Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

kosmicznazupa

Ciągle wyrzuca mnie z domu.

Polecane posty

Mieszkam z nim, nigdy nie potrzebowaliśmy wynajmować, bo ma swoje cztery kąty. Żadnych luksusów, mały metraż, ale za to swoje i taniej. Nie jestem pasożytem, przez rok byłam jedyną pracującą osobą w domu, opłacałam nawet nasze wspólne wyjazdy. Czasem coś dorywczo złapał, przez moment nawet zarabiał lepiej niż ja, ale to było zlecenie na dwa miesiące. Teraz udało mu się znaleźć pracę, więc teoretycznie powinno być nam o wiele łatwiej. Wcześniej zdarzało nam się pokłócić, mówił mi wtedy żebym wracała do matki najlepiej, choć wie, że musiałabym wtedy rzucić pracę i wszystko co osiągnęłam, albo narażać się na wysokie koszta utrzymywania samemu. Za każdym razem mnie za to przepraszał. Ostatnio jednak problem się nasilił. W dniu pierwszej wypłaty się napił, choć wie, że tego nienawidzę. Wróciłam zmęczona po pracy, ale i zadowolona, bo właśnie tego dnia dostałam zgodę na przeniesienie do innego miejsca, ale w obrębie tej samej firmy, co było od kilku miesięcy moim marzeniem. Kiedy zobaczyłam, że jest wstawiony to się wściekłam. Zareagował bardzo szybko, mówiąc, że jak mi się nie podoba to mam sp*erdalać, użył nawet zwrotu, że ch*j mi w d*pę. W ogóle nie przypominał tego kochającego mężczyzny, którym na co dzień jest. Podobną sytuację zrobił mi w walentynki, mimo, że wcale nie oczekiwałam wielkich fajerwerków, byłam skłonna po prostu obejrzeć jakiś film. Łącznie w ciągu niecałego roku analogicznych sytuacji było około 4. Zawsze po wszystkim mnie bardzo przeprasza. Kupuje mi kwiaty, słodycze, teraz posprzątał jeszcze cały dom. A ja patrzę na te badyle i zastanawiam się kiedy znowu każe mi się wynosić, jakby to był najlepszy sposób na wytresowanie mnie, żeby on mógł sobie robić co chce. Niestety kocham go tak bardzo, że nie potrafię z nim zerwać. Za każdym razem obiecuję sobie, że jeszcze raz zrobi mi taką nieprzyjemność i to już będzie koniec. I jakoś nie potrafię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Raz już nawet się prawie wyniosłam, to wydzwaniał i prosił żebym wróciła do domu. Teraz zadzwonił do mnie z pracy i dziwił się, że jestem smutna. Powiedziałam mu, że patrzę na te kwiaty i zastanawiam się, kiedy znowu mnie wyrzuci. On zupełnie nie rozumie, że nie załatwiają one sprawy, bo to nie jest jednorazowy błąd, a powtarzająca się tresura. Naprawdę, jak nigdy proszę o rady..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Lepiej na pewno nie bedzie,raczej gorzej,skoro nie reagujesz na chamskie "wypierdddalaj".No ale nie wyprowadzisz sie , bo za bardzo go kochasz, co nie? :-P No to co ci poradzic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chyba masz racje z ta tresura.Tak to wyglada,ze walczy kto wazniejszy..., a przy takiej walce nie ma dobrego zwiazku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po prostu chciałabym zrozumieć ten mechanizm. Nie należę do osób które przekreślają wszystko, bo nikt nie jest idealny. Poza tymi sytuacjami mój facet jest naprawdę wspaniały. Kumpele przychodzą i się zachwycają jak przygotowuje nam posiłek kiedy my plotkujemy przy winie, czy kiedy opowiadam, że dzielimy się obowiązkami. Wiem, że mnie kocha, z tym, że on sam nie potrafi mi odpowiedzieć skąd biorą się te straszne sytuacje. Po prostu zawsze obiecuje poprawę i płacze razem ze mną. Pomogłam mu ze wszystkim, przy mnie udało mu się w końcu znaleźć pracę, skończyć studia. Cała jego rodzina patrzy na mnie jak na jakiegoś wybawiciela, a ja po prostu zawsze go wspierałam i dawałam tyle uczucia ile się da, resztę on sam zrobił. Twierdzi, że dla mnie i dzięki mnie. Czasami boję się, że go skrzywdzę. Jestem dosyć atrakcyjna i ciągle mam jakieś propozycje. Mój facet o tym wie i czasem narzeka, że jestem za ładna. Dlaczego więc świadomie mnie odrzuca. A jak w końcu naprawdę gdzieś wyjdę i zrobię głupotę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
