Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

aloes59

Mój facet nie chce się ze mną kochać...

Polecane posty

Gość goźdź
aloes59, to nie jest zly pomysl, co mowisz, ale ja bym postawil na szczerosc i rozmowe. a jesli bedzie to olewal, to postawic go pod sciana i koniec. takie moje zdanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jakbym czytała o swoim facecie! :( "on w sumie często ma ochotę, ale tak jakoś dzień szybko mija na różnych sprawach" - dosłownie jak u mnie. W dzień czasem potrafi jakoś "zaczepić", coś zasugerować, dotknąć. NIBY jest sporo czasu po pracy, bo kładziemy się zazwyczaj około lub po 24, ALE z kolei kiedy próbowałam zainicjować coś po południu to było, że najpierw musi skończyć pracę/zjeść/cokolwiek, albo, że chciałby się przed ODŚWIEŻYĆ, a że jest już wieczór, to jak weźmie prysznic i się położymy... jasne. Każda wymówka jest dobra. Tylko w obu przypadkach nie rozumiem jednego, niby mają ochotę ale i tak do tego nie dążą :/ Wolą oszukiwać siebie samych, że wszystko jest okej? ja z 1507 i 1524 - wybacz, że pytam, ale po dzisiejszym się trochę gubię we wszystkim. Dalej jesteście razem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja z 1507 i 1524
Masakra... czuję się jakbym pisała do samej siebie parę lat temu... Pomysły z wyjeżdżaniem do domu (tworzeniem dystansu), delikatną dawką zazdrości... To wszystko może coś da - każdy jest inny. Ale po latach wiem, że to wszystko jest dużo prostsze i sprowadza się do jednej kwestii: czy on kocha Cię na tyle, że CHCE coś z tym zrobić. Pamiętam, że kiedyś widziałam na kafe podobny wątek i wypowiadał się tam facet, który miał problem z libido i poradził sobie z nim z pomocą seksuologa - bo widział, jaką przykrość sprawia swojej dziewczynie, że ją niszczy... I umiał przyznać, że coś jest nie tak. Kochał na tyle, że mu się po prostu chciało walczyć... Może mu się nie udawać, może być kiepsko - ale musi chcieć i się starać. Cała reszta to tylko puste słowa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Halohalohalo
Hej, nie chce cie martwić ale tez miałam taka sytuacje. Na początku ocZywiscie czekałam, pozniej myślałam ze go nie podniecam (on zaprzeczał zapewniając ze kocha moja ciało) pozniej on zaczął mi wmawiać Ze to moja wina bo chce na sile i tylko mi seks w głowie, pozniej wymyślił ze jest zdołowany i zapisał sie na terapie. No trwało to koło dwóch lat...oczywiście pod koniec juz nie mogłam i odeszłam, przerosło mnie to, i te wszystkie uczucia ktore mi wmawiała zw to moja wina, ze przez długo czas nie lubiłam za to wSYatko swojego ciała. No pozniej znalazłam faceta i nadrabiam zaległości i do tej pory nie wiem jak wytrzymywałam wtedy bez seksu(na koniec to było raz na pol roku). No ale najlepsze to jest to ze ostatnio na Facebooku dodał sobie zdjęcie ze swoim facetem...ehh jestem tylko zła Ze zmarnowałam dwa lata i cieszę sie ze wtedy odeszłam. Stwierdziłam ze on chyba nie chciał sie przed samym sobą przyznać ze woli facetów i tali teatrzyk mi urządził:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościowecKa27
Ja tez tak miałam i odeszlam bo nie wytrzymałam tego celibatu. Oczywiście tez głowie wymówki i tak jak mówisz, na wakacjach tez nie miał ochoty chociaz nie był zmęczony były palmy i drinki i morze...ehh az mi nie dobrze jak o tym pomyśle ze tak długo czekałam az sie cos zmieniło. Teraz jestem w innym związku i jest inaczej, oczywiście czasami tydzien nic bo naprawdę jestesmy zmęczeni, a czSami to trzy razy w ciagu dnia:) no a ostatnio na fb moj buły facet dodał sobie zdjęcie ze swoim chłopakiem...i wszystko jasne...takze trzymam kciuki zebys podjęła dobra decyzje i dużo seksu:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Goscioweczka27
