Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość corka z piekla rodem

Toksyczny ojciec

Polecane posty

Gość gość
Ja zaglądam. Miałam wrócić po świętach..jest trochę dalej,niż po świętach. Nie odzywałam się bo przed świętami umarła mi babcia, pozniej jeszcze pogrzeb,przygotowanie świat, a teraz myślę co zrobić z moimi rodzicami bo mam Ogromny z nimi problem i sama sobie z tym nie radzę i nie poradzę. Nie wiem czy mam stad uciec, czy iść do jakiegoś księdza po pomoc bo to co sie dzieje u mnie w domu jest jakims koszmarem, drogą bez wyjścia...czy zostawic to woli Bożej i niech sie dzieje z tym wszystkim co chce. Jestem załamana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
gość dziś Hej..bardzo mi przykro. Mam nadzieję, że jakoś się trzymasz... Ale nie poddawaj się proszę i nie płyń z nurtem. Kurczę, chciałabym być już "na swoim" choćby po to, żeby Ci powiedzieć, że jak ja dałam radę to Ty też dasz. Co się stało? Może pójście do księdza to dobry pomysł? Jeśli macie jakiś kontakt, nie jesteś Ty i Twoja rodzina anonimowa i naprawdę ma powołanie i chęć pomocy to z pewnością warto chociaż porozmawiać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie nie jest problem w stylu mam kłopoty w relacjach z rodzicami "wyprowadzę się " i jakoś to się ułoży. Nie nie ułoży się bo mają ze sobą swoje problemy. Problem polega na tym, że jest to dość rodzina zamknieta i przez wiele lat wszystko było zamiatane pod dywan u udawanie, że problemu nie ma. Pewnie im by się nie spodobało to, że mowię o ich sprawach jakiemuś obcemu facetowi. Nie wie co mam zrobić. Jestem między ich zyciem a swoim, między młotem a kowadłem . I żadne rozwiązanie nie będzie dobre. To, że mam wielkie problem od lat w rodzinie z porozumieniem, decyzjami, szacunkiem które wpływają od lat to już trwa tyle lat... to jedno, ale ich zachowanie w "obecnej" sytuacji też mnie stawia w położeniu, że nie wierzę jak mogli do tego doprowadzić i najchętniej bym od nich uciekła. ALe nie mogę. Sprawa jest bardzo trudna do tego bez wyjścia. Ich zachowanie też pozostawia wiele do życzenia. Moje zycie przez ich problemy od wielu lat stoi w miejscu prywatne i jakie kol wiek inne, bo też jestem przyblokowana. Nie mam już od tak dawna pracy ani faceta. Nawet nie nadaje się do tego teraz...by kogoś szukać. Przecież facet jak by ze mną usiadł to by po 10 min uciekł ode mnie z tym moim bajzlem rodzinno domowym. Teraz miałam oferte pracy ale z niej zrezygnowałam, bo pomyslałam, że moze otworzę coś swojego by im pomóc... inaczej: by wziążć odpowiedzialność za moich nieodpowiedzialnych rodziców i ich głupie durne decyzje po 45 r zycia. teraz są przed emeryturą. I z 1 str mama to popiera a z 2 nie wiem czy chce . Mówi, że bym sama. ALe ja sama sobie nie poradzę. A ja jak bym otworzyła to z myślą o nich bo mi do szczęscia coś własnego az tak bardzo nie jest potrzebne . Dlaczego mam brać całą odpowiedzialność na siebie za wszystko i sama sobie radzić by im pomóc, skoro oni jak był czas o mnie nie myśleli. Jestem strasznie zła , pełna żalu do czego doprowadzili... moja matka wszystkich krytykuje i jestem tą sytuacja załamana.... Bo co z tego, że chce się bardzo wyprowadzić, mogła bym pracować wszystko jedno jak chociaz i tak nie do wszystkich prac się nadam, ale na swoje skromne utrzymanie i jakiś pokoik bym miała, ale przecież nie mogę zostawić rodziców na pastę losu przed emeryturą jak nie mają gdzie mieszkać i z długami. Zrozumiałam, że są nieodpowiedzialni, przez wiele lat myśleli tylko o sobie, egoistyczni , zachłani. Kiedy były pieniądze strasznie ich to zepsuło... i zmanierowało. A teraz jak nie mają nic najlepiej bym ja z siostra zarabiały taki hajs by im kupić działkę, dom, albo mieszkanie do tego wczasy podczas gdy moi rodzice o swojej ani mojej przyszłości nie myśleli Paranoja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Rozumiem. Też cały czas się boję, że po 1 ojciec się przestanie do mnie w ogóle odzywać, obrazi się i w ogóle foch, a po 2 że nie wiem...stoczy się, zapije na śmierć, albo pies wie. Więc mój tata finansowo sobie poradzi, ja się tylko boję trochę tego że się "stoczy". Bo on też kolegów i rodziny nie uznaje. Kurde, on przez pół roku oglądał jeden (1, JEDEN) program w tv, aż go zmusiłam do wykupienia abonamentu bo już mi to zakrawało na jakąś psychozę. W każdym razie chociaż powód trochę inny to sytuacja podobna, a mianowicie poczucie winy i obowiązku wobec rodziców

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja dostaje roztroju już nerwowego... powoli przez sytuacje w domu. Ciotka zasugerowała, że powinnam już kogoś w tym wieku mieć, ale ciotka nie wie przez co ja przechodziłam ostatnie lata zarówno w domu jak i z przyjacielem z którym chciałam być, a wyszło z tego nic. ciotka niech się zajmie swoją córką , która już 4 faceta uwiodła i żyje na kocią łapę z nim, a nie moim statusem panny. No tak może powinnam, ale z różnych przyczyn na razie nikogo nie mam i się nie zanosi. Bliższi znajomi są za tym bym pomogła rodzicom , bo to są zawsze rodzice i nie wiadomo ile im zycia pozostało choćby z tego względu, że mnie wychowali i pracowali , a od innych słyszę dziewucho weż się ogarnij i usamodzielnij do czego ty rodzicom jesteś potrzebna???? Co ty im pomagasz? No niestety tak się układają w niektórych rodzinach losy, że dzieci nawet jak powinny odjeść z domu nie mogą , bo tak sobie rodzice skomplikowali sytuacje. I u mnie tak właśnie jest. Ale nikt nie rozumie mojego położenia ani stanu , że jest jak jest. No, ale co ja mam zostawic rodziców na pastwę losu? Jestem ciekawa czy , która kol wiek z nich miała takie położenie jak moje było by jej łatwo zostawić rodziców w niedoli i udawać gdzieś tam szczęsliwe życie. Mnie by chyba sumienie zjadło. Jakbym była przekonana o tym, że jestem mega silna zdolna zdrowa itd, że w każdej sytuacji dam sobie radę to może bym tak zrobiła, ale taka nie jestem to przez nadopiekuńczość mojej mamy. Nie jestem też przekonana czy sobie tak super sama bym dała radę jak bym żyła sama przy minimalnej krajowej. Jakie odkładanie na siebie albo na jakieś mieszkanie? :S. Wyjazd za granice przy tym co się dzieje, tez nie jest najlepszym pomysłem w tej chwili. Może bym sobie jakoś poradziła, ale nie było by to najwyższych lotów. Jestem między młotem a kowadłem, między swoim życiem , ktore powinnam jakoś ułożyć , a ich rozwalonym. Co nie zmienia faktu, że jestem tym wszystkim bardzo rozżalona, bo oglądam normalne zycie ludzi młodych za firanki i na ekranie monitora zamiast sama je sobie ułożyć w jakiś sposób. Pretensje do mnie mają wszyscy. Tyle , że to nie do mnie bo to nie jest moja wina, że jestem w tak skomplikowanym położeniu,że zamiast myśleć o sobie muszę myśleć o rodzicach. Kolezanki się poodwracały bo ja swojego życia prywatnego nie mam. Cóż trochę pozwoliłam rodzicom za bardzo wejść na głowę ze swoimi problemami, perypetiami podczas gdy moje życie praktycznie nie istnieje. Bolą mnie troche oceny moich znajomych, bo wydawało mi się, że rozmawiam z osobami na poziomie jednak jak patrzę to jednak nie. Większość się poodwracała. Jedna raczy mnie swoimi mądrościami zasypywać podczas gdy wyjechała ze swojego miasteczka poznała obcokrajowca za granicą który jej wszystko sponsorzy i teraz będzie mnie umoralniać jaka to ona jest wykształcona , mądra itd. ale ile przez ten czas jak go nie poznała facetów zaliczyła , była kelnerką, albo sprzataczką to już nie powie. Kity będzie mi wciskać i robić z siebie lepszą niż jest. Robi z siemię damę i co to nie ona. Oczywiście cięszę się, że jej sie udało, ale co nie zmienia faktu, że zaczęła się z tym za bardzo afiszować, chociaż nie osiągnęła tego całkiem sama. Ja jej mówię o swoim zyciu i problemach , a ona mi pisze prawie w żywe oczy, że ona byle jakim autem nie będzie jeżdziła klasy b, bo zasługuje na lepsze niż biedota i takie niewygody nie dla niej. Napisała mi to po tym jak ja jej mówię o tym, że nie mam gdzie mieszkać. Mogła by sobie darować...bo to był z jej strony jakiś nietakt. No, ale mi się wydawało, że dziewczyna znająca zasady kultury, obyta w świecie nie walnie mi takim hasłem. na pocieszenie itd. Moje bliższe znajome są za to za tym bym jednak pomogła rodzicom i została przy nich. Bo jak może unormuja sie kiedyś nasze problemy finansowe, to też i polepszą się relacje, które zaczęły przyjmować status trochę zbyt emocjonalnych, a wręcz czasami toksycznych. Łatwo jest doradzać komuś kto w twoim położeniu nie jest i Nie zrozumie tego zwłaszcza jak sam nie ma tylu problemów ile ja mam. Nie dość, że mam dość rodzinnej sytuacji to znajomych którzy albo mnie próbują dziwnie nastawiać, albo mnie próbują zdołować, albo czekajaa jak się może przewrócę kompletnie z życiem i nie wstanę jeszcze będą się śmiać. Szczerze mówiąc, mam ochotę już