Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

wasz dzień z dzieckiem, czy to aż taki kierat?

Polecane posty

Gość gość
Też nie rozumiem jak nic nie można zrobić z dzieckiem w domu przez powiedzmy dwa lata życia dziecka :O Też miałam małego dziadyge, ktory szybko przestał sapać w dzień, po roku wchodził na parapety, otwierał okna, ściągał firanki, itp, itd....Ale nawet jak spał te poł h w dzień, to przeciez da się w tym czasie powiesić pranie? Jak był większy, to odkurzaliśmy, itp. razem frajda dla dziecka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to moje dziecko było chyba ideałem. bo choć bardzo mało spal-pobudka o 5 a spać szedł koło 20-tej. W dzień czasem pół godziny drzemki. to był bardzo pogodnym i wesołym dzieckiem. jak chciałam coś zrobić to wkladalam go do kojca/bujacxka i robiłam mając go na oku. teraz ma 6 lat i jest gorzej bo ciągle potrzebuje uwagi-a to pomoc mu w lekcji, a to wytłumaczyć kto to był Kopernik, a to zaprowadzić na zajęcia dodatkowe... I ciągle jest coś co wymaga naszej uwagi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:12, Ty uwazasz tak, jak inaczej, ale kazda z nas soczylaby za swymi ''najduchami'' w ogien.;) Ja wiem, ze dzieci sa rozne. Moj jest najlepszym przykladem. Urodzil sie jako wczesniak, miesiac przed terminem, a wazyl 3760g, mierzyl 55 cm. W maju skonczyl 3 lata, od przyszlego roku szkolnego pojdzie do przedszkola. Czy mu zaszkodzilo, ze nie poszedl w tym roku? Sam, calkowicie sam, myje zeby,nawet niezle mu to idzie. Sam sobie posmaruje maslem kanapke, polozy wedline, ser (pozwolilam mu, bo gdy sam sobie zrobi to przynajmniej zje, taki jest z siebie dumny). Potrafi liczyc po polsku do 3 ;) i po angielsku do 6 ;). Kolory zna wszystkie, zarowno po polsku jak i po angielsku. Jest sporym chlopcem, kazy mysli, ze ma rok wiecej niz w rzeczywistosci. Gdy mial 2 lata znal wszystkie literki, teraz troche zapomnial, bo nie chce mu sie ich powtarzac. I mozecie wierzyc badz nie: nie siedze z nim dniami i nocami, bo mamy z mezem gospodarstwo. Jedyne, czego moglabym sie przyczepisc to to, ze jest nieposluszny. Jak dodam do tego jego zywiolowosc, to mam co dobrego. Od dzis wprowadzilam system buziek. Narysowalismy usmiechniete buzki i smutne,wycielam je. Gdy maly cos przeskrobie to wkladam do sloika buzke smutna, gdy mi pomoze usmiechnieta. Na koniec dnia, jesli ma wiecej buziek usmiechnietych w sloiku, dostaje nagrode. Dzis pierwszy dzien to stosuje i jak na razie zadzialalo. Zobaczymy;) grunt to znalezc sposob na naszego szkraba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak sobie przypomnę okres raczkowania i niepewnego chodzenia, to aż mam ciarki! :) synek był na czterech bardzo szybki, wspinał sie wszędzie, gdzie sie dało, do tego ciągle sie przewracał. I to nie na pupę-on miał dość spor, cężką głowę. Zawsze na łeb. Leżaczek? Super sprawa, ale w wieku 7mies nauczył sie podwijać jakos nogę i rzucał się z całą szmatą tego leżaczka do przodu. Kojec? Był wysoki i miał go do paszek, wychylał sie, bałam się, że wypadnie na głowę. Zbudowaliśmy mu megakojec. Oddzieliliśmy tyłem mebli tapicerowanych większą część dużego pokoju (taka miekka ściana powstała), położyliśmy maty, materac, pudełka z zabawkami, w drzwi bramka, za kanapą tv powieszony wysoko na ścianie i chociaż mogłam na szybko do kuchni, czy łazienki polecieć. To był chyba najtrudniejszy czas. Kiepsko tez wspominam pierwsze pół roku, gdy syn nie spał od 1 do 3 w nocy, potem wstawał o 4.20 i drzemka o 7 15 minutowa, kolejna krótka ok. 14. Ale wtedy wszystko mogłam zrobić, nie mogłam "tylko" spać. Teraz czekam na drugie dziecko i marzy mi się model dokładnie przeciwny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam 2 dzieci - syn 4 lata, córka 11 m-cy. Owszem, dzień toczy się pod ich dyktando, ale tragedii nie ma. Mąż pomaga, więc mam sporo czasu dla siebie. Przed dłuższy czas kombinowaliśmy jakby najlepiej rozplanować dzień, aby w domu wszystko "zagrało". Teraz mój przeciętny dzień wygląda tak: Wstajemy o 6, odwiedzamy łazienkę, mąż idzie do sklepu po pieczywo, ja nastawiam obiad - zupa obowiązkowa, przygotowuję też coś na 2 danie, jemy śniadanie. Ok. 7 budzą się dzieci, syna wyprawiamy do przedszkola [mycie, małe śniadanie, ubieranie], przed 8 mąż odwozi go do przedszkola, w drodze powrotnej czasami jeszcze zajedzie na bazar, wraca do domu z zakupami i przed 9 jedzie do pracy. Ja z nakarmioną już córką w tym czasie ogarniam dom. Jest to doskonały moment na to, abym mogła cokolwiek zrobić, ona w tym czasie jest najbardziej spokojna, jest w stanie zająć się sobą, a ja mam ją w zasięgu wzroku. O 10 drugie śniadanie i po nim dziecko staje się marudniejsze, bawimy się już razem, czytam jej bajeczki, czasami coś lepimy, kleimy, jak pogoda dopisuje wychodzimy do ogrodu i tam spędzamy czas. Ok. 11.30 idziemy na spacer, po drodze o 12.30 odbieramy syna z przedszkola i wracamy do domu. Syn w przedszkolu nie je obiadów, więc po powrocie ugotowana wcześniej zupa. Po posiłku czas na relaks, poleżę sobie, mogłabym nawet pospać, żeby nie te dwa koczkodany skaczące po moim brzuchu. Niemniej czasami zdarza się, że mogę sobie kilka rozdziałów powieści przeczytać. Ok 15 jakaś drobna przekąska i idziemy na spacer, albo do ogrodu. Krótko po 17 wraca mąż, jemy obiad połączony z kolacją i spokojnie zostawiam dzieci pod opieką ojca, mam czas dla siebie[3 razy w tygodniu] -basen, zumba, spotkania z koleżankami. Godz. 19 kąpiel dzieci[często mąż],jeszcze chwila zabawy z rodzicami, bajka na dobranoc i sen. Ok. 20.30 mamy w domu ciszę. Córka jeszcze czasami budzi się w nocy, zawsze ja do niej wstaje, jak jej marudzenie przedłuża się, rano mąż daje mi dłużej pospać i sam przygotowuje obiad, śniadanie, po prostu wstaje nieco wcześniej. Nie mamy jednak sztywnego harmonogramu dnia i przydzielonych nam czynności.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no i proszę, baby są nie do z***bania, po kilkoro dzieci i są chepi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
3 lata bylam w domu i dziekuj***ardzo. Fiz spoko ale psychicznie ...nabawialm sie depresji. Teraz chodze do pracy i jest dobrze. Wiecej dzieci nie chce .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przecież mąż robi polowe przy dzieciach z tego co widze, dlatego osoba wyżej ma bez problemu czas dla siebie.Wielu mężów palcem nie tknie niestety, nie mówię o swoim, bo dzieci nei mamy i nie zamierzamy. Wiekszość moich koleżanek mających dzieci została ze wszystkim sama i są tak samo umęczone jak autorka wątku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo teraz dziecko to pępek świata.Dzieci nie umieją się same bawić,wiecznie im się nudzi.Ciągle chcą nowych atrakcji.Ciekawe jak poprzednie pokolenie wychowywalo.,bez pampersów,zmywarek,pralek automatycznych.Jakoś dzieci sobie radziły.Mój 7letni syn sam wychodzil do szkoły i dziś dorosły ma sięddobrze.A dzisiaj rodzice plecak za dziecko noszą do szkoly

