Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

Kuk, Twoj Jasiek jest po prostu swietny! A z tym swoim radosnym, lekkim i beztroskim podejsciem, z tym zadziwieniem nad najmniejszymi sprawami, przypomina mi Kubusia Puchatka :) A co do mniej wesolej reszty, to naprawde przykro mi ze musisz sie zmagac z ta bezsensowna pogoda i jej skutkami. Oby to juz minelo jak najszybciej. Shalla, jak Ci idzie odchudzanie? I jak sie do tego zabralas? Jakas dieta konkretna czy niedojadanie po prostu? Ja odchudzac sie nie potrafie, ale w tym momencie z pewnoscia przydalaby mi sie taka przemyslana rezygnacja ze slodyczy, bo jakos w tej Polsce glupieje, wszystko mi przypomina dziecinstwo i pomimo ze baba dorosla jestem juz, to kupuje ciagle jakies krowki, groszki, maltanki, pierniczki ,andruty, oj dlugo moglabym wymieniac te wszystkie smakolyki, ktorych we Francji nie znajde... i tak sobie dogadzam i wcale cienka nie jestem, kurcze :p Ciezko przestac!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, Twoj Jasiek jest po prostu swietny! A z tym swoim radosnym, lekkim i beztroskim podejsciem, z tym zadziwieniem nad najmniejszymi sprawami, przypomina mi Kubusia Puchatka :) A co do mniej wesolej reszty, to naprawde przykro mi ze musisz sie zmagac z ta bezsensowna pogoda i jej skutkami. Oby to juz minelo jak najszybciej. Shalla, jak Ci idzie odchudzanie? I jak sie do tego zabralas? Jakas dieta konkretna czy niedojadanie po prostu? Ja odchudzac sie nie potrafie, ale w tym momencie z pewnoscia przydalaby mi sie taka przemyslana rezygnacja ze slodyczy, bo jakos w tej Polsce glupieje, wszystko mi przypomina dziecinstwo i pomimo ze baba dorosla jestem juz, to kupuje ciagle jakies krowki, groszki, maltanki, pierniczki ,andruty, oj dlugo moglabym wymieniac te wszystkie smakolyki, ktorych we Francji nie znajde... i tak sobie dogadzam i wcale cienka nie jestem, kurcze :p Ciezko przestac!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myshko, Jasiek zdecydowanie bardziej niz Puchatka, przypomina nam wszyskim Tygryska! On nie chodzi, ale biega i skacze, doslownie nie moze ustac w miejscu! Bylam z nim na naszej ulubione cotygodniowej gimnastyce i Pani, ktora ja prowadzi zaczela sie smiac, ze Jasiek wykonuje wlasciwie dwa razy wiecej cwiczen niz reszta dzieci. Wyglada to tak, ze jesli ona ustawi jakis tor przeszkod, to on biegnie przez niego pierwszy, dobiega do mety/startu i rusza po raz kolejny zanim jeszcze dziecko, ktore bylo tuz za nim zacznie swoja kolejke... Strufuje go za to w kolko, tlumaczac, ze kazdy ma swoja kolej, ale faktem jest, ze on po prostu umiera z niecieprliwosci i entuzjazmu by biec dalej... Smieje sie przy tym do wszystkich tak, ze inne dzieci wcale nie gniewaja sie na niego, tylko same zachecaja go by biegl dalej. Strus pedziwiatr we wlasnej osobie. Najdziwniejsze jest jednak to, ze potem Jasiek nagle dochodzi do wniosku, ze juz starczy, siada i odpoczywa, albo np. bierze swoja poduszke i mowi - teraz jestem zmeczony i ide spac. Dla mnie jest to fantastyczna odmiana po Franiu i Ani, ktorzy spanie traktuja jak najgorsza kare! Wiadomosc z frontu - Ania od dwoch dni siedzi zamknieta w domu z podejrzeniem ospy wietrznej. Wysypalo jej brzuszek, nogi i pachy, ale moim zdaniem ta wysypka, to jednak nie ospa... Krostki sa czerwone, lekko napuchniete i maja biale czubeczki, ale jest ich w sumie kilkanascie i nie zaatakowaly ani skory glowy, ani twarzy, ani jamy ustnej, co podobno jest regula przy ospie. Ania nie ma tez ani kataru ani goraczki. Nie wiecie co to moze byc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem, żyje! Mam gdzieś odchudzanie. Nie wiem czy warto. Zastanowię się po 21 grudnia :) :) :) Poszłam raz na zajęcia z zumby. Omal mnie karetka nie odwiozła. Po latach przerwy skakałam 60 minut non stop. gdyby te zajęcia były co dziennie to schudłabym na pewno. I nie tyle od ćwiczeń, ale z głodu pewnie, albowiem na skutek zmęczenia szczęki moje zdecydowanie odmówiły później pracy, więc poszłam spać o głodzie. Muszę już spadać, alejeszcze się odezwę. Następny clematis mi zakwitł. ALe jak!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Kuk,Karenko, czy wy również odczułyście to trzęsienie ziemi??????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla - ja nie czulam, ale moi tesciowie owszem - podobno bardzo bylo niemilo, no ale bez wiekszych szkod. Shalla, wiesz oczywiscie, ze trudno nie myslec w takich chwilach o tym co kiedys napisalas, ze podobno w 2012 Polwysep Apeninski (a my razem z nim) rozsypie sie na kawalki... ;) Ciekawam tej Twojej Zumby - mialam sie ochote na to zapisac, bo lubie tanczyc, ale koszt byl tak astronomiczny, ze zrezygnowalam. Strasznie duzo dzieje sie u mnie w tym roku. Wciaz wyjezdzaja z Turynu jacys moi przyjaciele, poznaje mase nowych ludzi i robie rzeczy, ktorych jakos kompletnie nie spodziewalam sie po sobie. Jest tak, jak gdyby zycie po czterdzistce naprawde roznilo sie od tego przed nia! Nie potrafie tego nijak wytlumaczyc. Wcale nie jest gorzej - ba, jest nawet duzo zabawniej - czlowiek przestaje przejmowac sie glupotami i skupia na kwestiach istotnych i pozytywnych stronach rzeczywistosci. Czuje te zmiane juz od pewnego czasu ale ostatnio zaczynaja ja dostrzegac u mnie takze inni. Nie moge spytac Was czy tez tak macie, bo Wy jestescie sporo mlodsze :) No ale moze za pare lat pogadamy ;););) Odzywajcie sie!!! Kuk

