Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

Gość Karpatka30
Dzien dobry, Dziewczyny! Jestescie bardzo mile :) Myshko, a moge ja tez poprosic o te zdjecia? Bardzo mnie zaciekawily, bardzo lubie sredniowiecze. Zrewanzuje sie zdjeciami okolic Krakowa, jesli bys chciala, oczywiscie. Shalla, Twoja coreczka zostala ochrzczona przez pastora? W obrzadku anglikanskim? Napisze wiecej, kiedy tylko mi czas pozwoli. Pozdrawiam serdecznie, udanego dnia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysh - dostalam od Ciebie zdjecia z wyprawy nad strumien, wiec czasem docieraja. Wydaje mi sie, ze pojemnosc to 20MB. Jakis czas temu zmienialam adres. Sprawdz, czy slesz na ten wlasciwy: emfrak@gdynia.mm.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karpatko, nie ma sparwy, wysle je i do Cie. O okolice Krakowa poprosze bardzo ! Rowniez z elementem osobistym mùoze... znaczy milo by bylo zobaczyc Twoja buzie (tymbardziej ze moja bedzie w tym dekorze sredniowiecznym) Fisa, to znaczy ze to juz jedyny dobry adres? Aha, to ja mam jeszcze jeden (i chyba to na ten wysylalam), ale zaraz go skasuje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Shalla! Jak dobrze Cie widziec! Pisz, pisz, Kochana ta powiesc w odcinkach bo przez tyle czasu nagromadzilas dla nas zapewne wiele opowiesci! Mysh, ja jestem zawsze gotowa na kazda ilosc zdjec wiec nie krepuj sie :) A zdjecia ze spaceru - piekne i sielskie! Dynia, mialam sen, ze pojechalismy do Ciebie z Moim w odwiedziny. Sen byl zbyt dlugi zeby go przytaczac ale final byl taki, ze spalismy wszyscy w jednym lozku i Twoje dziecko (ani obecne ani przyszle - jakies pomiedzy :) ) strasznie plakalo. Budzac sie i naciagajac koldre na glowe pomyslalam, "kiedy ona wstanie do tego dziecka, bo jeszcze chce pospac" i wtedy okazalo sie, ze jest 5.30 i to moje wlasne stanowczo domaga sie posilku :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karpatko, nie mam Twojego adresu... nie zachowalam go niestety...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wpadam na momencik, bo juz kolejka za mną:( Shalla, nareszcie!!!czuję niedosyt opowieści, zwłaszcza po tej obiecującej zapowiedzi ostatniej części:) Czekam!!!!!! U nas remont na całego, szukamy kogoś, kto nam zrobi meble, a póki co Truten próbuje doprowadzić naszą sypialnię do stanu zachęcającego dziewczyny do przebywania w niej w ciszy i spokoju większosć doby;) Myshko, jak juz ladnie Cie widac na niektórych zdjęciach..tak zaczęłam liczyc i wyliczyłam, ze chyba małe powinno fikać-czujesz coś? Kuk, a Ty juz pewnie na ostatnich nogach? Odpoczywasz? Zmykam, piszcie, czytam na bieżąco!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie ponownie :) Nie miałam jeszcze czasu nic nadrobić z zaległej lektury, ale z ostatniej strony dotarło do mnie, że Myshka spodziewa się drugiego Myszątka! Cudownie ! Przyjmij proszę moje najgorętsze gratulacje! Bardzo Ci zazdroszcze, ale na mnie jeszcze nie czas :( Muszę poczekać, ale teraz już czekam INACZEJ :) Ale o tym innym razem. Zdaje się, że nasze grono się powiększyło, choć dokładnie nie wiem o ile osób, to i tak wszytkie Panie serdecznie witam. Odpowiadając na pytanie o chrzest - tak, Anastazja została ochrzczona w Anglii przez pastora w kościele metodystów. Była to tak przejmująca i wzruszająca ceremonia, i tak dobrane hymny, że kościół drżał w posadach. Tego nie da się opisać. Starsi ludzie płakali.... Ja też chciałam, ale musiałam jakoś trzymać fason. Za to później sobie ulżyłam :) :D No, to na razie koniec tego odcinka, bo muszę pouczestniczyć w życiu rodzinnym :) do usłyszenia P.S. Myshko, na Twoje pytanie odpowiem, ale... :) w odpowiednim momencie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla,witaj ales tajemnicza :) Czekam na dalsze czesci brytyjskiej opowiesci :) Psikulec ,to mialas wyjatkowo realny sen :D Myshko,ja tez jestem gotowas na kazda ilosc zdjec ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
