Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Larrrraaa

Czy on mnie kochał, czy chciał tylko wykorzystać emocjonalnie?

Polecane posty

Gość Larrrraaa

Sama się już pogubiłam, potrzebuje spojrzenia z zewnątrz. Mam meża, ale zauroczyłam się (platonicznie) w pewnym mężczyźnie - starszym o 13 lat. Nic groźnego - miesiąc rozmyślań i tyle. A po kilku miesiącach, gdy zapomniałam, okazało się, że on też coś do mnie czuje. Zaczęły się smsy, telefony, kilka spotkań "ukradkiem". On jest w trakcie rozwodu (nie z mojej przyczyny), ma 2 synow blizniakow 18 latkow. On zapewniał że kocha. Ja tego nie powiedziałam, cały czas sie broniłam przed uczcuciem. Dla mnie miłość to coś wielkiego, coś, co nie rodzi się tak szybko. A on chciał być ze mną. Zdobywał mnie. Poza tym, to facet, który naprawdę jest moją bratnią duszą. Rozumieliśmy się bez słów, ale i tak 3godzinna rozmowa trwała ułamek sekundy i mogliśmy gadać całymi dniami. Wydawało mi się, że kochał mnie naprawdę. Dawał mi wszystko, czego mąż nie dawał od lat, albo nigdy. Wychodząc za męża, sądziłam, ze to wielka miłość. Teraz też go kocham, choć po 10 wspólnych latach sami wiecie jak jest. Nie mamy dzieci (nie czujemy się gotowi), trochę jak rodzenstwo żyjemy. Tzn. oddałabym mu serce, nerke, cokolwiek, gdyby to miało go uratować. Ale nie widze w nim mężczyzny, w sensie seksualnym. On we mnie kobiety zresztą też nie, chociaz mnie kocha i nie raz dał to odczuć (w trudnych życiowych sytuacjach), choć na co dzien jest niemiły, oschły, krytykuje mnie wciąż. A nr 2 pokochał to, co nr 1 krytykuje. Po miesiącu takich spotkan, gdzie temperatura rosła (DO SEKSU NIGDY NIE DOSZŁO), on chciał być ze mną normalnie. Chciał, bym zostawiła męża. Mówił, że chce mieć ze mną dzieci itp.... Ja oczywiście nie mogłam męża zostawić (mąż o niczym nie wie). Nr2 straszył mnie samobójstwem... Potem jeszcze się pare razy spotkaliśmy, ale on sam uznał, że musi to urwać. Powiedział, że nie szuka nikogo i zawsze będzie kochał tylko mnie. W międzyczasie odezwała się jego miłosć sprzed 2 lat (z jej powodu rozchodzi się z żoną, zdradził żonę z nią - postanowił żonę zostawić, ale tamta 2 go w koncu też olała). On oczywiscie powiedział mi o tym, że nie poleci na nią, niech spada, itp. Mieliśmy taką smsową wymianę zdan (byłam na szkoleniu, nie mogłam rozmawiać), on mnie prsosił, bym mimo wszystko się z nim kontaktowała. Napisałam, że odezwę się za kilka godzin, bo zaraz wsiadam w auto. Za tych kilka godzin napisałam, on nie odezwał się. Następnego dnia zadzwoniłam - nie odebrał. Od tej pory milczy. Ja od wtedy też już nie dzwonię - nie będę się narzucać. No i nie wiem. Czy liczył na coś - a jak się odezwała tamta, to poleciał? Czy naprawdę kochał? Nie chciał mnie tylko do seksu, to wiem, bo nie nalegał na to. Rozmawialiśmy o naszych uczuciach, polityce, kosmosie, wszystkim. Chciał być po prostu koło mnie, nie chodziło o seks, choć nie ukrywam, miałam na to nieziemską ochotę! Ale cały czas mu powtarzałam, że mam męża i go nie zostawię. Teraz widze, jak go to musiało ranić. Pod koniec tej znajomości, przyznałam się mu, że jednak go kocham (choć idiota by się zorientował wcześniej). Potem jakoś się to rozeszło. Czy on, jak już usłyszał, że też go kocham - odpuścił? Czy znalazł szczeście z tamtą? Ona była myślę ważna w jego życiu. Choć mówił, że nie umywa się do mnie, że ja to coś więcej itp., to jednak z powodu tamtej się rozwodził (twierdzi, że nie chciał oszukiwać zony), z tamtą był ponad rok. Potem się jakoś rozeszli, ona znalazła innego, a teraz jej nie wyszło i znow sie odezwała do niego. Proszę o spojrzenie kogoś z boku, co mam o tym myśleć. Postąpiłam chyba słusznie - nie odeszłam od męża, choć chwilami miałam takie myśli... Ale wciąż patrzę w tel, czy on nie napisze, choć minęły już 2 miesiące! Zasypiam i budzę się z jego twarzą przed oczami. Serce mi wali jak młot wciąż. Mieszkamy w innych miastach (20km od siebie, ale jednak nie widujemy sie na co dzień) i nie wiem, co u niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Myślę że jesteś samotną kobietą która potrzebuje kogoś do rozmowy i platonicznej miłości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Troche to jak wyznania nastolatki, po co to rozdrapywac, zapomnij o tamtym, zajmij sie malzenstwem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja na tematy zawodowe jak i prywatne radzę sie zawsze wrozki i jak na razie dobrze na tym wychodze bo kobieta trafia bez pudła. Jesli ktos jest zainteresowany podaje do niej email : tarocistkasofii@wp.