Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Tęsknicie za czasem sprzed założenia rodziny ?

Polecane posty

Gość gość

bo ja kocham dziecko, ale straszliwie tęsknie za czasami (dawnymi już) gdy była ta rzeczywistość całkiem inna niż dziś. Ostatnio do pamięci mi wpadają różne chwile, sytuacje z mojej przeszłości, ludzie, ubrania, nawet zapachy, nawet kosmetyki. Tęsknię strasznie za tamtym ciałem, wyglądem, stanem umysłu jaki miałam kiedyś, że potrafiłam się szczerze spontanicznie i jakoś tak 100 razy mocniej wszystkim cieszyć, mocniej przeżywać, za tym że moi rówieśnicy byli wolni, poszukujący, za czasem tylko dla siebie gdy miałam nad sobą parasol opieki moich rodziców i nie musiałam w zasadzie o niczym myśleć. O tym co na obiad, co do prania, co trzeba kupić, bo znów coś sie skończyło w lodówce, bo mąż coś chce itd. Kiedyś takie sprawy zwyczajnie nie istniały. Istniało tylko jaki kolor lakieru do paznokci sobie kupić, jaki ciuch na sobotnie wyjście, perypetie z koleżankami, czekanie czy jakiś nowopoznany chłopak odzwoni.. To była taka sielanka. Nie zdawałam sobie z tego sprawy. W którymś momencie życie zaczęło się zmieniać. Pierwsze tąpnięcie nastąpiło gdy moje i przyjaciółki drogi sie rozeszły, potem gdy poznałam mojego dziś już męża. Zrobiło się jakoś tak mniej ekscytująco... :O ale nie zdawałam sobie z tego sprawy, nadal jeszcze potrafiłam czerpać jakąś tam radość z życia, cieszyć się spontanicznie drobiazgami, byłam panią siebie. Zaczęło się jednak bardziej zmieniać coś w mojej głowie w wieku 28 lat tzn. pewne moje zachowania, odczucia. A potem było już tylko gorzej. Po 30-tce zaczęło zmieniać się moje ciało i totalnie kostnieć umysł. Dziś mam 37 lat i wszystko mi tak cholernie zobojętniało. Tak cholernie mnie wszystko męczy. Nie potrafię wykrzesać w swojej psychice choćby okruchów dawnej siebie. To chyba był najwyraźniej taki unikalny stan który przeminął tak jak przeminęło dzieciństwo. A myślałam w wieku 20 lat że taka jaka jestem to tak już będzie zawsze, tzn. że fajnie będzie już zawsze. Jak bardzo nie miałam pojęcia że jestem w tak wielkim błędzie. Od dobrych kilku lat nie potrafie sie niczym już cieszyć. Mam wrażenie że nic mnie już w życiu nie czeka. Tęsknię za dawnymi możliwościami. Dziś już nie mam takich możliwości. Jest wszystko całkowicie inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam dokładnie tak jak ty, to nie depresja bo próbowałam się leczyć u dwóch lekarzy róznymi lekami i żaden nie pomógł , tak juz chyba musi byc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja mam tak samo. Kocham moja rodzine ale nie definiuje samej siebie przez jej pryzmat. Tez czesto tesknie za tamta beztroska i radoscia . Za kazdym razem jednak bdy nachodza mnie takie wspomnienia to zaczynam sie bac ze Bog odbierze mi rodzine i wszystko co teraz mam zeby mi dac nauczke. Moj umysł tez jest juz skostnialy. Mam 37 lat. Smuci mnie ze faceci juz sie mna nie interesuja i tak naprawde to chyba nic juz w zyciu mnie nie czeka ekscytujacego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
17:53 Chciałabym zrozumieć w czym rzecz że ty masz tak a ja mam tak. Może wynika to z pewnych kwestii które zostały pominięte, które są wypadkową całokształtu życia. Wiadomo że różni ludzie mają różne doświadczenia i jest to bardziej skomplikowane. Ogólnie to własnie nie wierzę że ten stan który opisałam to depresja rodzaju farmakologicznego. Raczej zwykła świadomość różnych rzeczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja gdybym mogla to bym chciala cofnac czas. ale tylko po to by inaczej pokierowac swoin\m zyciem. czyli pojsc na studia. znalesc dobra prace. tylko tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Smuci mnie ze faceci juz sie mna nie interesuja i tak naprawde to chyba nic juz w zyciu mnie nie czeka