No wlasnie, cos ta nasza Shalla strasznie tajemnicza. Prosimy uchyl rabka tajemnicy chyba, ze chcesz podsycic nasza ciekawosc do granic mozliwosci. Kuk, chyba jednak jest w domu nie w pracy bo cos nie pisze. Rozsadna decyzja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pszczolko, a fika, fika! Jeszcze leciutko, ale regularnie :) Shalla, jestem zaintrygowana do granic mozliwosci ! ;) Tymbardziej czekam na ciag dalszy opowiaesci i na tak obiecujace zakonczenie. A czy skoro Kuk sie nie odzywa to czy ona przypadkiem nie rodzi ? Przeciez pisala do nas juz z domu, a tu teraz totalna cisza... Ja tam na wszelki wypadek mysle o niej cieplo i posylam bukiet dobrych zyczen. Wczoraj w koncu czesc dnia spedzilismy z dala od domu a czesc przyjmujac gosci, wiec nie udalo mi nawet przetrzebic zdjec, a co do piero wyslac. Mysle ze dzisiaj powinno mi sie udac :) A mnie sie dzisiaj snilo, ze Fasola tak mocno wystawila glowke, ze przez skore dokladnie widzialam ksztal twarzyczki :) dobrego dnia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochane! Szalla Witaj wreszcie!!! Stesknilysmy sie za Toba jak glupie :) Co do mnie - jestem, zyje, siedze w domu i mam znowu komputer :) Nie pisalam, bo byl jakis problem z podlaczeniem do sieci, ale juz jest ok, a nawet lepiej niz ok, bo siec jest teraz bezprzewodowa i moge sobie z kompem krazyc po calym domu z ogrodkiem wlacznie. Franio z dziadkami nad morzem a ja wije gniazdo. Pelnia, ktora nie pozwolila spac Myshce w czwartek mnie nie pozwolila zmruzyc oka w sobote. W rezultacie, noc z piatku na sobote byla noca \"przemyslana\", a od piatej rano \"przeczytana\". Sobota byla w zwiazku z tym nieco do bani, a w niedziele wybralismy sie w pobliskie gory na piekna wycieczke. Pstryknelam tam kilka fotek, nieco mglistych, ale za to ...dwie z brzuszkiem ;) Od wczoraj jestem oficjalnie w domu i poniewaz nie ma mi sie jeszcze na rodzenie, zakasalam od nowa rekawy i koncze wic gniazdo. Wykorzystujac pierwsze dni wyprzedazy zrobilam wczoraj ostatnie zakupy dla malej. Po poludniu udalam sie do piwnicy by odnalezc w niej pudlo z laktatorem i podgrzewaczem butelek, ktore wstawilam tam przed niespelna piecioma miesiacami ... Wyobrazcie sobie moja mine, gdy odkrylam, ze jeden z rogow w moim pudle zostal wygryziony, a w srodku uwite jest ...szczurze gniazdo! Nie boje sie szczurow, ale przyznaje, ze na mysl, ze moge w srodku znalezc male szczurki, z ktorymi cos trzeba bedzie zrobic, zrobilo mi sie slabo. Na szczescie gniazdo bylo juz opuszczone, zas to co znalazlam w srodku zdumialo mnie tak, ze omal nie usiadlam na podlodze w smietniku. Szczury ZJADLY DO POLOWY WYSOKOSCI PLASTIKOWY PODGRZEWACZ DO BUTELEK, pogryzly dwie butelki ze smoczkami (jedna od laktatora, a druga \"pamiatkowa\" ulubiona pierwsza butla Frania). Zjadly (najwyrazniej ze smakiem) dwa nieuzywane smoczki Frania i pogryzly plastikowa podstawke od laktatora. Poniewaz to na tym ostatnim zalezalo mi najbardziej (Mama przyslala mi go z Polski po tym, gdy nie zadzialal zaden z trzech laktatorow kupionych i wypozyczonych tutaj), przemoglam obrzydzenie, wymylam go w spirytusie i wygotowalam wszystkie plastikowe czesci. Poza tym w pudle znajdowala sie tez niestety paczka z \"historycznymi\" ubrankami mojego meza - troskliwie zapakowana przeze mnie w die torebki, z ktorych ostatnia zawierala na wszelki wypadek ... srodek \"przeciw molom\";):p. Czesc ubranek zostala oczywiscie pogryziona na strzepy. Ocalale do tej pory mocza sie w platkach mydanych... Dokonawszy calej tej operacji usmiechnlam sie mimo woli - szczury to jednak bardzo inteligentne stworzenia! Ze wszystkich pudel stojacych w piwnicy, szczurza mama wybrala na gniazdo to jedno, na ktorym napis brzmial \"Noworodek\" ;) Poza tym, wyobrazilam sobie, jak moglyby wygladac moje straty, gdyby dwa inne pudla - z moimi ubraniami ciazowymi i ubrankami Frania niezostaly przeze mnie przytaskane do domu trzy miesiace temu! Dziewczyny, a teraz mam do Was ogromna prosbe - w ferworze ostatnich dni walki z praca nie mialam czasu ani mozliwosci odpowiedziec na Wasze maile (Dynia , ani nawet zgrac adresow mailowych. Dlatego prosze Was bardzo - podeslijcie mi je na moj adres \"fastwebowy\" (jest w stopce). Dzis jeszcze postaram sie zgrac zdjecia z ostatniego weekendu i podeslac je Wam. Musze tez zalozyc nowa skrzynke domowa o wiekszej pojemnosci. Acha - Fisa - Za chwile docisne mojego meza o skladniki salsy orzechowej ;) Co do zdjec - jestem bardzo ciekawa wszystkich, ale prosze o chwilke cierpliwosci - musze najpierw zalozyc skrzynke, ktora je pomiesci!:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Salsa dei noci! receptura mojego meza brzmi tak: Bierzemy \"troche\" wyluskanych orzechow wloskich, \"troche\" mleka, \"troche\" slodkiej smietanki, \"troche\" oliwy i \"troche\" czosnku. Miksujemy to wszystko mikserem do zupy, doprawiamy do smaku sola i ...gotowe. Niestety od mojego meza ciezko jest wydusic przepis bardziej precyzyjny, bo faktem jest, ze on wszystko gotuje \"na oko\". Co do zasady - radzilabym zaczac od zmiksowania orzechow z czosnkiem (zabek, dwa) i ze smietanka i niewielka iloscia oliwy, a potem dodawac mleka - konsystencja powinna byc kremowa, a nie calkiem plynna. Recepta klasyczna przewiduje dodanie takze miazszu bialego chleba rozmoczonego w mleku. Osobiscie wydaje mi sie, ze ciekawiej mogloby byc z razowcem. Moj maz chleba nie dodaje, a sos miewa rozne smaki w zaleznosci od akurat przyjetych proporcji i smaku orzechow. Uwazajcie, by orzechy nie byly zbyt stare, zbyt gorzkie albo ì kwasne - sos bedzie niedobry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
MYSH! Dzieki za bukiet - przyda sie za kilka dni :) Piekny sen z Fasolka! !):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ojej, Kuk, a ja przeciez ostatnio zasypalam Was zdjeciami (i to jeszcze nadal nie koniec), ale przeciez Tobie juz z przyzwyczajenia wyslalam je na adres pracowy. Dopiero teraz zdalam sobie z tego sprawe :) Chyba jednak nie ma co przesylac ich teraz na Twoja malenka prywatna skrzynke? Dasz znac, jak zalozysz nowy adres? Za to ja czekam niecierpliwe na dwa weekendowe brzuchate zdjecia :) A szczury, ineteligentne czy nie, powoduja jednak mase strat i... no... faktycznie szkoda pewnych rzeczy przeciez... Ja troche sie boje raczej o mole... piwnicy nie mamy, wiec wszelkie pudla z jaskowymi cichami i akcesoriami trzymam w skrytce pod schodami... No i coraz czesciej mysle ze im wczesniej je przewietrze tym lepiej :) Tymczasem nie znam jeszcze plci Fasoli, a moja M juz chce mnie obsypac ubrankami po Sarze... Trzymajcie kciuki, zeby na kolejnym usg Fasola pokazala kim jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie. Wystosowałam wczoraj długaśny wpis i... w połowie wyłączyli prąd w mojej wsi.... wszystko diabli wzięli :( No więc będę się starać odtworzyć, choćby po kawałku wszystko. Po pierwsze więc chciałabym podziękować wszystkim za zdjęcia. Jak zawsze wspaniałe. Jak te nasze dzieciaczki porosły!!!! Jasiek muzykant ze swoim bębenkiem po prostu rewelacyjny - również jako tenisista :) Ogromne oczy Asieńki dosłownie magnetyzują. Kuk, wyglądasz prześlicznie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Myshko, ależ Ty nam zrobiłaś niespodziankę. Kiedy wyjeżdżałam, jeszcze ani słowa, a tu przyjeżdżam po 6 tygodniach, a Ciebie już znacznie przybyło! Wspaniale! Dynia.....Ty DYNIO! :) Super zdjęcia! Dziewczyny, jeszcze wszystkiego nie obejrzałam, bo nieźle mnie zasypałyście, ale po trochu brnę. cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cd. Przepraszam, że zabrzmiałam tak tajemniczo :) Nie ma żadnej tajemnicy, tylko chciałam wszystko napisać chronologicznie, a dużo rzeczy się odnosi.... więc żeby uniknąć uprzedzenia faktów, musze niektóre pytania przemilczeć :) Tak naprawdę nie mam tak znów strasznie wiele do opisywania, bo większość pokażą zdjęcia. To nie był wyjazd nastawiony na zwiedzanie ( jak pierwszy nasz ) tylko po prostu na bycie razem. Adam nie miał urlopu, więc.... głównie zwiedzałam do południa sama i doszłam do wniosu, że na dniach wprowadzą w Anglii urzędowy polski :) Ze zdumieniem zauważyłam, że Polacy są bardzo lubiani przez Anglików ( zupełnie inne opinie czytałam w polskich gazetach i słyszałam w