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Larrraaa
Dzięki za wpis! Nie będę zgrywać nie wiem jak zimnej suki - to prawda, chciałabym czuć się doceniana, pożądana itp. Jak chyba każda kobieta. Czy potrzebuje platonicznej miłości? Nie wiem. Ale wiem, że przeżyłam coś nieziemskiego. Chociaż gdy poznałąm męża, też byłam zakochana, też były motyle - to teraz było to z taką mocą, że nie sądziłam ,ze w tym wieku można tak zwariować. Jakoś trzymaliśmy fason, choć wiem, że gdybyśmy oboje wyłączyli hamulce, to tylko iskry by szły! Taki to byłby ogień namiętności. Mną ogólnie targały różne uczucia - dla wszystkich stanowimy z mezem idealną parę, bo ja po prostu 1. nikomu nie mowie o naszych problemach, on też 2. Nie sądziłam, że może być tak za...iście jak z nr 2... Nie sądziłam, ze coś takiego mogę pcozuć. To jak latać nad ziemią! Więc i od męża nie oczekiwałam takiej miłości.... A tu się okazuje, że przeżyłam przez miesiac więcej i mocniej, niż rpzez ostatnie 10 lat...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak sama piszesz, znasz go miesiąc i po kilku miesiącach ciszy, on się odzywa ponownie, chociaż po drodze miał inne plany (kobietę, która stwierdziła, że go nie chce, chociaż on "rozwodził się dla niej") ;) Moim skromnym zdaniem nie tylko brakuje ci ciepła ze strony męża, ale cierpisz na chroniczny lęk przed naprawą swojego małżeństwa, choćby w komunikacji. Dlatego twoja wyobraźnia pracuje intensywnie i podszeptuje ci, że ten rozwodnik naprawdę chce twojego i swojego szczęścia, gdy tymczasem on, pozbawiony tej, dla której rozwodzi się, chce mieć zwyczajnie pod ręką łatwą zapchajdziurę. Nie jestem prorokiem, ale śmiało napiszę: nic dobrego z tego nie będzie, tzn. z tego rozwodnika i ciebie. Cierpienie podobno uszlachetnia, ale tak naprawdę potrafi też dokopać solidnie. Rób jak uważasz, to w końcu twoje życie i nikt za ciebie jego nie przeżyje. Utarty slogan, ale aktualny po wsze czasy. Amen.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Larrrraaa
Dzięki gościu! Tak się właśnie zastanawiam, bo to, co on mi mówił.... było naprawdę wiarygodne. Opowiedział mi naprawdę wiele dość prywatnych i intymnych rzeczy... Generalnie wyglądało na to, że kocha naprawdę. Ja dopiero po fakcie zrozumiałam, że może delikatniej powinnam go potraktować - to facet raczej twardy, ale pamiętam taką sytuację, on mi mówił o miłości, jak bardzo mnie kocha, a ja: Sebastian, spójrz realnie, nie będziemy nigdy razem. Do dziś widzę to powolne odwracanie wzroku i ten szczery ból w oczach. Serio. Myślę, że może uraziłam jego dumę, on mówił, że nie chce być kochankiem, chce być ze mną normalnie. Ale pewnie łatwiej mi będzie zapomnieć ze świadomością, że byłam jedną z wielu... Z tym, że: MY POSTANOWILIŚMY TEGO NIE CIĄGNĄĆ, ZANIM ODEZWAŁA SIĘ TAMTA.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiesz co? Widac, ze facet to k*****arz. no sorry, z zona sie rozwodzi dla innej i w miedzy czasie balamuci nastepna...no przestan...rozumim, ze brakuje ci milosci, ale lykac kazde slowko takiego lovelasa to trzeba byc naprawde naiwna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja powiem ci że uciekaj gdzie pieprz rosnie przed facetem co grozi samobójstwem!! Nie ma nic bardziej podłego, ja sama miałam z takim do czynienia i wylądowałam u psychiatry bo on groził ze zrobi sobioe krzywdę. Psychiatra doradzał uciąć kontakt z kims kto posuwa sie do takich rzeczy, nikt normlany czegos