Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

Elffiku, jaka piekna wiadomosc na poczatek dnia :) Gratulacje dla szczesliwych rodzicow :) Bardzo jestem ciekawa jak Amelka zareaguje na takie kilkudniowe malenstwo... A moze juz je widziala? Zauwazylyscie pewnie, ze nie wypowiadam sie na temat szczepien... Zupelnie nie wiem co o tym wszystkim myslec i czego sie trzymac. Zamierzam pogrzebac w naprawde rzetelnych zrodlach i wyrobic sobie wlasne zdanie na ten temat... Artykul \"obalajacy\" wszelkie mity na temat szczepien wedlug mnie nosi lekkie znamie sensacji, nie podaje rzetelnych danych... nie wiem... A juz najwieksze moje podejrzenia budza slowa \"mozna wiec JEDNOZNACZNIE stwierdzic...\" na zakonczenie kazdego akapitu. Jednak jedna rzecz uderzyla mnie w artykule bardzo... Znaczy jeden argument sprawil, ze zaczelam sie zastanawiac nad jego zasadnoscia (i to ja chcialabym sprawdzic rzetelnych zrodlach): Moze faktycznie lepiej zeby dziecko przechorowalo ospe, swinke, rozyczke itp. i uodpornilo sie na cale zycie w sposob naturalny ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myshko :) Amelia jeszcze malego nie widziala - poczekamy az beda juz w domu i razem z miskiem juz ich odwiedzimy :) Wie, ze ciocia juz urodzila, ze dzidzius jest juz poza brzuszkiem, ogladala zdjecia, ma dla niego prezent - ale ile z tego serio zrozumiala zobaczymy w przyszly weekend :) w kazdym razie jej reakcja na fotke, na ktorej ja trzymam Filipka na rekach byla zabawna - mala zaczela sie glosno smiac zaslaniajac przy tym buzke :) nie wiem skad jej to przyszlo ? :) http://www.youtube.com/watch?v=vpdXUvy2_8E dziecinstwo stanelo mi przed oczami ... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A mnie na słoneczne dzień dobry,powitaly cudne zdjecia od Was w mojej skrzynce,pieknie dziekuję Elffikowi,Katrince i Myshce ❤️ My wczoraj znów się wybsenowalismy,szaleństw był ciag dalszy :) Elffiku,gratulacje nowego członka rodziny!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie! Shalla - masz racej z ta grupa terapeutyczna. Choc... mnie sie wydaje, ze to jest cos jeszcze mocniejszego. Pisalam juz chyba o tym kiedys, ze mysle, ze sila tego topiku polega dla mnie takze na tym, ze kazda z nas jest inna, pochodzimy z roznych zakatkow, mamy rozne charaktry, robimy w zyciu rozne rzeczy, mamy rozne rodziny, przyjaciol i znajomych, a mimo wszystko... rozumiemy sie i dogadujemy na jakiejs bardzo podstawowej, \"czlowieczej\" plaszczyznie - wzajemnej otwartosci i empatii. I ja cenie to sobie ogromnie. No ale koniec juz z gornolotnoscia. Elffiku - Gratulacje! BArdzo Ci do twarzy z takim malutkim Filipkiem ;) A co do kolezanki z pracy - moze naprawde skorzystac z doswiadczen Shalli - pojsc prosto do kolezanki i zapytac wprost o co jej chodzi. Najlepiej przy innych ludziach... Katrin - pisz! Moze wspolnie wymyslimy jakies panaceum na Twoje problemy? Logosm - musisz rzecz jasna zdecydowac sama, ale jesli sprawy maja sie tak jak pisalas, tj. wyjazdy sluzbowe w nowej pracy nie zatruja Ci zycia - ja bym sprobowala! Mam wrazenie, ze jestes juz niezle zmeczona stara praca, a Wilno to piekne, inspirujace miasto -mozesz zdobyc zupelnie nowe doswiadczenia i poznac wspanialych ludzi. Wez to pod uwage. Dziewczyny - nie wypowiadam sie na razie w kwestii szczepien, bo nie mialam jeszcze czasu przeczytac artykulu. Podskornie czuje, ze jak ze wszystkim - prawda jest gdzies w polowie. W koncu szczepionki znane sa nie od dzis i uratowaly niejedno zycie ludzkie. (Pomyslcie tylko o wscieklizni, czarnej ospie czy o gruzlicy, na ktora w przeszlosci ludzie umierali masowo). Problem w tym, ze dzisiaj produkuje sie je takze przeciwko chorobom, ktore nie tylko smiertelne nie sa, ale tez przechodzi sie je dosc lekko, a samo ich przejscie wrecz sluzy organizmowi uodparniajac go. No ale wypowiem sie po lekturze... Co do mojej piatkowej rozmowy - przebiegla bardzo, ale to bardzo milo. Byla naprawde bardzo nieformalna, choc zarazem konkretna i musze przyznac, ze zaczynam zapalac sie do pomyslu... Szef mojego meza zadal mi mnostwo pytan \"konstruktywnych\" tak, ze mialam wrazenie, ze podchodzi do sprawy nie tylko powaznie, ale tez gotow jest np. zainwestowac w rozwijanie \"polskiego departamentu\" niezaleznie od kwestii bankowych. Teraz on ma porozmawiac z pozostalymi partnerami a ja z moim mezem i spotkamy sie ponownie. Staram sie nie robic sobie duzych nadziei - nie wszyscy jego koledzy musza patrzec na sprawy tak jak on, ale przyznaje, ze rozmowa \"kwalifikacyjna\" z nim byla dla mnie o niebo przyjemniejsza i mniej stresujaca niz zapytanie o to ktora godzina mojego obecnego szefa... Co zas do kwestii pracy na czesc etatu - dyskusja ograniczyla sie do stwierdzenia, iz, jego zdaniem kwestia zupelnie nie stanowi problemu, mozemy rozwazyc wszelkie zaproponowane przeze mnie opcje i, ze w firmie istnieja juz tego rodzaju precedensy, ktore sprawdzily sie w praktyce. Nie napisze nic wiecej, zeby nie zapeszyc!