Ten przed ostatni post tez moj tylko myślałam ze sie nie dodał i juz nie mialam czasu tak rozpisywać. Pozdraiaam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goźdź
Akurat w tym przypadku watpie, czy gosc jest gejem. Raczej po prostu ma obnizone libido albo impotencje. Faceci strasznie sie wstydza, jak cokolwiek dzieje sie z ich seksualnoscia i dlatego tak trudno namowic ich na terapie. Ale jak kocha, to nie bedzie szukal wymowek, tylko da sie namowic. Mysle ze nastepny tydzien/dwa pokaza wszystko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niee, jestem przekonana, że co do jego orientacji to mnie nie zaskoczy... Po za tym, jak wspominałam, w ciągu dnia potrafi mnie dotknąć "jak facet", czyli w pierś, czy klepnąć w tyłek... Tylko, że na tym się kończy. :( Tu chodzi jka już goźdź wspominał, o libido lub potencję, chociaż ja myślę, że chodzi o potencję (wiec są większe szanse, że uda się to wyleczyć) a mój facet zapewne jest zbyt "dumny" by mi o tym powiedzieć wprost lub zapisać się do seksuologa... Bo przecież pokaże wtedy że nie jest prawdziwym facetem, bo jest słaby... Eh, nie zrozumiem tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goźdź
Dla faceta to jest mega przykre, postaraj sie wejsc troszke w jego polozenie. Chociaz ja go nie tlumacze, to zdecydowanie trwa za dlugo i jesli cie kocha, to MUSI podjac leczenie. Inaczej moim zdaniem wam nie wyjdzie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Aloes Moze jemu poprostu nie staje na twój widok pewnie z inna by poszedł Zaproponuj jemu inna i sie przekonasz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
najlepiej zrobisz jak odejdziesz, nie wierzę że twój facet ma problemy z potencją ta jego wymówka z pracą to tylko po to żebyś się od niego odczepiła, jeszcze możesz zrobić ostatnio próbę żeby ratować związek z kolacją przy świecach i ubrać się w seksowny strój o ile masz silną psychikę bo musisz być przygotowana że znowu wymyśli jakiś wykręt, np. że go głowa boli jak tak zrobi to gość ma boki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jakie świece jaki strój to nie średniowiecze niech złapie go za jaja i zapyta wprost. Jak ja czytam o ratowaniu miłości to nie wierze ze ludzie nie dorośli do nowych czasów. Nie ma wojen nikt nie ginie ludzie żyją dluzej w tych czasach jeden związek na całe zycie to zamalo a ludzie przez wieki pieprzyli sie jak sie tylko dało

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
szczery zawsze jest twardy, nieszczery miękki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja z 1507 i 1524
My dalej jesteśmy razem - jesteśmy małżeństwem. Mogłabym długo tłumaczyć dlaczego tak trwam, ale wszystko sprowadza się do określenia "tak źle i tak nie dobrze"... Mimo tego, że jest mi z tym totalnie źle, to wiem, że jeśli odejdę to też będzie mi fatalnie (biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności jeszcze gorzej). Tak jak pisałam wcześniej - jakiś czas temu pękłam i zagroziłam rozwodem i choć teraz wcale nie jest cudownie to przynajmniej coś w tym temacie się dzieje (chodzi do seksuologa, próbuje coś zmieniać). Żałuję tylko, że tak długo byłam delikatna, przyjmowałam wszystkie jego tłumaczenia, nie chciałam wywierać na nim presji i wyjść na jakąś niewyżytą... Rozmawialiśmy o tym, ale poza wymówkami on prosił o zaufanie, że będzie dobrze itp. No a ja mu wierzyłam, że sam sobie poradzi i coś zmieni. No i jak to w życiu bywały okresy, że było fatalnie, ale bywało też tak, że myślałam, że jest całkiem ok. Wiem jedno - gdybym miała takie akcje przed ślubem, w związku o tak krótkim stażu (a rozmowy nic by nie wnosiły) to wiałabym gdzie pieprz rośnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goźdź
