Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Finanse w związku. Trudna relacja

Polecane posty

Gość gość

Jestem w 7 letnim, zszarganym związku. Początkowo było typowo i nikt nie spodziewał się katastrofy. Żyliśmy zgodnie. W kwestii finansów on płacił rachunki i opłacał jakieś większe wydatki (jak np czasem zakup ubrań) ja wydawałam na codzienne zakupy (jedzenie, chemia itd) Z czasem zaczęliśmy się coraz bardziej kłócić jednak to nie finanse były naszym problemem. W końcu jednak doszło do tego, że się rozstaliśmy w maju. Po jakimś czasie doszliśmy do wniosku, że damy sobie jeszcze jedną szansę i pójdziemy na terapię. Trwa ona do dziś (spotkania 2x w miesiącu) Co prawda prawie w ogóle się już nie kłócimy, jednak seksu nadal nie ma... No ale nie o tym. Dziś od dawien dawna doszło do kłotni. Myśleliśmy o ponownym, wspólnym zamieszkaniu. Najpierw poszło o to, że chcę ustalić jakieś zasady w tym domu, a później kłónia zakończyła się na finansach, na temat których raczej się nie dogadamy. Zastawnawia mnie czy jest w ogóle sens myśleć nadal o wspólnej przyszłości z tym człowiekiem. Tak więc opiszę o co mniej więcej chodzi. Mój chłopak wpadł na pomysł, że powinniśmy mieć wspólną kupkę pieniędzy, którą byśmy wydawali na życie, a ewentualną resztę moglibyśmy na coś odłożyć. Na początku podchwyciłam temat, ale kiedy doszło do szczegółów to wyszło na to, że on chce abyśmy się dzielili po równo, a takie rzeczy jak kosmetyki, ubrania i własne przyjemności finansowali sobie osobno. Oprócz tego on oczekuje, że z racji tego, że ja pracuję mniej to powinnam robić w domu więcej (gotować częściej czy sprzątać) On pracuje faktycznie dłużej ale też zarabia ode mnie kilkakrotnie więcej. Oprócz tego na pewno koszt jego życia i jedzenia jest wyższy od mojego, ja do tej pory wydawałam miesięcznie na jedzenie ok. 300-400 zł i naprawdę nie głodowałam. Nie wierzę, że on byłby w stanie przeżyć za tyle samo, bo według mnie jest obżartuchem. Chociaż nie powiedziałam mu tego dzisiaj, to on mi zripostował, że ja wcale mało nie jem, że wręcz za dużo. Wyprzedzam podszywy, nie mam nadwagi, obecnie ważę 53kg przy wzroście 166, naprawdę o to dbam i sprawia mi wiele trudności utrzymanie tej wagi, cierpię na pewne schorzenie, które powoduje, że mogę przytyć od samego myślenia o nim. Tak więc taki docinek był dla mnie krzywdzący o czym pewnie on doskonale wie, bo jestem trochę zafiksowana na tym punkcie. On zresztą mi w tym nie ułatwia bo wielokrotnie "zaglądał mi do talerza" Sam według mnie ma nadwagę, ale według niego to jest nawet za chudy i ciągle się martwi czy za bardzo nie schudł. Żenada... No ale wracając do sedna. Myślę, że po pierwsze to w zdrowym związku ludzie nie powinni sobie wyliczać co kto i za ile, jednak jeśli on oczekuje "sprawiedliwości" to ja jej tu zupełnie nie widzę. Jeśli ja mam więcej wolnego to jest to moja sprawa, równie dobrze też mogłabym w tym czasie pracować i mieć więcej kasy na swoje zachcianki tak samo jak on. On chce wkładać w życie tyle samo kasy, mniej energii (bo skoro ja mniej pracuję to powinnam więcej robić w domu) żeby mieć więcej pieniędzy na swoje wydatki na bezsensowne gadżety i używki, na które mu już pieniędzy nie żal, a na wspólne życie to już mu żal każdej złotówki. Zastanawia mnie czy to nie jest po prostu objaw tego, ze już się między nami na tyle wypaliło, że już tego nie pozbieramy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dla mnie zawsze oczywiste było ,ze pieniądze w związku są wspólne i wspólnie uzgadnia sie wydatki. Gdyby on płacił za Ciebie a Ty byś za to gotowała i sprzątała to tak ale taki układ jak on zaproponował jest jawnym wykorzystaniem Ciebie. U Was już nie ma chęci wspólnego zamieszkania no chyba ,ze z wygody. Coś mi sie zdaje ,ze niepotrzebnie chodzicie na ta terapie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziękuję za odpowiedź. Początkowo ustaliliśmy pewien podział obowiązków w domu, który wychodził dosyć równo. On ma w tygodniu