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Witajcie! Ja tez po dwoch dniach calkowicie bez komputera z prawdziwa przyjemnoscia ogladnelam wszystkie zdjecia. Super! Szczegolnie lewitujaca Mysh z Jaskiem trzymajacym Mame za reke zeby nie odleciala! :) :) :) To zdjecia jest naprawde wyjatkowe! Czy tez zwrocilyscie na nie uwage? Elffiku, ja na zdjecie malego Filipa patrze troche innym okiem - nigdy nie widzialam dziecka tuz po porodzie wiec nie mam pojecia jak malutki jest taki dzieciaczek. Dlatego teraz ogladajac zdjecia takich "swiezych" maluchow glownie koncentruje sie na ich wielkosci (bo chyba o wzroscie trudno mowic:) ). Zwlaszcza, ze dzisiaj rano nieco sie zdziwilam jak uswiadomilam sobie, ze za miesiac juz mozemy byc rodzicami (nie wspomne o tym, ze moze sie to wydarzyc wczesniej...). Kuk, ja mocno trzymam kciuki w intencji nowej pracy. Rozumiem, ze dotad bedziesz milczec na ten temat az sprawa calkowicie sie wyklaruje. Rozumiem i nie bede ciagnac za jezyk. Swoja droga uwazam to za niesamowite, ze dla niektorych pracodawcow rozmowa kwalifikacyjna z kobieta w ciazy jest czyms naturalnym. Przeciez u nas zatrudnienie przyszlej matki nie ma racji bytu... Czy we Wloszech to jest praktykowane czy zrobiono dla Ciebi wyjatek? Powiem Wam, ze jeszcze pare lat przed masowym wyjazdem Polakow do Wielkiej Brytanii poznalam dziewczyne, ktora mieszkala tam 4 lata. Wyjechali wraz z mezem zaraz po studiach wiec doswiadczenia zawodowe miala wylacznia angielskie. Wrocili kiedy ona byla na poczatku ciazy. Opowiadala mi, ze tam kiedy w rozmowie o prace uczestniczy kilku kandydatow, wsrod ktorych jest kobieta spodziewajaca sie dziecka to ona dostanie ta posade nawet jezeli jest lepszy kandydat. Pracodawcy tak boja sie, ze zostana posadzeni o dyskryminacje kobiet w ciazy. Nie wiem czy to sie zmienilo, w kazdym razie jej zdziwienie nie mialo granic gdy znajomi radzili jej aby nie przyznawala sie na rozmowach do swojego stanu. Logosm - zycze podjecia najlepszej decyzji! Na koniec pare pytan "oczekujacej" :) - kiedy powinnam spakowac torbe do szpitala? - najmniejsze ubranka jakie posiadam to rozmiar 56, czy powinnam miec tez jakies mniejsze do wypisu ze szpitala i na pierwsze dni czy jak podwinie sie rekawki bedzie ok (te juz wydaja mi sie takie malenkie, ze az nieprawdopodobne...) I jeszcze taka konkluzja: depilacja bikini staje sie coraz trudniejsza sztuka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja przy długich waszych wypowiedziach, czuję się jakbym partyzantkę uprawiała. To, że pisze w pracy nie pozwala mi rozwinąc skrzydeł, niestety, pisze i czytam z doskoku. Dodatkową barierą jest to, że nie wiem jeszcze kto jest kto i nie bardzo umiem się tu \"poruszać\". Podaję maila, beatt@tlen.pl dzionka miłego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Matylde, wyslalam Ci maila. Teraz musze zajac sie domem ale po poludniu jeszcze przesle Ci namiary do pozostalych Dziewczyn jezeli to tego czasu nie zdaza sie do Ciebie odezwac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Elffik – jaka wspaniała nowina. Ja też bym chciała – już od ponad roku molestuję mojego braciszka w tym temacie, i nic :) Ale miałam paskudny weekend. Sama nie wiem skąd i dlaczego się we mnie znalazło naraz (nagle) tyle złości. Jak to z siebie wyrzucić? Najchętniej to bym krzyczała i tupała. Straciłam całą swoją cierpliwość wobec Stasia. I tym bardziej mi źle. A może faktycznie był bardziej upierdliwy niż zazwyczaj? Złość miesza się z zamartwianiem. Stasiek jest niejadkiem. Je mało i ciągle to samo. Już na ten temat pisałyśmy, ale wrócił ten temat do mnie jak rykoszet. Zrobił Mu się paskudny zajad na buzi, który nie chce się zagoić. A zajad, jak obiegowe opinie głoszą bierze się z braku witamin. Ale co tu robić – ugotowałam na kolację ryż z jabłkiem no pychota, kto by się temu oparł, a On – jajo. No przecież codziennie nie można jajecznicy jeść! Rany – potrzebna mi, jak nic terapia topikowo-grudniowa. Jak karmić takiego niejadka, który mleka nie może, mięsa nie chce. Jajecznica i kartofle. Kurcze na okrągło to samo. Dynia – ratuj. Pisałaś o groszku, cieciorce, soczewicy. Udało mi się już rozszyfrować, co to takiego, jak to wygląda i gdzie to kupić można, ale co dalej? Co z tym zrobić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Elffiku, gratulacje:) Musi być niesamowite powitac dziecko swego rodzenstwa....Jak myślę o potomstwie mojego brata lub siostry...śmiac mi się chce, bo oni tacy jeszcze młodzi oboje (brat ma 22 lata, siostra 16). Ale kiedys i na nich czas nadejdzie:) Co do reakcji Amelki, to nigdy sie nad tym głębiej nie zastanawiałam, ale Tobiasz robi dokładnie to samo-jakby taki maluszek był szczytem humoru na swiecie:D Psikulcu, doskonale pamiętam swoje obawy dot. ubranek dla Tobiasza na czas szpitala. Kiedy za pierwszm razem go ubieralam sama i spiochy okazaly sie \"za duze\" (rozm. 62cm), uparlam sie zeby przebrac go w mniejsze:O Teraz zupelnie nie zwrócilabym na to uwagi i rozm. 56 bedzie na pewno dobry dla dziecka o standardowych wymiarach urodzonego w terminie-spokojnie mozna go sobie nawet odpuscic i od razu zakladac 62, podwijając rękawki, a spiochy ew. blokując skarpetkami. Torbę mozesz spakowac już teraz, najpóxniej 2 tyg. przed terminem porodu (wietrz ją czasem, moja kumpela opowiadala, jak na patologii otworzyla torbę spakowaną od m-ca i wszytsko przeszlo jakims paskudnym ortalionem:O ) Ja jestem niewydepilowana od wieków z lenistwa....:O Mały ma dzis