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, Karenka, na milosc boska, odezwijcie sie chociaz, ze u was wszystko w porzadku. Media zawsze sieja groza i czort jeden wie jaka jest prawda. Mamy tu zatrzesienie doniesien o tym trzesieniu ziemi u was. napiszcie choc slowko, ze jestesc ie bezpieczne i nic wam sie nie stalo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie Shalla u mnie wszystko w porzadku, w Rzymie to trzesienie ziemi nie bylo w ogole odczuwalne. Epicentrum bylo bardziej na polnoc w okolicach Modeny. Tam mieszka brat mojego meza i rzeczywiscie tam wyglada to strasznie. Ciesze sie ze ani jemu ani jego rodzinie nic sie nie stalo i ze ich dom w tych trzesieniach nie ucierpial, ale i tak wszyscy siedza jak na szpilkach bo niestety wyglada na to ze to jeszcze nie koniec. U nas wszytsko w miare OK. Olek 8 czerwca konczy pierwsza klase. 23.06 lece z dzecmi do Polski na dwa miesiace (BARDZO tego potrzebuje). Zosia rosnie jak na drozdzach i brak slow aby opisac jak bardzo jest kreatywna. Uwierzcie mi - bardzo ;) ;) ;) Chyba od listopada nie wyslalam Wam zadnych zdjec. Czy jest na to jakies usprawiedliwienie? :) Pozdrawiam cieplo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to cale szczescie, ze u rodziny nic sie nie stalo, Karenko. Moze jednak to juz koniec i najgorsze minelo - nie mam znaku zapytania na klawiaturze.... Maxa robota. Kuk, nadal czekamy na wiesci od Ciebie. A u nas wczoraj byla pierwsza burza od 4 lat!!!!! Walilo, blyskalo i lalo jak przy potopie. Ale krotko. Wyplukalo mi za to koperek z doniczki. A w ogole to przyzywam Was do raportu! Co to za milczenie jakies, nieuzasadnione. Tlumaczyc sie prosze, a najlepiej cos napisac i jeszcze zdjecia wyslac. O!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny zyjemy tak bardzo intensywnie, ze zdarza mi sie przez kilka dni z rzedu w ogole nie wlaczac komputera.... Niedawno zakonczylismy nasz dwudziestopieciodniowy pobyt w Wieliczce... nazwiedzalismy sie i kopalni soli i krakowskich muzeow (przepiekne, przebogate i bardzo interesujace sa niektore krakowskie muzea), naspotykalismy sie ze znajomymi, w tym az trzy razy z Psikulcem, co bylo fantastyczne! naspacerowalismy sie po Niepolomicach, Dobczycach, Bochni i.... od poczatku czerwca jestesmy na naszej lesnej polanie. Przyjechalam tu cala pokrecona jakims potwornym bolem miesni pod lopatka, w niedziele wybieralam sie juz na pogotowie, bo rano w lozku nie dawalam rady sie przekrecic, wstalam syczac z bolu no i w ogole chodzilam skurczona. Ciocia zadzwonila wtedy do sasiadki masazystki. I tak jestem po trzech masazach, uniknelam lekarzy, silnych lekow przeciwzapalnych, a dzisiaj rano po raz pierwszy lezalam w lozku nie czujac potwornego bolu, ktory wczesniej wyganial mnie z lozka o niezwykle wczesnej porze, bo nie znajdowalam pozycji bezbolesnej po prostu. Teraz jest juz duzo lepiej... przede mna jeszcze kilka masazy. Uciekam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Internetowy ciucholand z odzieżą dla dzieci www.lumpik24.pl . . . . . Internetowy ciucholand z odzieżą dla dzieci www.lumpik24.pl . . . . .Internetowy ciucholand z odzieżą dla dzieci www.lumpik24.pl . . . . .Internetowy ciucholand z odzieżą dla dzieci www.lumpik24.pl . . . . .Internetowy ciucholand z odzieżą dla dzieci www.lumpik24.pl . . . . .Internetowy ciucholand z odzieżą dla dzieci www.lumpik24.pl . . . . .Internetowy ciucholand z odzieżą dla dzieci www.lumpik24.pl . . . . .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Internetowy ciucholand z odzieżą dla dzieci www.lumpik24.pl . . . . . Internetowy ciucholand z odzieżą dla dzieci www.lumpik24.pl . . . . .Internetowy ciucholand z odzieżą dla dzieci www.lumpik24.pl . . . . .Internetowy ciucholand z odzieżą dla dzieci www.lumpik24.pl . . . . .Internetowy ciucholand z odzieżą dla dzieci www.lumpik24.pl . . . . .Internetowy ciucholand z odzieżą dla dzieci www.lumpik24.pl . . . . .Internetowy ciucholand z odzieżą dla dzieci www.lumpik24.pl . . . . . www.lumpik24.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla! Przepraszam, ze dopiero teraz - jestem, zyje i melduje sie! Nie pomyslalam, ze mozecie martwic sie o mnie, bo w Turynie wlasciwie sie nie trzeslo, to znaczy trzeslo sie, ale delikatnie... Nie trzeslo sie u nas, ale jak to zwykle bywa, kazdy zna kogos mieszkajacego na terenach, na ktorych trzeslo sie solidnie - rozmiawiamy i przezywamy to wszyscy... Najbardziej wstrzasnela mna rozmawa z moja sasiadka, z ktora przyjaznimy sie dosc blsko, a ktorej rodzinna firma z Veneto jest wlascicielem jednej z hal fabrycznych, ktore zawalily sie na skutek trzesienia ziemi. Pod gruzami tej fabryki zginelo czterech robotnikow. Firma nie jest molochem i moja sasiadka, jej ojciec i bracia znaja wszystkich tych ludzi i ich rodziny osobiscie. Nikt nie zasluguje na taka smierc, ale sluchajac o tym, ze byli to bardzo mlodzi, fajni, majacy na urtrzymaniu zony, dzieci, niepelnosprawne rodzenstwo, etc. naprawde sciska sie z zalu serce. Ich hala fabryczna byla wykonana niedawno certyfikowana pod katem zagrozen sejsmicznych i ubezpieczona. A pomimo tego... Do tego wszystkiego - choc brzmi to nieprawdopodobie - zarowno moja sasiadka jak i jej brat unikneli smierci cudem. Ona (zajmuje sie w firmie kontrola jakosci produktow) byla wlasnie na urlopie, ale zostala z niego wezwana przez szefa produkcji, w zwiazku z jakas kontrola. Przerwala urlop, pojechala na lotnisko i... szef oddzwonil do niej na komorke, ze problem sam sie jednak rozwiazal i nie