Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gościara

PRAWDA O SZCZEPIONKACH

Polecane posty

Gość gość
Kiedy oczyszcza sie organizm, wyrzuca trucizny ..... to naturalne zjawisko. Niektorzy wpadaja w panike i przerywaja oczyszczanie organizmu, co jest bledem! Nie wspomniales o wit. C, wit.D3, uwodnionym krzemie? I jeszcze bardzo wazny element w odbudowie organizmu KOLAGEN (osobiscie uwazam, ze najwazniejszy - odbuduje chore jelita, uszczelni oraz zregeneruje tkanki laczne). Najlepszy jest kolagen naturalny. Rosol gotowany na kosciach wolowych - szpikowych (w Polsce te najcenniejsze pod wzgledem wartosci sa wyrzucane do smietnika ???) do kupienia sa kosci wieprzowe (zwierzeta sa hodowane przemyslowo, karmione pasza GMO). Ale mozna dogadac sie ze sprzedawca np. na bazarku - dostlam je za darmo. W innych krajach takie kosci sa w cenie miesa. Np. wietnamczycy codziennie na sniadanie zjadaja zupe pho (czy widziales otylego wietnamczyka?) Podono sa tez zdrowi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Julia – poszczepienne zapalenie mózgu, encefalopatia niedotlenieniowa o podłożu immunologicznym: https://www.youtube.com/watch?v=apS_uqa87RU x „Julcia urodziła się 21.09.2012, zdrowa, śliczna i taka kochana… Jak każda mama chciałam zapewnić jej bezpieczny start, dbałam o jej zdrowie i zgodziłam się na zaszczepienie. Niestety, po pierwszym podaniu szczepionki Julcia zachorowała. Bezwzględna diagnoza – autoimmunologiczne zapalenie mózgu. Świat mi się zawalił. Moja mała dziewczynka zapadła w śpiączkę. Jak Śpiąca Królewna z bajek braci Grimm. Przez długie 9 miesięcy nie wybudzała się. x Lekarze nie dawali szans na wybudzenie, na życie. Ale ja wiedziałam, że nie mogę się poddać, że muszę zawalczyć o moją Maleńką. Wiedziałam, że muszę ją sama rehabilitować, stymulować jej zmysły, śpiewałam piosenki, głaskałam. Dni układały się w miesiące i wreszcie wbrew opiniom lekarzy i statystyk obudziła się. x Niestety okazało się, że zniszczenia po zapaleniu mózgu są ogromne … Julcia była niewidoma, nie docierały do niej żadne bodźce, wszystkie neurony w istocie białej mózgu zostały zniszczone. Ratunkiem okazała się terapia komórkami macierzystymi. Po 8 podaniach komórek macierzystych, prowadzonej intensywnej rehabilitacji, fizjoterapii, neurologopedii, terapii wzroku, terapii metodą Tomatisa, psychoterapii i wielu innych, są rewelacyjne efekty. x Teraz Juleczka widzi z kilku metrów, poznaje otaczający ją świat. Siedzi z podparciem i zaczęła stawiać pierwsze kroki. Codziennie dzielnie ćwiczy, chętnie poddaje się trudnej rehabilitacji, chociaż widzimy ile bólu i łez ją to kosztuje. Julka nie może konsekwentnie iść do przodu ponieważ deficyty neurologiczne i szybki wzrostu w ostatnim roku spowodowały podwichnięcie kości w stawie skokowym. Konieczna była szybka operacja korekcji stawu skokowego. x Tylko długotrwała rehabilitacja i specjalistyczna opieka pomogą mojej córeczce w drodze do sprawności i samodzielności. Zgodnie z lekarskimi zaleceniami Julcia powinna przynajmniej 4 razy w roku wyjeżdżać na turnusy rehabilitacyjne. Do tej pory, ze względu na brak środków wyjeżdżała raz … x Błagamy o wsparcie. Nie możemy zaprzepaścić miesięcy trudów, bólu i cierpienia. Nie możemy zaprzepaścić starań małej dziewczynki. Po operacji niezbędny jest zakup ortez oraz wyjazd na turnus rehabilitacyjny już w grudniu.”

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam wszystkich ponownie. Zgodnie z obietnicą poruszę dziś kolejne zagadnienia związane z urynoterapią. W pierwszej kolejności odpowiem z największą przyjemnością Proszącej na zadane pytanie (przeprosiny za pominięcie wczoraj). A więc tak. Czytając to, o czym pisałaś od razu stanęła mi przed oczami moja sytuacja, gdy miałem ok. 15 -tu lat i spędzałem wakacje nad morzem w Jantarze często zażywając kąpieli w morzu. Wracając do domu z wypoczynku, po kilku tygodniach na nogach wyskoczyła mi potworna wysypka, a może raczej rany, które pokryły moje ciało od pasa w dół. Z tychże ran sączyła się ropa. Wyglądało to paskudnie i było bardzo uciążliwe. Wtedy jeszcze nie znałem urynoterapii, udałem się więc do dermatologa, który zaczął mi przepisywać tony maści, kremów, a także kazał zażywać mnóstwo antybiotyków i innych podobnego typu chemicznych lekarstw. Niestety rany nie dość, że nie chciały się leczyć, to jeszcze bardziej się zaogniały! Ja co wieczór byłem smarowany maściami i zawijany w prześcieradło, a rano po przepudzeniu nie potrafiłem tego prześcieradła zdjąć, bo cała sącząca się z ran ropa sklejała płótno z mym ciałem, a odrywanie powodowało przeraźliwy ból. I wtedy to mama jadąc autobusem odbyła rozmowę z pewnym znajomym sąsiadem, no i rozmowa przeszła także na moje schorzenie. I wtedy ów sąsiad zapytał mamę, czy słyszała o żywej i martwej wodzie, na co mama odpowiedziała ironicznym uśmiechem myśląc w duchu - "skoro żadne , najmocniejsze specyfiki nie pomagają, a jakaś tam woda ma pomóc"? Ale po namowach przytaszczyła do domu dwie butelki tego "leku" i zaczęła przemywać nim moje pokryte potwornymi ranami ciało.Pierwsze co mnie uderzyło, to swędzenie i pieczenie w czasie okładów. I - żeby nie przedłużać i nie zanudzać - po kilku dniach rany zaczęły się goić (wtedy to odstawiliśmy wszystkie leki chemiczne, które nic a nic nie pomagały), a po dwóch tygodniach byłem wyleczony!!! Powiem więcej - po ranach nie zostały nawet najmniejsze blizny!!! A potem jeszcze kilka razy żywa i martwa woda ratowały całą moją rodzinę od wielu schorzeń. Niestety ów sąsiad po jakimś czasie zmienił miejsce zamieszkania i straciliśmy z nim kontakt, a tylko on miał miał specialny aparat do wytwarzania tejże wody. Tak więc - moja Droga - o zaletach żywej i martwej wody przekonałem się na własnej skórze, choć początkowo zupełnie nie wierzyłem w skuteczność jej działania. Ale wracając do Twego pytania. Od kilku lat podczas mrozów, gdy zapomnę założyć na ręce rękawiczki, wtedy wyskakują mi różne wysypki na dłoniach. Po przemywaniu tych wyrzutów uryną zanikają. Więc proponowałbym Twej drugiej połówce, by spróbował przemywać moczem te rany (można do tego stosować urynę zarówno jego , jak i Twoją), a także, by odważył się na picie, by także wyleczyć przyczynę, a nie tylko skutek. A jeśli w pobliżu miałabyś to szczęście napotkać kogoś, kto wytwarza żywą i martwą wodę, to polecam Ci ją gorąco. Jestem pewien, iż zastosowanie jej, jak i uryny z całą pewnością spowodowałoby całkowite wyleczenie z tej przypadłości! Życzę POWODZENIA i daj znać jak się sprawy mają. Jeśli masz jakieś dodatkowe pytania, to pytaj śmiało. I teraz nadszedł czas na kilka słów do Mocznika i SSSSSSSSSSSSSS. Przy okazji - bardzo Wam dziękuję za zabranie głosu i ożywienie tej dyskusji i gorąco pozdrawiam! Zacznijmy od wyjaśnienia, jak ja stosuję urynę, a dokładniej na jakiej zasadzie zażywam ją wewnętrznie. A więc tak - pierwszy raz spróbowałem własnego moczu jakieś 10 lat temu mając lat dwadzieścia i po wybiciu porcji od razu zacząłem wymiotować. Wtedy też pomyślałem sobie, że nigdy więcej tego świństwa! Ale ta kuracja kusiła nadal, szczególnie że jestem alergikiem a dodatkowo zawsze byłem bardzo mało odporny na wszelkiego rodzaju wirusy. Zapalenie oskrzeli czy płuc było mym chlebem powszednim. Po bodajże dwóch latach ponownie spróbowałem wypić własny mocz z podobnym skutkiem, to znaczy nie wymiotowałem po nim, ale było mi niedobrze i przez cały dzień nie potrafiłem niczego zjejść. Jednak w końcu się zaparłem i od ponad pięciu lat piję i stosuję urynoterapię regularnie i jestem zachwycony wpływem tego leku na swój organizm. Ale o tym szczegółowo napiszę