paskudny nastrój, jęcząco-marudny, wyjątkowo wkurzający....Newry mi puscily dzis ze 3 razy, raz dostal w tylek:O Ostatnio coraz trudniej jest mi sie pohamowac:( Fisa, mimo szczerych chęci nie umiem pomóc w sprawie jedzenia-Tobiasz zjada wszystko, i nie mam doswiadczenia w tym temacie. Moze podsuwac mu w tym, co zjada (ziemniakach, jajach) jakies inne skladniki-np. jajecznica ze szczypiorem i pomidorami etc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, po prostu trzymam kciuki... Bardzo zycze Ci tej nowej pracy. Psikulcu, jesli tylko chcesz, to zaraz podesle Ci jakies zdjecie kiludniowego Jaska :) Przyznam sie ze mnie sama nieustannie zadziwia fakt, ze dzieci sa takie malutkie na poczatku... i ze maja takie malenkie glowki... Te glowki sa chyba najbardziej wzruszajace... Co do rozmiarow, to lepiej niech dziewczyny Ci radza, bo ja nie wiem co to jest 56. U nas sa na 0, 1 i na 3 miesiace. I moge powiedziec tylko tyle, ze 0 to tylko dla wszesniaczka, 1 dla takiego chucherka jak Jasiek, co to ma ponizej 3 kg. Ale jezeli dziecko rodzi sie trzy-i-pol-kilowe, to nawet w to nie wejdzie i od razu trzeba mu zaaplikowac ubranka na 3 miesiace. Nie wiem jak to sie przeklada na polskie warunki... moze tak ze te najmiejsze ubranka przydaja sie tylko niektorym, a te odrobine wieksze na pewno wszystkim. A moze poslkie ubranka sa duzo wieksze od francuskich i kilkukrotne zawijanie rekawow moze sie maluszkowi nie spodobac... Fisa, Jasiek tez jest niejadkiem wybiorczym, dokladnie jak Stas. Je kilka rzeczy, reszty nie rusza, albo od wielkiego dzwonu kawaleczek. U nas jest wiec tak, ze sa posilki kiedy nie tknie nic, a sa i takie kiedy wcina ogromna porcje... Srednia wychodzi w sumie niezla, wiec nie robie dramatu... Jasiek je mieso (choc tez nie wszystko, najchetniej befsztyk i smazona kielbase, nawet te pikantna \"merguez\"), ale za to zupelnie nie chce jajka :) Ja powiem Ci tylko, ze nie pozostaje Ci nic innego jak tylko czekac. I nie walczyc z tym, bo to nie tylko nie polepszy sprawy, a na pewno pogorszy.... Oczywiscie probuj nowosci od Dynii, ale nic na sile.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fisa strasznie Ci współczuje niejadka, wiem coś na ten temat. Syn taki wlaśnie był i był to dla mnie prawdziwy horror. I to nieszczeście moje trwa do dziś, chłopak/facet ma 19 lat i nadal tak się odzywia. Jego menu jest tak ubogie, że dziwne jest to że jeszcze żyje. Ostatnio, nie mogłam już znieść dłużej tej sytuacji i kazałam zrobić badania - okazało się, że ma wzorowe wyniki i nic nie wskazuje na jakieś stany chorobowe, lekarz skwitował - taka uroda, uwarunkowania genetyczne. A mnie... ręce opadają. Za to..... Tośka, ona je wszystko i to w dużych ilościach !. A ja, jak Tośka zasiada do jedzenia, gapię się... i mam ucztę dla oczu. Ona wszystko pochłania, bez grymaszenia. Boże, wszystkim mamom życzyłabym takiego apetytu u dziecka. Fisa, jeśli moge coś doradzić, to napewno zasadę, że nic na siłe, bo właśnie taki bład popełniłam i w dziecku utrwalił się taki schemat - jedzenie = stres, jedzenie nie kojarzyło się z przyjemnością. odbierał to jak z przykry obowiązek. Napewno też nie można oszukiwać, czyli chować jedzenia w jedzeniu. Dziecko oszukane, zawsze będzie myslało, że coś się knuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Obejrzalam sobie na spokojnie zdjecia - sa fantastyczne! Dziekuje bardzo i prosze o jeszcze! FAkt - lewitujaca Myshka przebija chyba wszystkich, ale i Nastusia przepraszam za wyrazenie \"sepukujaca\" Lolacha powala na kolana ;) Z to Amelka pieknieje z kazdym dniem, a Kubus - no coz - jak to Kubus - byl, jest i bedzie naszym ulubionym Beniaminkiem :) A swoja droga - swietna ta karuzela JAska - Myshko, czy inne urzadzenia na placu zabaw sa rownie pomyslowe? Bylam ostatnio z Franiem na placu zabaw niedaleko domu mojej Mamy w Polsce i z zalem musze stwierdzic, ze karuzela wlasnie wydala mi sie skonstruowana fatalnie... Weszlam na nia z Frankiemi nie wiem kto wystraszyl sie bardziej - ja czy on? Psikulcu - jesli Twoja Zuzka niE zapowiada sie na malenstwo - zrezygnowalaby, z ubranek rozmiar 56 lub ograniczyla ich ilosc. Starczaja naprawde na pierwsze dwa tygodnie... Zdrugiej strony, zauwazylam, ze rozmiar rozmiarowi nierowny. To co kupilam Frankowi w Polsce na 86, sluzy mu jeszcze teraz, choc w tym samym czasie ubranka wloskie lub francuskie musze juz kupowac na okolo 100 cm. lub trzy lata... Co do Twojego pytania o traktowanie ciezarnych - to, jak na Wlochy - sytuacja, moim zdaniem, zupelnie wyjatkowa. TAk sie przypadkiem zlozylo, ze wiele lat temu pracowalam w tej samej kancelarii co moj maz, tyle, ze w Warszawie. Zajmowalam sie tam prawem bankowym i odbylam szereg szkolen w tym zakresie. Szef mojego szefa wie wiec, ze mam kwalifikacje potrzebne w tej pracy oraz sporo doswiadczenia. Teraz, kancelaria mojego meza szuka kogos do pracy w bankowosci \"na pol gwizdka\" i ma spory klopot ze znalezieniem takiej osoby (osoby chcace specjalizowac sie w tej dziedzinie uciekaja przewaznie do Mediolanu bedacego centrum finansowym). Stad jego pozytywne nastawienie do mnie ;) Tak czy siak - odrzuciwszy wszelkie zludzenia na temat altruizmu i preferencyjnego traktowania kobiet w ciazy - sam fakt, ze