Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy u was w domach tez byla taka bieda?

Polecane posty

Gość dwadwa dwa sześć
każdego "gniecie" co innego ..jak widać mnie grzyb na ścianach ani też brak kieszonkowego ani też brak wyjścia do restauracji itede itepe ...nie gnębił ani nie gnębi z resztą na moje przeżycia złożyło się mnóstwo wiele przeżyć,miejsc ,ludzi ,zdarzeń, i bezpośrednich odczuć doświadczeń z tym związanych ...było tego mnóstwo i w różnym "wydaniu" grzyb i brak tego czy owego też doskwierał ...owszem ,ale był i jest niczym w porównaniu do tego co wyrządzili mi najbliżsi i ludzie oceniający mnie moją rodzinę i całe moje otoczenie. Nikomu nie przyczyniłam się do bólu ani krzywdy...chyba tylko samej sobie ,dzięki temu co zrobiło ze mną "życie"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
powiem wam tak.matka wychowywala mnie i siorke sama (ojcec zmarl nagle mlodo) pracowla ale byla leniwa, syf byl, jedzenie zawsze.ale brak milosci stabilzacji, ciepla/nic nieawidzilam domu//a ona pila strasznie gdyby to bylo dzis pewnie dzieci by jej odebrano ale inne czasymam dzis 35l/nienawidze jej za jto jak szukla sobie kompanow do icia meline robila w domu KOSZMAR/NAWET NAWALOANA JA WIDZILAM JAK SIE DUPPCZY ehh dla dziecka to szok/dusila sie zygami nie raz/byly dni ze udawal ok poczym w nocy znow zachliwala sie/ma dzis 57l i chla dalej.ja jej nie odwiedxam za ta meline zo zrobila i te pieklo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
biedne te dzieci, które nie mają wsparcia w dalszej rodzinie, bo takiej patologii i wtedy dzieci by odebrano

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dwadwa dwa sześć
największa bieda-to nie ta spowodowana brakiem " luksusów " tylko ,ta ...która zabija w człowieku piękno życia brak opieki,wychowania i miłości w dzieciństwie to zalążek bólu,cierpienia i zła

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zgadzam sie biede w sensie materialnym czlowiek jest w stanie zdzierzyc jesli jest milosc, poczucie bezpieczenstwa i stabilnosci gdy tych czynnikow brakuje to to jest wlasnie bieda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
otóż to!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przytulam Was wszystkich, jesteście super :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
my zawsze mieliśmy co jesc, chociaz pracowala tylko moja mama. ojca zostawila bo to kawal ch. byl. do dzisiaj stoja u nas dwudziestoletnie meble, na dachu eternit, wokol domu malo co zrobione. jak przyjezdzam to nawet nie mam swojego pokoju tylko spie w jednym z mama. ale jestem bardzo dumna z mojej mamy, ze dala sobie rade. teraz ma swoj maly biznes, odbila sie troche. mimo tylu przeciwnosci losu dala rade. jest moja przyjaciolka i kocham ja najbardziej na swiecie bo wiem ze wszystko co robila bylo dla mnie i mojego brata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to piękne co piszesz ,jedna osoba która dała tyle od siebie i dzisiaj dostaje od was to samo :) pozdrawiam was wszystkich serdecznie oby nam się w tym nowym roku wiodło dużo lepiej na duszy w sercu i naszych głowach :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie w domu była bieda i alkohol.Piła matka i ojciec. Na alkohol zawsze było.Jak była wypłata,to piło się do ostatniego grosza.Potem nie starczało pieniędzy na nic.Awantury.Do dzis kojarzę zapach taniego wina i papierosow w kuchni. Widzieć wlasną matkę pijaną do nieprzytomności,leżącą we własnym moczu to przykry widok dla nastolatka. Zawsze pomaglem zanieść ją do lóżka.Matka znikała na kilka dni i piła u znajomych.Ja będąc wtedy małym chłopcem myślałem,że nigdy już nie wróci.Że mnie zostawiła. W święta zawsze alkohol.Dobrze,że babcia sie nami opiekowała.Czym to dzis skutkuje? Poczuciem lęku przed porzuceniem,niska samooceną,ale mam dobre serce.Staram sie przelac cale poklady milosci i dobra,jakie we mnie tkwia na swoja druga polowke.Dbam i troszce sie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja pmaiętam jak mama brała jedzenie na kreske w sklepie.Potem oddawała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U nas też nie było za bogato. To znaczy jedzenie było, ale jak najtańsze. Takie na zasadzie, aby się czymś zapchać. Nie było zdrowe. Ważne żeby tanie i żeby syciło. Głównie jajko z marketu, bo za 