Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

Pisalam Wam w poscie ktory wyparowal, ze Olek moze i malo sie zlosci, ale za to namietnie sie obraza. A obraza sie kiedy mowi mu sie "nie". Co gorsze owo " nie "' slyszy w tematach, ktore sa mu najmilsze a mianowicie: slodycze, TV, komputer. Nawet nie chce mi sie opisywac milosci jaka darzy kazda z tych rzeczy. Przy kazdym ograniczeniu jakie mu stawiam na ww wymienione tematy slysze zawsze 3 te same odpowiedzi wygloszone obrazono-naburmuszonym tonem: - Nie mow tak do mnie! - Nie bede cie kochac! - Bo pojde mieszkac na ponor sud! (a chodzi o polo sud czyli biegun poludniowy, ktory nie wiedziec czemu w opini mojego dziecka to jakas kraina mlekiem i miodem plynaca, gdzie wszyscy zyja w stanie jakiegos blogostanu a dzieciom wszystko wolno) Musze dodac, ze Olek czesto sie wyprowadza na ponor sud. Dzisaj juz dwa razy. Dzisaj dostal ode mnie najwyzsza kare ( w jego oczach oczywiscie) czyli zakaz ogladania ukochanego Mini Mini do konca dnia. To dopiero byla tragedia!!! W pierwszej kolejnosci wprowadzil sie na ponor sud, po pol godziny wrocil skruszony i przepraszal a potem gorzko plakal nad swoim nieszczesliwym losem gdy sie okazalo ze mama decyzji nie zmieni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeśli nie macie nic przeciwko, to dorzucę tu swoje trzy grosze w kwestii bicia... Kilka tygodni temu miała miejsce u mnie w pracy dyskusja na ten temat. Jako mama prawie półtorarocznego chłopca powiedziałam, że jestem absolutnie przeciwko i jeszcze chyba nie zdążyłam czegokolwiek dodać kiedy rozległ się śmiech i komentarze typu: "acha! poczekaj" "tak, tak, hehehe" "no, już to widzę!" " hahaha - powodzenia!" A potem moi koledzy i koleżanki posiadający starsze dzieci zaczęli zarzucać mnie przykładami: Kolega A .( córka w wieku gimnazjalnym) Są takie sytuacje, że tylko danie w du.ę przynosi efekt. Na moją kary nie działały. Za to klapsior od czasu do czasu jak najbardziej. Koleżanka SM (syn 2 lata) tłumaczyliśmy mu że babci bić nie wolno, a on babcie chlast w twarz, tłumaczyliśmy dalej a on z uśmiechem chlast w twarz, aż w końcu przylałam w du.ę i był spokój. Koleżanka E. (córka 4 latka) ja uderzyłam moją tylko raz, kiedy wyrwała mi się i przebiegła przez ulicę prawie przed samochodem. Dobiegłam do niej i przylałam parę razy. Na moje argumenty, że są przecież inne kary, że bezstresowe wychowanie to nie to samo co kary cielesne, usłyszałam tylko: Pogadamy za jakiś czas. Zobaczysz - zmienisz zdanie. A ja nie chciałabym go zmieniać. Jak tak myślę o mojej pracy gdzie NIKT nie wziął mojej strony i porównam z tym forum gdzie, wszystkie jesteście przeciwko klapsom, to aż nie mogę uwierzyć, że to tak skrajnie różne miejsca. Mam nadzieję, że nie macie mi za złe wtrącenia w dyskusję, ale temat jest bardzo ciekawy. Dziękuję karenko, za liczne argumenty. Acha.. przypomniało mi się. Na moje zdanie, że dorosłego nie karzemy bijąc, kolega powiedział: Ale dorosły nie podchodzi do Ciebie i nie gryzie znienacka, nie zrzuci żelazka z balkonu, itd itd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Marj witaj. Mnie tez zaskakuje ta pewnosc bardziej "doswiadczonych" mam kiedy z absolutnym przeswidczeniem wmawiaja inym mamom, ze to tylko kwestia czasu kiedy zmienia zdanie w kwestii bicia. Ja niestety nie jestem w tej kwestii swieta bo Olek dostal ode mnie 3 lub 4 klapsy w wieku ok 2 lat. Wstydze sie tego do dzis. Natomiast pamietam dokladnie okolicznosci w ktorych dostal oststniego klapsa. Wieszlam pranie, bylo zimno na balkonie, Olek lekko przeziebiony probowal do mnie dolaczyc a ja caly czas powtarzalam mu zeby wrocil do domu. Nie chcial posluchac i dalam mu klapsa. I pamietam z jaka sila do mnie dotarlo, ze ukaralam go za cos z czym w innych okolicznosciach poradzilabym sobie w dwie minuty w sposob pokojowy. Moglam mu ubrac buty, czape i kurtke i pozwolic postac na tym balkonie ze mna 5 min. Moglam wejsc do domu i zajac go jakas zabawa a wrocic do prania gdy Olek byl nia juz zajety. A nie zrobilam tego bo poddalam sie swojemu zniecierpliwieniu, zniecheceniu i to co zrobilam nie bylo uczeniem dziecka czegokolwiek a jedynie daniem uspustu mojej frustracji. I wtedy dotarlo do mnie ze tak NAPRAWDE dalam dziecku klapsa bo mam kiepski dzien. A to ze mialam kiepski dzien nie bylo wina dziecka i dlaczego ono mialo za to ponosic wine? A ciagle w temacie bicia to proponuje Wam przeczytanie artykulu o tym jakim szokiem kulturowym moze byc wyjazd do Szewcji dla przecietnego Polaka. http://wyborcza.pl/1,91566,5474691.html A jeszcze wracajac do poruszonych prze ciebie Marj przykladow to dla mnie klasyka: oduczyc dziecka bicia biciem. Zbic dziecko po to zeby nauczyc go ze bicie innych osob jest zle i nie wolno tego robic. Gdzie tu logika!?!?!?!?