jutro. A jak stosuję urynę do wewnątrz? Otóż nie używam moczu porannego, który - to fakt - jest wtedy najbardziej skondensowany i ma najlepsze właściwości lecznicze, ale też charakteryzuje się paskudnym zapachem i smakiem, no i jest przeraźliwie słony. A poza tym poranna uryna działa na mój organizm tak mocno, iż często mam po wypiciu biegunki, a nie mogę sobie na takie "niespodzianki" pozwolić pracując na poranną zmianę. Więc siłą rzeczy z moczu porannego musiałem zrezygnować. Jeśli ktoś potrafi pić urynę pobraną z porannego strumienia, to oczywiście polecam wypijanie właśnie tego najbardziej wtedy zagęszczonego "nektaru". A przy okazji Drodzy Dyskutanci, jak to jest w waszym wypadku, czy też pojawiały się biegunki po wypiciu uryny? Jestem ciekaw Waszych wypowiedzi. Ale wracając do moich praktyk w stosowaniu uryny. Ja to czynię w ten sposób, iż zazwyczaj dość późno jem obiad (ok. 17), tak więc zazwyczaj nie spożywam kolacji. Gdzieś ok. 19 - 20 wypijam szklankę ziół (np. pokrzywa, brzoza, dziurawiec), zjadam jakiś owoc (banan, jabłko itp.) i gdzieś po godzinie pojawia się pierwsza porcja uryny. Zaręczam, iż ma ona wtedy bardzo przystępny smak i pije się ją bez wstrętu. Dziennie wypijam około dwie szklanki (czyli pół litra) tego specyfiku. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, iż ta kuracja mogła by być jeszcze skuteczniejsza, gdybym posilał się moczem z porannego pobrania, ale - jak już pisałem wcześniej - z w/w powodów zmuszony jestem do takiej formy terapii. Mimo to taka forma kuracji zadziałała cuda. Lecz o tym w jutrzejszej mej wypowiedzi. Ma całkowitą rację MOCZNIK pisząc, iż zmiany na lepsze pojawiają się po dłuższym stosowaniu urynoterapii. Jeśli ktoś liczy na natychmiastowe wylecznie swych schorzeń dzięki urynie, to niech lepiej nawet nie zaczyna tej kuracji. Trzeba uzbroić się w cierpliwość, ale za to efekty tej metody przyjdą i i zrobią na Was piorunujące wrażenie! Co do wypowiedzi SSSSSSSSSSSSSSS z dnia 27 lutego - jak widzisz ja stosuję urynoteriapię do wewnątrz regularnie o stałej porze dnia i zawsze wypijam podobną ilość (patrz wyżej). Z samym problem wypijania moczu (o czym szeroko pisał MOCZNIK) jest tak, iż moim skromnym zdaniem działa tu przede wszystkim podświadomość. Bo gdyby tak choremu podać własny mocz jako lekarstwo, i on by o tym nie wiedział, to wypił by urynę bez wstrętu, co najwyżej trochę by pomarudził na smak tegoż lekarstwa. Ale jak człowiek wie, że ma wypić własny mocz, to wtedy działa niejako pewnego rodzaju autoblokada psychiczna.Nie wiem MOCZNIKU czy się z tym zgodzisz, ale wydaje mi się, że problem jest przede wszystkim w psychice. Do SSSSSSSSSSSSSSSSS - masz rację, mocz poranny jest - jeśli nie ochydny, to na pewno baaardzo ciężko strawny, więc jak widzisz, ja stosuję urynę w trochę inny sposób. Najważniejsze że pomaga ( i to jak!) i w dodatku mogę pić bez odruchów wymiotnych. Tak więc KOCHANE - MOCZNIK i SSSSSSSSSSSSSSS - uryna nie musi być wcale ochydna w smaku i zapachu, wystarczy tylko godzinę przed jej pobraniem wypić szklankę ziół lub wody mineralnej (niegazowanej!), a kuracja wcale na tym wiele nie ucierpi. Mówię Wam to na podstawie mojej przeszło pięcioletniej już praktyki. I wcale nie trzeba stosować przy urynoterapii ścisłego postu. Pamiętajcie o tym. I jeszcze do NIE PAMIĘTAM NICKA - jak widzisz, ja właśnie nie jadam kolacji a w zamian wypijam pół litra uryny a nie poranny strumień, a mimo to bardzo mi kuracja pomogła i pomaga. Więc życzę Ci powodzenia i myślę że się przekonasz na dobre do urynoterapii. Jutro napiszę dokładnie z jakich schorzeń wyleczyła mnie urynoterapia. Bardzo dziękuję Wszystkim za tak ciekawą dyskusję i prowadzoną na tak wysokim poziomie. POZDRAWIAM GORĄCO i do usłyszenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kiedy oczyszcza sie organizm, wyrzuca trucizny ..... to naturalne zjawisko. Niektorzy wpadaja w panike i przerywaja oczyszczanie organizmu, co jest bledem! Nie wspomniales o wit. C, wit.D3, uwodnionym krzemie? I jeszcze bardzo wazny element w odbudowie organizmu KOLAGEN (osobiscie uwazam, ze najwazniejszy - odbuduje chore jelita, uszczelni oraz zregeneruje tkanki laczne). Najlepszy jest kolagen naturalny. Rosol gotowany na kosciach wolowych - szpikowych (w Polsce te najcenniejsze pod wzgledem wartosci sa wyrzucane do smietnika ???) do kupienia sa kosci wieprzowe (zwierzeta sa hodowane przemyslowo, karmione pasza GMO). Ale mozna dogadac sie ze sprzedawca np. na bazarku - dostlam je za darmo. W innych krajach takie kosci sa w cenie miesa. Np. wietnamczycy codziennie na sniadanie zjadaja zupe pho (czy widziales otylego wietnamczyka?) Podono sa tez zdrowi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam wszystkich ponownie. Zgodnie z obietnicą poruszę dziś kolejne zagadnienia związane z urynoterapią. W pierwszej kolejności odpowiem z największą przyjemnością Proszącej na zadane pytanie (przeprosiny za pominięcie wczoraj). A więc tak. Czytając to, o czym pisałaś od razu stanęła mi przed oczami moja sytuacja, gdy miałem ok. 15 -tu lat i spędzałem wakacje nad morzem w Jantarze często zażywając kąpieli w morzu. Wracając do domu z wypoczynku, po kilku tygodniach na nogach wyskoczyła mi potworna wysypka, a może raczej rany, które pokryły moje ciało od pasa w dół. Z tychże ran sączyła się ropa. Wyglądało to paskudnie i było bardzo uciążliwe. Wtedy jeszcze nie znałem urynoterapii, udałem się więc do dermatologa, który zaczął mi przepisywać tony maści, kremów, a także kazał zażywać mnóstwo antybiotyków i innych podobnego typu chemicznych lekarstw. Niestety rany nie dość, że nie chciały się leczyć, to jeszcze bardziej się zaogniały! Ja co wieczór byłem smarowany maściami i zawijany w prześcieradło, a rano po przepudzeniu nie potrafiłem tego prześcieradła zdjąć, bo cała sącząca się z ran ropa sklejała płótno z mym ciałem, a odrywanie powodowało przeraźliwy ból. I wtedy to mama jadąc autobusem odbyła rozmowę z pewnym znajomym sąsiadem, no i rozmowa przeszła także na moje schorzenie. I wtedy ów sąsiad zapytał mamę, czy słyszała o żywej i martwej wodzie, na co mama odpowiedziała ironicznym uśmiechem myśląc w duchu - "skoro żadne , najmocniejsze specyfiki nie pomagają, a jakaś tam woda ma pomóc"? Ale po namowach przytaszczyła do domu dwie butelki tego "leku" i zaczęła przemywać nim moje pokryte potwornymi ranami ciało.Pierwsze co mnie uderzyło, to swędzenie i pieczenie w czasie okładów. I - żeby nie przedłużać i nie zanudzać - po kilku dniach rany zaczęły się goić (wtedy to odstawiliśmy wszystkie leki chemiczne, które nic a nic nie pomagały), a po dwóch tygodniach byłem wyleczony!!! Powiem więcej - po ranach nie zostały nawet najmniejsze blizny!!! A potem jeszcze kilka razy żywa i martwa woda ratowały całą moją rodzinę od wielu schorzeń. Niestety ów sąsiad po jakimś czasie zmienił miejsce zamieszkania i straciliśmy z nim kontakt, a tylko on miał miał specialny aparat do wytwarzania tejże wody. Tak więc - moja Droga - o zaletach żywej i martwej wody przekonałem się na własnej skórze, choć początkowo zupełnie nie wierzyłem w skuteczność jej działania. Ale wracając do Twego pytania. Od kilku lat podczas mrozów, gdy zapomnę założyć na ręce rękawiczki, wtedy wyskakują mi różne wysypki na dłoniach. Po przemywaniu tych wyrzutów uryną zanikają. Więc proponowałbym Twej drugiej połówce, by spróbował przemywać moczem te rany (można do tego stosować urynę zarówno jego , jak i Twoją), a także, by odważył się na picie, by także wyleczyć przyczynę, a nie tylko skutek. A jeśli w pobliżu miałabyś to szczęście napotkać kogoś, kto wytwarza żywą i martwą