takiego nioe robi. Poza tym kobieto masz męża, była miłość i motyle na początku to czego ty szukasz?? Myslisz ze za 10 lat ten adonis do którego tak dzis wzdychasz bedzie wyzwalał w tobie takie emocje??? OBUDZ SIE!! Każdy nowy zwiazek budzi ogromne emocje a po dwóch latach zwiazku motyle ewakuuja się i zostaje proza zycia. Wiesz jaką mam dla ciebie radę? Zajmij sie mężęm, zrobcie sobie dzieci a wtedy głupoty nie beda ci przychodzic do głowy! Pamietaj ze jak nie ma dzieci to małzenstwo jest bezsensu i wtedy przychodza takie zwątpienia. Dzieci umacniają związek, nie ma wtedy czasu na głupie analizowanie i szukanie problemów. Ten facet jest nistabilny emocjonalnie, zajmnij się swom małżestwem nim bedzie za pozno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do tej ostatniej: dzieci wcale nie umacniają związków, a wynika to choćby z lektury tego forum, i kobiet porzuconych z ich dziećmi. proza życia jest inna. co do bawiącego się uczuciami pana i autorki, zgadzam się, że ten, kto mówi o samobójstwie bo jakaś kobieta go nie chce, na pewno ma problemy psychiczne i od takiego należy trzymać się z daleka. co do autorki, to powiem, zadbaj o odnowienie poprawnych relacji z mężem, nie bądź wygodną, zdziecinniałą kobietą, a raczej myślącą o przyszłości, w zgodnym i nie zrzędliwym związku. tego ciepła, którego ci brakuje, szukaj u męża bo jemu też pewnie tego brakuje, skoro tylko narzeka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Larrraaaa
Dzięki dziewczyny. Jakoś nie widzę w ogóle męża w roli kogoś takiego. Jak cofnę się myślami, to aż nie do wiary, że to ten sam człowiek. A z nr 2 nie chce być. To jest taki trochę zły facet. Tak czy siak, gdybym odeszła od męża, to po to, by być fair, a nie budować relacje z nr2, bo on się na męża nie nadaje!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zdecyduj się na coś i odszukaj w sobie samej tej kobiety sprzed lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Larrrrraaaaaa
Chyba już nie znajdę - miałam wtedy 20 lat, nic nie wiedziałam o życiu. Dzisiaj się jako tako ustawiłam, osiągnęłam coś, ale też i straciłam dawną beztroskę. I radość z byle czego. Staram się nie myśleć o nr2, podjęłam decyzję - nie wydzwaniam do niego, nie dopraszam się, nie wiem nawet czy żyje. Ale mimo upływu czasu nie mogę się wstrzelić w dawny bieg wydarzeń. Zaczęłam pewne przedsięwzięcie - poświęcałam mu wiele czasu i uwagi, było to dla mnie bardzo ważne - a odkąd pojawił się nr 2 i odkąd zniknął - nie chce mi się tym zajmować i sprawa niszczeje. Nie mam siły do pracy - robię to co muszę, automatycznie, na pół gwizdka - pewnie niebawem zapłacę za to. Nic mnie nie cieszy, choć mam naprawdę wiele (zdrowie, dobra sytuacja materialna). xxxxx Tak naprawdę to chciałąbym znowu żyć szarym życiem. Wtedy mnie ono cieszyło, póki nie zobaczyłam kolorów. To tak jak niewidomy, który, póki nie widział - jakoś żył. Potem na krótko odzyskał wzrok, a straciwszy go znowu - umiera z bólu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Larrrraaaa
ktoś, coś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
TY jestes kowalem swego losu, takze od ciebie zalezy czy cos zrobisz ze swoim zyciem, czy co 2 tyg bedziesz zakladac tu nowe tematy i sie zalic. Pisalismy ci 2 tyg temu co masz robic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość LarrrrA
Nie pisalam tu o tym...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja tez odeszłam po 9 latach związku do innego, tez była to szalona miłość, chemia taka jakiej nigdy nie przezyłam. I co? 1,5 roku minęło i odeszłam od faceta nr 2, bo okazało się ze kompletnie się ze mną nie liczy. Kobieto pamiętaj że początki sa tylko piękne a potem to proza zycia jaka masz z męzem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Larrrraaaa
Ale ja wiem, że ten nr 2 byłby złym mężem. Ja nie myślę o nim przyszłościowo w ogóle, pod katem domu dzieci itp. W ogóle nie mam ochoty na takie rzeczy....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×