nikogo nie słuchać, zostawić to wszystko w pizdu i mieć spokój i swoje zycie, ale tak się nie da. Tak naprawdę to do czego mnie wszystko doprowadziło zrozumiałam, też jakimi ludzmi się otaczałam, że jak ma się problemy to każdy ma cię w dupie. Nawet na kawę nie ma z kim wyjść. To po co mi tacy znajomi, którzy tylko wtedy będą mnie uważać, jeśli by było wszystko ok i mi się wiodło. Nic nie trwa wiecznie, wierzę, że moje życie też za jakiś czas zacznie być normalne i nabierać kolorów , jednak wiem , że po tym co teraz przechodzę nie chcę kiedyś z większością ludzi, których znałam i ceniłam mieć do czynienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Twoje życie samo z siebie nie zacznie nabierać kolorów. COŚ musisz zrobić. Cokolwiek. Do mnie to już dotarło i do Ciebie też musi. Nie musi to być zmiana życia o 180 stopni, może to być też zaakceptowanie Twojej obecnej sytuacji. To też może pozwolić Ci potem cieszyć się z innych rzeczy. Ale coś zrobić musisz. Samo to się może tylko jeszcze bardziej spi***lić ;) xx Mówisz, że nie możesz odejść bo musisz pomóc rodzicom. Ale z tego co pisałaś zrozumiałam, że nie pracujesz więc nie jest to pomoc finansowa. Zatem znajdując pracę i wyprowadzając się z domu pod tym względem im pomożesz w zasadzie bo "jedna gęba mniej do karmienia". A jeśli chodzi o pomoc fizyczną jakąś to jaki jest problem żebyś raz na czas przychodziła i pomagała? A mając pracę i finansowo możesz wspomóc. xx Ja jestem niby w zgodzie z moim ojcem, ale i tak ciężko mi z nim gadać. Nie mam ochoty poruszać jakichś tematów bo wiem, że w zasadzie w d***pie ma gdzie byłam i co robiłam. Jak mój chłopak coś opowiada to jeszcze jakieś zainteresowanie wykazuje, ale jak ja zaczynałam to zmieniał temat na swój ulubiony to co ja się będę wysilała... Żal mi go jest i w sumie zaczyna mnie to denerwować, bo już widzę jak znowu się ugnę i nigdzie nie wyprowadzę. Lepiej by było jakbyśmy byli poobrażani. Ale z drugiej strony ja mimo wszystko nie chce się kłócić. Przecież chcę go odwiedzać, dzwonić..a że nie mam o czym z nim gadać to co innego. Ale jak po 15 minut posłucham tych jego wywodów to nie będzie mnie to tak wkurzać jak obecnie. Mam tylko żal. Za jego zachowanie i za to, że nigdy nie będę mu o tym mogła powiedzieć, bo tylko się wścieknie i powie, że to moja wina i że ja jestem zła i jeb***ta. No ale na to już nie mam wpływu. Nie chcę awantur, nie chcę chować urazy chociaż wiem, że NIGDY tego nie zapomnę i NIGDY już nie będzie tak jak było. Ale może będzie poprawnie. Jeśli tylko się wyprowadzę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, wiem,że moje zycie samo z siebie nie nabierze kolorów niestety. Od ponad 10 lat jest ono nijakie, szare , nudne i beznadziejne z wielu powodów. Co do sytuacji czy się z nią pogodziłam? Nie wiem jak mam miała bym zaakceptować okropne błędy moich rodziców. Mojego ojca że stracił wszystko co miał bo był tak pyszny egoistyczny i zaptrzony w siebie, oraz mojej matki wychowanie mnie , która całe życie mnie kontrolowała. Ona wręcz uwielbia kontrolować ludzi , krytykować i uważa się za chodzący ideał. I ten ideał wychował mnie na kobietę słabą, bez własnej pewności siebie bo zawsze mi ją podkopywała, nigdy we mnie nie wierzyła - do tej pory we mnie nie wierzy i pilnuje mnie na każdy kroku jak małe dziecko. Nie zrobiła dla mnie tego co powinna , co było jest w moim przekonaniu najważniejszymi rzeczami bym zaczęła żyć, bo nie miała na to czasu , albo o tym nie myślała , stad borykam się wiecznie z kompleksami wyglądu zdrowia i nieporadności. Z 2 str wiem,że robi to też bo jestem dla nich jedyną deską ratunku by od nich nie uciec. Jakiej decyzji nie wybiorę , każda będzie zla.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co do tej pomocy. Jeżeli wybiorę pomoc im jak kol wiek to znaczy i poświecę się im rezygnując z siebie zmuszona będę zostać w mieście w którym mam same złe wspomnienia po ludziach i innych wydarzeniach z młodości. Nie chce mi się tu wychodzić, nie chce mi się tu poznawać kogoś, bo zaraz znajdzie się ktoś kto napierdzieli na mój temat jakiś bzdur , plot i głupot. Tak miałam jedną koleżankę, która własnie doniósł jej ktoś życzliwy i przestała ze mną rozmawiać. Jestem strasznie wyczulona na krytykę i złą opinię od ludzi na swój temat , jeśli nie jest ona prawdziwa. Nie potrafię tego olać. Nawet jak mam wyjść na miasto to jest mi tak okropnie wstyd, że wolę tygodnie miesiące nie wychodzić niż iść. Taka jest niestety przykra prawda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeżeli wybiorę siebie i ruszę gdzieś dalej wiem, że nie będę w stanie zarobić na siebie takich pieniędzy w PL by sie utrzymać i cośś odłożyć, a gdzie mowa o jakimś odkładaniu na mieszkanie ... Z pracą mam tak, ze miejsce w który mieszkam odpychałam w sobie i odpycham by tu żyć, bałam się tu pracować i żyć. Nie znoszę tego miejsca , jest mi niedobrze, że tu mieszkam mdli mnie, że w tej dziurze gdzie nas wszyscy znają i biorą na języki muszę być. A tak poza tym zawsze był jakiś problem a , że nie umiem 2 języka, a , że nie mam znajomości informatyki do ogarnięcia sklepu internetowego z branży odzieżowej , albo,jak ostatnio szukałam pracy w innym mieście to facet nie chciał mnie zatrudnić bo w nim nie mieszkałam. Najpierw się znajduje pracę, a potem wyprowadza- nie na odwrót. Zadzwonił do mnie ost czy bym nie przyjechała na szkolenie i może bym miała pracę jak bym się wyprowadziła do innego miasta. Na początku się ucieszyłam, ale potem ze względu na sytuacje rodziców zrezygnowałam. Tu nie chodzi o to, że pomogę im na zasadzie jednej miski będzie mniej do karmienia jak znajdę sobie jakaś pracę. I trzeba pomóc na poziomie fizyczno prawnym bo oni już sami nie mają takiej możliwości nie mogą sb założyć działalności by wyjść z tej swojej patowej sytuacji i prawdopodobnie będę musiała za ich błedy wziążć odpowiedzialność i sama coś założyć. Na razie to jest teoria, nie wiem czy mam do tego siłę, i czy ktoś mi w tym pomoże . A wiem, że sama nie podołam. Myślałam też o tym sama, że miała bym jakaś stabilizację, była bym sama na swoim , nikt by mi nie marudził, że nie mam doświadczenia, albo nie znam 2 języka ( którego bym mogła się nauczyć podstaw do rozmów z klientem bo nie jest to jakaś filozofia ), była bym ubezpieczona. I niby to jest ok . Im bym w jakiś sposób pomogła , miała bym swoją pracę itd, ale tu w tym mieście z którego ja pragne uciec bo nie znoszę tego miejsca mam żyć bo oni się tak usrali w długahc i nie mają gdzie miezskać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jaki facet mnie będzie chciał po 30 z tak skrzywioną psychiką, do tego z rodzinnymi problemami? Żaden. Do tego jestem wycofana z życia, znajomi się mną ani kiedyś, ani teraz nie interesują, Nawet na kawę nie mam z kim wyjść . Zresztą nigdy nie miałam. Zawsze koleżanki z mojego miasta miały mnie w d***e. Ile się naprosiłam , nadzwoniłam by gdzieś wyjść nawet na godzinę- jak grochem o ścianę. Predzej mam lepszy kontakt z moimi koleżankami ze studiów, ale ich tu nie ma. Myślałam, że ten mój przyjaciel którego znałam tyle lat coś z tego będzie, a on on mnie oszukiwał wiele lat, a potem mnie zostawił dla innej. Zresztą on mieszka za granicą i ciężko mu było moją sytuacje ogarnąć, a już ja zaczęłam go w pewnym momencie doprowadzać do szału ze swoją osobowością. Starałam się i w ogole , ale to chyba nie tędy droga, że ja mam facetowi nadskakiwać , a on sam nie był święty i traktował mnie jak zabawkę. Z nim tyle razy się kłóciłam i godziłam na przełomie lat , wypłakiwał mi się w rękaw nie raz jak miał problemy, a on mnie kopnął w tyłek. Tyle lat na nim zmarnowałam bo w niego głupio wierzyłam,że może się ocknie i coś z tego będzie. Było może by coś z tego gdyby tak nie kombinował. Raz tak raz siak, a pózniej....Już inna kwestia, że może ok związek by z tego nie wyszedł nam, ale jako przyjaciela bardzo mi go brakuje. Zresztą patrząc na swoje poprzednie lata w szkołach ludzie zawsze mnie odpychali od siebie i to tak bezczelnie. ALbo ze względu na wygląd, którego mi brak jestem raczej przeciętna do tego z defektami dlatego nigdy nie szukałam faceta bo nie jestem pewna siebie, albo ze względu na mój brak wyższej inteligencji , a w zasadzie nie no ja jestem głupia a nie inteligentna. Całą sytuacją jestem załamana. NIE CHCE MI SIĘ JUŻ ŻYĆ. ani dla rodziców by im coś pomagać, skoro kiedy oni mi powinni pomóc mi nie pomogli i mieli w d***e, ani nie chce mi się żyć nawet dla siebie. Jestem niedojrzała, wyalienowana, nie chce mi się myśleć o tych problemach trudnych relacjach w domu , o tym,, że oni maają problemy bo nie mają na stare lata gdzie miezskać, nie chce mi się myśleć o tym, że mam 30 lat i jestem z tym wszystkim k***a mać sama jak palec, że nie mogę myśleć o sobie , o poczytaniu ksiązki