wolna niedziele (ma swoją firmę) a ja sobotę i niedzielę, czasem jeszcze wpadnie jakiś dodatkowy dzień z nadgodzin. Zapytał mnie co z dniami kiedy ja mam wolne i co wtedy będę robić, że skoro ja będę się wtedy obijać cały dzień, to on chce tak samo mieć wolna niedziele, w która nic nie będzie robił (a to głównie weekend był odstawiony jakimiś obowiązkami bo w tygodniu nie ma na to czasu) Powiedziałam mu, że to jest jego sprawa ile pracuje, że ja również mogłabym pracować więcej i kupować za to jakieś gadżety, ja jednak "kupuję" sobie dzień wolny. On zaczął się puszyc i powiedział, że w niedzielę nic nie ma zamiaru robić. Tak wiec stwierdziłam, że się nie dogadaliśmy i nie dogadamy. Muszę przyznac, że teraz jestem naprawdę nim zniesmaczona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sorry, Ale z tego nic nie będzie. Różnie zarabiacie i różne macie potrzeby.Tu się nie da wprowadzić rozwiązania 50:50. A teraz wyobraź sobie , ze jesteś jesteś ciąży lub na macierzyńskim - każda złotówka Ci wyliczy!!!!! Gościu wszystko przelicza na kasę. U mnie w związku była większa swobodą finansowa. Owszem, duża różnica zarobków. Ustaliliśmy, ze miesiecznie dorzucam się do czynszu oraz ze raz na jakiś czas robię zakupy do domu (jedzenie, chemia) jednorazowo 50-100Pln. Razem do sklepu i mowilam, ze dzis ja place. Porządki razem. Zamiast prezentów zapraszalismy siebie do kina i do knajpy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kiedyś (przed przerwą w związku) tak nie było. Pomimo tego, że to ja robiłam zakupy i wydawalam pieniądze na życie to czasami on również wyciągał na coś portfel. Teraz mówi, że to on wydawał na nasze wspólne życie więcej kasy, i że wszystkie pieniądze powyżej kwoty, która ja zarabiam są to pieniądze firmowe, co oczywiście nie jest prawdą bo on lubi szastac kasą. Prawie codziennie chodzi na obiad na mieście, pali papierosy i pije piwo, przez cały czas kupuje sobie jakieś gadżety (zawsze jednak mówi, że to jest mu potrzebne do firmy) a jak już kupuje jakieś ubrania czy jesteśmy w restauracji to zawsze muszą to być najdroższe pozycje. Nigdy nie patrzy na ceny, nawet podkreśla, że nie po to pracuje żeby dziadowac. Początkowo chyba chciał żebym ja oddawała całą swoją wypłatę do kupki, a on by dokladal tyle samo. Nie wyobrażałam sobie jednak tego bo dlaczego ja mam opłacać jego papierosy? On wtedy mówił, że nie bralby kasy na fajki że wspólnej puli. Tak wiec bralby kasę firmowa (której tak żałuje na każdym kroku, ale na papierosy to już mu nie szkoda pieniędzy) Jestem pewna, że przez cały czas by ciągnął kasę z "firmy" i wydawał na wszystkie swoje zachcianki. Ja bym wtedy nie miała takiej możliwości bo miałabym oddawać całą swoją kasę do wspólnego wora, tak wiec gdybym chciała kupić sobie np nowe buty to musiałabym zawsze pytać o zdanie. Dla mnie byłaby to sytuacja nie do przyjęcia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Naprawde nie widzisz ze ten facet wcale cie nie kocha??? Jak mozna ukochanej osobie wyliczac jedzenie czy czas odpoczynku??? "Kupujesz" mozliwosc odpoczynku? Naprawde nie widzisz z jakim chamem i w jakim goownie siedzisz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jesuuuu- a po co ci w zyciu domowym ksiegowy. Czy, az tak spragniona jestes meskich gaci, ze dasz sie zlupic do ostatniego centa. A co bedzie jak stracisz prace? A co bedzie, jak zachorujesz i wyladujesz np.na rencie, a co bedzie jak urodzisz chorowite, niepelnosprawne dziecko i o pracy mozesz zapomniec? Zycie plata rozne figle, a maz(bo jakiegos gogusia-wspollokatora nie uwazam za wartego wspomnienia obcym ludziom) i co wtedy. Reasumujac :daj sobie spokoj, zamiast na terapie jedz do rodzicow, by spedzic mile chwile z nimi. Wstyd nawet opowiadac, ze rozpatrujesz zamieszkanie z takim zlosliwym, egoistycznym, chciwym bucem. Elena

