Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
tomek3000xxl

Czy podoba Ci się fragment ksiązki?

Polecane posty

Rozdział 2 Justyna niedbałym ruchem ręki odsunęła włosy z czoła. Dawniej bujne i zdrowe, teraz zniszczone i krzywo obcięte bardziej przypominały snopek wysuszonego słońcem siana niż atrybut piękna młodej kobiety. Według specjalistów od kobiecych sportów walk mogła być pierwszą zawodniczką z Polski, która będzie walczyć w amerykańskiej UFC, ligi zawodowych fighterek z całego świata. Kolejny raz spojrzała martwym wzrokiem na swoją rozmówczynię, która podobnie jak ona, ubrana w szpitalną pidżamę i szlafrok opowiadała o swoim życiu, zanim za obiema zatrzasnęły się bramy szpitala psychiatrycznego we Wrocławiu. - Mówię ci mała... ten Korbiel to kompletny zbok, a do tego sadysta. - Kamila Zarzycka, kryminalistka na usługach wrocławskiego gangu z dzielnicy zwanej Trójkątem Bermudzkim spojrzała uważniej na Justynę. Nie była pewna czy ta wogóle ją słucha. Tamta siedziała nieruchomo, wpatrując się w zegar na ścianie za plecami Kamili. Kilka razy zerkneła przelotnie w oczy dziewczyny, ale spojrzenia nic nie mówiło. Było puste i martwe i gdyby nie mrugające z rzadka powieki można by pomysleć, że jest martwa. W szpitalnej świetlicy, pomimo ostrego zakazu, roznosił się zapach palonego skręta z holenderskich konopi, które z regularnością szwajcarskiego zegarka trafiały co miesiąc na wrocławski rynek dealerów narkotykowych. Dziewczyna zaciągnęła się z rozkoszą i wypuszczając po kilkunastu sekundach chmurę dymu, spojrzała zadziornie na pielęgniarza stojącego przy otwartym oknie. - Na co się gapisz, durniu? - próbowała go zdenerwować, choć dobrze wiedziała, że podopiecznej Korbiela, który był właścicielem szpitala nic nie grozi ze strony potężnego pracownika. - Chciałbyś tam zajrzeć? - dziewczyna rozszerzyła wyzywająco kolana, głaszcząc się otwartą dłonią po kroczu. - No, dalej, złamasie. - wystawiła język i wpakowała pomiędzy palce dłoni naśladując seks oralny. Po kilku sekundach dwumetrowy pielęgniarz miał dość i odszedł w odległy róg pomieszczenia. Gangsterka spojrzała triumfująco na Justynę i drapiąc się po wytatuowanym prawym przedramieniu mówiła dalej. - Ten Korbiel to niezły numer... mówię ci. Niby taki pan doktor, a tak naprawdę to cholerny s******l. - zaciągnęła się ponownie a do nosa Justyny dotarł smród nadpalonych paznokci. - Kurwa mać! - Kamila wyrzuciła mikroskopijny niedopałek skręta pod nogi i przydusiła stopą.- Mówię ci, dziewczyno, ten nasz doktorek to niebezpieczny zawodnik. - wsunęła bezpardonowo dłoń pod stanik i podrapała się po piersi. - Trzeba mieć nieźle nasrane we łbie, żeby z nim zadrzeć. Ten koleś to gangster z pierwszej ligi, wszystko kontroluje i na każdego ma haka. - pokręciła przecząco głową. - Nie warto z nim zadzierać. Justyna nazywała się Kłosińska i odkąd znokautowała Korbiela uderzeniem nogą w szczękę, ta niewysoka blondynka stała się mentorem wciąż odurzonej marihuaną Kamili. Milczenie Justyny nie powstrzymało jej rozmówczyni od kontynuowania opowieści. - Wiesz, ja trochę pracowałam dla tego niby lekarza. - tu pokręciła przecząco głową i splunęła z pogardą. - Prawdę mówiąc to dalej pracuję.Różne rzeczy dla niego robiłam. Jak trzeba było postraszyć