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karenko, jestes wielka, wlasnie Twoj ostatni wpis najbardziej obrazowo oddaje bezsensownosc klapsow, jestes wielka, po prostu.... Tak sobie mysle ze byc moze gdyby jedna z tych wielkich zlosci Poli zdarzyla sie w Polsce, to nie jeden przypadkowy przechodzien juz dawno pouczylby mnie ze powinnam jej przylac, a wielu innych wspolczuloby mi w duchu, ze nie potrafie sobie poradzic z wlasnym dzieckiem. Niech sobie mysla co chca...... Marj, witaj, mnie najbardziej przeraza to, ze niektorzy ludzie ktorzy tak wierza w kalpsy, mowie jasno, niektorzy, zupelnie nie zastanawiaja sie nad mozliwoscia unikniecia ich i... zaluje troche, ze nie zaswita im w glowach taka mysl, ze naprawde warto! Nie zaswita im, ze wymierzajac klapsy, demonstruja tak naprawde wlasna bezradnosc. A moze zaswita dzieki Tobie, Marj i dzieki Kuk ???!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Marj! Witaj! - fajnie, ze jeszcze ktos poza stalymi bywalczyniami tu czasem zaglada, a jeszcze fajniej jak doda cos od siebie :) Nie musze chyba pisac, ze podpisuje sie wszystkimi konczynami pod Waszymi wypowiedziami - lacznie z ta o wstydzie z jakim wspominam kilka klapsow, ktorymi uraczylam Franka w przeszlosci... Rozpamietuje tych kilka klapsow z przeszlosci czesto, zeby zrozumiec mechanizm bicia i mu zapobiec. Chyba cos tam juz zrozumialam, bo takie niekontrolowane wybuchy zlosci i bezsilnosci, jakie doprowadzily mnie wtedy do agresji, nie zdazaja mi sie juz od dawna. Ostatni raz to ten, kiedy rok temu Franek wkurzyl mnie strasznie tym, i kilkakrotnie pod rzad popychal, poklepywal lub potracal Anie i za kazdym razem udawal, ze stalo sie to niechcacy. Wiedzial, ze jesli powie "przepraszam" uznam sprawe za niebyla i skupie sie na pocieszaniu placzacej Ani i popychal ja tak sobie rzucajac niedbale "przepraszam" mniej wiecej co 10 minut... Wsciekla i bezsilna zlapalam go wtedy za ramie i scisnelam tak, zeby zabolalo mowiac "przepraszam, nie chcialam". Jeszcze w tej samej sekundzie poczulam taka fale palacego wstydu, ze do tej pory na samo wspomnienie pala mnie uszy... To takie mechaniczne... Przepraszalismy sie potem, przytulalismy i gadalismy o tym co sie stalo przez dobra godzine... Chcialam ochronic mlodsza corke przed agresja (prewencja). Bylam wtedy niewyspana (noworodek w domu), zmeczona jak pies i nieco przytloczona chaosem jaki zapanowal w domu z chwila pojawienia sie trzeciego dziecka (dzialanie w afekcie) Usprawiedliwiona? A jakze... Bardzo latwo znalezc takie usprawiedliwienie. Podobnie jak latwo znajduja je zwolennicy kary smierci. (Za to porownanie na forum publicznym zostalabym, ani chybi wyzwana od idiotek;)) Na zakonczenie przytocze jeszcze jeden argument, jakiego uzylam we wczorajszej dyskusji, a ktory mam wrazenie wywarl spore wrazenie na moich kolegach. Moze przyda sie Wam w podobnych sytuacjach ;) Powiedzialam im, ze w ksiazce o rozwoju psychicznym dziecka od 0 do 10 roku zycia (Dynia -dzieki!) wyczytalam cos, co zmienilo moje nastawienie do "humorow" dzieciecych na reszte zycia. Z badan opisanych w ksiazce wynika, iz rozwoj dziecka postepuje na ksztalt spirali - pewne umiejetnosci wyksztalcaja sie i zanikaja, kazde dziecko miewa fazy bycia "grzecznym" i "rozkapryszonym", uczy sie latwo lub wydaje sie calkiem odporne na nauke i procesy te maja charakter ciagly i powtarzalny. Dzieje sie tak m iedzy innymi dlatego, iz co jakis czas polaczenia nerwowe w mozgu dziecka ulegaja przerwaniu, odnowieniu, "zresetowaniu" czy jak to inaczej nazwac. Proces ten ma charakter fizjologiczny i wystepuje u wszystkich ludzi. Pierwszy intensywny okres takiego "resetowania" polaczen