Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Ciągłe rozpamiętywanie porodu.

Polecane posty

Gość gość

Od porodu minęło już kilka miesięcy, a ja nie mogę przestać o nim myśleć. Żałuję, że nie umiałam bronić swoich racji na porodówce, że nacięto mi krocze mimo, że prosiłam o jego ochronę i że nie zdecydowałam się wyjść na własne żądanie dzień wcześniej, bo płakałam ze zmęczenia, a lekarz stwierdził, że zmęczenie to normalna rzecz, że o terrorze laktacyjnym nie wspomnę. Kilka razy dziennie wracają te przykre dla mnie wspomnienia, aż gorąco mi się robi na samą myśl. Chciałabym przestać o tym myśleć, albo przynajmniej nie zadręczać się tym tak, ale nie potrafię...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zaraz w jakąś depresję wpadniesz. Idź do psychologa jak nie umiesz sobie sama z tym poradzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja również przez pierwsze kilka miesięcy rozpamiętywałam poród. Co prawda sam poród nie był dla mnie traumatyczny, powiedziałabym wręcz, ze na następny dzień byłam gotowa rodzić po raz drugi, ale w szpitalu spotkałam się z terrorem laktacyjnym. Od początku wiedziałam, że karmić nie będę, powód jest prosty mam powiększone piersi, które kosztowały mnie bardzo dużo. Okropne położne były dla mnie opryskliwe, traktowały z pogardą. Przez to przeszłam koszmarnego baby bluesa już po powrocie do domu. Cały czas wracałam myślami do pobytu w szpitalu, analizowałam po godzinie poród, i wydarzenia po. Teraz córa ma 14 miesięcy i już tak często o tym nie myślę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
też tak panicznie sie bałam nacięcia krocza, a i tak mi nacięto, ale nie tragizowałam już po fakcie, nawet myśle że lepiej sie stało bo nie parłam wcale ze zmeczenia a dziecku tętno spadało. Czytałam artykuły pouczające co robić by uniknąć nacięcia, było sto lasek co wtórowało temu a na końcu odezwał sie facet który przeklinał całą te polityke nacięcia krocza. Twierdził że jego żona tak zażarcie walczyła o nienacinanie krocza że dziecko urodziło się później jakoś, nastąpiło niedotlenienie, dziecko stało się niepełnosprawne. Zwyklinał wszystkich coś w stylu "niech was szlag trafi" czy "niech was piekło pochłonie" czy coś podobnego tak był zrozpaczony. Troche mnie to otrzeźwiło. Natomiast jeśli chodzi o wyjście wcześniejsze ze zmęczenia to zdziwiona jestem. Ja sie cieszyłam że moge pobyć te 3 dni w szpitalu bo właśnie tam wiedziałam że moge odpocząć, wiedziałam że moge wcisnąć na noc dziecko położnej żeby móc sie tą ostatnią noc przespać, bo wiedziałam że co jak co ale jak zostane w domu sama z dzieckiem to już nikt mi nie pomoże, w każdym razie nie tak jak w szpitalu. Jeśli chodzi o terror laktacyjny to nie bardzo rozumiem. Może zależy od tego jaki ten personel tam był. U nas w dzień była ta polityka pro kp ale w nocy z tego co pamiętam to położne butle wciskały dziecku nawet ku mojej niewiedzy. No nie wiem zależy na kogo ty tam natrafiłaś w tym szpitalu, ale z drugiej strony śmieszą mnie te panienki co to od początku są na nie z karmieniem. Nawet dobrze nie spróbują. Decydujecie się na dziecko a potem tak zdziwiacie jakby to dziecko było owocem gwałtu co najmniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja byłam na tak z karmieniem piersią. Ba! Nie miałam nawet smoczka, butelki, podgrzewacza, mm w domu czy w szpitalu. Nie było u mnie mysli ze bedzie inaczej. Pozniej wszystko sie zweryfikowało. Terror laktacyjny-pediatra (mezczyzna) cisnący