rodzinę pacjenta albo dać komuś w mordę to ja byłam w tym najlepsza. Czasem trzeba było zrobić coś gorszego... - Kamila puściła oczko i rozchyliła usta w ironicznym uśmiechu. - ... ale o tym lepiej nie gadać, bo to złe rzeczy były. Gangsterka przerwała swój monolog i zaczęła z uwagą przypatrywać się siedzącej naprzeciwko młodej kobiecie. W świetlicy panowała kompletna cisza i Kamila zaczęła się zastanawiać jak ta niewielka dziewczyna mogła jednym uderzeniem powalić tak wielkiego faceta, jakim był Korbiel. - Ten koleś zna wszystkich kozaków w mieście. Politycy, policja, raz nawet widziałam jak gadał z jakąś szychą z kościoła... biskupem czy coś takiego. Mówię ci dziewczyno, siedziałam w samochodzie, a on z nim gadał jak z dobrym kolegą. Klepali się po ramionach i przytulali jak dwie pieprzone d***** na trzeciej randce. Ja to wolę dziewczyny, bo faceci to ewidentna strata czasu. - podrapała się w tył głowy i skinęła potwierdzająco głowę. - Tak, szparki są lepsze. Można się z taką zawsze dogadać czy nawet kolejny raz spotkać, a taki facet to, co... zerżnie cię i tyle było go widać. Dziewczyna to dziewczyna wie jak pocałować, żeby było przyjemnie i wogóle. - spoglądała na zniszczone włosy Justyny i bladą od dużej ilości medykamentów skórę na twarzy i uśmiechnęła się zalotnie. - Z ciebie też jest fajna laska, tylko musiałabyś zacząć o siebie dbać. Szpital, szpitalem, ale przecież musimy dobrze wyglądać, prawda? Justyna opuściła głowę i przysunęła do twarzy dłoń z niepomalowanymi paznokciami. Skrzywiła się nieznacznie z niesmakiem i szybko ukryła dłonie w kieszeniach szlafroka. - No właśnie, o tym mówię.- Kamila reakcję Justyny potraktowała jak przyzwolenie i chęć wysłuchania dalszej opowieści. - Ja tam nie wiem co oni tak robili, ten Krybiel z Biskupem, bo za chwilę weszli do domu doktorka, a ja została w samochodzie, ale tych dwóch młodych chłopców, których zabrali ze sobą, to pewnie nie spotkało nic dobrego. Spytałam później Korbiela, co z nimi robili, ale ten nie chciał gadać i na dodatek wyrżnął mnie pięścią w szczękę i zakazał wtykania nosa w nie swoje sprawy. Justyna wstał z mocno już zniszczonego fotela i podeszła do zakratowanego okna. Pielęgniarz drgnął i zrobił dwa kroki w jej kierunku. - Gdzie k***a leziesz, pedale! - Kamila zacisnęła małe pięści i spojrzała wyzywająco na ubranego w biały uniform wysokiego i potężnego męzczyznę. - Zaraz zadzwonię do Korbiela i powiem, że się nad nami znęcasz. Dobrze wiesz, co cię za to czeka. Mężczyzna drgnął nerwowo słysząc nazwisko szefa i czym prędzej wrócił do okna. - Tak jak myślałam. Jesteś zwyczajną ciotą! - zaśmiała się i podeszła do Justyny. Po numerze z Korbielem bała się jej i zanim dotknęła jej szlafroka upewniła się czy dziewczyna nie ma zamiaru poczęstować jej swoim ulubionym kopniakiem w głowę. - Lepiej usiądź. - odezwała się łagodnym głosem i rozczesując palcami zniszczone włosy koleżanki. - Po swoim wczorajszym popisie lepiej żebyś ich nie wkurzała. To wilki które mogą mocno skrzywdzić taką owieczkę... choć nogą machasz po mistrzowsku. Usiadły z powrotem w mocno wysłużonych fotelach i Kamila znów zapaliła tym razem normalnego papierosa. - Jak taka grzeczna dziewczynka mogła kogoś zabić? - wyglądało jakby mówiła do siebie ale cały czas