coś podejrzanie mocno podkreślasz,że niskie koszty,że po wyprowadzce byłyby wyższe. przyjrzyj się lepiej swojej motywacji do bycia z tym facetem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Po prostu zawsze obiecuje poprawę i płacze razem ze mną." - no wiesz, jeśli "za każdym płacze, a ty z nim", to znaczy, że nie jesteście wystarczająco dorosłymi ludźmi by wziąć na siebie odpowiedzialność nie tylko na bycie razem, ale także na podjęcie decyzji, co do tego jak ma wyglądać to bycie ze sobą. On "wyrzuca " Cię ze swojego domu, ty wracasz i czujesz się z tym źle;) ale żadne z was nie chce zmienić swojego postępowania. Ty nie chcesz się od niego wyprowadzić bo lubisz, kiedy on cię wyrzuca i wyzywa od najgorszych, on chce żebyś z nim była bo ma darmowy worek na spermę, do tego wszystko posprzątane i podane pod ryj. A żyj sobie kobieto jak chcesz. Kogo to tak naprawdę obchodzi ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Za 10 lat będziesz zmęczoną ,wypaloną kobietą ,ktora za dużo z siebie daje,a w zamian nie otrzymuje nawet szacunku... On na pewno juz nie pamięta jak go wspierałaś:(.W książce "Toksyczne słowa"P.Evans jest wyjaśnione skąd się bierze taka postawa-z chęci dominacji i sprawowania kontroli,chce być tym "ważniejszym", wytresowac cie ,żebyś nie fikała (dobrze ci się wydaje!),a w związku powinno chodzić o wzajemność i współtworzenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak można napisać ze wyjedziesie na impreze i zrobi głupote po tych słowach jestes skreślona bo juz widac ze ciagnie ciedo zdrady wracaj lepiejdo kuchni

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pomyśl, co będzie za 10 lat. W życiu są momenty, kiedy wybieramy ścieżki, którymi będziemy potem iść. Stoisz na takim skrzyżowaniu. Świat nie skończy się teraz, gdy wybierasz, gdy Ci nagada, od tej dzisiejszej decyzji zależy Twoje jutro, które może być bardziej lub mniej kolorowe. Możesz rozmówić się z nim (nie rozmawiać, tylko rozmówić) i postawić ultimatum, ale zrób to tylko wtedy, gdy w środku, na chłodno pogodzisz się z ew. wyprowadzką i rozstaniem. Wyłóż mu swoje racje i czekaj. Jeśli się powtórzy nie wahaj się i nie cofaj. Nie zmieniaj decyzji przez min. miesiąc. Potem, jeśli nalegasz rozważ powrót. To jak ze zdradą. Jeśli nie będzie przykładnie ukarana powtórzy się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Odpowiem zbiorczo, na ile będę tylko potrafiła. -Tak, jesteśmy raczej parą na dorobku. On zarabia tak małe pieniądze, że nie utrzymałby się sam. Niestety, mi średnio wychodzi dwa razy tyle (zależnie od miesiąca). Na pewno pomógłby mu jego ojciec, ale gdyby wziąć naszą dwójkę, to pozostawiona na lodzie, szybciej poradziłabym sobie ja. Oddzielnie nie dorobilibyśmy się pewnie niczego, a skoro chcemy (podobno) spędzić resztę życia razem, to fajnie by było tworzyć coś wspólnie. Wątpię, czy po półtora roku mieszkania razem potrafilibyśmy wrócić do etapu randek, raczej to równałoby się z rozstaniem. - Te sytuacje o których napisałam nie są codziennością. Na przestrzeni roku były cztery. Nie jestem osobą, która nie docenia jego pozytywnych stron, a jest ich cała litania. Zazdrość wszystkich moich koleżanek, kuzynek itp. tylko to potwierdza. Chcę w pełni zrozumieć ten mechanizm, może to niższe zarobki budzą w nim potrzebę dominowania, a może zupełnie coś innego. A ja chcę ten mechanizm po prostu rozłożyć na częśc****erwsze, bo związki się najpierw naprawia, a w ostateczności kończy. Gdyby mnie to nie bolało, to nie chodziłabym