Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Adopcja czy żałujecie? Pogadajmy

Polecane posty

Gość gość
Ja kiedyś zgłosiłam się do takiego ośrodka gdzie były niemowlęta ale nie dałam rady, poza tym wkurzało mnie podejście bab z ośrodka, ciągle się darły że mamy nie nosić dzieci i ich nie rozpieszczać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziś Coś wiem na temat takich bab, niestety dużo takich pracuje w DD zajmując miejsca młodym z potencjałem. Nie mają serca i przez to domy dziecka są jakie są...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
21.01 A ja myślę, że może z tymi babami jest jak z młodymi lekarzami. Jak jesteś młody to masz zapał, łepetyne pełną ideałów, a potem zapitalasz na rezydenturze za pensję niewiele większą od kasjerki z "Biedry" i po kilkunastu latach popadasz w rutynę. Nie żebym usprawiedliwiała, ale te stare baby też były kiedyś młode i pewnie z potencjałem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tylko, że tak trochę to one źle wpływają na rozwój tych dzieci zvraniajac ich "rozpieszczać".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dokladnie! Przeciez to nie jest karmienie slodyczami itp tylko czulosc i dotyk tego nie mozna przedawkowac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie możemy mieć dzieci z mężem, ale adopcja nigdy nam przez myśl nie przeszła. Własne dziecko to jednak co innego niż obcy człowiek, z innych obcych ludzi. Moja kuzynka adoptowała, po roku rozwiązywali na szybkiego, cud, że się nie rozwiedli z mężem, a ich rodzona córka przypłaciła obecność "siostrzyczki" "tylko" terapią u psychologa i moczeniem w nocy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
21.12 a co sie dzialo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Te dzieciaki naprawdę są trudne, moja mama pracowała w DD i opowiadała np że jak zaczęła prace to zaprzyjaźniła się z dziewczynką 12 letnią - tzn. ona zwierzała się jej, mama ją pocieszała bo w tym wieku ciężko żeby ktoś adoptował. Mimo że nie dała jej powodów ona myślała że moja mam ją zabierze do domu. Jak kiedyś ją zapytała ile to jeszcze potrwa a mama odpowiedziała że niestety ale nie ma takich planów to wpadła w szał, rzuciła się na nią i powiedziała że moja matka jest największą kurwą na świecie itp. Od tej pory traktowała ją jak powietrze. Mamie było przykro bo nie wiedziała w którym momencie dziewczynka narobiła sobie nadziei. Na dodatek dyrekcji powiedziała że moja mama jej to obiecała tylko prosiła żeby to był ich sekret.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziś One się wydzierały że dzisiaj jestem a jutro mnie nie ma a one nie mają czasu żeby te dzieci nosić jak zostaną same...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
21:12 Nie wiem co się stało, ale pojmuje jak dorośli ludzie, biorący na siebie tak wielka odpowiedzialnosc za dziecko, po roku czasu od adopcji oddają go spowrotem jak rzecz, jak psa do schroniska. Bo im się odwidziało :o Współczuję temu dziecku, co ono czuje, wzięli mnie, a potem oddali jak rzecz. Zryta bania do końca życia, dzięki takim nieodpowiedzialnym ludziom, nie różniących się w tym wypadku os jego biologicznych rodziców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
* Nie wiem co się stało, ale NIE pojmuje jak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po prostu musialo ich to przerosnac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
21.17 Znowu nie żebym usprawiedliwiała, ale myślę sobie, że ta dziewczyna wypracowała sobie taką "taktykę przetrwania". Pewnie nie potrafiła inaczej, bo niby skąd? Kto miał jej tego nauczyć? One chcą mieć rodzinę, lgną do każdego kto okaże im minimum zainteresowania. Odtrącone reagują agresją, bo tylko taką reakcję znają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
21:24 Przerosnąć? Sorry dziecko to nie rzecz, musieli mieć świadomość że łatwo nie będzie! Swoje biologiczne też by oddali jakby stwarzalo im problemy wychowawcze? Psa by też wyebali z auta do lasu, jakby jechali na wakacje? No sorry

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No dokładnie. Na adopcję trzeba się odpowiednio nastawić. Ja mam biologiczne dzieci i przy pierwszym miałam taki szok, że siadałam czasem bezsilna (jak był malutki) i płakałam nie mogłam tego ogarnąć co ja zrobiłam decydując się na dziecko ale z czasem podejście wszystko zmieniło się oswoiłam sie z dzieckiem zapoznałam z tym i zapewne rodzice adopcyjni mają podobnie ale niektórzy widocznie są niecierpliwi nieodpowiedzialni idą na łatwiznę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wlasciwie racja to juz jest reakcja odruchowa wypracowana przez lata a odr*****iezko jest zmienic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziś Ja również rozwiązałam przysposobienie i nie dlatego że mi się odwidziało ale dlatego że syn stanowił zagrożenie dla całej rodziny, mam jeszcze adoptowaną córkę i biologicznego syna. Miał FAS i poważne uszkodzenia w mózgu. Jak sąd orzekł decyzję to poszedł po prostu w swoją stronę, nawet mu powieka nie drgnęła. Myślałam że to przeżywa, chciałam go odwiedzać bo mimo wszystko nadal czuję się jego matką ale on się zachowuj***ardzo obojętnie, nawet wychowawczynie w domu dziecka były w szoku że on nawet nie tęskni za nami, nie wspomina, nie przeżywa powrotu do domu dziecka, powiedział jedynie że gdyby z nami został to w końcu by nas zabił. Podobno była u nich dziewczynka którą oddano to tak bardzo cierpiała że próbowała popełnić samobójstwo ale nie wiem dokładnie o co chodziło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Każdy rodzic, biologiczny czy adopcyjny, ma swoje wyobrażenia o rodzicielstwie jak z reklamy pampersów, a potem człowiek zalicza zonk i gong. To normalne, kwestia jak szybko się z tym uporamy i zaczniemy robić co do nas należy. W przypadku adopcji problem jest jeszcze taki, że wielu potencjalnych rodziców nie ma świadomości, że potrzebny będzie AŻ TAKI trud. Mało kto ma odwagę opowiedzieć o adopcji bez otoczki cukiereczkowo-ciasteczkowej, bo zostanie posądzony o kamienne serce, a przecież adopcja to rzecz szlachetna i jak można mieć wątpliwości. Ano można.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Problem jest również w OA które "lukrują" adopcję i to ze potrafią zadzwonić że jest dziecko i trzeba brać bo jak nie to grożą że więcej nie dostaną. Moim zdaniem między rodzicami a dzieckiem powinien być jakiś rodzaj chemii a nie tak na siłę. Rodzice adopcyjni chcą wierzyć że wszystko będzie super przytulą dwa razy i dziecko się zmieni a nikt ich nie uprzedza że czasem pierwsze lata to walka o zdrowie fizyczne i psychiczne dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W moim DD starano się wypchać dzieci które sprawiały najwięcej problemów, albo były chore, upośledzone w jakimś niewielkim stopniu. Oczywiście zatajano fakty a potem tacy rodzice byli pozostawieni sami sobie. Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę również że te wszystkie rehabilitacje kosztują i to nie mało a każdy rodzic chce jak najszybciej interweniować i przeważnie kończy się to wizytami prywatnymi. O tym też nikt nie mówi a jak się zdarzy to od razu krytyka że żałują na dziecko albo ze byli lekkomyślni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
21.42 Dokładnie. Mówimy o dzieciach. Szczerość ponad wszystko. Dla dobra dzieci i rodziców. Myślę, że coraz głośniej i coraz częściej ludzie mają odwagę mówić, że jest ciężko i nie każdy powinien.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to ja z 20:44. Wszystkim się łatwo ocenia ale ile z mężem poświęciliśmy czas na taką rzecz jak przytulanie... Na początku mała się tak prężyła że przytulał ją tylko mąż i facet 1,90 wzrostu ledwo dawał radę. Córcia była tak naprężona i tak kopała. Minęło sporo czasu zanim dała się przytulic, pocałować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziś U mnie na kursie w OA były trzy pary które się wycofały i myślę ze Ci ludzie dobrze zrobili, wiedzieli że nie podołają... ale oburzenie było ogromne i ludzie ciągle mówili ze to tchórze i po co przyszli w ogóle na ten kurs...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak się jest Angeliną Jolie czy Madonną to można sobie, mając wszystkie pieniądze świata, "kupić" takie dziecko w Kambodży czy innym Wietnamie i jesteś "Matka Boska Hollywoodzka", a potem 10 nianiek do pomocy i słitaśne sesje dla OK Magazine. Spoko, można i tak, ale Grażyna z Podlasia już tak lajtowo mieć nie będzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
21.53 Ciekawe co ci moralizatorzy by powiedzieli gdyby te pary wycofały się po roku od oficjalnej adopcji, a dzieciaki wróciłyby do DD z jedną reklamówką...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja byłam w DD przez tydzień. Były 2 oddziały taka bardziej patologia była w innym socjalnym budynku. Fmale dzieci i osoby przejściowe ale te porządniejsze na interwencji. Na widok tych małych serce się kraje ale mają ciepło były wykąpane przebrane i nakarmione. To dużo przy tym co zapewne miały w domu. Był taki rudy Kacperek widziałam, że ktoś go odwiedzał. Fajne te małe dzieci nie wydawało się, że są jakieś gorsze od innych dzieci . Czasem te z socjalu przychodziły na interwencję i też bawiły się z tymi malymi. Smutny jest los tych dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja koleżanka jest w trakcie procesu adopcyjnego. Rzadko się widujemy to nie wiem co i jak teraz u niej. Wcześniej straciła dziecko. Trzymam za nią kciuki (straciła swoje biologiczne), ale sama bym się nie zdecydowała i dziękuję losowi, że mimo różnych problemów udało mi się mieć dziecko biologiczne. Koleżanka mojej cioci adoptowała dziecko i podobno w trakcie całego procesu wysyłali ich nawet do jakiegoś klasztoru na medytację czy coś tędy... WTF? Ja rozumiem, że potencjalnych rodziców trzeba weryfikować na wszystkie strony, ale bez przesady... Jak masz dziecko bilogiczne to nikt cię na żadne medytacje nie wysyła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×