czujnie obserwowała Justynę. Ta drgnęła nieznacznie na usłyszane słowa i spojrzała w twarz gangsterki. - Sorki! - Kamila podniosła ręce do góry i nie próbując nawet ukryć zmieszania na twarzy odezwała się przepraszającym tonem. - Wiem, wiem, nie moja sprawa i nie powinnam pytać. Odczekała kilka sekund czy rozmówczyni nie zmieni zdania i nie rzuci się na nią jak oszalała i kiedy upewniła się, że nic się nie dzieje kontynuowała swój monolog. - Spotkałam jednego z tych chłopców... no wiesz tego od Biskupa i Korbiela po paru tygodniach. Mówię ci słodziutka, ten chłopak w ciągu kilku tygodni przeistoczył się w rasowego ćpuna. - skrzywiła usta z niesmakiem i patrzyła z zainteresowaniem na dym tlący się z papierosa. - Ja to jestem z natury bardzo ciekawska, no wiesz interesują mnie sprawy innych ludzi. Zafundowałam chłopakowi działkę dobrego ćpania, a on mi wszystko opowiedział. Chcesz o tym posłuchać? - spojrzała zaciekawiona na Justynę, a kiedy nie usłyszała odpowiedzi, zaczęła mówić dalej. - Ten chłopak to miał góra pietnaście lat. Jego kolega też jakoś tak samo. No więc, jak mi zaczął opisywać ze wszystkimi detalami co Korbiel i ten klecha z nimi tam robili to włosy stanęły mi dęba. Że Korbiel to pedał to nawet wcześniej nie wiedziałam, bo dobrze się z tym krył. Nie będę ci tych szczegółów opowiadać, bo to obrzydliwe i nawet taka suka jak ja nie może tego przełknąć. Tak czy siak to przeorali im dupska na cacy, no wiesz z tym klechą i nawet złamanego grosza nie dali. Podniosła się z fotela i podeszła do Justyny. Przykucnęła przed nią i upewniwszy się, że pielegniasz na nią nie patrzy ściągnęła z szyi magnetyczną kartę zawieszoną na złotym łańcuszku. Patrzyła się na nią przez dłuższą chwilę, upewniając się czy dobrze robi i wsuneła Justynie do kieszeni szlafroka. - Moje szaleństwo jest zakończone, przynajmniej tak twierdzi Korbiel, a przecież to powszechnie szanowany specjalista od czubków. - kolejny raz puściła oczko słuchającej i skrzyżowała dwa palce. - Dorwali w końcu tę sukę która miała nas obciążyć zeznaniami i zrobili z nią porządek. Teraz mogę być znów wolna i dalej robić dla doktorka różne rzeczy. Tam mu się bardziej przydam niż siedząc w tym wariatkowie. - Dotkneła kieszeni w której ukryła magnetyczną kartę. - To twoja przepustka na wolność. Tylę mogę dla ciebie zrobić, bo cię polubiłąm. To karta menadżerska i otwiera prawie wszystkie wrota w tym lokalu, a z tymi których nie otwiera będziesz już musiała sama sobie poradzić. Rozumiesz? Justyna skinęła głową ale wciąż milczała wpatrując się w oczy Kamili. - Mogłabym w sumie cię stąd wyciągnąć, ale to byłby konflikt interesu. Ja pracuje dla Korbiela, a ty masz z nim jakieś sprawy do wyjasnienia, a to już nie moja sprawa. Jak chcesz to tu zostań, a jak chcesz to zwiewaj, twoja sprawa. Jak będziesz na wolności i będziesz czegoś potrzebować to znajdziesz mnie na Trójkącie. Jestem Wariatka i jak o mnie zapytasz to powiedzą ci gdzie mnie znaleźć. Wyprostowała się i ruszyła w stronę drzwi. Zorientowawszy się, że nie ma już karty magnetycznej podrapała się po głowie rozdrażniona i odwróciła w stronę pielęgnierza. - Ty, przerośnięta małpo! Otwieraj te drzwi, szybciutko zanim stracę cierpliwość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×