Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

"Nikt nie pomaga mi i mężowi przy dzieciach" powód do dumy czy wstydu? Pogadajmy

Polecane posty

Gość gość
My nie mamy pomocy od lat. Kiedyś jak starsza corka byla w przedszkolu mialam tatę emeryta, zabierał małą jak musiałam dłużej być w pracy, ale trwało to krótko. Mama i tesciowie pracowali, więc o pomocy nie było mowy. Parę razy zostawiłam w weekend jak konczylam podyplomowke a mąż miał pracującą sobotę. Później już radzilismy sami. Przy drugim dziecku miałam opiekunkę, tesciowa niby oferowala opiekę, ale na swoich warunkach, więc zdecydowaliśmy się na Panią do pomocy. Powiem szczerze, że odkąd mam dwoje dzieci nie byliśmy nigdy z mężem sami a dzieci już w szkole. Niedawno poszły same do kina to aż dziwnie było :-) Nie narzekam, jeszcze trochę, dzieci podrosna i nie będzie problemu z zostawaniem w domu. Na razie kombinujemy a to urlopem a to ja się wymieniam ze starszą córką jak mała chora. W sumie nie jest źle. Czasami zazdroszczę jak koleżanka z pracy opowiada, że mama przyjeżdża rano i ogarnia dzieci, obiad gotuje. Nawet dzwoni do may, że już wyjeżdża i tamta gotuje obiad żeby był gorący na powrót z pracy. Ja sama po pracy cos szykuję, czasem rano, czasem w nocy a czasami jemy kanapki albo gotowe danie, bo nie ma czasu. Niemniej nie mam żalu do nikogo, nawet jestem zadowolona że sami sobie radzimy, nie jesteśmy zależni. Może to nie duma, ale nie powód do smutku. Moi rodzice już nie żyją, teściowa ma swoje życie i rzadko się z nami kontaktuje. Tak nam wyszło, trzeba się cieszyć z tego co się ma a nie oglądać na innych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie zajęłabym się dzieckiem przyjaciółki, niemowlakiem, bo bałabym się. Inna sprawa, że przyjaciółka miała niemowlaka gdy ja byłam bezdzietna i o opiece nad tak małym dzieckiem nie miałam bladego pojęcia. Dziś zresztą większość moich znajomych siedzi zagranicą. Ogarniasz rozumem, że takie jest życie i nie zawsze jestem wypachniona, odpicowana i gotowa na randkę z mężem, a on i tak mnie kocha? Kocha taką właśnie, pomimo podkrążonych oczu, bez makijażu i i z niepomalowanymi paznokciami? Wiele przeszliśmy by w ogóle być rodzicami. Jak chcę gdzieś wyjść to umawiam się z mężem, że on zajmuje się swoim dzieckiem. Innym razem ja z nim zostaję, a on wychodzi. Druga babcia mieszka w innym mieście. Tak to będzie wyglądało jeszcze przez jakiś czas, bo musi. Życie to nie tylko miód malina.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Każesz się WTYDZIĆ kobietom, które mają rodziców na cmentarzu, a chorą teściową zagranicą???? Ja nie robię z siebie męczennicy. Na tym polega dorosłość, że są pewne priorytety i bynajmniej wizyta u kosmetyczki czy kino z mężem, chociaż miłe, priorytetem nie jest. Filmy oglądamy razem gdy dziecko śpi, kieliszek wina wypijemy gdy śpi. Mogę wyjść w weekend sama i chętnie z tego korzystam, a dzieckiem zajmuje się jego tatuś. Robię co mogę, by mieć coś dla siebie, dla nas, dużo tego nie ma. Też mi zarzucisz, że się "nie ugadałam"? Mam teściową na drugim końcu Polski i zachodząc w ciążę byłam świadoma, że dziecko będzie dziadków widywało dwa razy w roku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czolitas
