Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość macienka

Jestem dorosła a matka ciągle mnie kontroluje

Polecane posty

Gość gość
to ja z 17.30 ;) Mysle, ze młodosci jeszcze troche masz i musisz cos szybko zrobic, by sie nia zdazyc nacieszyc. A mama-pomarudzi, poszantazuje Cie, ale w koncu musi sie uspokoic, inaczej mozesz zagrozic, ze zerwiesz z nia kontakt w ogole. Moja mama identycznie-potrafila sie czegos wyprzec, a pozniej nam mowila,ze sie zmowilismy, skoro tata, siostra i ja twierdzilismy,ze jakis fakt mial miejsce, a ona uwazala,ze nie. Nie wiem, skad wziela te patologiczne zachowania, bo w jej rodzinie wszyscy normalni, babcia kwoka chroniaca piskleta tez nie byla. Ale patologia rodzi patologie i ja juz to widze po siostrze-baaaardzo wspolczuje jej mezowi. On nie tylko jest pantoflarzem, ale tez wiernym pieskiem. Mimo, ze siostra sama wie, jak to jest mieszkac w złotej klatce, funduje mu to samo. Obawiam sie, ze matka bedzie podobna. Jest super ciocia, a moje dzieci twierdza, ze nawet bajki w wakacje musza ogladac takie, jak ona im powie. Albo ze wezmie ich na wycieczke, a pozniej wmawia, ze sami wybrali to miejsce. Takze droga autorko-jesli widzisz, co jest zle, znaczy, ze nie jest z Toba tak zle i uciekaj! Ratuj siebie, a byc moze i mame z babcia przy okazji. Nie beda mialy coreczki/wnuczki, beda zmuszone sobie znalezc inne zajecie niz zycie cudzym zyciem, a raczej zmuszanie kogos do zycia ich zyciem. Co do mnie-ja oczywiscie nie widzialam od poczatku, czym grozi uzaleznienie od mamy, ale po pierwsze bylam wynikiem dosc wczesnej ciazy, wiec podejrzewam,ze mama lubila korzystac z pomocy babci itp, a poza tym tata byl we mnie zakochany, wiec tez ze mna duzo czasu spedzal. A to wszystko pozwolilo mi zobaczyc, jak moze byc bez mamy. Siostra urodzila sie troche pozniej, mama juz byla dojrzalsza, odkryla pewnie urok maciezynstwa. No i kwestia charakteru-ja nigdy pokorna nie bylam. Ani w rodzinie, ani w zwiazku, ani w pracy. Cenie sobie wolnosc, szanuje jednoczesnie prawo innych do wolnosci. A z mama bywalo ostro-stawialam na swoim, kombinowalam albo pyskowalam i robilam po swojemu, ale nigdy tego nie zalowalam. To moze tak wygladac, ze my mamy chore relacje w druga strone. Nie, my sie spotykamy, pogadamy, nawet wspolna wycieczka czasem nam sie zdazy, ale nie radze sie, nie dzwonie, zeby zapytac, czy moge sobie kupic szpilki, albo zapisac dziecko na kolonie. ona oczywiscie potrafi mnie skrytykowac, nawet ma tupet i mi wyjasnia,ze nie tak sie odezwalam do swojego pratnera. Przyjezdza do mnie i wiecznie zle sie czuje w pokoju bez firanek. To,ze ona i siostra maja niczym w muzeum, nie znaczy, ze ja tez musze. Moj dom-moj wystroj. Studia tez wybralam nie te, bo rzadki kierunek, a wszyscy ekonomie lub politologie w moich czasach studiowali.A mnie to po prostu nie obchodzi. Co ciekawe-tata tez sie nie daje. Tyle lat i mama sie nie poddala, ciagle probuje nim maniupolowac. Ostatnio, zeby jej zrobic na zlosc na jakas uroczystosc rodzinna ubral dres. Wszyscy ich znaja i kazdy sie domyslil, czemu. A on zupelnie sie nie przejmowal. Za to ja chyba przez tydzien mialam telefony,zebym z nim porozmawiala,ze on powinien przeprosic gospodarzy i ja, bo jej wstyd przyniosl. Tylko wlasnie-mnie sie nie da namowic do takiej rozmowy, jesli nie widze potrzeby. Siostra oczywiscie tate musiala ochrzanic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gościu z 17:30, dobrze, że Twój tata jeszcze jest w stanie zdobyć się na bunt. Jak trzeba być silnym, żeby przetrwać i jednocześnie być sobą? Szacunek i podziw.