Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość konstanty

Walczyć o nią?

Polecane posty

Gość Helenka Zy
Konstanty, to nie cios. Ale rejon owszem, poniżej pasa, bo jak sam rzekłeś, owa część bliskości potrzebuje :) I nie posądzam Cię o czary. Od nich jestem ja ;):classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kllara
Sponi-Droga I we mnie i pewnie w Konstantym też, jest jakaś wiara. Ja inaczej rzuciłabym się do brudnej Wisły - a za mną mój szef, gdybym go teraz zostawiła z rozgrzebanym projektem (no więc, może to nie wiara, ale min poczucie odpowiedzialności? :-) ) Tyle, że ... No właśnie, że co .. Że te znaki zapytania? Że właściwie może długo nic się nie zmieni? I że traci się najlepsze lata życia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sponi
Skąd pewność, że najlepsze lata to były...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kllara
chodzi mi o wiek.. nie wiem, co ja się tak ostatnio do tego przyczepiłam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sponi
Ja tu próbuję podnieść Was Dzieciątka na duchu a Wy zaczepki/uczepki uprawiacie :) Wiek to jedynie prawo natury :) nic ponadto...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kllara
Tak, masz rację i doceniam Twoje dobre słowa otuchy. Tylko to taki stan , że w zaparte pisze się czarne scenariusze. No i prawa natury właśnie mnie dopadły, a zawsze myślałam, że jestem ponad nie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sponi
To Ciebie nie pocieszy z pewnością. Tak czuje każdy. Jakkolwiek będziesz próbować uciekać, one Ciebie zawsze dopadną. Pragnienia, strach przed Samotnią. To ponoć mija.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kllara
Sponi Nie wiem czy chodzi tylko o samotność, czy zwyczajnie o to, że się kogoś kochało.. Konstanty Chciałabym zapytać: powiedz co czułeś na początku, kiedy zerwaliście i po jakim czasie zacząłeś tęsknić? Zastanawiam się, czy mogę jeszcze liczyć na to, że do siebie wrócimy, czy powinnam zacząć gumkować.. U mnie sytuacja jest taka, że to ja nie chciałam już dłużej niczego wyjaśniać. Teraz oczywiście żałuję, ale na początku poczułam ulgę. Moja decyzja była pochopna i nieprzemyślana. Jestem chronicznie przemęczona - pracuję niemal na dwa etaty (z nadzieją na szybką zmianę roboty i zmniejszenie liczby godzin, nie jestem pracocholiczką-hobbystką) i naszym głównym problemem było to, że nie możemy spędzać ze sobą tyle czasu, ile byśmy chcieli. Choć codziennie znajdowaliśmy oboje 2-3 godziny na wspólne rozmowy przy kolacji, czy herbacie (zaznaczę, że nie mieszkaliśmy ze sobą, to skomplikowane i to była jego decyzja, którą uszanowałam). Jednak mi go brakuje mimo (ja też budzę się czasem rano z jedną myślą w głowie), że to była trudna relacja - tylko, która jest łatwa? Może jak się ma 20 lat, jest na studiach i nie ma większych problemów, prócz zaliczeń dwa razy do roku i ewentualnie upierdliwej właścicielki wynajmowanego mieszkania. Od rozstania próbowałam podtrzymać kontakt i on na początku odpowiadał (choć nie wychodził z inicjatywą), ale ostatnio z jego strony zupełna cisza. Nie odpowiada na wiadomości, choć ja też staram się go nimi nie zarzucać. Zastanawiam się czy on zatęskni jeszcze, czy powinnam uzbroić się w cierpliwość? Zgadzam się z Tobą, że decyzja o rozstaniu jest jedną z możliwych, ale nie zawsze najlepszą. My bardzo dużo rozmawialiśmy i ciągle coś naprawialiśmy między sobą, ale też napięć było dużo. Nie wierzę w idealne związki, wierzę w starania i pracę nad uczuciem i byciem z drugim człowiekiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kllara
*pracoholiczką, oczywiście :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
@konstanty Dyskusja rozwinęła się na dobre, mój skromny wątek nie jest już w zasięgu wzroku i z czystej ciekawości po dłuższym czasie trapi mnie jak Ci się układa. Wymarzonych partnerów nie ma, oni dopiero stają się nimi w okresie poznawania (bądź nie). Wierzę, że jesteś o wiele bardziej szczęśliwy pomimo tego, że życie płatało Ci różne figle. Mam nadzieję, że napisało ono dla Ciebie pozytywny scenariusz, a Nowy Rok przyniesie więcej ciekawych możliwości. Ciepło pozdrawiam. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gepard