jest potrzebna. Problem dotyczyl tej wlasnie hali produkcyjnej, ktora rozpadla sie nastepnego dnia, a ona bylaby w srodku... Jej brat, ktory ma w tym samym budynku swoje biuro nie byl tam natomiast obecny, bo... pojechal do Verony z zona, ktora bedac w blizniaczej ciazy miala wlasnie USG, na ktorym mialo byc widac plec dzieci... Teraz wszyscy zastanawiaja sie co zrobic, by szpitale, zamawiajace u nich pompy insulinowe "na miare" nie odchodzily z kwitkiem... Nie chodzi juz nawet o pieniadze, bo ubezpieczenie pokrywa wszystko, ale o chorych i zatrudnianych przez nich robotnikow, ktorzy chca pracowac a nie maja gdzie... Strasznie myslec o nich wszystkich - czasy paskudne, brak pracy i rodziny na utrzymaniu, niewiadomo co ze soba poczac i w dodatku ziemia nie przestaje sie wcale trzasc... Wiedzac o tym wszystkim jakos mniej wzruszam sie zdjeciami pokazujacymi zniszczenia wsrod miejscowych zabytkow. To prawda - wieza stala 700 lat i teraz runela, ale czy powinno sie ja odbudowywac zanim zapewni sie dom i prace ludziom?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, dzieki, ze sie odezwałaś :) Cieszę się, że wszystko u Was w porządku - tak właśnie sądziłam, że na niebezpiecznych terenach na pewno macie jakichś znajomych, przyjaciół, rodzinę Gabrysia itd. Straszne jest to, co piszesz. To potwierdza moją teorię, że każdy z nas ma swoje przeznaczenie. Twoja sąsiadka i jej brat mieli żyć. Tak po prostu. Straszne jest to, że dzieją się rzeczy, które dziać się nie powinny. Ale z drugiej strony, gdzieś przeczytałam niedawno czyjąś mądrą wypowiedź, że przecież my na tej planecie - jako ludzie, gatunek - jesteśmy zaledwie chwilę. Jak więc możemy oceniać, że to co się dzieje jest nietypowe? Chyba jest dokładnie odwrotnie. Ten czas spokoju, jaki dane nam było przeżyć jest bardziej nietypowy. Na przestrzeni miliardów lat to raczej aktywność sejsmiczna, wulkaniczna, powodzie, susze, plagi robactwa, wymieranie gatunków itd - to było na porządku dziennym. To w końcu żywa planeta. Tu się zawsze wiele działo, a my cóż.... malutkie robaczki, które się zalęgły na powierzchni całkiem niedawno. Nie pewnie prędzej czy później z tej powierzchni znikniemy, a ziemia będzie trwać nadal.... Tak, czy siak, to tylko przypomina nam o tym, jak cenne jest życie, i jak trzeba z niego czerpać garściami - póki je mamy. Mysh, spodziewamy się oczywiście inwazji zdjęć? :) A właśnie. Dostałyście moje zdjęcia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie no - zmowa milczenia. Koniec topiku... DZiewczyny, zlitujcie sie. Ja nie pisze, bo ma naprawde trudny czas w domu i zagrodzie ale Wy? Wszystkie tak cienko przedziecie? Kryzys we Wloszech staje sie z dnia na dzien bardziej widoczny. Nasi klienci stali sie wszyscy znacznie bardziej nerwowi. Chca wszystko na juz a najlepiej na wczoraji zmieniaja zdanie co trzy minuty. Praca w tych warunkach bywa bardzo stresujaca a czesto wlasciwie niemozliwa. Nie tylko ja tak mam - wszyscy moi koledzy mowia to samo. Doslownie czuc napiecie w powietrzu. W dodatku projekty, nad ktorymi pracujemy w wiekszosci "pachna kryzysem". Sprzedajemy lub rozparcelowujemy przedsiebiorstwa naszych klientow, renegocjujemy zadluzenie, restruktyzujemy firmy tak, by obciac czesc kosztow. Bardzo to wszystko depresjogenne. Tak sobie mysle, ze podobna atmosfera panowala pewnie w Europie w latach wielkiego kryzysu w drugiej polowie lat 20-tych XX wieku. Miejmy nadzieje, ze na tym koniec porownan... Napiszcie cos pozytywnego prosze. Co u Was i u Waszych dzieci? Jak wakacje? Sciskam mocno, Kuk

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, co sie dzieje? Chorobska jakies? Kiedy wreszcie urlop? Ja bardzo rzadko wlaczam komputer.... Jest jak na wakacjach.... jak kiedys.... beztroska, zwolniony rytm, gra w pilke, bieganie po lace, truskawki na lubianki, wycieczki, wyprawy, przygody, spotkania, pozne powroty.... A to spacer nad Wisla, a to finisaz wystawy malarskiej cioci, a to gra w karty pod golym niebem do poznej nocy, a to wyprawa do lasu na jagody.... Jest fajnie. Ale bola mnie stawy... Chyba pojde do reumatologa tutaj jeszcze... O kryzysie nie chce wiedziec.... Za to patrzac w niebo pozna noca nachodza mnie mysli podobne do wynurzen Shalli.... przyszlismy tu na chwile.... i jaki to cud ogromny ze w ogole jestesmy.... tylko szkoda ze tak bardzo balaganimy i ze psujemy troche ten piekny swiat.... eh.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzisiaj trzymalam na rekach (i dzieci tez) jednodniowego prosiaczka, takiego dzisiejszego, urodzil sie dzisiaj rano..... u kuzynki mojej mamy, ktora ma z mezem hodowle swin i ogromne gospodarstwo.... cos pieknego! cudo! jeszcze nie ochlonelam :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jak sie ciesze, ze jednak zyjecie! Nie pozwolmy umrzec temu topikowi. Przeciez to nie raz nasz lek na cale zlo tego swiata. Zgodzicie sie? U nas sezon audytow w pracy i na co dzien probuje poruszac sie sprawnie w srodowisku, gdzie huragan zderza sie z Tsunami, a pod nogami trzesie sie ziemia. Mam nadzieje, ze to sie nie skonczy koniecznoscia zmiany pracy... Pogoda jest tak dziwna, ze nawet pisac sie nie chce. 2 dni temu 30 mil od mojego domu - spadl grad wielkosci kurzych jaj, zdemolowal co sie dalo, a potem ulawa zatopila pol miasta. A 30 mil w druga strone tornado powyrywalo mojemu szefowi metalowe lawki z ogrodu i ciepnelo je innemu sasiadowi do ogrodka... To wszystko jednego dnia, podczas gdy u mnie - czyli pomiedzy tymi dwoma zjawiskami - swiecilo piekne slonce. Dzieci rosna bez opamietania i litosci dla portfela. Anastazja jest wielka i chuda jak topola. Max to kombajn-bizon z napedem na 4 kola i nitro paliwo. Jest wielki, szybki jak rakieta i bardzo bardzo bystry. Mowi wiele, ale po swojemu. A po naszemu tylko tyle, zeby sie dogadac, czyli krotko i na temat jak zaspokoic swoje potrzeby: TU CHCE, nie chce, tak, nie, jeszcze chce, daj to. No i mama, tata, baba itd. Ale najbardziej zabawne jest to, ze on chyba mowi:" na zdrowie" gdy ktos kichnie! Co prawda nie brzmi to jak "na zdrowie", ale wystepuje zawsze po czyims kichnieciu, i zgadza sie liczba sylab i akcent. Doszlismy wiec do wniosku po wielu testach, ze Max chyba wlasnie to ma na mysli. :) Mysh, a wiesz, ze ja kiedy odebralam porod swini i musze to oficjanie przyznac, ze kiedy pierwszy raz przytulilam takiego malego prosiaczka - umarlam z zachwytu. Uwielbiam psy, ale nic nie moze sie rownac urodzie takiego malenkiego, rozowego, pachnacego ( !!!! tak tak!!! ) prosiaczka z mokrym noskiem. Chyba jedynie ludzkie dziecko wywoluje we mnie wieksze emocje i uczucia. Wsrod zwierzat - swinka jest na pierwszym miejscu. Ale sie rozpisalam. Piszcie! Acha! 10 sierpnia jedziemy do Polski na Mazury! Ktora z Was tam spotkam, he? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla - melduje, ze zyje, choc faktycznie ze zdrowiem u nas troche nie tego... Moja Mama rozsypala sie i po kilku tygodniach ostrej rwy kulszowej dala sie wreszcie zapakowac do szpitala, gdzie badana jest teraz na wszystko strony. Wiemy juz, ze jej kregoslup wyglada jak pokrecony postronek, a dyski wyskakuja jej po kilka naraz i wbijaja sie w rdzen kregowy. Brzmi to okropnie, ale to jej wlasny opis. Jutro dowiemy sie czy i kiedy bedzie operowana, bo takie bylo poczatkowe zalozenie ale z calych sil staramy sie przekonac mame i lekarzy by przed operacja sprobowac rehabilitacji metoda McKenziego, ktora ponoc wymyslona zostala dla takich jak ona twardzieli. Kombinuje wiec jak kon pod gorke jak zorganizowac opieke nad Mama majac przy sobie trojke dzieci na wakacjach... Po raz pierwszy zdalam tez sobie sprawe z tego, ze po 40-ce to juz rownia pochyla ;););). Leca mi z glowy wlosy, pekaja paznokcie no i najgorsze - te cholerne, wysiadajace z nienacka stawy... Czlowiek zamienia sie w zardzewialego robota, w stulatka... Nie moze sie ruszac, kazdy schodek wydaje sie Monteverestem! A potem - znowu nagle i wlasciwie nie wiadomo czemu, wszystko przechodzi, stawy "przestaja istniec" no moze z wyjatkiem kolanowych - o tych trudno zapomniec, bo skrzypia i bola non stop. Tyle biadolenia. Poza tym sa tez przeciez i jasne strony zycia. Dzieciaki rozna jak na drozdzach. Zmianiaja sie bardzo i dorosleja. Franek przechodzi okres buntu (Nareszcie! jak powiedziala jego wychowawczyni ;)). W domu przejawia sie to w ten sposob, ze nie odpowiadam tylko odburkuje lub udaje, ze nie slyszy co sie do niego mowi. Wsrod kolegow zaczal wreszcie forsowac wlasne zdanie, wlasne pomysly na zabawy. Bardzo ciesze sie z tej zmiany. Generalnie chodzi teraz dosc naburmuszony, uwaza, ze spotykaja go w zyciu same niesprawiedliwosci, wszyscy maja lepiej i nikt go nie kocha... No mowie wam - czuje sie jakbym miala w domu nastolatka ;):);) Poza tym jego zainteresowania ida coraz bardziej w kierunku mechaniki i archtektury. Z upodobaniem przeglada rysunki techniczne, przyglada sie budowie maszyn i...nalogowo studiuje dwie plyty DVD z pomyslowym Dobromirem ;) Ania przejawia ogromne zainteresowanie kosmetykami i ...calowaniem sie co wprawia mnie w lekkie przerazenie. Poza tym jednak jest kapitalna, bardzo piekuncza w stosunku do wszystkich w okol, uczynna, zabawna, rozspiewana i przylepna. Wczoraj przeprowadzila z moja Mama przez telefon cos, co smialo moznaby nazwac wywiadem lekarskim. Wypytala ja szczegolowo o wszystkie dolegliwosci, goraczke, cisnienie i o to przy jakich ruchach bola ja plecki. Zakonczyla pytaniem "Ale zalozyli ci gips, czy na razie nie?" czym wprawila moja Mame w tak doskonaly humor - Babcia nabrala przekonania, ze ktos w rodzinie pojdzie wreszcie na medycyne i przejmie paleczke po niej ;))) Jasiek zas to maly wojownik i ten zaspekt charakteru zdaje sie dominowac wszystko inne. Wdaje sie w nieustanne walki wrecz z Frankiem, ktory dawno juz przestal lekcewazyc go jako przeciwnika. Wrecz przeciwnie, to Franek musi uwazac, by wyjsc z walki w jednym kawalku, a ja przestalam juz nawet raczyc go tekstami - uwazaj, Jasiek jest jeszcze maly, etc... bo miedzy Bogiem a prawda, Jasiek wydaje sie byc z zelaza i gumy zarazem. Kiedy Frankowi uda sie przypadkiem powalic go na ziemie i uderzyc go przy tym np. w nos, Jasiek krzywi sie przez chwile, wydyma usta w podkowke, po czym, nim pierwsza lza bolu splynie mu z oka, skacze na rowne nogi jak sprezyna z dzikim okrzykiem i przybierajac poze Spidermana rzuca sie na Franka ze zdwojona energia... Nie moge juz doczekac sie pazdziernika i tego, by nauczyciel judo wytlumaczyl mu wreszcie, ze walka ma tez swoje reguly... Poza tym jestesmy wreszcie na etapie rozstania z pielucha i oblednego wrecz poszerzania zasobu slownictwa. W przerwach miedzy walkami wrecz Jasiek wyglasza nieprawdopodonbnie kwieciste teksty, pelne sformulowan, ktorych znaczenie nie do konca jeszcze sobie przyswoil, ale ktore z upodobaniem na nas testuje ;) Zrywamy boki. Do polowy sierpnia jestesmy w Turynie - trzymajcie kciuki, zebysmy nie