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to nie jest chywa kwestia sily, ona tate tak dopiero w ciagu ostatnich lat probuje wkrecic. Ze mna sie nie udalo, siostra niby nadal sterowana, ale juz nie mieszka z nia, wiec probuje na ojcu. A on to chyba traktuje jak jednostke chorobowa i sie nie przejmuje, robi po swojemu. Ja na poczatku-jako dziecko, mialam postawe"ja sama", potem byl okres buntu, na silę i bezczela, na przekor nawet, a teraz od wielu, wielu lat uznalam za oczywiste, ze zyję wlasnym zyciem i nikomu nie musze sie z tego tlumaczyc. I jesli ona do mnie dzwoni albo przyjedzie i slysze te wszystkie teksty, prosby, krytyki, to nie traktuje tego-znow zaczyna, nawet sie nad tym nie zastanawiam, tylko albo puszczam mimo uszu, albo ostro mowie "nie". Juz na tyle to wypracowalysmy, ze mama oczywiscie nie daruje sobie,zeby nie sprobowac, ale jak tylko widzi moja postawe, kapituluje. Byl czas, ze probowala nas ubierac-kupowala nam ubrania. Odsylalam jej, albo zostawialam nawet nie odpakowane. Wiedziala,ze ja nie chce, ze ja sama decyduje, co bedziemy nosic, ale ona nawet mojemu facetowi potrafila kupic ciuchy. Oczywiscie w jednym slusznym wg niej fasonie, bo ubiera sie jak nastolatek, a w jego wieku juz powinien inaczej i ze to niby moja wina, ze ja o niego nie zadbam. Powiedzialam jej, ze on ma rozum, dwie raczki, nogi, pieniadze i sam wie, co sobie kupic, a jak co-ma swoja mamusie, tesciowej do tego nie potrzebuje. Dzieci jak to dzieci-sa szczere, potrafily skomentowac, ze obciachowe. Teraz pod choinke dostalam majtki- bokserki, z jakimis dzieciecymi obrazkami, mimo,ze wie, ze ja takich nigdy nie zaloze. To samo jakies wody toaletowe, mam swoje ulubione, nie wszystko, co ladnie pachnie na kims, musi tez mi sie podobac, ale kupuje, ja to pozniej u niej zostawiam, raz na jakis czas wysyla nam paczke i to wklada. Ja znow to do niej przywoze. Dzwoni, mow,ze zapomnialam, to jej mowie,ze spoko, ja mam inne, moze sobie uzywac. Nie moze mnie kontrolowac w kwestii znajomych, wyjazdow, wychowywania dzieci itp, to probuje chociaz w taki sposob swoje 3 grosze wcisnac. Kiedys pojawila sie opcja mieszkania z rodzicami-nie wyobrazam sobie tego, dzien w dzien bylby dzikie awantury, ona by mi powiesila firanki, ja bym je zrzucila, dorzucalaby mi kostki rosolowe do zupy, bo inaczej to smaku nie ma i siedzialaby przy kawie z moimi goscmi. Poniewaz mieszkam troche daleko od domu, gdy chce sie spotkac ze znajomymi z dziecinstwa, zawsze mam dylemat, czy ich zaprosic do domu rodzicow. Zwykle to ja ich odwiedzam. Przyjda-swobodnie nie pogadamy, tzn niby tak, bo oni tez potrafia byc bezczelni i rzucic aluzje, ze mama pojmuje i wychodzi, ale potem slucham-ta to takie brudne buty miala, a ten znowu prace stracil, za to tamten to porzadny chlopak sie zrobil, czesciej mam go zapraszac. Z moja siostra kilka blizszych kolezanek kontakt zerwalo, bo mamusia musiala dokladnie wiedziec, o czym rozmawialy. A siostra uwaza, ze mamie nawet tajemnice przyjaciolki powinna powierzac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
matka cię podporządkowała psychologicznie i mentalnie, to jest masakra jak Ty mogłaś być tak głupia i rzucić swojego partnera! mamincórcia jesteś, przecież matka powinna cię dopingować do usamodzielnienia się i niezależności! dramat, wpołczuje twojemu partnerowi którego rzuciłać dla chorej wariratki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gośćko od ostatnich postów, fajnie się ciebie czyta, książki mogłabyś zacząć pisać. Napisz jeszcze;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość macienka
Własnie gośćko, ja też jestem tego samego zdania:) Bardzo zazdroszczę ludziom którzy maja taki charakter, ja nie mam w sobie ani krztyny tupetu, asertywności, już nie mówiąc o bezczelności. Jako nastolatka (teraz zresztą też) byłam zawsze bardzo potulna i cicha, dalam sobie wszystkim włazić na glowę. Nie wyobrażam sobie co by się działo, gdybym odpysknęła mamie, skoro będąc potulna i tak wzbudzałam w niej agresję słowną. Zawsze jak czytam tego typu tematy na necie, o nadopiekuńczych mamach i dziewczyny piszą,że od dziecka były wyszczekane i stawiały granicę, to krew mnie zalewa, że ja byłam taka głupia i dałam się osaczyć:( Tak, dałam sobie wmówić, że cudowny chłopak,którego kochałam jest beznadziejny, bo zdaniem mamy jest: za chudy, za blady, nosi okulary, nie lubi jeździć nad morze! I codziennie po kilka godzin słuchania takich kazań: "ty z nim skończ, daj se spokój, nie bądź głupia". Nie mogłam mamy przystopować, bo po pierwsze byłam od niej zależna finansowo, więc co tu fikać, a po drugie nie miałam odwagi i czelności zwrócić jej uwagę, że robi cos źle. Boję się tych awantur, babcia zaraz dostaje udawanego zawału, jest płacz, krzyk, walenie pięściami w stół, a ja jestem osobą spokojną, zahukaną, nie umiem sie odnaleźć w takiej nerwowej atmosferze. No i nie wytrzymałam tego napięcia i po prostu go zostawiłam:/ Potem chciałam wrócić, ale niechciał. Myślę, że mogłabym jeszcze kiedyś mieć partnera, ale tylko w tajemnicy przed mamą, inaczej nie wytrzymam ciągłego gadania mamy i babci:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość taki jeden facet 31