po trzech latach codziennego kontaktu z delikatnie rzecz ujmujac - zle wychowanymi nerwusami - spotkalam sie z kims, kto mowi \"ludzkim glosem\" nastawil mnie do nowego szefa bardzo pozytywnie! Fisa - zycze cierpliwosci! ❤️ Sprobuj moze wykorzystac milosc Stasia do jaj i rob mu nalesniki nadziewane twarozkiem z owocami lub smaz oblety z owocami i warzywami. Dobrym rozwiazaniem jest tez frittata - mozesz w jajku ubitym z odrobina wody lub mleka zatopic dowolne warzywa obgotowane wczesniej na parze i pociete na drobne kawaleczki. Mieszasz je z roztrzepanym jajkiem, wylewasz na patelnie, smazysz z obu stron i... Franek wcian to a mu sie uszy trzesa... Dziewczyny - przeprowadzilismy rewolucje! Franek nie chodzi juz do zlobka. Tzn. w zaleznosci od wyniku rozmowy z kooperatywa prowadzaca zlobek - nie bedzie chodzil od tego tygodnia, lub od maja. W drugim przypadku, jesli kooperatywa nie zrezygnuje z miesiecznego okresu wypowiedzenia, Franio bedzie odbierany przez Agnieszke (swoja nianie) o 15.00. Przemyslelismy wszystkie za i przeciw i wydaje mi sie, ze tak jednak bedzie lepiej. Nie chce, by cala wiosne spedzil w zamknieciu, niepokoi mnie tez to, ze ilekroc ubieram go do wyjscia, on wpada w autentyczna panike myslac, ze prowadze go do zlobka... Wroci - tym razem juz do przedszkola - w przyszlym roku, we wrzesniu - pazdzierniku, ale takze tylko na \"pol etatu\". Gryzlismy sie z ta decyzja dosyc dlugo, ale w koncu zapadla. Kiedy po raz ostatni moj maz zwrocil sie do mnie wczoraj wieczorem - \"Jestes pewna, ze dobrze robimy nie posylajac Frania wiecej do zlobka?\", zanim zdazylam odpowiedziec uslyszalam Franiowe \"Oczywiscie, ze robicie dobrze!\" Jak latwo sie domyslec - wybuch niepedagogicznego smiechu byl nieunikniony!:) A, musze jeszcze napisac o czyms, co wprawilo mnie wczoraj w oslupienie. Dzialo sie to podczas spaceru, w trakcie ktorego zlapal nas rzesisty deszcz. Nie chcac zmoknac, schronilismy sie w kawiarni, z ktorej jednak Franio chcial wyjsc natychmiast - oswiadczywszy, ze pobiega sobie na dworze i tam na nas zaczeka. Ze zrozumialych wzgledow odbylam z nim mala rozmowe wychowawcza, po ktorej Franek usiadl u mnie na kolanach i uspokojony zaczal chrupac biszkopty. W ktoryms momencie zamyslil sie, a potem patrzac w przestrzen wyglosil taki o to tekst po wlosku: \"Gdy weszlismy do kawiarni padal deszcz. Chcialem isc pobiegac, a mama nie pozwolila, wiec plakalem. Potem uspokoilem sie i napilem sie soczku. Teraz siedze i jem biszkopty, a potem znowu pojdziemy na dwor i pobiegam sobie...\" Nie byloby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, ze Franek uzyl w tym monologu czterech roznych czasow i jak potwierdzil moj maz zrobil to zupelnie poprawnie gramatycznie! Spuchlam z dumy jak paw i przyznaje... pograzylam sie w kompleksach. Niedlugo Franek bedzie mowil po wlosku znacznie lepiej ode mnie i bede go musiala prosic, by poprawial moje bledy... I jeszcze tylko ta zazdrosc - kiedy on bedzie tak dobrze mowil po polsku!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ależ Kuk, ja nie wiem, czy rzeczywiscie we Franiowym monologu nie ma nic nadzwyczajnego! Pisalam wam już wiele razy, ze moja koleżanka ma córę w wieku waszych pociech i ona absolutnie nie skonstruowalaby tak bogatej wypowiedzi, a nie jest na pewno jakos opóźniona w rozwoju:) Jestem pod wrazeniem:) Co do szczepień, mam jak Mysh mieszane odczucia nt. artykułu, który polecilyscie. Z jednej strony wierzę, ze przesadzamy czesto ze szczepieniami, z drugiej, wydaje się, że artykuł nie jest bezstronny:) Póki co zdecydowalam sie tylko na szczepienia zalecane i HIB-tak samo pewnie zrobię kolejnym razem. Pneumokoki i inne koki olewamy brzydko mówiąc-jak to stwierdzila moja słynna znajoma pediatra-nie dam rady zaszczepic dziecka na wszystko;) Ja dostalam zdjęcia tylko od Myshki..zaraz obejrze, ale na reszte tez mam chrapkę;) No i dalej nie wiem, co z tą galerią?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Obejrzalam...Myshko, macie piękne okolice spacerowe, ech..No i ogromna moją zazdrość wzbudził mini plac zabaw, pod naszym blokiem jest jeden z lepszych w okolicy, a i tak daleko mu do standardów bezpieczeństwa-metalowe drabinki, szklo w piaskownicy, mega niebezpieczne zjeżdzalnie...:OZawsze mówię, ze kiedy Tobiasz wejdzie w okres wspinania sie, będę go wysylac na podwórko, zamykac sie w lazience i modlic, zeby przyszedł z powotem ze wszystkimi zębami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I pomyslec ze przez dlugie miesiace plakalam, ze w okolicach nie ma zadnych placow zabaw... Bo tez w naszym miasteczku faktycznie nie ma nic poza jedna jedyna zjezdzalnia, kanciasta i zaopatrzona w bardzo niebezpieczna drabinke... Zjezdzalnia polozona jest na trawniku, na terenie nieogrodzonym, o kilka metrow od ulicy. ZGROZA ! Plac zabaw ze zdjec odkrylismy zaledwie kilka tygodni temu w jednym z sasiednich miasteczek (duzo mniejszym od naszego) i bardzo nam sie spodobal. Jak sie okazalo wielu rodzicow nadciaga tam z bardzo daleka, bo nie tylko nasze miasteczko cierpi na brak czegos podobnego, ale to jest jakas ogolna tendencja w regionie. Jasiek ostatnio uwielbia karuzele i hustawki (a propos czy ja wam wyslalam z djecia z \"duzej\" hustawki?) i dlatego niejedno z sobotnich czy niedzielnych popoludni spedzamy w sasiednich miasteczkach na placach zabaw i na spacerach wokol :) I z duma obserwujemy jak Jasiek \"podporzadkowuje\" sobie te sprzety coraz bardziej :) Ale mam dobra nowine. W samym centrum mojego miasteczka wlasnie buduje sie plac zabaw z prawdziwego zdarzenia! Trzymajcie kciuki zeby postawiono tam te madre zjezdzalnie i karuzele, bo widzialam juz cale mnostwo tych bezsensownych... Plac zabaw ma byc zamkniety (ogrodzeniem), a na tym zalezy mi najbardziej.... Kuk, Franio jest niesamowity. Bardzo podoba mi sie jego reakcja na \"sile wyzsza\" :) No i gratuluje poziomu jezykowego :) Jej, dzisiaj cale popoludnie i na kolacji byla u nas mala Sarah. Wszystko w domu jest poprzewracane do gory nogami. Pora sie tym zajac :) Milego wieczoru

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki za rady. Ja do tej pory zachowywałam spokój. Wytrącił mnie z równowagi zajad na Stasiowej buzi, który oznacza brak witamin. Będąc w kiepskiej kondycji od razu wkręciłam sobie film, ma za mało witamin, na pewno odbije się to na Jego zdrowiu, że to i tamto i siamto... Z ukrywaniem jedzenia jest dokładnie tak, jak Matylde napisała. Gdy mięsko rozgniotę na miazgę i zmieszam z ziemniakiem, to Staś i tak wyczuje i mówi: „Mięska nie, tylko kartofle, same kartofle”. Ale spróbuję do tej jajecznicy coś podrzucić. I tak myślę, żeby spróbować robić mięsko w galarecie z jakimiś kolorowymi warzywami. Czy żelatyna jest bezpieczna? Czy 2 latek może ją jeść? Kuk – monolog Frania – oszałamiający. Jakież refleksje. Trzymam kciuki za nową pracę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie, u mnie kafeteria tak szwankuje ( albo to już ostatnie podrygi moje komputera... ), że nie dałam rady wejść wczoraj. Odtrzech dni mam jakieś potworne zatrucie pokarmowe ( a co ciekawe jem ciagle to samo co wszyscy w domu! ). Dopiero teraz w pełni zrozumiałam, co czuła Kuk na początku ciąży. Spałam nawet w objęciach... w porcelanowym uchem :( To był jakiś koszmar... ale już wróciłam do życia, choć boję się cokolwiek zjeść... I w tym stanie musiałam jechać z Nastusią na EKG ( w związku z wizyta u kardiologa, która będzie jutro ). Na dzień dobry piguła przywitała mnie tekstem: takim małym dzieciom to my nie robimy! Niech Ciechanów w szpitalu robi. Zacisnęłam zęby, żeby nie upstrzyć jej białego fartuszka pawikiem, który i tak mi się nasunął i bez jej wypowiedzi i mówię tak: - Właśnie Ciechanów skierował mnie TU i TU ma być wykonane EKG!!! - No dobrze, to niech ją pani rozbierze i sama Pani zobaczy, że się nie da. Taki dzieciak nie uleży. Wrrrr A ten dzieciak właśnie uleżał. Sama nie mogłam wyjść ze zdziwienia. Leżała grzecznie jak trusia, dała sobie poprzypinać te wszystkie przyssawki i inne cuda. A że powierzchnia mała ciałka, to to wszystko spadało i wyniki ciągle były złe. Mnie się już zaczęło zbierać na łzy, bo wykres szalał ( a dopiero po chwili się okazywało, że to nie jej serce, tylko któryś tam czujnik odpadł... ). Więc w sumie miała to badanie zrobione ze 30 razy. I przez cały ten czas leżała ślicznie w bezruchu. Byłam strasznie z niej dumna. W końcu wykres sie udał jak trzeba i mogłam już opuścić ten \"przytulny\" gabinecik... Ufff. Jeszcze tylko jutro przeżyć kardiologa i mam lekarzy DOŚĆ. Kuk, Franio jest absolutnie niesamowity!!!! Ten jego spokój. opanowanie i zdolości językowe! Jestem pod wielkim wrażeniem. Życzyłabym sobie, żeby Nastusia wykazywała tyle zrozumienia dla moich tłumaczeń.... pomarzyć zawsze można... :) Co do jedzenia. No to jest trudny temat. Fisa, może spróbuj z tranem...? Wiem, że gadam jak zacięta płyta, ale tran naprawde pozwala uzupełnić braki witaminowe i spać spokojnie. Przynajmniej mnie :) Acha! Odkryłam coś nowego! Otóż Nastusia, któa ma awersję do mięsa pod każdą postacią ... toleruje mięsko na zimno! Co prawda tylko w postaci galaretki z kurczaka, ale lepsze to niż nic! Do nowinek kulinarnych odnosi się wrogo... niestety. Ale ponieważ uwielbia tran, opija się sokami, je dużoo warzyw i owoców, więc nie robię dramatu. Mysh - ta karuzela jest niesamowita... może niedługo prześlę Wam zdjęcia naszej, to ... będzieci mieć skalę porównawczą, ha ha ha Ponieważ dziś powróciłam do żywych chyba wezmę się za świąteczne porządki, bo czas już.... brrrr Miłego dnia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeszcze tylko wpadłam na chwilkę, bo chciałam parędanych statystycznych odnośnie szczepień: OSPA Przed tym jak Edward Jenner wprowadził swoją szczepionkę przeciwko ospie ( około 1800 roku ), w Anglii współczynnik śmiertelności z powodu tej choroby zaczął spadać już 200 lat wcześniej i obniżył się z 500 do 200 na 100 tys. populacji. Do czasu kiedy zostały wprowadzone obowiązkowe szczepienia, czyli do 1852 roku, śmiertelność spadła jeszcze bardziej, bo aż do 40 osób na 100 tys. mieszkańców. Jest ZNAMIENNE, że pomiędzy latami 1867 a 1889, w okresie rygorystycznie przestrzeganych obowiązkowych szczepień, współczynnik śmiertelności WZRÓSŁ z 28 do 45 na każde 100 tysięcy. Daje do myślenia, co? Ale grunt to dobrze skołować społeczeństwo... GRUŹLICA W Anglii do połowy XIX wieku gruźlica była jednym z największych \"zabójców\". Wtedy choroba