tylko muszę biegać wiecznie zrób to zrob tamto, podaj ble ble ble. Nic mi się już nie chce. Chciała bym kiedyś założyć rodzinę, ale coraz bardziej tracę nadzieje, że to kiedyś będzie możliwe. Dziecko to ja powinnam już mieć teraz, a nie za 5 czy ile lat. Przez to wszystko mam całe życie zmarnowane , zepsute jałowe i beznadziejne. Nic nie mogę zrobić od lat siedzę w tym jedny miejscu jak jakaś idiotka bo matka mnie tu trzyma, ludzie się rozwijają, zmieniają, a ja utkwiłam w jakimś rodzinnym bagnie. TO nie jest życie to jest koszmar. Ja mam odpowadać za błędy swoich rodziców jak sama jestem niepełnosprawna. Przecież to jest jakaś kpina. Niby mam się do ich długwó dokładać, ale w tym momencie ja bym mogła sobie na swoje mieszkanie odkładać, a nie jeszcze sie dokładać do czegoś co w ogole mnie ani ziębi ani gnębi. Jestem tym wszystkim tak rozżalona, że nikt nie ma pojęcia. Jestem tym rozgniewana bo nie wiem jak mogli do takiej sytuacji dopuścić beznadziejnej siebie i nas , uwazać, że ja jako słabsze dziecko wezmę to na siebie i im pomogę bo to mój obowiązek. Pomóc to jedno, ale nie taki egoizm, że dziecko zostawi wszystkie swoje plany, marzenia jakie by one nie były bo oni byli nieodpowiedzialni na Taką skalę! by ratować ich z opresji. Relacja rodziców ze mną , ich zachoowania, wymagania, opinie krytyka wszystkich i wszystkiego, wieczne awantury o kasę , jakieś dogryzanie też pozostawia wiele do życzenia. Bo oni zawsze byli najważniejsi na piedestale i nikt nie miał i nie ma prawa im prawa zwrócić uwagi, ani powiedzieć, że popełnili masę błędów bo uwazaja się za nieomylnych. Nimi jestem strasznie zmęczona. Powinnam mieszkać sama w jakimś nawet wynajmowanym pokoju, ale moja matka wiecznie z tego robi problem - bo jej by pasowało jak obie córki by mieszkały z nią pod jednym dachem i wiecznie by im miała mówić jak mają żyć i je kontrolować. Moja siostra się wyprowadziła, pomaga troch rodzicom , ale ją to już tez przerasta, sama ma swoje życie przez to zepsute . Też wiecznie się jej wpierdziela na co wydaje kasę itd. Inna sprawa, że ona nie oszczędza, więc matka ma rację, ale ja taka nie jestem. No, ale nie ja nie mogę nawet mieć kawałka swojego świata i życia dla siebie. Nie mogę nauczyć się gotować tego co ja chcę, zrobić prania tak jak chcę iść do galerii , kina czy na dyskotekę bo zaraz mi się coś stanie, wydam cały hajs jakbym go zarobiła i w ogole. w takim stanie ja miała bym znaleźć faceta??? Bo matka mi nie dała dojrzeć, Ona cały czas musi czuć się potrzebna, robić wszystko najlepiej, bo ja zrobię żle itd. Przecież ten mój jeszcze jak był przyjacielem powiedział mi bym spieprzała z domu jak najdalej bo się zamęczę z nimi tak żyjąć. Mam 30 lat a matka mnie traktuje jak jakas dziewczynkę 10 letnią. Tak w tej rodzinie jest wiele paradoksów i problemów, które doprowadzają mnie do k***icy. Soryy, że dziś tak się rozpisuję mam jakiś chyba podły dzień chce mi się płakać, że to nic sie nie dodaje nie klaruje, lata lecą a ja jestem w czarnej d***e ze swoim życiem przez własnych rodziców. Rozbiłam odpowiedż na kilka bo uznawało mi za spam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co do tego co napisałaś , jeżeli masz możliwość jaką kol wiek wyprowadzają się. Nie czekaj bo czym więcej lat siedzisz w domu z ojcem tym będzie gorzej ci się wyprowadzić. Psychicznie będzie ci gorzej. Zawsze się znajdzie jakiś powód pod wpływem naszych rodziców by nie odejśc od nich. A bio starzy, a bo schorowani, a bo nie mają o czym ze sobą nawzajem gadac to wypłeniam ja np pustke tego u mojej matki bo ona z ojcem nie pogada itd. Nie ma o czym w sumie z tych problemów. Ja sama mimo, że tego chcę to wiem, że nie mogę z róznych powodów, ale co będzie za jakiś czas? Może tak się przyzwyczaję do tego stanu, że juz bedzie mi obojętne..., że sie nie wyprowadzę. Tyle, że mnie ten stan w końcu doprowadzi do jakiegoś obłedu i ostateczności, że odbiore sobie zycie jak już nic nie będzie się dla mnie liczyło ani miało znaczenia. Ostatnio była u nas ciotka zalatwiać sprawy po babci i wyraziła się tak jakby z dezaprobatą, że nikogo nie mam w tym wieku, że jestem sama. tyle, że ciotka nie rozumie jak matka mnie tu trzymała , ciotka nie wie jakie mam akcje w domu z matką, z ojcem itd. Szczerze przez te minione lata poza tym, że myślałam o tym jednym facecie wiele lat ja nie miałam jak myśleć o kimś by sobie znależć, nie miałam jak zadbac ani o siebie, ani o swoj czas wolny bo to nie ma gdzie wyjść normalnie i nie miałam jak kogos poznać. Kasy też wiecznie nie było bo ciagle jakiś problem z pracą mam i tak wkoło macieju. Inne dziewczyny po 2o lat jak laleczki a, ja wiecznie nie zadbana bo matka mi kasy dawać nie chciała, z pracą problemy, a ja zestarzałam się , znerwicowałam i zgłupiałam z tego wszystkiego juz. ALe jestem tym juz tak zmęczona, nie wiem czy nie mam siły, czy mi się nie chce, czy mi nie zależy już nawet. :S. Ehh kończę bo już pózno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Jeżeli masz pomysł na własny biznes i ma on ręce i nogi to wchodź to, dlaczego nie. Będziesz miała zajęcie, a jak się rozbuja to i się wyprowadzisz i pomożesz rodzicom. Obawiam się tylko, że rodzice nie pozwolą Ci go prowadzić tak jakbyś Ty uważała za słuszne. Jestem święcie przekonana, że będą wiedzieć lepiej. Mój ojciec też taki jest. Nieomylny. Wszystkowiedzący. Niepopełniający błędów. najmądrzejszy. Ciężki. Nic mu się nie da powiedzieć i wytłumaczyć. On tak uważa, więc tak jest. xx Szkoda, że zrezygnowałaś z tej pracy. Jak facet chciał Cię zatrudnić (a przeprowadzka była w zasadzie Tobie na rękę, to trzeba było brać). Ale trochę Cię rozumiem. Też miałam okres, że nawet bałam się szukać, bo jeszcze nie daj Boże ktoś mnie zatrudni a ja sobie przecież nie poradzę... xx Wiem, że masz już dosyć życia. Bo to żadne życie. To nawet nie wegetacja. Tylko walka z samym sobą, żeby przetrwać kolejny chory dzień, p to żeby jutro było to samo. Wiem. Ja wczoraj też się rozpłakałam znowu, ale nie ukrywam, że odkąd postanowiłam, że albo się wyprowadzę w czerwcu albo podetnę sobie żyły, jest mi łatwiej. Nie chcę tworzyć tu melodramatów, bo mam jeszcze narzeczonego. Postawiona pod ścianą, przed cięciem żył, zawsze jeszcze mogę rzucić wszystko i po prostu jechać do niego. Tylko że ja nie chcę być dla niego ciężarem.. No nic, mam nadzieję, że jakoś mi się uda. Że ojciec chociaż trochę zrozumie. Tym bardziej, że powiem ojcu, że mam zamiar wyprowadzić się tylko na 3 miesiące. Mieszkanie i tak stoi puste, ja sobie trochę sama pomieszkam. Tak o, co to komu szkodzi. We wrześniu wrócę. Może nie uwierzy. Tylko wtedy upada jego teoria, że ja i tak sobie nie dam rady. Tylko co z tego? On cały czas sam sobie przeczy, ale to i tak nie ma znaczenie. Bo on wie lepiej. No nic, zobaczymy. xx Ciężko podpowiedzieć Ci coś więcej, bo nie wiem dlaczego ludzie źle na Ciebie reagują? Przez rodziców? Czemu się przejmujesz nieprawdą na swój temat? Kurdę, mnie życie uratowała jak na razie właśnie praca. To, że nie siedzę cały czas w domu, mam swoje SWOJE pieniądze i przede wszystkim przebywam z ludźmi. Dobrze by było żebyś znalazła sobie jakieś zajęcie. To by dużo zmieniło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak myślę o tym wszystkim to jest mi tak niedobrze...:((( Gdyby oni nie mieli takiej sytuacji i wszystko by bylo ok , mogła bym pracować w normalnej pracy, a nie myśleć o zakładaniu czegoś swojego by im pomóc. Dobra sobie też, ale głownie im . Sama sobie tego nie ogarnę, musi mi ktoś w tym pomóc. Było by to dla mnie jakieś rozwiązanie w kwestii finansowej, może jakbym miała stała prace to i bym jakis ludzi poznała i coś by się ruszyło, ale no nie wiem. Czy matka mi pomoże, czy ma na to czas i siły przede wszystkim. No , ale tak to jest jak całe życie się zyło i wszystko za dzieci robiło, natworzyło się kłopotow i problemów, a dzieci same tego nie udzwigną. Dla mnie to jest porazka wychowawcza mojej matki całe zycie mnie tak krótko trzymała, nie rób tego tamtego, że ja teraz mam 30 lat i nie wiem co mam ze swoim życiem zrobić. JEstem zrozpaczona, bo od nich wsparcia emocjonalnego tez nie moge dostać. A jak jej mówię,że zle mnie wychowała bo wiecznie pod kloszem itd, to ona mówi mi no tak jestem najgorszą matka itd. Nie chodzi, że najgorszą chodzi o to w jaki sposób mnie wychowywała nie angazując w nic, ani nie zachęcała, a wrecz demotywowała i wiecznie to robi, że ja wszystko żle robię. Zresztą mój ojicec żle, moja siostra zle , ja żle. Ona najlepiej. Nie mówiła bym jej , że to jest żle gdyby wszystko było dobrze w tej rodzinie, ale wszystko jest do dupy zarówno w relacjach, organizacji życia czy czego kol wiek. Facet zadzwonił troche za póżno. Jeszcze miesiąc wczesnej gdyby zadzwonił to bym fruwała za szczęscia, ale z tego powodu,że ciągle miałam