Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Emmi

małżeństwo i samotność cz.2

Polecane posty

Witajcie moje kochane 🌻 Opowiem Wam coś..... Była sobie dziewczyna i chłopak, kochali się i spędzali ze sobą dużo czasu. Chodzili ze sobą. Jednak ten chłopak mówił do tej swojej ukochanej takie słowa: \"wiesz, Ty nawet nie jesteś taka ładna, jesteś taką przeciętną osóbką i Ci moi koledzy to się nawet czasem ze mnie śmieją że się z Tobą spotykam,bo mówią że stać mnie na piękniejszą dziewczyne od Ciebie ale ja Cię tak strasznie kocham że świata poza Tobą nie wiedze, jesteś dla mnie bardzo ważna i bardzo Cie kocham\" Ta dziewczyna cieszy się w pierwszej chwili z tego wyznania i tak naprawde nie słyszy już tych pierwszych słów które ten jej ukochany do niej powiedział ale słyszy to że ją bardzo kocha... bo to powiedział zaraz po tym. Żyje w przekonaniu że ten człowiek tak bardzo wiele dla niej robi, że tyle wyrzeczeń musi zrobić żeby z nią być... to świadczy o tym że naprawde ją bardzo kocha. Pomimo że ona naprawde nie jest przecież taka piękna...... ot taka sobie, zwyczajna. Owszem to że jest pracowita to ważne, to że oszczędna i zaradna to też ważne... ale który mężczyzna nie chciałby mieć przy sobie pięknej kobiety. A ona nie jest piękna, może nie brzydka ale nie piękna..... a on jednak z nia jest i ja kocha. Tak sobie żyją razem, zakładają rodzine. Planują wspólne życie. Jednak ona łapie się na tym że coś jej w tym związku przeszkadza, kocha tego swojego (już) męża ale nie zawsze czuje się dobrze. Niby nie ma powodów do narzekań ale..... nie potrafi tego nazwać. Jej mąż do niej często mówi \"kto by cię tak bardzo kochał jak nie ja......\" i tak naprawde ona w to wierzy,że on jest losem wygranym na loterii. Niepostrzeżenie traci przyjaciół, tak naprawde sama z nich rezygnuje bo jej mąż za nimi nie przepada, a jak już w końcu zaprosi ich do siebie to rozmowa się nie klei bo mąż siedzi nadąsany i pogniewany. Potem jak wychodzą to może nie ma do niej pretensji że ich ma... ale powie że są nie tacy całkiem fajni, albo że tak naprawde to po co oni wogóle są Ci potrzebni... Żeby tego nie słuchać to rezygnuje dla dobrego samopoczucia swojego ukochanego męża z tych znajomości..... przecież go kocha nad życie i zrobi dla niego wszystko żeby był z nią szczęśliwy..... jest jej losem wygranym na loterii. On taki wspaniały i tyle dla niej robi, ciężko pracuje i znosi tyle wyrzeczeń... ona też powinna tym samym się mu odwdzięczyć. Nie jest piękna przecież.... owszem zaradna, ale on tak naprawde mógłby mieć każdą. Dalej jednak.. czuje że mimo iż bardzo kocha swojego męża coś jej w tym związku brakuje,ciągle jest na pełnych obrotach żeby sprostać oczekiwaniom męża. Niby nie mówi jej nic złego... bo ani nie obraża jej , ani jej nigdy nie uderzył..... ale czasem czuje się przy nim zwyczajnie źle. Szuka winy w sobie bo przecież on jest taki dobry dla niej, każdy jej zazdrości takiego męża i mówi że chyba lepiej nikt nie trafił..... Stara się jak może być bardzo dobrą żona i sprawia jej przyjemność to że jej mąż jest z nią szczęśliwy... jednak ona nie zawsze może nazwać szczęściem ten stan w którym jest. Mąż chce spędzać z nią jak najwięcej czasu, zawsze odwozi ją do pracy i nawet jak chce iść do koleżanki to oferuje się że ją zawiezie i przywiezie. Każdą chwile spędza tylko z nią..... Nawet odbiera za nią jej telefony... i podaje ze słowani \"kochanie to ktoś do Ciebie\"..... a ona nawet nie ma jak wysłuchać swojej przyjaciółki która do niej zadzwoniła żeby podzielić się kłopotem bo mąż dokładnie słucha co ona mówi i zaraz widzi jego kwaśną mine że ktoś zadzwonił akurat jak on tak bardzo jej potrzebuje... Po jakimś czasie czuje że zaczyna się w tym związku dusić. Że wszystko co robi to robi po to żeby sprostać oczekiwaniom swojego męża. Nie chce go urazić bo wie jak bardzo on ją kocha ... jak wiele dla niej robi........ Ta dziewczyna w tym związku to... ja. Teraz nagle uświadomiłam sobie że właśnie tak upływało moje życie, że MM próbował mieć mnie tylko dla siebie..... posiadać mnie na własność. A ja jestem jego żoną ale nie własnością przecież. Chciał mnie kontrolować na każdym kroku...... z racji tego że jest moim mężem i uzurpował sobie prawo do tego....... a przecież nie ma takiego prawa. Te wszystkie słowa które do mnie mówił..... to była próba odsunięcia mnie od innych ludzi, od znajomych i przyjaciół. Miałam być tylko dla niego samego..... a on sam też nie miał nikogo bliskiego, żadnego bliskiego kolegi czy przyjaciela z którym lubiałby spędzać czas..... ot tylko znajomych z czasów szkolnych albo kolegów z pracy z którymi prywatnie nigdy się nie spotykał. On mnie szantarzował emocjonalnie, manipulował mną...... teraz jestem już tego pewna i jak patrze na to inaczej, bardziej świadomie ...... to nagle widze tego więcej, na dobrą spawe na każdym kroku. Świadomość że tak robi..... bo to walka na słowa i uczucia, na odczucia..... daje jednocześnie możliwość bronienia się przed tym. Bo już na mnie nie działają te słowa które do mnie wypowiada..... już nie ranią, już nie czuje się winna że wogóle żyje. On mi nigdy niczego nie zabraniał ale tak popatrzył że nie cieszyłam się z tego że mam nową sukienke i wyglądam w niej ładnie... byłam nijaka. Zaraz chciał też coś dla siebie jakby w rekompensacie że ja coś sobie kupiłam...... abo jak już kupiłam to pytał \"po co Ci to... i tak nie masz gdzie w tym wyjść, no ładne ale nie ubierzesz tego na spacer z dzieći bo zbyt eleganckie\" \"co... masz znowu zachcianki?\",albo..... \"idź do Doroty ale Bartek nie ma jeszcze lekcji odrobionych\"..... albo na pytanie co tak wcześnie wrócił z pracy mówił \"jak też sie cieszę że Cię widze kochanie\"... Przykładów można by mnożyć i mnożyć..... chcę Ci tylko pokazać jaki to mechanizm tym kieruje. Wpoić tej drugiej osobie że wyszła za mąż (czy ożeniła się bo to może dotyczyć też kobiet,takie posługiwanie się manipulacją) za najwspanialszą osobe na świecie, że tak naprawde to ta osoba robi wszystko dla partnera ale on wcale tego nie docenia i zmusza go do ciągłego starania się o więcej i więcej. MM ciągle zasłaniał się zmęczeniem.....dlatego ja go wyręczałam abo zwyczajnie nie prosiłam o pomoc, z troski o niego bo go kochałam i każda kochająca osoba zadba o to żeby ta druga strona odpoczęła jeśli czuje śię zmęczona..... to logiczne. Niektórzy mogą użalać się na to że coś boli, że ciągle coś dolega..... żeby zmusić do ciągłego myślenia i skupiania się tylko i wyłącznie na nich anie na rozmowie z przyjacielem który ma kłopot i potrzebuje naszej pomocy. Taka zona zawsze zajmie się zmęczonym mężem i weźmie na siebie mase obowiązków i przeprosi przyjaciela i odmówi pomocy bo ważniejszy dla niej jest mąż którego kocha i te wszystkie obowiązki którym musi sprostać. Takim sposobem traci tych przyjaciół, bo z nimi nie przebywa... nie rozmawia, nie słucha...... a może raczej nic nie robi, bo tak naprawde nie może.... sama się ograniczając tylko do małżonka. Teraz jestem już świadoma jak to wygląda i z czym to się wiąże. MM już ze mną nie wychodzi ta manipulacja i chodzi wściekły. Bo zaczęłam go ignorować, to co mówi i czego ode mnie oczekuje..... dosunęłam się od tego mentalnie i patrze jakby mnie to nie dotyczyło. Tego wszystkiego mi właśnie brakowało i brakuje. Bycia szanowaną,rozumianą, poczucia że nie lekceważy się moich potrzeb, że pomoże się mi realizować jako człowiekowi i kobiecie. Że nie będzie się robiło z mojego życia więzienia. Teraz wiem że można być szczęśliwym, że ja sama potrafie taka być. Że nie jestem doniczego, że nie jestem bylejaka, że MM nie zrobił mi łaski że się ze mną ożenił. Teraz tak naprawde jestem w stanie cieszyć się z tego że jestem sama ale wolna..... emocjonalnie już się od niego uwolniłam. Nie mam w sobie poczucia żalu że nie ma obok mnie mężczyzny który chciałby żebym była szczęśliwa, żeby mi było w życiu dobrze..... dla mnie teraz szczęściem jest sam fakt że nie pozwole MM zrobić z siebie worka treningowego... którym emocjonalnie byłam przez tyle lat. Teraz przypomniało mi się jak chodziłam w ciązy z Bartoszkiem i byłam w 9miesiącu już kiedy MM chciał pojechac na wycieczke do Budapesztu i Pragi organizowaną z jego pracy.To był koniec czerwca abo początek lipca.... Bartuś urodził się 27 lipca. Powiedział do mnie wtedy oczami zatroskanego męża \"Pojedziesz ze mną kochanie? Czy się raczej boisz już gdzieś wyjeżdżać bo termin blisko? Wiesz, bardzo chciałbym pojechać... ale może zrezygnuje i zostane z Tobą\" Teraz wiem co te słowa znaczyły...... a wtedy poczułam się wogóle winna że byla w ciąży i to stoi mu na przeszkodzie żeby gdzieś pojechać. Powiedziałam \"jedź kochanie, widze, że bardzo chcesz. Ja sobie poradze te kilka dni bez Ciebie, przecież jestem dorosła\". Albo po jakimś czasie mówił co zresztą zawsze powtarzał: \"i tak bym się z Tobą ożenił, nawet jakbym Cię nie kochał bo tak dobrze gotujesz\" Teraz wiem dlaczego tak mi dobrze jak jestem sama, jak mi dobrze jak mam świadomość że mam tylu przyjaciół o których MM nie wie. Chowam ich przed nim jakbym bała się że mi ich zabierze...... bo oni są tylko moi. Przy nich czuje się szanowana i nie lekceważona, ważna i nie bylejaka... lubią mnie taką jaka jestem i mogą się ze mną nie zgadzać w poglądach na niektóre sprawy ale mnie szanują. Tak samo jak ja ich szanuje. Dobrze mi przy nich zwyczajnie. Dlatego uśmiecham się na te wszystkie maile... a miałam wyrzuty sumienia że uśmiecham się do maili a nie do MM. Że uśmiecham się do smsów od znajomych a nie do MM (i tak do mnie nie pisze)..... zresztą mi to zarzucił nie raz. I ja naprawde czułam się winna!! Jak tak pomyśle nad tym wszystkim teraz...... to chodzi mi po głowie jedna myśl do MM \"jak mogłeś mi to robić przez tyle lat i mówić jeszcze że mnie kochasz?