30gr można było się czymś najeść. Pieczone, albo jajecznica. Na obiad głównie kluski śląskie, kopytka,pyzy, zupa. Coś taniego. Ojciec jak nawet miał pieniądze to niesamowicie na wszystko szczędził, a matka nie mogła znaleźć pracy. W zimie jadło się głównie dżemy z jagód i truskawek, które mama nazbierała w lecie. Napój zawsze najtańszy i trzeba było rozcieńczać kranówką, żeby na dłużej starczył. W lodówce jajka i musztarda, keczup wodnisty bez smaku. Margaryna zamiast masła, bo tańsza, ale nie delma itp, tylko najtańsza jaka była. Czasem jakaś czekoladopodobna czekolada, bądź paczka czipsów do podziału z siostrami na pół. W tym najbiedniejszym okresie nie pamiętam żadnych owoców które jadłam, oprócz jabłek. Zapach mandarynek kojarzy mi się z zabawą w szkole, bo tam były mandarynki do poczęstunku. Ubrania jak najtańsze, tylko targ wchodził w grę. Brak komputera, brak własnego pokoju. Nigdy żadnych wakacji, nawet 1-dniowego wyjazdu gdzieś. Nie chodziliśmy na wesela, bo nie było pieniędzy na to. Takie minimum. Niby te podstawowe potrzeby materialne były zaspokojone, ale na tak niskim poziomie, że aż wstyd się przyznawać. Pamiętam, że raz w miesiącu jadłam mały jogurt i piłam mały soczek z biedronki, jak matka odbierała zasiłek dla bezrobotnych. Najlepsze jest to, że ojciec do dziś uważa, że żyliśmy na wysokim poziomie. Oszczędzanie na opale, ciepło w domu było dopiero około 17-18. Przykre jest to, że dziś pomimo tego iż jestem dorosłą, wykształconą kobietą, to dalej klepie biedę. Już nie na takim poziomie jak kiedyś, ale żyje na takim minimum.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Smutne to. Boże w jakim kraju my żyjemy... Szok!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gdyby najniższa krajowa była na takim samym poziomie jak w krajach cywilizowanych to pomyślcie ile dzisiejszych dorosłych miałoby inne wspomnienia z dzieciństwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ojciec był alkoholikiem. Bił nas i kradł matce pieniądze. W domu często libacje. W szkole czułam się bezpieczniej. Nigdy nie wiedziałam co mnie czeka po powrocie. Czy będzie jakiś obiad,czy ojciec znowu nawalony i będzie szukał zaczepki,czy nie będzie jego kolegów w mieszkaniu od kieliszka. Pamiętam suchy chleb maczany w gorzkiej herbacie. Pamiętam jedzenie ze śmietnika. Nieraz mięso jak śmierdziało to się szorowało w płynie do naczyń i dawało dużo przypraw żeby zabić smród padliny. Sama czasem chodziłam o 1 w nocy po śmietnikach mając 13 lat w odległe miejsca żeby nikt mnie nie rozpoznał. Zdenerwowałam się raz bo znalazłam na śmietniku jedzenie z mopsu. Nam mops nie pomagał bo stwierdził że skoro mamy tel stacjonarny to jesteśmy bogaci a inni te jedzenie wyrzucali,nie otwarte. Nieraz targałam ze śmietników deski do palenia bo w domu było zimno. Mam żal do wielu osób które mogły pomóc a nie zrobiły nic z wygodnictwa. W wieku 17 lat wpadłam w wir prostytucji.Wyglądałam na młodszą niż w rzeczywistości i zdawałam sobie sprawe że większość tych klientów miało zapędy pedofilskie.Dzięki nim żyłam. Nie chciałam na nowe ciuchy jak większość tych dziewczyn. Chciałam mieć na jedzenie dla siebie i młodszego rodzeństwa. Często odcinali nam prąd. Potem trzeba było zarobić znowu dupą na nowe podręczniki do szkoły,kurtki na zime. Kilka razy rzucałam to,chciałam normalnie żyć ale życie niestety nie obchodziło się ze mną łagodnie. Musiałam znowu do tego wracać bo nie mogłam znieść widoku głodnego rodzeństwa. Od 2 lat nie robie tego ale co z tego jak psycha zjechana. Od zawsze byłam sama i raczej tak już zostanie bo nikt nie chciałby kogoś z taką przeszłością. Nawet wolałabym już chyba w domu dziecka wylądować bo przynajmniej nie musiałabym się o tyle rzeczy martwić a na start w dorosłe życie otrzymałabym od nich pomoc. Ja dostałam w spadku same długi i nie moge sie z tego wygrzebać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bardzo Ci współczuję. Ale próbuj nie myśleć o sobie źle, dla mnie jesteś bohaterką. Nie możesz się zrzec spadku? Czy to taka metafora była?