Witam, rzadko tu zagladam ale stało się... Bylem z dziewczyną kilka miesiecy, dogadywaliśmy sie, miło spędzalismy czas, wspólne wypady, spotkania rodzinne u niej w domu...niestety w nowy rok napisała mi wiadomość oznajmija że potrzebuje silnego faceta a ja taki nie jestem niestety...no i że lepiej to teraz zakonczyc niz poźniej bo bedzie mniejszy ból...Co mam robic? zalezy mi na niej... dodam, że ona ma 5 letniego synka. Ja mam 28 lat a ona 27. Proszę o pomoc! bo czuje się jak porzucony śmieć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sponi
Gepard... Są dwie możliwości: 1. przeraziła ją skala zaangażowania 2. bądź nie zdołała się jeszcze wyzwolić z emocjonalnej więzi do ojca dziecka Nie napisałeś o szczegółach czemu raczej się nie dziwię, ale niestety te dwie wersje, o których wspomniałam są najbardziej prawdopodobne. Z ostrożności i na podstawie własnych doświadczeń stawiam na tę pierwszą wersję. Mogę się jednak mylić. Przeanalizuj jej zachowanie. Może coś umknęło Twojej uwadze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Panowie, po pierwsze nie przejmować sie tylko dymac te durne suki. Po drugie, patrz punkt pierwszy. A jak sie jakiejś cos nie podoba to klepnac w dupsko na drogę i zapinać kolejna. Tyle w temacie. Dolowac to sie mozna, gdy Lewy schrzani setkę na Euro ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słonko0089
Witam Nie mam pojęcia czy ktoś TU jeszcze zagląda, ale muszę to z siebie wyrzucić i prosić o radę. Sama juz nie wiem co myśleć, jak się zachować. Po krótce postaram się się opisać moją sytuację. Otóż byłam z facetem dwa lata, od roku byliśmy zaręczeni. Od początku miałam wrażenie , ze z jego strony to nie jest na 100%, takie podświadome uczucie. Dlaczego tak sądziłam? Otóż wiele było powodów. Nie mieszkaliśmy razem, a w miejscowościach położonych około 30 km od siebie. Widywaliśmy się raz w tygodniu, zazwyczaj w niedziele. Chociaż tak naprawdę myślę, ze spokojnie moglibyśmy się widzieć częściej, tylko jak nie praca, to coś innego wypadało mojemu ex. Ja po pewnym czasie zaczełam czuć się jak "niedzielna narzeczona". żadnych wspólnych wakacji, wypadów , nic, bo on wiecznie praca, a jak nie praca to nie ma kasy na takie wystawne życie. To jego wymówka była. Wiele razy tłumaczylam, że mogę się przecież złożyć na pół , ważne jest to byśmy razem spędzali więcej czasu, ale oczywiście odpowiedź była taka jak zwykle, ze nie mam czasu bo praca, a jak roboty nie było, to brak kasy...Ok , przetrzymałam to, byłam nawet w stanie zrozumieć fakt, że nie zabiera mnie juz do kina, że nie wychodzimy, bo "on juz się wyszumiał". Przecież wyjście raz na jakiś czas do clubu by potańczyć, posiedzieć, porozmawiać to nic złego? Dążę do tego , iż wszystkie wyjścia, kino, spacer, przejażdzka, zawsze były z mojej inicjatywy. On nie bardzo był chętny. Nudziło mnie to, iż nasze spotkania ograniczają się do siedzenia w pokoju, tulenia.....Chciałam poczuć się ważna dla niego, doceniana, nie wymagałam wakacji na karaibach, ale poczucia , że jestem ważna. Gdy wychodziliśmy gdzieś np na pizze, zawsze mu się śpieszyło, by szybko zjeść, wyjść i siedzieć w domu..zaczeło mnie to męczyć. byliśmy zaręczeni, mieszkaliśmy osobno, bo też nie mogłam wyobrazic sobie , jak po spotkaniu się tylko i wyłącznie w niedziele mam z nim mieszkac, skoro nie czuję by mu na mnie zależało. O ślubie i dzieciach tez nie było rozmów, kiedys próbowałam rozmawiać o dzieciach ale zbył mnie...z czasem zaczełam być coraz bardziej sfustrowana...gdy chciałam raz na pół roku wyjść w ostatki potanczyc, on nie miał czasu, siedzialam sama w domu. miałam faceta a w gruncie rzeczy sama spędzałam czas...bo tak na wakacje wspolne liczyc nie mogłam, na krótki wypad tez nie, bo on nie ma pieniedzy, czasu. Ja tez pracuje i nei chciałam by za wszytsko płacił, ale nie było oczywiscie mowy....Na walentynki nie kupił mi nawet kwiatka, z biegiem czasu zauwazyłam iz parę razy wypomniał mi wiek, ze to juz blisko 40. Wszytsko się skumolowało. Pokłócilisy się strasznie