struta od tygodnia. - Najgorsze jest to, że poza tymi akcjami jest wspaniale, on nie ma problemów żeby posprzątać dom, obowiązkami 'kobiecymi' dzielimy się po połowie, więc nie tresuje mnie na kurę domową. Pracuję, odnoszę jakieś tam sukcesy zawodowe. Ciągle słyszę od niego, że to dzięki mnie udało mu się w końcu ruszyć i też się rozwijać. Stara się spełniać wszystkie moje potrzeby, gdyby nie fakt, że co jakiś czas stawia mnie w pozycji 'gościa', to byłoby super. Dlaczego więc do tego nie dążyć? - Tak, bez skrępowania piszę, że takie odrzucanie może popchnąć mnie w ramiona obcego faceta. To wcale nie musi być impreza, bo na mój jeden telefon czeka co najmniej kilku adoratorów. On o tym wie i nie będę ukrywać, trochę go to drażni. Jestem tylko człowiekiem, jeżeli odrzuca mnie osoba którą kocham, to albo zrobię głupotę, albo będę robiła wszystko żeby przestać go kochać i zacznę się po prostu... rozglądać. Wolę mieć tego świadomość. - Dlatego piszę tutaj, szukam właśnie takich mądrych rad. Nie chcę popełniać decyzji której później mogłabym żałować. Chcę wiedzieć, że zrobiłam już wszystko żeby to naprawić. Czasami trzeba schować dumę w kieszeń, czasami trzeba pogodzić się z końcem. Chcę wiedzieć, że moje wybory będą przemyślane, bo nie jestem typem który lubi później rozpamiętywać i analizować 'co by było gdyby'. Z jednej strony czekam na kolejną taką akcję, bo będę miała wyłożoną kawę na ławie - to się po prostu będzie powtarzać. Póki co wszystko jest dobrze, facet pokutuje, wie, że zrobił źle, bo jak sam twierdzi 'czasami jestem d*bilem'. Wie, że na to nie zasługuję itp. itd. Ja po prostu chcę to tak rozegrać, żebym i ja wiedziała, że to się więcej nie powtórzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kobiety takie jak Ty, zle koncza bo sa po prostu zbyt troskliwe i biora cala odpowiedzialnosc za zwiazek, za zycie i za druga osobe na swoj***ary. Teraz tez, Ty dochodzisz jak to zmienic, co powoduje takei zachowania, jak ich uniknac itd. itp. Tymczasem musisz sobie uswiadomic, ze nie jestes w stanie skontrolowac czy zmienic zachowania drugiej osoby. To on musi sie zmienic, chciec sie zmienic i nauczyc jak sobie dawac rade z sytuacjami stresowymi bez obrazania Ciebie i wyrzucania Cie z domu :O To on musi tego chciec! Tak jakbys usilowala wziac odpowiedzialnosc za picie alkoholika: jak temu zapobiec, jak nie stwarzac sytuacji gdzie by sie mogl napic itd. - tymczasem on zawsze bedzie pil bo lubi alkohol, lubi stan po wypiciu alkoholu, ma zmiany w mozgu ktore powoduja, ze zawsze bedzie siegal po alkohol. Jedyne co mozesz zrobic to zastanowic sie czy chcesz w tym tkwic dalej czy nie. Do tego, niestety jestes niekosekwentna. On sie nauczyl, ze moze Ci tak ublizac a Ty i tak mu wybaczysz i zostaniesz :O Moim zdaniem jedyna szansa na ewentualne ukrocenie takiego zachowania jest po 1wszym razie a nie po czwartym. Skoro Cie wyrzucil to bym sie wyprowadzila.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nawet nie wiesz jak bardzo chciałabym mieć tą siłę żeby po prostu spakować rzeczy, wprowadzić się do przyjaciółki/siostry i z tej pozycji szukać nowego lokum. Wiem, że on żałuje tego co mi zrobił, ale z drugiej strony zdaję sobie z tego sprawę, że sam z siebie może znów zbłądzić, a ja obrażę się już na amen. Albo i nie, kto to już w sumie wie... Kiedyś nie podnosiliśmy na siebie nawet głosu. W pewnym momencie coś się zmieniło. Nie wydaje mi się żebym zrobiła mu coś złego, co sprawiło, że stracił do mnie ten rodzaj świadomości, że po prostu pewnych rzeczy się 'ukochanej' osobie nie mówi, bo mogą być nieodwracalne. Ja niestety jestem bardzo emocjonalną osobą, na krzyk odpowiadam krzykiem, bardzo często płaczem. On mi każe się wyprowadzać, na co ja