Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Do osob ktore planuje posilki udaje wam sie zaoszczedzic

Polecane posty

Gość gość
gość wczoraj robię przeważnie chleb domowy, i tak, właśnie mrożę. Co w tym dziwnego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość wczoraj No tak, wybitnie jemy "w kółko to samo" (nie wspomnę już, że kapustę czy ogórki mamy własnoręcznie ukiszone, w sezonie ;) ). Nasze obiady z ostatniego tygodnia, duże zakupy były 2 tygodnie wcześniej, owocowo-warzywne w poniedziałek: - steki, zielona sałata, kuskus - pstrąg pieczony, kasza jaglana, surówka z marchewki - zupa sojowa z pomidorami, sałatka z cykorii z orzechami i roquefortem - kotlety z soi, surówka z kapusty kiszonej, puree ziemniaczane - curry z krewetkami, ryż - 2 tarty: cebulowa z serem kozim i mieszanka typu "ratatouille" z anchovies i gruyerem. - zupa-krem brokułów chilli con carne Jutro zrobimy nowe zakupy "zielonego", w planach jest pierś z kaczki z puree z dyni i sałatą, a pojutrze pewnie krem z dyni i domowa pizza. No strasznie monotonne to jedzenie, prawda? :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wczoraj ja teoretycznie też mam bardzo blisko większy supermarket typu Społem, sklepik osiedlowy i bazarek; tyle, że ceny za dokładnie to samo co w supermarkecie o 20 minut drogi są średnio o ok. 15% większe, i to praktycznie na wszystkim - od chemii po mleko. Plus wybór dużo mniejszy. Mogę dopłacać, jeśli mam pewność, że to produkty wyjątkowe, np. lokalne. Ale to zwykłe marketówki, plus często trzeba mocno pilnować dat trwałości (mniejszy obrót- wolniejsze schodzenie z półek) więc jaki w tym dla mnie zysk? Wolę poświęcić ten sam zbiorczo czas raz na kilkanaście dni, i wydać na każdych zakupach te 15% mniej, w rozliczeniu miesięcznym to daje znaczną różnicę, nawet doliczając paliwo na dojazd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie planuje jakoś specjalnie. To maz robi zakupy i czasem robi sobie listy. Ogólnie jak coś brakuje to mówię mu albo idę sama do sklepu. Pracujemy dość dużo wiec przychodzimy do domu ok 17-18 i sprawdzają się mrożonki. Z fajnych odkryć to zamrażanie w słoiczku poszstkowanej zieleniny np. Szczypiorek i zamrażanie ciasta, lub rosołu jako bazy na zupę. Zamrazam też owoce np. Truskawki. To może nie są sposoby na oszczędzanie kasy ale na pewno czasu a przy okazji mam poczucie ze jest to dobrej jakości jedzenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś a to, to norma :) specjalnie raz na jakiś czas robię bardzo esencjonalny wywar, który potem mrożę w woreczkach na kostki lodu i mam bazę do sosów czy zup (choć większość zup robimy na warzywach tylko); mrożonki z czego się da sezonowego - oczywiście, specjalnie kupiliśmy osobną zamrażarkę, w sezonie zamrażamy samodzielnie zebrane grzyby, cukinie czy papryki z ogródka od znajomych (własny ogródek będziemy mieć za rok - dopiero się będzie działo), owoce... Nawet jak np. podgotowuję golonkę czy gotuję mięso na galaretę, to tego wywaru broń panie nie wylewam, tylko porcjuję i mrożę - jak znalazł np. do grochówki, kapuśniaku, barszczu... Tak samo jak czasem kupujemy ryby w całości: łby i ogony do odcięcia, czasem cały szkielet do tego i na tym bulion rybny, a reszta wiadomo, do pieczenia np.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziś gość wczoraj robię przeważnie chleb domowy, i tak, właśnie mrożę. Co w tym dziwnego? x a co robisz z owocami i warzywami? albo wędliny i ser też mrozisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja nie autorka tamtej odpowiedzi, ale tak, latem, w sezonie, mrożę sporo warzyw i owoców. Co do sera: po co mrozić? sery dojrzewające są najlepsze blisko daty końcowej a po niej jeszcze lepsze :) specjalnie nieraz kupujemy te z obniżką ceny, bo przydatność im się kończy za parę dni - rarytas za grosze! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mrożone owoce nie są w smaku ani w połowie tak dobre jak świeże... ja bym tego nie umiała jeść, a dzieci to już w ogóle. Tak samo ser po terminie, ja bym się go bała dać dzieciom do zjedzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a czemu pytasz o wędliny? co dziwnego w mrożonych? my dwa razy do roku kupujemy z bratem świniaka i przerabiamy na co się da, z czego spora ilość to wędliny - wędzone, parzone, porcjowane i do zamrażarki; reszta albo zasolona, albo przerobiona na domowe "konserwy" albo pomrożona też.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś , spoko, ale nie każdy mieszka na Madagaskarze, gdzie maliny dojrzewają cały rok. A co do serów: masz na nich "najlepiej spożyć przed". Można spożyć długo "po", sery pleśniowe im starsze tym lepsze. Tak samo masa innych rzeczy (zauważyłaś, że datę przydatności do spożycia ma ... sól??? ). Twaróg zjem i tydzień po "dacie" jeśli nie jełczeje. Nie wierzę w marketignowe daty, stworzone po to, żeby kupować więcej i częściej, i nie daję się im urabiać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja często odwiedzam babcie, to daje mi zawsze jakiś obiad do domu, czasem i na dwa dni mi starcza. Co do planowania, to nie zawsze wychodzi bo nie zawsze da sie dostać składniki w sklepie. Często też odwiedzam mamę czy tatę, więc też się na obiad załapie :) nie żebym specjalnie to robiła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ludzie żyją jak w średniowieczu choćby sklepów nie było...w dzisiejszych czasach wszystko mrozić. Nikt mi nie wmówi, że mrożony chleb, ser czy wędliny mrożone są tak samo dobre jak świeże. Mrożone wędliny w ogóle jak można to jeść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziś gość dziś , spoko, ale nie każdy mieszka na Madagaskarze, gdzie maliny dojrzewają cały rok. xxx No dobrze maliny, truskawki ok też mrożę, ale np. banany, pomarańcze, jabłka, kiwi też mrozisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co do oszczędzania u mnie jest z tym kiepsko. Kiedyś powiedziałam sobie ze zacznę gdy będę musiała. Cala moja rodzina lubi dobrze zjeść. Nie jesteśmy otyli, gotuj zdrowo i różnorodnie ale takie gotowanie kosztuje. Są wędliny 15zl na kg a są 50. I ja wybieram te lepsze. Czytam z tyłu etykiety, z warzyw i owoców często celuje w eko produkty a i jemy ich w nadmiarze. Często kupuje owocena mniej popularne a co za tym idzie droższe. Chemia, dezodoranty, szampony, wolę te z górnej półki, proszki do prania i płyny również. Wiem z doświadczenia że lepiej kupić jeden porzadny Niz kilka badziewiastych. W weekendy robimy własne wypieki które nie są tanie. Blacha ciasta to koło 40-50zl przy dobrych składnikach, prawdziwym maśle, dobrych jajach. Ale nie chce sobie odmawiać, liczyć, nie sprawiać domownikom przyjemności poprzez dobre jedzenie. To jedna z niewielu codziennych przyjemności

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś w średniowieczu nikt o mrożeniu nie słyszał, i dzięku temu mieli jedzenie 10 razy lepsze niż my teraz :P Ba, w XIX wieku nikt o tym nie słyszał; A wierzyć sobie możesz, w co chcesz. Tylko udowodnij mi, jak napompowana wodą "szynka" z "aromatem dymu wędzarniczego" i saletrą jest lepsza od tej zapeklowanej w domu, uwędzonej w porządnej wędzarni i potem zamrożonej. Podpowiem ci: jak zamrozisz "twoją" to po odmrożeniu będziesz mieć 70% mięsa i 30% wody, i za to zapłacisz. Ja zapłacę sporo