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Początkowo chyba chciał żebym ja oddawała całą swoją wypłatę do kupki, a on by dokladal tyle samo. Nie wyobrażałam sobie jednak tego bo dlaczego ja mam opłacać jego papierosy? On wtedy mówił, że nie bralby kasy na fajki że wspólnej puli. Tak wiec bralby kasę firmowa (której tak żałuje na każdym kroku, ale na papierosy to już mu nie szkoda pieniędzy) Jestem pewna, że przez cały czas by ciągnął kasę z "firmy" i wydawał na wszystkie swoje zachcianki. Ja bym wtedy nie miała takiej możliwości bo miałabym oddawać całą swoją kasę do wspólnego wora, tak wiec gdybym chciała kupić sobie np nowe buty to musiałabym zawsze pytać o zdanie. xxx Ha ha ha ha! No i wszystko jasne! Sama sobie odpowiedzialas na pytanie! Z jego strony zadnej milosci nie ma - dla niego jestes jeszcze jednym zrodlem dochodu i mozliwoscia zaoszczedzenia jego kasy. Z reszta dobrze o tym wiesz - tylko szkoda ci stracic faceta i stad z desperacha negocjujesz z nim warunki finansiwe byle by tylko nie stracic "zwiazku". Smutne to...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko jak się kogoś kocha to takie zasady są zbędne. Po co chcesz wchodzić w to po raz drugi z takimi "warunkami"? Mało jest facetów. Rozstaliście się i to powinno być koniec a jeśli on by Cię chciał odzyskać to by to zrobił w porządny sposób a nie ustalając takie zasady żeby jemu było lepiej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To on mi zarzucał, że ja mu wyliczam jedzenie i się strasznie tym obruszył. Faktycznie to ja poruszałam tę kwestię ale tylko dlatego bo on chciał, żebym ja więcej od niego pracowała w domu przy tym samym wkładzie finansowym we wspólne życie. Uważam, że sama potrafię żyć dużo oszczędniej od niego. Odkąd mieszkam sama i doszły mi jeszcze koszty mieszkania, to mimo wszystko mam jakoś więcej pieniędzy niż żyjąc do tej pory z nim. Myślę jednak, że faktycznie może być tak jak piszecie. W tej relacji nie ma już miłości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
i to z obu stron nie ma. Kochasz kogoś a mu wyliczasz? Taka zdesperowana jesteś że wolisz mieszkać z kimś kogo nie kochasz ani kto nie kocha ciebie tylko po to żeby mieć faceta. Zresztą pierwsze rozstanie było bo się kłóciliście i to z tego co piszesz to bardzo. Skąd pewność że jak znowu zamieszkacie razem to tego znowu nie będzie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
On przez cały czas podkreśla, że to ja go chcę wykorzystywać i żerować na jego kasie, i że on absolutnie na to nie pozwoli. Przed chwilą rozmawialiśmy. Powiedziałam mu, że myślałam o tym całą noc i uważam, że nie ma takiej opcji abyśmy się dogadali, i że to już nie są te emocje co kiedyś i to nie wróci. On zaczął krzyczeć, że jak sobie chcę to może zapłacić 100zł więcej skoro wyliczam mu na jedzenie. Odparłam, że nie rozmawiam z nim po to żeby nadal to uzgadniać tylko po to aby to zakończyć. Powiedział, że nie da mi się więcej dymać, wściekł się i wyszedł. Jestem pewna, że on uważa się za wielce pokrzywdzonego i wykorzystanego finansowo co według mnie jest bzdurą. Będzie teraz rozgłaszał wszem i wobec jaki to z niego bidulka. Powiedziałam mu też, że jeśli uważa, że jestem mu winna jakąś kasę to niech to podliczy, to mu zwrócę, że nie chcę już tego rozliczać, tylko mieć św spokój. Żachnął się, że nie chce żadnych moich pieniędzy. Dla niego od pieniędzy chyba jest jeszcze ważniejsze samobiczowanie i pławienie się w swojej krzywdzie. Może chce kogoś wziąć na litość... Sama nie wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja jestem fanką 3 kont bankowych, czyli każdy swoje plus trzecie wspólne na jedzenie, rachunki, jakieś wypady. Ale to ma zastosowanie jak ludzie zarabiają po równo, np. każdy po 4 tys. i wiadomo, że ich sytuacja jest taka sama. W momencie gdy ktoś ma 2 a partner 10 tys. to wiadomo, że ten pierwszy nigdy mu nie dorówna i nie będzie go stać np. na super wakacje, dlatego ten drugi powinien sponsorować wakacje, czy od czasu do czasu kupić jakieś ubrania albo kosmetyk. Ale u Was to nie przejdzie, widać, że mąż chce nad Tobą górować i chce do tego