zamiast próbować załagodzić sytuację, to podjudzam go, żeby przypadkiem telewizora nie włączał, bo on jest mój itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gość dziś Dziękuję za artykuł, był bardzo pomocny. Może czasami byłoby dobrze gdyby użył wobec mnie agresji fizycznej, bo przykre słowa (choć równie mocno bolą) nie mają aż takiej mocy, która mogłaby mnie popchnąć do ucieczki. Ale kilka rzeczy się zgadza, on to robi tylko pod wpływem alkoholu. Wtedy wystarczy, że coś mu powiem, typu 'myślałam, że dzisiaj spędzimy miło wieczór, a Ty jesteś wstawiony?'. Albo co gorsza przyjmuję wtedy mocno postawę defensywną, typu 'przecież wiesz, że jak jesteś pijany to równie dobrze możesz w ogóle nie być, bo taki dla mnie nie istniejesz'. On odpowiada na to agresją, typu 'nie podoba się, to *****', w taki sposób rodzą się nasze wojny. Na trzeźwo jest raczej typem który lubi dużo czułości, robimy prawie wszystko razem. Zupełna odwrotność...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
i tacy mężczyźni są w związku a ci fajni są sami :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jedyna rada to ta, ktora z gory wykluczylas. Pewnie podswiadomie wiesz, ze to jedyne rozwiazanie: musisz sie wyprowadzic. Co Ci szkodzi wrocic do okresu randkowania powiedzmy przez rok? Bedziecie mieszkac osobno i sie spotykac, nie trzeba sie od razu rozstawac. W tym czasie rozwijaj sie i moze idzcie na jakas terapie na dla par? Przeciez sama widzisz, ze w obecnej sytuacji nic nie zmierza ku lepszemu bo Ci to juz 4 razy powiedzial. Oczekujesz, ze jak nic nie zmienisz w tym zyciu to tym razem wyjdzie inny rezultat? :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niestety, mój na początku też był tym 'fajnym'. Niepozorny, bardzo niski, niezwykle pomocny i sympatyczny. Totalnie rozumiał moje podejście do życia, od początku dzielił ze mną zainteresowania i poglądy. Niestety, mam wrażenie, że z tych 'fajnych' potem wychodzą jakieś samcze kompleksy i sami przed sobą próbują udowodnić, że są facetami z krwi i kości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie boję się, że wyprowadzka byłaby już końcem. Oboje dojeżdżamy do pracy. Gdyby stanąć na peronie, to ja jadę w lewo, a on w prawo. Spotykamy się w domu, po środku. Gdybym miała szukać nowego mieszkania, szukałabym go tam gdzie pracuję. Obawiam się, że po takim czasie powrót do randek i to jeszcze na odległość po prostu by nie wyszedł. Z resztą, sam mi kiedyś sugerował, że jak bym go kiedyś zostawiła, to to byłby pierwszy i ostatni raz. Ciekawe, czy ma w sobie 'tyle' konsekwencji co ja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mieszkanie przeciez nie na zawsze wiec moglabys poszukac pomiedzy swoja praca a jego mieszkaniem. Co Ty tak to z gory wykluczasz? Poza tym, Ty bys go nie zostawiala tylko "w********ila" z jego meiszkania jak juz Ci wielokrotnie mowil. Jak on m sie nauczyc tego, ze jego slowa maja konsekwencje gdy...nie maja? Moim zdaniem z uporem maniaka dazysz do tego zeby ewentualnie za 10 lat w koncu jednak "w********ic", ze zlamanym sercem i zyciem. Widzisz czerwone swiatlo ale dalej pedzisz na slepo :O Ale co tam, jak sobie poscielesz tak sie wyspisz. Nikt za Ciebei zycia nei przezyje. Chcialabym Ci magicznie udzielic mojego doswiadczenia ale nauczylam sie w zyiu ze niektorym ludziom nie wystarcza opowiesc o bledach innych, nie, oni musza je sami popelnic. Pogodzicie sie (oczywiscie :-D) I zareczam Ci ze za kilka meisiecy bedzie to samo. Bo sie napil, bo jaskolki za nisko lataly, bo mial zly homor z pracy :-D A tak naprawde dlatego, ze wie ze moze (sama go nauczylas) i ma tak naprawde podly charakter, tylko Ty tego na razie nie widzisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×