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mogłam się zrzec do pół roku ale nic o tym nie wiedziałam. Nie interesowało mnie to że zdechł. Nie wiedziałam że jeszcze po jego śmierci będzie mnie nawiedzał i za jego nieprzemyślane decyzje muszę płacić ja.Za jakieś 3 lata wygrzebie się z tego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bywało bardzo biednie. Jedzenia co prawda nie brakowało... ale wiele smaków poznałam dopiero kiedy poszłam do pracy i zaczęłam kupować rzeczy spożywcze do domu z własnych pieniążków. Nie miałam więc pojęcia jak smakują dobre sery, różne ryby, z egzotycznych owoców znałam tylko banana, pomarańczę i kiwi :D oliwki pierwszy raz jadłam chyba u koleżanki na 18... pamiętam bo je pokochałam od pierwszego ugryzienia... ale w domu takich rzeczy nie było :) Jako jedyna w klasie nie miałam w domu kalówki, bo to był zbyt duzy wydatek. Komputer miałam jako jedna z ostatnich... internet tylko w szkole. I choć teraz mi głupio, bo wiem że mama nie była w stanie sama na wszystko zarobić i się nami zajmować jednocześnie, to wtedy nieraz byłam zła i czułam się odcięta od reszty rówieśników...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kurcze, trzy lata to długo. Czy to oznacza, że przez ten czas będziesz się musiała prostytuować? Na pewno jest jakieś wyjście np bankructwo konsumenckie? Nie chcę wypisywać głupot, ale może są opcje, o których nigdy nie słyszałaś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie byłam też nigdy na żadnych wakacjach, na pierwsze pojechałam na swoim pierwszym urlopie w wieku 21 lat. W dzieciństwie się jeżdziło na wieś pomagać... bo wtedy mama odkładała na nasze podręczniki a my w zamian za pomoc w polu miałyśmy dach nad głową i jedzenie od babci i ciotki na wsi :) Ojciec zarabiał o ironio bardzo dobrze... pamiętam że wtedy minimalna pensja to było chyba jakieś 800zł, ojciec zarabiał powyżej 2000zł + fuchy. Ale nie dokładał się do rodziny, wszystko tracił na imprezki, alkohol, kobiety... do dziś mnie nerw chwyta jak pamiętam ze chodizłam w zdartych trampkach do szkoły, a stary się szykował na imprezke i wyciągał z szafy nową parę włoskich porządnych spodni... Pierwszą wypłatę ojciec mi ukradł. Bo swoje już przerządził na mieście a przecież w domu siedział nie będzie. Buczałam wtedy jak bóbr... to było 700zł. 200 godzin mojej pracy po 3,5zł/h jako pomoc kuchenna. Miałam wtedy 19 lat. Spakowałam swoje rzeczy i powiedziałam mamie że wróce do domu kiedy jego już nie będzie. Więc moje koleżanki szły w tym czasie na studia, a ja zaczepiłam się w barze za 5zł/h... dostawałam 1200zł wypłaty i pracowałam po 240h żeby opłacić wynajem i media. Zostawało mi 150 - 200zł na zycie przez miesiąc. Pamiętam jak w barze przeterminowały się mrożonki (gulasze, fasolka po bretońsku). Szefowa kazała mi to wyrzucić a ja schowałam do torebki i tym się zywiłam do końca miesiąca :D Teraz minęło już sporo czasu od tamtych zdarzeń, mam 30 lat, w miarę poukładane życie. Ojciec skończył na barakch, nie utrzymujemy z nim żadnego kontaktu... nie wiem nawet czy jeszcze żyje i mało mnie to obchodzi. Wiem że w zeszłym roku ciężko chorował... nie życzę mu śmierci, ale nie zamierzam mu pomagać. Ciągle pamięam o tym, że zawsze siebie stawiał na pierwszym miejscu. Raz pamieam jak matka go zmusiła do leczenia. Tam mu dobrze wyprali mózg, wrócił zmieniony, interesował się nami, domem, pomagał robić święta... to były jedyne moje radosne święa z dzieciństwa i marzyłąm wtedy że tak już zostanie i w końcu będziemy mieć rodzinę jak z obrazka. Nawet były wtedy prezenty pod choinkę... ale on pobawił się w dobrego ojca przez kilka miesięcy a potem było znowu tak samo... alkohol, imprezy, kobiety, on w dobrych ciuchach opowiadający gdzie to się bawił ostatnio, albo gdzie spędził ostatni weekend po wypłacie a my k***a chleb ze smalcem w pysku i buty z dziurawą podeszwą...i słuchałyśmy tych opowieści ze łzami w oczach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oj, były momenty biedy. Lodowata woda, bo rachunki nie popłacone, 5 osób w jednym małym pokoiku,a w drugim 4 kolejne osoby. Ale jedzenia rzadko nam brakowało, bo z tym mieliśmy pomoc od sąsiadów póki mama z tatą nie stanęli na nogi. Bardzo im było ciężko, bo wielka rodzina w małym domku i 3 alkoholików (moi wujkowie) a od ich rodziców pomocy też nie było.. ale ja wole pamiętać te bardziej radosne wspomnienia jak po wypłacie dostawaliśmy jakieś słodycze :) była bieda ale rodzice kochali całym sercem i starali się o naszą przyszłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×