nerwowych przypada pomiedzy 2 i 2,5 rokiem zycia dziecka (slynny okres negacji i krnabrnosci dwulatkow!). Kolejny "reset" wystepuje w okolicy 6 roku zycia, etc... Pomiedzy tymi okresami wystepuja okresy wyjatkowego spokoju ale i wzmozonego rozwoju (0-1,5 roku zycia, 5 lat, etc...) Teraz wystarczy tylko przyrownac dziecko w fazie "reset-u" do kobiety w okresie menopauzy lub osoby cierpiacej na zaburzenia systemu nerwowego. Czy wiedzac o tym uderzycie zmeczonego dwulatka rzucajacego sie na podloge "bez powodu"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Marj! Wlasnie przeczytalam wywiad z Pania Miroslawa Katna do ktorego zamiescilas link - gdybym zrobila to wczesniej wielu rzeczy moglabym nie pisac ;) Jaka fajna i normalna kobieta i jak dobrze, ze chce jej sie dzialac w zyciu publicznym!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
http://forum.gazeta.pl/forum/w,567,90595799,91231889,Bite_dzieci_dwadziescia_lat_pozniej.html Spojrzcie na ilosc komentarzy do tego artykulu... 324! Czy to samo nie mowi juz czegos o problemie bicia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pamietam..
jako dziecko dostawalam solidne lanie czesto straszne bylo jak matka czy ojciec trzymali mocno za rece zebym nie zaslaniala sobie pupy i lali ile wlezie, pasem, butem, a ja plakalam, krzyczalam przepraszalam, ale to nie pomagalo ale te razy nie byly najgorsze najgorsze bylo: poczekaj, tylko pojdziemy do domu i raz po uslyszeniu takiego zdania tak panicznie sie przestraszylam ze sie posikalam, na srodku miasta, trzymana z wsciekloscia za reke nie chce teraz dzieci nie chce przelewac na nich tego co byc moze mam zakodowane pod skora klapsow nawet nie pamietam, ale lania - tak, wszystkie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Do Pamietam! Kochana, przytulam mocno i placze nad Toba mala... ❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️. Chcialabym wszystkim zwolennikom bicia pokazac Twoj wpis, ale i tak pewnie znalezliby jakas wymowke,ze co innego patologia a co innego "niewinny klaps" ... :( Sprobuj prosze zawalczyc jakos z ta trauma, popracowac nad nia. Nie pozwol, by Twoje cierpienia z przeszlosci przeszkodzily Ci czerpac w przyszlosci radosc z zycia! Trzymaj sie cieplo i nie daj sie!!! Trzymam mocno kciuki, zeby Ci sie udalo! Kuk

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, dobrze, że napisałaś o tym spiralnym rozwoju. Czytając uświadomiłam sobie jak mało jeszcze wiemy o rozwoju dzieci. Gdyby świadomość społeczna była większa, dyskusje takie jak ta nie musiałyby mieć miejsca. Dobrze, że ktoś pomyślał o kampanii "Kocham. Nie biję." Ale moim zdaniem to za mało. Dlaczego? Bo wiele osób nie widzi alternatywy, nie wiedzą jak mogliby sobie radzić inaczej. Stosować kary, czy nie? A jeśli tak to jakie? Tego mi brakuje. Co prawda programy takie jak "Superniania" dają do myślenia, ale uważam, że to i tak mało. A na poparcie tego o czym zaczęłam na początku czyli alternatywie dla klapsa zacytuję przypadkiem zasłyszany fragment audycji radiowej, w którym pani Dorota Zawadzka (znana jako Superniania) udzielała porad piszącym czy dzwoniącym do niej rodzicom. Odczytany został mail takiej mniej więcej treści: "Jesteśmy rodzicami prawie rocznego dziecka, które ząbkuje a przez to gryzie nasze dość drogie meble: poręcze foteli blaty itd. Jaką należy zastosować karę, żeby dziecko nie niszczyło mebli? Pozdrawiamy." . Zdębiałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam przyjaciolke z czasow dziecinstwa. Chyba juz pisalam o tym kiedys na forum. Jej starszy o 10 lat brat zmarl jako niemowle a ona urodzila sie jako 6 miesieczny wczesniak i miala, ma do tej pory mnostwo problemow zdrowotnych... Jej matka kochala ja jakos tak zaborczo i rozpaczliwie a jednoczesnie jakby nienawidzila jej za to, ze nie jest swoim wlasnym bratem... Nie wiem skad mi sie wziela ta refleksja, ale nie jest zaslyszana. Tak to czulam znajac te rodzine od mojego i jej urodzenia. Balam sie jej wybuchowej mamy i nie lubilam jej, ale pewnego dnia znienawidzilam ja z calego serca i na dobre. Mialam 8 lat. Moja babcia umarla a mnie, do czasu pogrzebu, "przygarneli" na kilka dni rodzice tej przyjaciolki. Wtedy wlasnie, mieszkajac z nimi