Autorko. Co tu dużo mówić, albo dasz radę wykrzesać w sobie tą siłę potrzebną do przebicia ,albo do końca życia będziesz posłuszna. Co do wyszczekania i pyskowania to nie musisz od razu się na matkę wydzierać. Wystarczy asertywne "NIE" i koniec tematu. Wiem łatwo się mówi ,a prawda jest taka ,że utarte przez całe życie schematy działania z daną osobą najtrudniej zmienić bo ją przyzwyczaiłaś już do takiego traktowania siebie i będzie Ci podwójnie ciężko to zmienić. Ba nie zmienisz tego, nie zmienisz jej ,ale możesz zmienić siebie i wytworzyć w sobie taką mentalną berierę. Z całą pewnością niezwykle trudno było by dokonać ta mieszkając dalej z mamą. Wyprowadzka zdecydowanie to ułatwi z tym ,że tutaj czai się niebezpieczeństwo w postaci bycia samotnym w czterech kątach tak, że możesz wymięknąć po czasie i sama polecisz do matki. Dlatego zawczasu zorganizuj sobie czas. Powodzenia, niech ten rok będzie dla Ciebie przełomowym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość macienka
Raczej nie straszna mi samotność, wręcz bardzo jej potrzebuję. Jako nastolatka mieszkałyśmy z mamą u babci w jednym, małym pokoju, pragnęłam mieć choć odrobinę przestrzeni tylko dla siebie, w samotności. Myślę, że mogłabym długie lata mieszkać sama i jeszcze by mi się nie znudziła samotność i spokój, mam duża potrzebę bycia samej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość 16 49
Macienko każda podróż zaczyna się od małych kroczków. Dlatego chciałam zapytać: czy wczoraj, albo może nawet już dziś udało Ci się zrobić "coś" dla siebie, żeby wyrwać się z tego zaklętego kręgu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość macienka
Udało się, podjęłam dodatkową pracę- opiekę nad dzieckiem pomimo, ze bardzo stresują mnie takie sytuacje, że muszę z kimś coś ustalać, być w obcym domu na noc, ogólnie bardzo źle znoszę jakąkolwiek pracę wymagającą kontaktu z ludźmi. Ale zmusiłam się i już drugi raz idę opiekować się tym dzickiem. Mam stracha, że ludzie mnie oceniają,ze ciągle mówię coś głupiego (jestem z natury bardzo nierozgarnięta, mam dwie lewe ręce, słaba pamięć, często pod wpływem stresu zachowuję się sztucznie, dziwnie, jestem odbebrana przez ludzi jako dziwadło). Ale staram się jak mogę. Wiem, że kiedyś musi się skończyć życie w wygodzie, gdy codziennie jest coś do jedzenia, gdzie mogę sobie nawet kupić jakiś kosmetyk czy książkę. Staram się zacząć nastawiać swój umysł do tego, zeby się przestawić na tryb "wegetacja", ale za to samodzielna wegetacja:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość 16 49
Wspaniale :-) . To duży krok na przód. Możesz być z siebie dumna. Ale opis samej siebie to chyba ściągnęłaś od mamy. Nie wmawiaj sobie takich rzeczy. Nie każdy musi lubić kontakt z ludźmi i wcale to nie oznacza, że jest "dziwadłem". Po prostu tak jest. A dlaczego uważasz, że będziesz wegetować?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uratowana
ja juz napisalam, co miałam, tak po prostu-moja sytuacja rodzinna. A temat dotyczy Autorki, wiec nie bede jej zabierac audytorium. Nawiązując do Twojego ostatniego postu-super! I radze nie myslec o tym, ze jestes dziwadlem, ze sie nie nadajesz itp. Mama to w Ciebie wpoila i bedziesz sie na tym skupiac, wierzysz w to, a pewnie wcale tak nie jest. Przemoc psychiczna jest rowniez przemoca. Nie myslalas o jakies terapi? Najlepiej dla calej Waszej trojki, ale domyslam sie,ze mama i babcia nie dadza sie namowic, uwazają to za fanaberie. W mojej rodzinie dochodzil jeszcze problem" co ludzie powiedza", to akurat mama wyniosla od swojej mamy. Babcia np. nie zalozyla okularow, nie chodzila o lasce (choc miala problem), bo ludzie powiedza, ze na starosc jej odbiło. Ja nie chodze do kosciola, ale kiedys poszłam z mama i kiedy taca sobie wedrowala, mama