wodę, to polecam Ci ją gorąco. Jestem pewien, iż zastosowanie jej, jak i uryny z całą pewnością spowodowałoby całkowite wyleczenie z tej przypadłości! Życzę POWODZENIA i daj znać jak się sprawy mają. Jeśli masz jakieś dodatkowe pytania, to pytaj śmiało. I teraz nadszedł czas na kilka słów do Mocznika i SSSSSSSSSSSSSS. Przy okazji - bardzo Wam dziękuję za zabranie głosu i ożywienie tej dyskusji i gorąco pozdrawiam! Zacznijmy od wyjaśnienia, jak ja stosuję urynę, a dokładniej na jakiej zasadzie zażywam ją wewnętrznie. A więc tak - pierwszy raz spróbowałem własnego moczu jakieś 10 lat temu mając lat dwadzieścia i po wybiciu porcji od razu zacząłem wymiotować. Wtedy też pomyślałem sobie, że nigdy więcej tego świństwa! Ale ta kuracja kusiła nadal, szczególnie że jestem alergikiem a dodatkowo zawsze byłem bardzo mało odporny na wszelkiego rodzaju wirusy. Zapalenie oskrzeli czy płuc było mym chlebem powszednim. Po bodajże dwóch latach ponownie spróbowałem wypić własny mocz z podobnym skutkiem, to znaczy nie wymiotowałem po nim, ale było mi niedobrze i przez cały dzień nie potrafiłem niczego zjejść. Jednak w końcu się zaparłem i od ponad pięciu lat piję i stosuję urynoterapię regularnie i jestem zachwycony wpływem tego leku na swój organizm. Ale o tym szczegółowo napiszę jutro. A jak stosuję urynę do wewnątrz? Otóż nie używam moczu porannego, który - to fakt - jest wtedy najbardziej skondensowany i ma najlepsze właściwości lecznicze, ale też charakteryzuje się paskudnym zapachem i smakiem, no i jest przeraźliwie słony. A poza tym poranna uryna działa na mój organizm tak mocno, iż często mam po wypiciu biegunki, a nie mogę sobie na takie "niespodzianki" pozwolić pracując na poranną zmianę. Więc siłą rzeczy z moczu porannego musiałem zrezygnować. Jeśli ktoś potrafi pić urynę pobraną z porannego strumienia, to oczywiście polecam wypijanie właśnie tego najbardziej wtedy zagęszczonego "nektaru". A przy okazji Drodzy Dyskutanci, jak to jest w waszym wypadku, czy też pojawiały się biegunki po wypiciu uryny? Jestem ciekaw Waszych wypowiedzi. Ale wracając do moich praktyk w stosowaniu uryny. Ja to czynię w ten sposób, iż zazwyczaj dość późno jem obiad (ok. 17), tak więc zazwyczaj nie spożywam kolacji. Gdzieś ok. 19 - 20 wypijam szklankę ziół (np. pokrzywa, brzoza, dziurawiec), zjadam jakiś owoc (banan, jabłko itp.) i gdzieś po godzinie pojawia się pierwsza porcja uryny. Zaręczam, iż ma ona wtedy bardzo przystępny smak i pije się ją bez wstrętu. Dziennie wypijam około dwie szklanki (czyli pół litra) tego specyfiku. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, iż ta kuracja mogła by być jeszcze skuteczniejsza, gdybym posilał się moczem z porannego pobrania, ale - jak już pisałem wcześniej - z w/w powodów zmuszony jestem do takiej formy terapii. Mimo to taka forma kuracji zadziałała cuda. Lecz o tym w jutrzejszej mej wypowiedzi. Ma całkowitą rację MOCZNIK pisząc, iż zmiany na lepsze pojawiają się po dłuższym stosowaniu urynoterapii. Jeśli ktoś liczy na natychmiastowe wylecznie swych schorzeń dzięki urynie, to niech lepiej nawet nie zaczyna tej kuracji. Trzeba uzbroić się w cierpliwość, ale za to efekty tej metody przyjdą i i zrobią na Was piorunujące wrażenie! Co do wypowiedzi SSSSSSSSSSSSSSS z dnia 27 lutego - jak widzisz ja stosuję urynoteriapię do wewnątrz regularnie o stałej porze dnia i zawsze wypijam podobną ilość (patrz wyżej). Z samym problem wypijania moczu (o czym szeroko pisał MOCZNIK) jest tak, iż moim skromnym zdaniem działa tu przede wszystkim podświadomość. Bo gdyby tak choremu podać własny mocz jako lekarstwo, i on by o tym nie wiedział, to wypił by urynę bez wstrętu, co najwyżej trochę by pomarudził na smak tegoż lekarstwa. Ale jak człowiek wie, że ma wypić własny mocz, to wtedy działa niejako pewnego rodzaju autoblokada psychiczna.Nie wiem MOCZNIKU czy się z tym zgodzisz, ale wydaje mi się, że problem jest przede wszystkim w psychice. Do SSSSSSSSSSSSSSSSS - masz rację, mocz poranny jest - jeśli nie ochydny, to na pewno baaardzo ciężko strawny, więc jak widzisz, ja stosuję urynę w trochę inny sposób. Najważniejsze że pomaga ( i to jak!) i w dodatku mogę pić bez odruchów wymiotnych. Tak więc KOCHANE - MOCZNIK i SSSSSSSSSSSSSSS - uryna nie musi być wcale ochydna w smaku i zapachu, wystarczy tylko godzinę przed jej pobraniem wypić szklankę ziół lub wody mineralnej (niegazowanej!), a kuracja wcale na tym wiele nie ucierpi. Mówię Wam to na podstawie mojej przeszło pięcioletniej już praktyki. I wcale nie trzeba stosować przy urynoterapii ścisłego postu. Pamiętajcie o tym. I jeszcze do NIE PAMIĘTAM NICKA - jak widzisz, ja właśnie nie jadam kolacji a w zamian wypijam pół litra uryny a nie poranny strumień, a mimo to bardzo mi kuracja pomogła i pomaga. Więc życzę Ci powodzenia i myślę że się przekonasz na dobre do urynoterapii. Jutro napiszę dokładnie z jakich schorzeń wyleczyła mnie urynoterapia. Bardzo dziękuję Wszystkim za tak ciekawą dyskusję i prowadzoną na tak wysokim poziomie. POZDRAWIAM GORĄCO i do usłyszenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Takich to powinni kastrować by dalej się nie rozmanazali. Idioci i debile z mania prześladowczą. Antyszczep nied***by i tyle w temacie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Julia – poszczepienne zapalenie mózgu, encefalopatia niedotlenieniowa o podłożu immunologicznym: https://www.youtube.com/watch?v=apS_uqa87RU x „Julcia urodziła się 21.09.2012, zdrowa, śliczna i taka kochana… Jak każda mama chciałam zapewnić jej bezpieczny start, dbałam o jej zdrowie i zgodziłam się na zaszczepienie. Niestety, po pierwszym podaniu szczepionki Julcia zachorowała. Bezwzględna diagnoza – autoimmunologiczne zapalenie mózgu. Świat mi się zawalił. Moja mała dziewczynka zapadła w śpiączkę. Jak Śpiąca Królewna z bajek braci Grimm. Przez długie 9 miesięcy nie wybudzała się. x Lekarze nie dawali szans na wybudzenie, na życie. Ale ja wiedziałam, że nie mogę się poddać, że muszę zawalczyć o moją Maleńką. Wiedziałam, że muszę ją sama rehabilitować, stymulować jej zmysły, śpiewałam piosenki, głaskałam. Dni układały się w miesiące i wreszcie wbrew opiniom lekarzy i statystyk obudziła się. x Niestety okazało się, że zniszczenia po zapaleniu mózgu są ogromne … Julcia była niewidoma, nie docierały do niej żadne bodźce, wszystkie neurony w istocie białej mózgu zostały zniszczone. Ratunkiem okazała się terapia komórkami macierzystymi. Po 8 podaniach komórek macierzystych, prowadzonej intensywnej rehabilitacji, fizjoterapii, neurologopedii, terapii wzroku, terapii metodą Tomatisa, psychoterapii i wielu innych, są rewelacyjne efekty. x Teraz Juleczka widzi z kilku metrów, poznaje otaczający ją świat. Siedzi z podparciem i zaczęła stawiać pierwsze kroki. Codziennie dzielnie ćwiczy, chętnie poddaje się trudnej rehabilitacji, chociaż widzimy ile bólu i łez ją to kosztuje. Julka nie może konsekwentnie iść do przodu ponieważ deficyty neurologiczne i szybki wzrostu w ostatnim roku spowodowały podwichnięcie kości w stawie skokowym. Konieczna była szybka operacja korekcji stawu skokowego. x Tylko długotrwała rehabilitacja i specjalistyczna opieka pomogą mojej córeczce w drodze do sprawności i samodzielności. Zgodnie z lekarskimi zaleceniami Julcia powinna przynajmniej 4 razy w roku wyjeżdżać na turnusy rehabilitacyjne. Do tej pory, ze względu na brak środków wyjeżdżała raz … x Błagamy o wsparcie. Nie możemy zaprzepaścić miesięcy trudów, bólu i cierpienia. Nie możemy zaprzepaścić starań małej dziewczynki. Po operacji niezbędny jest zakup ortez oraz wyjazd na turnus rehabilitacyjny już w grudniu.”