kilka dni, bylam swiadkiem sceny, ktora jest we mnie do dzisiaj i rozdziera mi serce. Moja przyjaciolka blaga swoja mame na kolanach by ta jej nie bila i caluje jej rece, a ona wali ja na odlew po twarzy. Wielokrotnie. I krzyczy. Nie pamietam o co chodzilo, ale moja przyjaciolka byla najgrzeczniejsza dziewczynka pod sloncem, wiec nie moglo to byc zadne powazne przewinienie. Pamietam swoj wlasny, zwierzecy strach w tej chwili i to, ze ani nie rozmawialam potem o tym z moja przyjaciolka ani nie opowiedzialam tego moim wlasnym rodzicom po powrocie. Po prostu nie miescilo sie to w moim dzieciecym aparacie pojeciowym. Przerazalo. Zostalo zepchniete w daleki kat glowy, gdzie uwieralo przez lata. Po latach opowiedzialam o tym swojej mamie, ktora pokiwala tylko ze smutkiem glowa. Nie wiedziala o takich zachowaniach swojej znajomej, ale wcale jej one nie zdziwily. Dodam jeszcze, ze znajoma byla nauczycielka w liceum. Moja przyjaciolka cale zycie uwielbiala dzieci i marzyla by miec kiedys wlasne. Ja balam sie, ze obsesyjna matka, ktora z uplywem lat znajdowala coraz to nowe formy kontroli nad jej zyciem, uniemozliwi jej realizacje tego marzenia i w ogole normalne zycie. W tym roku obydwie konczymy 40 lat a w zeszlym roku moja przyjaciolka poznala fantastycznego faceta, ktory pokochal ja - mam nadzieje tak jak na to zasluguje. Teraz jest w ciazy i jest to chyba najbardziej chciana ciaza pod sloncem. Jestem pewna, ze nie uderzy swojego dziecka. I z calej sily trzymam za nia kciuki. Tak jak za Ciebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Marj - czasem mam wrazenie, ze na zostanie rodzicem powinno byc wydawane jedynie wybranym jednostkom... :I:I:I

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam nowe osoby na forum, Marj, Pamietam. Ja chcialam jeszcze do dyskusji dodac troszke oboczny watek. Wczoraj siedzielismy ze znajomymi w ogrodzie, pilismy kawe, jedlismy ciasteczka, bylo cieplo, dzieciaki szalaly poza ogrodem razem z innymi dziecmi z sadziedztwa. Nagle rozlegl sie straszliwy wrzask jakiegos malucha i darl sie on w nieboglosy dobre kilka minut. Potem cisza, potem znow wrzeszczal. Potem do chóru dołączylo inne małe dziecko z przeciwnej strony sąsiedztwa i tak na przemian nasza rozmowe ubarwialy wrzaski dzieci. I wtedy zaczeliśmy sie zastanawiac czy to jest w porządku, że tak sobie dalej chrupiemy te ciasteczka, a wrzaski dzieci przyjmujemy za naturalne tło rozmowy na tym osiedlu pełnym malutkich dzieci. Kiedy to zignorować, a kiedy nie? Skad wiemy, że dziecko sąsiadów ryczy w niebogłosy bo nie dostało batona? A może jest katowane? A może pijany tatuś dorwał się do pasa i spuszcza z siebie frustrację? Tak bardzo przywykliśmy do tych wszechobecnych krzyków, że gdzieś obok może się odbywać prawdziwy dramat, a nam to nawet nie przyjdzie do głowy! Ale co w takim razie? Mam wspinac się na płoty i sprawdzać co się dzieje za każdym razem gdy słyszę płacz dziecka? Trochę to jest chora sytuacja. Jak tu zachować rozsądek? Kiedy reagować? Myślę, że niemałą rolę odgrywa tu również fakt, że dzieciom się pozwala na takie wrzaski. Nie raz obserwuję, że maluch już dosłownie traci dech od krzyku, a mamusie w parku - widać przyzwyczajone to tego rodzaju szantażu - ignorują dziecko nie przerywając rozmowy telefonicznej czy czytania gazety. Może nie mam racji, ale ja Anastazji nigdy na to nie pozwalam. I odkąd ma juz trochę rozumku, żeby pojąć moje tłumaczenia zawsze jej mówię, że nieuzasadniony krzyk powoduje, że z czasem nikt na niego nie reaguje. A kiedy naprawdę znajdzie się w kłopocie i będzie krzyczeć o pomoc, wtedy nikt nie przyjdzie. Wydaje mi się, że nie powinno się pozwalać dzieciom ( w rozumnym wieku) wrzeszczeć do woli. Nauka kontroli swoich emocji jest równie ważna jak każda inna nauka w życiu. Ale to tylko moje zdanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O matko! Shalla! Ja mam wlasnie taki wrzeszczacy egzemplarz i ostatnio sie zastanwialam, jak to wyglada z zewnatrz, tymbardziej, ze od kiedy jest tak strasznie goraco, oba okna w sypialni zostawiam otwarte na osciez przez caly wieczor i przymykam dopiero dlugo po tym jak dzieci zasna a, jak juz pisalam, zdarzaja sie u nas wieczorne wrzaski. Jakiekolwiek tlumaczenia