"ja z 1507 i 1524" - ale widzisz, to nie wszystko jest takie proste. macie dzieci? jesli tak, to wiadomo, dlaczego nie odeszlas. nawet, gdybys mogla sie utrzymac (+ alimenty), to i tak rozbijacie w ten sposob dzieciom dziecinstwo i wczesna mlodosc, wiec sie sytuacja calkowicie zmienia. ale gdybyscie nie mieli dzieci, to czasem latwiej odejsc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja z 1507 i 1524
goźdź -niestety doskonale wiem, że to wszystko nie jest proste... :( Ale jednak (przynajmniej dla mnie) czym innym jest zerwać znajomość/rozstać się a czym innym się rozwodzić - szczególnie jeśli ślub znaczy dla nas coś więcej niż tylko papier. :( U mnie to wszystko jest mega skomplikowane i nie chcę tutaj opisywać szczegółów. Po prostu żałuję, że męczyłam się z tym kilka lat (nie miałam nikogo, kto dałby jakąś mądrą radę) zamiast zaraz na początku postawić sprawę na ostrzu noża. Wtedy na pewno i jemu byłoby łatwiej to leczyć i ja byłam dużo pewniejsza siebie... to wszystko nie było jeszcze aż takim wielkim problemem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goźdź
"ja z 1507 i 1524" ale mowisz, ze teraz jest lepiej! wiec moze dobrze, ze jednak udalo wam sie dojsc do porozumienia, a on rozpoczal leczenie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam. Dużo już zostało napisane, dużo różnych propozycji padło. Z jednej strony rozumiem trochę autorke i jej problem, każdy z nas ma jakieś "własne potrzeby". Z drugiej strony jednak jest to aż przerażające, że ludzie w dzisiejszych czasach myślą o rozwodach, o rozstaniach i o niewiadomo jakich innych metodach, byle by tylko te własne potrzeby..."zaspokoić". Piszę tu dlatego, bo chciałem jedynie przedstawić jeszcze jedną, trochę inną możliwą opcję: Być może Twój facet po prostu już zawsze czuł wstręt do seksu, jednak robił to do tej pory dla Ciebie i Twojego zadowolenia(?) Wiadomo: Dla większości społeczeństwa to raczej niemożliwe gdy facet nie ma choty. Jednak poczytaj sobie np. tutaj: www.asexuality.org/pl . Może on po prostu już taki jest i zawsze był - jeśli tak jest, wtedy nic nie zrobisz i nic nie zmienisz. Nigdy. Szkoda tylko, gdybyście się mieli właśnie tylko z tego powodu kiedyś rozejść - bo z tego co piszesz, to zbyt źle wam nie jest (praca, mieszkanie itd.). Wierz mi, wiem o czym pisze. Mam 42 lata i nigdy w życiu seksu nie miałem (moje libido od urodzenia = absolutne zero). Mam własną firmę, mam kobietę (ona też seksu nie chce i nie potrzebuje), pieniedzy nam nie brakuje, żyjemy sobie dobrze - tak, (niedowiary!) bez (lub mało) seksu też można żyć. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja z 1507 i 1524 - a jak widzi to Twój mąż? Mimo rozmów, dalej udaje/uważa, że wszystko jest okej? Mam wrażenie, że u mnie robi się podobnie jak u Ciebie.. Dzisiaj była rozmowa o ZAUFANIU, że muszę mu zaufać, bo "jeśli naprawdę istnieje taki problem, to on najlepiej będzie wiedzieć jak go rozwiązać". :( Wrócił wkurzony z pracy, później wkurzał się bo musiał nanieść jakieś poprawki do jutra, a nikt mu nie napisał co dokładnie i pół wieczora to było kombinowanie, co ma zrobić a czego nie zrobić. A jak zaczęlam rozmowę, to właśnie było o zaufaniu, że on wie lepiej i że co "obcy facet/kobieta może wiedzieć jak mu pomóc" czyli z serii ja zawsze wiem lepiej. Dzisiaj i ja miałam nastrój do bani i trochę na niego naskoczyłam, powiedziałam, że jak zwykle praca/problemy w pracy są ważniejsze i poleciało parę przykrych słów. I oczywiście, że ja jestem ta zła, bo nie dość, że problemy w pracy i beznadziejny dzień to dodatkowo ja go jeszcze "dobijam" jakimiś bezpodstawnymi "uwagami". Dodatkowo jeszcze usłyszałam, że gdyby nie to, że tak NARZEKAM na wszystko, to odbija się to na nim! A ja przepraszam bardzo, co? Na mnie odbija się jego zachowanie! Raz w pracy jest gorzej, raz lepiej a ja tkwię w tym samym. Kiedy się uspokoiło, to jeszcze raz wróciłam