wykorzystać pieniądze. A po drugie, ja bym nie mogła mieszkać z kimś z kim mam jasno rozpisane reguły życia, przy takim człowieku jak Twój mąż to trzeba chodzić jak w zegarku. A powiedz, Ty po rozwodzie jesteś w stanie się sama utrzymać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Skąd pewność że jak znowu zamieszkacie razem to tego znowu nie będzie? " Myślałam, że dzięki terapii przestaliśmy się tak kłócić. Awantury naprawdę ustały. Ostatnio byliśmy razem na imprezie, którą dosyć dobrze spędziliśmy. Nawet razem tańczyliśmy (a tak to każdą imprezę spędzaliśmy osobno) Wczoraj doszło jednak do scysji, która ma chyba poważniejsze podłoże i myślę, że wiele pokazała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dla mnie to jednak bez sensu. Pomysł dzielenia się po równo jak najbardziej popieram, ale powinno to wynikać spontanicznie bo jak będziecie nawzajem kontrolować ile kto wydał na szampon to dojdziecie do paranoi, nie ma sensu taki związek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nad czym ty się zastanawiasz ? Ten związek i tak umarł w momencie pierwszego rozstania się. Serio tego nie pojmujesz? Sama widzisz jak on się zachowuje teraz. Myślał pewnie że jak się łaskawie zgodzi na twój powrót to z desperacji zrobisz wszystko żeby go zatrzymać a tu zonk( chociaż głupio robisz że się nawet zastanawiasz nad powrotem) A już pod żadnym pozorem nie oddawaj mu żadnej kasy po co mu coś takiego powiedziałaś? Po prostu zakończ kontakt i już

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Awantury ustały bo nie mieszkacie ze sobą na co dzień tylko spotykacie to jest różnica

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A mnie dziwi że nie ma seksu, no niestety ale bez tego nie może być dobrego związku to tak samo ważne jak kasa myślę,że nic z tego nie będzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośće
Życzę ci autorko, żebyś trafiła na mężczyznę, ktory bedzie potrafił sie dzielić. Zjawisko, ze mężczyzna zarabia wiecej, jest u nas wciąż częste i uważam, ze nie jest sprawiedliwe, zeby kobieta wydawała niemalże cała pensje na wspólne zycie, a on mogl tym sposobem to co mu zostanie, odkładać dla siebie. Niestety, zgodzę sie, ze on potrzebuje współlokatorki, zeby oszczędzić i jeszcze przy okazji bedzie miał posprzątane i bzykanie. Skoro on tak bardzo chce tworzyć taka wspólnotę budżetu jak w małzeństwie, to przy okazji niech wam założy wspólne konto, na które bedzie odkładały, to co dzięki twojemu wkładowi, zaoszczędzi:) powiedz mu dobitnie, ze koszta wynajmu plus media podzielicie po równo, ale żywność wprost proporcjonalnie (ty wkładasz te 300-400, bo sama wiesz, ze za tyle żyjesz i nie głodujesz), a kosmetyki, ubranka i inne własne potrzeby, każde z własnego portfela.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie ma sexu bo on nie szuka dziewczyny/partnerki tylko współlokatora który obniży koszty utrzymania się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość 10:49, Nie jesteśmy małżeństwem (na szczęście) Sama jestem w stanie się utrzymać. Od maja mieszkam sama i muszę przyznać, że nieźle mi idzie, uważam, że mam więcej pieniędzy niż żyjąc razem z nim. Myślę, że dużo oszczędzam na jedzeniu, jak ktoś usłyszał, że wydaję 300-400zł na jedzenie miesięcznie to był w szoku. Jem dużo warzyw, jajek itp. Jakbym codziennie chodziła do baru to na pewno byłoby krucho, jednak ja nawet nie mam takiej potrzeby. Powinnam odżywiać się zdrowiej bo nie chce się roztyć. "W momencie gdy ktoś ma 2 a partner 10 tys. to wiadomo, że ten pierwszy nigdy mu nie dorówna i nie będzie go stać np. na super wakacje, dlatego ten drugi powinien sponsorować wakacje, czy od czasu do czasu kupić jakieś ubrania albo kosmetyk. Ale u Was to nie przejdzie, widać, że mąż chce nad Tobą górować i chce do tego wykorzystać pieniądze." No właśnie u nas to się rozkłada dosyć podobnie. Ja mam 2000zł podstawy + jakieś 300-500zł dodatkowo. On na pewno ma 7000+, nie zdziwiłoby mnie gdyby miał