ekscytujacego. " Właśnie to nie jest tak że faceci się mną już zupełnie nie interesują, bo co jakiś czas ktoś jeszcze spojrzy, ale no właśnie to już nie jest takie zainteresowanie żywe (i aktywne), jak wtedy kiedy się miało super młody wygląd. Jest też już inna sytuacja życiowa niż kiedyś. Ma się tego męża, więc sie przecież nie będę z nikim zapoznawać, ani umawiać. Już sie w tym wieku zresztą na imprezy zapoznawcze nie chodzi tylko jeśli nawet jest jakieś spotkanie to w mocno zamkniętych grupach dobrze znanych ludzi. Kolejna sprawa, którą sobie uświadomiłam. Nawet gdybym była wolna i szukająca kogoś to i tak już bym miała furę kompleksów w porównaniu do tego jaka byłam kiedyś i miałabym nagle straszne opory których dawniej nie miałam. Nie tylko z powodu ciała które się zrobiło starsze i nie tak już ładne ale i z powodu charakteru który się zmienił. Już nie ma tej naiwności co dawniej. Po 30-tce kobieta po prostu robi się jakaś taka zblokowana, zna życie i wie co się może stać jak się zrobi to czy tamto. Za młodu to nie było czegoś takiego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
" tym co na obiad, co do prania, co trzeba kupić, bo znów coś sie skończyło w lodówce, bo mąż coś chce itd. Kiedyś takie sprawy zwyczajnie nie istniały. Istniało tylko jaki kolor lakieru do paznokci sobie kupić, jaki ciuch na sobotnie wyjście, perypetie z koleżankami, czekanie czy jakiś nowopoznany chłopak odzwoni.. To była taka sielanka. " Moze po prostu byłaś zbyt rozpuszczona i pusta? Sory, ale mam 25lat, nie mam dzieci i co najmniej od 16stki jednak musiałąm się "martwić" o zwykłe obowiązki, nikt mi d**y nie podcierał. Tak samo na studiach, nawet przy pomocy rodziców moje życie było doroślejsze a nie tylko "ciuchy i imprezy".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja chciałabym tak na jeden weekend być przed ślubem. Jeden weekend taki leniwy wino kolacja dobry film spacer brak planów i po prostu luźny wieczór. Spanie do 9 śniadanie o 11. Wiem że po takim weekrndzie umieralabym w nadmiaru lenistwa ale mając 3 dzieci w tym 2 miesięczne niemowlę marzę o nic nierobieniu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zgadzam się z Tobą. Po 30tce jest się bardziej cyniczną, znającą życie. Bardziej wymagającą. Bardziej podejrzliwą. Strach pomyśleć co będzie za kolejne 10 lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czasami tęsknię do czasów, które spędzałam z kochankiem. Byłam w nim bardzo zakochana, a że często zostawałam sama na wiele miesięcy, nasz romans nigdy się nie wydał. Jednak zdecydowałam się nie porzucać męża i zdecydowałam się na dziecko. Jest wspaniałe, kocham to maleństwo. Czasami jednak myślę o facecie swojego życia. I tęsknię rozpaczliwie. Niestety spotkaliśmy się za późno, mieliśmy już rodziny, choć ja nie miałam dzieci...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
18:43 może też tak być jak piszesz, ale to nie zmienia faktu, że cudownie jest nie musieć myśleć o tych sprawach przynajmniej przez jakiś czas, a już faceci to mają całe życie lżej jak chodzi o te cholerne sprawy domowe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiecie co kobity, czytam wasze podejście i myślę sobie, co za różnica ile macie lat? O życie trzeba dbać cały czas. Trzeba mieć szacunek do tego, że się w ogóle żyje. Miłości wam brakuje do samych siebie. Tego można się nauczyć. Ja myślę, że dużo na tym świecie osób, które są toksyczne dla siebie i innych, bo nie potrafią cieszyć się życiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, a jakbyś nie miała rodziny, to byś miała teraz te 37 lat i rozpoczala, że jesteś sama. Mogłabyś wychodzić kiedy chcesz, kupować co chcesz, jeździć gdzie chcesz, spać w weekendy ile chcesz, a i tak nie byłabyś szczęśliwa. Moim zdaniem po prostu przerastaja cie obowiązki i takie jakby uwaiązanie. Z