karmic, karmic, karmic. Położne ktore dawały dziecko i baj! Zero pomocy przy prawidłowym dostawieniu. Ja miałam zbyt płaskie sutki a corka bie umiała ssac. Przez kapturki (polecone mi dzien przed wyjściem do domu po cc) mała sie krztusila bo miałam multum pokarmu! Zero wsparcia. Poprosiłam o butelkę to mnie wyśmiano. Dziecko płakało przy piersi a ja razem z nim. Pełna sala ludzi ciagle (goście innych dziewczyn) a ja nie umiałam sie uspokoić by nakarmić. Tragicznie wspominam ten czas a w domu kazałam zaraz jechac po butelkę, smoczek i mm mężowi. Piersi wróciły do swoich rozmiarów, ja do swoich ubran a dzidcko na mm jest Okazem zdrowia. Ma prawie 3 lata i jest najmądrzejszym dzieckiem jakie znam oraz bardzo odpornym. Czasem myśle ze gdybym trafiła na lepszych specjalistów od kp to bym sie postarała. Wiadomo ze to najwłaściwszy pokarm i nic tego nie zmieni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Od początku wiedziałam, że karmić nie będę, powód jest prosty mam powiększone piersi, które kosztowały mnie bardzo dużo. Okropne położne były dla mnie opryskliwe, traktowały z pogardą. " Nie dziwie sie. Też nie mam szacunku do takich natalek siwiec. Tylko facet i seks sie liczy, a rodzony dzieciak niczym pasierb z łaski na doczepke od wstępu traktowany. Rozumiem jeszcze jak kobieta by miała zniszczone piersi karmieniem, upływem czasu, ale takie coś w młodym wieku jeszcze w stanie bezdzietnym robić to trzeba być bezmyślnym pustakiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pomyśl, że być może gdyby Cię nie nacięli, to byś pękła po samą dupę. Nawet jeśli położna wie, że chcesz ochrony krocza, to czasem musi naciąć dla dobra pacjentki. To już nie jest, tak jak kiedyś był, rutynowy zabieg. Co do zmeczenia, to oczywiście, że jest normalne po porodzie. Ja miałam cc po paru godzinach bóli porodowych i przez kilka godzin nie mogłam wstać, i w tym czasie położna raz zmieniła pieluszkę mojemu dziecku. Po ok.8h wstałam i od tego czasu absolutnie wszystko przy sobie i maluszku robiłam sama. A ból rany był przez kilka dni ogromny. Dodatkowo byłam 2 doby zupełnie bez snu. Wiem, co to zmęczenie i ból. Mimo to nie robiłam z siebie wątłej mimozy i nie żaliłam się, że jestem zmęczona, choć padałam na pysk a z bólu czasem nie mogłam wstać z łóżka. Wszystkie kobiety są zmęczone po porodzie. To nic nadzwyczajnego. Terror laktacyjny to żaden terror. To normalne, że przynajmniej tą siądę trzeba dziecku dać, nawet jeśli nie planuje się dłuższego karmienia piersią. Podanie noworodkowi sztucznego "mleka" już w pierwszych dniach jego życia to głupota lub egoizm. Położne i lekarze mają dużo większą wiedzę na temat rozwoju niemowlęcia i laktacji, dlatego zależy im na tym, żeby matki choć na początku dały siarę. W domu przecież mogłaś już podać mu sztuczną mieszankę. Ile dni w tym szpitalu siedziałaś, że Ci taką krzywda się stała? 2, 3? Moim zdaniem jesteś po prostu słaba psychiczne, skoro tak rozpamiętujesz takie błahostki. Powinnaś wybrać się do psychologa i pogadać o tym. Psycholog oceni, czy jest Ci w stanie sam pomóc i poprowadzić terapię. Jeśli uzna, że jesteś realnie zagrożona depresją wyśle Cię dodatkowo do lekarza psychiatry, który przepisze Ci odpowiednie, skuteczne leki. Ja bym nie zwlekała, bo samo raczej nie przejdzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tu autorka. Płakałam ze zmęczenia, bo nie miałam pokarmu i dużo czasu zajmowało mi karmienie, a gdy już dziecko zasnęło, to budziło się zanim ja zdążyłam zasnąć i