te 10 tys. Ciągle mówi, że sam nie wie ile zarabia, że ciężko jest mu to oszacować, jednak biedny na pewno nie jest. Początkowo czasem się kłóciliśmy o to, że ja chcę czasem pojechać na jakieś wakacje a on zawsze mówił, że nie ma na to pieniędzy co jest bzdurą. Powiedziałam mu wtedy, że skoro ja mam odłożone na wakacje, to dlaczego on nie ma kasy zarabiając kilka razy więcej ode mnie. Wtedy się zbulwersował, że mam oszczędności dzięki niemu, bo on wydawał wtedy pieniądze na zakupy a nie powinien a ja zamiast zakupów odkładałam na wakacje. Odłożyłam tak naprawdę grosze, 5000 w ciągu 7 lat. Teraz powiedział, że dzielilibyśmy się wszystkim po równo, że jak chciałabym wakacji to wtedy też po równo. Myślę, że on jest święcie przekonany, że ja ze swojej pensji nie byłabym w stanie nic odłożyć i dzięki temu nigdy nigdzie byśmy nie pojechali, albo byłabym wtedy skazana na jego łasce i podkreślałby wtedy w kółko, że mi sfinansował wypoczynek... Mam dosyć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No i dobrze, sprawa sama sie rozwiązała. Oczywiście, ze bedzie okręcił kota ogonem, zeby wyszło na jego, ze jego krzywda. Niech s*******a.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak wy nie jesteście małżeństwem to Ty się nawet nie zastanawiaj i uciekaj od niego. Zacznij chodzić na randki. Naprawdę można żyć lepiej i być na równi traktowanym przez innego mężczyznę, świetnie sobie radzisz sama, nawet się nie zastanawiaj bo zostaniesz psychicznie zmiażdżona w tej relacji. Aż dziwne, że nie będąc małżeństwem tak walczycie o ten związek, terapia itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
pewnie na początku waszego związku przewalałaś całą jego ciężko zarobioną kasę na pierdoły, a teraz ci żal dupę ściska że masz się dokładać do wspólnego życia i cokolwiek robić, leniu śmierdzący :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gośće dziś Bardzo dziękuję za miłe słowa :) xxxx Jeśli chodzi o kwestię seksu to nie wiem czy to nie od tego wszystko się zaczęło... Obydwoje mamy dosyć ciężkie charaktery, obydwoje jesteśmy uparci i dosyć wybuchowi, jednak dopóki był między nami dobry seks, to kłótnie nie miały aż takiego znaczenia. Po jakimś czasie to on zaczął unikać zbliżeń. Mówił, że jest zmęczony pracą itd. Przestał inicjować seks a mi odmawiał. Ta sytuacja była dla mnie uwłaczająca. Powiedziałam mu wtedy, że nie będę się więcej poniżać i prosić się o seks. Po tym przez rok czasu nie było seksu w ogóle. Po terapii seks był 2x.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
pewnie masz celulit na doopie i udach i wystający bebzol po ciąży, fuuuuuj :o kto chciał tykać takiego rozlazłego, leniwego babska?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
debilka znowu gada sama ze soba :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Facet stosuje kary finansowe i manipuluje toba odmawianiem seksu - naprawde jestes taka glupia ze nie widzisz ze to psychopata??? On po prostu musi dominowac i rozkazywac a ponizanie kobiety daje mu poczucie wladzy - chcesz ponizana i taraktowana jak scierka to bardzo prosze - wez go do domku, nabijaj mu kabze, dawaj sie gnoic, rozliczc z kazdej kromki chleeba a facet bedzie mial wreszcie szczesliwy zwiazek!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moim zdaniem on bedzie "szczęśliwy" jedynie z osoba, Ktora albo zarabia tak samo jak on i po złożeniu wspólnej kupki na zycie, zostanie im równa kwota dla siebie; albo nie mieszkając razem, zeby kazdy wydawał pieniadze wg siebie i za siebie płacił, a przy wyjściach niech sie składają na rachunek itp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"albo nie mieszkając razem, zeby kazdy wydawał pieniadze wg siebie i za siebie płacił, a przy wyjściach niech sie składają na rachunek itp" Tylko, że ton chce ciągle zamieszkać razem. xxxxxxxxxxxx A tak już pomijając mnie. Jak według was wygląda zdrowy układ finansowy w związku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×