w tej chwili nic nie daja i wlasnie jedyny sposob, to ignorowanie. Odwracanie uwagi sprawdza sie 9 razy na 10, ale co jakis czas nastepuje ten dziesiaty raz i.... wtedy... niech kazdy szuka swojego sposobu..... My oczywiscie tez szukamy naszego, za kazdym razem reagujemy, ale zanim to przyniesie jakis efekt, to wrzask brzmi i brzmi i brzmi i roznie moze odebrany z zewnatrz.... kurcze.... Nie znaczy to ze stawiam sie tu na rowni z mamusia rozmawiajaca przez telefon; o ktorej piszesz.... ani tymbardziej ze jej bronie. chce tylko pokazac jak to moze wygladac z tej drugiej strony i to w przypadku rodzicow, ktorzy naprawde duzo uwagi poswiecaja swoim dzieciom :) i wiele czasu spedzaja na przemysleniach jak robic zeby bylo dobrze.... Pamietam, chcialabym napisac Ci dokladnie to co Kuk, ze wszyscy bijacy rodzice powinni przeczytac Twoj wpis.... i zebys sie nie poddawala, nie skazywala sie na bezdzietnosc, nie wierze, ze moglabys uderzyc wlasne dziecko ! Na mnie najwieksze wrazenie zrobil film "Wrony" Doroty Kedzierzawskiej " 1994. Film o potrzebie milosci. Konczy sie taka strasznie rozdzierajaca scena, w ktorej corka prosi matke: "mamo przy.... mamo przy...." i to "przytul" nie moze jej przejsc przez gardlo. Tak sobie mysle ze tyle sie pisze i mowi o klapsach, o wielkim laniu i o regularnych biciu, ale w ogole nie mowi sie o tym ze rodzice powinni przede wszystkim kochac dzieci, tulic, calowac, zapewniac o swojej milosci BEZWARUNKOWEJ i stworzyc relacje oparte na poczucie bezpieczenstwa , wzajemnym zaufaniu i wzajemnym szacunku. Bo to jest najwazniejsza sprawa w wychowaniu. I podobnie jak Marj uwazam ze zamiast marnowac energie w dyskusjach za lub przeciw klapsom, wszyscy rodzice powinni raczej pomyslec, jak im zapobiec i czym je zastapic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myshko, ja sobie doskonale zdaje sprawę że w 99 przypadkach na 100 te dziecięce wrzaski nie oznaczają katowania na śmierć. Ale zawsze pozostaje ten jeden procent, kiedy przechodzisz obok, a pod skórą masz to niemiłe uczucie, że może jednak powinnaś zareagować, powiadomić, że może.... że... I oczywiście w głównej mierze mam na myśli - jak napisałam - dzieci w wieku na tyle rozumnym, z którymi można porozmawiać i wytłumaczyć zasadność wrzeszczenia. Ale tu znowu wyłania mi się kolejny smutny aspekt. Mam wrażenie, że w tym starszym wieku bezmiar tragedii domowej przemocy odbywa się jednak w absolutnej ciszy :( Te najgorsze zbrodnie nie mają dźwięku, a dzieci cierpią w milczeniu połykając łzy. Teraz trochę przeskoczę temat. Kiedyś czytałam dość głośną książę: "Waris Kwiat Pustni" - straszliwią historię chyba sudańskiej dziewczyny obrzezanej w wieku 5 lat. Pewnie większość z Was o tej książce słyszała. Przyznam, że piętno tej autobiograficznej książki zostało we mnie chyba na zawsze. Nie wyobrażam sobie zapomnieć. Ale kilka dni temu skońćzyłam czytać "Niewolnię" autorstwa Mende Nazir- kolejna autobiograficzna książka afrykańskiej dziewczynki, która nie tylko została obrzezana, ale i wkrótce potem porwana, gwałcona i wiele lat trzymana w niewoli, gdzie doświadczała takich rzeczy, o których Hitlerowcy mogliby się uczyć. Lektura tej książki nie ma szans wytrzeć się z pamięci. Zostaje w człowieku jak blizna. Jest straszna. Ale chyba każdy powinien ją przeczytać. Aby móc kochać bardziej. Świat widziany oczami dziecka wykorzystywanego, gwałconego, katowanego i poddawanego torturom nie tylko fizycznym ale i psychicznym. Tej książki nie można zamknąć i odłożyć na półkę. Myślę, że każdy zwolennik kar cielesnych po tej lekturze - choć tak odległej kulturowo - przemyśli swoje poglądy dwa razy. Ale może nie mam racji. Może niektóre typy ludzkie nie zmieniają się nigdy. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