problemy z pracą bo braki w doświadczeniu albo jakieś wymagania z kosmosu to doszłam do wniosku, że chyba muszę coś swojego otworzyć. Chyba...A on odezwał się wtedy kiedy ja już praktycznie odpuściłam sobie szukanie pracy u kogoś, bo pomyślałam o tym własnie. Ale czy mi to wypali to nie wiem. Jak matka ciagle jest zalatana sprawami mojego ojca i siostry to gdzie czas znajdzie dla mnie. Nie wiem. To wszystko się nic nie prostuje tylko jest przez ich głupote takie zj****e. Nie wiem czy dobrze zrobiłam, że zrezygnowałam z tej oferty, a teraz nie będę przed facetem robić z siebie idiotki, że "mi się odwidziało". Miałabym pracę, jakiś pokój za 500 zł bym wynajeła i jakos bym odetchnęła od tego bagna, a tak znowu czekam , ale nie wiem już na co. Nie wiem czemu ludzie tak mnie traktują . Może jestem za mało wyszczekana bo wychowana byłam na cichą myszkę, a dzieciaki w szkołach mi wiecznie chodziły na głowę, wyśmiewały się ze mnie i robiły sobie z moim poczuciem wartości co chcą. Ogólnie nie mam miłych wspomnień z tymmi ludzmi, ani z tym miejscem. Nie chce tu k***a mać żyć, ale muszę bo rodzice moi mają taką sytuację, że ich nie mozna zostawić, bo mi powiedzą, że mam ich w d***e i sie ich problemami nie interesuje. Oni się moimi problemami też nie interesowali jak byłam nastolatką tyle, co szkoła , co w domu mialam zrobić i tyle. A reszta im zwiasała, myśleli, że się jakoś ułoży. Nie ułożyło się przez 15 lat! Dalej czuje to samo co czułam jak kończyłam gimnazjum albo liceum, bo mojej matki moje sprawy nie interesowały. Jak poszłam na 1 studia dzinne, których nie skończyłam bo byly za cięzkie - dostawała 150 zł za tydzien. co miałam zrobić za te pieniądze jak nie mogłam pracować? Na kurs się zapisać? Jak wyjśc, gdzie wyjść. ALe no ja mialam takie szanse na życie w dużym mieście. Miałam, ale mnie do domu wróicli kilka lat temu i to zawsze jak tu wracam jest dla mnie jakimś horrorem, bo zycie mi przez palce lata uciekają, a oni myślą, że ja wiecznie będę młoda i czekała jak oni się ze swoim bałaganem ogarną. Jestem tak zła i tak zniechęcona do życia przez nich, że nie nie chce mi się żyć. Co za sytuacja bez wyjścia. Nie mam zajęcia żadnego bo nie chce w tym miescie zyć, ani funkcjnować. Odrzuca mnie i jak sobie myślę, że mam tu całe życie spędzić, kiedy ja marzyłam o tym od nastolatki, że wyjade do dużego miasta i zacznę żyć jak czlowiek normalnie po studiach, a nie 19 h i idziemy spać bo w mieście nie ma co robić o tej porze. Nie wiem czy pójdę do jakiegoś księdza by mnie naprostował z mysleniem czy do psychologa jakiegoś, ale no ja ja już odpadam z sił. Nie mam siły, nie chce mi się w ten sposób żyć. Nie chce nie wiadomo czego od życia, ale chciała bym normalnie żyć , miec faceta założyc kiedyś rodzinę, a nie wiecznie żyć dla rodziców bo mają problemy. Jeszcze mi powiedzą, że to moja wina, że moje życie tak wygląda. Nie. Tak mnie wychowali to mają takie efekty swojego myslenia o sobie i odbierania mi wszystkiego jak rozwój zycie jakies normalne bo ci ktoś krzywdę zrobi itd. Tak jest k***a wiecznie. Moja matka już mi się nie raz między słowami przyznała, że ona chce mnie chronić, ,że ona chce mnie kontrolować, nie daje mi do pewnych rzeczy dojścia, bo jej się wydaje , że tak lepiej. DLa kogo? No chyba nie dla mnie. Teraz są tego takie skutki, że tak mnie broniła i chroniła, że żyć mi się nie chce. Albo prze złym światem bronić - odsuwjąc mnie od normalnego prawa do życia. Nadopikuńczość jakbym ja chciała sobie krzywdę zrobić. Największa krzywde zrobili mi oni żyjąc dla siebie nie myśląc o nas o mnie i do tego wszystko trzymac na smyczy by swojego oddechu nawet nie mieć na własne zycie czasu. Kurwa mać. Normalnie jestem wrakiem człowieka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, ale czemu ty chcesz zamieszkać sama na 3 miesiące, a potem wróicc do ojca ponownie? Nie rozumiem też do końca tego z tym co mówisz, że nie chcesz obciążać chłopaka. Przecież jak będziecie zyć kiedyś razem to nie będzie, że ty decyzje podjmujesz sama oddzielnie . Wiem, że nie chcesz go swoimi problemami obarczać, ani by on decydował o sobie, ale może ma jakieś zdanie na ten temat? Chociaż z 2 str cię chyba rozumiem, ja też jak się kiedys wyprowadzę chyba nie zamieszkam z facetem bo nic z tego dobrego nigdy nie wychodzi. Patrząc na to jak te pary wolne ze sobą mieszkają, a potem się rozstają to może lepiej nie ryzkować jak wam się dobrze układa. Ja chyba na twoim miejscu jak bym się wyprowadziła z domu już bym nie wróicła ponownie do ojca, choćby miała tynk ze ściany jeść. Dla mnie spokój jest wazniejszy niż jakieś super jedzenie, czy tv satelitarna. Psychicznie jestem zajechana, i nie moge się już doczekać jak będę mieszkać sama i odpocznę od tego bałaganu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Jeśli już się wyprowadzę to tak jak mówisz, choćbym miała tynk żreć do ojca nie wrócę. Ale przecież mu tego nie powiem..chcę powiedzieć, że przenoszę się tylko na 3 miesiące, tak "o" spróbować żyć na własny rachunek, bo przecież nawet nie wiem jak to wygląda, żeby nie robił awantur, że mi nie wolno, że tu mam dom i sraty taty... bo to przecież tylko na chwilę. A jak już będę "przeprowadzona" to wtedy mu powiem. Albo i nie powiem. Po prostu nie wrócę. W razie konieczności wolę wziąć go "do siebie", na moich warunkach, gdzie będzie tak jak ja chcę. I gdzie mi nie powie, że ja go "ustawiać nie będę". Jak mu się nie spodoba to może się wyprowadzić. Dziękuję. xx Do chłopaka nie chcę iść bo to wiąże się z moją rezygnacją z pracy. Rzucę pracę i będę tam mu siedzieć na głowie i czekać aż jakimś cudem coś znajdę? No nie chcę... I tak jestem od niego zależna, ale nie chcę być zależna AŻ tak. xx Ja też kiedyś ojcu tłumaczyłam, że nie da się przejść przez życie nie popełniając błędów. Że muszę je popełniać żeby nauczyć się żyć. To mi powiedział, że jak ja tak myślę to nie ma o czym ze mną gadać. Bo ON błędów nie popełnił żadnych w życiu. Wspominałam już? Też mnie chcę ustrzec. Głównie przed moją własną głupotą zapewne... Mówię, że nie może przeżyć życia za mnie. Ale to jak grochem o ścianę. O wie lepiej i ch**. Może chce dobrze, nie mówię, że nie. Ale ja nie mam 15 lat tylko 30. Narzeczonego i stałą pracę. Niechże się odwali ode mnie... Z resztą ja to już go nawet nie chcę słuchać na jakieś ogóle tematy. Pomijając jego teorie wszelkie tak strasznie przeklina, że aż mdli. Zawsze dużo klął, ale teraz to już nawet o godzinę bez jednej ku**y nie zapyta...No nie da się. xx O ile ja jestem jedynaczką więc mnie w sumie mniej dziwi jego zaborczość to u Ciebie skoro masz rodzeństwo dziwi bardzo. Wydawało mi się, że takie dzieci mają większą swobodę.. Kurde, najciekawsze jest to, że on naprawdę myśli że jest "spoko". A jak mój narzeczony mówi, że fajnie jest mieć domek i wyjść na ogród, to potem do mnie gada: " Widzisz? Chce mieszkać w domu. Tak mówi". No taaaak... ale sam ze mną i naszym dzieckiem. A nie z teściem i babką. W cztery pokolenia. Którzy to ludzie dodatkowo są niereformowalni i trudni we współżyciu. W życiu w takim domu ani ja nie będę panią ani mój facet panem. Zawsze będziemy mieć gów**o do powiedzenia. I kto jak kto, ale mój ojciec mieszkający z teściową i utyskujący na nią ciągle, powinien wiedzieć. No ale przecież babka umrze a on jest spoko. F u c k...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak oni sa wszyscy spoko w wydawaniu nakazow rozkazow latania kolo nich i zycia wg nich i w swoich racjach podniesionym tonem.Uwagi im nie mozna zwrócić bo uwazaja sie za najlepiej wiedzacych. Nie wiem ja jeszcze 2- 3 tyg wytrzymam , ale jezeli nad moja propozycja oni się nie za stanowią i mam sama o tym myslec i brac na swoj***ary odpowiedzialnosc za ich sprawy to dziekuj***ardzo. Ja nie mam zadluzenia ani gdzie żyć. Pokoj moge wynajnowac za 500 zl miec wode ciepla ogrzewanie w zime i tv tez. Mnóstwo ludzi tak zyje inie narzekają. Mi starczy, luksusow nie potrzebuje. Jak sie mam szarpac z nimi na sile to zadne pieniadze nie sa tego warte. A nie bede jeszcze awantur wysłuchiwala nie ze swojej winy bo wine w ponad polowie za ten stan rzeczy ponosza oni sami. Ja sie w kreydyty nie pakowalam, a spaprali zycie każdemu po kolei. Ja nie mialam w nosie dziecka jak mialo swoje problemy i nie zajmowalam sie wyjazdami i imprezami ze znajomymi podczas gdy ja potrzebowałam by jechala ze mna do lekarza h drogi stad. Przez tyle lat tego nie zrobila bym ja miala lepszy.wzrok moze i samopoczucie. Matka mi mówi ze jak jej mowie ze to ich oboje wina, że ona mnie znienawidzi. No k***a mac tak mnie zdenerwowala. Mnie znienawidzi , ze jej prawde mowie? A co ja.mam powiedzieć? Oni idą na emeryture dom mieli samochody.mieli wszystko mieli i zadluzenia po swoic rodzicach zadne nie mialo a nie ze ja mam 30 lat nic po nich nie mam , nie mam zdrowia by na to praciwac i moze bede miala to splacac przez ich glupote i brak porozumienia między nimi co dla rodziny bylo by dobre! Szału chyba dostane niebawem... Jeszcze wyrazilam chec ze chce im pomoc a ona ze nie nie musze i krzyczy na mnie! Spoko jak nie musze to niech sb sami ogarniaja ten bajzel. O tak moge miec sile do zycia jak zyje w domu z rodzicami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tlumaczenie sie w takich relacjach rodzicom ze wszystkiego jest całkowitym nieporozumieniem. Autorko nawet sie nie tlumacz ojcu bo to bez sensu. To bedzie tak jak u mnie. Chce cos zrobić ale od tego kotlowania w domu krzykow itd to nawet juz nie mam sily by podjąć kroki by co kol wiek zrobic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko nagraj kilka razy ojca podczas jego bluzgania i daj mu to posłuchać. Może dojdzie do niego, jak do ciebie się zwraca. I może w końcu zrozumie dlaczego chcesz się wyprowadzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
