Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Chcę się wyżalić

Polecane posty

Gość gość

Piszę, bo nie chcę z różnych powodów w realu zawracać ludziom głowy. Mam męża i 3kę dzieci. Pochodzę z rodziny inteligenckiej a mąż z wykształconej wiejskiej. Źle to zabrzmi, ale wizę dysonans między poziomem kultury u mnie i u męża w domu. Gdybyśmy rozmawiali 100 lat temu to śmiało można by powiedzieć, że popełniłam mezalians. Jestem raczej uległa, mąż nieustępliwy, uparty, przekonany, że jego zdanie jest najważniejsze (w szoku był, gdy w mojej rodzinie nikt nie kładł przed nim dywanów i raczej oczekiwano, że on udowodni swoją wartość) i dumny ze swojego wieśniactwa. Upaprane koszulki (najlepiej te za 5 zł paczka z targu) to nic złego, podobnie jak mlaskanie przy jedzeniu, puszczanie wiatrów, używanie noża jest śmieszne. Moja rodzina to ąę i generalnie śmiech. Tak, wiem, sama sobie go wybrałam, bo ma też inne cechy i zalety. Jeszcze gorze okazało się w kwestii dzieci. Dzieciom nie trzeba nic narzucać (oprócz jego woli oczywiście), nie trzeba uczyć ich manier, same niech się chowają. Diagnozuję syna? Po co, hipochondryczka (łagodne spektrum autyzmu jak wyszło)! Oszczędzam ubrania na wyjścia? A to nie jest ok, że na spacer założyłem najlepsze co ma w szafie? Czepiasz się. Że za chwilę niezmywalna plama? Oj tam, dzieci się brudzą. Że do kogoś pójdzie w byle czym to już nie problem. Prasować? po co? (wywiesić pranie to tez tylko w wersji "psu z gardła", po co ładnie układać). Wspólne posiłki (o które próbowałam walczyć przez jakiś rok) po co? Lepiej żeby każdy sobie wziął i siadł gdzie chce (np. na kanapie i uświnił ją niemożebnie), a on oczywiście przed TV. Itp, itd. Aż mi się nie chce pisać. Nasza niezgodność spowodowała, że miałam poczucie, że nie mam wpływu na wychowanie dzieci z jednej strony, z drugiej sama zawalałam wiele rzeczy. Ale do sprawy. Byłam ostatnie parę dni u brata z żoną. Mieszkają we Wrocku, w nowym domu. Mają porządek, czystość,ład. Moje dzieci zachowywały się jak spuszczone ze smyczy dzikie diabły tasmańskie. Bieganie (to jeszcze ok), skakanie po łóżku, kanapie, grzebanie po szufladach (radosne wychowanie mojej teściowej, która nawet u siebie dzieci do tego zachęcała), darcie, brak umiejętności jedzenia bez ciamkania itp. W skrócie: załamałam się. Miałam poczucie, że jestem w klasie pt. niziny społeczne (pod kątem kultury), a moje dzieci to niewychowane bydło. Mąż nie widział problemu (to tylko dzieci), ja mam serce rozdarte, bo zobaczyłam inny świat, którego już dawno nie oglądam na co dzień. Obrus na stole, jednolite naczynia, potrawy na półmiskach, wspólne zaczynanie i kończenie posiłku. Dałam się mężowi zrobić, Po prostu. Cholernie mi źle, że moje dzieci podążą moim śladem i zostaną wieśniakami (choć mieszkamy w mieście) jeśli nic z tym nie zrobię. Niektóre rzeczy już się trochę zmieniły. Mąż docenia dobrej jakości ubrania, które mu kupuję (choć nadal ma w nosie czy je upaprze czy nie), widzi, że bicie dzieci do niczego nie prowadzi itp. ale ciągle jest tyle różnic między nami, tyle rzeczy, których mi brakuje, że mnie to osłabia. Teraz męża nie będzie przez prawie miesiąc to planuję coś z tym zrobić, małymi krokami. Jeśli macie jakieś sugestie (poza: widziały gały, co brały, głupia byłaś itp. bo to wiem) to chętnie wysłucham.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No troche przewalone. Bo dzieci juz jakies nawyki maha i miesiac na pewno nie wystarczy na zmiane. Zreszta Ty bedziesz nad nimi pracowac, wroci maz i wszystko trafi szlag bo on zaprowadzi swoje rzady i wszystko wroci do normy :/ nie bylam w takiej sytuacji i niestety nic Ci nie doradze, ale rozumiem. Dla mnie wspolne posilki tez sa wazne, ale moj facet mial to gdzies. On nawet mi nie proponowal kanapki jak robil sobie kolacje wieczorem i jeszcze mial pretensje jak ja w tym samym czasie szlam do kuchni cos sobie zrobic. Bo kuchnia mala i mu sie placze i przeszladzam :/ obiad jeslismy razem bo ja gotowalam i nakladalam sobie i jemu. A kolacje czy sniadanie jadal spacerujac po mieszkaniu tam i spowrotem. Szalu dostawalam. A potem hasla ze on nie sprzata bo nie brudzi, np talerzykow. Ale okruchow na podlodze nie widzial. Ogolnie rozstalismy sie, znaczy od zostawil mnie z rocznym dzieckiem. Ale z innych powodow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziękuję za zrozumienie. U mnie jest podobnie jak było u Ciebie. Tylko