do tematu seksuologa i zaproponowałam, że możemy jutro się rozejrzeć i zapisać na wizytę. Ale jemu widać się nie chciało znów o tym rozmawiać i powiedział, że jutro musi przygotować materiał na zajęcia w sobotę, więc ja powiedziałam, że skoro cały weekend będzie zajęty, to ja pojadę do domu. Na tym koniec, właściwie nie spytał po co, tylko rzucił coś w stylu "jeśli tak chcesz rozwiązywać problemy, to jedź". Coraz bardziej mam tego dosyć i chyba zaczyna mi się to robić obojętne. Teraz myślalam, czy nie zasugerować odpoczęcia od siebie, ale to też mija się z celem bo z autopsji wiem, że to nic nie zmieni, a że mieszkamy ze sobą to nic to nie da. Chyba nie pozostaje mi nic innego, jak wyprowadzka i zakończenie tego. Tylko to tak łatwo powiedzieć, nie stać mnie w tej chwili i raczej nie będzie stać przez dłuższy czas by znaleźć coś...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goźdź
aloes59, czyli standardowe wymowki, o seksuologu mowy nie ma, bo on nie chce rozwiazywac problemu, tylko chce go unikac. Mowilem ci, ze musisz postawic go pod sciana. Powiedziec wprost, ze jesli ma problem z impotencja, to to mozna leczyc, jest bardzo duza szansa wyleczenia i to jest zaden wstyd. A jesli ma problem z libido, to mozna tez probowac to leczyc, ale trzeba chciec. I ze zaslanianie sie praca to jest zwykla wymowka. Dlaczego nie postawilas twardo na swoim (ale na spokojnie!) i nie posluzylas sie tymi argumentami, ktore juz ci wczesniej podawalem? Ewidentnie ta praca to jedna wielka wymowka. Facet niedomaga (nikt nie wie z jakiego powodu, on sam pewnie tez nie wie), ale nie chce tego w zaden sposob rozwiazac!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goźdź
gość dziś - to co piszesz jest prawda, jest cos takiego jak aseksualnosc, o tym sie malo mowi, ale prawda jest taka, ze to jest tak naprawde 4-ta orientacja seksualna, ktora nie jest jeszcze w pelni uznana przez nauke, a tym bardziej przez opinie publiczna. Niestety. Niemniej jednak facet autorki uprawial seks i kiedys to lubil, wiec raczej aseksualny nie jest, po prostu siadlo mu libido albo cierpi na impotencje. Natomiast autorka jak najbardziej aseksualna nie jest, wiec raczej z kims takim nie bedzie jej dobrze, niestety... U ciebie jest inaczej bo oboje jestescie aseksualni i wam jest dobrze, bo nie macie w ogole takich potrzeb. I git. Ale u autorki jest inaczej. Ona ma potrzeby, jej facet nie. I jest problem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziś tylko widzisz, napisałeś, że Twoja partnerka nie potrzebuje seksu, więc pod tym względem nie macie żadnego problemu. A u mnie tak nie jest. Fakt, masz rację, że on może mieć jakiś wstręt/nie potrzebuje tego. Ale kiedy ma się partnera/partnerkę, to raczej od początku zna się potrzeby drugiej osoby i jeśli kogoś przerasta fakt, że partner potrzebuje tego seksu, to się o tym rozmawia. Z ust mojego faceta nigdy nie padły słowa, że nie chce/nie lubi często się kochać lub że nie lubi seksu czy cokolwiek innego. A powiedziałabym, że on raczej uważa, że to ze mną jest coś nie tak i to nie jest w porządku. Jeśli do tej pory się zmuszał i robił to dla mnie, to zabrzmi to brutalnie, ale nie wiem, czy mogłabym coś takiego docenić, wręcz przeciwnie, czułabym się z tym podle, bo my kobiety mamy inną psychikę i myślę, że wiele kobiet, nie tylko ja, stwierdziłyby, że po prostu jesteśmy już nieatrakcyjne i faceta brzydził ten seks. To nie jest poświęcenie. Poświęcić można się w inny sposób, np. odzwyczaić się od rzucania brudnej bielizny gdzie popadnie (wiem, głupi przykład, ale nie przychodzi mi nic innego do głowy). Albo poświęcić się i zerwać z jakimiś nałogami. Tak jak np. ja, rzuciłam palenie, bo zawsze był wielkim przeciwnikiem palenia i nie toleruje tego. Swoją drogą, wyszło mi to tylko na dobre, ale to mogę nazwać poświęceniem. Rozstanie z powodu braku seksu jest dla mnie wciąż absurdem, ale co mam dalej zrobić? Teraz ja mam się poświęcać i zmieniać siebie? Jedyne do czego to może doprowadzić, to do depresji... Oczywiście, rozumiem, że są osoby które mają duży popęd ale i osoby które go nie mają. Taka natura. Ale nie można być egoistą i wpajać partnerowi, że jeśli ma inne potrzeby, to znaczy, że coś z nim nie tak...