mniej, odmrożę, będę mieć wciąż tyle samo mięsa, plus nieporównywalny z twoim szajsem smak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś a po co masz mrozić banany, pomarańcze czy kiwi? one są tak zakonserwowane (niestety), że dopiero ok. tygodnia po zakupie są zdatne do jedzenia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mrożony chleb jest równie dobry jak świeży. Jak robię chleb w domu, to nie opłaca mi się robić mało, więc robię minimum z kilograma mąki. Mrożony czy nie, nie ma porównania z ŻADNYM z nawet ponoć najlepszych piekarni w okolicy. Ja umiem zrobić chleb, jaki robiła moja babcia, świeży przez kilka dni. I to bez pieca chlebowego - tylko normalny piekarnik i garnek rzymski. I jak ten chleb zamrożę i odmrożę, to on jest lepszy niż "świeży" z supermarketu czy osiedlowej "piekarni" (gdzie robią z gotowego ciasta).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziś gość dziś a po co masz mrozić banany, pomarańcze czy kiwi? one są tak zakonserwowane (niestety), że dopiero ok. tygodnia po zakupie są zdatne do jedzenia... x tak, tak to nie wiem gdzie kupujesz te zakonserwowane banany, że ci tydzień wytrzymią. Widzę, że jesteś osobą która na wszystko zawsze ma odpowiedź i ta dyskusja nie ma sensu, bo ludzie nie są głupi i nie we wszystko uwierzą. Ok, pomarańcze wytrzymią tydzień i co przez tydzień jecie pomarańcze a potem już przez 3 tygodnie nic... Też kupuje szynki za 48 zł za kg, bo to, że nie mrożę nie znaczy, że jem byle co. A na pewno zdrowsze jest świeże jedzenie niż odmrażane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś kupuję banany zielone, one po 3-4 dniach dopiero zaczynają być "bananowe". Plus duże znaczenie ma ich przechowywanie - dojrzewanie uaktywnia etylen, jak chcesz dłużej przechować owoce mniej dojrzałe, to nie kładziesz ich obok tych dojrzałych, tak samo, jak nie stawiasz dojrzałych owoców obok bukietu kwiatów, żeby nie wiem jak to ładnie wyglądało (owoce te kwiaty zabiją w try miga). I to właśnie pozwala nam na zróżnicowanie "zużycia" owoców: kupujemy np. do bezpośredniego spożycia dojrzałe mango albo liczi, na trochę później niedojrzałe banany czy gruszki, na "kiedy się chce" owoce w grubej skórze (pomarańcze, mandarynki, pomelo). I w ten sposób jednorazowe zakupy dają różnorodność na cały tydzień.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
P.S. skąd ci się biorą 3 tygodnie? My owoce i warzywa kupujemy mniej więcej raz na tydzień... :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale ja piszę do tych co robią zakupy raz na miesiąc! :\

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jakie tu jadłospisy jak z 5gwizkowej restauracji :D nie chce mi się w to wierzyc bo widze co ludzie kupuja w marketach - samo zapychające gowno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja tez mrożę chleb, bo tylko mój syn go je i nim by się z nim uporał, to minąłby tydzień. Moim zdaniem w smaku nie różni się od świeżego. Natomiast nie wierze, że można kupować warzywa i owoce raz na miesiąc. Papryka po kilku dniach robi się pomarszczona, ogórek staje się miękki i kwaśny. Kupiłam w czwartek jarmuż i dzisiaj rano zobaczyłam, ze sporo lisków jest już żółtych, choć trzymam go w lodówce. 4 pomarańcze to kilogram, podobnie większe jabłka. Mieszkam sama z synem i jeżeli zjemy po 1 jabłku i jednej pomarańczy, to starczy nam to na 2 dni. A przecież to wcale nie jest dużo. W sezonie kupuje dużo więcej owoców, teraz wybór jest mały. Oprócz tego robię jeszcze soki, wtedy wszystko znika błyskawicznie. Przy rodzinie 4-osobowej jedzącej kanapki kostka masła starcza na 2-2,5 dnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś jadłospis widzę tu jeden, i serio aż tak on cię dziwi i szokuje? bo dla mnie jest całkowicie normalny, prosty, szybki, akurat na co dzień... co ty jadasz, że to coś wyżej dla ciebie jest takie dziwne???