat - i jest coraz lepiej. Żeby nie było - nie uważam, że konkubinat jest lepszy czy gorszy od małżeństwa - oba mają plusy i minusy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a my w konkubinacie się nie staramy :D zdradzamy się na lewo i prawo i ogólnie czekamy na rozstanie i tak od 19 lat :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dajac kobiecie pierscionek mezczyzna deklaruje, ze jest pewnien swoich uczuc i pragnie spedzic reszte zycia z ta wlasnie kobieta. Pozostawanie w wolnym zwiazku to brak takiej pewnosci. Po co brac slub jesli partner/ka nie jest dla nas az tak wazna, by chciec sie zesztarzec przy jego boku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
'Żeby wyjść z konkubinatu wystarczy... wyjść z domu.' Ty naprawde jesteś tak płytka, że nie mieści ci się w makówce, że jak się żyje ze sobą x lat, nieważne czy z papierem czy bez, to ludzie są ze sobą związani bardziej niż tylko okupowaniem wspólnego metrażu ? Myślisz, że ludzie żyjący ze sobą przez lata nie są do siebie przywiązani, nie mają wspólnych spraw, majątku, którego się dorobili przez ten czas, nie mają wspólnych gratów, psów, kotów, znajomych, przyjaciół, nie znają swoich rodzin itd itp. ? Serio myślisz, ze wystarczy wyjść jak się stoi i na następny dzień już skakać na innej/innym ? Serio jesteś aż tak głupia i płytka ? :D Retorycznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Moze i maja wspolne sprawy, znajomych i dzieci, ale wejscie w nowy zwiazek jest latwiejsze. Moze odbyc sie bez zadnej wiekszej refleksji, bo nie wymaga zadnych zabiegow. Mozna po prostu spakowac walizke i wyjsc. Pewnie ze jak kocha to nie wyjdzie, ale kryzysy sie zdarzaja. I malzenstwo sprawia, ze ludziom chce sie ten kryzys przezwyciezyc, a nie isc na latwizne i zrezygnowac ze zwiazku z problemami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:05 - wybacz, ale ty po prostu pieprzysz bzdury. Prawodopodobnie dlatego, że nie wiesz o czym mówisz. Śmieszna jesteś, dorośnij.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozwiedziona za młodu
oj mylisz się! jak się ma wspólne życie od iluś lat to tak samo się walczy o związek nawet nieformalny i tak samo się to przeżywa oczywiscie jeżeli ludzie sa odpowiedzialni u mnie za to rozwód odbył się po cichu i szybko dosłownie spakowanie walizki. Nie mieliśmy dzieci, ani kredytów. Rodzina dowiedziała się po fakcie. Ostre krótkie cięcie więc wiesz różnie to bywa :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ty za to wypisujesz tu same madrosci. I mniej wulgarnosci kobieto, bo Cie konkubent zostawi....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:05 mnie się nie chciało przezwyciężać kryzysu i nawet obrączka mnie do tego nie przekonała więc wybacz ale ja podobnie jak pani wyżej po prostu spakowałam walizki i uciekłam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"malzenstwo sprawia, ze ludziom chce sie ten kryzys przezwyciezyc" x o matko kobieto chyba za dużo romansideł w TV sie naoglądałaś. małżeństwo samo z siebie niczego nie sprawia, bo to nie magiczna różdżka to ludzie wszystko sprawiają :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:09 - ja akurat jestem po ślubie, ale w przeciwieństwie do ciebie umiem myśleć racjonalnie i widzę co się dzieje wokół, nie dorabiam jakiejś kretyńskiej ideologii żeby poczuć się lepiej i zdyskredytować ludzi żyjących inaczej niż ja. Jesteś płytka i przez to mnie irytujesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
chodzi o drugi wpis z 13:09.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a ty nie jesteś płytka wypisując bzdety o niesłychanej mocy małżeństwa? śmieszna jesteś i dorośnij :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Odnosiłam się do drugiego wpisu z 13:09, tej idiotki, która twierdzi, że ze związku bez papierka można wyjść bez najmniejszego problemu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeśli dla kogoś brak ślubu to poczucie bycia dzifką, to dziwę się, ze ten ktoś jeszcze w takim zwiazku wegetuje, naprawdę. Każdy wybiera jak mu pasuje- po co dorabiać ideologię? Nie uważam, zeby fakt posiadania obraczki, sprawiał, ze ludziom chce sie pokonywac kryzysy- to jest kwestia ludzi, a nie formalności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×