w kwestii krzyków zza ściany, okna, płotu... Znajomi moich rodziców mają córkę, a ta dwoje dzieci. Chłopiec jest tak "rozkochany" w dziadku, że najchętniej każdą wolną chwilę spędzałby z nim. Jednego razu umówili się, że dziadek przyjdzie wieczorem zabrać małego na noc, ale ktoś zadzwonił, przyszedł, dziadek zapomniał. Zbliża się wieczór a chłopiec w spazmatyczny płacz. Ryczał, wył dosłownie i dało się dosłyszeć jedynie pojedyncze słowa: "ratunku... ludzie... do dziadziusia... pomocy..." Rodzicom małego pot spłynął po plecach wraz z myślą, że odbiorą im dziecko! Chłopiec jest jeszcze za mały żeby zrozumieć, że słowa "ratunku" czy "pomocy" nie były adekwatne do sytuacji. Czy przechodząc obok takiego okna któraś z Was odważyłaby się na reakcję? Raz zareagowałam widząc bitego na ulicy psa. Wiązanka inwektyw jakimi uraczył mnie właściciel nie nadaje się do powtórzenia :O Shalla, o książkach które wymieniłaś czytałam w Wysokich Obcasach, przy okazji wywiadu z autorkami. I jakkolwiek zainteresował mnie temat, nie czułam się i nie czuję gotowa by po lektury te sięgnąć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla - ja takze czytalam wywiad z autorka pierwszej ksiazki i raczej nie siegne po nia. Ja mam bogata wyobraznie i na tym etapie wystarcza mi ksiazki o holohauscie. Problem w tym, ze to nie my powinnysmy czytac te ksiazki ale ci ktorzy nawet nie pomysla, zeby po nie siegnac... Ja jestem z tych, ktorzy reaguja kiedy widza, jeszcze zanim pomysla, wiec obrywam czasami slownie i nie tylko. No ale reagowac trzeba. I znowu problem w tym, ze reaguje kiedy widze, a rzeczy najgorsze nie dzieja sie zwykle u moich sasiadow (mam ich wyjatkowo fajnych) czy w centrum miasta gdzie mieszkam, ale w zaulkach, na peryferiach, mieszkaniach prywatnych , gdzie nikt z nas nie ma okazji zajrzec, zobaczyc, uslyszec. Jestem pewna, ze zareagowalabym widzac na ulicy scene opisana przez Pamietam ale wiem tez, ze wdajac sie w rozmowe z rodzicami dziecka szarpanego na ulicy robilabym to z zoladkiem scisnietym ze strachu na mysl o tym, ze za te moja interwencje dziecko moze potem zebrac jeszcze gorsze baty w zaciszu domowym... Tu wkraczamy na bardzo grzaski grunt - kazda sytuacja jes tinna, kazda rodzina i czlowiek inny. Moze sie okazac, ze rodzice, zawstydzeni przez reagujacego przechodnia, przemysla wlasne postepowanie i zastnowia sie zanim uderza po raz kolejny... Moze byc tak , ze reka zadrzy im tylko zanim uderza publicznie, a moze byc i tak, ze w domu stluka dziecko dwa razy mocniej, bo przez nie "mamusia i tatus najedli sie wstydu przed obcymi". Jak odroznic takie sytuacje? Jak najskuteczniej pomoc dziecku? Wolajac policje, ktora zawiadomi kuratora, ktory przyjrzy sie sprawie doglebniej? Nierealne! Co wiec robic? Ktos ma jakis sensowniejszy pomysl? Z drugiej strony przypadki takie jak Mysh-y... Moj brat (nie bijacy) mial bardzo podobna sytuacje ze swoja corka. Od niemowlecia wymuszala wszystko krzykiem i byla w tym bardzo skuteczna. Widywalam ja wielokrotnie w akcji i wierzcie mi - nie wiem, czy potrafilabym wychowac takie dziecko. W okresie kiedy dzieci byly male brat mieszkal z rodzina w hotelu asystenckim - czytaj bloku pelnym mlodych rodzin z dziecmi. Ludzie znali sie doskonale co nieznaczy , ze wszyscy kochali swoich sasiadow. Otoz zdarzylo im sie kilkakrotnie, ze sasiedzi, z ktorymi nie byli w najwiekszej przyjazni, wzywali do nich pogotowie opiekuncze z policja - zaalarmowani krzykami malej wlasnie. Poniewaz wszystkie interwencje konczyly sie tak, iz po przybyciu policja zastawala dzieci w doskonalej formie i najlepszej komitywie z rodzicami, policja przestala w koncu reagowacna te wezwania i dzowila tylko do mojego brata proszac go by uciszyl dzieci... Tym nie mniej na poczatku przyjezdzala!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Macie rację, to trudny temat i ciężko go ugryźć. Wtrącać się źle, nie wtrącać jeszcze gorzej :( Myślę, że jedynym skutecznym sposobem jest edukacja w szkole. Gdyby dzieciom od zerówki nauczyciele wciskali do głowy że przemoc jest zła, że nikt nie ma prawa się na dziećmi znęcać, żeby nie bały się mówić otwarcie o kłopotach w domu, o przemocy o alkoholu, żeby numery ratunkowe były zapisywane na pierwszej stronie zeszytu. Chodzi mi o utwierdzenie dziecka w przekonaniu, żeby nie bało się poinformować kogoś. Bo to się chyba głównie do tego sprowadza. Dzieci są śmiertelnie wystraszone, że jeśli się komuś poskarżą to pomocy i tak nie będzie, za to zemsta rodzica owszem..... Szkoła powinna być takim bezpiecznym azylem z psychologiem, który potrafi zbudować zaufanie dziecka i który rzeczywiście potrafi nieść pomoc. Króry jest czujny i umie wychwycić niepokojące sygnały choćby tylko na podstawie obserwacji dziecka. Ale ja chyba marzę....