Tak Was czytam i troche podsmiewam sie z ironia i politowaniem. Mieszkam na wsi,gdzie wcale nie jest malo perspektyw. Syn ma gdzie chodzic na lekcje nauki gry na pianinie,na kolko szachowe,na zbiorki harcerskie. Mam tez corke,ktora ma 3,5 roku. Od grudnia 2015 pracuję. Mąż tez,dojezdza 30 km do pracy. Ja jestem sierota,on na swoich rodzicow liczyc nie moze,bo sa leniwi,chytrzy(samochod im sie nie daj Boze popsuje jak wnuka odbiora z zajec dodatkowych). Mam 0,33 ha pola:truskawki w wiekszosci,kilka krzakow borowki i wiele wiele innych,ale juz dla siebie,dla dzieci eko. Od wiosny do jesieni spimy kilka godzin na dobe. NIE POMAGA NAM NIKT,NIKT!Wszystko robimy sami. Nie mamy samochodu. Rano rowerem wioze corke do przedszkola,jak pada to autobusem. Niestety nie bylo dla niej miejsca do 16,wiec o 13 odbiera ja opiekunka,o 16 ja zabieram bo mam po drodze. Smiac mi sie chce z matek ,ktore siedza w domu,nie pracuja i jedynym ich zmartwieniem jest to co ugotuja na obiad...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ani do dumy, ani do wstydu. Większość (o ile nie wszystkie) piszą, że babcia/teściowa/ciocia nie może się zająć ich dzieckiem, bo mieszkają daleko, sa chore lub nie chcą. Nie doczytałam się (może przeoczyłam), aby któraś zrezygnowała z pomocy choć rodzice się do niej palili. Więc jaki to powód do dumy czy wstydu, że rodzina dzieckiem się nie może opiekować?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ani do dumy, ani do wstydu, po prostu każdy ma inną sytuację osobistą, rodzinną. Zacznijcie się po prostu cieszyć życiem, zamiast obmyślać kto jest lepszy, a kto gorszy od Was...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To się śmiej. Poza tym, sorry, ale jest różnica mieć dziecko kilkumiesięczne czy roczne, które jeszcze nie mówi, a mieć przedszkolaka. Nie zostawię obcej kobiecie do której nie mam zaufania dziecka, które jeszcze nie mówi i nie potrafi się poskarżyć gdy coś jest nie tak. A co do gotowania obiadków to prędzej gotuje mój pracujący na pełen etat mąż niż ja. Jak mam chwilę dla siebie, bo dziecko śpi to wolę poczytać książkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja się ani nie wstydzę, ani nie wywyższam. Robię co do mnie należy. Pomocy nie mam żadnej, ale mam na tyle oleju w głowie by zrozumieć, że różne są relacje w rodzinne, różne sytuacje, można się kochać i sobie pomagać, ale to nie znaczy, że matka zostanie z moim dzieckiem z tego tytułu, bo ja chcę iść do kina. Nie zazdroszczę innym, ale też nie mówię jak mają żyć. Byłoby jednak miło gdyby osoby, które mają szczęście korzystać z pomocy potrafiły przyznać, że nie ogarniają wszystkiego same (często czytam, że "my wszystko z mężem sami", a jak poszperasz głębiej to się okazuje, że to gucio prawda) i okazywały rodzicom/babciom/teściowym wdzięczność, a nie uznawały, że to rodziny z/a/s/r/a/n/y obowiązek bawić małe dzieci. Piszę o tym, bo widzę z obserwacji jak to wygląda często w praktyce. Jak starsze kobiety często stawiane są przed faktem dokonanym, "bo tak", bo sobie jedna z drugą "nie wyobraża nie pracować" czy "nie iść raz w tygodniu na randkę z mężem". Babcia za to wyobrazić sobie musi i koniec kropka. I nie chodzi mi o to by komuś z tego tytułu dowalić, ale o odrobinę refleksji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Śmieszne jesteście z tym licytowaniem się, którea lepsza a która gorsza. A jeszcze śmieszniejsze jest jojczenie jak to ciężko z dziećmi i jakie jesteście sterane życiem. Tak jakbyście nie wiedziały robiąc dzieci, że to przede wszystkim obowiązek i odpowiedzialność na całe życie, której nie da się na nikogo scedować. A może nie słyszałyscie nigdy o antykoncepcji?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Boże to jak ktoś jest z domu dziecka to nie ma nawet co myśleć o dzieciach w takim razie b jak jestem MAMĄ i wiem że nie mam na kogo liczyć A rodzina męża wiadomo teściowa pomaga swoim dzieciakom a nie obcej synowej która mieszka 100 kilometrów dalej :-( Jak ja te dzieci wychowuję SAMA

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