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam wszystkich ponownie. Zgodnie z obietnicą poruszę dziś kolejne zagadnienia związane z urynoterapią. W pierwszej kolejności odpowiem z największą przyjemnością Proszącej na zadane pytanie (przeprosiny za pominięcie wczoraj). A więc tak. Czytając to, o czym pisałaś od razu stanęła mi przed oczami moja sytuacja, gdy miałem ok. 15 -tu lat i spędzałem wakacje nad morzem w Jantarze często zażywając kąpieli w morzu. Wracając do domu z wypoczynku, po kilku tygodniach na nogach wyskoczyła mi potworna wysypka, a może raczej rany, które pokryły moje ciało od pasa w dół. Z tychże ran sączyła się ropa. Wyglądało to paskudnie i było bardzo uciążliwe. Wtedy jeszcze nie znałem urynoterapii, udałem się więc do dermatologa, który zaczął mi przepisywać tony maści, kremów, a także kazał zażywać mnóstwo antybiotyków i innych podobnego typu chemicznych lekarstw. Niestety rany nie dość, że nie chciały się leczyć, to jeszcze bardziej się zaogniały! Ja co wieczór byłem smarowany maściami i zawijany w prześcieradło, a rano po przepudzeniu nie potrafiłem tego prześcieradła zdjąć, bo cała sącząca się z ran ropa sklejała płótno z mym ciałem, a odrywanie powodowało przeraźliwy ból. I wtedy to mama jadąc autobusem odbyła rozmowę z pewnym znajomym sąsiadem, no i rozmowa przeszła także na moje schorzenie. I wtedy ów sąsiad zapytał mamę, czy słyszała o żywej i martwej wodzie, na co mama odpowiedziała ironicznym uśmiechem myśląc w duchu - "skoro żadne , najmocniejsze specyfiki nie pomagają, a jakaś tam woda ma pomóc"? Ale po namowach przytaszczyła do domu dwie butelki tego "leku" i zaczęła przemywać nim moje pokryte potwornymi ranami ciało.Pierwsze co mnie uderzyło, to swędzenie i pieczenie w czasie okładów. I - żeby nie przedłużać i nie zanudzać - po kilku dniach rany zaczęły się goić (wtedy to odstawiliśmy wszystkie leki chemiczne, które nic a nic nie pomagały), a po dwóch tygodniach byłem wyleczony!!! Powiem więcej - po ranach nie zostały nawet najmniejsze blizny!!! A potem jeszcze kilka razy żywa i martwa woda ratowały całą moją rodzinę od wielu schorzeń. Niestety ów sąsiad po jakimś czasie zmienił miejsce zamieszkania i straciliśmy z nim kontakt, a tylko on miał miał specialny aparat do wytwarzania tejże wody. Tak więc - moja Droga - o zaletach żywej i martwej wody przekonałem się na własnej skórze, choć początkowo zupełnie nie wierzyłem w skuteczność jej działania. Ale wracając do Twego pytania. Od kilku lat podczas mrozów, gdy zapomnę założyć na ręce rękawiczki, wtedy wyskakują mi różne wysypki na dłoniach. Po przemywaniu tych wyrzutów uryną zanikają. Więc proponowałbym Twej drugiej połówce, by spróbował przemywać moczem te rany (można do tego stosować urynę zarówno jego , jak i Twoją), a także, by odważył się na picie, by także wyleczyć przyczynę, a nie tylko skutek. A jeśli w pobliżu miałabyś to szczęście napotkać kogoś, kto wytwarza żywą i martwą wodę, to polecam Ci ją gorąco. Jestem pewien, iż zastosowanie jej, jak i uryny z całą pewnością spowodowałoby całkowite wyleczenie z tej przypadłości! Życzę POWODZENIA i daj znać jak się sprawy mają. Jeśli masz jakieś dodatkowe pytania, to pytaj śmiało. I teraz nadszedł czas na kilka słów do Mocznika i SSSSSSSSSSSSSS. Przy okazji - bardzo Wam dziękuję za zabranie głosu i ożywienie tej dyskusji i gorąco pozdrawiam! Zacznijmy od wyjaśnienia, jak ja stosuję urynę, a dokładniej na jakiej zasadzie zażywam ją wewnętrznie. A więc tak - pierwszy raz spróbowałem własnego moczu jakieś 10 lat temu mając lat dwadzieścia i po wybiciu porcji od razu zacząłem wymiotować. Wtedy też pomyślałem sobie, że nigdy więcej tego świństwa! Ale ta kuracja kusiła nadal, szczególnie że jestem alergikiem a dodatkowo zawsze byłem bardzo mało odporny na wszelkiego rodzaju wirusy. Zapalenie oskrzeli czy płuc było mym chlebem powszednim. Po bodajże dwóch latach ponownie spróbowałem wypić własny mocz z podobnym skutkiem, to znaczy nie wymiotowałem po nim, ale było mi niedobrze i przez cały dzień nie potrafiłem niczego zjejść. Jednak w końcu się zaparłem i od ponad pięciu lat piję i stosuję urynoterapię regularnie i jestem zachwycony wpływem tego leku na swój organizm. Ale o tym szczegółowo napiszę jutro. A jak stosuję urynę do wewnątrz? Otóż nie używam moczu porannego, który - to fakt - jest wtedy najbardziej skondensowany i ma najlepsze właściwości lecznicze, ale też charakteryzuje się paskudnym zapachem i smakiem, no i jest przeraźliwie słony. A poza tym poranna uryna działa na mój organizm tak mocno, iż często mam po wypiciu biegunki, a nie mogę sobie na takie "niespodzianki" pozwolić pracując na poranną zmianę. Więc siłą rzeczy z moczu porannego musiałem zrezygnować. Jeśli ktoś potrafi pić urynę pobraną z porannego strumienia, to oczywiście polecam wypijanie właśnie tego najbardziej wtedy zagęszczonego "nektaru". A przy okazji Drodzy Dyskutanci, jak to jest w waszym wypadku, czy też pojawiały się biegunki po wypiciu uryny? Jestem ciekaw Waszych wypowiedzi. Ale wracając do moich praktyk w stosowaniu uryny. Ja to czynię w ten sposób, iż zazwyczaj dość późno jem obiad (ok. 17), tak więc zazwyczaj nie spożywam kolacji. Gdzieś ok. 19 - 20 wypijam szklankę ziół (np. pokrzywa, brzoza, dziurawiec), zjadam jakiś owoc (banan, jabłko itp.) i gdzieś po godzinie pojawia się pierwsza porcja uryny. Zaręczam, iż ma ona wtedy bardzo przystępny smak i pije się ją bez wstrętu. Dziennie wypijam około dwie szklanki (czyli pół litra) tego specyfiku. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, iż ta kuracja mogła by być jeszcze skuteczniejsza, gdybym posilał się moczem z porannego pobrania, ale - jak już pisałem wcześniej - z w/w powodów zmuszony jestem do takiej formy terapii. Mimo to taka forma kuracji zadziałała cuda. Lecz o tym w jutrzejszej mej wypowiedzi. Ma całkowitą rację MOCZNIK pisząc, iż zmiany na lepsze pojawiają się po dłuższym stosowaniu urynoterapii. Jeśli ktoś liczy na natychmiastowe wylecznie swych schorzeń dzięki urynie, to niech lepiej nawet nie zaczyna tej kuracji. Trzeba uzbroić się w cierpliwość, ale za to efekty tej metody przyjdą i i zrobią na Was piorunujące wrażenie! Co do wypowiedzi SSSSSSSSSSSSSSS z dnia 27 lutego - jak widzisz ja stosuję urynoteriapię do wewnątrz regularnie o stałej porze dnia i zawsze wypijam podobną ilość (patrz wyżej). Z samym problem wypijania moczu (o czym szeroko pisał MOCZNIK) jest tak, iż moim skromnym zdaniem działa tu przede wszystkim podświadomość. Bo gdyby tak choremu podać własny mocz jako lekarstwo, i on by o tym nie wiedział, to wypił by urynę bez wstrętu, co najwyżej trochę by pomarudził na smak tegoż lekarstwa. Ale jak człowiek wie, że ma wypić własny mocz, to wtedy działa niejako pewnego rodzaju autoblokada psychiczna.Nie wiem MOCZNIKU czy się z tym zgodzisz, ale wydaje mi się, że problem jest przede wszystkim w psychice. Do SSSSSSSSSSSSSSSSS - masz rację, mocz poranny jest - jeśli nie ochydny, to na pewno baaardzo ciężko strawny, więc jak widzisz, ja stosuję urynę w trochę inny sposób. Najważniejsze że pomaga ( i to jak!) i w dodatku mogę pić bez odruchów wymiotnych. Tak więc KOCHANE - MOCZNIK i SSSSSSSSSSSSSSS - uryna nie musi być wcale ochydna w smaku i zapachu, wystarczy tylko godzinę przed jej pobraniem wypić szklankę ziół lub wody mineralnej (niegazowanej!), a kuracja wcale na tym wiele nie ucierpi. Mówię Wam to na podstawie mojej przeszło pięcioletniej już praktyki. I wcale nie trzeba stosować przy urynoterapii ścisłego postu. Pamiętajcie o tym. I jeszcze do NIE PAMIĘTAM NICKA - jak widzisz, ja właśnie nie jadam kolacji a w zamian wypijam pół litra uryny a nie poranny strumień, a mimo to bardzo mi kuracja pomogła i pomaga. Więc życzę Ci powodzenia i myślę że się przekonasz na dobre do urynoterapii. Jutro napiszę dokładnie z jakich schorzeń wyleczyła mnie urynoterapia. Bardzo dziękuję Wszystkim za tak ciekawą dyskusję i prowadzoną na tak wysokim poziomie. POZDRAWIAM GORĄCO i do usłyszenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam wszystkich ponownie. Zgodnie z obietnicą poruszę dziś kolejne zagadnienia związane z urynoterapią. W pierwszej kolejności odpowiem z największą przyjemnością Proszącej na zadane pytanie (przeprosiny za pominięcie wczoraj). A więc tak. Czytając to, o czym pisałaś od razu stanęła mi przed oczami moja sytuacja, gdy miałem ok. 15 -tu lat i spędzałem wakacje nad morzem w Jantarze często zażywając kąpieli w morzu. Wracając do domu z wypoczynku, po kilku tygodniach na nogach wyskoczyła mi potworna wysypka, a może raczej rany, które pokryły moje ciało od pasa w dół. Z tychże ran sączyła się ropa. Wyglądało to paskudnie i było bardzo uciążliwe. Wtedy jeszcze nie znałem urynoterapii, udałem się więc do dermatologa, który zaczął mi przepisywać tony maści, kremów, a także kazał zażywać mnóstwo antybiotyków i innych podobnego typu chemicznych lekarstw. Niestety rany nie dość, że nie chciały się leczyć, to jeszcze bardziej się zaogniały! Ja co wieczór byłem smarowany