uśmiercała ok 3 tys osób rocznie na każdy milon ludności. Około 1850 roku zaczął się spadek śmiertelności. tendencja ta utrzymywała się aż do roku 1954, kiedy współczynnik ten był mniejszy o 95%, a dopiero po tym roku wprowadzono szczepienia przeciwko BCG ( gruźlicy ) !!! W USA do tej pory NIGDY nie szczepiono przeciwko gruźlicy, a momo to spadek zachorowań na tę chorobę jest dokładnie taki sam jak w Anglii czy innych krajach europejskich, w których tę szczepionke stosowano masowo. Dziewczyny, może artykół przytoczony przez Dynię jest napisane nieco w tonie sensacji, ale.... FAKTY mówią jednak same za siebie. Jeszcze tylko słówko o Polio: \"Szczepionka została wprowadzona w lipcu 1956 roku, kiedy śmiertelność była bardzo niska. Dlatego wątpliwym jest, że miała ona cokolwiek wspólnego ze spadkiem umieralności na tę chorobę\" Doktor Robert Mendelsohn pisze: \"... to jest niewiarygodne, jak naukowcy moga twierdzić, że choroba Heinego-Medina znikneła po szczepionkach, skoro zniknęła również w innych częściach świata, gdzie szczepienia nie były rozpowszechnione\" i tak dalej.... niemal identyczne dane sa na temat szarlatyny, odry, kokluszu, dyfterytu No dobra, to lecę sprzątać. chciałam tylko wtrącić tu słówko :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny - no dobra przyznaje - jestem z Franiowego wygada nia dumna jak paw i tylko troche mi zal, ze to nie po polsku tak... Pierwszy dzien bez zlobka minal po prostu fantastycznie. Franio spedzil w parku cale przedpoludnie i wiekszosc popoludnia. Po obiedzie padl na stojaco, choc wieczorem - swoim zwyczajem wytrzymal nas prawie do polnocy... Byl tak wesoly i radosny (a nie marudny jak zwykle po przyjsciu ze zlobka), ze wlasciwie przestalam juz miec watpliwosci co do slusznosci naszej decyzjI! :) W dodatku po moim powrocie podniosl lament, ze nie chce, by Agnieszka szla do domu (co jestdla mnie najlepszym znakiem, ze nie nudzil sie w jej towarzystwie ;) Shalla - a skad wzial sie pomysl by udac sie z Nastusia do kardiologa? Jesli pisalas juz o tym, to przepraszam za nieuwage... Dobrze, ze zatrucie juz odpuscilo! Mam tez nadzieje, ze to nie zadna wirusowka i ze na Tobie sie skonczy. Fisa - wlasnie! Galaretka z kurczaka to moze byc to!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pięknie sie tak na dworze zrobiło,ze wzorajszy dzien od 13 do 19 spedziłysmy na powietrzu,konczac dzien i tym samym otwierajac sezon grillowy,pieczonymi kielbaskami bylo pysznie :) Kuk ja tez jestem pod wrazeniem Franiowej wypowiedzi tak poprawnie zlozonej i dorosłej mozna powiedzieć :) Co do zjeżdzalni i karuze to mam na razie z tym spokoj ,Jaga kwituje nie chcę,boje sie i tyle,silą jej ciagnąc nie będę ;) Preferuje jedynie hustawki i takie koniki-bujawki no i oczywiscie piaskownica to jej raj.Siedzi godinami i lepi kule niby sniezne z piasku.W tym roku zobowiązali sie zrobicc jej prawdziwy małpi gaj za domem,co w stylu wioski indianskiej,plac zabaw w takiej drewnainej zabudowie z megalityczna piaskownica ,mysle ze przypadnie jej to do gustu :) Kuk myslę,ze podjeliscie sluszna decyzje z tym żłobem,przynajmniej sie dziecko dotleni hihi ;) Trzymam takze kciuki za pozytywny obrot sprawy pracy w firmie męża :) Fisia,ja zgodnie za dziewczynami beðe powtzrazc nic na siłe.Teraz naze dzieci sa na etapie diet monotematycznych i taki juz ich urok,jasne ze mozesz sprobowac dac Stachowi jajo na twardo przekrojone na pól a zóltko wyjete i wymieszane z soczeiwca ,groszkeim zielonym,pietruszka etci sprytnie wlozone ponownie w dziurke po zóltku z odrobina domowego keczupu na wierzchu,a nóz mu pomakuje a i forma tego dania jest doc ciekawa.Nie wiadomo jak zareaguje na nowosci ale lepiej sie nie nastawiac na wielki sukces.Frytki selerowe tez dobry pomysl a pyszny i pozywny takie dania dzieci rarczej lubia,pomylłow mam wiele takze zzawsze moge cos podpowiedziec.Jesli nie chcesz dawac zelatyny do takich galaretek to sprobuj agar,jest to naturalny srodek roslinny w zastosowaniu takim jak zelatyna .Acha zajada robia sie tez z brudkow,ktore nasze dzieci wchlłaniaja przy okazji,albo raczek,ktore grzebaly w piasku a potem wystarczu juz kontakt z ustami.Jaga tez miala pomogla dodatkowa dawka wit.B. Shalla no ale w koncu jaki jest obraz tego badania,wszystko dobrze z Nastulinka chyba co ?Podziwiam jej zachowanie podczas,jej spokój i zdyscyplinowanie :) Psikuec,ja niektore darowane ubranka mialam w rozm 56 .ale Jaga urodzial sie dluga na 57 takze na wiele jej nie starczyly.Osobiscie wybralabym ubranka w rozzm 62 bo jak pisala Pszczola,mozna jej zawsze wyregulowac skarpetka lub podwinac rekaw.Z reszta rozmiar rozmiarowi nie rowny ;) Torbe spakowana milam 2 tyg wczesniej . Alle sie rozpisalam uhuhuhu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