wcisnela mi i moim dzieciom po 10 zł, zebysmy wrzucili, co ludzie widza, ze wielka pani, a grosza nie da. To było dosc komiczne, bo dzieci nie wiedziały, o co chodzi, myslaly,ze babcia daje im na lody i zaczeły odmawiac, a ja wkurzona,ze nawet w takim miejscu ona probuje mnie pouczac, udawalam,ze tego nie widze. W koncu rzeczywiscie pare osob zwrocilo na nas uwage. Albo jakies durne sytuacje-dzieci bardzo lubia babcie, ale chyba bardziej dziadka, przyjezdzamy, a ona zamiast z nimi usiasc, porozmawiac, ladnie ich ubiera (po swojemu) i maja isc z nia na spacer-za reke. A ci nie, oni chca biegac, wariowac, isc na plac zabaw, a nie pod oknami sasiadek, zeby ich ogladaly. I mama focha strzela, ze ja im nagadalam. Kiedy po raz pierwszy zostalam mama, wg mojej rodzicielki bylam zupelnie zielona ( choc mama zostalam majac prawie tyle lat, kiedy ona zostala babcia). Ja dziecko ubieram, a ta mi je przebiera po swojemu, to ja znow zrzucam te jej ciuszki. Przychodzi pielegniarka srodowiskowa, a moja mama jej sie skarzy, jaka to ja jestem nieodpowiedzialna. Na szczescie kobietka poparla moje zdanie i mama musiala zamilknac. Tak samo z karmieniem piersia-wg niej to glupota, bo dziecko sie nienajadaja. Moje dzieci byly bezsmoczkowe-ile tych niepotrzebnych gadzetow im nakupowala, bo mama nie wie, czego dzieci potrzebuja. Kiedys tez scena, ze z babcia umieralysmy ze smiechu. Upal-koniec lipca, wieczor, ale taki,ze jeszcze niezly skwar, dziecko w wozku, w cieniu spi. W samej pieluszcze, a ta przychodzi i ubiera. Babcia jej mowi, ze za goraco i zdejmuje to ubranko. Ta sie z nia kloci, malo dzidzi nie obudzily, za chwile idzie po kolderke do lozeczka, babcia mnie wola, wyrzucilam, to ta, ze jestem niedopowiedzialna smarkula, ze tu jest cien, ze zaziebie wlasne dziecko, babcia poparla moje zdanie (ona super byla), to ta leci po koc polarowy i znow z nim do wozka, babcia wywalila, nagle wkracza mama z pieluszka tetrowa, tryumf na twarzy-postawila na swoim, dziecko nie zmarzlo, my juz nie mialysmy sily protestowac. Cudz, ze malenstwo sie nie obudzilo. Podobnych sytuacji bylo wiele-moje dziec***ija prawie wylacznie wode. A ona im herbatke z cukrem daje, oni wylewaja, bo nie lubia, a ta marudzi,ze mama im zabronila, starsze jest alergikiem pokarmowym-mama wie lepiej, ze odrobina alergenow nie zaszkodzi. Teraz juz sa w takim wieku,ze rozumieja i same pilnuja, zeby babcia niechcacy im zaszkodzila, ale kiedys balam sie. I ciagle mi szuka pracy, bylebysmy wrocili blizej domu, ciagle mnie z kims znajomym na rozmowy ulatwiajace zdobycie pracy umawia. Nie przyjmujac do wiadomosci,ze ja wiem lepiej, co jest dla mnie dobre i ze jestem szczesliwa tam, gdzie jestem.A potem dzwoni i placze, bo jak ja moglam, bo jak teraz ona wyglada w oczach tych ludzi. Z moja siostra potrafi do gabinetu na badania lekarskie wejsc i nie daje jej dojsc do slowa. Kiedy siostra stracila prace, mama z wlasnej inicjatywy, za jej plecami zadzwonila do jej przelozonej proszac, by zmienila decyzje. I siostra choc sprawia wrazenie samodzielnej, jestem przekonana, ze bez mamy niewiele sama potrafi. Kazda jedna decyzje konsultuje nie z mezem, a z mama. Nawet blahostki, typu kiedy wziac urlop. Spedzaja razem weekendy, urlopy, jezdza na te same przyjecia, siostra zaprasza znajomych-rowiesnikow i oczywiscie mame tez. Tata chce gdzies tylko z mama pojechac, nie, musi uwzglednic tez siostre i jej meza. A jak czasem corka sie postawi, albo nawet niechcacy zapomni o cos zapytac i np. pojsc sobie samej z bolem gardla do lekarza, to mama pozniej nie chce z nia rozmawiac, bo po co dzwonisz, skoro ja ci nie jestem do niczego potrzebna. Takze autorko, wiej i stawiaj gruba kreske, lepiej pozno niz wcale, bo jak tak ma wygladac Twoje zycie, to ja bardziej niz wspolczuje. Tak sobie pomyslalam-skoro mama Ci wypomina,ze Cie utrzymywala, powiedz jej, ze bedziesz jej co miesiac odpalala jakas sumke, w ramach zwrotu kosztow, a jak bedzie stara i niedolezna, niech pomysli o opiekunce, bo Ty tez za darmo nie przyjdziesz. Takimi ludzmi czasem trzeba potrzasnac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do uratowana: Mówisz, ze mam jej odpalać co miesiąc sumkę- jak ja