maściami i zawijany w prześcieradło, a rano po przepudzeniu nie potrafiłem tego prześcieradła zdjąć, bo cała sącząca się z ran ropa sklejała płótno z mym ciałem, a odrywanie powodowało przeraźliwy ból. I wtedy to mama jadąc autobusem odbyła rozmowę z pewnym znajomym sąsiadem, no i rozmowa przeszła także na moje schorzenie. I wtedy ów sąsiad zapytał mamę, czy słyszała o żywej i martwej wodzie, na co mama odpowiedziała ironicznym uśmiechem myśląc w duchu - "skoro żadne , najmocniejsze specyfiki nie pomagają, a jakaś tam woda ma pomóc"? Ale po namowach przytaszczyła do domu dwie butelki tego "leku" i zaczęła przemywać nim moje pokryte potwornymi ranami ciało.Pierwsze co mnie uderzyło, to swędzenie i pieczenie w czasie okładów. I - żeby nie przedłużać i nie zanudzać - po kilku dniach rany zaczęły się goić (wtedy to odstawiliśmy wszystkie leki chemiczne, które nic a nic nie pomagały), a po dwóch tygodniach byłem wyleczony!!! Powiem więcej - po ranach nie zostały nawet najmniejsze blizny!!! A potem jeszcze kilka razy żywa i martwa woda ratowały całą moją rodzinę od wielu schorzeń. Niestety ów sąsiad po jakimś czasie zmienił miejsce zamieszkania i straciliśmy z nim kontakt, a tylko on miał miał specialny aparat do wytwarzania tejże wody. Tak więc - moja Droga - o zaletach żywej i martwej wody przekonałem się na własnej skórze, choć początkowo zupełnie nie wierzyłem w skuteczność jej działania. Ale wracając do Twego pytania. Od kilku lat podczas mrozów, gdy zapomnę założyć na ręce rękawiczki, wtedy wyskakują mi różne wysypki na dłoniach. Po przemywaniu tych wyrzutów uryną zanikają. Więc proponowałbym Twej drugiej połówce, by spróbował przemywać moczem te rany (można do tego stosować urynę zarówno jego , jak i Twoją), a także, by odważył się na picie, by także wyleczyć przyczynę, a nie tylko skutek. A jeśli w pobliżu miałabyś to szczęście napotkać kogoś, kto wytwarza żywą i martwą wodę, to polecam Ci ją gorąco. Jestem pewien, iż zastosowanie jej, jak i uryny z całą pewnością spowodowałoby całkowite wyleczenie z tej przypadłości! Życzę POWODZENIA i daj znać jak się sprawy mają. Jeśli masz jakieś dodatkowe pytania, to pytaj śmiało. I teraz nadszedł czas na kilka słów do Mocznika i SSSSSSSSSSSSSS. Przy okazji - bardzo Wam dziękuję za zabranie głosu i ożywienie tej dyskusji i gorąco pozdrawiam! Zacznijmy od wyjaśnienia, jak ja stosuję urynę, a dokładniej na jakiej zasadzie zażywam ją wewnętrznie. A więc tak - pierwszy raz spróbowałem własnego moczu jakieś 10 lat temu mając lat dwadzieścia i po wybiciu porcji od razu zacząłem wymiotować. Wtedy też pomyślałem sobie, że nigdy więcej tego świństwa! Ale ta kuracja kusiła nadal, szczególnie że jestem alergikiem a dodatkowo zawsze byłem bardzo mało odporny na wszelkiego rodzaju wirusy. Zapalenie oskrzeli czy płuc było mym chlebem powszednim. Po bodajże dwóch latach ponownie spróbowałem wypić własny mocz z podobnym skutkiem, to znaczy nie wymiotowałem po nim, ale było mi niedobrze i przez cały dzień nie potrafiłem niczego zjejść. Jednak w końcu się zaparłem i od ponad pięciu lat piję i stosuję urynoterapię regularnie i jestem zachwycony wpływem tego leku na swój organizm. Ale o tym szczegółowo napiszę jutro. A jak stosuję urynę do wewnątrz? Otóż nie używam moczu porannego, który - to fakt - jest wtedy najbardziej skondensowany i ma najlepsze właściwości lecznicze, ale też charakteryzuje się paskudnym zapachem i smakiem, no i jest przeraźliwie słony. A poza tym poranna uryna działa na mój organizm tak mocno, iż często mam po wypiciu biegunki, a nie mogę sobie na takie "niespodzianki" pozwolić pracując na poranną zmianę. Więc siłą rzeczy z moczu porannego musiałem zrezygnować. Jeśli ktoś potrafi pić urynę pobraną z porannego strumienia, to oczywiście polecam wypijanie właśnie tego najbardziej wtedy zagęszczonego "nektaru". A przy okazji Drodzy Dyskutanci, jak to jest w waszym wypadku, czy też pojawiały się biegunki po wypiciu uryny? Jestem ciekaw Waszych wypowiedzi. Ale wracając do moich praktyk w stosowaniu uryny. Ja to czynię w ten sposób, iż zazwyczaj dość późno jem obiad (ok. 17), tak więc zazwyczaj nie spożywam kolacji. Gdzieś ok. 19 - 20 wypijam szklankę ziół (np. pokrzywa, brzoza, dziurawiec), zjadam jakiś owoc (banan, jabłko itp.) i gdzieś po godzinie pojawia się pierwsza porcja uryny. Zaręczam, iż ma ona wtedy bardzo przystępny smak i pije się ją bez wstrętu. Dziennie wypijam około dwie szklanki (czyli pół litra) tego specyfiku. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, iż ta kuracja mogła by być jeszcze skuteczniejsza, gdybym posilał się moczem z porannego pobrania, ale - jak już pisałem wcześniej - z w/w powodów zmuszony jestem do takiej formy terapii. Mimo to taka forma kuracji zadziałała cuda. Lecz o tym w jutrzejszej mej wypowiedzi. Ma całkowitą rację MOCZNIK pisząc, iż zmiany na lepsze pojawiają się po dłuższym stosowaniu urynoterapii. Jeśli ktoś liczy na natychmiastowe wylecznie swych schorzeń dzięki urynie, to niech lepiej nawet nie zaczyna tej kuracji. Trzeba uzbroić się w cierpliwość, ale za to efekty tej metody przyjdą i i zrobią na Was piorunujące wrażenie! Co do wypowiedzi SSSSSSSSSSSSSSS z dnia 27 lutego - jak widzisz ja stosuję urynoteriapię do wewnątrz regularnie o stałej porze dnia i zawsze wypijam podobną ilość (patrz wyżej). Z samym problem wypijania moczu (o czym szeroko pisał MOCZNIK) jest tak, iż moim skromnym zdaniem działa tu przede wszystkim podświadomość. Bo gdyby tak choremu podać własny mocz jako lekarstwo, i on by o tym nie wiedział, to wypił by urynę bez wstrętu, co najwyżej trochę by pomarudził na smak tegoż lekarstwa. Ale jak człowiek wie, że ma wypić własny mocz, to wtedy działa niejako pewnego rodzaju autoblokada psychiczna.Nie wiem MOCZNIKU czy się z tym zgodzisz, ale wydaje mi się, że problem jest przede wszystkim w psychice. Do SSSSSSSSSSSSSSSSS - masz rację, mocz poranny jest - jeśli nie ochydny, to na pewno baaardzo ciężko strawny, więc jak widzisz, ja stosuję urynę w trochę inny sposób. Najważniejsze że pomaga ( i to jak!) i w dodatku mogę pić bez odruchów wymiotnych. Tak więc KOCHANE - MOCZNIK i SSSSSSSSSSSSSSS - uryna nie musi być wcale ochydna w smaku i zapachu, wystarczy tylko godzinę przed jej pobraniem wypić szklankę ziół lub wody mineralnej (niegazowanej!), a kuracja wcale na tym wiele nie ucierpi. Mówię Wam to na podstawie mojej przeszło pięcioletniej już praktyki. I wcale nie trzeba stosować przy urynoterapii ścisłego postu. Pamiętajcie o tym. I jeszcze do NIE PAMIĘTAM NICKA - jak widzisz, ja właśnie nie jadam kolacji a w zamian wypijam pół litra uryny a nie poranny strumień, a mimo to bardzo mi kuracja pomogła i pomaga. Więc życzę Ci powodzenia i myślę że się przekonasz na dobre do urynoterapii. Jutro napiszę dokładnie z jakich schorzeń wyleczyła mnie urynoterapia. Bardzo dziękuję Wszystkim za tak ciekawą dyskusję i prowadzoną na tak wysokim poziomie. POZDRAWIAM GORĄCO i do usłyszenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kiedy oczyszcza sie organizm, wyrzuca trucizny ..... to naturalne zjawisko. Niektorzy wpadaja w panike i przerywaja oczyszczanie organizmu, co jest bledem! Nie wspomniales o wit. C, wit.D3, uwodnionym krzemie? I jeszcze bardzo wazny element w odbudowie organizmu KOLAGEN (osobiscie uwazam, ze najwazniejszy - odbuduje chore jelita, uszczelni oraz zregeneruje tkanki laczne). Najlepszy jest kolagen naturalny. Rosol gotowany na kosciach wolowych - szpikowych (w Polsce te najcenniejsze pod wzgledem wartosci sa wyrzucane do smietnika ???) do kupienia sa kosci wieprzowe (zwierzeta sa hodowane przemyslowo, karmione pasza GMO). Ale mozna dogadac sie ze sprzedawca np. na bazarku - dostlam je za darmo. W innych krajach takie kosci sa w cenie miesa. Np. wietnamczycy codziennie na sniadanie zjadaja zupe pho (czy widziales otylego wietnamczyka?) Podono sa tez zdrowi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kwas moczowy, inny składnik moczu, zwykle jest uważany za niepożądany produkt przemiany materii, który powoduje podagrę. Ale ostatnio odkryto że, kwas moczowy ma potężne prozdrowotne znaczenie. Pracownicy naukowi na University of California at Berkeley poinformowali w 1982 że odkryli, iż: "Kwas moczowy może być obroną przed rakiem i starzeniem. "Również niszczy chemikalia uszkadzające ciało, tzw wolne rodniki, które to są obecne w jedzeniu, wodzie i powietrzu i uważa się, że są przyczyną powstawania raka i załamania się funkcji immunologicznej organizmu. "Kwas moczowy mógł być jedną z rzeczy, która to umożliwia ludziom żyć o wiele dłużej niż inne ssaki. " (O. Davies, "Youthful Uric Acid", Omni magazine, October 1982). Mocz jest płynem ustrojowym o decydującym znaczeniu, który zafascynował medycynę poprzez wieki. Naukowcy badają mocz z olbrzymim zapałem, ponieważ w przeciwieństwie do ogółu ludzi, oni wiedzą, że mocz zawiera niezliczoną ilość istotnych dla organizmu substancji odżywczych i tysiące naturalnych elementów, które kontrolują i regulują każdą funkcję