ugotwali sie zywcem. Caly ostatni tydzien mam wrazenie, ze nie chodze ale plywam w powietrzu gestym od wody. 38'C na termometrze odczuwane jest w takiej wilgotnosci jako 45'C. Jedyny ratunek to wanna zimnej wody i klimatyzacja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj, Kuk, strasznie fajnie opisalas dzieciaki. Kurcze, zawsze jak o nich piszesz, przypominaja mi sie nasze spotkania, czyli cos co trzeba powtorzyc! Co do stawow, to pisalam (tak?) ze i mnie bola ostatnio.... Kurcze czy to juz ten wiek, kiedy wszystko po prostu zaczyna bolec? Bola mnie kolana, ramiona i biodra. Wczoraj bylam u reumatologa jednak, mam potrzebe zeby cos z tym zrobic, boje sie ze w przeciwnym razie w wieku piecdziesieciu lat bede wymieniac ramiona czy biodra na plastikowe, a a wieku siedemdziesieciu - bede miala klopoty z chodzeniem w ogole. No i sie zaczelo: badanie krwi, moczu, przeswietlenie kregoslupa... z jednej strony sama chcialam, z drugiej niefajny jest taki maraton po przychodniach (ten jeszcze caly czas przede mna). Natomiast wczoraj Jasiek nadwyrezyl sobie nadgarstek grajac w pilke (pilka nozna to jego ogromna pasja teraz, Jasiek jest bramkarzem, rekawice bramkarza juz zamowione, bramka obiecana po powrocie do domu) i wieczorem bylismy na pogotowiu, chcielismy przeswietlic dla pewnosci, ale wyjechalismy stamtad zaraz, bo bylo tyle dzieci w stanie o wiele powazniejszym. Skonczylo sie na wizycie w aptece i na opatrunku domowej roboty. Noc przespal spokojnie, dzisiaj sie okaze czy trzeba bedzie wrocic do lekarza... Trzymacjie kciuki !!! Shalla, tych Mazur to zazdroszcze! To kraina wakacji mojego dziecinstwa, kraina splywow zaglowkowych, spania pod namiotem badz na lodce. Licze na zdjecia. Ciekawe jak to wyglada dzisiaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, bardzo wam wspolczuje upalow, bo sama jestem na nie bardzo nieodporna i pewnie lezalabym martwa w takie dni z usmazony mozgiem. Wiecie jednak, ze jestem poniekad ( poniekad? ) katastrofistka, wiec powiem co mnie martwi. Martwi mnie, ze w Anglii nic sie nie dzieje. Wszedzie burze, grad, ulewy, powodzie, pozary, a tutaj..... za wyjatkiem tego parominutowego incydentu, o ktorym pisalam jest cisza. Taka.... nienaturalna, zwodnicza, straszna.... Jakbysmy byli na innej planecie. Codziennie kropi sobie deszczyk, delikatnie, rowno,nawet listki nie drgna od wiatru. W miedzy czasie sloneczko przygrzewa, sielanka. Przyroda eksploduje w takich warunkach. A ja mam ciarki na plecach, bo nie moge sie opedzic od wrazenia, ze to wlasnie taka typowa cisza przed burza. Ze jak walnie..... No, ale to typowa ja. Mam nadzieje, ze jednak nic nie walnie i oddetchne z ulga. Tylko kiedy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No i gips.... Shalla, mam nadzieje ze jednak nie bedzie zadnej katastrofy, co najwyzej zwykla burza :) Boze, ja zawsze staram sie myslec pozytywnie, ale zdarza mi sie tak jak Tobie bac wlasnie wtedy kiedy dlugo jest za dobrze.... tak generalnie.... odganiam takie mysli, ale one gdzies tam zawsze sa....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysh - znaczy gips na nadgarstku Jaska? :( Biedak! Usciskaj go on nas! Tak, fajnie byloby znowu zobaczyc dzieciaki razem !:) Shalla - ja znam taki rodzaj myslenia - on jest chyba typowy dla Polakow. My zaklinamy w ten sposob rzeczywistosc! Jak juz sobie wyobrazimy to co najgorsze, to na pewno nic sie nie zdarzy, bo najgorsze musi byc przeciez niespodziewane, prawda? ;) :) A ja jestem od kilku dni w doskonalym humorze, bo okazalo sie, ze moja mama nie musi byc jednak operowana - jest duza szansa na to, ze w jej przypadku skuteczna bedzie fizykoterapia metoda McKinseya ( o ile dobrze pamietam nazwe). Od tygodnia stosowali ja w stosunku do Mamy w szpitalu a dwa dni temu zostala wreszcie skonsultowana przez jaka slawe neurochirurgiczna, ktora orzekla, ze jej kregoslup fonkcjonuje w praktyce o niebo lepiej niz na zdjeciach i ze operacja na razie nie jest konieczna. Mama, ktora juz po kilku sesjach z fizykoterapeuta poczula sie znacznie lepiej, nagle nabrala ochoty do zycia, wypisala sie ze szpitala i teraz spedza cale dnie cwiczac zawziecie... Oznacza to rowniez, ze nasze wakacje na Sardynii dojda jednak do skutku (a byly ju pod ogromnym znakiem zapytania). Dwie radosci w jednym! :) Mysh - z tymi stawami naprawde trzeba ostroznie. Przede wszystkim ustal dlaczego Cie bola, bo przyczyn moze byc wiele. Ja do przyjazdu do Wloch mialam sytuacje pod kontrola i badala sie regularnie. Teraz to katastrofa i ... no wlasnie - ledwie powlocze nogami. Mam w Warszawie swietnego rumatologa i teraz tylko marze, zeby wybrac sie do niego na naprawe... Pisalam Wam, ze Jasiek jest okropnie bojowy. Jesli mam byc szczera, to sytuacja pogarsza sie z dnia na dzien. Jasiek bije wszystkich dookola! Nie mam pojecia skad mu sie to bierze, bo bije nas bez powodu - smieje sie przy tym i wydaje okrzyki bojowe. Nie jest to raczej wyraz zlosci czy buntu. Jest tak, jakby wciaz byl na ringu. Wczoraj nie wytrzymalam i po godzinie jazdy samochodem, w czasie ktorej podrapal mnie i pobil pomimo moich tlumaczen, trzymania rak i nog, etc... w koncu wkropilam mu klapsa w pupe. Wiecie jaki byl efekt? 