\". Jakos nie moge jej od siebie odpędzić. Boje się o dzieci... o Bartoszka, bo widze jak bardzo przeżywa tą całą sytuacje w domu. Widzi że z MM praktycznie nie rozmawiam, był świadkiem tej awantury jak wrócił z Niemiec. Jest świadkiem jak MM się do mnie odzywa i jak ja to przeżywałam... jest świadkiem tego że wiele chce przed nim ukryć. Ale najważniejsze to że MM zaczyna tak samo manipulować dziećmi jak mną manipulował przez ten czas...... ja to widze i słysze. Widze jak Bartosz jest wpędzany w poczucie winy bo tatuś ciężko pracuje a on coś tam od taty chce. To wszystko co teraz Wam napisąłam to jest efektem wielu rozmów z Teresa moją siostrą i mamą, efektem tego że zwyczajnie między mną a MM na tyle to wszystko się rozsypało że nawet jeśli będziemy razem to będziemy żyli osobno bo jako małżeństwo nie istniejemy. Strasznie mi było ciężko samej sobie radzić ze swoimi kłopotami .... z takimi kłopotami kiedy chyba przychodzi czas żeby podjąć życiowe decyzje i rozwiązać dylematy. A dylematy to zawsze jest wybór mniejszego zła..... bo jakby nie patrzeć to zawsze jest zło. Jakoś się pozbierałam i chyba jestem silniejsza przez te wszystkie doświadczenia. Bo mówią że jak coś Cię nie złamie to Cię wzmocni...... i tak chyba jest naprawde. Ciesze się że nagle okazało się że wokół mnie jest tyle przyjaciół..... i myślałam o Tobie Kasiu i o Tobie Sebastianie i o Tobie Jagódko i o Tobie Aniu i o Tobie Jarku i o Tobie Tomku. Tęsknie za Wami strasznie. Tylko ja wiem jak bardzo. Danusia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie moje kochane 🌻 Opowiem Wam coś..... Była sobie dziewczyna i chłopak, kochali się i spędzali ze sobą dużo czasu. Chodzili ze sobą. Jednak ten chłopak mówił do tej swojej ukochanej takie słowa: \"wiesz, Ty nawet nie jesteś taka ładna, jesteś taką przeciętną osóbką i Ci moi koledzy to się nawet czasem ze mnie śmieją że się z Tobą spotykam,bo mówią że stać mnie na piękniejszą dziewczyne od Ciebie ale ja Cię tak strasznie kocham że świata poza Tobą nie wiedze, jesteś dla mnie bardzo ważna i bardzo Cie kocham\" Ta dziewczyna cieszy się w pierwszej chwili z tego wyznania i tak naprawde nie słyszy już tych pierwszych słów które ten jej ukochany do niej powiedział ale słyszy to że ją bardzo kocha... bo to powiedział zaraz po tym. Żyje w przekonaniu że ten człowiek tak bardzo wiele dla niej robi, że tyle wyrzeczeń musi zrobić żeby z nią być... to świadczy o tym że naprawde ją bardzo kocha. Pomimo że ona naprawde nie jest przecież taka piękna...... ot taka sobie, zwyczajna. Owszem to że jest pracowita to ważne, to że oszczędna i zaradna to też ważne... ale który mężczyzna nie chciałby mieć przy sobie pięknej kobiety. A ona nie jest piękna, może nie brzydka ale nie piękna..... a on jednak z nia jest i ja kocha. Tak sobie żyją razem, zakładają rodzine. Planują wspólne życie. Jednak ona łapie się na tym że coś jej w tym związku przeszkadza, kocha tego swojego (już) męża ale nie zawsze czuje się dobrze. Niby nie ma powodów do narzekań ale..... nie potrafi tego nazwać. Jej mąż do niej często mówi \"kto by cię tak bardzo kochał jak nie ja......\" i tak naprawde ona w to wierzy,że on jest losem wygranym na loterii. Niepostrzeżenie traci przyjaciół, tak naprawde sama z nich rezygnuje bo jej mąż za nimi nie przepada, a jak już w końcu zaprosi ich do siebie to rozmowa się nie klei bo mąż siedzi nadąsany i pogniewany. Potem jak wychodzą to może nie ma do niej pretensji że ich ma... ale powie że są nie tacy całkiem fajni, albo że tak naprawde to po co oni wogóle są Ci potrzebni... Żeby tego nie słuchać to rezygnuje dla dobrego samopoczucia swojego ukochanego męża z tych znajomości..... przecież go kocha nad życie i zrobi dla niego wszystko żeby był z nią szczęśliwy..... jest jej losem wygranym na loterii. On taki wspaniały i tyle dla niej robi, ciężko pracuje i znosi tyle wyrzeczeń... ona też powinna tym samym się mu odwdzięczyć. Nie jest piękna przecież.... owszem zaradna, ale on tak naprawde mógłby mieć każdą. Dalej jednak.. czuje że mimo iż bardzo kocha swojego męża coś jej w tym związku brakuje,ciągle jest na pełnych obrotach żeby sprostać oczekiwaniom męża. Niby nie mówi jej nic złego... bo ani nie obraża jej , ani jej nigdy nie uderzył..... ale czasem czuje się przy nim zwyczajnie źle. Szuka winy w sobie bo przecież on jest taki dobry dla niej, każdy jej zazdrości takiego męża i mówi że chyba lepiej nikt nie trafił..... Stara się jak może być bardzo dobrą żona i sprawia jej przyjemność to że jej mąż jest z nią szczęśliwy... jednak ona nie zawsze może nazwać szczęściem ten stan w którym jest. Mąż chce spędzać z nią jak najwięcej czasu, zawsze odwozi ją do pracy i nawet jak chce iść do koleżanki to oferuje się że ją zawiezie i przywiezie. Każdą chwile spędza tylko z nią..... Nawet odbiera za nią jej telefony... i podaje ze słowani \"kochanie to ktoś do Ciebie\"..... a ona nawet nie ma jak wysłuchać swojej przyjaciółki która do niej zadzwoniła żeby podzielić się kłopotem bo mąż dokładnie słucha co ona mówi i zaraz widzi jego kwaśną mine że ktoś zadzwonił akurat jak on tak bardzo jej potrzebuje... Po jakimś czasie czuje że zaczyna się w tym związku dusić. Że wszystko co robi to robi po to żeby sprostać oczekiwaniom swojego męża. Nie chce go urazić bo wie jak bardzo on ją kocha ... jak wiele dla niej robi........ Ta dziewczyna w tym związku to... ja. Teraz nagle uświadomiłam sobie że właśnie tak upływało moje życie, że MM próbował mieć mnie tylko dla siebie..... posiadać mnie na własność. A ja jestem jego żoną ale nie własnością przecież. Chciał mnie kontrolować na każdym kroku...... z racji tego że jest moim mężem i uzurpował sobie prawo do tego....... a przecież nie ma takiego prawa. Te wszystkie słowa które do mnie mówił..... to była próba odsunięcia mnie od innych ludzi, od znajomych i przyjaciół. Miałam być tylko dla niego samego..... a on sam też nie miał nikogo bliskiego, żadnego bliskiego kolegi czy przyjaciela z którym lubiałby spędzać czas..... ot tylko znajomych z czasów szkolnych albo kolegów z pracy z którymi prywatnie nigdy się nie spotykał. On mnie szantarzował emocjonalnie, manipulował mną...... teraz jestem już tego pewna i jak patrze na to inaczej, bardziej świadomie ...... to nagle widze tego więcej, na dobrą spawe na każdym kroku. Świadomość że tak robi..... bo to walka na słowa i uczucia, na odczucia..... daje jednocześnie możliwość bronienia się przed tym. Bo już na mnie nie działają te słowa które do mnie wypowiada..... już nie ranią, już nie czuje się winna że wogóle żyje. On mi nigdy niczego nie zabraniał ale tak popatrzył że nie cieszyłam się z tego że mam nową sukienke i wyglądam w niej ładnie... byłam nijaka. Zaraz chciał też coś dla siebie jakby w rekompensacie że ja coś sobie kupiłam...... abo jak już kupiłam to pytał \"po co Ci to... i tak nie masz gdzie w tym wyjść, no ładne ale nie ubierzesz tego na spacer z dzieći bo zbyt eleganckie\" \"co... masz znowu zachcianki?