znów karmiłam. Nikt nie proponował mi, że zabierze mi dziecko na noc, z łaską przebierały dzieci, jak jakaś mama nie słyszała, że jej dziecko płacze. A co do terroru, to ja chciałam karmić, ale to było dla mnie strasznie męczące ; piersi pogryzione, pokarmu za mało, a na dodatek jak przyszła położna ocenić sytuację z karmieniem, to tak ścisnęła mi pierś, że krzyknęłam z bólu. Dopiero w domu odpoczęłam, bo w szpitalu to był koszmar dla mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pogryzione piersi i początkowy brak pikarmu to norma. Nie ty jedna, nie pierwsza, nie ostatnia. Laktacja musi się rozkręcić. Trzeba włożyć w to niemało wysiłku. Nikomu nie jest łatwo, bo życie to nie serial w tv, gdzie dzieci tylko pięknie śpią i zawsze są najedzone. Tak jak już ktoś napisał - jesteś słaba psychicznie i już. Masz to tego prawo i wcale nie musisz tego zmieniać. Idź do psychologa, na pewno pomoże. Co do karmienia to wiem co piszę, bo przeżyłam zapalenie piersi, 40 stopni temperatury i tak pokrwawione przez 6 tygodni brodawki, że bardzo często odciągałammleko laktatorem i wylewałam, bo było różowe od krwi, a dziecku musiałam dać mm. Dobrze, że był głodomorem i równie chętnie ssał pierś i butelkę. Po unormowaniu karmiłam puersią bez bólu, ale te 6 tygodni to był koszmar, gdzie moje wycie słyszał chyba cały blok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moze udaj sie do psychologa, skoro nadal masz z tym problem.. ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
widzicie jak jestt? a wszędzie wmawiają kobietom, ze sie wszsystko zapomina od razu jak dziecko wyjdzie;-/// a masz traumę jak nic. po pierwsze po prostu miałaś zły szpital, nie rozumiem co to znaczy, ze nikt Ci z tym karmieniem nie pomagał albo, ze ktoś Ci pierś ścisnął, aż z bólu krzyknęłaś. Noż k***a mac, jak oni was traktują????? Jak można nie spytać człowieka czy może dotknąć ciała i to obolałego? A idźcie w cholere, ja nie rodzę, wiem to od dawna, a ta hipokryzja i zakłamanie mnie tylko utwierdzają w przekonaniu. Guzik, niektóre kobiety zapominają o porodzie zaraz jak zobaczą dziecko, inne nie, tyle, ze o tych drugich przypadkach nik kuźwa nigdy nie mówi!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wifigdańsk
moze masz zespół stresu pourazowego,poczytaj o tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po pierwsze to trzeba się zastanowić i z głową wybrać szpital do rodzenia. Ja zrobiłam porządny wywiad i rodziłam 150km od domu mimo że mam szpital prawie za płotem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Od początku wiedziałam, że karmić nie będę, powód jest prosty mam powiększone piersi, które kosztowały mnie bardzo dużo." Rany, co za pustostan i patologia!!!!! Dobrze, że masz chociaż ładne cycki, to na coś Ci się udało faceta złapać. Rozumem nie grzeszysz, więc nie chcę nawet wiedzieć, jaki facet Twojego pokroju Cię chciał...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak przed porodem to dobrze koleżanek co niedawno rodziły pytać jak odbierają szpital w którym rodziły

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wifigdańsk