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorka do gościa z wczoraj z 22:11 -a gdzie wyczytalas ze jestem umeczona i maz mi nie pomaga? :D prorok jaki czy co???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgadzam się z 22:17. Teraz dzieci nie umieją bawić sie same, bo ich tego nie uczymy. Wyreczamy we wszystkim, poczawszy od wymyślania zabaw i uczestniczenia w nich, aż do ubierania i jedzenia. Matkom się wydaje, że jak rodzi się dziecko, świat ma obowiązek stanac do góry nogami, trzeba wszystko rzucić "bo dziecko" i poświęcać mu czas 24/7. Dajmy dzieciom szansę na samodzielność. A dzieci to mali terroryści, świetnie wyczuwają sytuację i manipulują. No i stąd się potem biorą te umeczone kobiety, co to nawet za przeproszeniem wysrać się w spokoju nie moga, bo jest ryk jak tylko wyjdziesz z pokoju.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam 6latka i 5msc corke. Prawie codziennie pukam sie w czolo po.co.mi to bylo, jakby w Polsce bylo normalnie to tego dziecka by pewnie nie bylo...ale jest jak jest, kocham ja ale.. No coz zmeczona jestem glownie jej darciem, nie wysypiam sie, kiedy syn przychodzi z przedszkola to juz jest podwojny sajgon, glownie halas mi przeszkadza, szukam ciszy i swietego spokoju