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No tak Shalla tylko za tym musza isc bardzo konkretne dzialanie ze strony odpowiednich organow. Tak jak te opisane w artykule ktory polecalam Wam do czytania.( Jesli link sie nie otwiera trzeba ten sam link wrzucic do wewnetrznej wyszkiwarki gazeta.pl i powinien sie pojawic.) Bo co ma zrobic w Polsce przecietna nauczycielka ktorej dziecko sie zwierzy ze tata go zbil?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Dziewczyny, nie uczestniczylam w tej dyskusji bo nie bardzo czulam sie na silach a poza tym wypowiadalam sie juz kiedys na ten temat - ze bicie dzieci (przyslowiowy, pojedynczy "klaps" to dla mnie tez bicie) to dla mnie patologia. Kiedys ogladalam wywiad z Dorota Zawadzka, ktora jak wiecie jest goraca przeciwniczka bicia, a ktora opowiedziala, ze raz w zyciu uderzyla swojego syna po tym jak wyrwal sie jej i prawie wpadl pod nadjezdzajacy samochod. Opowiadala tez o tym jak bardzo sie tego wstydzi. Uwazam, ze taki indycentalny przypadek raz w zyciu moze sie zdarzyc. Ale tylko w afekcie i nie z blachego powodu. Straszna jest dla mni sytuacja kiedy dziecko wraca do domu a tu juz na niego czeka przygotowany pasek. Taka premedytacja jest dla mnie czyms potwornym. Co do tekstow znajomych osob na ten temat dodam to co kilka razy uslyszalam od kolezanki: "dupa to nie szklanka, nie potlucze sie"... oraz tekst starszego pokolenia "mnie ojciec lał i wyroslem na porzadnego czlowieka"... oba pozostawiam bez komentarza. Witaj Marj, milo, ze dolaczylas do nas. :) Zmieniajac temat: wyobrazcie sobie, ze moj malenki Olek majac rowno tydzien temu 6 tygodni wazyl 5250 g! Czyli w ciagu 4 tygodni utyl prawie poltora kilo. Natomiast dzisiaj majac 7 tygodni bylismy u pediatry z powodu trwajacej juz kilka dni lekkiej biegunki co powinno przynajmniej zastopowac jego wage. A tu prosze... 5590. Lekarka az na chwile zamilkla :) Zuza wazyla tyle majac ponad 3 miesiace. Olek kiedy jest w foteliku samochodowym w takiej troche skulonej pozycji juz wyglada prawie jak posag Buddy. Zaczynam sie obawiac, ze bedzie wygladac jak te wszyskie dzieci, ktorym przygladalam myslac "co ci rodzice z nimi zrobili..." Dziekuje za wszystkie zdjecia, przepraszam, ze nie komentowalam ostatnio na biezaco i osobiscie ale Olek w dalszym ciagu ma kolki wiec podczas jego 10 minutowych przerw na sen staralam sie jakos ogarnac dom. Ostatnio staramy sie nie marnowac weekendow zakupami i tym podobnymi sprawami tylko wyjezdzac z domu na caly dzien. W sobote bylismy w mini zoo w Inwałdzie a w niedziele nad jeziorem maniowskim gdzie Zuza oczywiscie zazywala kapieli :) Z mini zoo przesle zdjecia wystraszonej ale bardzo dumnej Zuzy, ktora jedzie na kucu :) :) :) Acha! W starciu my i Olkowy paszport 1:0 dla nas! Wczoraj wszystko poszlo szybko i sprawnie ale nie obylo sie bez absurdow. Kiedy 3 lata temu wyrabialismy paszport dla Zuzy zrobilismy taki na 5 lat. Teraz nie ma takiej opcji - paszport dla dziecka do lat pieciu wyrabia sie nowy co roku!!! Biorac pod uwage fakt, ze wiele panstw zastrzega, ze paszsport musi byc wazny co najmniej 3 miesiace do przodu to nalezaloby zlozyc wniosek o nowy za jakies 8 miesiecy. Nie wspomne, ze zabrano nam "na zawsze" oryginal aktu urodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu - gratuluje sukcesu biurokratycznego! Taak, bardzo ekologiczne te przepisy paszportowe ;) Wracajac do tematu edukacji i walki z biciem dzieci - sek w tym, by program nauczania nie ograniczal sie do wkuwania na pamiec numeru i ifnormacji, ze jesli dziecko zadzwoni to ktos po niego przyjedzie. Dziecku trzeba tez wytlumaczyc, w jakich dokladnie sytuacjach moze i powinno z numeru korzystac a w jakich nie... Przypadek identyczny z tym opisanymw artykule o Szwecji miala znajoma mojej siostry (takze Polka) w Kanadzie. Jej nastoletnia corka nie oberwala nawet klapsa ale obrazila sie na rodzicow za zakaz przeklucia sobie pepka czy cos w tym rodzaju... Dziewczynka przyznala sie do klamstwa w sprawie bicia prawie natychmiast po tym jak zorientowala sie, ze zabieraja ja do osrodka. Powiedziala, ze chciala jedynie "dac popalic todzicom, ktorzy przesadzaja i nie pozwalaja jej na to co dla inncyh kolezanek jest norma i stad wymyslila ten telefon. Dziewczynka byla trzymana z dala od rodzicow przez kilka tygodni, bo psycholog stwierdzil, ze nie ma pewnosci, czy mala klamala na poczatku dzwoniac czy moze pozniej, bo wtsraszyla sie konsekwencji w domu!! W koncu sprawa jakos sie wyjasnila i dziewczynka wrocila dodomu ale sprawa spedzala sen z oczu mojej siostrze w czasach gdy jej dzieci byly male...