\",albo..... \"idź do Doroty ale Bartek nie ma jeszcze lekcji odrobionych\"..... albo na pytanie co tak wcześnie wrócił z pracy mówił \"jak też sie cieszę że Cię widze kochanie\"... Przykładów można by mnożyć i mnożyć..... chcę Ci tylko pokazać jaki to mechanizm tym kieruje. Wpoić tej drugiej osobie że wyszła za mąż (czy ożeniła się bo to może dotyczyć też kobiet,takie posługiwanie się manipulacją) za najwspanialszą osobe na świecie, że tak naprawde to ta osoba robi wszystko dla partnera ale on wcale tego nie docenia i zmusza go do ciągłego starania się o więcej i więcej. MM ciągle zasłaniał się zmęczeniem.....dlatego ja go wyręczałam abo zwyczajnie nie prosiłam o pomoc, z troski o niego bo go kochałam i każda kochająca osoba zadba o to żeby ta druga strona odpoczęła jeśli czuje śię zmęczona..... to logiczne. Niektórzy mogą użalać się na to że coś boli, że ciągle coś dolega..... żeby zmusić do ciągłego myślenia i skupiania się tylko i wyłącznie na nich anie na rozmowie z przyjacielem który ma kłopot i potrzebuje naszej pomocy. Taka zona zawsze zajmie się zmęczonym mężem i weźmie na siebie mase obowiązków i przeprosi przyjaciela i odmówi pomocy bo ważniejszy dla niej jest mąż którego kocha i te wszystkie obowiązki którym musi sprostać. Takim sposobem traci tych przyjaciół, bo z nimi nie przebywa... nie rozmawia, nie słucha...... a może raczej nic nie robi, bo tak naprawde nie może.... sama się ograniczając tylko do małżonka. Teraz jestem już świadoma jak to wygląda i z czym to się wiąże. MM już ze mną nie wychodzi ta manipulacja i chodzi wściekły. Bo zaczęłam go ignorować, to co mówi i czego ode mnie oczekuje..... dosunęłam się od tego mentalnie i patrze jakby mnie to nie dotyczyło. Tego wszystkiego mi właśnie brakowało i brakuje. Bycia szanowaną,rozumianą, poczucia że nie lekceważy się moich potrzeb, że pomoże się mi realizować jako człowiekowi i kobiecie. Że nie będzie się robiło z mojego życia więzienia. Teraz wiem że można być szczęśliwym, że ja sama potrafie taka być. Że nie jestem doniczego, że nie jestem bylejaka, że MM nie zrobił mi łaski że się ze mną ożenił. Teraz tak naprawde jestem w stanie cieszyć się z tego że jestem sama ale wolna..... emocjonalnie już się od niego uwolniłam. Nie mam w sobie poczucia żalu że nie ma obok mnie mężczyzny który chciałby żebym była szczęśliwa, żeby mi było w życiu dobrze..... dla mnie teraz szczęściem jest sam fakt że nie pozwole MM zrobić z siebie worka treningowego... którym emocjonalnie byłam przez tyle lat. Teraz przypomniało mi się jak chodziłam w ciązy z Bartoszkiem i byłam w 9miesiącu już kiedy MM chciał pojechac na wycieczke do Budapesztu i Pragi organizowaną z jego pracy.To był koniec czerwca abo początek lipca.... Bartuś urodził się 27 lipca. Powiedział do mnie wtedy oczami zatroskanego męża \"Pojedziesz ze mną kochanie? Czy się raczej boisz już gdzieś wyjeżdżać bo termin blisko? Wiesz, bardzo chciałbym pojechać... ale może zrezygnuje i zostane z Tobą\" Teraz wiem co te słowa znaczyły...... a wtedy poczułam się wogóle winna że byla w ciąży i to stoi mu na przeszkodzie żeby gdzieś pojechać. Powiedziałam \"jedź kochanie, widze, że bardzo chcesz. Ja sobie poradze te kilka dni bez Ciebie, przecież jestem dorosła\". Albo po jakimś czasie mówił co zresztą zawsze powtarzał: \"i tak bym się z Tobą ożenił, nawet jakbym Cię nie kochał bo tak dobrze gotujesz\" Teraz wiem dlaczego tak mi dobrze jak jestem sama, jak mi dobrze jak mam świadomość że mam tylu przyjaciół o których MM nie wie. Chowam ich przed nim jakbym bała się że mi ich zabierze...... bo oni są tylko moi. Przy nich czuje się szanowana i nie lekceważona, ważna i nie bylejaka... lubią mnie taką jaka jestem i mogą się ze mną nie zgadzać w poglądach na niektóre sprawy ale mnie szanują. Tak samo jak ja ich szanuje. Dobrze mi przy nich zwyczajnie. Dlatego uśmiecham się na te wszystkie maile... a miałam wyrzuty sumienia że uśmiecham się do maili a nie do MM. Że uśmiecham się do smsów od znajomych a nie do MM (i tak do mnie nie pisze)..... zresztą mi to zarzucił nie raz. I ja naprawde czułam się winna!! Jak tak pomyśle nad tym wszystkim teraz...... to chodzi mi po głowie jedna myśl do MM \"jak mogłeś mi to robić przez tyle lat i mówić jeszcze że mnie kochasz?\". Jakos nie moge jej od siebie odpędzić. Boje się o dzieci... o Bartoszka, bo widze jak bardzo przeżywa tą całą sytuacje w domu. Widzi że z MM praktycznie nie rozmawiam, był świadkiem tej awantury jak wrócił z Niemiec. Jest świadkiem jak MM się do mnie odzywa i jak ja to przeżywałam... jest świadkiem tego że wiele chce przed nim ukryć. Ale najważniejsze to że MM zaczyna tak samo manipulować dziećmi jak mną manipulował przez ten czas...... ja to widze i słysze. Widze jak Bartosz jest wpędzany w poczucie winy bo tatuś ciężko pracuje a on coś tam od taty chce. To wszystko co teraz Wam napisąłam to jest efektem wielu rozmów z Teresa moją siostrą i mamą, efektem tego że zwyczajnie między mną a MM na tyle to wszystko się rozsypało że nawet jeśli będziemy razem to będziemy żyli osobno bo jako małżeństwo nie istniejemy. Strasznie mi było ciężko samej sobie radzić ze swoimi kłopotami .... z takimi kłopotami kiedy chyba przychodzi czas żeby podjąć życiowe decyzje i rozwiązać dylematy. A dylematy to zawsze jest wybór mniejszego zła..... bo jakby nie patrzeć to zawsze jest zło. Jakoś się pozbierałam i chyba jestem silniejsza przez te wszystkie doświadczenia. Bo mówią że jak coś Cię nie złamie to Cię wzmocni...... i tak chyba jest naprawde. Ciesze się że nagle okazało się że wokół mnie jest tyle przyjaciół..... i myślałam o Tobie Kasiu i o Tobie Sebastianie i o Tobie Jagódko i o Tobie Aniu i o Tobie Jarku i o Tobie Tomku. Tęsknie za Wami strasznie. Tylko ja wiem jak bardzo. Danusia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie moje kochane 🌻 Opowiem Wam coś..... Była sobie dziewczyna i chłopak, kochali się i spędzali ze sobą dużo czasu. Chodzili ze sobą. Jednak ten chłopak mówił do tej swojej ukochanej takie słowa: \"wiesz, Ty nawet nie jesteś taka ładna, jesteś taką przeciętną osóbką i Ci moi koledzy to się nawet czasem ze mnie śmieją że się z Tobą spotykam,bo mówią że stać mnie na piękniejszą dziewczyne od Ciebie ale ja Cię tak strasznie kocham że świata poza Tobą nie wiedze, jesteś dla mnie bardzo ważna i bardzo Cie kocham\" Ta dziewczyna cieszy się w pierwszej chwili z tego wyznania i tak naprawde nie słyszy już tych pierwszych słów które ten jej ukochany do niej powiedział ale słyszy to że ją bardzo kocha... bo to powiedział zaraz po tym. Żyje w przekonaniu że ten człowiek tak bardzo wiele dla niej robi, że tyle wyrzeczeń musi zrobić żeby z nią być... to świadczy o tym że naprawde ją bardzo kocha. Pomimo że ona naprawde nie jest przecież taka piękna...... ot taka sobie, zwyczajna. Owszem to że jest pracowita to ważne, to że oszczędna i zaradna to też ważne... ale który mężczyzna nie chciałby mieć przy sobie pięknej kobiety. A ona nie jest piękna, może nie brzydka ale nie piękna..... a on jednak z nia jest i ja kocha. Tak sobie żyją razem, zakładają rodzine. Planują wspólne życie. Jednak ona łapie się na tym że coś jej w tym związku przeszkadza, kocha tego swojego (już) męża ale nie zawsze czuje się dobrze. Niby nie ma powodów do narzekań ale..... nie potrafi tego nazwać. Jej mąż do niej często mówi \"kto by cię tak bardzo kochał jak nie ja......\" i tak naprawde ona w to wierzy,że on jest losem wygranym na loterii. Niepostrzeżenie traci przyjaciół, tak naprawde sama z nich rezygnuje bo jej mąż za nimi nie przepada, a jak już w końcu zaprosi ich do siebie to rozmowa się nie klei bo mąż siedzi nadąsany i pogniewany. Potem jak wychodzą to może nie ma do niej pretensji że ich ma... ale powie że są nie tacy całkiem fajni, albo że tak naprawde to po co oni wogóle są Ci potrzebni... Żeby tego nie słuchać to rezygnuje dla dobrego samopoczucia swojego ukochanego męża z tych znajomości..... przecież go kocha nad życie i zrobi dla niego wszystko żeby był z nią szczęśliwy..... jest jej losem wygranym na loterii. On taki wspaniały i tyle dla niej robi, ciężko pracuje i znosi tyle wyrzeczeń... ona też powinna tym samym się mu odwdzięczyć. Nie jest piękna przecież.... owszem zaradna, ale on tak naprawde mógłby mieć każdą. Dalej jednak.. czuje że mimo iż bardzo kocha swojego męża coś jej w tym związku brakuje,ciągle jest na pełnych obrotach żeby sprostać oczekiwaniom męża. Niby nie mówi jej nic złego... bo ani nie obraża jej , ani jej nigdy nie uderzył..... ale czasem czuje się przy nim zwyczajnie źle. Szuka winy w sobie bo przecież on jest taki dobry dla niej, każdy jej zazdrości takiego męża i mówi że chyba lepiej nikt nie trafił..... Stara się jak może być bardzo dobrą żona i sprawia jej przyjemność to że jej mąż jest z nią szczęśliwy... jednak ona nie zawsze może nazwać szczęściem ten stan w którym jest. Mąż chce spędzać z nią jak najwięcej czasu, zawsze odwozi ją do pracy i nawet jak chce iść do koleżanki to oferuje się że ją zawiezie i przywiezie. Każdą chwile spędza tylko z nią..... Nawet odbiera za nią jej telefony... i podaje ze słowani \"kochanie to ktoś do Ciebie\"..... a ona nawet nie ma jak wysłuchać swojej przyjaciółki która do niej zadzwoniła żeby podzielić się kłopotem bo mąż dokładnie słucha co ona mówi i zaraz widzi jego kwaśną mine że ktoś zadzwonił akurat jak on tak bardzo jej potrzebuje... Po jakimś czasie czuje że zaczyna się w tym związku dusić. Że wszystko co robi to robi po to żeby sprostać oczekiwaniom swojego męża. Nie chce go urazić bo wie jak bardzo on ją kocha ... jak wiele dla niej robi........ Ta dziewczyna w tym związku to... ja. Teraz nagle uświadomiłam sobie że właśnie tak upływało moje życie, że MM próbował mieć mnie tylko dla siebie..... posiadać mnie na własność. A ja jestem jego żoną ale nie własnością przecież. Chciał mnie kontrolować na każdym kroku...... z racji tego że jest moim mężem i uzurpował sobie prawo do tego....... a przecież nie ma takiego prawa. Te wszystkie słowa które do mnie mówił..... to była próba odsunięcia mnie od innych ludzi, od znajomych i przyjaciół. Miałam być tylko dla niego samego..... a on sam też nie miał nikogo bliskiego, żadnego bliskiego kolegi czy przyjaciela z którym lubiałby spędzać czas..... ot tylko znajomych z czasów szkolnych albo kolegów z pracy z którymi prywatnie nigdy się nie spotykał. On mnie szantarzował emocjonalnie, manipulował mną...... teraz jestem już tego pewna i jak patrze na to inaczej, bardziej świadomie ...... to nagle widze tego więcej, na dobrą spawe na każdym kroku. Świadomość że tak robi..... bo to walka na słowa i uczucia, na odczucia..... daje jednocześnie możliwość bronienia się przed tym. Bo już na mnie nie działają te słowa które do mnie wypowiada..... już nie ranią, już nie czuje się winna że wogóle żyje. On mi nigdy niczego nie zabraniał ale tak popatrzył że nie cieszyłam się z tego że mam nową sukienke i wyglądam w niej ładnie... byłam nijaka. Zaraz chciał też coś dla siebie jakby w rekompensacie że ja coś sobie kupiłam...... abo jak już kupiłam to pytał \"po co Ci to... i tak nie masz gdzie w tym wyjść, no ładne ale nie ubierzesz tego na spacer z dzieći bo zbyt eleganckie\" \"co... masz znowu zachcianki?\",albo..... \"idź do Doroty ale Bartek nie ma jeszcze lekcji odrobionych\"..... albo na pytanie co tak wcześnie wrócił z pracy mówił \"jak też sie cieszę że Cię widze kochanie\"... Przykładów można by mnożyć i mnożyć..... chcę Ci tylko pokazać jaki to mechanizm tym kieruje. Wpoić tej drugiej osobie że wyszła za mąż (czy ożeniła się bo to może dotyczyć też kobiet,takie posługiwanie się manipulacją) za najwspanialszą osobe na świecie, że tak naprawde to ta osoba robi wszystko dla partnera ale on wcale tego nie docenia i zmusza go do ciągłego starania się o więcej i więcej. MM ciągle zasłaniał się zmęczeniem.....dlatego ja go wyręczałam abo zwyczajnie nie prosiłam o pomoc, z troski o niego bo go kochałam i każda kochająca osoba zadba o to żeby ta druga strona odpoczęła jeśli czuje śię zmęczona..... to logiczne. Niektórzy mogą użalać się na to że coś boli, że ciągle coś dolega..... żeby zmusić do ciągłego myślenia i skupiania się tylko i wyłącznie na nich anie na rozmowie z przyjacielem który ma kłopot i potrzebuje naszej pomocy. Taka zona zawsze zajmie się zmęczonym mężem i weźmie na siebie mase obowiązków i przeprosi przyjaciela i odmówi pomocy bo ważniejszy dla niej jest mąż którego kocha i te wszystkie obowiązki którym musi sprostać. Takim sposobem traci tych przyjaciół, bo z nimi nie przebywa... nie rozmawia, nie słucha...... a może raczej nic nie robi, bo tak naprawde nie może.... sama się ograniczając tylko do małżonka. Teraz jestem już świadoma jak to wygląda i z czym to się wiąże. MM już ze mną nie wychodzi ta manipulacja i chodzi wściekły. Bo zaczęłam go ignorować, to co mówi i czego ode mnie oczekuje..... dosunęłam się od tego mentalnie i patrze jakby mnie to nie dotyczyło. Tego wszystkiego mi właśnie brakowało i brakuje. Bycia szanowaną,rozumianą, poczucia że nie lekceważy się moich potrzeb, że pomoże się mi realizować jako człowiekowi i kobiecie. Że nie będzie się robiło z mojego życia więzienia. Teraz wiem że można być szczęśliwym, że ja sama potrafie taka być. Że nie jestem doniczego, że nie jestem bylejaka, że MM nie zrobił mi łaski że się ze mną ożenił. Teraz tak naprawde jestem w stanie cieszyć się z tego że jestem sama ale wolna..... emocjonalnie już się od niego uwolniłam. Nie mam w sobie poczucia żalu że nie ma obok mnie mężczyzny który chciałby żebym była szczęśliwa, żeby mi było w życiu dobrze..... dla mnie teraz szczęściem jest sam fakt że nie pozwole MM zrobić z siebie worka treningowego... którym emocjonalnie byłam przez tyle lat. Teraz przypomniało mi się jak chodziłam w ciązy z Bartoszkiem i byłam w 9miesiącu już kiedy MM chciał pojechac na wycieczke do Budapesztu i Pragi organizowaną z jego pracy.To był koniec czerwca abo początek lipca.... Bartuś urodził się 27 lipca. Powiedział do mnie wtedy oczami zatroskanego męża \"Pojedziesz ze mną kochanie? Czy się raczej boisz już gdzieś wyjeżdżać bo termin blisko? Wiesz, bardzo chciałbym pojechać... ale może zrezygnuje i zostane z Tobą\" Teraz wiem co te słowa znaczyły...... a wtedy poczułam się wogóle winna że byla w ciąży i to stoi mu na przeszkodzie żeby gdzieś pojechać. Powiedziałam \"jedź kochanie, widze, że bardzo chcesz. Ja sobie poradze te kilka dni bez Ciebie, przecież jestem dorosła\". Albo po jakimś czasie mówił co zresztą zawsze powtarzał: \"i tak bym się z Tobą ożenił, nawet jakbym Cię nie kochał bo tak dobrze gotujesz\" Teraz wiem dlaczego tak mi dobrze jak jestem sama, jak mi dobrze jak mam świadomość że mam tylu przyjaciół o których MM nie wie. Chowam ich przed nim jakbym bała się że mi ich zabierze...... bo oni są tylko moi. Przy nich czuje się szanowana i nie lekceważona, ważna i nie bylejaka... lubią mnie taką jaka jestem i mogą się ze mną nie zgadzać w poglądach na niektóre sprawy ale mnie szanują. Tak samo jak ja ich szanuje. Dobrze mi przy nich zwyczajnie. Dlatego uśmiecham się na te wszystkie maile... a miałam wyrzuty sumienia że uśmiecham się do maili a nie do MM. Że uśmiecham się do smsów od znajomych a nie do MM (i tak do mnie nie pisze)..... zresztą mi to zarzucił nie raz. I ja naprawde czułam się winna!! Jak tak pomyśle nad tym wszystkim teraz...... to chodzi mi po głowie jedna myśl do MM \"jak mogłeś mi to robić przez tyle lat i mówić jeszcze że mnie kochasz?\". Jakos nie moge jej od siebie odpędzić. Boje się o dzieci... o Bartoszka, bo widze jak bardzo przeżywa tą całą sytuacje w domu. Widzi że z MM praktycznie nie rozmawiam, był świadkiem tej awantury jak wrócił z Niemiec. Jest świadkiem jak MM się do mnie odzywa i jak ja to przeżywałam... jest świadkiem tego że wiele chce przed nim ukryć. Ale najważniejsze to że MM zaczyna tak samo manipulować dziećmi jak mną manipulował przez ten czas...... ja to widze i słysze. Widze jak Bartosz jest wpędzany w poczucie winy bo tatuś ciężko pracuje a on coś tam od taty chce. To wszystko co teraz Wam napisąłam to jest efektem wielu rozmów z Teresa moją siostrą i mamą, efektem tego że zwyczajnie między mną a MM na tyle to wszystko się rozsypało że nawet jeśli będziemy razem to będziemy żyli osobno bo jako małżeństwo nie istniejemy. Strasznie mi było ciężko samej sobie radzić ze swoimi kłopotami .... z takimi kłopotami kiedy chyba przychodzi czas żeby podjąć życiowe decyzje i rozwiązać dylematy. A dylematy to zawsze jest wybór mniejszego zła..... bo jakby nie patrzeć to zawsze jest zło. Jakoś się pozbierałam i chyba jestem silniejsza przez te wszystkie doświadczenia. Bo mówią że jak coś Cię nie złamie to Cię wzmocni...... i tak chyba jest naprawde. Ciesze się że nagle okazało się że wokół mnie jest tyle przyjaciół..... i myślałam o Tobie Kasiu i o Tobie Sebastianie i o Tobie Jagódko i o Tobie Aniu i o Tobie Jarku i o Tobie Tomku. Tęsknie za Wami strasznie. Tylko ja wiem jak bardzo. Danusia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie moje kochane 🌻 Opowiem Wam coś..... Była sobie dziewczyna i chłopak, kochali się i spędzali ze sobą dużo czasu. Chodzili ze sobą. Jednak ten chłopak mówił do tej swojej ukochanej takie słowa: \\\"wiesz, Ty nawet nie jesteś taka ładna, jesteś taką przeciętną osóbką i Ci moi koledzy to się nawet czasem ze mnie śmieją że się z Tobą spotykam,bo mówią że stać mnie na piękniejszą dziewczyne od Ciebie ale ja Cię tak strasznie kocham że świata poza Tobą nie wiedze, jesteś dla mnie bardzo ważna i bardzo Cie kocham\\\" Ta dziewczyna cieszy się w pierwszej chwili z tego wyznania i tak naprawde nie słyszy już tych pierwszych słów które ten jej ukochany do niej powiedział ale słyszy to że ją bardzo kocha... bo to powiedział zaraz po tym. Żyje w przekonaniu że ten człowiek tak bardzo wiele dla niej robi, że tyle wyrzeczeń musi zrobić żeby z nią być... to świadczy o tym że naprawde ją bardzo kocha. Pomimo że ona naprawde nie jest przecież taka piękna...... ot taka sobie, zwyczajna. Owszem to że jest pracowita to ważne, to że oszczędna i zaradna to też ważne... ale który mężczyzna nie chciałby mieć przy sobie pięknej kobiety. A ona nie jest piękna, może nie brzydka ale nie piękna..... a on jednak z nia jest i ja kocha. Tak sobie żyją razem, zakładają rodzine. Planują wspólne życie. Jednak ona łapie się na tym że coś jej w tym związku przeszkadza, kocha tego swojego (już) męża ale nie zawsze czuje się dobrze. Niby nie ma powodów do narzekań ale..... nie potrafi tego nazwać. Jej mąż do niej często mówi \\\"kto by cię tak bardzo kochał jak nie ja......\\\" i tak naprawde ona w to wierzy,że on jest losem wygranym na loterii. Niepostrzeżenie traci przyjaciół, tak naprawde sama z nich rezygnuje bo jej mąż za nimi nie przepada, a jak już w końcu zaprosi ich do siebie to rozmowa się nie klei bo mąż siedzi nadąsany i pogniewany. Potem jak wychodzą to może nie ma do niej pretensji że ich ma... ale powie że są nie tacy całkiem fajni, albo że tak naprawde to po co oni wogóle są Ci potrzebni... Żeby tego nie słuchać to rezygnuje dla dobrego samopoczucia swojego ukochanego męża z tych znajomości..... przecież go kocha nad życie i zrobi dla niego wszystko żeby był z nią szczęśliwy..... jest jej losem wygranym na loterii. On taki wspaniały i tyle dla niej robi, ciężko pracuje i znosi tyle wyrzeczeń... ona też powinna tym samym się mu odwdzięczyć. Nie jest piękna przecież.... owszem zaradna, ale on tak naprawde mógłby mieć każdą. Dalej jednak.. czuje że mimo iż bardzo kocha swojego męża coś jej w tym związku brakuje,ciągle jest na pełnych obrotach żeby sprostać oczekiwaniom męża. Niby nie mówi jej nic złego... bo ani nie obraża jej , ani jej nigdy nie uderzył..... ale czasem czuje się przy nim zwyczajnie źle. Szuka winy w sobie bo przecież on jest taki dobry dla niej, każdy jej zazdrości takiego męża i mówi że chyba lepiej nikt nie trafił..... Stara się jak może być bardzo dobrą żona i sprawia jej przyjemność to że jej mąż jest z nią szczęśliwy... jednak ona nie zawsze może nazwać szczęściem ten stan w którym jest. Mąż chce spędzać z nią jak najwięcej czasu, zawsze odwozi ją do pracy i nawet jak chce iść do koleżanki to oferuje się że ją zawiezie i przywiezie. Każdą chwile spędza tylko z nią..... Nawet odbiera za nią jej telefony... i podaje ze słowani \\\"kochanie to ktoś do Ciebie\\\"..... a ona nawet nie ma jak wysłuchać swojej przyjaciółki która do niej zadzwoniła żeby podzielić się kłopotem bo mąż dokładnie słucha co ona mówi i zaraz widzi jego kwaśną mine że ktoś zadzwonił akurat jak on tak bardzo jej potrzebuje... Po jakimś czasie czuje że zaczyna się w tym związku dusić. Że wszystko co robi to robi po to żeby sprostać oczekiwaniom swojego męża. Nie chce go urazić bo wie jak bardzo on ją kocha ... jak wiele dla niej robi........ Ta dziewczyna w tym związku to... ja. Teraz nagle uświadomiłam sobie że właśnie tak upływało moje życie, że MM próbował mieć mnie tylko dla siebie..... posiadać mnie na własność. A ja jestem jego żoną ale nie własnością przecież. Chciał mnie kontrolować na każdym kroku...... z racji tego że jest moim mężem i uzurpował sobie prawo do tego....... a przecież nie ma takiego prawa. Te wszystkie słowa które do mnie mówił..... to była próba odsunięcia mnie od innych ludzi, od znajomych i przyjaciół. Miałam być tylko dla niego samego..... a on sam też nie miał nikogo bliskiego, żadnego bliskiego kolegi czy przyjaciela z którym lubiałby spędzać czas..... ot tylko znajomych z czasów szkolnych albo kolegów z pracy z którymi prywatnie nigdy się nie spotykał. On mnie szantarzował emocjonalnie, manipulował mną...... teraz jestem już tego pewna i jak patrze na to inaczej, bardziej świadomie ...... to nagle widze tego więcej, na dobrą spawe na każdym kroku. Świadomość że tak robi..... bo to walka na słowa i uczucia, na odczucia..... daje jednocześnie możliwość bronienia się przed tym. Bo już na mnie nie działają te słowa które do mnie wypowiada..... już nie ranią, już nie czuje się winna że wogóle żyje. On mi nigdy niczego nie zabraniał ale tak popatrzył że nie cieszyłam się z tego że mam nową sukienke i wyglądam w niej ładnie... byłam nijaka. Zaraz chciał też coś dla siebie jakby w rekompensacie że ja coś sobie kupiłam...... abo jak już kupiłam to pytał \\\"po co Ci to... i tak nie masz gdzie w tym wyjść, no ładne ale nie ubierzesz tego na spacer z dzieći bo zbyt eleganckie\\\" \\\"co... masz znowu zachcianki?\\\",albo..... \\\"idź do Doroty ale Bartek nie ma jeszcze lekcji odrobionych\\\"..... albo na pytanie co tak wcześnie wrócił z pracy mówił \\\"jak też sie cieszę że Cię widze kochanie\\\"... Przykładów można by mnożyć i mnożyć..... chcę Ci tylko pokazać jaki to mechanizm tym kieruje. Wpoić tej drugiej osobie że wyszła za mąż (czy ożeniła się bo to może dotyczyć też kobiet,takie posługiwanie się manipulacją) za najwspanialszą osobe na świecie, że tak naprawde to ta osoba robi wszystko dla partnera ale on wcale tego nie docenia i zmusza go do ciągłego starania się o więcej i więcej. MM ciągle zasłaniał się zmęczeniem.....dlatego ja go wyręczałam abo zwyczajnie nie prosiłam o pomoc, z troski o niego bo go kochałam i każda kochająca osoba zadba o to żeby ta druga strona odpoczęła jeśli czuje śię zmęczona..... to logiczne. Niektórzy mogą użalać się na to że coś boli, że ciągle coś dolega..... żeby zmusić do ciągłego myślenia i skupiania się tylko i wyłącznie na nich anie na rozmowie z przyjacielem który ma kłopot i potrzebuje naszej pomocy. Taka zona zawsze zajmie się zmęczonym mężem i weźmie na siebie mase obowiązków i przeprosi przyjaciela i odmówi pomocy bo ważniejszy dla niej jest mąż którego kocha i te wszystkie obowiązki którym musi sprostać. Takim sposobem traci tych przyjaciół, bo z nimi nie przebywa... nie rozmawia, nie słucha...... a może raczej nic nie robi, bo tak naprawde nie może.... sama się ograniczając tylko do małżonka. Teraz jestem już świadoma jak to wygląda i z czym to się wiąże. MM już ze mną nie wychodzi ta manipulacja i chodzi wściekły. Bo zaczęłam go ignorować, to co mówi i czego ode mnie oczekuje..... dosunęłam się od tego mentalnie i patrze jakby mnie to nie dotyczyło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie moje kochane 🌻 Opowiem Wam coś..... Była sobie dziewczyna i chłopak, kochali się i spędzali ze sobą dużo czasu. Chodzili ze sobą. Jednak ten chłopak mówił do tej swojej ukochanej takie słowa: \\\"wiesz, Ty nawet nie jesteś taka ładna, jesteś taką przeciętną osóbką i Ci moi koledzy to się nawet czasem ze mnie śmieją że się z Tobą spotykam,bo mówią że stać mnie na piękniejszą dziewczyne od Ciebie ale ja Cię tak strasznie kocham że świata poza Tobą nie wiedze, jesteś dla mnie bardzo ważna i bardzo Cie kocham\\\" Ta dziewczyna cieszy się w pierwszej chwili z tego wyznania i tak naprawde nie słyszy już tych pierwszych słów które ten jej ukochany do niej powiedział ale słyszy to że ją bardzo kocha... bo to powiedział zaraz po tym. Żyje w przekonaniu że ten człowiek tak bardzo wiele dla niej robi, że tyle wyrzeczeń musi zrobić żeby z nią być... to świadczy o tym że naprawde ją bardzo kocha. Pomimo że ona naprawde nie jest przecież taka piękna...... ot taka sobie, zwyczajna. Owszem to że jest pracowita to ważne, to że oszczędna i zaradna to też ważne... ale który mężczyzna nie chciałby mieć przy sobie pięknej kobiety. A ona nie jest piękna, może nie brzydka ale nie piękna..... a on jednak z nia jest i ja kocha. Tak sobie żyją razem, zakładają rodzine. Planują wspólne życie. Jednak ona łapie się na tym że coś jej w tym związku przeszkadza, kocha tego swojego (już) męża ale nie zawsze czuje się dobrze. Niby nie ma powodów do narzekań ale..... nie potrafi tego nazwać. Jej mąż do niej często mówi \\\"kto by cię tak bardzo kochał jak nie ja......\\\" i tak naprawde ona w to wierzy,że on jest losem wygranym na loterii. Niepostrzeżenie traci przyjaciół, tak naprawde sama z nich rezygnuje bo jej mąż za nimi nie przepada, a jak już w końcu zaprosi ich do siebie to rozmowa się nie klei bo mąż siedzi nadąsany i pogniewany. Potem jak wychodzą to może nie ma do niej pretensji że ich ma... ale powie że są nie tacy całkiem fajni, albo że tak naprawde to po co oni wogóle są Ci potrzebni... Żeby tego nie słuchać to rezygnuje dla dobrego samopoczucia swojego ukochanego męża z tych znajomości..... przecież go kocha nad życie i zrobi dla niego wszystko żeby był z nią szczęśliwy..... jest jej losem wygranym na loterii. On taki wspaniały i tyle dla niej robi, ciężko pracuje i znosi tyle wyrzeczeń... ona też powinna tym samym się mu odwdzięczyć. Nie jest piękna przecież.... owszem zaradna, ale on tak naprawde mógłby mieć każdą. Dalej jednak.. czuje że mimo iż bardzo kocha swojego męża coś jej w tym związku brakuje,ciągle jest na pełnych obrotach żeby sprostać oczekiwaniom męża. Niby nie mówi jej nic złego... bo ani nie obraża jej , ani jej nigdy nie uderzył..... ale czasem czuje się przy nim zwyczajnie źle. Szuka winy w sobie bo przecież on jest taki dobry dla niej, każdy jej zazdrości takiego męża i mówi że chyba lepiej nikt nie trafił..... Stara się jak może być bardzo dobrą żona i sprawia jej przyjemność to że jej mąż jest z nią szczęśliwy... jednak ona nie zawsze może nazwać szczęściem ten stan w którym jest. Mąż chce spędzać z nią jak najwięcej czasu, zawsze odwozi ją do pracy i nawet jak chce iść do koleżanki to oferuje się że ją zawiezie i przywiezie. Każdą chwile spędza tylko z nią..... Nawet odbiera za nią jej telefony... i podaje ze słowani \\\"kochanie to ktoś do Ciebie\\\"..... a ona nawet nie ma jak wysłuchać swojej przyjaciółki która do niej zadzwoniła żeby podzielić się kłopotem bo mąż dokładnie słucha co ona mówi i zaraz widzi jego kwaśną mine że ktoś zadzwonił akurat jak on tak bardzo jej potrzebuje... Po jakimś czasie czuje że zaczyna się w tym związku dusić. Że wszystko co robi to robi po to żeby sprostać oczekiwaniom swojego męża. Nie chce go urazić bo wie jak bardzo on ją kocha ... jak wiele dla niej robi........