Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Moja córka ostatnio była w porze obiadowej u swojej koleżanki i...

Polecane posty

Gość gość
Daje mi panstwo bo taka była sytuacja.Mam wiele lat pracy,mąz 44 lata i 27 lat pracy(jako uczen zaczął).Czy my okradamy panstwo,przeciez zasuwamy na ten garnuszek socjalny.Ze chwilowo zaszła tak sytuacja to jestem patologią.Zadowolona jestem ze mam rozum i wiem gdzie zgodnie z prawem dostane pieniądze x tu przecież siedzi masa idiotek, najlepsze te z warszafki z załatwionymi posadkami, co nie maja pojęcia o zyciu w reszcie kraju nie ma co gadac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja mama zawsze dokarmiala dzieci. U nas się nie przelewalo, ale było w miarę, a przychodziły regularnie różne biedne dzieci z okolicy. Jak było coś lepszego w sensie mięso czy ryba to oni dostawali samą zupę, kanapki itp. Ale to dotyczyło tylko biednych dzieci. Często przesiadywala u nas też dziewczynka z sąsiedztwa, z dobrego domu, jej mama obiadu nie dawała. Owszem, jakbbyły jakieś słodycze to dostała ale potrzeby dokarmiania nie było. Po pierwsze dziecko miało jedzenie w domu, po drugie pewnie lepsze i niekoniecznie by nasze jadła, a po trzecie mieszkała tuż obok, więc w każdej chwili mogła iść do domu coś zjeść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Joannatraumazdziecinstwa
Heheh to nie jest śmieszne. Całą podstawówkę kolegowałam się z Magdą i czasami prosto po szkole do niej szłam. W szkole nigdy nie jadłam obiadów i jak przechodziłysmy obok mojego domu to zawsze było to samo. Mówię chodź do mnie na 10 minut i szybko zjem bo w domu zawsze był obiad. Ona nigdy się nie godziła więc samej mi się potem nie chciało chodzić więc odpuszczałam i głodna szłam do niej. Sytuacja była dokładnie taka sama czyli kazali mi iść na górę do pokoju i sami jedli obiad. Nigdy w życiu nikt nie zaproponował mi herbaty ani wody ani nic. Dodam że jak umawiałyśmy się u mnie to ona zawsze jadla obiad. Boże jak sobie to przypomnę to masakra... traume mam po tych akcjach... głodna siedziałam w pokoju i czułam zapach obiadu. Nie było u niej wydzielonej porcji dla każdego bo jak szlysmy do kuchni często zrobić jedzenie dla lalek czyli mąka z wodą - to był nasz twarożek to na kuchni stały patelnie i garnki na których było jedzenie które zostało :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No to może trzeba było zjeść ten obiad w domu, a potem łazić do koleżanek? Ja nie rozumiem takich zwyczajów, sama w wieku szkolnym nie chodziłam do nikogo po szkole, bo to był czas obiadu i nie wypadało się odwiedzać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gigighu
"Bo to byl czas obiadu i nie wypadalo sie odwiedzac "??? Ludzie, o czym wy tu piszecie? Przeciez jest tu mowi o dzieciach, ktore nie zawsze mysla w takich kategoriach. Jak dla mnie to jest nie do pomyslenia, zeby kogokolwiek prosic o to by czekal w innym pokoju, bo mamy obiad. Nie ma znaczenia czy to dorosly, czy dziecko, znajomy czy rodzina, czy ktos zupelnie obcy. Nawet jakbym nie miala przygotowane tyle jedzenia, to bym oddaja swoja porcje, usmazyla sobie jajko, czy zrobila kanapke. Czy Wy tylko o zarciu i kasie myslicie? To jest dla was najwazniejsze? Zbiedniejecie jak sie podzielicie obiadem? Jestem w szoku.!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gigighu
W porze kawy tez nie nalezy nikogo odwiedzac? Przeciez kawa tez troche kosztuje. Masakra!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A tak ciężko zrozumieć, że ludzie mają różne zwyczaje? Ja dorastałam w dużym mieście, była spora anonimowość, szkoła spora i pamiętam, że w porze obiadowej, czyli zaraz po szkole należało iść do domu. Wszyscy tak robili i to wyniosłam z domu rodzinnego. Nie wiem co by się stało gdyby przyszła ze mną jakaś koleżanka po szkole, bo nigdy się to nie zdarzyło. Odwiedzalysmy się albo później albo wcześniej, jak lekcje kończyły się koło 12. Ale jestem w stanie zrozumieć, że inni żyją inaczej i nie mieści im się w głowie mój styl życia. Trzeba mieć otwarty umysł :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Społeczenstwo,wspolnota to fikcja.Liczy sie kto i co oraz ile ma!Za kotleta zemsta, za tą szklanke wody całe zycie w pamieci bo z licznika poleciało.Tylko ktos zre,i ma bachory... Czarno ten polski motłoch widze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja tam wole by moje dziecko jadło w domu, posiłki moje niż nie wiadomego pochodzenia u obcych którzy w dodatku sobie odjeli go od ust.nieee