On doskonale wie jak się do mnie zwraca. Jak mu to raz wypomniałam, to mi powiedział że po 1 to prawda, a po 2 ja to jestem zadowolona, że tak powiedział bo mam na niego haka i mogę mu to wypominać...tak że tak. Wniosek z tego taki, że nie dość że jestem dzi***, to jeszcze się obrażam jak on mi to mówi (babka z resztą też kazała mi się ojcu "nie dziwić") i - o ludzie - śmiałam mu to wypomnieć. No nie jest to chore? Acha, na takie wyzwiska jak głupia pi*da, czy ci*a to nawet nie reaguję i ich nie liczę. Co mi z tego, że go nagram i mu to puszczę? Tylko się wkurzy, że go chcę szantażować czy coś :D :D Może to kiedyś do niego dotrze, ale szczerze mówiąc wątpię. A nawet jeśli jakimś cudem do niego dotrze, że zachowuje się wobec mnie karygodnie to prędzej go szlag trafi jak się przyzna. Także na to to nie mam co liczyć. xx Darcie ryja na wszystko "To co, to to może moja wina jest??!!" to standard. xx Wiesz, ja mam czasem wrażenie, że on mnie traktuje trochę jak córkę, trochę jak koleżankę, trochę jak żonę i trochę jak matkę. Powinnam z nim spędzać wolny czas, jeździć z nim gdzieś tam, robić zakupy, uchlać się winem w weekend, a do tego wszystkiego robić to co on uważa za stosowne bo jest moim ojcem. Przy czym ja mam go pilnować i płacić rachunki (chodzi mi o sam fakt robienia przelewów, bo kasą dzielimy się po równo z babką). No i oczywiście się na mnie obraża i strzela fochy. No ludzie.... A ja przecież mam prawo do swojego życia. A nie, że tu jest Twój dom i tu masz zostać z nami choćby skały srały i choćbym ja wyzywał cię od kur*w i razem z babką traktował cię jak popychadło. Widocznie zasługujesz. Nie no serio. Albo 1 lipca będę już mieszkała sama, albo to skończę inaczej. Jak mam być popychadłem i sprzątać osr***y kibel po babce i to na zewnątrz (serio, nie wiem jak ona to fizycznie zrobiła, ale cała deska i muszla na zewnątrz były upaskudzona...), bo ona wyjdzie środkiem i ma to gdzieś (jak ja nie posprzątam to nikt tego nie zrobi. Jak mi przeszkadza to sobie muszę sprzątnąć...), to gdzieś mam takie życie. Boże i oni chcą mieć wnuka w tym domu? W życiu bym nie wyrobiła ze sprzątaniem a moje dziecko by raczkowało w g***ie. Dosłownie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
O boże widze, że u ciebie też ciekawie... a to obrażanie ciebie i używanie takich słow... no tak mój ojciec mi ost powiedział po pijaku, że jestem p******a...no ale mnie od dziwek i cip nikt nie wyzywa bo w sumie nie ma powodu. chociaz ost jak poszłam do znajomego , napiłam się i u niego nocowałam - sexu nie było to starzy zrobili mi straszną awanturę, że mnie porwano itd, i dostalam zakaz wychodzenia z domu w wieku 30 lat - ojciec stw , że sobie z nim w noge gram etc. musiałam gdzieś iść z tego bajzlu no padło na tego znajomego ... żadna rewelacja, ale no dla mnie nawet wyjście z domu obojętnie gdzie to jest powiew normalności. co do babci , wiesz moja zanim umarła też ciotka koło niej skakała z pampersami bo nie była juz wstanie sama chodzic do łazienki. starość niestety jest okropna. ale jeśli twoja jest jeszcze życiowa i się trzyma to moze sama po sobie sprzatać. no tak na rodzice robią z nas sprzataczki wiecznie zrób to , podaj tamto , posprzataj w sobote i tak od lat...a może ja w sobote chciałabym no nie wiem jechać do miasta rano na kawę, a nie latać z odkurzaczem i mopem k***a mać, bo moja mama chce by było posprzatane. ok czasami wyjątkowo nie posprzątam jak śpi ojciec, albo nie ma kiedy , ale tak to każda sobota sprzątanie, na codzień mycie garów . czasami mam ochotę cisnąć talerzem z bezsilności bo baby to są głupie. Wmowiono nam ,że kobieta ma być w domu gotować, prać, sprzątać dzień w dzień i nic więcej się kobiecie nie należy od życia. ja ostatnio musiałam wielką przyczepę drewna wypakować sama :) uwinęłam się z tym co prawda w półtorej h , ale jak na to popatrzyłam to sobie pomyślałam i co jeszcze będę musiała w tym domu robić. Wiecznie chodzę w dresie , nie ogarnięta bo muszę albo w kominku palić, albo coś ogarniać. nawet nie mam ochoty się ani malować, ani jakoś super ubierać bo siedzę w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Majka19 85
Hej Dziewczyny. Widze,ze sa postepy - szczegolnie u Autorki. Gratulacje. Fajnie,ze myslisz o wyprowadzce, nawet na ''probne'' trzy miesiace. Zobaczysz co sie wtedy zadzieje. Moze z dystansu spojrzysz na wszystko inaczej. I wtedy - patrzac na to z innej perspektywy zdecydujesz co dalej. Czy wracac do domu taty, czy niekoniecznie. Chcialabym napisac kilka slow wsparcia - jesli mi sie uda - do Dzieczyny, ktora ma ogromny problem z nadopiekunczymi i toksycznymi, kontrolujacymi rodzicami- szczegolnie mama. Wiesz ja znam tutaj w Anglii jedna rodzine, gdzie rodzice takze bardzo sie zadluzyli. Nie bylo to moze wynikiem ich pychy czy ignorancji,ale bardziej pecha- prowadzili sklep spozywczy w Polsce. Potem na kredyt kupili dosc spory budynek i przeniesli tam ten sklep. Pech chcial,ze na przeciwko powstal ogromny supermarket. Nie dali rady konkurowac z ich cenami i musieli oglosic bankructwo. Niestety zostal im kredyt na okolo 250.000zl do splaty. I wiesz co wtedy sie stalo. Ojciec rodziny. NIEMLODY juz facet podjal meska decyzje i wyjechal do pracy do Londynu. Wynajal maly pokoik i zaczal pracowac na budowach. Na poczatku jako pomocnik, a teraz pracuje jako malarz- tynkarz. Pracuje praktycznie po 14 godzin dziennie i odklada kazdego pensa, po 2 latach splacil juz polowe dlugu. A gosc ma 55 lat. I jeszcze conajmniej 2 lata takiej harowki go czeka. W Polsce to byloby NIEREALNE niestety. Czy Twoj tato nie pomyslal by wyjechac za granice w celu splaty dlugow? Nstepna sprawa jest taka,ze Ty za ich dlugi NIE ODPOWIADASZ. Jest jescze mozliwosc ogloszenia upadlosci konsumenckiej. Nie wiem jakiego rodzaju dlugi maja Twoi rodzice,ale jesli nie sa to dlugi zwizane z ZUSEM, a sa to dlugi wynikajace z niesplacania kredytow to mozecie sie zainteresowac taka opcja. Trzeba by pojsc do radcy prawnego i poytac sie o taka mozliwosc. W Anglii niedawno moja przyjaciolka, ktora wpadla w petle dlugow ( okolo 30.000 funtow) i nie miala mozliwosci ich splaty- wysokosc rat i odsetek przewyzszala jej zarobki - poszla do doradcy prawnego i on jej pomogl oglosic ''bankructwo''- Najgorsze jest to,ze z tych 30.000funtow - prawie 20.000 to byly odsetki. Ona te faktyczne pozyczki juz dawno splacila,ale ,ze brala je na bandycki procent ( w Anglii jest masakryczna lichwa) to stalo sie w pewnym momencie niesplacalne. Jakie sa wady tego w Anglii? Przez rok nie mozna prowadzic dzialalnosci gospodarczej, przez 5 lat jest sie ''monitorowanym'' przez instytucje, ktora umorzyla dlugi. I sa spore problemy z wzieciem jakiegokolwiek kredyytu, bo ma sie te negatywny rejestr dluznika- bankruta. Nie wiem jak to wyglada w Polsce. Poczytajcie z rodzicami to forum: http://www.forum-zadluzonych.pl/historie-zadluzonych-f6/ Udzielaja tam rad prawnicy. W Polsce, na siwiecie jest mnostwo ludzi, ktorzy maja takie problemy. Ty nie bierz odpowiedzialnosci za ich dlugi. Nie warto przejmowac sie opiniami innych ludzi. Mi kiedys pani psycholog powiedziala,ze kazdy czlowiek patrzy na swiat ze swojego punktu widzenia. I te ich opinie o Tobie sa tak naprawde ich opiniami o sobie. Warto przeczytac taki artykul. Wiesz to OD CIEBIE zalezy czy zle slowa, obgadywanie, podle insynuacje WEZMIESZ do siebie., PAMIETAJ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Majka19 85
Zapomnialam wsatwic tego artykulu: http://latarniaswiadomosci.com/nie-bierz-nic-do-siebie/ Chcialam jeszcze napisac,ze bardzo Ci wspolczuje. Takiej sytuacji rodzinnej. Uwazam,ze Twoi rodzice sa bardzo nieodpowiedzialni i Twoja mama szczegolnie:(. Moze warto wziasc przyklad z siostry i pomyslec o wyprowadzce? A moze razem z siostra byscie cos sobie wspolnie wynajely ( jak macie dobre relacje) i po prostu wspolnie sie zastanowily jak pomoc rodzicom ale w taki sposob by sobie samemu zycia nie zmarnowac. Z tego co piszesz Twoi rodzice sa sprawnymi ludzmi i mogliby mieszkac sami. Powiem Ci jeszcze jedno,ze komornik nie moze zabrac dluznikowi placy minimalnej, wiec jak Twoj tato umowilby sie z pracodawca na minimalna pensje a czesc ''pod slotem'' to komornik nie moglby mu nic zabrac, zajac. Nie wiem jak wyglada sprawa wlasnosci w Waszej rodzine. Czy istnieje ryzyko przejecia domu przez wierzycieli? I z tego jest wyjscie- mozna taki dom przepisac na dziecko, na kogos niezadluzonego,ale musialabys poradzic sie prawnika - jak to przeprowadzic. Generalnie warto sie zastnanowic czy dlugi sa w ogole splacalne, i czy nie lepiej by bylo by Twoi rodzice przepisali swoj majatek i nier***mosc na Ciebie i siostre i postarali sie o ogloszenie upadlosci- to tez musielibyscie z prawnikiem przedyskutowac. Gdy poczytasz te forum ludzi zadluzonych tam jest bardzo duzo podobnych historii. Na szczescie w Polsce nie idzie sie do wiezienia za dlugi. Mysle,ze bardzo trudno bedzie Ci zyc pod dachem z rodzicami,ale im dluej tak zyjesz tym trudniej bedzie Cie sie wyrwac. I ja mam takich przyjaciol, ktorzy zblizaja sie do 40 tki , sa bardzo zgozkniali ale tak zalezni od swoich toksycznych rodzicow,ze nie ma juz szans na jakakolwiek zmiane. A do Autorki tematu: Uwazam,ze bardzo madrze palnujesz by nie rzucac pracy, ktora lubisz. I by nie uzalezniac sie od faceta ( nawet najbardziej kochajacego). I trzymam kciuki za Twoja wyprowadzke. Strasznie smutno sie to czyta jak Twoj tato Cie potrafi wyzywac:(:(:(....ale ostatnimi czasy sprawa Pana Piaseckiego i Jego zony Karoliny pokazuje do czego zdolni sa toksyczni ludzi, ktorzy naprawde potrzebuja psychiatrycznej pomocy i leczenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Majka1985 Dziękuje, że się wypowiedziałaś na moj temat. Ogólnie mogę powiedzieć, że u nas upadłość jest od dawna. Wiele rzeczy zostało już sprzedane. Nie wiem dokładnie jak to wygląda bo matka jak to matka "nie chce mnie" niby w to angażować, ale i tak wiem, że jeszcze jest z tym niezły meksyk. Trochę złych decyzji podjął mój ojciec chociaź mama go ostrzegała i nie chciał nikogo słuchać. Cóż efekty są dramatyczne dla całej rodziny. To nie jest tak, że mój ojciec nie pracuje bo pracuje, a jakieś swoje zajęcia i prace. Ma swoje dość dobrze płatne zajęcia. Jednak wiadomo, że przy polskiej biurokracji, wypłacie pracownikowi, uzytkowaniu maszyn, spalaniu paliwa jak się jeżdzi to - to co się zarobi połowę trzeba oddać. Jeśli chodzi o firmowe zadłużenie to się powoli kończy, ale z racji takiej ,że był zmuszony się ratować wpadł w następne zadłużenie co prawda prywatne. Sądzę, że zostanie coś jeszcze do spłaty z firmy i to też nie mała suma. Jest tego trochę. Mój ojciec za granicą nigdy nie chciał pracować, chociaż głupi nie jest i pewnie by dał radę gdyby znał język. ale to nie o to chodzi. Jemu coś się w głowie od kilku lat poprzestawiało, uważa za granicę, że to są pastuchy , leni i nic nie umieją robić. On najmądrzejszy nigdy nie pojedzie za granice. Wiek też już robi swoje bo jest po 60 tce, więc nie dla niego układanie sobie życie na emigracji. On jest tu przywiązany do tych stron, tu jest jego miejsce i całe życie. Starych drzew się nie przesadza. Cóż moja matka nie ma już do niego siły, zresztą nikt mu nie przemówi bo on ma swoje wizje i pomysły, które nooo nie wiem jak się skończą. Co do mnie nie pochylam się tam nad spłatą tego bo jakoś srednio mam na to motywację szczególnie , że nie mam stalego zatrudnienia. Myślę o tym bardziej w te stronę , że jak już tam zainwestował swoje pieniądze to głupio by było go z tym zostawić. No i chciałabyśmy mimo wszystko mieć coś po rodzicach, a nie że każdy coś będzie miał a my nic. Dlatego chciałabym im jakoś pomóc, ale no nie wiem czy to ma sens. Nie wiem czy ma sens szarpanie się o jakiekol wiek pieniądze w tym wszystkim... Tzn jest sens, tyle, że te awantury, to, że ja nie mam swojego życia w ogole itd, to mnie przeraża. A z 2 str też nie wiem, czy jak bym odeszła od nich czy będę kiedyś wstanie zgromadzić środki na jakieś mieszkanie czy dom. Też nie mogę tak podchodzić do tematu lekko , że jakoś to będzie jakoś sobie dam radę, bo wiem,że jestem z różnych przyczyn przyblokowana , praca na etacie to też chwilowe rozwiązanie. Co do wyjazdów za granice to sama próbowałam i no nie wyszło z tego nic dobrego. W sensie moze z tego, że mam słaby wzrok miałam tam problemy z pracą by ją znależć, A teraz już przestałam myśleć o wyjazdach bo sama to się boje, zresztą teraz sie tyle słyszy niebezpiecznie jest i w ogole. Miałam niby tego mojego przyjaciela on miał mnie ściagnąć własnie do Uk bym się oderwała od tego , ale ostatecznie i tak z tego nic nie wyszło. A na te temat to nawet nie chce sie rozpisywać bo by wyszło mega długo, ale zawiodłam się na nim strasznie i nie chce go znać. Jakiej decyzji bym nie podjęła pod każdą mam jakąś kłodę , albo z rodzicami, albo z otoczeniem, albo ze sobą. Ze sobą w sensie, że są we mnie rzeczy które mnie blokują i nie zmienię ich. Nie mam do tego całkowicie siły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do 2 treści wpisu. Wiesz u mnie już nic nie zostało, by coś przepisywać na kogoś z rodziny, więc słabo to wygląda. Nieodpowiedzialny to był mój ojciec, nie matka. Matka chciała go uchronić, pracowała z nim całe życie, ale on swoje wiedział lepiej. No ale nie nie przepił tego, ani nie stracił w jakimś hazardzie po prostu coś mu w głowie się zmieniło jak o tym myślał i nie wiem, może nie chciał przewidzieć, że coś pójdzie nie tak. Teraz ma straszne z tym problemy bo wiem, że gdyby mógł cofnąć czas pognał by to wszystko won daleko od siebie by nie wpaść w tą sytuację. Tyle, że to się zaczeło od obcych ludzi którzy zaczeli mu podsuwać fenomenalne pomysły na rozwój, a on, że wpatrzony w nich jak w obraz no to nic nikt nie mogł zrobić. Potem też nic nie chciał oddać, ani sprzedać. Dla mnie tu jest jakiś czynnik psychologiczno emocjonalny dlaczego tak myślał, ale już nie będę rozwijać. Co do mojej mamy jest to kobieta odpowiedzialna, zawsze o mnie dbała, ale z 2 str jest nadopiekuńcza strasznie. Może z powodu tych problemów wykształciła w sobie taką postawę by dzieci trzymać przy sobie i je chronić. ALe to też nie jest dobre. Mam do nich żal zarówno o tą sytuację jak i o podejście do mnie. To co było dla mnie w moim życiu wazne, bym mogła jakoś funkcjonować nie myślało się o tym, nie poświęciło sie na to czasu.. Nie wiem czy nie myślała o tym, np , że mi potrzebny był psycholog. Na język tez mnie nie zapisała prywatnie chociaż, wiedziała, że jestem bardziej humanistka niż ścisły umysł. Czytałam kiedyś czemu zawsze miałam problemy z przedmiotami ścisłymi w szkołach, to tez nie bez znaczenia była moja wada wzroku. Już póżniej jak stałam się dorosła by coś z tym zrobić, to też takie zostawiane samo sobie, albo na póżniej. W telewizji jak leca róże programy często słyszę jak rodzice mają jakieś problemy zdrowotne z dzieckiem czy jaki kol więk decyzdują sie go wysłac czy do lekarza, czy szukają jakiegoś rozwiązania, a u mnie było tak, że zyję z tym żyję i nie trzeba się tym zajmować . Tyle, że w dorosłym wieku kiedy to zostało zostawione tak samo sobie narobiło mi wielu problemów, a to, że nie mogłam pracować, a to że ciagle ktoś sie mnie czepiał , albo mu sie coś nie podobało. Nie miałam powodzenia u facetów zawsze się ze mnie śmiali albo wyzywali, dziewczyny mi w szkole dogryzały i tak było przez wszystkie szkoły. No a moi rodzice uwazaja, że ja się migam albo od pracy, że mój wzrok to jest wymówka! tyle, że ja przecież gdzie mogłam to pracowałam dorywczo i byle gdzie, ale pracowałam. Co mam zrobić, że taka się urodziłam i taka jestem. Oni wiedzieli, że jestem słabszym dzieckiem z wielu powodów, ale myśleli , że to się "samo jakoś" poukłada i problemu nie będzie. A teraz co ja mam 30 lat problemy jak są ta są. Nie dość, że mam swoich od pieruna to jeszcze ich na głowie. Ogólnie to brak mi słow na ten temat. Bo gdyby chociaż ze mną nie doprowadzili do takiego zaniedbania ciagle tylko myśląc o swoich sprawach problemach, może bym dziś żyła inaczej, miała swoją rodzinę i własne zycie. Wtedy może bym patrzyła inaczej i miała bym jak im pomóc, a tak niezbyt. Moja siostra mieszka z chłopakiem i swoim dzieckiem, a tak szczerze mówiąc ja już chce mieszkać sama nie z mamą, nie z tatą , siostra tylko zwyczajnie sama bym się uspokoiła i ogarnęła życiowo. Bo to nie jest życie w wieku 30 lat z rodzicami kiedy sama nie mogę decydować o sobie, musze się spowiadać z głupiej szklanki, ze mam w pokoju, albo no jak zrobić pranie, albo skakać i zyć jak na jakiejś bombie. Przyznam się, że psychicznie