tomek3000xxl 0 Napisano Marzec 30, 2017 Rozdział 2 Justyna niedbałym ruchem ręki odsunęła włosy z czoła. Dawniej bujne i zdrowe, teraz zniszczone i krzywo obcięte bardziej przypominały snopek wysuszonego słońcem siana niż atrybut piękna młodej kobiety. Według specjalistów od kobiecych sportów walk mogła być pierwszą zawodniczką z Polski, która będzie walczyć w amerykańskiej UFC, ligi zawodowych fighterek z całego świata. Kolejny raz spojrzała martwym wzrokiem na swoją rozmówczynię, która podobnie jak ona, ubrana w szpitalną pidżamę i szlafrok opowiadała o swoim życiu, zanim za obiema zatrzasnęły się bramy szpitala psychiatrycznego we Wrocławiu. - Mówię ci mała... ten Korbiel to kompletny zbok, a do tego sadysta. - Kamila Zarzycka, kryminalistka na usługach wrocławskiego gangu z dzielnicy zwanej Trójkątem Bermudzkim spojrzała uważniej na Justynę. Nie była pewna czy ta wogóle ją słucha. Tamta siedziała nieruchomo, wpatrując się w zegar na ścianie za plecami Kamili. Kilka razy zerkneła przelotnie w oczy dziewczyny, ale spojrzenia nic nie mówiło. Było puste i martwe i gdyby nie mrugające z rzadka powieki można by pomysleć, że jest martwa. W szpitalnej świetlicy, pomimo ostrego zakazu, roznosił się zapach palonego skręta z holenderskich konopi, które z regularnością szwajcarskiego zegarka trafiały co miesiąc na wrocławski rynek dealerów narkotykowych. Dziewczyna zaciągnęła się z rozkoszą i wypuszczając po kilkunastu sekundach chmurę dymu, spojrzała zadziornie na pielęgniarza stojącego przy otwartym oknie. - Na co się gapisz, durniu? - próbowała go zdenerwować, choć dobrze wiedziała, że podopiecznej Korbiela, który był właścicielem szpitala nic nie grozi ze strony potężnego pracownika. - Chciałbyś tam zajrzeć? - dziewczyna rozszerzyła wyzywająco kolana, głaszcząc się otwartą dłonią po kroczu. - No, dalej, złamasie. - wystawiła język i wpakowała pomiędzy palce dłoni naśladując seks oralny. Po kilku sekundach dwumetrowy pielęgniarz miał dość i odszedł w odległy róg pomieszczenia. Gangsterka spojrzała triumfująco na Justynę i drapiąc się po wytatuowanym prawym przedramieniu mówiła dalej. - Ten Korbiel to niezły numer... mówię ci. Niby taki pan doktor, a tak naprawdę to cholerny s******l. - zaciągnęła się ponownie a do nosa Justyny dotarł smród nadpalonych paznokci. - Kurwa mać! - Kamila wyrzuciła mikroskopijny niedopałek skręta pod nogi i przydusiła stopą.- Mówię ci, dziewczyno, ten nasz doktorek to niebezpieczny zawodnik. - wsunęła bezpardonowo dłoń pod stanik i podrapała się po piersi. - Trzeba mieć nieźle nasrane we łbie, żeby z nim zadrzeć. Ten koleś to gangster z pierwszej ligi, wszystko kontroluje i na każdego ma haka. - pokręciła przecząco głową. - Nie warto z nim zadzierać. Justyna nazywała się Kłosińska i odkąd znokautowała Korbiela uderzeniem nogą w szczękę, ta niewysoka blondynka stała się mentorem wciąż odurzonej marihuaną Kamili. Milczenie Justyny nie powstrzymało jej rozmówczyni od kontynuowania opowieści. - Wiesz, ja trochę pracowałam dla tego niby lekarza. - tu pokręciła przecząco głową i splunęła z pogardą. - Prawdę mówiąc to dalej pracuję.Różne rzeczy dla niego robiłam. Jak trzeba było postraszyć rodzinę pacjenta albo dać komuś w mordę to ja byłam w tym