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie moje kochane 🌻 Opowiem Wam coś..... Była sobie dziewczyna i chłopak, kochali się i spędzali ze sobą dużo czasu. Chodzili ze sobą. Jednak ten chłopak mówił do tej swojej ukochanej takie słowa: \\\"wiesz, Ty nawet nie jesteś taka ładna, jesteś taką przeciętną osóbką i Ci moi koledzy to się nawet czasem ze mnie śmieją że się z Tobą spotykam,bo mówią że stać mnie na piękniejszą dziewczyne od Ciebie ale ja Cię tak strasznie kocham że świata poza Tobą nie wiedze, jesteś dla mnie bardzo ważna i bardzo Cie kocham\\\" Ta dziewczyna cieszy się w pierwszej chwili z tego wyznania i tak naprawde nie słyszy już tych pierwszych słów które ten jej ukochany do niej powiedział ale słyszy to że ją bardzo kocha... bo to powiedział zaraz po tym. Żyje w przekonaniu że ten człowiek tak bardzo wiele dla niej robi, że tyle wyrzeczeń musi zrobić żeby z nią być... to świadczy o tym że naprawde ją bardzo kocha. Pomimo że ona naprawde nie jest przecież taka piękna...... ot taka sobie, zwyczajna. Owszem to że jest pracowita to ważne, to że oszczędna i zaradna to też ważne... ale który mężczyzna nie chciałby mieć przy sobie pięknej kobiety. A ona nie jest piękna, może nie brzydka ale nie piękna..... a on jednak z nia jest i ja kocha. Tak sobie żyją razem, zakładają rodzine. Planują wspólne życie. Jednak ona łapie się na tym że coś jej w tym związku przeszkadza, kocha tego swojego (już) męża ale nie zawsze czuje się dobrze. Niby nie ma powodów do narzekań ale..... nie potrafi tego nazwać. Jej mąż do niej często mówi \\\"kto by cię tak bardzo kochał jak nie ja......\\\" i tak naprawde ona w to wierzy,że on jest losem wygranym na loterii. Niepostrzeżenie traci przyjaciół, tak naprawde sama z nich rezygnuje bo jej mąż za nimi nie przepada, a jak już w końcu zaprosi ich do siebie to rozmowa się nie klei bo mąż siedzi nadąsany i pogniewany. Potem jak wychodzą to może nie ma do niej pretensji że ich ma... ale powie że są nie tacy całkiem fajni, albo że tak naprawde to po co oni wogóle są Ci potrzebni... Żeby tego nie słuchać to rezygnuje dla dobrego samopoczucia swojego ukochanego męża z tych znajomości..... przecież go kocha nad życie i zrobi dla niego wszystko żeby był z nią szczęśliwy..... jest jej losem wygranym na loterii. On taki wspaniały i tyle dla niej robi, ciężko pracuje i znosi tyle wyrzeczeń... ona też powinna tym samym się mu odwdzięczyć. Nie jest piękna przecież.... owszem zaradna, ale on tak naprawde mógłby mieć każdą. Dalej jednak.. czuje że mimo iż bardzo kocha swojego męża coś jej w tym związku brakuje,ciągle jest na pełnych obrotach żeby sprostać oczekiwaniom męża. Niby nie mówi jej nic złego... bo ani nie obraża jej , ani jej nigdy nie uderzył..... ale czasem czuje się przy nim zwyczajnie źle. Szuka winy w sobie bo przecież on jest taki dobry dla niej, każdy jej zazdrości takiego męża i mówi że chyba lepiej nikt nie trafił..... Stara się jak może być bardzo dobrą żona i sprawia jej przyjemność to że jej mąż jest z nią szczęśliwy... jednak ona nie zawsze może nazwać szczęściem ten stan w którym jest. Mąż chce spędzać z nią jak najwięcej czasu, zawsze odwozi ją do pracy i nawet jak chce iść do koleżanki to oferuje się że ją zawiezie i przywiezie. Każdą chwile spędza tylko z nią..... Nawet odbiera za nią jej telefony... i podaje ze słowani \\\"kochanie to ktoś do Ciebie\\\"..... a ona nawet nie ma jak wysłuchać swojej przyjaciółki która do niej zadzwoniła żeby podzielić się kłopotem bo mąż dokładnie słucha co ona mówi i zaraz widzi jego kwaśną mine że ktoś zadzwonił akurat jak on tak bardzo jej potrzebuje... Po jakimś czasie czuje że zaczyna się w tym związku dusić. Że wszystko co robi to robi po to żeby sprostać oczekiwaniom swojego męża. Nie chce go urazić bo wie jak bardzo on ją kocha ... jak wiele dla niej robi........ Ta dziewczyna w tym związku to... ja. Teraz nagle uświadomiłam sobie że właśnie tak upływało moje życie, że MM próbował mieć mnie tylko dla siebie..... posiadać mnie na własność. A ja jestem jego żoną ale nie własnością przecież. Chciał mnie kontrolować na każdym kroku...... z racji tego że jest moim mężem i uzurpował sobie prawo do tego....... a przecież nie ma takiego prawa. Te wszystkie słowa które do mnie mówił..... to była próba odsunięcia mnie od innych ludzi, od znajomych i przyjaciół. Miałam być tylko dla niego samego..... a on sam też nie miał nikogo bliskiego, żadnego bliskiego kolegi czy przyjaciela z którym lubiałby spędzać czas..... ot tylko znajomych z czasów szkolnych albo kolegów z pracy z którymi prywatnie nigdy się nie spotykał. On mnie szantarzował emocjonalnie, manipulował mną...... teraz jestem już tego pewna i jak patrze na to inaczej, bardziej świadomie ...... to nagle widze tego więcej, na dobrą spawe na każdym kroku. Świadomość że tak robi..... bo to walka na słowa i uczucia, na odczucia..... daje jednocześnie możliwość bronienia się przed tym. Bo już na mnie nie działają te słowa które do mnie wypowiada..... już nie ranią, już nie czuje się winna że wogóle żyje. On mi nigdy niczego nie zabraniał ale tak popatrzył że nie cieszyłam się z tego że mam nową sukienke i wyglądam w niej ładnie... byłam nijaka. Zaraz chciał też coś dla siebie jakby w rekompensacie że ja coś sobie kupiłam...... abo jak już kupiłam to pytał \\\"po co Ci to... i tak nie masz gdzie w tym wyjść, no ładne ale nie ubierzesz tego na spacer z dzieći bo zbyt eleganckie\\\" \\\"co... masz znowu zachcianki?\\\",albo..... \\\"idź do Doroty ale Bartek nie ma jeszcze lekcji odrobionych\\\"..... albo na pytanie co tak wcześnie wrócił z pracy mówił \\\"jak też sie cieszę że Cię widze kochanie\\\"... Przykładów można by mnożyć i mnożyć..... chcę Ci tylko pokazać jaki to mechanizm tym kieruje. Wpoić tej drugiej osobie że wyszła za mąż (czy ożeniła się bo to może dotyczyć też kobiet,takie posługiwanie się manipulacją) za najwspanialszą osobe na świecie, że tak naprawde to ta osoba robi wszystko dla partnera ale on wcale tego nie docenia i zmusza go do ciągłego starania się o więcej i więcej. MM ciągle zasłaniał się zmęczeniem.....dlatego ja go wyręczałam abo zwyczajnie nie prosiłam o pomoc, z troski o niego bo go kochałam i każda kochająca osoba zadba o to żeby ta druga strona odpoczęła jeśli czuje śię zmęczona..... to logiczne. Niektórzy mogą użalać się na to że coś boli, że ciągle coś dolega..... żeby zmusić do ciągłego myślenia i skupiania się tylko i wyłącznie na nich anie na rozmowie z przyjacielem który ma kłopot i potrzebuje naszej pomocy. Taka zona zawsze zajmie się zmęczonym mężem i weźmie na siebie mase obowiązków i przeprosi przyjaciela i odmówi pomocy bo ważniejszy dla niej jest mąż którego kocha i te wszystkie obowiązki którym musi sprostać. Takim sposobem traci tych przyjaciół, bo z nimi nie przebywa... nie rozmawia, nie słucha...... a może raczej nic nie robi, bo tak naprawde nie może.... sama się ograniczając tylko do małżonka. Teraz jestem już świadoma jak to wygląda i z czym to się wiąże. MM już ze mną nie wychodzi ta manipulacja i chodzi wściekły. Bo zaczęłam go ignorować, to co mówi i czego ode mnie oczekuje..... dosunęłam się od tego mentalnie i patrze jakby mnie to nie dotyczyło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hary_potter______ogromne gratulacje i powodzenia! Niech Wam sie spelnia wszystkie marzenia!! Pozdrawiam 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jako taka_______🌻kwiat]kwiat]kwiat]kwiat]kwiat] kwiat]kwiat]kwiat]kwiat]kwiat]kwiat] kwiat]kwiat]kwiat]kwiat]kwiat]kwiat] kwiat]kwiat]kwiat]kwiat]kwiat]kwiat] kwiat]kwiat]kwiat]kwiat]kwiat]kwiat]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jako taka 🌻 na początek zmień ten nick. Chyba że już coś innego zrobiłaś. Ciągle zastanawiałam się skąd Ci taki przyszedł do głowy. Nie pasował mi do Ciebie. Trzymaj się :) Czort :) hi hi, Ty też wodnik ??? To 40 -stkę :( świętujemy razem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hmmm Jako taka ---> a zastanawiałaś się dlaczego on tak się zachowuje? Jaka jest przyczyna tego ciągłego kontrolowania? 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Goda____Jestem .....🌻 jestem...piszę wtedy gdy ma cos konkretnego do powiedzenia. Teraz też mam...ale ...MOWA JEST SREBREM A MILCZENIE ZŁOTEM i niech tak zostanie.... Jako Taka................