ciała. Więc, czy to wiemy czy nie, mocz ma niezwykle ważne i niekwestionowane miejsce w medycynie, nie tylko jako diagnostyczne narzędzie albo jako element różnych syntetycznych leków. Twoją pierwszą reakcją gdy odczytałeś te przekonujące badania, jest, że często zadziwiające medycznie wykorzystania moczu mogą być chętnie używane w zmienionej formie ponieważ pozwala to czynić go nierozpoznawalnym. Wielu ludzi może uważać, że syntetycznie albo chemicznie zmieniona forma moczu taka jak urokinaza, lek rozpuszczający skrzepy-jako lepszy niż używanie moczu w postaci naturalnej. Ale, jest wiele powodów używania moczu w jego naturalnej postaci raczej niż jako syntetyczny lek albo ekstrakt, bowiem jest faktem, że nie ma żadnej syntetycznego równoważnika dla indywidualnego moczu (dla danej poszczególnej osoby), i nigdy nie będzie, z powodu ogromnej zawiłości pod względem elementów i wyjątkowości moczu dla każdej osoby. Właśnie kiedy natura nie tworzy dwóch ludzi, którzy są dokładnie tacy sami, tak również nie ma dwóch próbek moczu na świecie, które zawierają dokładnie takie same składniki. Twój własny mocz zawiera elementy, które są właściwe tylko twojemu ciału i są tam medycznie cenne składniki dostosowane do indywidualnych potrzeb w zależności od twoich indywidualnych zaburzeń zdrowotnych. Jak to może być? Ano, jest tak ponieważ twój mocz zawiera sto elementów, które są wyprodukowane przez twoje ciało aby radzić sobie z twoimi osobistymi, określonymi warunkami zdrowotnymi. Twoje ciało ciągle produkuje olbrzymią różnorodność przeciwciał, hormonów, enzymów i innych naturalnych substancji chemicznych aby regulować funkcje twojego ciała i zwalczyć choroby, o których ty możesz wiedzieć albo nie wiedzieć, że je masz. Współczesne badania i kliniczne nauki udowodniły, że tysiące kluczowych dla twojego ciała substancji chemicznych i substancji odżywczych, które ‘wylądują’ w twoim indywidualnym moczu odzwierciedlają twoje indywidualne funkcje organizmu, a kiedy ponownie je wykorzystamy , działają jako naturalne szczepionki, przeciwbakteryjnie, jako środek przeciwwirusowy, jako agenci antyraka, wyrównujące hormony, usuwające alergię, itd. (mowa jest o doskonałym działaniu profilaktycznym!)' Wielu lekarzy odkryło i pokazało to, że jest niezwykle ważne użyć naszego własnego naturalnego moczu w leczeniu ponieważ ekstrakt albo sztucznie zsyntetyzowany mocz w formie tabletek nie zawiera wszystkiego z tych zindywidualizowanych elementów, które są odpowiedzialne za nasze osobiste, indywidualne potrzeby zdrowotne. Inny powód, dla którego wielu lekarzy kładzie nacisk na wykorzystanie naturalnej postaci moczu to jest to, że nie przynosi on skutków ubocznych podczas gdy syntetyczne lekarstwa i terapie wszystkie produkują efekty uboczne, z których wiele jest niezwykle niebezpiecznych. Przykładowo, lek ( z moczu) nazwany urokinaza, który jest używany by rozpuścić niebezpieczne skrzepy może powodować poważne nienormalne krwawienie jako efekt uboczny; ale naturalny mocz, który zawiera dostateczne ilości urokinazy, został użyty medycznie nawet w niezwykle dużych ilościach bez powodowania efektów ubocznych. Jeśli nie jesteś swiadom, jak wszechobecne i ekstremalne jest ryzyko chemicznego zażywania leków , idź do biblioteki i przejrzyj kopię The Physician's Desk Reference for Non-prescription Drugs (Medical Economics Data Productions Co., Inc., 1993, 14th ed.) (przyp. why? można zobaczyć też w internecie) To jest przewodnik dla lekarza dla leków na receptę i bez, i każdemu z nich towarzyszy długa lista złowieszczych i zatrważających potencjalnych efektów ubocznych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Urynoterapia W 1945, John W. Armstrong wydał książkę nazwaną Wodę Życia, Traktat o Urinotherapii. Książka badała trudny do zaakceptowania pomysł, że picie własnego moczu będzie sprzyjać leczeniu i przywróci zdrowie tym którym dokuczają poważne choroby. Martha Christy również wydała książkę na ten temat zatytułowaną Your Own Perfect Medicine w późnych latach 1980. Bardzo polecam czytanie obu z nich. Podejście Christy jest bardziej techniczne i obejmuje zastrzyki domięśniowe przygotowanego moczu i branie kropelek moczu pod język. Podejście Armstonga jest prostsze: aby rozwiązać problemy zagrażających życiu chorob, pić każdą kroplę swojego własnego moczu nie pijąc i nie jedząc do czasu gdy poczujesz się całkowicie dobrze!! W swojej książce, Armstong dostarcza wiele historii, wielu pacjentów z różnorodnością poważnych chorób (raki, ogromne zakażenia, choroby serca, itd.) kto byli często blisko tzw Końca. W niektórych przypadkach, pacjenci byli tak poważnie chorzy, że sami nie mogli wyprodukować jakiegokolwiek moczu. W tych przypadkach, Armstong leczył ich jego własnym moczem. Potem, pacjent mógł produkować niewielką ilość przechodził na jego własny mocz. Z każdym późniejszym przyjmowaniem moczu, pacjent zyskiwał zarówno na sile jak i uldze w bólu. Dla najpoważniejszych przypadków, pacjenc***ili tylko ich własny mocz przez okresy 90, 120, 150 dni! Kilkoro, nawet dłużej. Armstrong zwraca uwagę, że pocieranie ciała starym moczem (przez znaczny okres czasu, t.j. 1-2 godziny) jest niezbędnym pomocniczym sposobem na przyswojenie moczu w niektórych poważnych przypadkach. W mniej poważnych przypadkach, wcieranie starego moczu usunie większość chorób skórnych i wytworzy gładką, bez skazy skórę jeśli zastosowane regularnie (panie, notować). Dlaczego to działa jest wyjaśnione obszernie w książkach, ale pokrótce 1. zasilenie tkanek o substancje stracone przez chorych pacjentów, znajdujące się w moczu 2. ponowne przyswojenie, ponownie filtrowanie przeciwciał i innych zwiększających odporność substancji pozwalające organizmowi wyłącznie koncentrować się na niszczeniu, rozpuszczaniu, i usuwaniu wrogich organizmów i chorej tkanki, bez ciężarów codziennej pracy takiej jak trawienie i normalna detoksykacja i pozwala zużywać energię na walkę z chorobą. Oczywiście, zwykle myślimy o zarówno moczu jak i stolcu jako o produktach odpadowych, ale mocz, w odróżnieniu od kału, jest całkowicie sterylny. Zwróć uwagę, to jest twoja własna przefiltrowana krew. Wielu ludzi o normalnym zdrowiu pije mocz aby utrzymać zdrowie i piękne ciało. Zdobądź książki i przeczytaj je. W przypadku chorób, czy innych sytuacji zagrażających życiu ta prosta metoda może ratować twoje życie. Dzięki the Urine Therapy Story, wiedziałem, że odkryłem bratnią duszę, gdy Armstong zaczął Wprowadzenie książki od następujących słów: "z powodu wzrostu dążeń części społeczeństwa do zaspakajania własnych interesów w wielu aspektach ludzkich dążeń, zwłaszcza w bardzo lukratywnym dostarczaniu lekarstw na chorobę, u inteligentnych obywateli, rośnie coraz większa nieufność do konwencjonalnych ortodoksyjnych medycznych metod. " Kontynuował we Wprowadzeniu książki pytając dlaczego, przez więcej niż 50 lat (począwszy od 1945), ortodoksyjni pracownicy naukowi związani z rakiem tylko mogą proponować nóż, rad, albo promieniowanie X, by zająć się złośliwym guzem po poświęceniu tak dużo czasu, pieniędzy, i wysiłku aby znaleźć jego powód i metodę leczenia? Autor ponadto pyta, dlaczego, po tylu listach od lekarzy dających oświadczenie o bardzo niezadowalających wynikach leczenia radem (ciągle publikowanych w brytyjskim Medycznym Czasopiśmie), zrobił się Rakowy Pierścień (the Cancer Establishment or Cancer Industry ) kontynuujący zachwalanie radu jak "najlepszej" terapii? W końcu, lobby przemysłu rakowego, które wciąż domaga się od społeczeństwa by ofiarować duże sumy pieniędzy na wynalezienie lekarstwo na raka", ciągle pomija i umniejsza efektywne metody leczenia na raka, ponieważ te terapie zostały wysunięte przez praktyków nie-konwencjonalnej medycyny? 