są jeszcze dzieci, które powielają nasz błędy. Mam takiego doła od rana, że słów brak :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiem o co Ci chodzi. Ostatnio mam żal bo zauważyłam różnice w każdym przykładzie. Tyle że moj mąż mówi rzeczy typu "nie mlaskaj. Wiem że ja to robię ale to zły przykład. Patrz jak ładnie mama je" co jest coś ale znowu nic z synem nie zrobi, robi dokładnie wszystko co mówisz no chyba że np ja mu poprasuje. Też wie najlepiej i jest uparty, nie chce słuchać i razem z jego rodzina zawsze wiedzą lepiej od lekarza. Nie chcę nauczyc się mojego języka bo po co mu a znowu jak syn powie nowe słowa, po angielsku, to on jest zły że nie po polsku i mówi "źle mówisz jest tak I tak. Nie mów tego" wtedy jest mi przykro. Myśli że moje dzieciństwo było przykre a jego było fajne bo chodził z tata i z wujkiem po barach, sprzedawał rope i wódkę na lewo i ja przez to że jedliśmy co tydzień na mieście jako rodzina to już jest przymusowe i nie fajne że pewnie nikt tego nie chciał. Moja kultura jest głupia i muszę się przyzwyczaić do polskiej (co też miałam bo mama moja jest polka) I ciągle to samo. Jak się kłócić to przez to że jestem z innej kultury. Nie przez to że nie ma racji czy ja nie mam ale moja kultura jest głupia. On nawet dziecku nie poczyta bo "wtedy się denerwuje bo nienawidzi czytać". Ja jestem z innego kraju wiem że piszę z błędami i przepraszam, ale on nawet nie potrafi pisać poprawnie. Wrócę dla niego - wruce, pójść - pujsc, itd. Jest mi z tym coraz gorzej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I przepraszam że tak pisałam moje żale w Twoim temacie! Ale wiem że czasem pomaga jak wiesz ze nie jesteś sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jejku niektórzy to naprawdę nie mają problemów...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tu autorka. Piszesz po polsku normalnie (poprawnie). Współczuję. U mnie to się trochę zmienia i wychodzi na moje. Niestety, zanim mój mąż uzna, że miałam rację, to nasze dzieci dorosną. W tej sytuacji mi nie zależy na posiadaniu racji, bo stawką jest życie moich dzieci. Na razie szykuję się na batalię o prywatną szkołę dla mojego dziecka. Mam 1,5 roku żeby go przekonać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
15:15 Jak to nie jest problem, to co jest?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niby taki wieśniak a zrobiłaś sobie z nim 3 dzieci ? Sama jesteś sobie winna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
16:00 pierwsza niekonstruktywna krytyka. W sumie spodziewałam się, że będzie wcześniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rozumiem Cię. Ja też bym chciała dla syna prywatne szkoły ale wiem że się nie uda to nawet nie zaczynam tej walki. Wiem że jak dobrze będzie się uczył to później ma inne szkoły do wyboru. Ale właśnie teściowie nigdy nie zachęcali do ucznia się i bardzo źle się uczył więc nie rozumie po co dobre szkoły. I wiem też o co Ci chodzi z tą racja. Lepiej jest mieć porozumienia z każdej strony ale jak ktoś jest uparty i najmadrzejszy to jest bardzo trudne i skomplikowane. Nie wiem jak Ci pomóc czy tam radzić ale rozumiem Cię. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No trudno, teraz już nic nie zrobisz. Jest takie przysłowie: chama można ze wsi wyciągnąć i wykształcić ale wsi z chama nie da się wyciągnąć. Niestety!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyny, dziękuję za wsparcie. To prawda, że ciężko jest pomóc czy coś doradzić, ale Wasze słowa dodają mi jakoś sił. Poślę go do tej szkoły, choćby nie wiem co. Syn jest autystykiem z nadwrażliwością na dźwięki. Przerwy mogą być dla niego koszmarem. Jest też szalenie wrażliwy i każdy przejaw złego zachowania wobec niego (pani w przedszkolu lub innych dzieci) pamięta, podobnie jak i swoje porażki. Potrzebuje więcej uwagi żeby nie być kozłem ofiarnym i się zwyczajnie nie zmarnować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To tym bardziej potrzebuje taka szkole bo może tam są ludzie którzy potrafią się dostosować do Jego potrzeb. Trzymam kciuki i mam nadzieję że się uda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie zrzucaj winy za wychowanie dzieci na teściową i męża. Gdzie Ty byłaś przez wszystkie lata? Co robiłaś? To Ty jesteś odpowiedzialna za to bydło, bo pozwoliłaś, żeby wszyscy inni wychowywali twoje dzieci a nie Ty. Teraz łatwo zrzucić z siebie odpowiedzialność jak się stało obok i nic nie zrobiło. A mąż? Nie pierdział przed ślubem? Wcześniej wyglądał jak książę z pałacu Buckingham? Nagle mu się tak zrobiło? Nie ośmieszaj się. Zastanów się na co poleciałaś przed ślubem i wyciągnij sobie wnioski.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