zarabiam poniżej minimanej krajowej (tyle mi wychodzi z przepracowanych godzin, że nawet poniżej tysiąca zł) to z czego mam jej płacić i ile? 10zł jej przecież nie dam. Ja liczę każdy grosz, nie kupuję nic poza skromnym jedzeniem i chemią. Powiecie, że masz szukać lepszej pracy- otóż pracy szukam od miej więcej 10 lat i w żadnej się nie sprawdzałam, z każdej albo mnie wyrzucali albo sama rezygnowałam, bo nie dawałam sobie rady. Jestem bardzo drobnej budowy ciała, słaba i wątła, szybko się męczę, po prostu nie wyrabiam w pracy. Często pracodawca wymaga pracy więcej niż 8 godzin, a ja nie wyrabiam. Mówię oczywiście o pracy fizycznej, bo tylko taka wchodzi w grę. Pewnie Wy drogie rozmówczynie macie inną sytuację, macie mężów, koszta rozkładają się na dwie osoby, jest łatwiej, ja jestem sama i jest mi ciężko powiedzieć mamie, że odchodzę, bo po części jestem od niej uzależniona ekonomicznie. Ja mi wyjdzie jakiś nieprzewidziany wydatek typu leki, dentysta czy zepsuta lodówka to będę musiała do niej pójść po pomoc. Do gośc 16:49 To nie jest opis mnie który zależy od mamy, taka po prostu jestem i o tym wiem. Próbowałam nie raz podjąc pracę w biurze, zawsze się nie sprawdzałam, bo mam słabą pamięć i często nie rozumiem co ktoś do mnie mówi, ja tego sobie nie wymyśliłam! Nie każdy ma bystry umysł. To nie moja wina, że tak mam, to nie wynika z zaniedbania czy z bycia próżną, staram się czytać książki, artykuły naukowe, dokształcać się, próbowałam latami opanować język obcy- nic się nie udało. Wciąż próbuję, ale realnie patrząc- nie ma wielkich szans, że kiedyś mój umysł się zmieni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość macienka
To na górze to ja pisałam, macienka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość 16 49
Dzień dobry, Macienka ja też nie opanowałam żadnego obcego języka, co nie przeszkadza mi pracować w biurze. Najważniejsze, że się nie poddajesz. Może mogłabyś w wolnych chwilach zacząć uprawiać jakiś sport. W ten sposób wzmocnisz organizm. To nie musi być nic drogiego np. spacery, albo bieganie. Jeżeli chodzi o pracę, to wcale nie musisz pracować w biurze. Możesz wykonywać każdą pracę, byle dobrze. Np. zajmując się dzieckiem możesz przecież cały czas rozwijać się, by być wspaniałą nianią. W brew pozorom praca z dziećmi jest bardzo rozwijająca. Nie poddawaj się. Mama nie może rządzić Twoim życiem. Uratowana ja czytam Twoje wpisy i nie jestem taką hura-optymistką. Wspaniale się to czyta, ale z drugiej strony należy pamiętać, że to nie jest fikcja, a czyjeś trudne życie. Dlatego chylę czoła, że Ci się udało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość macienka
Latem i wiosną często biegam, cały rok jeżdżę na rowerze do pracy, bo mnie nie stać na bilet, więc się ruszam często, ale moja słabość wynika raczej z budowy anatomicznej, dużo się nie da zmienić. Próbowałam pracować na nocki, to po 2 tygodniach pracy zemdlałam i miałam krwotoki z nosa. Taki mam organizm. Z tym pilnowaniem dziecka nie wyszło, poprzednia opiekunka wróciła do tej pracy. Szukam cały czas innej dodatkowej pracy. Myślę, że moim problemem jest nie tylko nadopiekuńcza mama ale i ja sama i moje słabości. Tacy ludzie jak ja skazani są na czyjąś opiekę lub na głodową egzystencję. Ale staram się myśleć pozytywnie, że kiedyś znajdę jakąś pracę w której zarobię chociaż tę minimalną krajowa i usamodzielnię się całkowicie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uratowana
Macienka-ja bym wlasnie to upokarzajce 10 zl dawala, zeby widziala, ze mimo takich pieniedzy, chce samostanowic o sobie. A zastanawialas sie, jak sobie w takim razie poradzisz po smierci mamy? z czego sie utrzymasz? Rodziny z takim podejsciem nie załozysz, zostaniesz sama. Ad pracy nie chce Cie urazic, wiec sie nie wypowiadam. Emerytury, nawet glodowej tez nie dostaniesz. Ale wiecej wiary w siebie i ja bym polecala jakas terapie. Jakis trening asertywnosci i wiary w siebie. Jak ktos ciagle mowi,ze to nie dla niego, ze z tym nie da rady, ze tu sie nie nadaje, to sorry, ale sam w koncu zaczyna w to wierzyc i rzeczywiscie sie nie nadaje. Poprzednia osoba pisala, ze to co ja pisze, to nie takie łatwe, zgadzam sie. Mnie tak