najlepsza. Czasem trzeba było zrobić coś gorszego... - Kamila puściła oczko i rozchyliła usta w ironicznym uśmiechu. - ... ale o tym lepiej nie gadać, bo to złe rzeczy były. Gangsterka przerwała swój monolog i zaczęła z uwagą przypatrywać się siedzącej naprzeciwko młodej kobiecie. W świetlicy panowała kompletna cisza i Kamila zaczęła się zastanawiać jak ta niewielka dziewczyna mogła jednym uderzeniem powalić tak wielkiego faceta, jakim był Korbiel. - Ten koleś zna wszystkich kozaków w mieście. Politycy, policja, raz nawet widziałam jak gadał z jakąś szychą z kościoła... biskupem czy coś takiego. Mówię ci dziewczyno, siedziałam w samochodzie, a on z nim gadał jak z dobrym kolegą. Klepali się po ramionach i przytulali jak dwie pieprzone d***** na trzeciej randce. Ja to wolę dziewczyny, bo faceci to ewidentna strata czasu. - podrapała się w tył głowy i skinęła potwierdzająco głowę. - Tak, szparki są lepsze. Można się z taką zawsze dogadać czy nawet kolejny raz spotkać, a taki facet to, co... zerżnie cię i tyle było go widać. Dziewczyna to dziewczyna wie jak pocałować, żeby było przyjemnie i wogóle. - spoglądała na zniszczone włosy Justyny i bladą od dużej ilości medykamentów skórę na twarzy i uśmiechnęła się zalotnie. - Z ciebie też jest fajna laska, tylko musiałabyś zacząć o siebie dbać. Szpital, szpitalem, ale przecież musimy dobrze wyglądać, prawda? Justyna opuściła głowę i przysunęła do twarzy dłoń z niepomalowanymi paznokciami. Skrzywiła się nieznacznie z niesmakiem i szybko ukryła dłonie w kieszeniach szlafroka. - No właśnie, o tym mówię.- Kamila reakcję Justyny potraktowała jak przyzwolenie i chęć wysłuchania dalszej opowieści. - Ja tam nie wiem co oni tak robili, ten Krybiel z Biskupem, bo za chwilę weszli do domu doktorka, a ja została w samochodzie, ale tych dwóch młodych chłopców, których zabrali ze sobą, to pewnie nie spotkało nic dobrego. Spytałam później Korbiela, co z nimi robili, ale ten nie chciał gadać i na dodatek wyrżnął mnie pięścią w szczękę i zakazał wtykania nosa w nie swoje sprawy. Justyna wstał z mocno już zniszczonego fotela i podeszła do zakratowanego okna. Pielęgniarz drgnął i zrobił dwa kroki w jej kierunku. - Gdzie k***a leziesz, pedale! - Kamila zacisnęła małe pięści i spojrzała wyzywająco na ubranego w biały uniform wysokiego i potężnego męzczyznę. - Zaraz zadzwonię do Korbiela i powiem, że się nad nami znęcasz. Dobrze wiesz, co cię za to czeka. Mężczyzna drgnął nerwowo słysząc nazwisko szefa i czym prędzej wrócił do okna. - Tak jak myślałam. Jesteś zwyczajną ciotą! - zaśmiała się i podeszła do Justyny. Po numerze z Korbielem bała się jej i zanim dotknęła jej szlafroka upewniła się czy dziewczyna nie ma zamiaru poczęstować jej swoim ulubionym kopniakiem w głowę. - Lepiej usiądź. - odezwała się łagodnym głosem i rozczesując palcami zniszczone włosy koleżanki. - Po swoim wczorajszym popisie lepiej żebyś ich nie wkurzała. To wilki które mogą mocno skrzywdzić taką owieczkę... choć nogą machasz po mistrzowsku. Usiadły z powrotem w mocno wysłużonych fotelach i Kamila znów zapaliła tym razem normalnego papierosa. - Jak taka grzeczna dziewczynka mogła kogoś zabić? - wyglądało jakby mówiła do siebie ale cały czas czujnie obserwowała Justynę. Ta