jestem dnem. Nic mi się nie chce juz tutaj. Matka ciągle mi wymyśla albo w lewo albo w prawo. Miałam oferte pracy odrzuciłam, no bo zdecydowałam, że im pomogę. Minęły 3 tyg i nic w tym temacie, bo nie ma kiedy. Zupełnie jakby doba była za krótka. Ona mi wygarnia, że ja nie pracuje. ALe to miejsce ten sklep z pracą na rano i na wieczór też się jej nie podobał. Inna sprawa, że pomyślałam o tym, że chyba coś swojego otworzę zanim ten facet zadzwonił. Teraz jesetm i bez tej oferty pracy dzięki której mogłam się wyprowadzić , a mój plan leży. Jakbym utknęła w jakiejś dziurze daleko od światła i zycia tak sie czuje. Próbuję się wydostać z tego, a zawsze wracam na to samo miejsce. Nie umiem tego pojąć, ile ja tez prob robiłam, ale zawsze tu w jakiś dziwny sposób wracałam z różnych powodów. Nie wiem po co...tyle lat zmarnowanych. Obecnie też nie wiem czy dobrze robię. To wszystko jest dla mnie za dużo problemów przez ich działania. Przecież ja sama sobie takich warunków, ani siebie tak nie doprowadziałm do takiego stanu, że nic mi się nie chce, że nic nie chce robić. Wiem, że jak na studiach mieszkałam sama było mi lepiej skromnie bo skromnie, ale żyłam w spokoju nie miałam awantur, robiłam co chciałam szłam do pracy na 7 rano potem miałam popłudnie dla siebie. Wtedy też byłam bardziej asertywna, a jak wróicłam tu do domu i zamknęłam się z tych problemów w sobie to każdy może mi wejść na głowę, powiedziec żle lub negatywnie, wymuszać coś na mnie, a ja jestem z tym kompletnie sama. Zwróicć im uwagę, że coś żle też nie wolno, bo ja jestem głupia i nie znam życia. No cóż trudno bym je znała lepiej, jak całe życie zyje z rodzicami i przy nich nie mogąc się stąd wyrwać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Moja babka nie jest niedołężna. Niedowidzi, ale dam sobie rękę uciąć, że więcej w tym ściemy jak prawdy, bo co chce to widzi... jest tylko straszliwym leniem i jeszcze gorszym brudasem. Cuchnie od niej już okrutnie. Ale ona przecie w polu nie robi, nie tarzała się to jak się miała ubrudzić? Czysta jest przecie...Odkąd ja przestałam sprzątać w domu to ciężko coś dotknąć żeby nie było ulane, żeby się nie kleiło, żeby nie "chrupało" pod nogami. Czyto jest tylko w moim pokoju i w łazience w miarę bo to sprzątam na bieżąco. A i tak nigdy nie wiem co mnie zaskoczy w łazience... xx Kurde..moja babka dogrzewa się w kuchni otwartym piekarnikiem. Na tych drzwiach od piekarnika często leży..pies. Bo jej to nie przeszkadza. Bo uwagach z mojej strony, ale jednak głównie ojca (nawet on uznał to za niestosowne), drzwi owe przykrywa szmatą. Tą samą co jest do rąk, do talerz, i do blatów...i która nie była zmieniana od kiedy sama to zrobiłam na Boże Narodzenie :D Jak pomyślę, że moja mama tyle czasu się z nią użerała, tyle się męczyła i to przez całe życie to mnie serce boli... xx Majka19 85 Czy ja wiem czy postępy...? "Planuję" wyprowadzkę już pół roku co najmniej i jak widać nadal jestem w tym samym punkcie. Tylko chyba bardziej "przetrącona". Postęp to będzie jak wsiądę w samochód ze spakowanymi rzeczami. Ale ja nie planuje wyprowadzki na 3 miesiące, tylko na zawsze. 3 miesiące to bajka dla ojca. Prędzej pójdę na ulicę jak wrócę do niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Majka19 85
Hej Dziewczyny. Jeszcze pare slow dopisze. Na poczatku do Autorki- dla mnie to,ze myslisz o wyprowadzce to juz POSTEP. Myslisz o tym od kilku miesiecy....wiesz ja uwzam,ze to jest juz tworzeniem nowej opcji rzeczywistosci. I mysle,ze zanim sie takie plany ''zmaterializuja'' to sie zaczyna od myslenia i planowania w glowie. I nie wazne ile Ci to zajmie, czy rok, czy wiecej - ale wierze,ze zrobisz kiedys ten krok REALNIE. Ja nie jestem fanem tego, by ulegac presji, choc jesli pamietacie taka ksiazke ''Dzika kaczka'' zdaje sie- to byla tam historia mezczyzny, ktory cale zycie nie pracowal bo obmyslal ''wynalazek''. Wynalzaek, ktrego nigdy nie zrealizowal. Ta ksiazka wywrala na mnie spory wplyw , bo to bardzo dramatyczna i psychologiczna historia rodziny. Nie pamietam Osoby matki,ale pamietam uwakilane w ten dramat rodzinny dziecko - dziewczynke, ktore polelnia w tej historii samobojstwo. Jest to takze ukzanay swiat toksycznej rodziny. Swiat ludzi, ktorzy zupelnie nie radza sobie ze swoimi emocjami, hipokryzja.... Dziekuje CI ''gosiu'',ze odpislas tak obszernie. Teraz bardziej rozumiem Twoja sytuacje. Co do historii taty i firmy, to wydaje mi sie,ze Twoj tato chcial dobrze,ale nie zauwazyl jakis zagrozen, ktore zauwzalala Twoja mama i za bardzo sie uparl przy swojej racji, co skonczylo sie tragicznie dla calej Waszej rodziny. Mysle,ze najwiekszy wplyw mieli tutaj podli ludzie, z tzw. ''dobrymi radami'' i '' pomyslami''. Jesli jest taka szansa to moze Twojemu tacie uda sie uratowac firme? Mysle,ze dla Waszej rodziny jest ciezko takze z tego powodu,ze utrata pozyzcji fiansowej wiaze sie w malych miejscowosciach z tym,ze wielu podlych ludzi ma z tego ucieche. A NIE WIDZA FAKTU

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Majka19 85
ze Twoi rodzice pracowali na ta cale swoje zycie i dla nich jest to wielka tragedia. Ja WAM bardzo wspolczuje. Ja sama kiedys jak bylam mloda dziewczyna to zostalam kilka razy oszukana przez nieuczciwych pracodawcow. Z tego co piszesz to Twoj tato pomimo tych klopotow pracuje i calkiem dobrze zarabia. Oczywiscie,ze nie ma sesnu by jechal za jakoakolwiek granice. Ten moj znajomy, to zupelnie inna historia- oni z zona prowadzili ten sklep spozywczy razem. I On mial dlugi. Musial wyjechac, bo komornik by im zabral na stare lata mieszkanie ( kredyt byl pod hipoteke). To byla bardzo tragiczna sytuacja. Ja mysle,ze w Waszym przypadku jest inaczej. I Ty takze nie wyjezdzaj nigdzie. Tym bardziej,ze masz chore oczy. Za granica teraz robi sie naprawde ciezko. Myslalam po prostu jak Wam pomoc, bo jak komornik puka do drzwi to naprawde trzeba podejmowac czasem takie decyzje wiazace sie z poswieceniem. Ja znam troche realia w UK, bo mieszkam od 3,5 roku w Walii. Ale za rok wrazamy z mezem do Polski, ktora ogromnie kochamy. I szczerze mowiac, choc Walia jest przepiekna- dzika i zielona - to caly nasz wysilek i ciezka praca tutaj byla ukierunkowana na mozliwosc powrotu do ukochanej Polski. Moim zdaniem- to moje subiektywne zdanie. Mozna za granice wyjechac na KILKA lat- w celu zabezpieczenia sobie bytu w Poslce. My wyjechalismy glownie z tego wzgledu , by zarobic na mieszkanie, bo nie bylo nas stac ani na wynajem ani na kredyt tuz po studiach ( ja mialam prace na umowe - zlecenie- nie akceptowana przez banki, a zaklad pracy mojego meza- cukrownie zamknieto z powodu politycznej poprawnosci- na polecenie Unii Europejskiej). Wracajac do Ciebie, z tego co piszesz to mama chciala dobrze, tylko byla chyba zbyt nadopiekuncza. Natomiast to jest dwubiegunowa sytacja- bo wyglada mi na to,ze z jednej strony byla nadopiekuncza ,ale z innej strony Cie zaniedbala- Twoje problemy ze zdrowiem, to,ze nie zapewnili Ci dobrej edukacji (jezykow). Byc moze nawet im to do glowy nie przyszlo, nie pomysleli o tym, myslac,ze rodzinny buisness da Ci szanse na przyszlosc,ale ja mam niestety wrazenie,ze Twoja mama byla nadopiekuncza TAM GDZIE BYLO TO WYGODNE dla niej, ze jej egocentrycznych pobudek- gdzie mogal CIE kontrolowac. Mam wrazenie,z tego co opsiujesz,ze Twoi rodzice nadal sa bardzo zaborczy i kontrolujacy. Nie wiem jaka jest tu rada. Fajnie by bylo gdyby udalo Ci sie ruszyc z ta dzilalnoscia.Nawet na poczatku na mala skale-:) -:) Mysle,ze warto bys zaczela sobie wyobrazac wyprowadzke,ale jednoczesnie nie flustrujac sie ,ze nic sie w tym temacie nie dzieje. Bardzo serdecznie Cie pozdrawiam. P.S. Ja bym z Wami Dziewczyny kawe wypila-:) Teraz sobie pije kawe w moim malym domku w Walii. I zaraz zabieram sie za malowanie obrazu i ozdabianie poleczki w stylu ''chabby chic''. Ja tez tutaj zaczelam dzialalnosc artystyczna, poza pewnymi rzeczami, ktore wpsolnie z mezem robimy ( ciagle remonty) i choc nie ma z tego ''kokosow'' to sie ciesze,bo robie to co kocham. A WSZYSCY sie w glowe pukali,ze to nierealne, i niedorzeczne. A ja Ci radze bys sprobowala- na mala skale na poczatku i zobaczyla jak to wyjdzie. Do Autorki- ta Twoja babcia to niezla manipulatorka zdaje sie. Ech powiem CI,ze Twoj tato jeszcze zaplakalby za Toba pod rzadami tak gospodarnej i ''kochajcej'' czystosc babci-:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