po operacji powiekszenia piersi tez mozna kp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeszcze raz ja z wczoraj . Autorko, ja, jak Ci pisałam, też byłam potwornie zmęczona. Też dzieciak wisiał mi na piersi prawie bez przerwy, nawet kiedy spał. W dodatku 2 babki na sali tak chrapały, że ja nie mogłam przez nie usnąć nawet, kiedy udało mi się maluszka na godzinkę odłożyć do łóżeczka. Byłam w systemie rooming-in, czyli 3 kobiety i 3 dzieci na jednej sali. Co chwilę któreś dziecko płakało. Szczególnie w nocy jak jedno skończyło, to drugie zaczynało, jak drugie usnęło, to trzecie już się rozkręcało i budziło to pierwsze. W nocy nie spałam w ogóle, czasem 2-3 godziny nad ranem. W dzień od czasu do czasu udało mi się krótko zdrzemnąć. Ból nie ułatwiał sprawy. Mimo to ani raz nie pomyślałam, żeby dać dziecko położnej lub zapchać je mieszanka, żeby spało. W szpitalu spędziłam tydzień, bo maluszek brał 2 antybiotyki dożylnie i 3 miał kropiony do oczek, więc do tego doszedł jeszcze ogromny stres o zdrowie kruszynki. Miał też wysoką bilirubinę i leczył żółtaczkę. Jak tylko nie był przy cycu, musiał być cały czas naświetlany. Gdybyś rzeczywiście chciała karmić szukałabyś sposobu a nie wymówki. Poszłaś rodzić bez podstawowej wiedzy na temat laktacji? W pierwszych dobach prawie żadna kobieta nie ma jeszcze pokarmu w większej ilości niż kilka kropel. Dopiero po kilku dniach następuje nawał (u mnie dopiero po 7), ale trzeba dziecko jak najczęściej przystawiać do piersi. Nawet co parę minut. Ogryzione piersi to też norma. Po kilku tygodniach skóra na sutkach grubieje i przestaje być tak wrażliwa. Piersi można zacząć hartować już pod koniec ciąży, potem przyzwyczajać przez częste przystawianie dziecka. Do tego smarowanie maściami regenerującymi skórę i gojącymi rany między karmieniami. Są maści, których nawet nie trzeba zmywać przed karmieniem. A ta położna to jak miała ocenić sytuację? Musiała ścisnąć pierś. Miała Cię pogłaskać po sutku czy ocenić go oglądając pod lupą? No bez jaj. Powiedz mi, czego się spodziewałaś po karmieniu? Że urodzisz dziecko, przyłożysz je do piersi a ono od razu załapie, o co chodzi, delikatnie ujmie sutek z otoczką w swoje miękkie wargi i będzie łaskotać Cię języczkiem? Powiem Ci, że ja przez miesiąc podczas karmienia miałam momentami mroczki przed oczami z bólu. A teraz po pół roku nie czuję nic nieprzyjemnego. Ile masz lat? Jaką miałaś wiedzę na ten temat rodzenia i karmienia dziecka przed porodem? Czytałaś w ogóle coś będąc w ciąży czy uznałaś, że instynkt Cię pokieruje? To, co opisujesz, że Cię spotkało, to normalne rzeczy. Nie ma tu absolutnie nic traumatycznego. Wiele kobiet na porodówce chciałoby mieć takie "problemy", jakie Ty miałaś. Ja sama chętnie bym się z Tobą zamieniła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja wam powiem że w szpitalu chyba nawet tego ciśnienia laktacyjnego nie zauwazyłam jak ktoś mi wciskał dziecko do karmienia. Może dlatego że sama miałam zapał by karmić ale oprócz tego było tak że te położne pojawiały sie, znikały, zmieniały sie jak w kalejdoskopie, za kazdym razem wpadał kto inny i znikał wiec sie człowiek za każdym razem anonimowo czuł i w sumie to mógł robić co chciał. Gorzej było w domu kiedy ja i mąż byliśmy troche bezradni z noworodkiem i poprosiliśmy teściową by przychodziła nam pomagać go kąpać, wtedy okazało sie że to karmienie zaczyna boleć i zaczynają sie robić rany, motywacja na karmienie nadal była choć z każdym dniem coraz słabsza, pojawiło sie rozczarowanie tym kp i kryzys ale te resztki motywacji pomagały mi jeszcze walczyć z tym kryzysem, choć było naprawdę ciężko, zaczęłam żalić sie mężowi a ten powtarzać na bieżąco relacje teściowej. Zaczęłam wtedy odczuwać nagle jej niezdrowe zainteresowanie tym tematem i ciśnienie i wtedy chyba doświadczyłam jak to jest kiedy ktoś "stoi nad tobą" to wtedy nawet