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu! Dopiero teraz doczytalam informacje o Olku! Naprawde rosnie jak na drozdzach! Super. Nie martw sie otyloscia, bo w Z Twoim rozsadnym podejsciem do zycia i wychowania raczej mu to nie grozi :) Schudnie jak zacznie chodzic i biegac... U nas podobnie bylo z Ania. Wprawdzie do dzis jest dosc "wsobna" :) ale absolutnie nie nazwalabym jej otyla a przez caly okres niemowlectwa przybierala na wadze w taki wlasnie intensywny sposob...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pierwsze USG za nami :) 7cm długie, leniwe i głównie śpi mając w nosie ustawianie się odpowiednio do zdjęcia, ale dzięki bardzo cierpliwej pani doktor wreszcie udało się zrobić odpowiednie pomiary i zdjęcia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przyznam sie ze do tej pory nie mialam zadnych konkretnych przemyslen w kwestii potrzeby reagowania na przemoc wobec dzieci, bo tez nigdy bezposrednio sie z przemoca nie zetknelam.... nie pamietam ani krzykow w sasiedztwie ani zadnej sytuacji na ulicy, w ktorej rodzic powaznie naduzywalby sily. Dopiero teraz, pod wplywem naszej dyskusji wyklarowala mi sie jedna rzecz. Kazda ewentualna interwencja (u wladz) z naszej strony bedzie miala od razu bardzo powazne konsekwecje dla dziecka, ktore chcemy ochronic, bo to dziecko zostanie zabrane od rodzicow, umieszczone przynajmniej na jakichs czas w specjalnym osrodku albo w rodzinie zastepczej, a jego ukochani rodzice (badz jedno z nich) beda okreslani jako winni. Czy my potrafimy sobie wyobrazic ten dramat? To jest bardzo delikatna kwestia, dzieci przeciez kochaja swoich rodzicow, nawet tych najgorszych (chyba wszyscy znamy - chociazby z telewizji - przyklady dzieci, ktore w domu dziecka ciagle czekaja ze ta niedobra matka przyjdzie i zabierze do domu). A realia sa jakie sa. To znaczy istnieje konkretna procedura a w niej brak miejsca na uczucia dzieci. Nie znam jej dokladnie, ale mam wrazenie, ze to dzieci placa za bledy rodzicow... A jakby tak tatusia-kata zabierac z domu do osrodka, a nie to niewinne przerazone dziecko ?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, swietnie! Milo to poprzezywac jeszcze raz, co? Czy Anastazja byla obecna?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla - widze oczami wyobrazni jak smiejesz sie od ucha do ucha piszac Twoj ostatni wpis :) To zawsze bardzo silne i piekne przezycie, prawda? :):):) Mysh - w kwestiach "proceduralnych". A moze powinno sie zlozyc takim rodzicom wizyte samemu? Masz racje, ze bezdusza biurokracja moze zabrac dziecko od bijacych rodzicow, ktore dziecko kocha, ale moze jednak trzeba zabrac je i wyjasnic sprawe bo moze w ten sposob uratujemy mu zycie? Z artykulu przeslanego przez Karenke wynikalo, ze Polka ktorej sie to przydazylo odzyskala dzieci i w rezultacie spojrzala tez inaczej na kwestie bicia. Tak przynajmniej powiedziala w wywiadzie. Po raz pierwszy zaswitalo jej w glowie, ze byc moze absolutny zakaz dzieci ma jednak swoje uzasadnienie... Pamietam, jestes jeszcze z nami? Wiem, ze to moze malo delikatna prosba z mojej strony, ale jesli mozesz skomentuj prosze jakos to co tu piszemy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mamy teraz temat siostry na tapecie bez przerwy :) Anastazja nie rozstaje się ze skanem - chciała nawet zabrać do szkoły, żeby pokazać pani i dzieciom . Ale ponieważ jej nie pozwoliłam to namalowała kredkami tysiąc wersji tego skanu! Z czego mój brzuch, czy raczej sama macica jest zawsze w kształcie serduszka, a w środku w większości jest.... to co na skanie, czyli czarne kropy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A.... Bo juz wiadomo na pewno, ze to siostra ;)!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×