Polsce w TV ). Tymczasem rozmiawiałam z wieloma i nasłuchałam się tylko jak najbardziej przychylnych opinii. Kasjerki w dużym supermarkecie zawsze witają Polaków po polsku, a na moje pytanie dlaczego, odpowiadają, że uczą się polskiego z rozmów klientów w kolejkach i ... że jesteśmy bardzo sympatyczni, dlatego lubią nas zaskawiwać swoim \"dzen-dobly\" :) Nigdzie nie spotkałam się z opinią, że jesteśmy alkoholicy, że brudasy itd. Dokładnie przeciwnie. Tak więc czas upływał nam w bardzo miłej atmosferze. Trochę nas podtopiło w czasie powodzi, i doceniłam mieszkanie na 3 piętrze :) cdn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Natomiast godny opisu był nasz powrót.... Nasza poróż powrotna trwała.... 15 godzin. Wylot miał byc o 16.00. Na minutę przed 16.00 poinformowano nas, że lot będzie opóźniony. Ale ani dlaczego, a ni o ile. Godzinę później poinformowano, że lot będzie nie wcześniej niż o 18.00 O 18.00 już wiedzieliśmy, że nic z tego, bo samolot jeszcze z Polski nie przyleciał..... Przed 19.00 o dziwo załadowano nas do samolotu. Ale nie wystartował, bo przyszły frony burzowe ( ... ) O 20.00 nie dostaliśmy zgody na start z powodu \"dużego ruchu w powietrzu\" Przez ten czas nie podano nic do jedzenia ani do picia, bo jak się dowiedzieliśmy \"za firanką\" na pokładzie nie ma tyle jedzenia, żeby starczyło dla wszystkich. Więc kolektywnie nie dostał nikt. Nawet malutkie dzieci, a ni Pani która zasłabła. Przez ten cały czas również nie włączono klimatyzacji, poniważ pilot powiedział, że ma tylko tyle paliwa, żeby na oparach dolecieć do Warszawy. Jak włączy klimę, to nie dolecimy..... Prawniczka, z którą siedziałam omal nie dostał obłędu i tylko notował nazwiska. :D Wreszcie wystartowaliśmy. Ale serwis ruszył od tyłu, więc jak dotarli na przód ( czyli tam, gdzie my siedziałyśmy ) to nie było już NIC do jedzenia..... Na moje oburzenie, że jesteśmy prawie 7 godzin w plecy i moje dziecko jest głodne, pani stewardessa tylko wzruszyła ramionami. Wreszcie dolecieliśmy o północy na Okęcie. Z miejsca nas poinformowano, że bagażu nie ma. Ale może będzie za jakieś pół godziny.... cdn.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cd. Ale żeby było sympatyczniej, na tablicach informacyjnych niezmiennie widniało, że nasz przylot miał miejsce o 19.05 !!!!!!!!!!! Jak dowiedziałam się znacznie później NIKT z oczekujących na nas nie został poinformowany o opóźnieniu i ludzie czekali te X godzin przy barierce nie wiedząc absolutnie nic co się dzieje z naszym samolotem. Czy w ogóle wyleciał z Anglii, czy został porwany, czy eksplodował, czy zaginął w przestrzeni. Kompletnie żadnego komunikatu. Możecie sobie wyobrazić nerwy tych oczekujących. Ale wracajmy do wydarzeń. A więc bagażu nie ma. Siedzimy i czekamy. Hala puściusieńka. Tylko my i pasażerowie z Palermo. Wszyscy jednakowo wkurw..... Wszystko zamknięte. Żadnego sklepu z żarciem, żadnego telefonu. Nawet kiosku z wodą! Małe dzieci ryczą, wszyscy głodni jak psy. Mijaja jedna godzina, nic, druga godzina - nic. Bagażu nie ma. Jakieś bydle wreszcie się pojawiło, więc ja do niego ( i nie tylko ja ) z pyskiem co jest grane i czy wyznaczono do cholery okup za nas, czy co???? Na co on nam mówi, że : \" Na Okęciu jest teraz NOCNA ZMIANA, a więc tylko kilka osób obsługi, więc oni nie nadążają rozładować samolotów, które przyleciały. I że być może będziemy czekać do rana, aż przyjdzie dzienna zmiana i rozładuje nasze bagaże\". No, to sobie wyobrażacie, że facet omal nie został zlinczowany. Wreszcie o 1.30 nad ranem dostaliśmy nasze walichy. Do domu dotarłam o 3.00 Już świtało.... Nastusia była bardzo dzielna przez cały ten czas. Byłam z niej strasznie dumna. Opracowałyśmy też super technikę załatwiania się w toalecie w samolocie :) Ufff, no i tyle relacji z powrotu. Ale mnie się nie darzają podróże bez przygód. Ciekawe dlaczego.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cd. Jeszcze na lotnisku w Anglii, kiedy czekaliśmy na te opóźniony samolot, jeden z pasażerów dostał telefon i poinformował nas, że właśnie był zamach na lotnisku w Glassgow :) Nasze nastroje były naprawdę wzorowe.... Ale na tym nie dość. Czekamy sobie na tym terminalu, a tu nagle wchodzi jakiś \"Abdul\". Postawił przy naszych siedzeniach duża czarną torbę, rozejrzał się jakoś niepewnie i szybko oddalił. Torba została. Coś mnie ścisnęło za gardło. Popatrzyłyśmy na siebie z dwoma dziewczynami, które siedziały i zagadywały Nastusię i myśl była wspólna - galopem do ochrony. A tu pustki! Zero kogokolwiek z obsługi na tym piętrze! Bramki odpraw puściutkie. Połowa lotów była opóźniona, nietóre odwołane i cały terminal po prostu opustoszał. Omal nie wpadłyśmy w panikę. Ale właśnie wtedy \"Abdul\" wrócił, znów rozejrzał się tak jakoś dziwnie, wziął torbę i poszedł sobie. Rany.... chyba jestem przewrażliwiona i czas zacząć pić melisę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, co się dzieje? Co taka cisza? A może Kuk już z maleństwem????????????????????????????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Shalla, ja jednak mysle, ze Kuk w razie czego da znac. Moze jest pochlonieta dalszym ciagiem przygotowan? Natomiast ja czekam na ciag dalszy angielskich opowiesci i na zdjecia oczywiscie. Milego dnia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość logosm
Witajcie mile Panie, a ja już pisze do Was z nowej mojej firmy :), mam nadzieje, że bedzie lepiej niż w starej... na razie jest sympatycznie i mam nadzieje, ze tak bedzie przez caly czas. Pierwszym plusem tej zmiany jest ciagly internet- teraz jade sobie do Wawy i pisze do Was. Shella jak cudnie , że znowu jesteś z nami- tak mi Ciebie brakowało. A swoją drogo te tanie linie to masz racje to jakis sklandal- mam porownanie bo sluzbowo latam normalnymi, a prywatnie tanimi- i to jest niebo, a ziemia podejście do czlowieka. Nawet sobie nie wyobrażam takiej podróży z miom Stachem i to na dodatek bez jedzienia( rozumiem , ze nadal dzialają przesisy zabraniające wnoszenia na poklad swoje picia i jedzenia ?. To po prostu nie humanitarne- rozumiem jeszcze dorośli ale male dzieci ?, ciekawe kto podejmuje takie decyzje i czym się kieruje ? To co piszesz o Anglikach jest bardzo pocieszjące, że powoli zaczynaniją patrzeć na nas jak na czlowieka z takimi samymi prawami . Pszczółko to musi by c cudne uczucie takie kopanie z dwóch stron przez Twoje panny. Nawet nie wiesz jak sie ciesze ze masz dobre samopoczucie i optymizm u Ciebie zawitał :) Gratulacje dla Tobiasza- zuch chłopak !!!!! No Niki - gratulacje zdania egzaminu na prawko !!!! jesteś niesamowita po prostu, jeszcze tylko praktyka i bedziesz mogla sma się autem poruszać, to na pewno znacznie ulatwi Ci życie . Kuk Shalla ma racje co z Tobą czyżby córeczka już z Wami ( ale ta opowiesc o tych szczórach torchę mnie zelekryzowala- przecież to jest nowe mieszkania- nowy blok wiec skada tam się szcórzyca wziełą ?, matko i ze Ty tam poszłąś , ja jakbym takie coś zobaczyla to moja noga w piwnicy by już nigdy nie postaneła !!!!:) boje się nawet małęj myszki, a co dopiero szczórów- bo rozumiem, że rodzinka ta zacna gdzieś w pobliżu się kręciła :) Fisa niedziela aktualna ? nie wiem czy dotarl do Ciebie moj nowy numer- bo do czesci niestety nie wiem z jakij przyczyny nie dotarł. pozdrawiam serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Logosm - do mnie nie dotarl, jezeli mozesz to wyslij jeszcze raz. Ciesze sie, ze w nowej pracy wszystko ok!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, krew w żyłach mi zmroziło, i to bez przesady! jechalam kiedys z Tobiaszem z Władysławowa do Ostródy pociągiem z 3 przesiadkami i PKP jak zwykle nawliło zostawiając mnie z alergikiem bez kolacji-ja juz plakalam ze zlosci. W sytuacji, która Ty opisywalas, chyba zaplakalbym sie na śmierć, taka jestem sierotka:P Skandal po prostu😡 Dziewczyny, sluchajcie!!!!! Tobiasz w ogóle nie potrzebuje pampersów. Całą noc trzyma sie dzielnie i zakladane pieluszki rano są suche, a on po wstaniu woła na nocnik. Jestem po prostu zszokowana jego postępami:D Kuk, no czyzby czyżyk? Logosm, mam nadzieję, ze Twoje początkowe wrażenia z nowej pracy nie rozmyją sie, a wręcz nasilą:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj, coś mi mówi, że miczenie Kuk jest znamienne :) No, to trzymajmy kciuki z całych sił! Co do przygód w czasie podróży - ja mam tak od dziecka, więc można by rzecz że przywykłam i takie hece nie robią na mnie jakiegoś potwornego wrażenia. Raczej są po prostu nużące. Moja miłość do podróżowania, czy raczej do szwędaczki po świecie jest tak wielka, że wybacza naprawde wiele :) Oczywiście po drodze się irytuję, to i tamto mnie wkurza, ale kiedy na koniec zalegam w łóżeczku, to w mojej głowie pozostaje jedynie pozytywne odczucia kolejnego szczęśliwego finału jakiejś podróży. Zawsze na pociechę mam wspomnienie, jak pojechałam jako nastolatka z koim 8 lat starszym kuzynem do Niemiec. Nie znałam w owczas niemieckiego ni w ząb, ale co gorsze Niemcy najwyraźniej nie znali angielskiego, więc moja komunikacja z nimi zakrawała na dowcip. A dowcipna wcale nie była, bo na 15 minut przed odjazdem naszego pociągu na dworcu mój kuzyn miał stan przedzawałowy.... albo taki mały zawał serca. Pociąg nam uciekł, a ja zostałam sama na dworcu ze startą walizek i 100-kilogramowym facetetm z zawałem. Jakim cudem wyszliśmy oboje żywi z tej przygody, to szczerze mówiąc nie wiem, ale zahartowało mnie to na wszelkie pomniejsze niewygody w podróży :) :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No tak Shalla, przygody w podróży da sie przeżyć-jako nastolatka, albo i starsza, ale bez zobowiązań typu dziecko. Ja wytrzymam głód, chłod, jakies niedogodności, choć jestem księżniczką i sie pieszcze ze sobą okrutnie:PNawet fajnie się wspomina takie przygody, kiedy juz sie jest w domu i popija ciepłą herbatkę:) Ale kiedy jedziesz z małym dzieckiem, to juz przestaje byc śmieszne. I pełen podziw dla Nastusi, za jej męstwo:) Miala tą przewagę nad Tobą, ze jej głowka nie pracowala na zwiększonych obrotach w związku z czarną walizką Abdula:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Masz rację Pszczółko. Kiedy się podróżuje z dzieckiem czujność jest wyśrubowana do wszelkich granic. Ja się teraz obawiam czegoś innego - tego, że przez te częste podróże to moja czujność właśnie spada. Uświadomiłam to sobie będąc już w domu. Że byłam znacznie mniej uważna niż podczas naszych pierwszych wspólnych wypadów. Że Nastusia miała o wiele większą swobodę, że nie była na szelkach, że nie wołałam jej co chwila itd. Nie wiem, czy umiem to dobrze opisać. Chodzi mi o to, że pierwsza nasza podróż samolotem, to była moja koncentracja na 10000%. Nie spuszczałam Nastusi z oka, cała moja uwaga była skupiona na niej. A z czasem... to się zmieniło. Nawet za rękę rzadko ją trzymam. Zawsze jej powtarzam, ze w tłumie to ona musi być czujna i trzymać się blisko mnie. Że może biegać gdzie chce, łazić po czym chce, ale musi cały czas patrzeć gdzie ja jestem, bo jak się zgubi...... to będzie źle. I póki co to się sprawdza. Bywa, że gnam gdzieś nawet się za siebie nie oglądając, albo sporadycznie, bo WIEM że ona gna za mną. I to jest błąd. Bo ona jest za mała, żeby jej tak zaufać. Co prawda zawsze kątem oka kontroluje, czy ją widzę, czy trzyma się blisko, czy podąża za mną, ale... chodzi mi o to, że ogóle moja tendencja jest zła. Zawsze zbytnie zaufanie w człowieka, w maszynę, w system, czy ustrój kończy się nienajlepiej. Z drugiej strony ma to swoje plusy. Ja jej nie musze wołać, nie kontroluję cały czas, bo ona przyzwyczaiła się już do tego, że MUSI mieć mnie w zasięgu wzroku, chyba że proszę ją, żeby gdzieś została i czekała na mnie bezwględnie nie ruszając się z miejsca. Myślę, że im wcześniej daje się dziecku pewną swobodę, tym szybciej ono dojrzewa do pewnych sytuacji. Ale kurcze, nie mam monopolu na rację, więc może straszliwie się mylę. Moge jedynie czerpać z własnego doświadczenia, kiedy sama byłam małym dzieckiem i włóczyłam się po świecie w ślad za rodzicami. Wiem, że straszliwie mnie to pasjonowało, czułam się taka strasznie dorosła wtedy i byłam dumna, że tyle rzeczy mogę zrobić sama, że nie trzymają mnie cały czas za rączkę itd. Widzę, że na Anastazję też ta metoda działa. Tylko właśnie boję się, żeby nie przegiąć, żeby nie przekroczyć tej granicy, kiedy to podejście zagrozi bezpośrednio jej bezpieczeństwu. Ale mam nadzieję, że reszta błąkającego po mojej czaszcze rozumku uchroni nas obie od jakiegoś nieszczęścia. uf, ale kobyła mi wyszła. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie! Nie, to jeszcze nie czas! :) Chociaz... byl wczoraj taki moment, kiedy wezwalam taksowke, by zawiozla mnie do domu...oddalonego o niecaly kilometr. Bardzo silny skurcz zlapal mnie w sklepie i trzymal kilka minut. W ogole skurcze sa juz dosc czeste, ale wciaz nieregularne. Jutro ide na kontrole do \"nowej\" Pani doktor - lekarza mojej znajomej. Starlam sie o to troszke z moim mezem, ktory uwaza, ze robie bardzo glupio zmieniajac lekarza w ostatniej chwili, ale w koncu udalo mi sie go chyba przekonac, ze wizyta u lekarza, ktoremu nie ufam a ktory tylko mnie denerwuje nie ma sensu ;) Psikulec mial racje - biegam zalatwiajac ostatnie zakupy i inne sprawy. Wczoraj przez caly praktycznie dzien \"nadzorowalam\" prace hydraulika i Pana od kafelkow - na skutek wadliwego montazu ruszajacy sie kran nad wanna pokruszyl nam kafle do tego stopnia, ze pod spodem zrobila sie dziura, w ktora splywala woda, od ktorej zgnil caly drewniany blat podtrzymujacy kafelki od spodu. Hydraulik - ten sam, ktory montowal kran stwierdzil, ze ...to na skutek tego, ze ktos \"reglarnie szarpie sie z tym kranem\". :p Niesamowite, jak niektorzy ludzie nie sa w stanie przyznac sie do bledu ;) Dzis prac hydraulicznych ciag dalszy. Mam jeszcze w planach prace ogrodkowe jutro i ...udzial w slubie i weselu w sobote. Poniewaz slub odbywac bedzie sie w miasteczku oddalonym od turynu o 1,5 godziny jazdy samochodem, zabieram ze soba...torbe do szpitala ;) Logosm - Ciesze sie bardzo, ze nowa praca dobrze sie zapowiada. no i wyglada na to, ze bedziemy dziki niej mialy z Toba lepszy kontakt :) Co do szczurow w piwnicy - nasz dom jest nowy, ale nie do konca - kiedys byla tu kamienica (od ulicy) i fabryka tkanin (od podworka). Nasze mieszkanie znajduje sie w dawnej czesci fabrycznej i piwnice, choc calkowicie odnowione, sa jednak stare. Dwa tygodnie temu mielismy juz odkaraluszanie, a po mojej interwencji cala piwnica zastawiona jest pojemnikami z trutka na szczury... Ja nie boje sie specjalnie ani myszy ani szczurow, wiec wizyta w piwnicy nie jest dla mnie secjalna trauma, ale niechby w miejsce szczurow zalegly sie tam karaluchy... Wrzeszczalabym tak, ze slychac byloby mnie w Warszawie ;) Shalla - jestem pelna podziwu dla Twojego stoickiego spokoju i Twojego podejscia do Nastki. Z jednej strony chcialabym tak samo powaznie jak ty traktowac Frania, a z drugiej - czytajac o NAstusi na lotnisku zdalam sobie sprawe z tego, ze jednak zupelnie tego nie robie. Franek zupelnie sie mnie nie pilnuje, gna przed siebie w najgorszy tlum, a ja...pedze za nim z jezykiem na brodzie i walcze z nim zamiast tlumaczyc i obdarzac zaufaniem... Pszczolko - brawa dla Tobiasza!!!! :):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej, hej! Ostatnio do komputera siadam bardzo sporadycznie... Jakos mi nie po drodze... Sama nie wiem co sie ze mna dzieje... jestem strasznie niepozbierana, robie cale mnostwo piramidalnych glupstw. Myle sie w zakupach, wstawiam pralke bez proszku, myje wlosy zelem pod prysznic i tak dalej. Koszulki zakladam nagninnie na lewa strone... Czy to cos powaznego, panie doktorze? Kuk, jestes niesamowita! Ja podziwiam Cie calym sercem, ze wybierasz sie na slub i weselisko na kilka dni przed terminem porodu i to w miejsce odlegle od Turynu . Nie jestem pewna, czy byloby mnie stac na cos takiego. No ale Ty jestes przeciez Wierciolek :) Aha, czekam na reszte zdjec! Mialo byc ich troche wiecej niz te w dwa z pieknym brzuchem, ktore otwrzymalam na razie jako jedyne :) Nikii, a Ty jestes druga niesamowita kobieta na tym topiku. Kiedy wreszcie odpoczniej od tych egzaminow? Shalla, bardzo podoba mi sie Twoje podejscie do kwestii samodzielnosci i stopniowej nauki odpowiedzialnosci... I wiem doskonale, ze to nie objaw braku odpowiedzialnosci czy lenistwa czy wygodnictwa z Twojej strony, a wrecz przeciwnie! To raczej madrosci. Jednoczesnie dajac dziecku taka swobode, trzeba tak naprawde miec zdwojona czujnosc i Ty o tym wiesz :) My sami na lotniku ostatni raz bylismy z Jaskiem juz bardzo dawno temu, wiec na razie nie wiem jak bysmy sie wszyscy zachowywali w podobnym miejscu na dzien dzisiejszy. Ale np. kiedy zabieram Jaska ze soba do supermarketu (nota bene bardzo rzadko), Jasiek chodzi sam i wie ze ma sie mnie trzymac i sie trzyma. Tlumacze mu ze w tlumie latwo sie zgubic i tak dalej i tak dalej, podobnie jak Ty i to naprawde dziala. A jesli zdarza sie ze Jasiek robi glupstwa, natychmiast wsadzam go do koszyka i nie ma odwolania :) :D Oczywiscie to nie oznacza, ze ucieczki sie nie zdarzaja! Zdarzaja, ale raczej nie w takich \"delikatnych\" miejscach jak supermarket . Pszczolko, Tobiasz jest niemozliwy! Masz prawo do dumy :) Shalla, ja czekam ciagle na dalszy ciag opowiesci i na zdjecia! Logosm, ciesze sie ze juz jestes w nowym miejscu i ze pierwsze wrazenia sa dobre. Tak trzymac :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, a wiesz, mnie to wyparowało z głowy całkiem - to znaczy takie gonitwy za dzieckiem. Z bardzo... hmmm... chyba nieetycznego powodu. Otóż od lat fascynuje mnie kynologia ( ostatnio jakby mniej ), ale pozostał mi w głowie schemat tresury psa, który zawsze ucieka, kiedy się go goni. I jest tylko jeden ( chyba ) niezawodny sposób, żeby nauczyć go karnego trzymania się w zasięgu wzroku właściciela i polega to na tym, że w czasie spaceru co kilka minut chowasz się psu. Nie wołasz go ani razu. Obserwujesz z ukrycia, kiedy pies się kapnie, że pańcia zniknęła i w panice zaczyna poszukiwania. Po paru takich zawałach pies już jest czujny i zazwyczaj nie odbiega na tyle daleko, żeby stracić właściciela z oczu. To oczywiście wielkie uproszczenie, co tu napisałam, ale mniej więcej mam podobną metodę na Nastusię. Co prawda nie chowam się jej permanentnie doprowadzając do ropaczy, a już na pewno nigdy nie robię tego na terenie, którego ona nie zna i mogłaby się przestraszyć. Ale na spacerach po znanych szlakach od czasu do czasu zdarza mi się stanąć za krzaczkiem i patrzeć kiedy się zorientuje, że odbiegła za daleko. Czasem na placu zabaw delikatnie wmieszam się w tłum i czekam co będzie. Oczywiście, kiedy tylko Nastusia zobaczy, że nie ma mnie na ławeczce, gdzie jeszcze przed chwilą byłam zaczyna poszukiwania i zaczyna mnie wołać i rozglądać się, ja natychmiast się pojawiam tuż przy niej, są uściski, buziaczki i moje słowa w stylu: \" wszędzie Cie szukałam, gdzie Ty byłaś? Mamusia się bała, że się zgubiłaś\". Zazwyczaj więc nie zdarzają się sytuacje, czy okazje do tego żeby się chować, bo Nastusia jest dość czujna w tej materii :) Może to sadystyczne, ale naprawdę są takie chwile, kiedy ja MUSZĘ zaufać, że ona będzie dreptać tuż przy mnie, bo nie mam po prostu drugiej pary oczu i rąk, żeby ją kurczowo trzymać. I póki co metoda się sprawdza. Nie mówię, że polecam każdemu, bo dzieci sa różne i trzeba mieć to na uwadze. Anastzji starałam się wpoić jedną zasadę: im bardziej współpracuje ze mną, tym więcej otrzymuje swobody. Chyba rozumie o co w tym chodzi. Bo widzę, że zaczyna reagować nerwowo na każdą próbę zniewolenia :) :) A i ja widzę, że nie ma sensu trzymać jej mocno za rękę w ścisku przy np. odbieraniu walizek. Wiem, że mogę iść sama do boju, a Nastusia będzie z bezpiecznej odległości mnie obserować. Wiem, że nikogo nie weźmie za rękę, wiem, że niczego nie przyjmie od obcej osoby. Wiem, że nikogo nie posłucha. Taka już jest i to nie moja zasługa absolutnie. Ale te cechy ułatwiają mi zaufanie do niej w trudniejszych sytuacjach. No dobra, bo się tu rozpisałam jak zwykle :) Napisz Kuk jak się czujesz? Ależ Ty masz odwagę, żeby na te wesele jechać. Ja bym się chyba jednak nie odważyła. Już raz miałam rajd godzinny na porodówkę i nigdy więcej się na to nie piszę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×