motywacja własna potrafi przeobrazić się w bunt w stosunku do osoby napastującej. Mnie uratowało to że po tygodniu nakazałam mężowi by powiedział tesciowej że poradzimy już sobie sami. Chyba ją to dotknęło bo potem baaardzo długo jak na świeżo upieczoną babcię nie pojawiła się zobaczyć wnuczka. Ona normalnie to nie jest jakaś najgorsza tylko czasami jest wkurzająca, a tutaj z tym karmieniem to już w ogóle wychodziły patologiczne sceny, chyba najgorsze w historii mojej znajomości z teściową, np. tak jakby nie dowierzała że robią mi sie ranki i zalecała mężowi by obejrzał mi sutki, czego on nie zrobił mając resztki rozumu, potem zapytała o rade własnej córki i przekazała mi porade by zaciskać zęby. Kurde takie teksty to tylko agresje budzą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama_Wawa
Kurcze, dziewczyno, świetnie cię rozumiem. Ja się zaparłam, żeby rodzić naturalnie i bez znieczuleń, ale skończyło się tak, że o mało mój synek się nie przekręcił i wylądowaliśmy na cesarce. Może i lepiej, bo te 8 godzin, które się przemęczyłam pod oksytocyną bez akcji porodowej to było najgorsze 8 godzin w moim zyciu. Pierwsza doba po operacji to był koszmar - kazali mi synka karmić, a ja nie miałam pokarmu, byłam zmaltretowana i zmęczona płaczem dziecka. Druga doba - cała noc z płaczącym synem u piersi, myślalam, ze sie naprawde wykoncze. Trzeciej doby zważyli go i stwierdzili, ze spadła mu waga, więc od razu wsadzili mu butlę i zabrali na noc. No i wtedy siadła nam laktacja. Ale sie zaparłam. Wróciłam do domu i zadzwoniłam do znajomej lekarki, a ona poleciła mi doradce laktacyjnego, ktory mi doradził, co mam robić. Do tego polecił dużo pić (np. femaltiker dwa razy dziennie) i jak najczęściej przystawiać małego, a przede wszystkim nie stresować się tak. Poprosiłam matkę, żeby mi pomogła przy domu. Przyjechała i mnie odciązyla, a ja cały czas walczyłam o laktacje. W koncu sie udało i teraz szcześliwie karmie 10 miesiąc. No ale łatwo nie było :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tu autorka. jeśli chodzi o położną, która niedelikatnie sprawdzała, czy mam pokarm, to chodzi mi o to, że mogła zrobić to po prostu delikatniej, bo po niej przyszła lekarka i potrafiła tak ścisnąć mi pierś, że nie sprawiła mi bólu. Poza tym nie szukam wymówek, bo karmię do dzisiaj, więc nie chciałam przejść na MM. Ze zmęczenia chwilami traciłam równowagę, a że karmiłam na siedząco, to mogłam coś zrobić dziecku. A co do mojego wieku, to mam 33 lata, więc nie jestem jakąś małolatą, która nic nie wiedziała o porodzie (chodziłam do szkoły rodzenia). Po niektórych wypowiedziach można by sądzić, że fajnie by było, gdyby wróciły czasy, kiedy traktowanie na porodówkach pozostawiało wiele do życzenia, że z rodzącą można obejść się byle jak. Odrobinę zrozumienia. Co ciekawe, jak wyszłam ze szpitala nie postrzegałam mojego porodu jakoś tak, jak teraz. Do teraz przypomniałam sobie wiele rzeczy i uzmysłowiłam sobie niektóre sytuacje, które w ogóle nie powinny były mieć miejsca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ble