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A u mnie w czasach podstawówki zawsze odwiedzaliśmy się po lekcjach. Lekcje kończyły się zwykle w okolicach 13-15, rodziców zwykle nie było jeszcze w domu i się siedziało z koleżankami po lekcjach, albo chodziło po osiedlu :) normalna sprawa. U mojej córki jest podobnie. Nie ma dnia żeby z kimś się nie bawiła po lekcjach. Ja wracam do domu koło 17, rodzice innych dzieci zwykle też w tych okolicach i dzieci zamiast siedzieć same, spędzają czas z kolegami. Jest w klasie mojej córki jedna dziewczynka, która zaraz po lekcjach musi wracać prosto do domu, często rodzice po nią przyjeżdżają i nie jest z tego powodu zbyt lubiana. Jest odludkiem w klasie. Widać, że dziewczynka chciałaby się zintegrować z innymi dziećmi, ale jest pod kloszem rodziców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gigighu
No dobrze, moge zrozumiec, ze taki byl zwyczaj w Twoim domu. Ja pochodze z malego miasteczka , w domu sie nie przelewalo, ale nie bylo mowy o tym zeby ktos nie zjadl z nami. W tej chwili Mam wlasny dom i kazdy jest mile widziany a ostatnio jedli z nami nawet panowie, ktorzy kladli kafelki. Przez moj dom nie przechodzi tlum ludzi, dlatego ja zawsze sie ciesze jak moge kogos czyms poczestowac. Nie rozumiem jak mozna jesc, kiedy w pokoju obok ktos czeka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tylko że w razie napaści na dziecko wy będziecie mieć sobie sporo do zaszucenia , rodzice odludka jsk to nazwałaś nie. Żyj z czymś takim na sumieniu do końca życia. Obowiazkiem rodziców JEST opieka nad dziećmi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jeszcze raz ja z 22:36 Czasami zdarzało się, że jadłam u kogoś obiad, albo ktoś u mnie. Nie było to codziennie, od czasu do czasu się zdarzyło. Częściej miałyśmy z koleżankami system, że każda jadła po kolei u siebie, a druga czekała w pokoju. Zawsze jednak obiad był mi proponowany, nawet jeśli np. 5 razy z rzędu odmawiałam. Czasami nie odmawiałam jak było coś co bardzo lubiłam np. rachuchy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzieci nalezy kontrolowac nie izolowac.Kiedys te dziec pracują z ludzmi,jesli były izolowane,przekonywane ze inni to patola to nie umieją pracowac w zespole.Na studiach najlepszy potem z karierą niewesoło bo albo bufon albo chorobliwie niesmiały

