Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mamanadniach

Jak uniknąć pielgrzymek po porodzie?

Polecane posty

Gość mamanadniach

Witam. Do terminu porodu zostało kilka dni. To nasze pierwsze dziecko i zupełnie nowa sytuacja. Oboje z mężem postanowiliśmy zgodnie, że nie życzymy sobie robienia z naszego mieszkania zoo, a z naszego dziecka wyjątkowego okazu do oglądania. Po powrocie ze szpitala chcemy spędzić trochę czasu sami w trójkę, poznać się nawzajem, oswoić z nową sytuacją, wypracować nowy rytm funkcjonowania no i będę chciała dojść do siebie po porodzie, poradzić sobie z karmieniem, bólem brodawek i nawałem mlecznym. Tymczasem moja mama tego nie rozumie... o ile rodzina męża spokojnie zaakceptowała fakt, że odwiedziny maluszka będą możliwe tylko na nasze zaproszenie i nie dłuższe niż godzinka, półtorej, tak moja mama wpadła w histerię. Zaczęła płakać, że ją odrzucam, że po tym ile dla mnie zrobiła, nie pozwolę jej widywać wnuka kiedy ona chce, że ona tak marzyła że będzie do mnie co dzień przyjeżdżać, a ja odrzucam "starą i niepotrzebną matkę". Jest mi bardzo przykro, ale zdania nie zmienię. Nie mogę odrzucić swojego i męża komfortu dla jej emocjonalnych problemów. Naprawdę nie wiem co robić, bo kocham mamę, ale jest naprawdę trudnym człowiekiem. Może któraś miała podobną sytuację i podobnie jak ja nie należała do towarzyskich osób? Jak sobie poradziłyście?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie można ulec. Jak złamiesz się - to będziesz miała przerąbane. Pisze Ci to kobieta, która przeszła przez takie piekło. Też był płacz - wręcz histeria. I mój mąż dla świętego spokoju pozwolił swojej teściowej przychodzić. Pół roku trwało piekło. Aż któregoś dnia wyrzuciłam własną mamę z domu. Dla dobra wszystkich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mamanadniach
Na szczęście mąż do uległych nie należy (w przeciwieństwie do mnie) i dlatego to ona zawsze wychodzi na "tego złego". Zaproponowałam mamie że jak przyjdzie wiosna i piękne dni to będę przyjeżdżać do niej. Rodzicie mieszkają w domu nad jeziorem i przy lesie z mnóstwem alejek spacerowych w cichej pięknej okolicy więc to wymarzone miejsce na spacery, ale to ją nie satysfakcjonuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja do dziś żałuję, że jak się synek mój pierwszy urodził, a to już 4 lata temu było, to taki komitet powitalny go witał w domu i teściowie i moi rodzice. Zamieszanie wszyscy coś chcieli, mały przyssal się do piersi, bo się przestraszył i tak z godzinę mi się nie dał ruszyć. Każdy coś chciał, mąż chcąc pomóc rozpakować torbę wysypał jej zawartość na podłogę czym mnie rozsierdził. Tu dziecko, którego obsługi musisz się nauczyć, a tu każdy coś gada, doradza - brrr. Trzeba było przyjechać do domu samego a rodzinkę zaprosić za dzień, dwa tak byłoby lepiej. Tak, że zrób tak dobrze myślisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Doskonale cię rozumiem, bo ja miałam tak samo. Najbliższą rodzinę (sztuk 4 i na raty) przyjęłam jeszcze na porodówce, bo chciałam, żeby mnie odwiedzili. Resztę poprosiłam o wizyty dopiero po jakimś czasie. Mądrzy zrozumieli, ale np. bliska koleżanka potrafiła mi jadowicie przyciąć po dłuższym czasie, że "sobie nie życzyłam" odwiedzin na porodówce i w pierwszych dniach w domu. Taaa, po prostu marzyłam o tym, żeby gościć ją i jej nieodłącznego małżonka w kusej szpitalnej koszuli, przemakającej od pokarmu i krwawym ligninowym ogonem (czasy, kiedy obowiązywała odzież szpitalna i brak bielizny dla wietrzenia krocza) :P Szczęka mi odpadła, że można tego nie rozumieć i się nadymać. Mama akurat ofiarowała pomoc taktownie, nie nachalnie i z tym nie było problemu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×