30 sekund spokoju, a potem dokladnie to samo! Musze chyba wybrac sie z nim do psychologa, bo przyznaje, ze nie wiem juz co z tym fantem robic! Sciskam! Agnieszka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej, hej! Jak my przetrwamy do osiemnastki naszych dzieciakow , to ja nie wiem ;) Ale jestem pewna, ze jak juz bedziemy emerytkami, to znowu zaczniemy wysylac po kilka postow dziennie :D Do tego czasdu wystarczy kilka na miesiac :D No tak, Jasiek ma gips, a konkretnie to longete gipsowa, na prawym nadgarstku i az za lokiec, a ja mam mnostwpo pozytywnych doswiadczen z polska sluzba zdrowia. Kurcze, dzierwczyny, zmienia sie na lepsze! Wielokrotnie bylam bardzo pozytywnie zaskoczona i to mnie cieszy niezmiernie. A wracajac do Jaska, dwa tygodnie juz minely. Okolo srody wyjezdzamy juz do siebie, longete zdjemiemy przed podroza. Jasiek jakos sie dostosowal i zyje jakby tego nie mial choc oczywiscie skonczyly sie wyjazdy na basen, gra w pilke, rolki, bieganie i rower. Wzmozyly sie za to spacery do biblioteki i nocne wyprawy nad Wisle :) Kuk, wspaniale wiesci dotyczace twojej mamy !!! bardzo sie ciesze ! No i ta Sardynia..... eh! O tych bolach stawow, to moze sobie kiedys popiszemy poza forum.... Przyczyny szukamy zaciekle, czekam jeszcze na wyniki dwoch specjalistycznych badan i mam nadzieje pokazac sie z nimi u pani doktor jeszcze przed wyjazdem..... Wiecie co, nie to zebym cierpiala katusze nie do wytrzymania, ale jednak staly bol ciagle w tym samym miejscu, ograniczona ruchomosc itp. wkurzaja mnie bardzo i dziwia tak wczesnie.... nie chce sie na to godzic, chce sie tego pozbyc..... Bo jak nie to sie przeobraze w jakas monstrualna marude... Aha, a lada chwila zabieram sie za pakowanie. Glupio tak wyjezdzac po takim czasie, nagle wszysto robi sie ostatni raz, ostatnie spotkanie z kolezanka, ostatni wypad na zakupy, ostatnia wizyta u denstysty, ostatni targ, ostatni spacer, ostatnie.............. Smutno.... Ale i radosc! Jedziemy do domu! A kilka dni po naszym przyjezdzie przylatuje do nas moja siostra !!!!!! Po raz pierwszy sama ! Jestem bardzo szczesliwa - to bylo moje marzenie :) Dobra, ide, trzeba na targ jechac (na razie przedostatni) A CO U WAS ????? Mysh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zdaje sie, ze sezon urlopowy w pelni. :) A u nas jeszcze nie. Jedziemy do Polski za jakies 2 tygodnie i Nastusia juz sie nie moze doczekac. To bedzie jej pierwsza wizyta w Polsce od 4 lat. Ciekawa jestem jak jej sie spodoba teraz. Przerazaja mnie nieco ceny. Kolezanki mowia, ze w tydzien wydaly pieniadze przeznaczone n 3-tygodniowy pobyt. O rany..... A tymczasem na razie praca praca, wariactwo pogodowe i nic nowego. Oprocz tego, ze Max zaczyna dokazywac i robi sie niedobry dla Nastusi. Za to Nastusia jako siostra jest prwdziwym aniolem. Nie spodziewalismy sie po naszym domowym RapaNui ze bedzie tak opiekuncza i troskliwa, cierpliwa i kochana dla brata. A juz kompletnie rozklada mnie, gdy przytulaja sie do siebie jak dwa szczeniaki w koszyku. A mnie czas w droge. Pisze cos, bo nam zamkna te forum. Psikulcu, jak sie czujesz? Mysh, wrociliscie juz? Gdzie zdjecia? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wczoraj... wrocilismy... w poznych godzinach nocnych... Trwa intensywne przygotowywanie domu do normalnego zycia, wlaczanie lodowek, reanimowanie pieca, karczowanie ogrodka, odkurzanie, mycie i ogolne aklimatyzowanie sie. Po ponad trzech miesiacach nieobecnosci rozne niespodzianki czekaja na marnotrawnych lokatorow :) i trzeba teraz im wszystkim na raz zaradzic :) Przysiadlam tu tylko na momencik, na mala kawke pomiedzy sciaganiem prania a wielkim odkurzaniem. Wiekszosc bagazu nadal nierozpakowana. Stol zawalony papieramy i poczta, pamiatkami i mapami - oj, mysle, ze jeszcze wiele dni bedziemy jadac na tarasie, zanim ta sterta zniknie :p Uciekam! Zdjecia wysle z dzika radoscia, ale kiedy nie wiem. Odzywajcie sie od czasu do czasu, choc jednym zdaniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysh - to musi byc ciekawe uczucie wrocic do domu po tak dlugim czasie! :) W dziecinstwie bardzo lubilam takie powroty po wakacjach. Biegalam po katach i obwachiwalam wszystko jak szczeniak. Shalla - naprawde nie byliscie w Polsce az przez 4 lata!!! Niesamowite! Nie ciagnelo Cie? To prawda, ze cala twoja rodzina jest teraz z Wami w UK ale i tak wydaje mi sie to niezwykle :) Mam nadzieje, ze ogledziny wypadna pozytywnei i ze jednak nie wydacie calych mieniedzy w tydzien... A gdzie bedzieci w Polsce? Zaplanowaliscie jakas wyprawe turystyczna czy tylko odwiedziny u rodziny? U nas wciaz jeszcze roboczo. Dzieci byly juz dwa razy nad morzem i raz z w gorach ale nasze wakacje wciaz jeszcze przed nami. Troche meczace to oczekiwanie, ale im blizej wyjazdu i im wiecej spotykam tych, ktorzy maja wakacje za soba, tym bardziej ciesze sie, ze to co najfajniesze wciaz jeszcze przed nami ;):) W domu zmiany - zapowiadana zmiana niani stala sie cialem. Potwierdzilismy juz przyjecie do pracy nowej niani - zaczyna od wrzesnia i jest... Katalonka! (Dynia ;))) Dlaczego akurat Katalonka, spytacie? Nie znalazlam zadnej sensownej Polki, nie spodobala mi sie zadna Wloszka (kiedys chyba napisze przewodnik dla osob szukajacych nian i pomocy domowych) za to ta dziewczyna przypadla mi do serca i po pieciu minutach martwilam sie juz tylko, czy na pewno zechce przyjac prace u nas. Nie umiem wytlumaczyc na czym to polega. Byc moze idealizuje ja tak, jak kiedys nasza obecna nianie, z ktora, nota bene, musze dizs odbyc pozegnalna rozmowe... :( Po prostu weszla do domu i po pieciu minutach widzialam, ze moje (rozwrzeszczane i rozbiegane przed chwila dzieci) siedza przy niej spkojnie, sluchaja tego co mowi