podczas ostatniej rozmowy. Wygarnął mi chyba wszytsko, To ze dojazd po mnie kosztuje , ze skoro mam samochód mogłabym sama dojeżdzać, ze bilety do kina tez kosztują, ze udaje wielką księżniczkę i lece tylko na kasę. Krzyczał , przekinał i wykrzyczał ze szukałam sponsora...zatkało mnie strasznie, nie sądziłąm ze uslyszę z jego ust takie slowa. nigdy nie interesowały mnie jego pieniadze. czy tak wiele chciałam? nie chciałam bym laską tylko do przytulania, tak ma wyglądac związek? zero uczucia? wszystko kalkulowane, czy mu sie opłaca czy nie przyjechac, bo paliwo . wyszedł, nie odezwałąm się słowem, bo byłąm zszkowana, , w tej złosci wrzuciłam mu tego samego wieczoru pierścioenk do skrzynki. Teraz nie konstaktujemy sie ze sobą. pewni eto juz koniec. Nie mogę tylko zrozumieć ze tak dla niego mało znaczyłam, moze od początku byłam nikim skoro na sam koniec mi wygarnął, ze na nim żeruje, ze mogłabym sama płącić za kino , ze on jest biedny a ja szukam sponsora . Zaznaczam ze nie jest biedny, ale najlepiej to by całe dnie siedział przed tv i sie tulił...z czasem te hamskie odzywki, ze niedługo 40, cos pękło we mnie...oddałąm pierscionek. teraz zastanawiam się czy to uz naprawdę koniec, czy przez te dwa lata zyłam jakimś złudzeniem, prosze co myslicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słonko0089
35.:( czyli nic nie znaczylam? To po cholerę się ze mną spotykal

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słonko0089
35:( czyli nie znaczylam dla niego zbyt wiele. To po cholerę się ze mną spotykal? Pewnie czuje się urażony ,że oddałam pierścionek. Ale po tym co powiedział. W sumie to nie mam pojęcia dlaczego tak myślał, że interesują mnie jego pieniądze. Przecież chciałam czuć się normalnie ,jak kobieta ba której zależy facetowi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słonko0089
Wyszlo na to ze gdy wychodzilismy do kina to on czul jakby go wykorzystywała. Nie rozumiem tego i nie miałam pojęcia ,że w taki sposób on tak to odbierał. Przecież nie chciałam wiele. Liczył się sam gest. Chociażby w walentynki. A on nawet kwiatka nie kupił. Nigdy nie wymagalam drogich prezentów . Ale jak mi wygarnąl to paliwo i te kino , to zrozumiałam, że wszystko przeliczal na pieniądze. Ciężko mi teraz i nie mam pojęcia co robić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słonko0089
Dziś miałam ochotę do niego zadzwonić ale mam swój honor i sądzę, że wówczas już by było tylko gorzej. :( myślałam, że on zawalczy o mnie ,ale chyba nie zrobiłoyto to na nim wrażenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość słonko0089
Zawsze mówił, że uwielbia spędzać ze mną czas. Przez te dwa lata ani razu przy mnie nie przeklnal nie krzyczał. Az go nie poznałam .powiedz mu ze skoro tak ci szkoda na to paliwo to możesz wcale nie przyjeżdżać . I że nie potrzebny mi facet który wylicza mi teraz każda złotówkę. No i wtedy się zaczęło. Mam do niego żal ale czasem to jest mi tak źle. .....chyba już będzie sama na zawsze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość konstanty
Witam po wielu miesiącach... Nie zaglądałem tu, nie chciałem rozgrzebywać swoich uczuć, grzebać się we wspomnieniach. Ułożyłem sobie życie samemu, zająłem się pracą. Samotność doskwierała, kilka randek z potencjalnymi kandydatkami nic nie załatwiła w tej kwestii :) No i zajrzałem tu ponownie, nieprzypadkowo. Odnowił nam się kontakt z eks. W ciągu ostatniego miesiąca widzieliśmy się dwukrotnie, po półrocznej przerwie. Można powiedzieć...na stopie koleżeńskiej, było bardzo fajnie. Sam nie wiem co o tym wszystkim myśleć. I nie wiem, co gorsza, co Ona myśli...nie mówiąc już o tym czy się zmieniliśmy oboje i czy to w ogóle ma sens. Bilans spotkań jest taki, że znowu tęsknię i znowu mam wyrwę w duszy. Do przewidzenia to było. Jesteście tu jeszcze dziewczęta? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oj Ty Bajkopisarzu.....;) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak nie wiesz co robic, czy walczyc o nią, napisz do mojej wrożki Sofii.Jest świetna. Jej adres to tarocistkasofii@wp.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×