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Użalasz się nad sobą. Kobiety czasami mają traumatyczne przeżycia, ale ty wyszukujesz na siłę... Ja jestem wdzięczna za nacięcie, wyraziłam na nie świadomą zgodę, po kilku mcach nie miałam po nim śladu. Jesteś dorosłą, dojrzałą kobietą a roztrząsasz jak małolata. Byłaś zmęczona, a kto nie jest? Gdzie był mąż ? W domu nie byłaś zmęczona?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Użalanie się nad sobą, a to co ja przeżywam, to dwie zupełnie różne sprawy. Ale jeśli ktoś tego nie rozumie, niech się nie wypowiada. W domu było zupełnie inaczej. Był mąż, miałam wsparcie z jego strony, przychodził lekarz, pomocna położna i to już była zupełnie inna bajka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale bezradna ksiezniczka z ciebie. W domu był maz,lekarz itd a wyobraz sobie ze niektore kobiety od poczatku sa samotnymi matkami,np maz umrze podczas ciazy i nie maja wsparcia ze strony swoich matek ani zadnej rodziny tak jak w moim przypadku i jeszcze mialam 3latkę w domu i co dalam radę. A ty widze bez armii słuzacych to bys zginela co z ciebie za kobieta?? Nie nadajesz się w ogole na matkę skoro nie potrafilas sobie poradzic nawet w szpitalu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo polki są w większości tępe! !! Wstydzą się partnera podczas badań u ginekologa i porodach a to jest nasz Świadek którego nawet w szpitalu mamy Prawo mieć przy badaniu i zabiegu. Ust 2008 r art 21 Prawo Pacjenta gdy chcą wyprosić nagrywam i piszę pozew odszkodowań czy na kilka dziesiat tys zł! Jak można się wstydzić partnera a obcego całkiem faceta ginekologa nie ciemno gród! !!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale wy macie c***y nie facetów mąż umrze przy porodzie a wy debilki kto odbiera poród facet ginekolog. Żenada! !!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sunsin
Dokładnie tutaj nie ma co się z tym męczyć tylko udać się do specjalisty psychologa i o tym porozmawiać, samemu nawet przy wsparciu męża to można sobie próbować. Jak nie macie motywacji, żeby się udać to poszukajcie w Warszawie macie oferty poradni psychologicznych które przyjadą do Was może tak będzie łatwiej - http://pomocpsychologiczna.sos.pl/mobbing-psycholog-warszawa/ najgorsze co można zrobić to czuć się coraz gorzej i wmawiać sobie, że psychologa nie potrzebujemy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A co to za problem nacięte krocze, ja miałam dwa razy, idocznie była taka potrzeba. Zaufalam lekarzowi. I nawet sladu po tym nie ma. Porod miałam ciezki i bolesny, drugi lżejszy, ale ja traktowealam to naturalnie, ze rodze nasze maleństwa upragnione, chcialm karmic piersią, moje dzieci nauczyly się tego w mig, bo bardzo mi zalezalo, choć pamiętam obolale sutki, twarde jak kamien piersi, jak się macica kurczyla i dziecko ssalo, bolało jeszcze bardziej, ale tak stworzyla natura, ze się wtedy macica szycbciej obkurcza. Pamietam sale czteroosobowa, w ogole miałam gdzies odwiedziny do innych osob, bylam tak szczesliwa ze urodziłam, nic się nie liczxylo, jeszcze pogadałam z każdym, powspominałam porod. Przy synku miałam już sale pojedyncza, tez było fajnie. Ale wy potraficie zrobić minusow z jednego porodu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie minęło od 1 porodu minęło 7 lat i dalej go rozpamiętuje czasem.Urodziłam drugie dziecko 18 miesięcy temu...i wspominam źle ze względu na ciężki poród ale opieka była ok..i co najważniejsze miałam doświadczenie z 1 porodu że po pierwsze kupiłam 30 Buteleczek mleka gotowego bebiko w aptece (ze smoczkiem jałowym) dzięki temu terror laktacyjny mnie ominął jaką jedyną na porodówce( oczywiście z tajniaka podkarmiałam) maluszek przybrał prawidłowo i na drugi dzień byłam w domu..po drugie nie bałam się mówić prosto z mostu i wymagać w końcu za to im płacą..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×