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może godzina jeszcze nie ta, ale dzień się zgadza:) Kochani bardzo mi miło, że topiczek, który rok temu założyłam, ot tak w przypływie chwili smutku, poczucia samotności, przetrwał do dziś:) że dzięki niemu mogłam poznać i zaprzyjaźnić się z tylkoma wspaniałymi osobami:) Dziękuję Wam za to że jesteście 👄 że wspieraliście i pocieszaliście w ciężkich chwilach, a przede wszystkim, że wysłuchaliście 👄👄👄 dziękuję❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To już dziś??Świętować będziemy? Najlepszego i aby dalej przetrwał!!!!:):):):) Ja trafiłam trochę później na topik:):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jako taka//:) kwiatuszku❤️ cieszę się, że jesteś, nawet jeśli Twe słowa są smutne... nie znajduję słów, które pasowały by do tego o czym podzieliłaś się z nami. Chciałabym Ci ulżyć, sprawić aby Twoje kłopoty zniknęły, ale nie umiem... To chyba dobrze, że zdałaś sobie z tego sprawę, jak naprawdę wygląda Twoje małżeństwo, prawda? Czy świadomość ta pomoże Ci? kwiatuszku ❤️ .... 👄👄👄👄👄👄👄👄👄 Goda//:) hejka:) wiesz, co? To prędzej z moją głową coś nie tak, ale postanowiłam przy nadarzającej się okazji wrócić do Twojej wypowiedzi:) Skoro piszesz o swoim długim poście, że ,,wypisujesz rozne glupoty ,, To znaczy, że tam musi być dużo mądrych informacji:) tylko mój umysł ostatnio lekko rozwiany:P i to nie spowodu trunków:) 👄 :) czort//:) Cieszę się, że już jesteś spowrotem. I na jaki prezent się zdecydowałeś? jako taka//:) widząc Ciebie wziełam lupę już do ręki.... i aż szczęka mi opadła:) No!!! skarbie, warto było przeczekać Twoje milczenie :):):) Agrypina//:) 👄 :):) Bosa_//:) Fajnie, że zaglądasz:) 👄 cicha//:):):) Wiesz co? ja na Twoim miejscu nie przejmowałabym się cyferkami, najważniejszy jest wiek duszy:) Jacy jesteśmy i na ile się czujemy:):) A u Ciebie, kochana.... ula la :) tylko pozazdrościć:) 👄👄 marsa//:) Najpierw ja Ci prześlę buziaka👄 a ten drugi 👄 to jeszcze od mojej koleżanki:) Zwariowała na punkcie tych białych mebli:D:D Agrypina//:) Nie ważne skarbie kiedy trafiłaś, ważne że jesteś teraz:):):) i bardzo się cieszę :):):) 👄 buber// W takim dniu Ciebie również pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Emmi 🌻 :) no właśnie, dzień się zgadza :) i to jest ważne :) Jak dla mnie to jest Twoje Święto dzisiaj przede wszystkim :) więc życzę Ci dużo radości, zdrówka (cobyś miała je choćby po to żeby tutaj każdego przytulić :) jak to tylko Ty potrafisz ale oczywiście nie tylko :) ), cierpliwości ( dla nas i TM ;) ), samych pięknych dni i spełnienia marzeń, nawet tych w których spełnienie się nie wierzy. No i dziękuję Ci że wpadłaś na pomysł tego topiku :) 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I mamy rocznice:) tez jestem tu dosyc nowa, tak dokladnie, to od polowy tego topiku. Ale poznalam tu wiele wspanialych ludzi i nie bede nawet wyliczac, bo dosyc duza lista :) Wszystkim, a przede wszytkim zalozycielce tego topiku Emmi, serdeczne zyczenia, z nadzieja , ze on przetrwa jeszcze dlugo, ze jak zawsze bedzie panowala tu serdeczna i przyjacielska atmosfera. Musze zauwazyc , ze to jeden z nielicznych topikow o tak milej , wrecz intymnej atmosferze :) a to dla wszytkich was: http://kochaj-caly-swiat.blog.onet.pl/ No i tort z jedna swieca:) a do tego ...hmmm...chyba na szampan jeszcze za wczesnie, ale odrobinka konjaczku moze byc? i kawa:) 🌻,🌻, 🌻, 🌻,🌻,🌻, 🌻, 🌻,🌻,🌻, 🌻, 🌻,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jako_taka, to tak smutne , to o czym napisalas, i tak trudne do zwalczenia, ale mam nadzieje, ze teraz , kiedy to sobie uswiadomilas, moze masz trudniejsze zycie, ale mozesz cos zmieniac, zawsze mowilam , ze taki terror moralny jest najgorszy:( buber, Wiesz , gdzies przeczytalam, ze JEDYNE ZLOTO , KTORE NIE CENIA KOBIETY, TO MILCZENIE :) czort, no prosze, odrabiasz lekcje ze starszymi, chwali sie Ci to:) a najstarsza twoja pociecha ma akurat tyle samo lat, co moja najmlodsza:) Agrypina, jak tam u ciebie , moze juz odrobinke lepszy nastroj?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Goda//:) fajnie, że jesteś, mam nadzieję, że ten pyszny torcik spowodował, że jak zajrzałam po 8, to Ciebie nie zastałam:) To może ja tak... mniam... mniam... pyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyszny!!!!! Jeżeli jeszcze za wcześnie na chapnięcie:O to sorki... już za późno... [oblizująca się mina:)] 👄:) cicha//:) 👄 zacytuję z linku od Gody:) ale ja go troszkę zmienię, bo w moim zyciu to jest troszkę inaczej:) 🌻 Mówi się, że potrzeba tylko jednej minuty, żeby kogoś zauważyć, jednej godziny, żeby go ocenić i jednego dnia, żeby polubić i całego życia aby wspominać 🌻 Cicha Ty jesteś dla mnie taką osobą, która zapadła na zawsze w mojej pamięci:):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wszystkiego najlepszego, pisania swobodnego, nastroju radosnego, radości z byle czego, humoru porannego i tortu ogromnego oraz dwa razy tyle euro, co złotego... - z okazji rocznicy wszystkim topikowcom, a szczególnie Emmi, życzy RUMINKA! 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem spowrotem :) musiałam poprzednio kończyć bo obowiązki wzywały :) No a chciałam jeszcze całej naszej paczce topikowej też życzyć wszystkiego najlepszego :), żeby nam było razem tak fajnie jak dotychczas i w smutku i w radości. Bo smutek tutaj maleje a radość rośnie :) 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 No i dziewczyny które są tutaj z Emmi od początku :) Margo 🌻 KABA 🌻 MOKKA 🌻 Jako taka 🌻 i te które były i zniknęły i mam nadzieję że jeszcze wrócą dla Was też ogromny tort :D i wielka butelka szampana :D Nie wymienię wszystkich ale wiecie o kim myślę :) Emmi 🌻 bardzo mi miło że tak myślisz o mnie :) A co do latek moich...... hmm...... tak bardzo się nimi nie przejmuję..... chociaż........ czasem........ zdarza się ;) Bo wiesz, człowiek myśli że ma ciągle dwadzieścia lat......... a tu czasem wspomina coś, co było kiedyś tam.......i raptem okazuje się że to było......................... 30 lat temu :( a skoro się to pamięta, to znaczy że już miało się te dobrych kilka latek :) No i wtedy jestem lekko.......... przerażona......... zaskoczona........ Ale czas leci i nic na to nie poradzimy. Goda 🌻 nareszcie mogę posłuchać tego co mi posłałaś :) Piękne. Lubię takie klimaty. Będę tego często słuchać :) Dziękuję jeszcze raz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Emmi < > < > < > moje gratulacje z okazji rocznicy :-D . Duży bukiet 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 i dużo 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 i uściski wirtualne (szkoda że nie "realne" :-( ) . Cicha < > < > < > dlaczego masz :-( po 40 ??? to kiedy otwieramy szampana ?? ?? :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Emmi < > < > < > moje gratulacje z okazji rocznicy :-D . Duży bukiet 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 🌻 i dużo 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 😘 i uściski wirtualne (szkoda że nie "realne" :-( ) . Cicha < > < > < > dlaczego masz :-( po 40 ??? to kiedy otwieramy szampana ?? ?? :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie moje kochane 🌻 Opowiem Wam coś..... Była sobie dziewczyna i chłopak, kochali się i spędzali ze sobą dużo czasu. Chodzili ze sobą. Jednak ten chłopak mówił do tej swojej ukochanej takie słowa: \"wiesz, Ty nawet nie jesteś taka ładna, jesteś taką przeciętną osóbką i Ci moi koledzy to się nawet czasem ze mnie śmieją że się z Tobą spotykam,bo mówią że stać mnie na piękniejszą dziewczyne od Ciebie ale ja Cię tak strasznie kocham że świata poza Tobą nie wiedze, jesteś dla mnie bardzo ważna i bardzo Cie kocham\" Ta dziewczyna cieszy się w pierwszej chwili z tego wyznania i tak naprawde nie słyszy już tych pierwszych słów które ten jej ukochany do niej powiedział ale słyszy to że ją bardzo kocha... bo to powiedział zaraz po tym. Żyje w przekonaniu że ten człowiek tak bardzo wiele dla niej robi, że tyle wyrzeczeń musi zrobić żeby z nią być... to świadczy o tym że naprawde ją bardzo kocha. Pomimo że ona naprawde nie jest przecież taka piękna...... ot taka sobie, zwyczajna. Owszem to że jest pracowita to ważne, to że oszczędna i zaradna to też ważne... ale który mężczyzna nie chciałby mieć przy sobie pięknej kobiety. A ona nie jest piękna, może nie brzydka ale nie piękna..... a on jednak z nia jest i ja kocha. Tak sobie żyją razem, zakładają rodzine. Planują wspólne życie. Jednak ona łapie się na tym że coś jej w tym związku przeszkadza, kocha tego swojego (już) męża ale nie zawsze czuje się dobrze. Niby nie ma powodów do narzekań ale..... nie potrafi tego nazwać. Jej mąż do niej często mówi \"kto by cię tak bardzo kochał jak nie ja......