naprawde pewnie silny charakter uratowal i duzo fuksa, takze -choc moja mama jest osoba zaborcza, dla mnie taka nie byla. Ale nie zgodze sie, ze jak ktos naprawde chce i cos robi w kierunku zmian, to mu sie nie uda. Uda sie, nie jest proces z dnia na dzien, to bedzie trwalo dluzej, ale trzeba ruszyc. Ja tez jestem drobna, ale cwicze, chodze na basen, to zawsze wzmacnia organizm. I nie zakladam,ze do czegos sie nie nadaje, poki nie sprobuje. Tez pracuje, nie raz szlam do pracy, o ktorej wiekszego pojecia nie mialam, a jednak sie udalo. I nie szukalam z gory wad danego miejsca pracy, ze nadgodziny, ze daleko itp. Skupialam sie na pozytywach, nawet majac dzieci, bralam czasem te nadgodziny, niech widza, ze mi zalezy. Cieszylam sie,ze mam wlasne pieniadze, ze mam dokad rano wyjsc, ze cos robie i jestem niezalezna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość macienka
Uratowana, masz złe pojęcie o moim podejściu do życia. Ja nie jestem pesymistką, która z góry zakłada, że nic mi nie wyjdzie dla tego nawet nie próbuje, to nie tak. Co do ćwiczeń: to fajnie, że chodzisz na basen, ale mnie na basen nie stać. A swojej budowy ciała nie zmienię choćbym się katowała bieganiem, bo jestem ponadprzeciętnie wysoka i bardzo szczupła, stąd mam problemy z kręgosłupem i stawami, dla tego u mnie każda praca w fabryce, gdzie trzeba stać na nogach przez 12 godzin odpada, także prace fizyczne są dla mnie trudne, choć to nie znaczy że nie próbuję. I wiem, że nie będe miała emerytury, przeraża mnie to, staram się bardzo, zeby tak nie było, ale na razie wszystko na to wskazuje. Wiem, ze łatwo pomyśleć: pewnie nie wierzysz w siebie, gdybyś tylko się za siebie wzięła to bys się stała silną, inteligentną, mądra kobietą. Niestety to nie tak, uwarunkowania mojego umysłu sa takie a nie inne pomimo ogromu starań. Nie każdy musi mieć błyskotliwy umył, sa osoby mało bystre i choćby nie wiem jak wierzyły w siebie to tej bariery nie przeskoczą. Znam siebie i wiem, że albo będe miała jakieś ponadprzeciętne szczęście, albo będę pod opieka mamy albo będę cięzko pracować i życ na granicy nędzy. Dążę usilnie do ostatniego rozwiązania bo wydaje mi się możliwe do zrealizowania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Macienka, a ja mysle, ze Ty cale zycie slyszysz-co ty beze mnie zrobisz, sama nie dasz rady, bideulko ty moja itp itd i w koncu w to uwierzylas. Z Twoim umyslem byloby wszystko w porzadku, gdyby nie został wyprany przez mame i babcie, dlatego pisałam o terapii. Jesli chodzi o basen, skoro masz chory kregoslup, mozesz sie postarac o darmowy wstep w ramach nfz, albo jakas rehablitacja. Poza tym basen to przykladowo, sa aktywnosci, ktore nie wymagaja nakladow pienieznych. Joga-w necie znajdziesz sporo filmikow, mozesz sama w domu cwiczyc, bardzo wzmacnia organizm. A praca na poczcie? przy sortowaniu listow? moja kolezanka na wozku ją wykonuje. Albo jakies call center?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uratowana
chyba nie podpisalam poprzednieog postu, a jeszcze go nie widze. W ogole to jakie masz wykształcenie? mieszkasz w duzym miescie? Nie musisz podawac nazwy, tylko taki zarys, zebysmy mogly doradzic, jakie masz mozliwosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość 16 49
Macienka z treści Twoich wypowiedzi przebija poczucie niskiej wartości i niska wiara w to, że będziesz szczęśliwie i godnie żyła. Natomiast ze sposobu wysławiania NIE wynika, że "nic nie umiesz i do niczego się nie nadajesz". Piszesz ładnie i składnie :-) To Ty znasz siebie najlepiej. My tylko czytamy to co sama chcesz o sobie napisać. Życzymy Ci jak najlepiej. Nie musisz rad stosować, ale zastanów się nad nimi. Może one Cię jakoś zainspirują. Ja np. nie znoszę basenu ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość macienka