polglosem i najwyrazniej uznaly ja juz za "swoja". Psikulcu - kiedy juz otworzycie ten swoj lokal w Krakowie - a jestem dziwnie pewna, ze bedzie sie on cieszyl szalonym powodzeniem u wszystkich mam :))) - to koniecznie powinnyscie rozejrzec sie za kims takim. Kims, kto mowi polglosem, patrzy madrze i cieplo i skupia wokol siebie dzieci sama swoja obecnoscia. Tej umiejetnosci mowienia do dzieci polglosem chcialabym sie nauczyc jak malo czego. Moje uszy i nerwy sa ostatnio w stanie oplakanym bo, po wakacjach z dziadkami, nasze dzieci w ogole przestaly porozumiewac sie ze soba i swiatem inaczej niz krzykiem... Walczac z plaga wrzasku zaczelam przygladac sie swiatu pod tym katem i odnotowalam, ze krzyk stal sie (przynajmniej we Wloszech) czyms naturalnym. Krzycza wszyscy - na ulicach, w parkach, w restauracjach i w sklepach, w szkolach i w telewizji. Nikogo to nie dziwi, nikt na to nie reaguje, a na moje proby uciszenia wlasnych dzieci ludzie zwracaja mi uwage, ze przeciez to normalne, ze dzieci krzycza! :) I tym socjologicznym spostrzezeniem koncze - z nadzieja, ze uda mi sie wywolac na forum jakas mala dyskusje na ten temat ;) Kuk

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja mysle, ze Wlosi maja taki temperament... jak mowia to krzycza :) jak moja Pola :) ale jestem jak najbardziej za nie-krzyczeniem. Francuscy rodzice zazwyczaj doskonale radza sobie z mowieniem do dzieci polglosem i to mi sie szalenie podoba, i to funkcjonuje chyba u wszystkich w moim najblizszym otoczeniu, jednoczesnie krzyk dzieci, krzyk towarzyszacy zabawie, jest ogolnie akceptowany i to "normalne ze dzieci krzycza", kiedy sie bawia :) Potem kiedy jestesmy w Polsce, ciagle lapie sie na tym, ze uciszam wlasne rozbawione dzieci, bo boje sie ze w Polsce nie jest to az tak dobrze widziane... nie wiem, jak myslicie? Mam wrazenie ze Francuzi (i Wlosi chyba tez) sa po prostu wyluzowani jesli chodzi o dzieci... naprawde rzadko czepiaja sie glupot... zostawiaja dzieciom duza wolnosc... Ale Ty o czym innym przeciez... co do krzyku rodzicow, ktorzy karca dzieci, to mam wrazenie ze jednak lepiej tego nie naduzywac, bo dzieciaki sie latwo uodparniaja. Ja staram sie nie krzyczec, i chyba nawet niezle mi idzie, poza wyjatkowymi sytuacjami oczywiscie, ale za to mowienie polglosem w ogole jest dla mnie czyms nie do osiagniecia. Jestem osoba ktora mowi glosno i donosnie i bardzo duzo wysilku kosztuje mnie mowienie polglosem :) Generalnie staram sie uzywac krzyku tylko w ostatecznosci, jesli juz trzeba zrobic wrazenie ;) to raczej przechodze na tryb mowienia glosem groznym, a niekoniecznie bardzo glosnym. Ale sa sytuacje, w ktorych pokrzykuje ciagle i wlasnie to niczemu nie sluzy..... a pokrzykuje bo mi zalezy... zeby zjadly, poki cieple, zeby zlozyly ciastoline, ktora sie zeschnie, zeby zabraly z ogrodu zabawki, ktore przeciez moga sie zniszczyc.... dobrze, ze moja mama stoi na strazy i czasami mi szepnie, zebym sie tak nie zapedzala, bo zaczynam juz byc traktowana jak element tla dzwiekowego :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysh! Element tla dzwiekowego!!! Jak genialnie oddlas moje odczucia! Ja mam tak samo jak ty i tak samo szybko dochodze do wniosku, ze to kompletnie nie dziala. Dziala tylko metod super niani - zatrzymac w biegu wrzeszczacego potwora, zejsc do poziomu jego wzroku i wtedy przemowic. Wtedy jest jakas ( znikoma, ale jednak ) szansa zostania uslyszanym, a moze nawet zrozumianym! Ze swojego poletka powiem wam, ze u nas o wiele latwiej uspokoic wnerwione i rozhisteryzowane dzieci, niz rozbwiona do lez Anastazje. I z tym jest czasem problem, bo Anastazja czesto zasiewa sie do lez, kiedy widzi, ze Max zrobil cos co nie zdenerwowalo. Wtedy prosze ja - nie smiej sie, bo Max uwaza twoja reakcje z pozytywna i zaraz to powtorzy. Ale wlasnie wtedy Anastazja kompletnie traci hamulce i lezy i wyje ze smiechu. Wtedy ja sie wkurzam i zaczynam byc aktywnym tlem dzwiekowym. A czasem jest jeszcze gorzej, bo sie poddaje i sama zaczynam sie smiac. Ktastrofa wychowawcza. Super niania wyslalaby mnie na karnego jezyka ( czy raczej bawola, zebym sie tam zmiescila ..) A tymczasem Max nabiera rozpedu. Ze zdolnosci ruchowych jeszcze tylko nie opanowal lewitacji. Reszta swoich sztuczek doprowadza cala rodzine do rozpaczy. Wspina sie na wszystko, wszedzie i w kazdych okolicznosciach. Opanowal metody jezdzenia (!) na krzesle - tego sie nie da opisac. Stanie przy blacie w kuchni to jego pasja. A tam juz wszystko w zasiegu raczek.... chyba wyniose wszystko do sasiadow. Pasjonat wszelkich przyciskow - czajnik, mikrofalowka, toster, zelazko - wszystko. Tak wiec non stop my odciety doplyw pradu do tych rzeczy. Wtyczki! Co za czort, mowie wam. Jak idziemy do znajomych to biore ze soba zaslepki do gniazdek! Zabwki nie interesuja go w ogole. ZADNE. Jedynie sprzet AGD i RTV, laptopy i telefony. NIC poza tym. Rozwazam kupienie u starej wiezy HiFi z tysiacem migajacych guzikow, kieszonkami na kasety itd. No i ciagle tanczy. Szczgolnie jak spiewa Anastazja. I czesto daja taki popis na podworku. Ona wchodzi na murek i wyje jak potepieniec, a on uradowany jak zrebak tanczy jak w transie, poki ona nie skonczy. kocze. Jakas kobya mi wyszla. Ale to jedyna pora kiedy moge cos naskrobac. Przepraszam ze sie nie odnosze, ale chcialam szybko sie uaktualnic, a tu juz czas wychodzic. Piszcie piszcie!