drgnęła nieznacznie na usłyszane słowa i spojrzała w twarz gangsterki. - Sorki! - Kamila podniosła ręce do góry i nie próbując nawet ukryć zmieszania na twarzy odezwała się przepraszającym tonem. - Wiem, wiem, nie moja sprawa i nie powinnam pytać. Odczekała kilka sekund czy rozmówczyni nie zmieni zdania i nie rzuci się na nią jak oszalała i kiedy upewniła się, że nic się nie dzieje kontynuowała swój monolog. - Spotkałam jednego z tych chłopców... no wiesz tego od Biskupa i Korbiela po paru tygodniach. Mówię ci słodziutka, ten chłopak w ciągu kilku tygodni przeistoczył się w rasowego ćpuna. - skrzywiła usta z niesmakiem i patrzyła z zainteresowaniem na dym tlący się z papierosa. - Ja to jestem z natury bardzo ciekawska, no wiesz interesują mnie sprawy innych ludzi. Zafundowałam chłopakowi działkę dobrego ćpania, a on mi wszystko opowiedział. Chcesz o tym posłuchać? - spojrzała zaciekawiona na Justynę, a kiedy nie usłyszała odpowiedzi, zaczęła mówić dalej. - Ten chłopak to miał góra pietnaście lat. Jego kolega też jakoś tak samo. No więc, jak mi zaczął opisywać ze wszystkimi detalami co Korbiel i ten klecha z nimi tam robili to włosy stanęły mi dęba. Że Korbiel to pedał to nawet wcześniej nie wiedziałam, bo dobrze się z tym krył. Nie będę ci tych szczegółów opowiadać, bo to obrzydliwe i nawet taka suka jak ja nie może tego przełknąć. Tak czy siak to przeorali im dupska na cacy, no wiesz z tym klechą i nawet złamanego grosza nie dali. Podniosła się z fotela i podeszła do Justyny. Przykucnęła przed nią i upewniwszy się, że pielegniasz na nią nie patrzy ściągnęła z szyi magnetyczną kartę zawieszoną na złotym łańcuszku. Patrzyła się na nią przez dłuższą chwilę, upewniając się czy dobrze robi i wsuneła Justynie do kieszeni szlafroka. - Moje szaleństwo jest zakończone, przynajmniej tak twierdzi Korbiel, a przecież to powszechnie szanowany specjalista od czubków. - kolejny raz puściła oczko słuchającej i skrzyżowała dwa palce. - Dorwali w końcu tę sukę która miała nas obciążyć zeznaniami i zrobili z nią porządek. Teraz mogę być znów wolna i dalej robić dla doktorka różne rzeczy. Tam mu się bardziej przydam niż siedząc w tym wariatkowie. - Dotkneła kieszeni w której ukryła magnetyczną kartę. - To twoja przepustka na wolność. Tylę mogę dla ciebie zrobić, bo cię polubiłąm. To karta menadżerska i otwiera prawie wszystkie wrota w tym lokalu, a z tymi których nie otwiera będziesz już musiała sama sobie poradzić. Rozumiesz? Justyna skinęła głową ale wciąż milczała wpatrując się w oczy Kamili. - Mogłabym w sumie cię stąd wyciągnąć, ale to byłby konflikt interesu. Ja pracuje dla Korbiela, a ty masz z nim jakieś sprawy do wyjasnienia, a to już nie moja sprawa. Jak chcesz to tu zostań, a jak chcesz to zwiewaj, twoja sprawa. Jak będziesz na wolności i będziesz czegoś potrzebować to znajdziesz mnie na Trójkącie. Jestem Wariatka i jak o mnie zapytasz to powiedzą ci gdzie mnie znaleźć. Wyprostowała się i ruszyła w stronę drzwi. Zorientowawszy się, że nie ma już karty magnetycznej podrapała się po głowie rozdrażniona i odwróciła w stronę pielęgnierza. - Ty, przerośnięta małpo! Otwieraj te drzwi, szybciutko zanim stracę cierpliwość. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach