Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

Ja właśnie przeżywam skutki porządnego przewiania. Jestem przeziębiona jak nigdy chyba dotąd. Od czwartku nie mogąc sobie poradzić w naturalny sposób, poszłam w końcu do lekarza i ten dał mi antybiotyk. Oczywiście antybiotyk :( a anginy przecież nie stwierdził. Shalla chętnie zaczęłabym korzystać z medycyny chińskiej nie wiem jednak, jak znaleźć dobrego lekarza tu, gdzie mieszkam. Może możesz coś doradzić? Zamilkłam, bo zaczęłam pracować i nagle na wszystko zabrakło czasu. Myślałam, że szybciej uporam się i zorganizuje obowiązki tak, by znaleźć czas i na odrobinę przyjemności, ale jeszcze nie udało mi się. Najbardziej brakuje mi czasu dla Stasia. Skurczył się do 2 godzin dziennie. Dziś mam chwilę czasu, bo chora siedzę w domu. Pisałam o wynikach badań dwóch lekarzy zapewniło mnie, że to wskaźniki drugorzędne i skoro te najważniejsze są w tak wyśmienitej normie, o niczym to nie świadczy. A ja wiem, że po prostu za jakiś czas muszę te badania powtórzyć. Jeszcze taka ciekawostka na wynikach te wskaźniki oznaczone były nic nie mówiącymi skrótami (MPV, P-LCR). Jedna lekarka mówi mi, że oznaczają wielkość krwinki, inny lekarz, że nie wie, co. A ja na Internecie wyczytałam, że płytki krwi. A przecież to było podstawowe badania morfologia krwi. Karenko gratulacje zdanego prawka. Witaj Kuk jak dobrze, że jesteś na kafe z powrotem. Ogromne dzięki za zdjęcia. Wspaniałe. Szczególną uwagę zwróciłam na to, jak często jesteście na urlopie i wyjeżdżacie gdzieś. Czasem myślę, że żyjecie jak cyganie na walizkach. :) Ogromne wrażenie zrobiło na mnie to małe miasteczko w wysokich górach. 1,5 godzinne usypianie jest czymś heroicznym. Nie dałabym rady. Moja metoda jest taka, jak Shalli. I tak, jak Mysh pisze, ciężko się podnieść, więc często też zasypiam i masę rzeczy przechodzi do zrobienia na następny dzień lub weekend lub Psikulcu a co to jest to wielowodnie? Trzymaj się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Fisa, z dobrą chińską kliniką to jest tak: pytasz ludzi do okoła czy ktoś gdzieśchodzi, czy jest zadowolony i czy widzi pozytywne rezultaty. Nie ma innej metody. Sama odwiedziłam dziesiątki klinik, bo akurat przechodziłam obok na ulicy, bo akurat zobaczyłam szyld, bo znalazłam ogłoszenie w miejscowej gazecie itd. Wszystko totalna porażka i stracone pieniądze - szczególnie tu w Anglii. Byłam jedynie w dwóch, w których uzyskałam fachowąpomoc - jedna w Warszawie, którą w swoim małym mieszkanku na piętrze w bloku prowadził stary jak Matuzalem i pomarszczony Wietnamczyk. Absolutny mistrz, a dodatkowo neurohirurg medycyny konwencjonalnej ( niesamowice, co?!) a druga klinika, to ta do której sama teraz chodzę. Ja, Nastusia, cała moja rodzina i wszyscy znajomi i przyjaciele :) Klinika ta nie ma żadnej reklamy, nigdzie się nie ogłasza, nie rozdaje ulotek. Każdy ktoprzychodzi - to z polecenia kogoś znajomego. Przyjeżdżają również osoby z całego świata- są pacjani z Kanady, USA, Wietnamu, Chin, Ghany, Włoch, Niemiec, Polski i nie wiem skąd jeszcze. I właśnie dlatego, że jest to problem dla tych wszystkich osób z zagranicy aby kontynuować leczenie dłużej niż tydzień, nasz doktor wpadł na pomysł, żeby założyć stronę internetową, gdzie każdy może zamówić swoje leki bezpośrednio poprzez sklep wysyłkowy. Oczywiście nalad szczęśliwsi są ci, którzy mają możliwość przyjść osobiście na konsultacje u doktora, pobyć przez kilka tygodni po jego czujnym okiem i dopiero potem zamawiaćjuzdla siebie według wskazówek. Ale jak napisałam osoby z zagranicy w większości nie mają takiej możliwości. I właśnie dla nich powstał ten sklep. Sklep jest zrobiony w formie tak opisowej, że można sięz niego również niemało nauczyć, a przy okazji prawidłowo dobrać dla sebie leki. Każde zamówienie jest monitorowane i zalecany kontakt mailowy celem konsultacji lub rozwiania wątpliwości który lek były właściwy. Ale nie podam tu na forum linka, bo nie chcę w taki sposób reklamować tej kliniki. Ale jeśli byściebyły zainteresowane, to prześę Wam mailem. Wszystko jest oczywiście po angielsku, ale powolutku kolejne strony sa tłumaczone na polski. Niebawem będzie już wszystko. Dodatkowo wszystko jest w formie obrazkowej, więc to też ułatwie odnalezienie "swojego schorzenia" No, to znówmi wyszła kobiła. Psikulcu - trzymam kciuki! Dynia! Super zdjęcia - jak zawsze, a Jagódka taka wiekllllllllkaaa!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Fisa, nic nie pisalas o pracy! Bardzo sie ciesze. Pochwal sie wiecej! Osobiscie raczej nie choruje ale jak juz mi sie zdarzy to rekami i nogami staram bronic sie przed antybiotykiem. Jednak jestem zdania, ze czasem niestety trzeba go wziac. Wielowodzie to zbyt duza ilosc wod plodowych. Zaczyna sie od 2000ml. Skutki moga byc nieprzyjemne ale rownie dobrze moze ich nie byc wcale. Przy niewielkim przekroczeniu tej granicy tylko obserwuje sie i nic sie wiecej nie robi. Jestesmy po okropnej nocy. Zuza kaszlala w zwiazku z infekcja, ktora przechodzi. Niestety z nia jest tak, ze kaszel powoduje u niej wymioty i na dodatek nie budzi sie podczas tych wymiotow wiec same rozumiecie jak duze jest ryzyko zachlysniecia sie. Wrocilam do lozka o 4.30... Tata Zuzy, kompletnie nieprzytomny jest dopiero w drodze do pracy a powinien byc tam prawie 2 godziny temu... Dzis wyniki rekrutacji do panstwowego przedszkola gdzie Zuza ma zaczac chodzic od wrzesnia. Z niecierpliwoscia czekam na maila. Z jeszcze wieksza niecierpliwoscia wyczekuje jutrzejszego dnia bo mam kontrole u mojej pani doktor, do ktorej mam najwieksze zaufania. Dziewczyny, naprawde juz jestem tak wykonczona nerwowo, ze chyba wolalabym polozyc sie w szpitalu zeby mieli mnie caly czas na oku - nigdy nie spodziewalam sie po sobie, ze dobrowolnie bede chciala isc do szpitala...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czegoś takiego nie pamiętam miałam wczoraj atak suchego kaszlu pół nocy nie spałam, tylko kaszlałam, kaszlałam boli mnie dziś gardło i pod mostkiem Też o mało nie zwymiotowałam. Także mogę sobie z Zuzakiem podać rękę. Niech szybko wraca do zdrowia. A jak Ty się czujesz po takim wysiłku. Trzymam mocno kciuki. Mnie też sobie ciężko wyobrazić, że chciałabym pójść do szpitala dobrowolnie. Kiedyś w nim leżałam 2 tygodnie i wyszłam z mocnym przeświadczeniem, że ze szpitala można wyjść bardziej chorym niż się było. Psikulcu, ale skoro masz takie myśli i potrzebę, to w Twojej sytuacji, wydaje się mocno uzasadnione. Psikulcu co do pracy. Mam w związku z nią tyle sprzecznych, mieszanych uczuć. Radość miesza się z niechęcią, zdegustowanie z optymizmem. Oczywiście finansowo nam bardzo ulżyło, oczywiście znowu będę mogła się realizować zawodowo, ale Będąc w domu nabrałam sporego dystansu i trudno mi znowu wejść w taką spapraną rzeczywistość firmową. Jak to zwykłam mawiać wpiąć się w kolejny matrix no nie mam ochoty. Bardzo się też denerwuję - przejmuję się wynikami pracy, tym, jak jestem oceniana. Każda drobnostka wytrąca mnie z równowagi. Rekrutacja do przedszkola. Oby się Zuza dostała. A Stasiek we wrześniu zaczyna zerówkę. Zastanawiam się, gdzie go posłać. Czy do szkoły tu, gdzie mieszkamy, czy do przedszkola. Nie taka to prosta decyzja. Jak pójdzie do szkoły zajęcia trwają kilka godzin co zrobić z Nim przez resztę dnia? (Świetlica zrobiła na mnie złe wrażenie). Do przedszkola trzeba by było go wozić, ale w zasadzie nie wiadomo, czy zerówka w przedszkolu będzie. No i po roku, gdy się zaaklimatyzuje zmiana. Shalla parę pytań (taki dopyt) wysyłam mailem, a na forum może coś doradzisz na wzmocnienie organizmu i jego regenerację po kuracji antybiotykowej. Ostatnio po antybiotyku po trzech tygodniach byłam znowu chora. Co wcale mnie nie dziwi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, jestesmy chyba jedynym polsko jezycznym forum internetowym, na ktorym nie skomentowano ostatnich wydarzen. I niech tak zostanie. Psikulcu - trzymaj sie dzielnie! Wszystko mija, wiec i kaszel Zuzy pewnie juz przeszedl. Kiedys nawet pewnie uda nam sie przespac osiem godzin ciagiem. ... Powinnam odebrac dzis wyniki badania bakterologicznego Ani, ale chyba niedam rady :( Pojde jutro z samego rana. Na razie wyglada na to, ze jest spokojniej, ale jednak niepokoja mnie te jej nawracajace bole "brzucha". Czy mi sie wydaja, czy nie ja jedna ostatnio sie sypie? Mizerna to dla mnie satysfakcja. Dziewczyny - dbajcie o siebie!!!! Ja w piatek wybieram sie na gimnastyke korekcyjna! Ciekawe czy doczogam sie po niej do domu? :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Kuk, odnosnie wszelkich gatunkow szeroko pojetej gimnastyki szczerze polecam joge. Ale nie taka "fit joge" w centrach fitnesu tylko w szkole jogi. Ja praktykowalam dwa lata i wlasciwie od pierwszych zajec odczulam znaczna roznice w samopoczuciu i odejscie dolegliwosci, ktore, jak myslalam, nigdy juz mnie nie opuszcza. Tylko najgorsze dla mnie to przelamac sie, zapisac i pojsc na pierwsze zajecia - jak juz to ma sie za soba to zajecia tak wciagaja, ze nie da sie ich opuscic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu, ja te przez dwa lata praktykowalam joge w Warszawie. Faktycznie czulam sie jak mloda bogini PO kazdych zajeciach - to bylo tak, jakbym unosila sie 10 cm nad ziemia zamiast jej dotykac. Pluca przyjmowaly dwa razy tyle powietrza a cale cialo bylo elastyczne i lekkie. A jednak przerwalam - powod - momimo fantastycznego efektu "post" zajecia te niewiele mialy wspolnego z przyjemnoscia. W ich trakcie nasz trener torturowal nas doslownie egzekwujac wykonywanie cwiczen, od ktorych wykonywania moje stawy (po wczesniejszym zapaleniu) bolaly jak nieszczescie. Ten facet byl chyba nieco wypaczony psychicznie - twierdzil, ze podstawa to dyscyplina i walka z wlasna slaboscia i kazal nam np. cwiczyc psa z glowa w dol i z glowa do gory na zmiane - po trzydziesci razy kazde z cwiczen - wszystko w tempie musztry dla komandosow... Zniechecil mnie tym do jogi na amen i dopiero niedawno, rozmawiajac z kims, kto praktykuje ja od lat dowiedzialam sie, ze takie podejscie NIE JEST NORMALNE... Na razie szukam sobie w okolicach biura zajec z pilatesu. Zaleca je ortopeda, ktorego odwiedzilam w zwiazku z wiecznym bolem plecow. Dam Wam znac jak to wyglada jak juz cos znajde. Na razie musze powiedziec, ze imbir polecony mi przez Shalle, przynosi naprawde odczuwalna poprawe formy. Kupilam sobie tydzien temu pol kilowa jego torebke, i ...wlasnie pochlonelam ostatnie okruszki. ;) Mam teraz nieco ciezki czas w domu, bo (tak samo jak kiedys Franek i Ania) Jasiek przechodzi zabkowanie baaardzo bolesnie. pierwsze bole i slinienie sie w zwiazku z zebami zaczely sie w czwartym miesiacu zycia. Teraz Jasiek ma juz prawie dziewiec miesiecy a pierwszy zab na dole jest dopiero ledwo widoczny pod skora dziasla. Zarowno gorne jak i dolne dziasla ma czerwone i spuchniete i pomimo, ze jest naprawde dzielny, placze i narzeka pchajac sobie lapki do buzi. Na niewiele zdaje sie masowanie dziaselek znieczulajacym zelem. Odrobine ulgi przynosi mu w dzien gryzienie oziebionych gryzakow lub suchej skorki od chleba a w nocy paracetamol, ktory jednak staram sie dawac tylko w ostatecznosci... W rezultacie spimy ostatnio nie za duzo i gdyby nie dopalanie imbirem, chyba nie mialabym juz sily powloczyc nogami... :p;) Pochwale sie jeszcze - wiecie, ze Jasiek stoi o wlasnych silach i usiluje chodzic???? Zdumiewa mnie to niezmiernie, bo zrowno Franek jak i Ania podejmowali takie proby dopiero w 11-12 miesiacu zycia. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Darowane kilka dni...... Chmura pylu wulkanicznego..... Lotniska zamkniete..... Tata i siostra zostaja..... do odwolania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Mysh, z tego co wiem od wczoraj samoloty juz lataja czyli pewnie pozegnalas juz rodzine. Ale i tak mily prezent od losu. Mam tylko nadzieje, ze nie pokrzyzowalo to bardzo planow Twojego taty. Kuk, biedaku... niestety nie znam zadnych sposobow na przyniesienie ulgi Jasiowym dziaslom. A co do Ciebie to skoro przeprowadzasz kuracje imbirowa (sama uwazam imbir za osmy cud swiata) to przesle Ci przepis na moja ulubiona indyjska salatke z pomidorow ze swiezym imbirem. Filozofia zadna a jak sie dorwe to zjadam cala miche. Swiezy imbir dla wielu osob jest zbyt ostry (ja jestem przyzwyczajona do bardzo ostrej kuchni) ale sprobowac warto. Poza tym jest taka, jakby to nazwac...? Odswiezajaca? A z tym zabieraniem sie do chodzenia to rzeczywiscie silny chlop. Zuza majac 10 miesiecy stala przy meblach a chodzic zaczela dopiero majac miesiecy 15 i to wcale nie z latwoscia. U mnie dziec do dnia niepodobny chociaz wyglada wlasciwie tak samo - lozko oraz z pol godzinki "aktywnosci" typu wyciagniecie czystych naczyn ze zmywarki, wlozenie brudnych, ogarniecie kuchni i poscielenie lozek. Sa dni kiedy przy tym wszystkim czuje sie dosc dobrze a sa tez takie kiedy jak wczoraj lezalam bez zycia majac do chwile nowe twardnienia brzucha i inne atrakcje. Jutro jade do szpitala na kontrole tego calego wielowodzia (nie pamietam czy Wam w koncu pisalam czy nie, ze je mam) i "ogolny przeglad". Zuza dzis w koncu pierwszy dzien po chorobie znowu w zlobku. Acha, Zuza od wrzesnia jest przedszkolakiem. :) Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu i jak po kontroli? Gratulacje dla Zuzy i Rodzicow oczywiscie ;))) Ze wstepnych informacji wynika, ze my takze mamy spore szanse dla zlobek dla Jaska (tfu tfu na psa urok!!!!) Blues nie opuszcza mnie od dluzszego czasu pomimo, ze staram sie z nim walczyc wszelkimi dostepnymi srodkami. Siedze wiec cicho, bo nie chce mi sie juz marudzic. Pisalam Wam, ze nasza ninia jest w ciazy? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Kuk, w szpitalu nie zrobili mi ktg bo stwierdzili, ze za wczesnie - co mnie dziwi bo w gabinecie, do ktorego chodze ktg mialam juz tydzien wczesniej i ide tez dzisiaj. Po badaniu lekarz stwierdzil, ze nic sie nie zmienilo - czyli ok. Dziecko duze - wage wyliczyl na 2800 (koniec 34 tygodnia) i powiedzial, ze to glownie brzuszek jest taki okragly. Dla przypomnienia Zuza po urodzeniu w 38 tygodniu miala 2500. Mowisz, ze niania w ciazy? Chodzi o nianie Agnieszke czy ta druga? Kazda ciaza to radosna nowina ale jezeli to Agnieszka to bedzie to dla Was spore utrudnienie... Macie jakis plan? W sobote kazalam sie wyprowadzic na spacer :) Podjechalismy pod sam park i poszlismy na plac zabaw gdzie Zuza sie bawila a ja z gracja wieloryba spoczywalam na lawce. I oczywiscie musiala mnie spotkac nieprzyjemnosc. Zaraz kolo placu zabaw jest wypozyczalnia takich hm... urzadzen do jezdzenia wygladajacych jak dwuosobowe gokardy ale z napedem noznym. Zwrocilam uwage na jedna dziewczynke, ktora byla na spacerze z kilkorgiem doroslych, ze zamiast po wypozyczeniu tego sprzetu wyjechac poza plac zabaw jezdzi po alejkach gdzie biegaja malutkie dzieci a dodatkowo nie do konca sobie razie z manewrowaniem. Ale coz, westchnelam i dalam spokoj. Do czasu. Przy kolejnym przejezdzie obok mojej lawki bylam odwrocona w taki sposob, ze nie widzialam jak nadjezdza a ta uprzejmie wjechala we mni uderzajac mnie, na szczescie nie mocno, taka wystajaca czescia w brzuch, calym pojazdem w nogi i to tak, ze bylam w niego zaplatana i ani ja sie nie moglam ruszyc ani ona. Niestety mojemu brzuchowi wystarczylo zeby zrobil sie twardy jak kamien a na nogach mam siniaki do dzis... Nie wytrzymalam, z nerwow nakrzyczalam na niewinne, przepraszajace mnie dziecko chodziaz to wina rodzicow a nie jej. Poplakala sie, poszla do rodzicow ale juz jezdzila poza terenem placu zabaw. Na drugi dzien juz nie mialam ochoty na spacer... Na koniec pytanie: czy ja jestem tu sama? Odezwijcie sie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość logosm
Witajcie, no cos Ty nie jesteś sama :) Wodny Piskulcu musisz uważać, a swoja drogą co robią rodzice takiego dziecka ... Dobrze, że Zuza wydrowiala i mogła isc do żlobka, jej tam wesoło bo z rówieśnikami, a Ty masz chwile spokoju :) KUK - no to gratulacje dla Niani :) tylko martwie się jak Wy sobie bez niej poradzicie . Rozumiem ze Jasia dacie do żłobka a Ania do przedszkola , Franek szkola o ludu bedziesz miala wesoło :) prawie jak u mnie na co dzień. Dlaczego masz melanholię- mozę Tobie po prostu , tak po ludzku potrzebny jest krótki urlop od swojego życia- mozę jakieś 2-3 dni wyjedź sama- dobrze się wyspij, odpocznij, bo tego co Ty wytrzymujesz co co dzień to i cyborg by nie wytrzymał. Myshko ciekawe co napisałas o tym wulkanie- moj synuś włosy z głowy rwie, bo miał turystw w Turcji i Egpicie :), a Ty dzieki temu jeszcze kilka dni pobyć z Rodziną :), moj sąsiad nie mogl dolecieć do Londynu do pracy i tez się cieszył bo był wytłumaczony a tydzień mogł być dłużej z żoną a u nas Stachu ma jakis kryzys i nie chce chodzić do przedszkola- robi takie sceny co rano jakby miał 3, a nie 5 lat brrr. na dworze znowu zimno, ale ponoć za 2 dni ma byc ciepło. Byłam na południu polski i tam wiosna w pełni, a u nas dalej drzewa nie kwitną, a tak bym juz chciala, żeby zakwitły :) i znowu ktos co chce wiec zmykam pozdrawiam serdecznie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu, biedulko, ta Twoja ciaza to przejdzie do rodzinnej legendy. :( Ale jak to mówią - droga do szczęścia jest po wybojach :) Cały czas mam w pamięci drugą ciążę Kuk i ufam, że i u Ciebie wszystko się wspaniale skończy. U nas wiosna w pełni, bardzo ciepło, gorąco wręcz, kwiaty - pełna eksplozja! Oczu nie można zatrzymać, feria barw na skwerkach i w parkach, po prostu cudnie. Anastazja szczęśliwa, że ferie się skończyły i znów jest w szkole, gdzie jest jej wspaniała pani. Niestety, okazało się, że czas ferii jej wspaniała pani spędziła w Afryce, gdzie w wolnym czasie pływała z rekinami..... Nigdy nie spodziewałam się, że jakiś obcy autorytet postawi mi tak wysoko poprzeczkę. No bo przecież teraz jej pani urosła w oczach wszystkich dzieci do rangi bogini, z którą żaden rodzic ( który nie pływał z rekinami) nie ma się co równać.... Mój Boże, człowiek nigdy nie wie, z której strony spadnie cios.... Rzecz jasna, poki co, nie podejmuję wyzwania ... Muszę tylko jeszcze Nastusi wybić z głowy pomysł na wycieczkę na rafę koralową. No, to spadam....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla - no to mogila z tymi rekinami! Moj Franek przywital mnie dzis rano zadaniem by ...zabrac go na Ksiezyc! Probowalam ustosunkowac sie do tej prosby na powaznie tlumaczac mu, ze chwilowo podroz taka nie lezy w moich mozliwosciach, dopoki nie uswiadomilam sobie, ze chodzi mu jedynie o to, by zabrac go z przedszkola o 13.00! ("L'una" to po wlosku "godzina pierwsza" :):):)! Psikulcu - udusilabym rodzicow tej dziewczynki golymi rekami!!!! Ja w ogole mam ostatnio na bakier z ludzmi. Ciagle dusilabym kogos wieszal glowa w dol, cwiartowala i tak dalej. Mordercze instynkty mi wylaza. Cale lata pacyfistycznego nastawienia do Swiata i ludzi ida na marne :p Moze to przesilenie wiosenne (GDZIE TA WIOSNA PYTAM???????? PRZESILENIE JEST A JEJ ANI SLADU!!!!) a moze 40-tka. Mowia, ze charakter zmienia sie co 7 lat. A moj co 40-ci...? Nic to - ciesze sie bardzo, ze maluszek ma sie dobrze. A wazy faktycznie, ze hoho! Ania miala taka wlasnie wage urodzeniowa w 40 tygodniu! Poglaszcz brzuszek od nas! Shalla wspomniala moje przygody z Ania w brzuszku ja sama wole ich nie pamiętać! ;) Odpowiadajac na Twoje pytanie - tak, w ciazy jest Agnieszka. Duga Pani, ktora wpada do nas popoludniami jest po 50-tce i choc z tej strony mamy spokoj ;) Nie wiem jeszcze jak sobie poradzimy, zwlaszcza, ze zapowiada sie dobrze - w zeszlym tygodniu A byla w domu przez 3 dni w zwiazku z angina. Dzis poinformowala mnie, ze znowu boli ja gardlo... W sumie bonanza i astronomiczne koszty zwiazane z oplacaniem (stawek godzinowych) drugiej niani. Chce jeszcze zobaczyc jak to bedzie wygladalo przez nastepny miesiac ale nie stac mnie na placenie pelnej pensji i ubezpieczenia Agnieszce w sytuacji, w ktorej dodatkowo place 70 Euro dziennie drugiej niani... :( Dodajcie do tego zabkujacego Jaska z 40' goraczka, placzaca po nocach Anie (ktora nieustannie boli brzuszek, choc wyniki badan ma w normie) i epidemie ospy wietrznej w obydwu szkolach, do ktorych uczeszczaja moje dzieci, a zrozumiecie jak to jest mam jednoczesnie depresje i zadze mordu w oczach ;):P. Na poprawe nastroju opisze Wam historie, jaka zdarzyla mi sie dzisiaj. Po raz n-ty stwierdzilam, ze po 20-tym moja karta bankomatowa odmawia wspolpracy i stanelam przed przykra perspektywa udania sie na fizykoterapie bez pieniedzy w portfelu. W przyplywie geniuszu skonstatowalam, ze mam przeciez przy sobie 50 Funtow Sterlingow, ktore moge zamienic na Euro celem zalatania dziury w budzecie. Pocieszona tym odkryciem udalam sie wiec do pierwszego napotkanego banku (dla niewtajemniczonych - slowo bank pochodzi od wloskiego "banco" oznaczajacego ni mniej ni wiecej tylko stoisko - kantor wymiany walut). Samo wejscie do banku okazalo sie niebylejakim przezyciem, zwazywszy, ze aby dostac sie do srodka przecisnac nalezy sie przez (bardzo ciasna) przemyslna kabine w ksztalcie wciaz obracajacego sie walca o srednicy ok. 70 cm., bedaca z jednej strony bramka z wykrywaczem metali, z drugiej zas klatka, w ktorej zatrzaskiwany jest potencjalny zlodziej/ terrorysta/ napastnik, w kieszeni ktorego sprytna maszyna wyczuje niebezpieczny przedmiot. Maszyna ocenila mnie widac pozytywnie, bo po okolo siedmiu minutach bylam juz w srodku. Usmiech satysfakcji znikl jednak szybko z moich ust w chwili, gdy bardzo mily pan poinformowal mnie, iz bank nie jest miejscem, w ktorym wymienia sie waluty... Na pytanie co jest takim miejscem, Pan nie umial mi juz odpowiedziec. Nie chcac uwierzyc w to co uslyszalam, przecisnelam sie na wolnosc przez szklana kabine (zdolna - rzecz pewna- doprowadzic do zawalu kazdego klaustrofobika) i udalam sie na poszukiwanie baniu z prawdziwego zdarzenia. Kolejny bank (duzy i znany) przywital mnie kolejna, identycznie wygladajaca kabina. Czujac sie juz bardzo pewnie i swiatowo wkroczylam do kabiny, ktora obracajac sprytnie scianami... uwiezila mnie w swoim wnetrzu. Po okolo 10 dlugich sekundach, ktore wystarczyly by pot splynal mi ciurkiem wzdluz kregoslupa, uslyszalam dziwny metaliczny glos mowiacy do mnie - po wlosku (ciekawe co robia w takich razach ludzie nie wladajacy tym jezykiem!) "Wszelkie obiekty metalowe pozostawione musza zostac w kasie pancernej na zewnatrz banku!". :O Well... Pot pociekl mi po plecach calym strumieniem, zdalam sobie bowiem sprawe, ze poza torebka z metalowymi klamrami, i metalowym paskiem od sukienki mam tez na sobie buty z cholewami, ktore kaza mi zawsze sciagac na lotniskach... Wyobrazilam sobie siebie sama wchodzaca do banku na bosaka, w sukience bez paska i bez torby. Brak tylko nakazu maszerowania na kolanach i popiolu na glowie! Postanowiłam, iż nie dam się tak latwo i machając rozpaczliwie konczynami dalam sygnal, iż jeśli nie wpuszcza mnie do srodka stłukę im cenny kuloodporny walec Poskutkowalo. Na moje pytanie o powod takiej ostrożności (cykliczne rabunki z bronia w reku, ataki terrorystow islamskich, etc????) Srednio uprzejmy pan odpowiedział mi, ze napady nie zdarzaja się w banku wlasnie dlatego, ze nikt nie wpuszcza tu złodziei! Zmiadlilam w ustach i przełknęłam złośliwe pytanie o to czemu walec ignoruje klientow niewladajacych jezykiem Petrarki i drugie o to skad pewność, ze nie wyciągnę zaraz z torebki kałasznikowa Przeszłam do sedna sprawy i śmiało zapytałam o wymiane walut. Jakiez było moje zdumienie, kiedy inny pan, o twarzy ludzkiej i inteligentnej, wychynal zza „lady i przywowal mnie do siebie z uprzejmym uśmiechem. Po wymianie kilku drobnych uprzejmości i złośliwych komentarzy pod adresem nieuprzejmego kolegi, Pan poprosil mnie o dwa dokumenty tożsamości ze zdjęciem (mialam!!!!) i zaświadczenie o nadaniu numeru identyfikacji podatkowej (d blada). Mialam się już zmartwic, kiedy Pan mrugnął do mnie porozumiewawczo i powiedzial - „ niech się Pani nie martwi wystarczy ksiazeczka zdrowia!. Nie zmartwilam się. Zdziwiona tylko troche zaczelam szukac książeczki, która jednakowoz, paskudnym trafem zostala w tym dniu w domu. Przeszukując portfel wysypałam na stol wszystkie znajdujące się tam dokumenty (ze 20) w nadziei, ze cos z tego się nada. „Recepta!!!! Zakrzyknął radonie mily pan, wysupłując recepte na antybiotyk, która szczesliwie mialam przy sobie. To jest doskonale! Po czym oddalil się na 10minut celem skopiowania 2 dokumentow i recepty. „Teraz możemy już zaczac wypelnianie formularzy oświadczył Pan po powrocie. Wiedziona wrodzona ciekawością spytałam o jakich formularzach mowa, (zwazywszy, ze czynność ta trwala około 20 minut, a pan przepisal przy tym, trzykrotnie tresc wszystkich moich dokumentow (z recepta włącznie????) podejrzewalam, ze były to BARDZO WAZNE FORMULARZE. Uprzejmy Pan odpowiedział, ze chodzi o dokumentacje zwiazana z zapobieganiem brudnych pieniędzy (mowimy o 50 ;);););)). Po zakończeniu zmudnej i długotrwałej procedury, mily Pan wydrukowal 4 (slownie) cztery rozne oświadczenia w dwoch kopiach kazde, o których podpisanie poprosil mnie z przepraszającym uśmiechem. Po podpisaniu przeze mnie oświadczeń Pan przesunął moje 50 przez maszynke wykrywajaca fałszywe pieniadze a ja az zadrżałam na mysl o tym ile pracy i papieru zmarnowaloby się gdyby wyszlo na jaw, ze banknot faktycznie jest fałszywy! Na zakończenie, Pan wręczył mi moje 52 Euro (pomimo silnej pokusy nie wdam się w tu w dyskusje na temat adekwatności kursu po jakim przeliczona zostala waluta) i pożegnał mnie z milym uśmiechem. Wyszlam z banku szczesliwa. Szczesliwa podwojnie. Raz ponieważ mialam w reku pieniadze niezbędne do zaplacenia fizykoterapeucie a dwa ponieważ zdalam sobie sprawe z tego ile czasu i nerwow oszczędzam na codzien korzystając z bankowosci internetowej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Taka kobyla a przeszla! Przepraszam Was za slowotok...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Kuk, pare lat temu kiedy jeszcze pracowalam gdzie indziej na dole budynku byl niewielki oddzial banku, ktory mial w przedsionku takie szafeczki na kluczyk jak w hipermarketach a zaraz potem zamiast standardowych drzwi wlasnie taka kabine gdzie wchodzilo sie, naciskalo guzik, otwor wejsciowy sie zasuwal, chwile siedzialo sie w takiej tubie, po czym odsuwalo sie "wejscie" na sale operacyjna. Chociaz czasem skorzystanie w uslug tego banku byloby dla mnie ulatwieniem to z zasady tam nie chodzilam poniewaz wyszlam z zalozenie, ze skoro do tej kabiny nie zmiesci sie ani niepelnosprawny na wozku ani osoba z wozkiem dzieciecym to jest to jawna dysryminacja takich osbob i ja w tym nie bede uczestniczyc. Od lat korzystam z bankowosci internetowej i nie wyobrazam sobie maszerowania do banku w kazdej sprawie pomimo, ze w banku pracuje. Co do uruchamiania procedur pralniowych przy kwocie 50 funtow mocno sie usmialam podobnie jak przy dokumencie tozsamosci w postacie recepty. Dobrze, ze nie prosil o przyslowiowy kwit z pralni :) Na temat kursu nawet sie nie wypowiadam. Z ta niania Agnieszka to rzeczywiscie kanal... W sytuacji kiedy Agnieszka bedzie miala juz swoje dziecko to chyba calkiem bedzie musiala zrezygnowac z pracy u Was. Szkoda bo przeciez dobrych kilka lat szalenie sie sprawdzala. Ja sama juz sie denerwuje jak to bedzie kiedy Zuza bedzie chodzic do przedszkola a jej brat do obecnego prywatnego zlobka Zuzy - obie instytucje czynne do godz. 17-tej jak ledwo Zuze udaje sie nam (a raczej Tacie Zuzy, ja pracuje do 17-tej) odebrac pare minut przed godzina zero. Chyba bedziemy musieli zatrudnic kogos na dwie, trzy godziny dziennie do odbierania dzieci i przywozenia do domu ale skad wezmiemy na to pieniadze??? Zastanawiam sie co moze dolegac Ani - robiliscie badania w kierunku pasozytow? Logosm, wraz z pojciem Zuzy do zobka po chorobie wcale nie wzrosla ilosc mojego odpoczynku bo i tak musialam prosic dziadkow o opieke nad Zuza u nas w domu - sama ani nie moglam ani nie czulam sie na silach tego zrobic. Z niecierpliwoscia wygladam tego dnia kiedy znowu poczuje sie jak czlowiek.. :) Shalla, Zuza kiedys chciala zeby kupic jej ksiezyc - przy tym pomysle plywanie z rekinami wydaje sie calkiem realnym zajeciem :) Sluchajcie, jak jest z litera "R"? Kiedy dzieci zaczynaja ja wymawiac? U Zuzy jest to czyste "L" chociaz wydaje sie nam, ze czasem juz cos z "r" tam slychac ale wiecie jak to jest - rodzicom rozne rzeczy sie wydaja :) Mysh, najaktywniejsza dzialaczko! Co sie stalo, ze sie nie odzywasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu - no wlasnie ta myslalam, ze sie usmiejesz ;) Kabina chyba ta sama. Wprowadzenie don wozka inwalidzkiego lub chocby najmniejszej spacerowki byloby kompletnie niemozliwe. Jak to sie dzieje, ze ktos w ogole cos podobnego zamawia, montuje, etc???? Tak - zabawa z odbieraniem dzieci ze szkol to prawdziwa logistyczna lamiglowka. Ja mialam ogromna ochote poslac Anie do przedszkola realizujacego program bedacy kontynuacja tego z jej obecnego zlobka, ale po przeanalizowaniu sytuacji z zalem zrezygnowalam. W zadnym razie nie dalo sie tego zorganizowac:(. W przyszlym roku bedziemy mieli trojke dzieci w trzech roznych szkolach. Godziny wejscia i wyjscia dzieci w kazdej z tych szkol sa inne i naprawde bedzie nam ciezko skoordynowac to wszystko. Mam tez ambitny plan by zarowno Franio jak i Ania uprawiali jakies sporty i uczeszczali na zajecia muzyczne (zwlaszcza Ania, ktora marzy o tym juz od jakiegos czasu). Prawdziwa lamiglowka! :) Psikulcu ja jako osoba grasserujaca (Mysh, czy tak sie mowi???) nie przejmuje sie jakos specjalnie wymowa "r" moich dzieci. Franek graseruje tak jak ja ale poza tym wymowe ma bardzo dobra, wiec byc moze jest to dziedziczne. Ania na razie eksperymentuje z wymowa "r" i z wymowa w ogole. Czasem wymawia te zgloske poprawnie a czasem nie ;). Ja mam nawyk poprawiania blednej wymowy maluchow na biezaco, choc bez przesady. Tzn. Daje dziecku skonczyc zdanie lub cala mysl i wtracam poprawiony wyraz. Maluchy powtarzaja go zwykle poprawnie 2-3 razy, ale jesli widze, ze im nie wychodzi, daje chwilowo spokoj az do nastepnego razu. Czesto tez wyglupiamy sie spiewajac lub ukladajac ad hoc tymowanki z trudnym wyrazem. Franek to uwielbia! Slowem - mysle, ze grunt to nie przejmowac sie za bardzo i nie naciskac, ale tez byc konsekwentnym i poprawiac w zabawie. A jak u Wszych dzieci z przyjazniami? Maja swoich ukochanych kolegow/kolezanki? Odwiedzaja sie w domach? Czy sa o tych przyjaciol zazdrosni? Pytam, bo mam wrazenie, ze temat przyjazni w zyciu Fraka urosl ostatnio do tematu najwyzszej wagi! Psikulcu - dzieki za podpowiedz w sprawie pasozytow! Sprawdze! Ciekawa jestem jak to jes

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, leżę i kwiczę. Jesteś boska a Twoje przygody nie mają sobie równych :d :D :D :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, nie ma sie z czego smiac! Tu trzeba tupac i listy pisac! Tylko gdzie? Sluchajcie, wczoraj juz chcaialm to napisac, ale stwierdzilam, ze to jednak zbytna perfidia. Dzis jednak jestem w takim humorze, ze napisze... Widzicie te dziewczyne na zdjeciu powyzej (twarz w kolorze... hm, starego siodla?, przesadzony jasny makijaz i kwiatki dookola?) Przysiegam Wam, ze tak wlasnie wyglada moja tesciowa :):):) Tzn. Tak wygladala 50 lat temu, Teraz wyglada jednak prawie tak samo bo doskonale sie kobieta trzyma pod ta caloroczna opalenizna ;). Dokladnie ten styl. Az zaniemowilam widzac to zdjecie, bo myslalam, ze Ona jest jedna taka na Swiecie, a tu taka niespodzianka! Wiem - jestem podla, paskudna i niewychowana. Na swoje usprawiedliwienie ma tylko to, ze na to co mysle o mojej tesciowej pracowala ona ciezko przez dziesiec lat... A teraz bede sie cieszyc. Otoz ciesze sie jak glupia, bo dzis po poludniu odbieramy wreszcie nowy samochod - pasazerska wersje Dublo! Nie jest to moze szczyt elegancji - ludzaco przypomina bowiem woz strazacki - ale ile tam w srodku miejsca!!!!!!!!!!!!! Powiem szczerze - samochod poza sympatycznym pyskiem (troche jak z kreskowki) i zarowiasto czerwonym kolorem (postanowilismy utrzymac sie w konwencji strazackiej) jest raczej brzydki i malo stylowy. Ale po tych wszystkich latach upychania dzieci, siedzonek, wozkow i bagazy tak, iz uczyc moglby sie ode mnie maszyna do pakowania sardynek w puszki, szczytem moich marzen stal sie samochod klasy TIR lub przynajmniej Ikarus. No i mam swoja wymarzona furgonetke! Wlezie do niej siedmioro ludzi!!!!!!!!! i jeszcze zostanie sporo miejsca na bagaz. A teraz prosze Was serdecznie o to, byscie trzymaly za mnie kciuki. Nie pisalam o tym chyba, ale 10 lat temu po wypadku, w ktorym skasowalam samochod, zaczelam panicznie bac sie prowadzenia w miescie. We wrzesniu zeszlego roku postanowilam stawic wreszcie czola strachowi i wzielam kilkanascie lekcji jazdy, w czasie ktorych moj instruktor przewalkowal ze mna wszystkie moje typowo lekowe sytuacje. Od niedawna odwazam sie na jazdy po miescie z dziecmi na pokladzie, a teraz - majac bardziej bezpieczne auto - zamierzam wreszcie przelamac ostatni lek - jazde bez asekuracji w postaci instruktora lub meza przy boku. Nie musze Wam chyba pisac jak wazne jest dla mnie to, by moc samodzielnie poruszac sie z dzieciakami po miescie. Trzymajcie kciuki!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, czy chodzi o Fiata Doblo ? Trzymam kciuki za kierowanie. My z kolei lada dzien (od wrzesnia nosimy sie z zamiarem, he he) mamy zamowic samochod i wsrod naszych typow znalazl sie rowniez Fiat Doblo (7 miejsc), ale odpadl w miedzyczasie. Najprawdopodobniej zamowimy Peugeot Partner Tepee czyli praktycznie francuski odpowiednich Fiata Doblo. Ten sam wyglad :) Ten sam kwadratowy tyleczek :) Tez boje sie troche prowadzic taki wielki okaz, kurcze, sporo szerszy i duzo dluzszy od naszego dzisiejszego samochodu.... Psikulcu, zamilklam, bo sie opalam :) Zartuje, ale prawda jest, ze pogoda jest przepiekna, w ogrodku roboty od groma, dzieciaki non-stop na dworze, wiec czy to pracujac czy to czytajac na lezaczku, czas spedzam pod golym niebem i z dala od komputera.... i tak jest dobrze.... Co do poprawnego wymawiania polskiego "r", to, cytuje specjaliste: "Wymowa głoski r jest dość trudna, dlatego pojawia się ona w rozwoju mowy dziecka zwykle jako jedna z ostatnich, czasem dopiero w 5 , a nawet 6 roku życia." wiecej tutaj: http://www.przedszkola.malopolska.pl/logopeda/wymowa_r.html Nie pamietam kiedy dokladnie Jasiek zaczal wymiawiac "r" poprawnie po polsku, ale na pewno zauwazylam podczas ostatnich wakacji czyli kiedy mial 4 i pol roku, ze to juz sie stalo. Pola na razie wymiawia "r" po francusku. Jasiek tez nigdy nie zastepowal "r" gloska "l" czy "j", bo mial do dyspozycji "rh" francuskie. oj, musze isc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i uderzyłyście w mój czuły punkt ostatnio! Samochód z 7 miejscami! Ach! Szczyt moich marzeń. Ale na naszej liście numerem pierwszym i ostatnim jest Volvo XC90. Mam go w myślach, snach i na lodówce :) Na razie 18-krotnie przekracza nasze możliwości finansowe - i nie mówię o nowym z salonu, ale o rocznym... Ale grunt to mieć marzenia. :) Nastusia wymawiała r dopiero po skończeniu 4 lat. Już się zaczęłam poważnie martwić, aż kiedyś wreszcie, przypadkiem się udało :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No wlasnie, 5 miejsc juz przy dwojce dzieci to zdecydowanie za malo, a co dopiero jesli ktos mysli o kolejnym ;) Kiedy byl moj tata z siostra, to zeby moc jezdzic wszyscy razem, wyjelismy na cale trzy tygodnie fotelik Poli i to ja bylam jej fotelikiem. Oczywiscie nie roszalismy sie nigdzie dalej, ale za to najblizsze gorki i pagorki przeszlismy wzdluz i wszerz. A w sierpniu bedziemy miec trojke gosci, nie chwalilam sie jeszcze? Moj brat z zona i malutkim synkiem juz dawno maja bilety, takze sprawa przebrnela juz ze strefy marzen do strefy konkretow :) Kuk, ile czekaliscie na samochod? Aha, i musze Ci powiedziec, iz bardzo zaluje, ze nie udalo mi sie zobaczyc tego zjawiska przypominajacego Twoja tesciowa.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej! Mysz- oczywiscie to Fiat Doblo! Czerwony! Ja jestem kompletny antytalent motoryzacyjny i o ile jakis samochod nie jest naprawde osmym cudem swiata (tak jak np. stary sportowy Spider albo niesamowity coupe cabriolet Ford Focus S389 zaprojektowany przez Pininfarine) to jest mi wszystko jedno jak wyglada i jak sie nazywa. Serio. Moja ignorancja w dziedzinie marek i modeli samochodow przeszla do legendy wsrod moich znajomych :) Co innego kolor! :) Czerwone Doblo jest naprawde przezabawne i sympatyczne. A przy tym - absolutna nowosc dla mnie - jadac nim czuje sie prawie jak papiez w papamobile! Ludzie odwracaja sie za nami na ulicy! Troche mnie to krepuje a troche bawi, ale mam takie mile wrazenie, ze wszyscy usmiechaja sie na widok tego samochodu :) Nic dziwnego wyglada jak wyjety z kreskowki Disneya! To natomiast co mnie "kreci" naprawde, to ilosc siedzen (Mysh - mamy dokladnie te same problemy!) i przestrzen w bagazniku!!!! I on to ma!!!! Sa takie cudowne zdjecia w katalogu tego samochodu, na ktorych widac, jak w jego bagazniku, poza bagazami i wozkiem dziecinnym, miesci sie...inny samochod! Jest to co prawda samochod zabawka, ale bardzo mnie ta reklama przekonala! ;) Wczoraj prowadzilam to cudo po autostradzie w drodze do domu i musze powiedziec, ze zaczynam chyba lapac bakcyla ;) A co do przewagi Fiata nad Volvo czy Peaugotem - nie bede sie wypowiadac! Powiem tylko, ze jako Polka i mieszkanka Turynu czulabym sie nie fair jezdzac samochodem innej marki ;):):) Dziewczyny, czy Wasze dzieci przechodzily juz ospe? Ja trzese sie ze strachu juz od miesiaca, bo mnostwo dzieci w naszym najblizszym otoczeniu choruje, a ja boje sie jej bardziej niz powinnam, bo sama przechodzilam ja w takiej formie, ze przez dwa miesiace lekarze walczyli o moje zycie. Wiem ze to glupie, bo przeciez nie jest to kwiestia dziedziczna, ale boje sie i tak :( Pocieszcie mnie jakos... Chcialam zrobic w ten weekend zdjecia mojego mini ogrodka (napracowalysmy sie z moja Mama i Franiem jak glupie, zeby przywrocic go do zycia po zimie i teraz zaczelo byc widac efekty), ale przez dwa dni lalo jak z cebra i woda odarla z kwiatow dwie moje napiekniejsze azalie i zamienila po raz n-ty trawnik w pole ryzowe!!!!!! :P:( Grrrrrrrrrrrrrrr!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, nie bój się ospy - jedyne co to może ona was organizacyjnie rozłożyć. Ja za to wypatruję jej jak zbawienia. U Nastusi w szkole juz trzy raz był alarm ospowy, bo przychodziły dzieci z ospą, a Nastusia jakoś nie podłapała. Bardzo bym chciała, żeby przeszła jąjak najszybciej i koniec moich zmartwień. A tak, będę się trzęsła cała życie, żeby nie napotkała jakiegoś ospowatego, kiedy sama będzie w ciąży. Ech.... Poza tym jedno dziecko z ospą w domu da się przeżyć, ale troje... to już lazaret. Jedno jest pewne - nie martw się na zapas. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moje dzieci mialy ospe. Jasiek byl pierwszy, a chyba tydzien albo dwa potem Pola. Na chwile przed Bozym Narodzeniem okazalo sie ze Kuzynek ma i wlasciwie weszlismy w te ospe na wlasne zyczenie, no ale i tak kiedys trzeba to przejsc. Pamietam ze kazde z moich dzieciakow przechodzilo ospe w ten sposob, ze pierwszy dzien i pierwsza noc (albo odwrotnie najpierw byla noc a potem dzien) bylo ciezko, a potem juz tylko lepiej. Oboje przez jeden dzien byli slabi jak muchy, placzacy, marudzacy, noc tez z glowy, a potem duzy przelom i powrot sil i humorow. Dziobow prawie nie ma :) a w widocznych miejscach to w ogole nie ma! Od kilku dni Jasiek jest dumny ze sam przygotowuje sobie kawe inke (z zimnego mleka, zeby nie bylo, ze cos sam gotuje), a dzisiaj wieczorem, Pola zobaczyla ze Jasiek taszczy do stolu swoja kawe, wiec mowi: mamo, zrob mi kawe, a Jasiek na to: ja ci zrobie! i zrobil. Kurcze, jestem dumna! a poza tym to wlasnie dzisiaj zrobilismy sobie wycieczke nad morze (dwie godziny od domu jest przeciez), wyjechalismy w deszczu, ale na miejscu ani kropli, tylko potworny wiatr. Ja w polarze, ale Jasiek oczywiscie rozebrany do rosolu, ale tak szczesliwy, ze nie mialam serca oponowac. Uwielbiam morze, czemu jazdze nad nie tak rzadko ?????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Kuk, ja tez jako dziecko koszmarnie przechodzilam ospe i to w czasach kiedy podczas ospy byl zakaz kapieli czy chociazby szybkiego prysznica... ponad miesiac... I tez tak ta ospe zapamietalam. Jakiez bylo moje zdziwienie kiedy pare lat temu dzieci moich znajomych zaczely chorowac a wkrotce dolaczyli do nich ich rodzice, ktorzy tejze nie mieli jako dzieci. Tydzien. I to bez zadnych mecyji. Podczas ostatniego lata bylam w nawet u znajomych w Nowym Targu podczas miejscowej epidemii ospy, mimo, ze ich syn jeszcze zarazal. Stwierdzilam, ze moze lepiej miec to za soba ale Zuza wrocila do domu bez ospy. Nie wiem co sie nagle stalo ale u nas kolejna choroba... trudno mi to juz zniesc. Co prawda okazalo sie, ze to tylko infekcja gardla ale poprzednia noc byla straszna. Zuza miala prawie 40 stopni i majaczyla. Dzis juz lepiej ale znowu jest w domu i znowu musialam wzywac na pomoc dziadkow bo samej juz trudno mi zrobic bez bolu i slabniecia pare krokow a co dopiero zajmowac sie chora trzylatka...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu - wspolczuje serdecznie... Jak dobrze, ze masz tych dziadkow! A moze mogliby Zuze zabrac do siebie na kilka dni? Trzymaj sie dzielnie i pamietaj o priorytetach w tej chwili! Shalla - ja tez chetnie mialabym juz ospe za soba, ale bardzo nie chcialabym, zeby Jasiek zlapal ja nieskonczywszy nawet roku. On ma bardzo wrazliwa skore i drapie sie jak nieszczescie pomimo, ze paznpokcie obcinamy co drugi dzien. Ma np. wiczenie krwawe strupy w uszach :( Pediatra ogladal go juz pod katem grzybicy i uczulenia i mowi, ze ic nie widzi! Ja mysle, ze to mozliwe, bo sama mam takei straszne napady swedzenia z byle powodu cale zycie. W dziecinstwie czochralam sie tak strasznie, ze moja Mama zawiozla mnie przerazona na wizyte do Nurologa i zrobila badania pod katem ...choroby Swietego Wita! ;););) Zreszta masz racje - co ma byc to bedzie. Od tygodni jest tak, ze wciaz odnotowujemy nowe