*Dojrzałość polega między innymi na tym, że przestajemy czekać na cudzą akceptację naszego postępowania i odczuwać lęk przed czyimiś sądami* Nie wiem, kto to powiedział, ale jak to przeczytałam to mnie wryło... xx Majka 1985 Wspólna kawa była by super, ale obawiam się, że wspólnie z gościem doprowadziłybyśmy Cie na skraj wyczerpania ;) Aczkolwiek masz tyle pozytywnej energii w sobie i optymizmu, że istnieje szansa, że mogłabyś chociaż troszkę nas zarazić :) xx A tatuś owszem, zdaje sobie z tego sprawę, że samemu z babcią będzie mu gorzej. Bo on wie jaka jest babcia tylko nie wie jaki jest on sam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Majka 1985. Tak jest mniej więcej jak opisujesz. Tato chciał dobrze, ale chyba go ponisoły za bardzo wysokie ambicje. Napomknę tylko, że już w tamtych czasach wszystko miał . Nic mu nie brakowało. Wystarczyło tego pilnować i w żadne kredyty się nie pakować. Póżniej ja jeszcze miałam wypadek , że lezałam w szpitalu i ledwo mnie odratowali. Też mam po tym traume bo zostały mi blizny z którymi musiałam nauczyć się żyć. A ile mi w szkole dogryzały dzieci i z powodu tych blizni z powodu wzroku, że jestem wolniejszym dzieckiem. Masakra. Gdzieś to we mnie tam jeszcze siedzi, że ja chce ponzawać ludzi, ale się ich boje bo duży krzywdy od nich dostałam. Rodzice strasznie się zmartwili, ale jak już doszłam do siebie i było kilka lat spokoju to nno nie wiem czemu nic w tym czasie nie zostało zrobione by uniknąć straty wszystkiego. Wychodzili chyba z założenia, że wystarczy praca i dzięki temu nie będą musieli się niczego pozbywać by spłaćić zobowiązania. Tyle, że no własnie przez to, że moi rodzice z biedy wyszli oboje i wszystkiego się dorobili sami w dobrych czasach gospodarczych w Polsce potem zwłaszcza ojciec nie chciał nic się pozbyć, mimo, że mam nalegała. Jest w tym czynnik psychologiczny, że jezeli pracujesz sam na to całe zycie , a potem masz to oddać "nawet" z własnej woli to wolisz pracować 2 razy więcej niż się pozbyć czego kol wiek by nie było kuli u nogi. Cóż czasu już się nie cofnie. Nie zmienia to jednak faktu, że przez te problemy moje dojrzewanie , stresy w szkole z rówiesnikami, i inne problemy wnikające z niepewności siebie , braku przebojowości nie mieli czasu się tym zajmować. Chociaż to nie mieli czasu to też nie jest tak dokładne, ponieważ pamiętam czasy, że na znajomych, weekendy wspolne i wyjazdy za granice czas był. Nie mówię, że na to nie zasługiwali bo logiczne, że każdemu człowiekowi pracującemu się nalezy odpoczynek czy spotkanie ze znajomymi, ale ja byłam ciagana wszędzie z nimi razem . Moje problemy tak jak by nie istniały w tym wszystkim, że sobie wymyślam itd. kiedy wtedy powinno się na nich skupić uwagę bym w dorosłym życiu miała lepiej i mogła żyć no jak kobieta dorosła. Firma się bżebranżowiła i nie jest już włascicielem mój ojciec , co tez powoduje różne zamoty i kłotnie w domu. Bo potem jest a czyja to praca, do kogo nalezy zadanie, kto za to weżmie pieniądze itd. Słabo mi jest już od tych awantur. Ludzie są niestety podli. Kilka lat temu pomogłam mojej kolezance znależć pracę u mnie w rodzinie. Musiała tylko dyplom szkoły pokazać i pracę miała bez niczego. Wykołowala mi potem nr, że z tą osobą u której pracowała nie stawiła się w pracy kiedy były umówione. Też miałam z tego powodu nieprzyjemności, a póżniej jak z nią rozmwiałam kiedy ja jestem w takim dołku załatwiłam jej prace - powuedziała mi, że jak zaczniesz zarbiać hajs to wtedy się z tobą spotkam. Jakby tego było mało poszła do swojej siostry na ploty, a tamta do mojej 2 kolezanki chciała mi obrobić tyłek o czym się dowiedziałam krótko po sytuacji. Zrobiło mi się przykro, bo nie dość, że kolezanka od gimnazjum , lubiłam ją , załatwiłam jej pracę u mnie w rodzinie to jeszcze wykołowała mi takie numery. DLatego od tamtej pory nie utrzymuje z nikim z mojego miasta za bardzo kontaktów, bo w małych miastach jak się ludzie znają to tylko ploty umieją rozsiewać, karmić się cudzym cierpieniem i się jeszcze śmiać z tego prosto w twarz. Jezeli mam jakiś kontakt to z 2-3 osobami ze studiów i to nie ze swojego miasta. Są to osoby bardziej dojrzale , życiowe i na jakimś poziomie. Ja bym chciała wyjechać za granice, nawet do jakiejś pracy fizycznej czy w fabryce, ale no sama nie pojadę. Próbowałam i wyszło mi to średnio. Wolę już siedzieć w Polsce, bo za granicą nikt mi nie pomoże i nie raz musiałam się też z opresji ratować. "bo słuchałam" dobrych rad ludzi. Raz mnie znajoma do pracy zabrała ze sobą za granicę. Ją facet przyjął mnie nie, bo nie znałam jezyka obcego- nie angielskiego. No ale miałam się tam douczyć , ona miała mnie uczyć itd. Wyszło w końcu tak, że ona została tam a ja wróicłam do domu , bo przez agencje też mi nikt nie chciał pomóc. Nie chciałam się narazać na kłopoty. I tak wtedy pamiętam jeden facet co miał hotel a ja nie umiałam za wiele mówić w ty języku pozwolił mi za darmo przenocować , dał kolacje i użyczył internet bym do domu wróciła. Nie raz się z takich opresji ratowałam. Też właśnie miałam taki plan , że wyjade i odłoże sobie w kilka lat na mieszkanie. Teraz może mi ten pomysł nie wypali,ale nie wykluczam go zupełnie. Jakbym miała jakaś zaufaną osobę, albo bym znalazła faceta to tak bym zrobiła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Cały czas jestem pod ich "skrzydłem" opiekuńczości, kontroli itd. Wszystko chcą kontrolować, wiedzieć , trzeba im się spowiadać z jakiś własnych spraw i rzeczy, Mi to czasami się w głowie nie mieści, że człowiek ma 30 lat , a nie może wydorośleć żyć po swojemu bo raz, że ich problemy i nie można się nawet nogą ruszyć gdzieś , a dwa ich zachowanie związane z nami w ogole. Przez to, że jestem tak traktowana czuje, że nigdy nie będę potrafiła podjemować zupełnie sama decyzji tylko będę szukała aprobaty. A tak wlasnie postępują ludzie nawet dorośli, którzy byli tak wychowywani. Strasznie mnie to frustruje. Jeszcze bardziej mnie denerwuje jak mi mama mówi jesteś zdrowa to sobie sama rób. Ale jaka zdrowa po wypadku i ze słabym wzrokiem od urodzenia? Ona tego nie rozumie, że taką mnie urodziła, że nie zmienię się w kogoś zwłaszcza w takich warunkach i atmosferze jak żyję od lat w kogoś super mega aktywnego, przebojowego i kreatywnego. Zresztą ona sama dała sobie wejść ojcu pod pantofel- co ona sama chciała zrobić nic bez jego zgody nie mogła, nie było czasu, a po co mi to teraz itd. Gdyby go tez nie słuchała była by inna jej sytuacja, gdyby spędzała czas poza czymś więcej niż tylko dom i praca- jakiś swój rozwój czytanie ksiązek, jakies zajęcia dla kobitek sa różne też by wiedziała , że to nie jest, że kobieta ma być w domu wręcz otumaniać swoją osobowiścią domowników bo wszedzie potrzebna, jak ona czegoś nie zrobi to świat się zawali. Mama jest perfekcjonistka ona tak lubi , ja jestem tylko w połowie. Czasami ma do mnie żal , że ja do pewnych rzeczy nie przywiązuje uwagi. Przywiązuje może mniejszą, może w zależności od sytuacji. Też chciała bym mieć wszystko poukładane i by było super , ale no nie jest niestety. Np ona się maluje codziennie od młodości, ja jak siędze w domu a szczególnie kiedy nie pracuje nie maluje się bo szkoda mi kosmetyków . Jak zwracam jej uwagę, że powinna odpuscić, albo że tak nie mozna to zarzuca mi , że mi to na niczym nie zależy, albo, że mi wszystko jedno. Kiedy jej mówię ona nie przyjmuje nawet do głowy tego, że ona taka kobieta idealna całe życie popełniła gdzieś jakieś błędy wychowawcze, że mnie tak kontrolowała. Ona chce mnie teraz czegoś uczyć? Jak był na to czas kiedy miałam 10- 18 lat ona nic z tym nie robiła. Ja miałam chodzić do szkoły uczyć się i posprzątać w domu. Nic więcej nie robiłam bo mi nie dała. Do tej pory tak jest, że ja nawet jakbym chciała obiad ugotować, to go nie zrobię bo ona szybciej, ona lepiej, ona od razu, a ja zrobie żle itd. Od krytyki nawet nie chce mi się czegoś robić bo to nawet bez rozpoczęcia demotywuje do jakiegoś działania. Cóż ja zrobiłam się trochę wyrażająca swoje zdanie - co ona bierze za moją psykatość. Nie , że mam tyle lat mam swoje zdanie i mam do niego prawo. ALbo myslisz tak jak ja, albo jestem uznana od razu za pyskatą. Kiedyś jak miałam chłopaka tzn on się we mnie zakochał ja w nim nie i bylismy przez miesiąc ze sobą, matka też mi go atakowała. Zawsze mi atakowała ludzi z którymi się obracam kolezanki a bo to margines, a jak mi się jakiś facet podobał to tez zły niedobry itd. Nie tu się nie da żyć normalnie. Czasami jak jej słucham tych jej wywodów- one nie pasują po prostu do mnie, do mojej osobowości, a ona myśli, że wszystkim swoje zdanie może powiedzieć, narzucić nawet w głupich sprawach i trzeba jej słuchać bo ma rację. Nie mówię, że nie ma w wielu bo ma i doświadczenie życiowe, i jest szanowana przez znajomych, ale w domu tak się nie da. Jesteśmy tylko ludżmi, to, że urodzonymi z nich nie znaczy, że takimi samymi kopiami ich samych. Ona ma tez o to do mnie żal, że ja nie jestem nią, nie wrodziłam się w nią . Cóż. Swoje wady znam, wiem nad czym mam pracować, ale sa rzeczy których nie zmienię w sobie bo musiała bym się chyba od nowa urodzić. :S.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×