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mając bardzo trudną dwulatkę zaszłam w nieplanowaną ciążę. wyglądałam już jak swój własny cień, córka potrafiła budzić się w nocy średnio 3-6 razy, z różnych powodów i wtedy okazało się, że w drodze jest drugie dziecko. Mąz ma więcej cierpliwości, zaczął brać córkę do nas do łóżka, uspokajał, ja po całym dniu histerii/ryku/pisków nie miałam już ani siły, ani ochoty, czasem po prostu lezałam i łzy mi płynęły po polikach. Zaczęłam spać osobno, w innym pomieszczeniu, bo doszłam do momentu, w którym przestałam lubić własne dziecko. Po takich wykańczających nocach z rana nie chciałam się z nią bawić, na spacer szłam żeby czas minął szybciej. Zapisalam się na studia, żeby nie zwariować. Jeździłam co dwa tygodnie-poznałam grupę świetnych ludzi, nawiązałam wartościowe relacje, zaczęłam przypominać sobie co lubiłam robić w "poprzednim życiu", nieśmiało nawet snułam plany na przyszłość... Urodziłam drugą córkę, przeciwieństwo pierwszej. Oaza spokoju, zawsze pogodna, niewymagająca. Starsza od 3 r.ż. poszła do przedszkola, młodsza dziś ma 14 miesięcy i wciąż jest bezproblemowa. Rozwija się prawidłowo-oczywiście ma swoje humory, a to na zęby, a to co innego, ale to zupełnie inna bajka... Dziś wiem jedno - to nie praca w domu i przy dziecku męczy. To psychika siada, bo ileż można w samotności wykonywać wiecznie te same czynności? Kiedy jesteś już głównie matką, nie kobietą, nie Magdą, którą byłaś...nie człowiekiem, ze swoimi potrzebami/wymaganiami/oczekiwaniami od ludzi, życia. Wtedy siada wszystko. No, chyba że do domu wraca ON - dumny ze swojej rodziny, zadbanych dzieci, oddanej żony, może wtedy to się nazywa szczęście? Ja właśnie jestem po kolejnej dziwacznej sytuacji z mężem. I jedyne co mnie smuci to to, że nie czuję już nawet smutku czy złości...że już nic nie czuję, po prostu. Trzymajcie się dziewczyny, matki dzieci jak z obrazka - jak moje drugie i tych HNB - jak moje pierwsze. Kiedyś jeszcze będzie fajnie ;-) W to już tylko wierzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ano właśnie zgadzam się z tym, kiedyś do tego doszłam, że przy powiedzmy dwulatku już raczej nie ma zmęczenia mega fizycznego, mówię o takim w miarę laitowym ;) dziecku...jest właśnie ta samotność głównie, bo np. 3 lata głównie bycia tylko z dzieckiem, to jest kawał czasu! Ja miałam tak, że choć nie musze mieć tłumów ludzi obok na codzień, nie lubię jak się jakaś rodzina, znajomi ciągle kręcą, to jednak od czasu do czasu lubię zwyczajnie pogawędzić...No a tak mi się życie ułożyło, że tu gdzie mieszkam nie znam zbytnio nikogo, ludzie po 30, też juz się niezbyt garną do zawierania nowych znajomości, takich nie tylko na część i chwilę pogadania gdzieś w biegu...mąż w pracy do późna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×