Uratowana: mieszkam w Poznaniu. Call center mogłoby być, byleby nie naciągać starszych ludzi na niepotrzebne rzeczy. Szukam wciąż tych prac, wierzę, ze znajdę kiedyś coś na miare moich możliwości. Czasy są ciężkie, dziś do byle jakiej pracy trzeba mieć doswiadczenie, umiejętności z nieba i do tego dobrą prezencję:/ Niestety wciąż przegrywam. Ale próbuję dalej. O darmowym wstępie na basen dla ludzi których boli kręgosłup nie słyzałam, popytam;p Może joga pomogłaby mi wzmocnić organizm, ale wątpię czy zmieniłoby to coś w mojej nieodporności na 12godzinną pracę stojącą lub inne ciężkie prace fizyczne. Pytasz o wykształcenie: nie mam, nie poradziłam sobie na studiach, nie potrafiłam przyswoić wiedzy. Do gość 16 49: może i piszę składnie, ale nie pomagało mi to w żadnej z dotychczasowych prac umysłowych. Z każdego biura mnie zwalniano, gdyż nie radziłam sobie na wielu płaszczyznach: od zapamiętywania przez kojarzenie faktów do rozumienia prostych komend i braku inteligencji. I to nie jest moje zdanie ani mojej mamy, tylko pracodawców. Znam swoje możliwości, nie jestem zakompleksioną nastolatką, tylko świadomą swoich ograniczeń dojrzałą osobą. Jak ktoś jest nieurodziwy to nie wykonuje zawodu modelki, jak ktoś jest mało inteligentny to nie wykonuje prac umysłowych. Nic się z tym nie da zrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uratowana
Macienka, bo skoro mama przez 30 lat za Ciebie myslala, to Ty sie tego nie musialas nauczyc. Ad kregoslupa-idz do lekarza, postekaj, ze boli, ze nie wyrabiasz i zapytaj o mozliwosc rehabilitacji. Wszystkiego sie dowiesz. Tata ma dyskopatie i chodzil przez jakis czas na basen wlasnie z NFZ. A ja ten basen czy joge tak przykladowo podalam. Powiem Ci,ze sama mieszkam w duzym miescie i wiem, ze mozna sporo robic, nie wydajac pieniedzy. U nas np. kazde muzeum raz w tygodniu ma wstep bezpłatny, sa seanse w kinie za 5 zł, na stronach roznych organizacji, czy na fb mozna wygrac bilety na rozne ciekawe zajecia-ja z dziecmi np. przez pol roku mialam darmowy karnet do filharmonii. Sa rozne kola zainteresowan, gdzie np. ludzie zbieraja sie raz w miesiacu i jezdza na wycieczki rowerowe albo ogladaja filmy. Wiele atrakcji organizuja tez biblioteki. W taki sposob mozna zaczac cos z soba robic. A wlasnie-a jakas biblioteka czy ksiegarnia? Tam poszukaj pracy. W duzym miescie, wiecej mozliwosci. Wiem, ze kiedys w Poznaniu mozna sie bylo starac o darmowe bilety na komunikacje miejska, to bylo kilka lat temu i dotyczylo osob bezrobotnych (zarejestrowanych) i o niskich dochodach. Na 2 miesiace chyba dawali. Popytaj. Uwierz mi,ze u nas tez nie zawsze jest wesolo finansowo, a mimo to jakos zyjemy, dajemy rade i nie czuje,zeby moje dzieci odstawaly od rowiesnikow, zeby nigdzie nie byly, nic nie widzialy. Wystarczy sie rozejrzec i mozna fajnie czas sobie zorganizowac. A tego Poznania to Ci zazdroszcze!!! Najcudowniejsze miasto w Polsce, jesli chodzi o mieszkanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość macienka
Uratowana, dzięki, też mi się podoba Poznań:) Podoba mi się pomysł szukania darmowych okazji spędzania wolnego czasu, sama też zawsze poluję na różne okazję. A do pracy w bibliotece trzeba mieć studia filologiczne, wiem, bo sie pytałam. Cieszę się, że temat przyciągnął tyle uwagi, dziękuję Wam za zainteresowanie, to miłe, że są luzie którzy chcą poradzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Uratowana
nie wiem, w jakiej bibliotece pytalas i na jakies stanowisko, bo u nas pracuje dziewczyna po ogolniaku, a sa tez ludzie po historii, marketingu. Jestem stałym bywalcem i pracownicy sa juz jak znajomi, stad wiem. Nie mozesz tak z gory skreslac czegos, nie bedac pewna. Powiem tak-ja kiedys aplikowalam na stanowisko, gdzie trzeba bylo miech wykształcenie wyzsze techniczne, a ja zupelnie przeciwnie. I dostalam te prace, bo ich przekonalam,ze dam rade. I nie bylam jedyna kandydatka. Masz czas, co Ci szkodzi probowac? Za to sie nie placi. Kiedys z kolezanka mialysmy taki sport-umawialysmy sie na rozmowy o prace, bo to, zeby sie wlasnie wycwiczyc, obyc w tego typu spotkaniach. I czesto te prace dostawalysmy, tyle, ze odmawialysmy. Moja kolezanka tak meza poznala.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość 16 49