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgadzam się. Fajnie opisałaś asexualność i wiem, że może jej facet asexualny nie jest - przynajmniej nie w pełni. Głównie chodziło mi o to, że ludzie czasami reagują trochę pochopnie w owych sytuacjach, i problem zakańcza się rozejściem, rozwodem itd. Właściwie szkoda - moim zdaniem - bo tego być nie musi, i zawsze powinna być jakaś rozsądna opcja . ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
goźdź - powinnam go przycisnąć, ale jak mówiłam, dziś miałam też słabszy dzień. Byłam bliska płaczu, ale nawet jakbym się rozpłakała, to na nim by to wrażenia nie zrobiło, bo często tak mam, że gdy się denerwuję/kłócę, to puszczają mi nerwy i płaczę, więc usłyszałabym jedynie, że płaczem robię z siebie ofiarę i chcę coś wymusić, albo standardowe "znów ryczysz". Co jest też cholernie przykre, bo już abstrachując, od obecnej sytuacji, jak ktoś się rozpłacze z tych emocji, oznacza, że naprawdę mu przykro i fajnie byłoby chociaż zostać przytulonym, ale cóż... Ten weekend spędzam w domu, przemyślę wszystko jeszcze raz. Wrócę, zagrożę mu rozstaniem, jeśli po raz kolejny odmówi wizyty u seksuologa (tak swoją drogą, co mu nawet szkodzi spróbować?) to jedyne co pozostaje to skupić się na pracy i dodatkowych zleceniach i wynająć coś. Nie mam już na to siły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozsądna opcja... Pójście na ugodę, cokolwiek... Jemu jest nawet trudno pójść na 1 wizytę, rozmowę, mimo to, że jest uparty, to coś by z tego wyniósł. I jak nie nazwać tego egoizmem???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goźdź
> tak swoją drogą, co mu nawet szkodzi spróbować? meska duma mu szkodzi. ale nie rozumie, ze cie w ten sposob krzywdzi. musisz postawic na swoim, zameczysz sie dziewczyno. i nie czytaj tych bzdur o tym, ze traktujesz go jak maszyne do seksu, to sa naturalne potrzeby i jestem pewien, ze zrozumialas bys slabosci, gdyby chcial z nimi walczyc (probujac sie leczyc), a nie udawal ze ich nie ma, a co gorsza, przerzucal wine na ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goźdź
I tak mozna ciagnac do jutra. Moim zdaniem: musisz postawic go pod sciana i koniec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dodam może jeszcze takie coś: Rozmowa z partnerem jest oczywiście zawsze ok - jednak w obecnej sytuacji nie powinni już zbyt dużo na ten temat rozmawiać (tutaj autorka nic nie osiągnie przez dalsze wypytywania i rozmowy, bo facet "i tak robi swoje"). Moim zdaniem autorka powinna może na jakiś czas gdzieś wyjechać, np. jakiś mały urlop na tydzień lub coś w tym rodzaju. Oczywiście sama, nie z nim. I przede wszystkim: cała taka akcja oczywiście w zgodzie! i nie pod pretekstem problemów które się ostatnio pojawiły. Po tygodniu bez kobiety może się facet "obudzi". Jeżeli nie, wtedy można pomyśleć o innej możliwości wyjścia z tego dylematu. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samotna nie sama
Mówię Wam u mnie wypisz, wymaluj to co u autorki, z tym że mąż ogląda porno ok. 2 razy w tygodniu, czyli jednak jakieś tam potrzeby ma. Tyle rozmów było i wszystko na nic, ewentualnie może jakaś mini poprawa. Nie wiem co mogę jeszcze zrobić, odejść ciężko, zostać ciężko. Bezsilność mnie ogarnia. Proszę niech ktoś coś doradzi!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×