Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Trzeba przewartościować swoje życie

Polecane posty

Gość gość

Wczoraj wstrząsnęła mną wiadomość o śmierci mojej koleżanki. Miała 34 lata i osierociła trójkę małych dzieci (7, 4 i 1,5 roku). Wczoraj też uświadomiłam sobie, że przejmujemy się na co dzień pierdołami, kłótniami z teściową, tym, że dziecko się budzi kilka razy w nocy, że dziecko wisi na piersi. Tracimy czas na głupie dyskusje czy karmić mm czy piersią. Co to są za problemy, gdy nagle z możemy (z dnia na dzień bez uprzedzenia) stanąć w obliczu takiego problemu jak śmierć męża, dziecka, ciężka choroba. Dopiero wczoraj to sobie uświadomiłam, że trzeba się cieszyć tym co mamy bo w jednej chwili można wszystko stracić... Najbardziej mi szkoda jej dzieci:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jesus! Czemu zmarła tak młoda kobieta? :( Autorko, ja własnie jestem na tym etapie przewartościowywania życia i bardzo mnie cieszy, że dojrzałam do tego tak szybko (mam 25 lat). Przestaję przejmować się pierdołami. Oczywiście mam problemy i to takie jakich nie życzę nikomu. Ostatnie lata mojego życia to pasmo nieszczęść...nie wiem czy i kto tak źle mi życzył (jak i całej mojej rodzinie w sumie :o) ale jeśli jest taki ktoś to ja mu w głębi duszy życzę żeby został sam jak palec, żeby się wszyscy od niego odwrócili... ot tak się wygadałam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja miesiąc temu miałam wypadek samochodowy. Wyszłam bez szwanku, do teraz nie wiem jakim cudem i też zdałam sobie sprawę, że czym są te durne pierdoły, którymi sie przejmujemy na co dzień,w stosunku do tego, ze można stracic życie. Zaczęłam zupełnie inne zycie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie tez z dnia na dzień dowiedzieliśmy soe o ciężkiej chorobie taty potem dwa lata walki stres nie udało sie:( trzeba korzystać bo nie wiemy co jutro:( a koleżanka taka młoda:( pewnie rak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak to jest, że zabiegani nie widzimy co jest ważne. Najgorsze jest to, że jak coś nami potrząśnie to zastanowimy się chwilę. Nabierzemy chęci na zmiany, a potem szybciutko wraca szara codzienność i glupie problemy. Ech życie. Szkoda dzieciaczków. Mają dobrą opiekę? Ojciec, dziadkowie? Mi poczucie spokoju dodaje fakt, że gdybym zmarła to mąż da sobie radę i miałby wsparcie w swojej siostrze i w moim rodzeństwie. Mamy synka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a wy tu wszystkie matki do roboty gonicie, bo mąż rzuci, bo emerytura, bo niezależność.... srata tata....czas z dzieckiem, rodziną jest najważniejszy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przykro mi autorko z powodu Twojej koleżanki. Zakladałam tu w zeszłym roku podobny temat. Moja znajoma z klatki obok, 33latka też osierociła trójkę dzieci, najmłodszy chłopiec w chwili jej śmierci miał 3 latka, a córki 9 i 12. Facet został sam z tymi dzieciakami, do tej pory jak go widzę jak wraca z nimi z zakupów, szkoły czy przedszkola, to aż mnie za serce łapie. Nasze córki się kolegowały, któregoś dnia moja zapytała tamtej dziewczynki jak się czuje, jak sobie z tym radzi (tej 9-latki), odpowiedziała, że w ciągu dnia ok bo jest dużo pracy w domu i w szkole odkąd nie ma mamy, ale w nocy wszyscy płaczą, słychać tylko szlochy z każdego pokoju, z taty sypialni też. Straszne. Ta Edyta walczyła 5 lat, zaczęło się od nowotwora jajnika, potem przerzuty ją zżerały, dosłownie. Zdrowie jest najważniejsze, dziewczyny. Te wszystkie bzdury, które sobie roimy w głowach, te problemy, dylematy, jakieś idiotyczne rozterki to są fanaberie, na własne życzenie. Zdrowie. Dbajmy wszyscy o siebie, bliskich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ta emerytura i niezależnosc to wcale nie jest taka srata tata. Bo znam taka co tez tak myslala i obudzila sie z reka w nocniku. Chłop ją zostawił,jakby pracowala w swoim zawodzie juz by miala emeryturke a tak nie ma nic,mezulek kazal jej siedziec z dzieciakami w domu. Dzieciakom nie za bardzo sie powodzi,wyżebrala od meza alimenty aż 200 zl. Leży i kwiczy i nikomu nie jest jej wcale żal. Skoro taka glupia byla. Niezaleznisc przede wszystkim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nikt nie mówi, że ma się leżeć plackiem i czekać na emeryturę na bezrobociu, geniuszu. Ale niekoniecznie też trzeba, zgodnie z najnowszą modą, gnać do roboty 3 miesiące po urodzeniu dziecka i napieprzać po 12h dziennie w imię tego, żeby pochwalić się potem swoją niezależnością i wypasionymi wakacjami na drugim końcu świata. Bo jak przyjdzie co do czego to okazuje się, że te białe plaże, orka od rana do nocy w pracy i modne knajpki na lanczu z koleżanką z open space'a były tak naprawdę gó/wno warte w obliczu tego, ile rzeczy uciekło ci sprzed nosa i NIGDY, nigdy nie wrócą. Ale do takich przemyśleń, niestety, dojrzewa się zbyt późno, kiedy jest już zazwyczaj za późno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorka. Miała raka ślinianek. Dowiedziała się o nim 3 miesiące temu. Wcześniej miała obiawy, które lekarze brali za infekcje gardła i leczyli ją antybiotykami. Nawet nie zdąrzyła zacząć leczenia... jej mąż nie ma dobrej i stałej pracy, ona więcej zarabiała. Ciężko mi sobie nawet wyobrazić jak to teraz będzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×