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zapewniam cie ze dla 90% ludzi z tego forum to JEST WYMYSLNY jadłospis. Wiekszosc je monotonnie tzn mielone z ziemniakami i salatka , do tego pomidorowa. Albo ogorkowa i schaboszczak itp. Komu by się chciało bawic w jakies kotlety z soi czy drogie jak diabli krewetki lub jeszcze smieszniejsze tarty cebulowe z gruyerem który kosztuje 60zl /kg. Ciekawe kogo stać na takie jedzenie. No ale jak się pisze na kafe to można wszytsko wymyslic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no i do tego ryby które w pl sa horrendalnie drogie.:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No cóż, skoro dla ciebie to jest wymyślone, to sobie dalej jedz te mielone przegryzane schabowymi z centymetrem panierki dla oszczędności ... Przyszło ci do głowy, że np. nie każdy, kto tu pisze mieszka w Polsce, a jak mieszka w Polsce to niekoniecznie w pipidówce zarabiając 1500 na rękę maks? My mieszkamy we Wrocławiu, nie zarabiamy jakoś super, ale przyzwoicie, i czytając to "menu" wcale mnie jakoś nie zaszokowało. Kotlety akurat nie z soi, ale z grochu/fasoli robimy często, po prostu jak się gotuje fasolę na zupę czy fasolkę po bretońsku, to część odbierasz, przepuszczasz przez maszynkę, doprawiasz, smażysz - w 20 minut gotowe. Krewetki straszne i drogie? Curry można zrobić dosłownie z 'co się nawinie', w Azji to danie biedoty. Pstrąg to ok. 20 zł za kilogram - faktycznie, "majątek" :o A co do tart. Robiłaś kiedyś? Nawet jak dasz tego sera za "aż 5 zł" to zbankrutujesz? Czy może cebula aż tak droga, że cie nie stać? Poza tym autorkę pewnie stać, ciebie jak nie stać to daj podróbkę na oleju, to akurat na pewno specjalność polska. Już zupełnie pominę fakt "większości", bo naprawdę po tym stwierdzeniu nie wiem, gdzie ty mieszkasz, z kim się spotykasz. Nawet moi rodzice mieszkający praktycznie w Bieszczadach odkryli smaki egzotyczne i chętnie po nie, w miarę dostępności sięgają, a ty wyskakujesz , że tylko mielone i pomidory... No litości, kobieto!!! :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
co zlego jest w mielonych czy schabowym? ja bym zbankrutowala gotując tak jak ta z tym jdlospisem z tartami. Nie stać mnie na takie jedzenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a pstrągi sa po prawie 30zl za kg a nie 20 :) steki to koszt 60 zl . Kogo na to stać w Polsce? Chyba tylko bogaczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Napisałam wyżej: nie jesteśmy bogaczami, mieszkamy we Wrocławiu, i nas spokojnie stać na podobne menu. A pstrąga ostatnio kupowałam w Auchan za bodajże 19,99 za kg (albo coś koło tego). Jak ciebie nie stać to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby je zaadaptować pod siebie albo tworzyć z tego, na co stać. Serio nie masz na tyle wyobraźni, żeby zrobić ciasto kruche, podsmażyć cebulę i posypać ją choćby podróbką fety czy zwykłym serem "żółtym", plus zioła? To jest przecież, na osobę, koszt niższy niż tego schabowego! Stek drogi? Zrób pierś z kurczaka albo udka. No kuźwa, naprawdę trzeba mieć nie po kolei, żeby się czepiać szczegółów, zamiast pomyśleć " jak ja się mogę tym zainspirować". A w mielonym czy schabowym nie ma nic złego, jak są jedzone raz na miesiąc, a nie na okrągło. A przypominam, że dyskusja wynikła z tego, że ktoś napisał, że rzadkie zakupy równają się jedzenie non stop tego samego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×