11.48 Umiesz czytać ze zrozumieniem? Bo po twoim wpisie sądzę, że nie bardzo. Każda z nas podkreśla, że dzieci to nasz obowiązek, wiemy na co się decydowałyśmy, a że bywamy zmęczone to tak bywa. Większość z nas radzi sobie jak może, bez pomocy, bywa ciężko, taki lajf. Nie oczekuję odznaczenia państwowego bo urodziłam i wychowuję, ale też tłumaczyć się nie będę ze swojego życia. Dziwnym trafem najwięcej mają do powiedzenia bezdzietni albo te ze sztabem ludzi do pomocy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I nikt się nie licytuje. Nie czuję się lepsza czy gorsza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
11 48 to że ty jesteś jak kukułka i twoje macierzyństwo się na cesarce na życzenie to nie znaczy że wszyscy tak maja :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To wychodzi, że te co mają pomoc to wyrodne matki, z paskudnymi mężami, którzy zmuszają je do randek :D Wpadłam tu z ciekawości, nie mam dzieci - i jak dla mnie to tym komu nie kto pomagać gul zwyczajnie chodzi, że inni takiego pecha nie mają. Dlatego jakieś obwinianie, ze teściowej się ktoś z dzieckiem wprasza, pianie jakim to się nie jest samodzielnym i niezaleznym. A w życiu chodzi o to by było fajnie, a nie by żyć w kieracie i uważać, ze każdy powinien tak żyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12.08 Mnie nie skacze gul, bo ktoś ma pomoc. Mnie skacze gul jak widzę niezrozumienie, że nie każdemu pomoc jest dana i nie jest oczywistą oczywistością, cytując klasyka. Pewnie, że w życiu nie chodzi o to by się zarzynać, ale też nie jest sztuką mieć całe życie z górki cudzym kosztem. Nie jest też sztuką teoretyzować. Różnica między dzietnymi a bezdzietnymi polega na tym, że c****erwsi wiedzą co to znaczy dzieci nie mieć, a ci drudzy nie wiedzą co to znaczy je mieć. Nie znam się, ale się wypowiem, nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Różnica między dzietnymi a bezdzietnymi polega na tym, że c****erwsi wiedzą co to znaczy dzieci nie mieć, a ci drudzy nie wiedzą co to znaczy je mieć. Nie znam się, ale się wypowiem, nie?" Nie muszę mieć dzieci by umieć rozpoznać dyszącą złością babę "jak too, inni mają lepiej, buuuu, więc im dokuczę, a co" :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Macie babcię do pomocy? To super, doceniajcie to, ale wara od pouczania innych, którzy, chciał nie chciał, na pomoc z różnych względów liczyć nie mogą. Ile z was powiedziało teściowej czy matce zwykłe "dziękuję" a ile podrzuca dziecko, bo "stara na emeryturze ma czas i z mężem zdecydowaliśMY, że od dziś raz w tygodniu chodzimy na randki, a co na to sama zainteresowana to mało istotne"? Jeżeli babcia naprawdę chce zająć się wnukiem to świetnie. Ważne, by tego nie nadużywać, wykazywać się zrozumieniem i wyczuciem, że osoby starsze także mają swoje życie. Moja mama zajmowała się moimi bratankami, jeszcze z nią w tedy mieszkałam, pomagałam przy dzieciach. Nawet nie wiecie ile razy mama traciła cierpliwość i miała dość. Brat zwyczajnie kiedyś przyszedł i oświadczył, że jego żona wraca do pracy, bo nie wyobraża sobie siedzenia w domu. Myślicie, że moja mama w podskokach i z uśmiechem zajęła się wnukiem? Po 9 godzinach bluzgała pod nosem i miała ochotę wystawić dzieciaka za drzwi, ale zagryzała wargi i odstawiała niańkę. Brat od czasu do czasu kupił jej kawę czy tam kwiaty i uważał, że jest git, a mamie brakowało asertywności. Do tego cała rodzina uważała, że moja mama musi być niańką, bo oni mają kredyt do spłacenia i jak to nie pomożesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12.29 Nie wiem gdzie tu widzisz dokuczanie. W teorii to każdy jest supermanem. Wróć tu za parę lat, mądrzejsza o doświadczenie życiowe, z dzieckiem przy cycku, to pogadamy na poważnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12.02 W Polsce nie ma cc na życzenie (mówię o państwowych placówkach). Jest tylko za łapówkę, bo księżniczka prowadzi ciążę u ordynatora.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12.08 Kilka lat temu też byłam taka hop do przodu, jakbym zjadła wszystkie rozumy. W teorii miałam wszystko obcykane, własne zdanie wyrobione o co by mnie nie zapytali. Potem straciłam dziecko, życie mnie skopało i dziś dziesięć razy się zastanowię zanim się wypowiem na temat o którym nie mam zielonego pojęcia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