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie ma co sie dziwic,ja pochodze z 6 osobowej rodziny i mimo tego ze jestesmy z mezem tylko we dwoje to gotuje nadal jak dla 6 osob,i potem jemy to samo na drugi dzien,kazdy kto do nas przyjdzie zawsze dostanie obiad,ale mam siostre i ona kupi 4 ziemniaki i zrobi dwa schabowe wiec u niej obiad jest dwuosobowy wiec na darmoszke nie ma co liczyc :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Uwierz mi, że trzymając dziecko pod kloszem i zabraniając spędzania czasu z rówieśnikami, robisz mu więcej krzywdy niż odrobina swobody po lekcjach. Zresztą mało który rodzic jest w stanie odbierać codziennie dziecko np. ok 14 ze szkoły. A odbieranie dziecka w 4 czy 5 piątej klasie ze szkoły, gdy mieszka się np. na tym samym osiedlu jest dla mnie przejawem nadopiekuńczości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bawi mnie nazywanie nieodpowiedzialnosci rodzicielskiej troską o kontaktu dziecka z rówieśnikami. Da sie pogodzić opieke nad dzieckiem i jego kontakty z rowiesnikamit, i nie ma to nic wspólnego z wypiszczaniem dziecka na dwór rano i zaganianiem do łóżka o 22.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie wiecznie byl problem, ze mam nie spraszac kolezanek do domu i zawsze problem jak sprowadzilam bez zapowiedzi (nie sprowadzalam w czasie obiadu bo na to byl kategoryczny zakaz), obrywalam potem bo dlaczego zawsze JA skoro one mnie nie zapraszaja tak czesto? W domu bylo bardzo skromnie teraz na przestrzeni lat rozumiem ten problem ze spraszaniem. Mama obawiala sie zwyczajnie ze znow bedzie musiala kogos karmic kiedy sami nie mamy na tyle zeby sobie pojesc. Nigdy nie kazala komus siedziec bez posilku jesli mi sie juz trafil np podwieczorek. Zawsze czestowala. Teraz ja czesto zapraszam do siebie kolezanki, zawsze mam cos do poczestowania. Jesli ktos pisze ze wpadnie w porze obiadowej to nawet specjalnie gotuje zupe aby kogos nakarmic. Po prostu sprawia mi to przyjemnosc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
porze kawy tez nie nalezy nikogo odwiedzac? Przeciez kawa tez troche kosztuje. Masakra! Najlepiej nie zapraszac o zadnej porze! Beda papier toaletowy zuzywac,wode w kinlu,powietrze nasze wdychac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
moj syn wczoraj po szkole poszel odrazu do kolegi , znam tych ludzi mieszkaja kilka domow dalej od nas , jak wrocilam z pracy okolo 17.30 to malego jeszcze nie bylo , troche sie porozgladalam nawet zawolalam bo ja widze ogrod tych ludzi z mojej dzialki ale chlopcy wsiakli . moj maly (11lat) wrocil okolo 19 i zaczal wcinac obiad az mu sie uszy trzesly , przypomnial mi sie ten durny temat wiec zapytalam syna czy jadl cos u Oskara w koncu siedzial u nich od 14 , a moj synek na to ze nie jadl nic u Oskara po czym dodal - przeciez zadnego przyjecia u nich dzisiaj nie bylo ( chodzilo o urodziny np Oskara gdzie wszystkie dzieci dostaly obiad i ciasto) pewnie sie zdziwicie ale ja nie czulam sie ani przez chwile nawet oburzona na sasiadow moj syn tez nie doznal jakiejs traumy zreszta widac moj maly madrzejszy od wiekszosci z was i rozumie ze nikt nie ma obowiazku go karmic bez specjalnej okazji a to ze siedzial bez jedzenia caly dzien ( oczywiscie jadl obiad w szkole okolo 12 ) to tylko na wlasne zyczenie , klucz od domu ma , mogl isc na chwile do domu i sie najesc , wie ze zawsze ma w domu przygotowna jakas porcje do odgrzania w mikro wy na serio nie macie problemow ze o takiej p*****le rozprawiacie na 8 stron ????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, dlatego że dzieci kafeterianek należy gościć po królewsku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
6:26 Popros swojego Oskara zeby nauczyl cie czytac ze zrozumieniem skoro to taki roztropny chlopiec. Ani autorka ani jej corka nie liczyly na to, ze mala zostanie poczestowana obiadem, nawet im to do glowy nie przyszlo. Ups, niepotrzebnie pocilas swoj wpis przez 5 minut.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pani wyżej, chyba jednak autorce przyszło do głowy skoro na forum założyła temat że jej córka obiadu nie dostała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie chce by moje dzieci jadały gdzies obiady dlatego w takich sytuacjach równiez nie podaje obiadu .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co to znaczy "czekac ZA kolezanka", nie czeka sie raczej "NA kogos"?? Co to za gwara?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No wlasnie jak bys czytala ze zrozumieniem to bys wyczytala ze Oskar to nie moj . Autorka evidentnie ma bol d**y ze jej corka nie dostala obiadu tylko czekala w pokoju kolezanki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
01:10 ZAPRASZAĆ na kawe czy obiad albo kolacje to co innego niz "gość" a ścislej koleżanka córki wproszona bez zapowiedzi. Jak zapraszam rodzine na swieta/urodziny czy kawe i ciasto to zawsze jestem przygotowana ale jak ktos mi sie zwali na glowe bez zapowiedzi to roznie moze byc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
". Tamta dziewczynka mówiła, że musi iść do domu na obiad, moja na to, że zostanie na placu zabaw i za nią poczeka, ale tamta dziewczynka chciała, żeby poszły do niej razem, bo chciała jej coś nowego pokazać" x No dobra, chciała jej coś pokazać...to znaczy co ? obiad ? Jak córka zobaczyła, to mogła wyjść, a poza tym miała być na podwórku nie u koleżanki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
o ja cię pieeeeerdoooolę,przez 8 stron tłuc w kółko o jednym i tym samym,tylko głupie polki potrafią

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie czeka sie za kims tylko na kogos , za kims to mozna tesknic Co za wsiura z autorki i tak jeszcze zalize sie dzieciaka uczy 'gadac'

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×