resztą 20 latka to 20 latka. A prawie 40 latka to 40 latka. Każdy wiek ma wady i zalety. Ja bym się w życiu nie cofnę la do 20 roku życia, mimo, że mieszkałam wtedy z rodzicami, studiowała, byłam na ich utrzymaniu i największa troska byla nauka. Wolę jak jest teraz, chociaż rodziny nigdy nie założyłam i nie założę, a szkoda wielka. Ale zabawnie się ułożyło, te koleżanki, które nie myślały o ustatkowaniu się i dzieciach, od dawna są żonami i matkami, a ja, która zawsze chciałam mieć meza i dzieci jestem sama. Ale jak to mówią nie ma co narzekać, w sumie całkiem dobrze mi się żyje. Byle tylko zdrowie się poprawiło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
18:50 O właśnie i jeszcze to. Lepiej bym tego nie ujęła. Oprócz tego że mam więcej kompleksów to jestem też bardziej uprzedzona do mężczyzn. Taka właśnie jak to świetnie nazwałaś "podejrzliwa i cyniczna". To też jest mi dobrze znane. Gdybym była teraz wolna to już bym nie chciała na przykład więcej mieszkać z jakimkolwiek facetem z którym bym się związała. Wyrobiłam sobie z biegiem lat takie przekonanie, że nic tak nie zabija uczucia jak życie domowe i związane z nim zjawiska które przy okazji się wytwarzają między ludźmi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
19:10 - mam takie same przemyslenia. W zyciu bym sie nie przywiazala juz do zadnego faceta i nie mieszkałabym z nim na pewno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To ja odwrotnie. W życiu już nie chce wolnego związku. Albo ślub i mieszkamy razem albo wcale. A nie takie, że każdy u siebie, widzimy się 3 razy w tygodniu, zero planów na przyszłość, tylko przyjemności, kino, wakacje, wypady ze znajomymi i t d. To dobre dla nastolatków.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
19:23 bo nie wiesz jeszcze jak to jest, nie doszłaś jeszcze do tego etapu. Ale jak do niego dojdziesz i go przemielisz to wtedy będziesz wiedzieć w czym rzecz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja nie tęsknię bo nie założyłam rodziny, i mało tego wcale nie mam zamiaru tego robić - a żeby nie było - mam już 38 lat. I oczywiście słyszę dookoła, że powinno być inaczej. Ale wiecie co? ja wcale nie chcę żeby było inaczej. Nie chcę dzieci, nie chcę męża. Żyję dla siebie, cenię sobie tą wolność, swobodę i luz. Wiem wiem, zaraz będzie, że jestem nienormalną egoistką i lekkoduchem. Tylko jednego ludzie nie rozumieją, że ja mam gdzieś ich gadanie :) choćby zzielenieli i nie wiem jak się starali to mnie ta gadka nie zaboli. Ja znów w przeciwieństwie do innych nie wyobrażam sobie takiego przywiązania do wszystkiego, tylu rzeczy które musiałabym robić na siłę mając dzieci i męża. Teraz robię co chcę, wychodzę kiedy chcę, chcę to gotuje, nie chcę to jem na mieście, wychodzę do kina, planuję rozrywki lub czytanie sobie książki z kieliszkiem wina. Nikt mi niczego nie nakazuje i nie rozkazuje. Po prostu niczego nie muszę i kocham ten stan. I nie zamierzam tego zmieniać. Takie życie lubię i takie jest moje. I nikomu nic do tego, bo ja też nie mam nic do życia innych. Każdy powinien robić w życiu to co lubi i do tego dążyć. Nie zgadzam się, że się zmieniliśmy z wiekiem i inaczej podchodzimy do wszystkiego. To zależy od człowieka i od tego co robi dla siebie. Ja dalej mam w sobie dużo z dziecka, dużo głupiego humoru i dużo radości. Cieszę się z małych rzeczy i tak żyję. Polecam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bo człowiek to ma w głowie tak żeby dążyć do jakiegoś celu. U kobiety klasycznym celem jest oprócz szkoły i pracy jest poznanie JEGO, wzięcie ślubu i założenie rodziny. Jednak kiedy się to wszystko już osiągnie i rzeczywistość zaczyna robić się rutynowa, a w którymś momencie rutynowa aż do przeżarcia na wylot to człowiek się budzi i myśli: "O co ? I to wszystko ? To już nic mnie w życiu nie czeka ?" I wtedy człowiek wpada w dystymię lub w depresję. Ktoś powie "to wyjedź gdzieś", rozerwij się. Ale to nie to. To już nie pomoże. A teraz uwaga "najlepsze". Decyzja życia w pojedynkę nie rozwiązuje problemu również, ponieważ tak czy inaczej i tak zachodzi to zjawisko starzenia się organizmu i umysłu. Wg mnie zniechęcenia lub żale do przeciwnej płci pojawiają się w obydwu stanach zarówno małżeństwa jak i jego braku. Panowie pewnie się zdenerwują jak to przeczytają. Z góry przepraszam za absurdalność wypowiedzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Generalnie cały czas zmierzam do tego jak to fajnie mieć 20 lat. Jest to taki wiek który wydobywa z nas wszystko co najlepsze i najbardziej ekscytujące. Mężczyźni też są wtedy lepszą wersją siebie. Potem zwyczajnie dziadziejemy niezależnie od tego czy zakładamy rodzine czy nie. Tylko jeszcze się zastanawiam czy fajność tego stanu umysłu to nie opiera się przypadkiem na złudzeniach czyli nieprawdzie. A może to ten umysł po latach jest zwyczajnie chory i jak w jakimś złym śnie. Sama już nie wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja bardzo tęsknie za tamtym życiem. Niby cieszę się, że mam dzieci i nie zostałam starą panną ale jednak gdzieś w głębi duszy mam żal i smutek , że nic już mnie nie czeka ekscytującego :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moje dziecko jest suprwulkanem energii. Więc jedyne za czym czasem tęsknię to cisza :) Poza tym wszystko robię tak jak zwykle, mam swoje hobby, zainteresowania, kupuję sobie ubrania, ciuchy, korzystam z życia. Dziecko mi w tym nie przeszkadza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
19:44 Rozumiem co chcesz przekazać, ale ty piszesz tylko o wolności osobistej a ja piszę o tym co mnie nurtuje w jeszcze szerszym kontekście. Nikt mi nie wmówi że 38-latka jest jak 20-latka choćby robiła co chce od rana do nocy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie, tzn. brakuje mi pewnych rzeczy- miło wspominać pierwsze randki, motylki w brzuchu itd, ale mam wrażenie że u mnie wszystko było w swoim czasie. Imprezowanie, nieplanowane wyjazdy z dnia na dzień, włóczenie się po mieście- kiedy byłam smarkata, praca, szkoła, zakładanie rodziny, remont wspólnego mieszkania, urządzanie się, dzieci... Nie powiem że nic mnie już nie czeka, bo życie cały czas mnie zaskakuje, i w wieku 30+ w żadnym stopniu nie mam wrażenia że wszystko się skończyło. Cały czas mam co planować i na co czekać, a to dodaje skrzydeł. A czasy liceum i studiów nie były aż takie słodkie, nie mówiąc o tym że w trakcie studiów już musiałam stanąć na nogi sama. Moi rodzice trzymali dyscyplinę, dobrze nas przygotowali do samodzielnego życia, ale w domu fakt, nie musiałam myśleć o tym co na obiad- miałam przygotować dokładnie to co mama zaplanowała i tak jak tego wymagała. O rachunkach, praniu i sprzątaniu również musiałam myśleć. Dla mnie to że poszłam "na swoje", mogłam w niedzielę olać obiad i iść na lody, albo jeść przez tydzień ulubioną zupę zamiast tłuc kotlety, to dopiero byla beztroska... Nie odczuwałam boleśnie zarabiania na remont, meble czy sprzęty domowe, raczej pamiętam jaka byłam dumna kiedy mogłam wybrać własną lodówkę, lustro do łazienki czy drzwi do sypialni. No i nie było nadzoru, potrzeby tłumaczenia się z każðego wyjścia, powrotu, towarzystwa, nauki, teraz jak coś zaniedbam- to mój problem, i mimo że to wymaga samodyscypliny to dużo bardziej cenię obecną sytuację. Mieszkałam u rodziców przez 2 tyg. jak miałam nogę w gipsie i zaoferowali pomoc przy dzieciach i przy mnie, dojazd byłby dla nich uciążliwy, i nigdy w życiu tam nie wrócę, choćby mnie czekał remont- gigant czy gips od szyi po kostki. Przy dzieciach brakuje mi nieraz wolnego czasu, bo zwłaszcza młodsze idealnie czuje kiedy mam gorszy dzień i daje wtedy podwójnie