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ha! Mam Was ! Trzeba poddac temat i dyskusja sama rusza :) Shalla - genialny pomysl z ta stara wieza!! Jestem pewna, ze dzieci beda zachwycone! :) Mysh - mnie ogromnie podoba sie stosunek Francuzow do ich dzieci. Uwazam, ze mali Francuzi sa bardziej uwazni, skupieni i naprawde lepiej wychowani od ich wloskich rowiesnikow. Z kolei wychowanie jakie otrzymuja dzieci w Polsce (generalizujac rzecz jasna na calego) ma mnostwo zalet ale generalnie nie rozwija w dzieciach zbytnio pewnosci siebie. Tak to widze teraz po kilku latach, porownujac dzieci moje i dzieci kuzynow czy przyjaciol. Dziec iw Polsce maja ogromne poszanowanie dla regul - czego brak moim dzieciom, ale sa tez czesto bardzo niesmiale, czesto nie maja odwagi rozmawiac z obcymi. Zreszta byc moze nie powinnam generalizowac -moje obserwacje bazuja na bardzo niewielkiej grupie dzieci... Ha! Mam Was ! Trzeba poddac temat i dyskusja sama rusza :) A ja zauwazylam, ze z tym tlem wokalnym to nie dokonca prawda. Moje dzieci zdaja sie kompletnie nie slyszec co do nich mowie czy krzycze kiedy nie maja na to ochoty ale niech no tylko powiem wtedy polglosem - "oj, gwiazdki sie chwieja..." co oznacza, ze jesli nie posluchaja mnie teraz, skresle im z lustra w lazience ktoras z cennych gwiazdek, teoretycznie gluche dziecko natychmiast reaguje u biegnie spelnic moje zyczenie wykrzykiwane przedtem kilkakrotnie bez skutku... Taaak, sluchanie wybiorcze maja moje dzieci opanowane do perfekcji... Najbardziej rozbrykanym z dzieci jest oczywiscie Jasiek. Nie krzyczy najglosniej, bo u niego para idzie bardziej w miesnie niz z struny glosowe, ale za to jest kompletnie odporny na tyrady wychowawcze. Kiedy mowie mu, ze nie wolno bic ludzi, Jasiek pyta po prostu "a dlaczego?" A kiedy odpowiadam, ze przeciez sam nie chcialby byc przeze mnie bity, patrzy na mnie groznie i figlarnie zarazem i mowi - "oj tak - bijmy sie!!" Po czym - widzac moja surowa lub podlamana mine - caluje mnie wpoliczek i mowi - "no ale ja cie przeciez po biciu pocaluje!" i dodaje "E' bello combattere!!!" czyli "Pieknie jest sie bic!" Rece opadaja - musze chyba oprocz judo zapisac go jeszcze na jakas szermierke... (ostatnio udalo mu sie zlamac na pol drewniany, bardzo solidny, miecz wielkosci prawie naturalnej w walce z noga stolowa... ) A pamietacie nasza dyskusje na temat urzywania przez dzieci w Polsce i za granica form grzecznosciowych w podniesieniu do doroslych? od lat usiluje bezskutecznie wpoic je Franiowi a ostatnio tajkze Ani. Wiecie z jakim skutkiem??? Z takim, ze jedynym dzieckim, ktora zalapalo o co chodzi jest ...Jas! :))) Jakims cudem przyswoil sobie, ze do nieznanych doroslych mowi sie per Lei (Pan/Pani) i calkiem poprawnie zwraca sie do ludzi w ten sposob! Szkoda, ze tylko on. Wlasnie zdalam sobie sprawe, ze pisze ciagle tylko o Jasku - no ale tak jakos jest, ze on ze swoja energia skupia z koniecznosci wiekszosc naszej uwagi. Teraz wiec o pozostalej dwojce: Franek stal sie ostatnio bardzo "dorosly". Oglada z nami filmy dla doroslych (rzecz jasna tylko wybrane) i dopytuje sie o kwestie polityczne i ekonomiczne (czesto jego pytania sa tak zaskakujace, ze trzeba sie niezle napocic, by nie odpowiedziec na nie na powaznie i nie rozesmiac sie w trakcie). Ania natomiast dzieli swoje zainteresowania rowno pomiedzy lalki, zamilowanie do makijazu i mody oraz... matematyke, ktora odkryla niedawno a ktora ewidentnie pociaga ja w jakis tajemniczy sposob. Wyciagnela z zakurzonego kata stara zabawke Frania - plansze i klocki, na ktorych narysowane sa cyferki i spedza cale popoludnia ukladajac klocki z cyframi w kolejnosci rozsnacej lub malejacej. Ciekawi mnie bardzo czy jest to tylko przejsciowe zainteresowanie czy tez moze Ania zalapala sie na "gen matematyczny", ktory w naszej rodzinie ma sporo osob (z moim wylaczeniem niestety :p) Shalla - nazwalas swoj wpis kobyla... Co ja mam napisac o swoim? Tasiemiec! ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moze nie powinnam tego pisac, ale... uwazam, ze warto nauczyc dzieciaki rowniez tego, ze glupie reguly trzeba kontestowac :p i ze dorosli sie myla :p i ze sam fakt ze ktos jest dorosly nie oznacza ze jest madry czy godny zaufania... A propos doroslych, to ja bardzo czesto obserwuje ze moje dzieciaki bardzo latwo nawiazuja kontakt z doroslymi, wsrod rodziny, przyjaciol, malo tego, Jasiek niemal zawsze probuje nawiazac jakas osobista wymiane zdan z kazda sprzedawczynia i bywa smiesznie, bo nie raz, nie dwa, zdarzylo nam sie w Wieliczce np. ze pani, u ktorej kupowalismy chleb nie zwracala uwagi na jego slowa skierowane przeciez prosto do niej, co bylo dla Jaska nie do pojecia. A wracajac do robienia za tlo dzwiekowe, to powiem wam, ze sa takie momenty, kiedy wiem juz z gory, ze moje nawolywania sa skazane na niepowodzenie i wlasnie wtedy, ucze sie ciagle, odpuszczac totalnie. Bo w przeciwnym razie ja w klolko powtarzam np. "Pola zaloz sweterek", Pola nie zwraca na mnie uwagi, bo nie jest jej zimno i wlasnie jest kompletnie zajeta pasjonujaca zabawa, a ja tak sobie siedze i mekole. Zdalam sobie spraw, juz dawno temu na szczescie, ze w rzeczywistosci gadam w kolko o tym sweterku, tak jakbym sie chciala sama przed soba wytlumaczyc ze ja przeciez o tym mysle ze ja widze, ze Pola gola, ze nie zapomnialam.... A to niczemu nie sluzy chyba tylko wlasnie wzmocnieniu wrazenia ze mama sobie gada i ze to nic nie znaczy... Jeszcze czasami mi sie to wlacza :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×