oczywiscie nie dopisalam,ze dziadkowie sie zobowiazali zrobic tą wioske indianska ;)(zebyscie czasem nie pomyslały,ze wladze miasta o co to to to nie :( )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Shalla! Wlasnie, ja chyba tez musialam cos przegapic? Skad ten kardiolog? Kuk, nie dziwie sie, ze pekasz z dumy. To naprawde dlugie i zlozone zdanie! A do tego jakie przemyslenia zawiera! Swietnie, ze pomysl rezygnacji ze zlobka sprawdza sie od pierwszego dnia. Mysh - tez pytanie! Oczywiscie, ze chce zobaczyc zdjecia malego Jaska! Fisa, zajady powstaja pod wplywem braku witaminy B. Jezeli chodzi o zelatyne to jestem pewna, ze Stachu juz wielokrotnie ja jadl nie wiedzac o tym. Z racji swojej wieloletniej diety wegetarianskiej czytam wszystkie etykiety pod katem skladu, wlasnie po to, zeby ominac zelatynw wieprzowa czy tez wyciagi rybne, ktore to substancje nadzwyczaj czesto pojawaiaja sie w jogurtach a juz we wszelkiego rodzaju deserkach i leguminach kroluja. No prosze, a ja z uporem maniaka te wszsystkie rozmiary 56 uwazalam za najlepsze. Co prawda w samym 56, ktore posiadam widze ogromne rozbieznosci bo niektore z nich sa jak 62 a nawet wieksze. A balam sie, ze utopie dziecko w tych ubrankach i potrzebne beda jeszcze 50-54.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Na bilansie dwulatka Nastusia dostała skierowanie do kardiologa, bo wykryto jest duże i wyraźne szmery na szercu. Ale jestem dobrej myśli, że to przejściowe i związane z dynamiką wzrostu. Oby... Ja też mam nadzieje, że na mnie się ten pogrom skończy, bo niestety znów mi wszystko podchodzi do gardła :( A tu Święta za pasem!!!!! Fisa - myślę, że omlety z owocami mogą być dobrym pomysłem. Choć Nastusia ich nie trawi niestety :( Tak samo jak ryżu ze śmietaną i owocami, albo choćby ze śmietaną i cukrem. Natomiast trawi kabanosy! I... niestety.... parówki. Zaparłam się, że nigdy ich nie dam dziecku, ale... sami często jemy, a ona aż się trzęsie na ich widok. No i skapitulowałam. :( Ale staram się ograniczać jak tylko się da. Acha - Anastazja uwielbia za to sałatki z sosem winegreat ( poprawcie mnie, jak to się pisze ? ) . Cokolwiek wrzucę do miski i zaleje tym sosem - Nastusia wciągnie bez słowa. Dlatego korzystam z tego jej upodobania i robimy prawie codziennie jakąś wielką michę zielska, dodając do popadnie. Może Staś też by się zachwycił...? Piszę z lekką niepewnością, bo Nastusia lubi wszystko inne niż zwykłe dzieci. Obżera się cebulką, szczypiorkiem i sosami na bazie czosnku. Za to dżem......jest be. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysh ale wam dobrze w tej Francji.Oglądalam ostatnio program o ichniejszej polityce prorodzinnej to zyc nie umierac własciwie rodzic dzieci na potęgę najlepiej trojke :) Shalla to się masz z tym pawikiem oj nie zazdroszcze ,wiem co mowie(mi wlasnieprzreszło) ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, napewno uspokoisz się jak otrzymasz wyniki i potwierdzenie od kardiologa. Ale wydaje mi się, że jezeli podczas wcześniejszych badań nic podejrzanego nie zauważono, to nie ma się czego bać i jak pisałaś jest to związane z dynamiką wzrostu. Kuk, jako mama \"niemówiącego\" dziecka, stwierdzam,że troszkę ukuła mnie zadrośc ;):D. Jest niesamowity, podziwiam. Ja ciągle łapię się na takim myśleniu (nieświadomym), że jak Tosia nie mówi to i nie rozumie. Kuk to Ty pisałaś, że Tośka jest podobna do Frania? Psikulec przysłała zdjęcia z legendą i nie znalazłam tam Ciebie ani Franka. My chcemy urządzić własny plac zabaw na ogrodzie za domem. Mój M. gromadzi deski na piaskownicę, planujemy jeszcze ustawić hustawkę i małą plastikową zjeżdzalnię,która jest do kupienia za ok. 120 zł na allegro. Niestety dziewczyna moja nie jest jeszcze gotowa na zabawę z innymi dziećmi, więc poki co musi jej to wystarczyć. Jej kontakty polegają raczej na obserwowaniu innych dzieci, nie włącza się do zabawy, stoi biernie obok. Dzieci zabierają jej zabawki, a ona nawet się nie upomni o swoje. Poradźcie, czy powinnam zachęcać do wspólnej zabawy, czy poczekac aż sama dojrzeje do tego. Zastanawiam się jeszcze, czy w przypadku, gdy inne dziecko zabiera jej zabawkę, ja powinnam jakoś zareagować? a może tym samym nauczyć, że mama wszystko załatwi oraz uczyć bierności, godzenia się na wszystko? czy w jakiś sposób spowodować,żeby ona sama jakoś załatwiała swoje \"sprawy\"? Nie wiem naprawdę jak postepować. Może doradzicie coś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dynia, program pewnie pokazywal wszystko w samych superlatywach :) Z ta trojka dzieci to prawda, rodzicie trojki dzieci sa zwolnieni z duzej czesci podatkow, a musicie wiedziec ze podatki sa tutaj ogromne :) Na pewno moge potwierdzic, ze doskonala jest opieka nad kobietami w ciazy i ze wszystko jest faktycznie za darmo :) Matylde, nic na sile ! ! ! To chyba powinno byc nasze haslo przewodnie, albo jakas pierwsza regula w wsrod wielu innych regul, ktorych powinnismy przestrzegac my, rodzicie... Jasiek tez mial taki okres, ze opuszczal zjezdzalnie, jak tylko inne dzieci pojawialy sie w polu widzenia i biegl prosto w moje ramiona (tak bylo miedzy innymi w Sienie czyli poltora miesiaca temu zaledwie), ale teraz mu to przeszlo. Jestem pewna ze i Tosce przejdzie w odpowiednim czasie. Jasiek tez nie upomina sie o swoje zabawki... Czy powinnas reagowac? Hm... ja mysle, ze jezeli Tosia nie protestuje, to mozesz ja tylko pochwalic, albo w ogole nic nie mowic, ale jezeli zdarzy sie, ze Tosi sie to nie spodoba, to masz prawo (i powinnas) delikatnie wyjac odebrana Tosi zabawke z raczek dziecka i oddac ja Tosi, jednoczesnie tlumaczac obojgu, ze trzeba najpierw Tosie zapytac o zgode na zabawe jej zabawka i ze Tosia