znam taką mamę była tak zmęczona po cc na życzenie ,że kosztem całej rodziny męża , niańki i żłobka 4 lata musiała odpoczywać A teraz zdziwiona bo dzieciak jest jaki jest :-o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćtrwe75
Ja bardzo chętne przyjęłabym pomoc rodziców..ale mimo, iż mogą niechętnie pomagają a ja nie lubię się prosić, jedynie w sytuacji podbramkowej proszę kogoś o pomoc, sami z mężem nie wychodziliśmy odkąd się urodziło nam dziecko, o wspólnym wyjeździe możemy pomarzyć, dziś takie czasy że nie każdy dziadek babcia ma ochotę być z wnukami, bardzo je kochają ale na odległość by się pochwalić, szkoda że nie pamiętają jak my byliśmy mali to wywozili nas do swoich rodziców i nikt nie dzwonił codziennie bo nie było telefonów, a teraz wakacje to kombinowanie jak pogodzić wolne dziecka z naszymi urlopami. Ale nie skarzę się chyba że do męża, w przyszłości nikt nie nie wypomni;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziś wiele babć jest nadal aktywnych zawodowo, bo musi. Kiedyś kończyło się robotę o 14.00, na wcześniejszą emeryturę przechodziło przed 50 rokiem życia, a z chorym dzieckiem kobiety przychodziły do pracy, a ono się gdzieś tam pałętało. Wyobrażacie sobie dziś taką sytuację?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A nam pomagają rodzice. I mówię otwarcie o tym, że mam łatwiej niż inne matki. Mieszkamy z teściami, którzy oszaleli na punkcie wnuka i mogą liczyć na ich pomoc. Moi rodzice mieszkają niedaleko i czasem jadę do nich na kilka dni. Tez maja bzika na jego punkcie. Cieszę się, bo ja nie miałam takiego fajnego kontaktu z dziadkami, gdyż nie uczestniczyli w moim życiu tak naprawdę jako kochający dziadkowie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gosc 11:34 Jakbys musiala to bys zostawila.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zależy co kto rozumie pod pojęciem "musiała". Musiała, bo robota czy musiała iść na "randkę z mężem". I znowu dochodzimy do tego, że są różne sytuacje. Nie mam komfortu pomocy ze strony babci, ale mam komfort finansowy pozwalający mi być w domu z dzieckiem. Jakbym nie miała co do gara włożyć to może bym i zostawiła dziecko z obcą kobietą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I co tu rozstrząsać. Zawsze jest tak, że jeden maw życiu łatwiej a inny trudniej. Są wypadki losowe i sytuacje niezależne od nas, ale bywa, że sami jesteśmy sobie winni swojego położenia. Zle realacje z rodziną, brak przyjaciół czy znajomych to najczęściej nasza wina. Wyprowdzka z dala od rodziny w poszukiwaniu większej kasy to tez nasza wina.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Można mieć przyjaciół, ale oni niekoniecznie potrafią zajmować się małym dzieckiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak jak mozna miec dziecko i nie umiec się nim zajmować :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja mama wyskoczyła mi kiedyś z tekstem, że inni jakoś godzą pracę i wychowywanie dzieci i podała przykład kuzynki, która mieszka w jednym domu z matką na wiecznej rencie i do dyspozycji córki 24h. A jak mamy zapytałam czy zajmie się dzieckiem, rocznym, przez 30 minut, żebym mogła pójść z mężem na spacer to popatrzyła na mnie tak, że jakby wzrok mógł zabijać to bym padła. Bo ona zapomniała jak to jest, ona się boi i koniec. Ok, spoko, ale proszę mnie w takim razie nie porównywać z innymi mającymi babcię do pomocy na skinienie palcem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×