\" i tak naprawde ona w to wierzy,że on jest losem wygranym na loterii. Niepostrzeżenie traci przyjaciół, tak naprawde sama z nich rezygnuje bo jej mąż za nimi nie przepada, a jak już w końcu zaprosi ich do siebie to rozmowa się nie klei bo mąż siedzi nadąsany i pogniewany. Potem jak wychodzą to może nie ma do niej pretensji że ich ma... ale powie że są nie tacy całkiem fajni, albo że tak naprawde to po co oni wogóle są Ci potrzebni... Żeby tego nie słuchać to rezygnuje dla dobrego samopoczucia swojego ukochanego męża z tych znajomości..... przecież go kocha nad życie i zrobi dla niego wszystko żeby był z nią szczęśliwy..... jest jej losem wygranym na loterii. On taki wspaniały i tyle dla niej robi, ciężko pracuje i znosi tyle wyrzeczeń... ona też powinna tym samym się mu odwdzięczyć. Nie jest piękna przecież.... owszem zaradna, ale on tak naprawde mógłby mieć każdą. Dalej jednak.. czuje że mimo iż bardzo kocha swojego męża coś jej w tym związku brakuje,ciągle jest na pełnych obrotach żeby sprostać oczekiwaniom męża. Niby nie mówi jej nic złego... bo ani nie obraża jej , ani jej nigdy nie uderzył..... ale czasem czuje się przy nim zwyczajnie źle. Szuka winy w sobie bo przecież on jest taki dobry dla niej, każdy jej zazdrości takiego męża i mówi że chyba lepiej nikt nie trafił..... Stara się jak może być bardzo dobrą żona i sprawia jej przyjemność to że jej mąż jest z nią szczęśliwy... jednak ona nie zawsze może nazwać szczęściem ten stan w którym jest. Mąż chce spędzać z nią jak najwięcej czasu, zawsze odwozi ją do pracy i nawet jak chce iść do koleżanki to oferuje się że ją zawiezie i przywiezie. Każdą chwile spędza tylko z nią..... Nawet odbiera za nią jej telefony... i podaje ze słowani \"kochanie to ktoś do Ciebie\"..... a ona nawet nie ma jak wysłuchać swojej przyjaciółki która do niej zadzwoniła żeby podzielić się kłopotem bo mąż dokładnie słucha co ona mówi i zaraz widzi jego kwaśną mine że ktoś zadzwonił akurat jak on tak bardzo jej potrzebuje... Po jakimś czasie czuje że zaczyna się w tym związku dusić. Że wszystko co robi to robi po to żeby sprostać oczekiwaniom swojego męża. Nie chce go urazić bo wie jak bardzo on ją kocha ... jak wiele dla niej robi........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ta dziewczyna w tym związku to... ja. Teraz nagle uświadomiłam sobie że właśnie tak upływało moje życie, że MM próbował mieć mnie tylko dla siebie..... posiadać mnie na własność. A ja jestem jego żoną ale nie własnością przecież. Chciał mnie kontrolować na każdym kroku...... z racji tego że jest moim mężem i uzurpował sobie prawo do tego....... a przecież nie ma takiego prawa. Te wszystkie słowa które do mnie mówił..... to była próba odsunięcia mnie od innych ludzi, od znajomych i przyjaciół. Miałam być tylko dla niego samego..... a on sam też nie miał nikogo bliskiego, żadnego bliskiego kolegi czy przyjaciela z którym lubiałby spędzać czas..... ot tylko znajomych z czasów szkolnych albo kolegów z pracy z którymi prywatnie nigdy się nie spotykał. On mnie szantarzował emocjonalnie, manipulował mną...... teraz jestem już tego pewna i jak patrze na to inaczej, bardziej świadomie ...... to nagle widze tego więcej, na dobrą spawe na każdym kroku. Świadomość że tak robi..... bo to walka na słowa i uczucia, na odczucia..... daje jednocześnie możliwość bronienia się przed tym. Bo już na mnie nie działają te słowa które do mnie wypowiada..... już nie ranią, już nie czuje się winna że wogóle żyje. On mi nigdy niczego nie zabraniał ale tak popatrzył że nie cieszyłam się z tego że mam nową sukienke i wyglądam w niej ładnie... byłam nijaka. Zaraz chciał też coś dla siebie jakby w rekompensacie że ja coś sobie kupiłam...... abo jak już kupiłam to pytał \"po co Ci to... i tak nie masz gdzie w tym wyjść, no ładne ale nie ubierzesz tego na spacer z dzieći bo zbyt eleganckie\" \"co... masz znowu zachcianki?\",albo..... \"idź do Doroty ale Bartek nie ma jeszcze lekcji odrobionych\"..... albo na pytanie co tak wcześnie wrócił z pracy mówił \"jak też sie cieszę że Cię widze kochanie\"... Przykładów można by mnożyć i mnożyć..... chcę Ci tylko pokazać jaki to mechanizm tym kieruje. Wpoić tej drugiej osobie że wyszła za mąż (czy ożeniła się bo to może dotyczyć też kobiet,takie posługiwanie się manipulacją) za najwspanialszą osobe na świecie, że tak naprawde to ta osoba robi wszystko dla partnera ale on wcale tego nie docenia i zmusza go do ciągłego starania się o więcej i więcej. MM ciągle zasłaniał się zmęczeniem.....dlatego ja go wyręczałam abo zwyczajnie nie prosiłam o pomoc, z troski o niego bo go kochałam i każda kochająca osoba zadba o to żeby ta druga strona odpoczęła jeśli czuje śię zmęczona..... to logiczne. Niektórzy mogą użalać się na to że coś boli, że ciągle coś dolega..... żeby zmusić do ciągłego myślenia i skupiania się tylko i wyłącznie na nich anie na rozmowie z przyjacielem który ma kłopot i potrzebuje naszej pomocy. Taka zona zawsze zajmie się zmęczonym mężem i weźmie na siebie mase obowiązków i przeprosi przyjaciela i odmówi pomocy bo ważniejszy dla niej jest mąż którego kocha i te wszystkie obowiązki którym musi sprostać. Takim sposobem traci tych przyjaciół, bo z nimi nie przebywa... nie rozmawia, nie słucha...... a może raczej nic nie robi, bo tak naprawde nie może.... sama się ograniczając tylko do małżonka. Teraz jestem już świadoma jak to wygląda i z czym to się wiąże. MM już ze mną nie wychodzi ta manipulacja i chodzi wściekły. Bo zaczęłam go ignorować, to co mówi i czego ode mnie oczekuje..... dosunęłam się od tego mentalnie i patrze jakby mnie to nie dotyczyło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tego wszystkiego mi właśnie brakowało i brakuje. Bycia szanowaną,rozumianą, poczucia że nie lekceważy się moich potrzeb, że pomoże się mi realizować jako człowiekowi i kobiecie. Że nie będzie się robiło z mojego życia więzienia. Teraz wiem że można być szczęśliwym, że ja sama potrafie taka być. Że nie jestem doniczego, że nie jestem bylejaka, że MM nie zrobił mi łaski że się ze mną ożenił. Teraz tak naprawde jestem w stanie cieszyć się z tego że jestem sama ale wolna..... emocjonalnie już się od niego uwolniłam. Nie mam w sobie poczucia żalu że nie ma obok mnie mężczyzny który chciałby żebym była szczęśliwa, żeby mi było w życiu dobrze..... dla mnie teraz szczęściem jest sam fakt że nie pozwole MM zrobić z siebie worka treningowego... którym emocjonalnie byłam przez tyle lat. Teraz przypomniało mi się jak chodziłam w ciązy z Bartoszkiem i byłam w 9miesiącu już kiedy MM chciał pojechac na wycieczke do Budapesztu i Pragi organizowaną z jego pracy.To był koniec czerwca abo początek lipca.... Bartuś urodził się 27 lipca. Powiedział do mnie wtedy oczami zatroskanego męża \"Pojedziesz ze mną kochanie? Czy się raczej boisz już gdzieś wyjeżdżać bo termin blisko? Wiesz, bardzo chciałbym pojechać... ale może zrezygnuje i zostane z Tobą\" Teraz wiem co te słowa znaczyły...... a wtedy poczułam się wogóle winna że byla w ciąży i to stoi mu na przeszkodzie żeby gdzieś pojechać. Powiedziałam \"jedź kochanie, widze, że bardzo chcesz. Ja sobie poradze te kilka dni bez Ciebie, przecież jestem dorosła\". Albo po jakimś czasie mówił co zresztą zawsze powtarzał: \"i tak bym się z Tobą ożenił, nawet jakbym Cię nie kochał bo tak dobrze gotujesz\" Teraz wiem dlaczego tak mi dobrze jak jestem sama, jak mi dobrze jak mam świadomość że mam tylu przyjaciół o których MM nie wie. Chowam ich przed nim jakbym bała się że mi ich zabierze...... bo oni są tylko moi. Przy nich czuje się szanowana i nie lekceważona, ważna i nie bylejaka... lubią mnie taką jaka jestem i mogą się ze mną nie zgadzać w poglądach na niektóre sprawy ale mnie szanują. Tak samo jak ja ich szanuje. Dobrze mi przy nich zwyczajnie. Dlatego uśmiecham się na te wszystkie maile... a miałam wyrzuty sumienia że uśmiecham się do maili a nie do MM. Że uśmiecham się do smsów od znajomych a nie do MM (i tak do mnie nie pisze)..... zresztą mi to zarzucił nie raz. I ja naprawde czułam się winna!! Jak tak pomyśle nad tym wszystkim teraz...... to chodzi mi po głowie jedna myśl do MM \"jak mogłeś mi to robić przez tyle lat i mówić jeszcze że mnie kochasz?\". Jakos nie moge jej od siebie odpędzić. Boje się o dzieci... o Bartoszka, bo widze jak bardzo przeżywa tą całą sytuacje w domu. Widzi że z MM praktycznie nie rozmawiam, był świadkiem tej awantury jak wrócił z Niemiec. Jest świadkiem jak MM się do mnie odzywa i jak ja to przeżywałam... jest świadkiem tego że wiele chce przed nim ukryć. Ale najważniejsze to że MM zaczyna tak samo manipulować dziećmi jak mną manipulował przez ten czas...... ja to widze i słysze. Widze jak Bartosz jest wpędzany w poczucie winy bo tatuś ciężko pracuje a on coś tam od taty chce. To wszystko co teraz Wam napisąłam to jest efektem wielu rozmów z Teresa moją siostrą i mamą, efektem tego że zwyczajnie między mną a MM na tyle to wszystko się rozsypało że nawet jeśli będziemy razem to będziemy żyli osobno bo jako małżeństwo nie istniejemy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej... hej...:D:D jak fajnie, że tyle osób jest dzisiaj:) czort//:) coś doszło w Twojej stopce:D:D Skąd takie przemyślenie?:) muszę je sobie zapamiętać:) Brakuje mi jeszcze pare osób:) No... chyba zajrzął:) taki pyszny torcik:D margo:)zdanka:) MOKKA:)Nicka:)makia:)jako taka:) gothika:)betka:)zona:)Bossanova:)samotna jak nigdy:) przyjaciel:)Karolina:) Inezz:) Magnolia:) love:) przezroczysta:)werusia:)KABA:)Bosa_:) Harry:)bez-barwna:)Fio-lka:) i pozostałe osoby:):):) ruminka//:) 👄dzięki, fajne życzonka:):) tak z połowa mogłaby się u mnie przynajmniej spełnić i byłabym bardzo zadowolona:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Strasznie mi było ciężko samej sobie radzić ze swoimi kłopotami .... z takimi kłopotami kiedy chyba przychodzi czas żeby podjąć życiowe decyzje i rozwiązać dylematy. A dylematy to zawsze jest wybór mniejszego zła..... bo jakby nie patrzeć to zawsze jest zło. Jakoś się pozbierałam i chyba jestem silniejsza przez te wszystkie doświadczenia. Bo mówią że jak coś Cię nie złamie to Cię wzmocni...... i tak chyba jest naprawde. Ciesze się że nagle okazało się że wokół mnie jest tyle przyjaciół..... i myślałam o Tobie Kasiu i o Tobie Sebastianie i o Tobie Jagódko i o Tobie Aniu i o Tobie Jarku i o Tobie Tomku. Tęsknie za Wami strasznie. Tylko ja wiem jak bardzo. Danusia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×