moze sie nie zgodzic. To Tosia jest szefem swoich zabawek :) Obserwuj, badz obok... na razie to konieczne, a potem chyba stopniowa Tosia sama zacznie sobie radzic, zacznie chciec zabawki innych, zrozumie ze trzeba zapytac o zgode i zrozumie, ze to dziala w obie strony... Wiecie co, ja ostatnio ucze Jaska, ze jesli nie chce zeby jakies dziecko go popychalo czy dotykalo czy calowalo (bo i tak sie zdarza :) ) to ze moze to po prostu powiedziec i wiecie co, to dziala. Jasiek zamiast biec do mnie i krzyczec: \"mama, na rece\", zaczyna mowic: \"ja nie chce\", \"nie rob tak\", \"zostaw mnie\". I chyba zaczyna dostrzegac ze moze zalatwic sprawe sam. Oczywiscie nadal wielokrotnie wola mnie na pomoc :) Do tej pory Jasiek w takich sytuacjach zawsze uciekal do mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Matylde - Kuk z Franiem na kolanach jest na zdjeciu obok mnie. Skopalam legende poprostu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A ja chcialam jeszcze slowko odnosnie dojrzewania naszych dzieci do najrozniejszych \"krokow\", to jeszcze odnosnie tego co pisalalm do Matylde... Pisalam wam, ze niedaleko nas buduje sie malenkie mini-osiedle. Chodzimy tam juz od ponad roku obserwowac postepy w pracach budowlanych i ogladac maszyny. Zeszlego lata, czyli kiedy Jasiek mial troche ponad poltora roku, byl zafascynowany takimi malymi koparkami na gasiennicach. One maja otwarte kabiny i nie raz Myszon wsiadal tam z Jaskiem, zeby mu wszystko dokladnie pokazac i Jasiek byl zachwycony. Potem, nagle, zupelnie nie wiem dlaczego, Jasiek zaczal sie tych maszyn bac i za zadne skarby nie chcial sie do nich zblizyc, pomimo naszych prpozycji (tak jakby nagle zdal sobie sprawe jakie niebezpieczenstwo kryc sie moze za taka zabawa). Ten jego strach trwal wiele miesicy i znowu nagle, dwa dni temu, kiedy przechodzilismy kolo takiej koparki, Jasiek zatrzymal sie zadeklarowal, ze chce tam wejsc i wszedl :) po prostu. Podobnie chyba bedzie z karuzela. Zeszlego wiosny (niespelna poltoraletni) jezdzil na karuzeli, potem zaczal sie bac i nie bylo mowy o wejsciu na cos takiego (mowa o karuzelach wesolomiasteczkowych). Teraz ciagle czekamy, kiedy sam o to poprosi. Zdaje sie ze w kwietniu przyjedzie wesole miasteczko i bardzo jestem ciekawa jego reakcji... czy juz nadszedl moment przelamania sie? czy jeszcze nie? Wszystko ma swoj czas...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tobiasz dziś marudny niemiłosiernie, ja mam spadek ciśnienia, energii i ochoty do zycia...a on siedzi tu obok mnie, leci 9. godzina, jak nie spi- i nie wygląda, jakby sie udawal na spoczynek w najblizszym czasie:O Matylde, w sprawie zachowania Tosi w relacji z innymi dziecmi, jestem zdania, zeby się nie wtrącać, póki dziecko o to nie prosi. Jesli Tobiasz zaczyna plakac i przybiega do mnie, dopiero wtedy się wtracam-wiele razy zauważyłam,ze moja nadgorliwosc w tym temacie jest zbędna, bo on jakos tam próbuje sobie dac rade, i często mu to wychodzi. Nawet kiedy prosi mnie o pomoc, staram sie podsuwac jemu pomysły, jak moze tę sprawe zalatwic sam-bardzo boję się, ze do władzy dojda moje zapędy zalatwiania synkowi interesów już od piaskownicy, a strasznie mnie to razi u innych. Kuk, super, ze Wasza decyzja okazuje sie być słuszną:) No i siwetnie, ze macie dobra nianię, o taką bardzo trudno. Chuchajcie na nią i jak oka w głowie strzeżcie:) Dynia, narobilas mi smaka tym grillem...musze jeszcze poczekac, bo cala frajda w tym, ze zjadą się wszyscy przyjaciele i otworzymy sezon grillowy, a do świąt już raczej nam sie to nie uda...ale ślina mi cieknie na samą mysl:) Shalla, jakbym czytala o Bąku..dzis wyjadał mi surową cebulę podczas krojenia:) Z tym, ze ja nie mam w ogóle problemów z karmieniem go-czasem na nowosci musze dac mu kilka podejsc, ale generalnie ciężko mi znaleźć danie, którego nie moglabym mu podac, bo nie zjadłby:) Nie zazdroszczę Ci męki ostatnich dni; sama z niepokojem siebie obserwuję, moze naprawde cos w powietrzu krąży, bo nie czuję się najlepiej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Matilde - musze - po raz kolejny sypiac glowe popiolem przyznac, ze Frankowe postepy w wymowie maja niewatpliwy zwiazek z monologami, jakie slyszy on od swojej wloskiej babci a mojej (niezbyt lubianej) tesciowej ;) Spedzil z nia prawie caly zeszly tydzien i znowu obserwuje, ze zaowocowalo to znacznym skokiem w jego rozwoju jezykowym... Co do naszej niani - to jest to sytuacja dosc eksperymentalna ;) Agnieszka jest wprawdzie po studiach o profilu pedagogocznym, ale (wyjawszy miesieczne zastepstwo za nianie w innej rodzinie) nie miala nigdy przedtem doswiadczen tego typu. Poczatkowy cel jej zatrudnienia u nas, to - pomoc w pracach domowych i odbieranie Frania ze zlobka. Widzac jednak jak fajnie dogaduje sie tych dwoje, odbylismy z Agnieszka burze mozgow i ... zdecydowalismy sie na kilkumiesieczna probe. Jesli wszystko pojdzie dobrze i Agnieszka da sobie rade, po moim powrocie do pracy zajmie sie zarowno mala (przez caly dzien) jak i Franiem (po poludniu). Bardzo licze na to, ze sprawa wypali, bo w przeciwienstwie do hiper profesjonalnej niani Frania, Agnieszka bardzo przypadla mi do gustu;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×