popalić, i.. tego żeby sobie zapalić jointa. Nie żebym paliła kiedyś nałogowo, ot, raz na kilka miesięcy, czasem były okresy że trochę częściej, ale odkąd mam dzieci to zapaliłam raz, lata temu jak wyjechaliśmy na weekend a starsze było u dziadków. Z okresu kiedy byłam w domu rodzinnym brakuje mi bardzo tylko jednego- u nas w domu chorzy byli rozpieszczani, obowiązkowo rodzice kładki mnie do łóżka, miałam podstawiane pod nos leki, jedzenie, napoje, książki czy co tam chciałam, ciszę i spokój, nie miałam oporów żeby zadzwonić do pracy (a pracowałam na umowie- zlecenie i chorobowego nie było) że nie przyjdę, bo wiedziałam że z głodu nie zginę i mogę zdrowieć. A teraz? Nawet jak mąż zadba, to nie w takim zakresie- teściowie byli zwolennikami zimnego chowu i nikt się tam nie rozczulał nad chorobami, to i tak pójdzie do pracy, a ja nie powiem niemowlęciu żeby się samo przewinęlo i nakarmiło, a starszemu nie każę wziąć taxi do przedszkola, bo mi migrena rozsadza głowę albo grypa mnie zwala z nóg... I pomyśleć że ja tej opieki rodziców nieraz niedoceniałam w ogóle!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie moge spac trafilam na ten temat i widzr ze nie jestem sama. Tez mam 37 lat, mozna powiedzieć ze jestem atrakcyjna ale brakuje mi tej świeżości gdy miałam Lat 20.Ciagle ta sama rutyna dom praca dzieci. Maz mimo ze wyszłam za niego z wielkiej milosci niestety po zdjeciu różowych okularow okazał sie byc innym cxlowiekiem. Wiem ideałów nie ma ale brakuje mi tej namiętnośi,i czułości. Zapewnia mi bezpieczeństwo wlozku jest fajnie ale nie jest to to co kiedyś pewnie proza życia. Tez czasem kiedys za czasami gdzie jedynym moim dylematem bylo w co sie ubrac na randke czy impreze. Sadze ze u mnie wynika to z tego ze zaraz po licencjacie zaszłam w ciążę i niestey nie wyszalalm sie tylko tak zwane życie rodzinne. Kocham moja rodzine ale brakuje mi tej adrenaliny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zdecydowanie wole być mama i żona niż sama

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bardzo. Mam 36 lat, 5-letnie obecnie dziecko i im "dalej w las" tym jest gorzej, mimo, że to dziecko wymaga coraz mniej opieki. Wszystko tak czy siak jest planowane pod nie, pod rodzinę, a mnie to dusi. Bardzo brakuje mi spontanicznych wyjść, wyjazdów (potrafiłam spakować plecak i na rowerze przejechać pół Europy!), a nawet zwyczajnie czasu tylko dla siebie. Męża poznałam na jednym z takich wypadów, wydawało się, że łączy nas to samo, a po niewczasie okazuje się, że kapcie i kanapa mu mogą wystarczyć do szczęścia. Mnie nie wystarczają. Jak na najbliższe plany urlopowe mąż znowu powie, że on to by chciał jakieś "spokojne wakacje z plażą" to go dosłownie zagryzę chyba. A już najbardziej mi się to włącza w dni takie, jak dziś, gdzie uda mi się wyjść gdzieś wieczorem z dawnymi znajomymi, którzy takich więzów nie mają albo trafili na osoby o rzeczywiście podobnych charakterach. Wracam o tej 3 nad ranem do domu i tym bardziej chce mi się wyć, choć niby miałam się odstresować, zabawić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja się cieszę, że nie zostałam starą panna i mam dziecko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak dla kogoś osiągnięciem jest ze nie jest stara panna to naprawdę wstyd się wypowiadać. Cel życia- wyjście za maz. Wstyd wydmuszki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie nie i jeszcze raz nie , wieczny brak kasy , falszywi znajomi no i jako nastolatka bylam brzydka ( bynajmniej tak wszyscy twierdzili ) teraz jestm dobrze sytuowana mam jedna ale sprawdzona przyjaciolke z pyzowatej geby wyroslam , co moglam poprawilam i czuje sie duuuuzo madrzejsza mam oczywiscie kochanego meza i dzieci , chcialabym tylko cofnac czas zeby moja mama nie umarla :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×