58 lat później, nic się nie zmieniło jeśli chodzio politykę Big Medicine. Dziś, znamy odpowiedzi na Johna Armstrong's pytania. Tylko najnaiwniejszy i niedoinformowany wśród nas może wierzyć w poglądy głoszone przez farmaceutyczno-medyczny establisment w ramach polityki oraz utworzonych przez nich propagandowych lokai takich The American Cancer Society: "The Cure for Cancer is just around the Corner"; "Get a Checkup and Write a Check"; "The Race for The Cure"; " Marathon to Beat Breast Cancer"; etc. To są czarno na białym kłamstwa by wydoić z pieniędzy : ufnych i wierzących ludzi i stwarzać pozory robienia uczciwych badań. Organizatorzy i autorzy planu takiego kwestowania publicznych funduszy zasługują na najbardziej wielkie możliwe potępienie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Urynoterapia W 1945, John W. Armstrong wydał książkę nazwaną Wodę Życia, Traktat o Urinotherapii. Książka badała trudny do zaakceptowania pomysł, że picie własnego moczu będzie sprzyjać leczeniu i przywróci zdrowie tym którym dokuczają poważne choroby. Martha Christy również wydała książkę na ten temat zatytułowaną Your Own Perfect Medicine w późnych latach 1980. Bardzo polecam czytanie obu z nich. Podejście Christy jest bardziej techniczne i obejmuje zastrzyki domięśniowe przygotowanego moczu i branie kropelek moczu pod język. Podejście Armstonga jest prostsze: aby rozwiązać problemy zagrażających życiu chorob, pić każdą kroplę swojego własnego moczu nie pijąc i nie jedząc do czasu gdy poczujesz się całkowicie dobrze!! W swojej książce, Armstong dostarcza wiele historii, wielu pacjentów z różnorodnością poważnych chorób (raki, ogromne zakażenia, choroby serca, itd.) kto byli często blisko tzw Końca. W niektórych przypadkach, pacjenci byli tak poważnie chorzy, że sami nie mogli wyprodukować jakiegokolwiek moczu. W tych przypadkach, Armstong leczył ich jego własnym moczem. Potem, pacjent mógł produkować niewielką ilość przechodził na jego własny mocz. Z każdym późniejszym przyjmowaniem moczu, pacjent zyskiwał zarówno na sile jak i uldze w bólu. Dla najpoważniejszych przypadków, pacjenc***ili tylko ich własny mocz przez okresy 90, 120, 150 dni! Kilkoro, nawet dłużej. Armstrong zwraca uwagę, że pocieranie ciała starym moczem (przez znaczny okres czasu, t.j. 1-2 godziny) jest niezbędnym pomocniczym sposobem na przyswojenie moczu w niektórych poważnych przypadkach. W mniej poważnych przypadkach, wcieranie starego moczu usunie większość chorób skórnych i wytworzy gładką, bez skazy skórę jeśli zastosowane regularnie (panie, notować). Dlaczego to działa jest wyjaśnione obszernie w książkach, ale pokrótce 1. zasilenie tkanek o substancje stracone przez chorych pacjentów, znajdujące się w moczu 2. ponowne przyswojenie, ponownie filtrowanie przeciwciał i innych zwiększających odporność substancji pozwalające organizmowi wyłącznie koncentrować się na niszczeniu, rozpuszczaniu, i usuwaniu wrogich organizmów i chorej tkanki, bez ciężarów codziennej pracy takiej jak trawienie i normalna detoksykacja i pozwala zużywać energię na walkę z chorobą. Oczywiście, zwykle myślimy o zarówno moczu jak i stolcu jako o produktach odpadowych, ale mocz, w odróżnieniu od kału, jest całkowicie sterylny. Zwróć uwagę, to jest twoja własna przefiltrowana krew. Wielu ludzi o normalnym zdrowiu pije mocz aby utrzymać zdrowie i piękne ciało. Zdobądź książki i przeczytaj je. W przypadku chorób, czy innych sytuacji zagrażających życiu ta prosta metoda może ratować twoje życie. Dzięki the Urine Therapy Story, wiedziałem, że odkryłem bratnią duszę, gdy Armstong zaczął Wprowadzenie książki od następujących słów: "z powodu wzrostu dążeń części społeczeństwa do zaspakajania własnych interesów w wielu aspektach ludzkich dążeń, zwłaszcza w bardzo lukratywnym dostarczaniu lekarstw na chorobę, u inteligentnych obywateli, rośnie coraz większa nieufność do konwencjonalnych ortodoksyjnych medycznych metod. " Kontynuował we Wprowadzeniu książki pytając dlaczego, przez więcej niż 50 lat (począwszy od 1945), ortodoksyjni pracownicy naukowi związani z rakiem tylko mogą proponować nóż, rad, albo promieniowanie X, by zająć się złośliwym guzem po poświęceniu tak dużo czasu, pieniędzy, i wysiłku aby znaleźć jego powód i metodę leczenia? Autor ponadto pyta, dlaczego, po tylu listach od lekarzy dających oświadczenie o bardzo niezadowalających wynikach leczenia radem (ciągle publikowanych w brytyjskim Medycznym Czasopiśmie), zrobił się Rakowy Pierścień (the Cancer Establishment or Cancer Industry ) kontynuujący zachwalanie radu jak "najlepszej" terapii? W końcu, lobby przemysłu rakowego, które wciąż domaga się od społeczeństwa by ofiarować duże sumy pieniędzy na wynalezienie lekarstwo na raka", ciągle pomija i umniejsza efektywne metody leczenia na raka, ponieważ te terapie zostały wysunięte przez praktyków nie-konwencjonalnej medycyny? 58 lat później, nic się nie zmieniło jeśli chodzio politykę Big Medicine. Dziś, znamy odpowiedzi na Johna Armstrong's pytania. Tylko najnaiwniejszy i niedoinformowany wśród nas może wierzyć w poglądy głoszone przez farmaceutyczno-medyczny establisment w ramach polityki oraz utworzonych przez nich propagandowych lokai takich The American Cancer Society: "The Cure for Cancer is just around the Corner"; "Get a Checkup and Write a Check"; "The Race for The Cure"; " Marathon to Beat Breast Cancer"; etc. To są czarno na białym kłamstwa by wydoić z pieniędzy : ufnych i wierzących ludzi i stwarzać pozory robienia uczciwych badań. Organizatorzy i autorzy planu takiego kwestowania publicznych funduszy zasługują na najbardziej wielkie możliwe potępienie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam wszystkich ponownie. Zgodnie z obietnicą poruszę dziś kolejne zagadnienia związane z urynoterapią. W pierwszej kolejności odpowiem z największą przyjemnością Proszącej na zadane pytanie (przeprosiny za pominięcie wczoraj). A więc tak. Czytając to, o czym pisałaś od razu stanęła mi przed oczami moja sytuacja, gdy miałem ok. 15 -tu lat i spędzałem wakacje nad morzem w Jantarze często zażywając kąpieli w morzu. Wracając do domu z wypoczynku, po kilku tygodniach na nogach wyskoczyła mi potworna wysypka, a może raczej rany, które pokryły moje ciało od pasa w dół. Z tychże ran sączyła się ropa. Wyglądało to paskudnie i było bardzo uciążliwe. Wtedy jeszcze nie znałem urynoterapii, udałem się więc do dermatologa, który zaczął mi przepisywać tony maści, kremów, a także kazał zażywać mnóstwo antybiotyków i innych podobnego typu chemicznych lekarstw. Niestety rany nie dość, że nie chciały się leczyć, to jeszcze bardziej się zaogniały! Ja co wieczór byłem smarowany maściami i zawijany w prześcieradło, a rano po przepudzeniu nie potrafiłem tego prześcieradła zdjąć, bo cała sącząca się z ran ropa sklejała płótno z mym ciałem, a odrywanie powodowało przeraźliwy ból. I wtedy to mama jadąc autobusem odbyła rozmowę z pewnym znajomym sąsiadem, no i rozmowa przeszła także na moje schorzenie. I wtedy ów sąsiad zapytał mamę, czy słyszała o żywej i martwej wodzie, na co mama odpowiedziała ironicznym uśmiechem myśląc w duchu - "skoro żadne , najmocniejsze specyfiki nie pomagają, a jakaś tam woda ma pomóc"? Ale po namowach przytaszczyła do domu dwie butelki tego "leku" i zaczęła przemywać nim moje pokryte potwornymi ranami ciało.Pierwsze co mnie uderzyło, to swędzenie i pieczenie w czasie okładów. I - żeby nie przedłużać i nie zanudzać - po kilku dniach rany zaczęły się goić (wtedy to odstawiliśmy wszystkie leki chemiczne, które nic a nic nie pomagały), a po dwóch tygodniach byłem wyleczony!!! Powiem więcej - po ranach nie zostały nawet najmniejsze blizny!!! A potem jeszcze kilka razy żywa i martwa woda ratowały całą moją rodzinę od wielu schorzeń. Niestety ów sąsiad po jakimś czasie zmienił miejsce zamieszkania i straciliśmy z nim kontakt, a tylko on miał miał specialny aparat do wytwarzania tejże wody. Tak więc - moja Droga - o zaletach żywej i martwej wody przekonałem się na własnej skórze, choć początkowo zupełnie nie wierzyłem w skuteczność jej działania. Ale wracając do Twego pytania. Od kilku lat podczas mrozów, gdy zapomnę założyć na ręce rękawiczki, wtedy wyskakują mi różne wysypki na dłoniach. Po przemywaniu tych wyrzutów uryną zanikają. Więc proponowałbym Twej drugiej połówce, by spróbował przemywać moczem te rany (można do tego stosować urynę zarówno jego , jak i Twoją), a także, by odważył się na picie, by także wyleczyć przyczynę, a nie tylko skutek. A jeśli w pobliżu miałabyś to szczęście napotkać kogoś, kto wytwarza żywą i martwą wodę, to polecam Ci ją gorąco. Jestem pewien, iż zastosowanie jej, jak i uryny z całą pewnością spowodowałoby całkowite wyleczenie z tej przypadłości! Życzę POWODZENIA i daj znać jak się sprawy mają. Jeśli masz jakieś dodatkowe pytania, to pytaj śmiało. I teraz nadszedł czas na kilka słów do Mocznika i SSSSSSSSSSSSSS. Przy okazji - bardzo Wam dziękuję za zabranie głosu i ożywienie tej dyskusji i gorąco pozdrawiam! Zacznijmy od wyjaśnienia, jak ja stosuję urynę, a dokładniej na jakiej zasadzie zażywam ją wewnętrznie. A więc tak - pierwszy raz spróbowałem własnego moczu jakieś 10 lat temu mając lat dwadzieścia i po wybiciu porcji od razu zacząłem wymiotować. Wtedy też pomyślałem sobie, że nigdy więcej tego świństwa! Ale ta kuracja kusiła nadal, szczególnie że jestem alergikiem a dodatkowo zawsze byłem bardzo mało odporny na wszelkiego rodzaju wirusy. Zapalenie oskrzeli czy płuc było mym chlebem powszednim. Po bodajże dwóch latach ponownie spróbowałem wypić własny mocz z podobnym skutkiem, to znaczy nie wymiotowałem po nim, ale było mi niedobrze i przez cały dzień nie potrafiłem niczego zjejść. Jednak w końcu się zaparłem i od ponad pięciu lat piję i stosuję urynoterapię regularnie i jestem zachwycony wpływem tego leku na swój organizm. Ale o tym szczegółowo napiszę jutro. A jak stosuję urynę do wewnątrz? Otóż nie używam moczu porannego, który - to fakt - jest wtedy najbardziej skondensowany i ma najlepsze właściwości lecznicze, ale też charakteryzuje się paskudnym zapachem i smakiem, no i jest przeraźliwie słony. A poza tym poranna uryna działa na mój organizm tak mocno, iż często mam po wypiciu biegunki, a nie mogę sobie na takie "niespodzianki" pozwolić pracując na poranną zmianę. Więc siłą rzeczy z moczu porannego musiałem zrezygnować. Jeśli ktoś potrafi pić urynę pobraną z porannego strumienia, to oczywiście polecam wypijanie właśnie tego najbardziej wtedy zagęszczonego "nektaru". A przy okazji Drodzy Dyskutanci, jak to jest w waszym wypadku, czy też pojawiały się biegunki po wypiciu uryny? Jestem ciekaw Waszych wypowiedzi. Ale wracając do moich praktyk w stosowaniu uryny. Ja to czynię w ten sposób, iż zazwyczaj dość późno jem obiad (ok. 17), tak więc zazwyczaj nie spożywam kolacji. Gdzieś ok. 19 - 20 wypijam szklankę ziół (np. pokrzywa, brzoza, dziurawiec), zjadam jakiś owoc (banan, jabłko itp.) i gdzieś po godzinie pojawia się pierwsza porcja uryny. Zaręczam, iż ma ona wtedy bardzo przystępny smak i pije się ją bez wstrętu. Dziennie wypijam około dwie szklanki (czyli pół litra) tego specyfiku. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, iż ta kuracja mogła by być jeszcze skuteczniejsza, gdybym posilał się moczem z porannego pobrania, ale - jak już pisałem wcześniej - z w/w powodów zmuszony jestem do takiej formy terapii. Mimo to taka forma kuracji zadziałała cuda. Lecz o tym w jutrzejszej mej wypowiedzi. Ma całkowitą rację MOCZNIK pisząc, iż zmiany na lepsze pojawiają się po dłuższym stosowaniu urynoterapii. Jeśli ktoś liczy na natychmiastowe wylecznie swych schorzeń dzięki urynie, to niech lepiej nawet nie zaczyna tej kuracji. Trzeba uzbroić się w cierpliwość, ale za to efekty tej metody przyjdą i i zrobią na Was piorunujące wrażenie! Co do wypowiedzi SSSSSSSSSSSSSSS z dnia 27 lutego - jak widzisz ja stosuję urynoteriapię do wewnątrz regularnie o stałej porze dnia i zawsze wypijam podobną ilość (patrz wyżej). Z samym problem wypijania moczu (o czym szeroko pisał MOCZNIK) jest tak, iż moim skromnym zdaniem działa tu przede wszystkim podświadomość. Bo gdyby tak choremu podać własny mocz jako lekarstwo, i on by o tym nie wiedział, to wypił by urynę bez wstrętu, co najwyżej trochę by pomarudził na smak tegoż lekarstwa. Ale jak człowiek wie, że ma wypić własny mocz, to wtedy działa niejako pewnego rodzaju autoblokada psychiczna.Nie wiem MOCZNIKU czy się z tym zgodzisz, ale wydaje mi się, że problem jest przede wszystkim w psychice. Do SSSSSSSSSSSSSSSSS - masz rację, mocz poranny jest - jeśli nie ochydny, to na pewno baaardzo ciężko strawny, więc jak widzisz, ja stosuję urynę w trochę inny sposób. Najważniejsze że pomaga ( i to jak!) i w dodatku mogę pić bez odruchów wymiotnych. Tak więc KOCHANE - MOCZNIK i SSSSSSSSSSSSSSS - uryna nie musi być wcale ochydna w smaku i zapachu, wystarczy tylko godzinę przed jej pobraniem wypić szklankę ziół lub wody mineralnej (niegazowanej!), a kuracja wcale na tym wiele nie ucierpi. Mówię Wam to na podstawie mojej przeszło pięcioletniej już praktyki. I wcale nie trzeba stosować przy urynoterapii ścisłego postu. Pamiętajcie o tym. I jeszcze do NIE PAMIĘTAM NICKA - jak widzisz, ja właśnie nie jadam kolacji a w zamian wypijam pół litra uryny a nie poranny strumień, a mimo to bardzo mi kuracja pomogła i pomaga. Więc życzę Ci powodzenia i myślę że się przekonasz na dobre do urynoterapii. Jutro napiszę dokładnie z jakich schorzeń wyleczyła mnie urynoterapia. Bardzo dziękuję Wszystkim za tak ciekawą dyskusję i prowadzoną na tak wysokim poziomie. POZDRAWIAM GORĄCO i do usłyszenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kiedy oczyszcza sie organizm, wyrzuca trucizny ..... to naturalne zjawisko. Niektorzy wpadaja w panike i przerywaja oczyszczanie organizmu, co jest bledem! Nie wspomniales o wit. C, wit.D3, uwodnionym krzemie? I jeszcze bardzo wazny element w odbudowie organizmu KOLAGEN (osobiscie uwazam, ze najwazniejszy - odbuduje chore jelita, uszczelni oraz zregeneruje tkanki laczne). Najlepszy jest kolagen naturalny. Rosol gotowany na kosciach wolowych - szpikowych (w Polsce te najcenniejsze pod wzgledem wartosci sa wyrzucane do smietnika ???) do kupienia sa kosci wieprzowe (zwierzeta sa hodowane przemyslowo, karmione pasza GMO). Ale mozna dogadac sie ze sprzedawca np. na bazarku - dostlam je za darmo. W innych krajach takie kosci sa w cenie miesa. Np. wietnamczycy codziennie na sniadanie zjadaja zupe pho (czy widziales otylego wietnamczyka?) Podono sa tez zdrowi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosciara
Ofiarne Dziewice - napisy PL: https://www.youtube.com/watch?v=VkqBpsdLt3k x W częśc****erwszej wraz z pomocą dwóch znanych naukowców staraliśmy się krytycznie spojrzeć na dowody naukowe stojące za szczepionką przeciwko HPV i w konsekwencji postawić pytanie, czy naprawdę jest ona niezbędna. W części drugiej przeanalizowaliśmy skład szczepionek Gardasil i Cervarix z pomocą światowego autorytetu w dziedzinie badań nad toksycznością aluminium. Przedstawiliśmy również historie dwóch dziewcząt cierpiących z powodu ciężkich uszkodzeń neurologicznych. W części trzeciej przyjrzymy się sytuacji prawnej tych szczepionek w Wielkiej Brytanii, Japonii, Australii, Hiszpanii, Kolumbii oraz Stanach Zjednoczonych. x https://szczepienia.wybudzeni.com/2017/12/21/ofiarne-dziewice/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aluminium w mózgu osób autystycznych - prof. Chris Exley - napisy PL : https://www.youtube.com/watch?v=Y8bNl6YZdfQ x Zanim przystąpiliśmy do naszego badania, istniało kilka wskazówek sugerujących powiązanie aluminium z autyzmem. Według mnie podbudowa naukowa tych sugestii nie była wystarczająco mocna, aby wykazać dodatnią relację pomiędzy nimi. Nie dostrzegałem wystarczających przesłanek, aby powiązać aluminium z autyzmem, a także nie dostrzegałem roli aluminium w szczepionkach jako czynnika rozwoju autyzmu. Obecnie muszę zrewidować moje poglądy w obu tych kwestiach. Muszę zmienić zdanie odnośnie roli aluminium w autyzmie - obecnie uważam, że takową rolę odgrywa. x https://szczepienia.wybudzeni.com/2017/12/15/aluminium-w-mozgu-osob-autystycznych-prof-chris-exley/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Odkrycie „szokująco wysokiego” poziomu glinu (aluminium) w mózgach cierpiących na autyzm sugeruje związek ze szczepionkami zawierającymi glin: x http://prawdaoszczepionkach.pl/odkrycie-%E2%80%9Eszokujaco-wysokiego%E2%80%9D-poziomu-glinu-%28aluminium%29-w-mozgach-cierpiacych-na-autyzm-sugeruje-zwiazek-ze-szczepionkami-zawierajacymi-glin,82,337.htm

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosciara
Tkanka mózgowa autystyków przesiąknięta aluminium x Aluminium w szczepionkach od dawna podejrzewano iż jest jedną z możliwych przyczyn autyzmu. Nowe badania przeprowadzone na Keele University and Kings College Hospital w Wielkiej Brytanii teraz potwierdzają to podejrzenie. Badacze znaleźli znaczne ilości aluminium w mózgach zmarłych osób u których zdiagnozowano autyzm. x Zaburzenia ze spektrum autyzmu odnoszą się do stanów neurorozwojowych, które mogą być łagodne do ciężkich. Pamiętajmy, że według danych CDC, u 1 na 68 dzieci zdiagnozowano autyzm. Mówią one, że chłopcy są 4,5 razy bardziej podatni na autyzm niż dziewczynki. x W badaniach do tej pory związku między autyzmem i aluminium w szczepionkach naukowcy głównie badali włosy, mocz i krew na poziomy aluminium. To badanie sprawdza tkankę mózgową zmarłych osób zdiagnozowanych na autyzm. x Badania te przeprowadzono na 5 osobach w wieku 15-50 lat. Ilości aluminium okazały się być niezwykle duże w porównaniu z osobami nie dotkniętymi autyzmem. Nienormalne ilości aluminium znaleziono w komórkach układu naczyniowego, opon mózgowo-rdzeniowych oraz biało-szarych wszystkich badanych osób. Wyniki tych badań opublikowano w „Journal of Trace Elements in Medicine and Biology”. x Profesjonaliści od zdrowia i rodzice od wielu lat walczą z dodawaniem aluminium jako adiuwantem (mechanizm dostawy) w szczepionkach. Tzw. „bezpieczna dawka” aluminium dla dorosłych jest 25 mcg, a tylko 10 mcg dla niemowląt. Ale szacuje się, że dzieci które otrzymały rekomendowane szczepionki w USA dostają prawie 5000 mcg w pierwszych 2 latach życia. Jest to prawie 500 x więcej niż bezpieczna dawka aluminium dla niemowlęcia. x W 2013, naukowcy z University of British Columbia opublikowali wyniki pokazujące bezpośredni związek między autyzmem i szczepionkami pediatrycznymi zawierającymi ten adiuwant. Toksyczność tych szczepionek wywołuje poważne reakcje autoimmunologiczne i zapalne u wielu zaszczepionych dzieci. x Tylko szczepionka przeciwko zapaleniu wątroby podana w pierwszym dniu życia naraża niemowlęta na około 250 mcg aluminium. A to jest tylko początek pozornie niekończącego się harmonogramu szczepień przez który dzieci muszą przejść w pierwszych latach życia. x CDC dobrze wie, że aluminium jest toksyczne dla organizmu człowieka, a jeszcze zaleca wiele szczepionek dla niemowląt, dzieci i dorosłych. Czas żeby rozpoznać najbardziej oczywiste fakty; ta praktyka jest brutalna i nieludzka, i społeczność lekarska/ naukowa powinna razem pracować żeby znaleźć bezpieczniejsze rozwiązanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×