zachorowania wsrod dzieci, ktore "poprzedniego dnia" bawily sie z naszymi dziecmi. I nic! Ni wiem juz co o tym sadzic. A ten wspomniany przez Psikulca zakaz mycia sie przy ospie to jakis horror! Nie pamietalam o tym! Czy teraz tez tak jest? Mysh - jezdzij koniecznie czesciej nad to morze jesli mozesz! Jod, szum fal, bieganie na bosaka po piasku - toz to samo zdrowie i dzika radosc! A teraz apropos' kawy Jaska. Widac kulinarne geny buzuja w naszym Franiu jak wulkan, bo gotowanie to jego prawdziwa, wielka pasja! Porzuci najlepsza zabawe by asystowac nam w przygotowaniu posilkow i nie ma praktycznie dnia by, po powrocie do domu, nie zanudzal mnie prosbami, by mogl cos sam ugotowac. Ostatnio ustalilam nawet zasade, ze gotujemy tylko raz w tygiodniu, bo pozostala dwojke dzieci trudno jest zaangazowac w te zabawe. Do Franiowych dan popisowych naleza: 1. nalesniki - sam robi juz ciasto i pilnuje nalesnikow by sie nie przypalily. Ja pomagam mu tylko troche w wylewaniu wlasciwej ilosci ciasta na patelnie, jego rozprowadzeniu i przekrecaniu na druga strone. Najwieksza ambicja Franka jest w tej chwili nauczyc sie podrzucania nalesnikow tak by przekrecily sie w powietrzu ;) 2. placuszki zwane grzybkami - robimy je razem, bo trudniej tu uchwycic proporcje, ale Franio sam oddziela zoltka od bialek, bije piane, uciera zoltko z cukrem i smazy wszystko na patelni. 3. sos pomidorowy do pasty - pierwszy sos pomidorowy zrobil chyba w wieku trzech lat :) Ja siekam tylko cebule, bo do tego potrzeba jednak ostrego noza. Cala reszte robi sam :) Kawe zbozowa Franek parzy sobie sam uzywajac do tego... kupresu do normalnej kawy, bo jak mowi, nie lubi kiedy plywaja mu w kawie fusy... Slowem - rosnie nam kolejny (po moim ojcu, bracie, tesciu i mezu) zawolany kucharz w rodzinie! :) Ja ogromnie sie z tego ciesze i popieram jego kulinarne pasje calym sercem. Co wiecej, wychodzac z zalozenia, ze lepiej oswajac niebezpieczenstwo niz go unikac, pozwalam mu zarowno uuzywac nozy kuchennych (zawsze w naszej obecnosci, z zachowaniem wszelkich zasad ostroznosci i rzecz jasna nie tych najostrzejszych) jak i ...obslugiwac kuchenke gazowa. Tu mowie od razu, ze Franek robi to w rekawicach i w mojej obecnosci a nasza kuchenka ma zabezpieczenie sprawiajace, ze gaz wylacza sie momentalnie w przypadku gdy zgasnie plomien. :P Ostatnio probujemy do naszych zabaw w gotowanie wlaczyc tez Anie, ktorej jednak zapal mija znacznie szybciej. ;) Z ciekawostek - czescia gotowania jest u nas obowiazkowe sprzatanie po sobie ;) Dzieci laduja wszystko do zmywarki i trzeba jedynie uwazac przed jej wlaczeniem, bo ostatnio zdarzylo im sie wlozyc do niej rowniez caly mikser (lacznie z baza i kablem ;);););)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czy uwierzycie, ze deszcz nie przestaje padac u nas od niedzieli? Jesli przestaje to byc moze w nocy, bo w dzien leje naprawde non-stop! Nie jest to ani mzawka ani fajna majowa ulewa z burza i piorunami, tylko smetny listopadowy deszcz... Trzeba duzej sily ducha zeby nie popasc w depresje! W ramach walki z ta ostatnia wlasnie, wybralam sie dzis rano na spotkanie Miedzynarodowego Klubu Kobiet w Turynie. Bylo to moje drugie spotkanie i musze przyznac, ze poznalam tam mase fajnych kobiet przeroznej narodowosci i wieku. To co je laczy to fakt, ze przybywszy do tego miasta (z przeroznych powodow i w roznych okresach), czuly sie w nim z poczatku strasznie samotne. Pamietacie moje lamenty na ten temat sprzed kilku lat?? Teraz moge sobie tylko pluc w brode, ze nie znalazlam tego miejsca wczesniej!!!! Jest tu grupa dla matek z dziecmi - spotykajaca sie w przeroznych konfiguracjach kilka razy w miesiacu. Jest grupa czytelnicza, grupa filozofek amatorek, grupa uprawiajacych sporty, grupa wycieczkowa, grupa kulinarna, grupa zainteresowanych historia sztuki, grupa artystek, grupa teatralna i mnostwo innych grupek spotykajacych sie ot tak dla przyjemnosci lub cwiczenia jezyka angielskiego lub wloskiego... Klub dziala juz od 50 lat i jest nieprawdopodobnie wrecz aktywny! Liczy sobie ok 250 formalnych czlonkin i mnostwo niezrzeszonych sympatyczek. I ja mieszkajac w Turynie od ponad szesciu lat NIE MIALAM O TYM WSZYSTKIM POJECIA!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Kuk, szczerze powiem, ze nie bardzo wyobrazam sobie, ze moglabym podrzucic Zuze na pare dni do dziadkow. Oprocz tego, ze babcia ma 75 lat a dziadek 79 i tak naprawde nie do konca juz maja sile na opieke nad wnukami to i bez tego jakos i tak ta sytuacja przerastalaby mnie. Poza tym nie wiem czy potem nie trzeba by poswiecic wiele energii na "naprawe" Zuzy bo robi z dziadkami co chce i po kilku dniach takiej opieki u nas w domu probuje wprowadzic pewne zachowania jako standard rowniez w stosunku do nas. Poza tym podejrzewam Tate Zuzy, ze zaplakalby sie na smierc bez ukochanego szkraba :) Zazdroszcze tego klubu kobiet. W zwiazku z tym, ze na macierzynstwo zdecydowalam sie w dosyc podeszlym wieku :) doskwiera mi brak znajomych, ktorzy mieliby dzieci w podobnym do Zuzy (i niedlugo jej brata) wieku. A marza mi sie wspolne wyjscia na plac zabaw, wjazdy weekendowe czy wakacyjne oraz wspolne odwiedzanie sie w domu. Moze jak Zuza pojdzie od wrzesnia do "duzego" przedszkola to sie to troche zmieni chociaz z drugiej strony juz drżę na sama mysl o urzadzaniu (co jest bardzo modne) urodzin w lokalach typu KFC czy McDonald oczywiscie z menu skladajacym sie z miejscowych "specyałów". Niestety nie jestem osoba tak otwarta jak Kuk, ktora potrafi zagadac i znalezc towarzystwo w kazdej sytuacji i niestety ubolewam nad tym... Z drugiej strony tak sobie mysle, ze nawet gdybym na miejscu znalazla tego typu klub to przeciez i tak nie mialabym czasu zeby tam uczeszczac - Kuk, jak Ty to robisz??? Mysh... zazdroszcze tego morza... Musze powiedziec, ze jestem pod ogromnym wrazeniem wyczynow kulinarnych Jaska o Franiu juz nawet nie wspomne bo zrobieniem sosu do makaronu w wieku trzech lat poprostu mnie zabil na miejscu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×