Uratowana fajne pomysły na spędzenie wolnego czasu podałaś. Muszę się zainteresować jak to u mnie w mieście działa. W związku z tym dziękuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Naprawdę świetny temat!! Jak dla mnie baaaardzo na czasie. i po niewczasie.. Moja mama jest, jaka jest. Nie wybrałem jej, choć w jakiś tam sposób próbuję ją kochać.. Ale nie zapomnę jej do końca życia pewnych tematów.. Zostawiła mnie, jak miałem 10 lat. Zabrała siostrę i się wyprowadziła. Po 5 latach, przypomniała sobie o "rodzinie".. Ojciec ją przyjął z powrotem.. Oczywiście, tata nie był "złotym człowiekiem"..;) Minęło lat kilka i nie wytrzymałem z nimi. Wyprowadziłem się od nich w wieku 19 lat.. Założyłem własną rodzinę, zbudowałem mieszkanie własnymi rękami, ale na terenie mamusi... Nie ułożyło mi się własne rodzinne życie i... W tym momencie dopiero się zaczęło!!! Facet ok. 30, po rozwodzie, mieszkający niby na swoim, ale jednak nie do końca... Mama zaczęła dopiero wtedy wiedzieć, co jest dla synka najlepsze!! Tym bardziej, że tydzień po moim rozwodzie, za mąż wyszła moja siostra.. Zaczęły się telefony, odwiedziny (nawet o 3 w nocy potrafiła wpaść na herbatę, bo zmarznięta jest po podróży...;)Gdzie była i skąd wracała nie wie nikt...) I tak męczyłem się z nią kilka lat, aż ojciec mój zniedołężniał i musiała się nim zająć.. Poprosiła, żebym się do nich przeprowadził i pomógł jej w zajęciu się ojcem. Zgodziłem się. Po pół roku wyrwałem stamtąd znowu. Nie mogłem patrzeć na to co się tam dzieje. Jeździłem do tego domu tylko w weekendy, do ojca, który czekał na mnie i żal mi go było.. Trzeba było dziadka ogolić, umyć.. Moja siostra jeździła z nim po lekarzach itp. Aż raz zobaczyłem, jak matka go karmi... Wtedy dotarło do mnie, że moja matka jest za przeproszeniem zimną, wyrachowaną suką... Ojciec zmarł i stwierdziłem, że nic mnie nie trzyma w tym miejscu, gdzie przemieszkałem praktycznie całe moje życie. Pomieszkałem jeszcze kilka miesięcy na jej terenie i wyprowadziłem się do zupełnie innego miasta, do obcego mieszkania. Spróbowałem ułożyć sobie życie. Nie poszło, bo okazało się, że związałem się z kobieta, która jest odpowiednikiem mojej matki.. Dużo roszczeń, najlepiej zero obowiązków i DAJ!!(to tylko tak w temacie, że facet szuka sobie kobiety podobnej do matki, a kobieta szuka faceta podobnego do ojca. Coś w tym jest...) Zresztą nieważne.. W ostatnie święta pojechałem spotkać się z matką i siostrą.. Było miło, do czasu kiedy mama przyznała się nam do czegoś, co odrzuciło mnie od niej tak, że nawet nie chce mi się o tym gadać.. Wiem jedno. Nie może na mnie liczyć. Choćby nie wiem co się działo. Bo nie zapomnę jej, jak sama ukształtowała całe moje dorosłe życie.. Odciąłem się takim rowem, że nie będzie w stanie go przeskoczyć. Nigdy!! A Ty autorko, nie łam się. Bierz życie w swoje ręce i nie daj się!! Wiem, że nie łatwo jest zrobić rewolucję w swoim życiu, ale wydaje mi się, że jesteś na dobrej drodze.. Powodzenia!!:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
są chorzy ludzie. mieszkam za granica. jakis czas temu zadzwonil do mnie maz przyjaciolki. jego znajomy chce wyjechac i szuka punktu zaczepienia. jakie bylo moje zdziwienie, gdy po drugiej stronie skype zamiast 28-letniego czlowieka, odezwala sie jego matka. nie znajac mnie, nie znajac moich przyjaciol, probowala mi wcisnac swojego syna do domu. tlumaczylam, ze nie moge,ze mam dzieci, ale moge pomoc w znalezieniu pokoju itp, nie-ma byc u mnie, bo nikt tak sie nim nie zajmie jak kobieta, ktora tez jest matka. wyjasnilam,ze ja jestem matka malutkich dzieci, a takim panem, nie powinna sie zajmowac mama tylko on sam juz powinien zajmowac sie wlasnymi dziecmi. uslyszalam,ze on jest na to za mlody, ze ona mu bedzie co miesiac wyslac paczki z jedzeniem, ze bedzie do niego jezdzic, zeby mu pomagac, ze chce, zeby ktos (w domysle ja) czasem poszedl do tej jego pracy i zobaczyl co i jak tam. pozniej rozmawialam z tym chlopakiem/mezczyzna-cos strasznego. mama to i mama tamto. z jego slow wynikalo,ze on nigdy sam, nawet szkole mu mama wybrala, a teraz akurat pakowal sie na wakacje, ktore mu mama wykupila. ja nie wiem, czemu on chcial wyjechac, tzn czemu mama chciala,zeby on wyjechal. skonczylo sie na tym, ze ja zgodzilam sie pomoc jedynie w znalezieniu pokoju, ale stanowczo postawilam sprawe, ze nie bedzie to u mnie. i ze nie mam zamiaru sie nim opiekowac. z tego, co wiem-nadal nie wyjechal

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×