16:47 Na co poleciałam przed ślubem? Na 3 rzeczy: kasę, kasę i kasę. Tak miała brzmieć odpowiedź? A może dużego k****a, bicka i markowe ciuchy? Ok. Jestem winna, kurna wszystkiemu!!!!! Moje bydło szt. 4 = moja wina. Mea maxima culpa! Dzięki, Twoja uwaga zrobiłam mi tyle dobra, podniosłaś bliźniego na duchu, nie dopieprzyłaś komuś, kto naprawdę źle się czuje sam ze sobą i chyba kurna wyraźnie o tym pisze. A nie... to nie ty. Przypomnij sobie o tym, jak ktoś tobie dopieprzy gdy będziesz w dołku. xxx do innych Tak to moja wina i dlatego rozpaczam, biorę to na siebie mimo, iż jest nas 2je. Opisałam przyczyny rozbieżności w naszych spojrzeniach albo niektórych zachowań. Wiem, że wg niektórych powinnam się była z mężem rozwieść i wyskrobać, gdy miał inne niż ja, własne zdanie, albo wtedy, gdy okazało się, że nie umiemy się dogadać w niektórych kwestiach. A ja zamiast tego chowałam głowę w piach. I mam do siebie o to cholerny żal. Powtórzę, cholerny żal. Psychopatów proszę o niepisanie na tym wątku, bo naprawdę nie mam sił, żeby je marnować na głupoty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko nie przejmuj się tamtymi wpisami. A myślałaś kiedyś o terapię dla par? Może to wspomaga komunikację? Moj mąż nie chciał na to iść bo wedle niego "to dla ludzi z problemami i on nie ma problemu" ale może dla Was to jest opcja? To ja, nie z Polski :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem.... Pomyślę, przepraszam, ale tamten wpis mnie jakoś poruszył i nie mam głowy do myślenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, nie ma czegoś takiego jak rodzina wiejska wykształcona. Twój mąż, tak jak ty pochodzi z rodziny inteligenckiej. Widocznie brak ci podstawowego wyksztalcenia, skoro rodzinę inteligencką mieszkającą na wsi nazywasz wiejską wykształconą. Mogą być burakami, może im słoma z butów wystawać, ale jeśli rodzina jest wykształcona, tzn, że jest inteligencka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale jakiej konstruktywnej krytyki oczekujesz? Obrażasz sie na Słowa, ze sama go wybrałaś i w dodatku masz 3 dzieci z nim. Jednak widziały galy co brały, chciałaś to masz. Bo nie uwierzę, ze przed slubem i dziećmi był inny. Najgorsze, ze macie zupełnie inne spojrzenie na wychowanie dzieci, a to zawsze wróży katastrofę. Jesli to zmierza donikąd, to jest jeszcze instytucja rozwodu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lubię frytki
Ja sie nie zgodzę, z wredotami krytycznymi tutaj w stylu "Nie widzialas jaki byl przed slubem"? Otuż, zdziwicie sie ale ludzie sie zmieniaja! Tak i to bardzo!! Bo wpływa na to wiele czynnikow. Mój mąż też byl innym człowiekiem jak mieszkaliśmy za granicą, zarabiał krocie i pracowal w miejscu gdzie mial szacunek do siebie, do innych ludzi a oni do niego. Byl z dala od wszystkiego co teraz ma pod nosem. Był innym człowiekiem, pomocnym, dobrym, współczującym, szalonym lubiącym sprawiac radość innym ludziom. Tak było przez lata. Teraz mieszkamy w Pl i szara rzeczywisctość go załatwila, spodziewamy się drugiego dziecka i dzisiaj mam doła nie do zniesienia, dlatego też jestem na tym forum. Ostatnie miesiące z jego pretensami i zalami rozwalaja mnie od srodka. Nie mogę już z tym walczyc, nie mam sily.. Glupia i trywialna sprawa ale na początek; mój mąż, pierwszy raz od wielu lat w tym roku ani nie pamietal o rocznicy, ani o dniu kobiet, ani o walentynkach, totalnie mial w nosie mnie i moja obecnosc, pomimo planow zaplanowanych wczesniej.. zbliza sie rocznica slubu i odechciewa mi sie nawet myslec tylko bede się wk*rwiać, ze moja glupia nadzieja bedzie miec na cos nadzieja a i taj pewnie *uja bedzie. Pluje jadem, jest mega niezadowolony z pracy, ma zal do kazdego i do wszystkiego, wyciaga brudy sprzed wielu lat i pielegnuje w sobie krzywdy wyrządzone mu przez innych, unosi sie honorem o totalne bzdury i nie slucha w ogole moich argumentów, rad. Zmienil sie nie do poznania, nie pamietam kiedy sie kochalismy, kiedy powiedzial cos milego na jakis temat, kiedy byl tydzien bez kłótni. Bo kazda powazna rozmowa konczy sie odwroceniem sie plecami, i on chrapie a ja nie moge spac bo jak zwykle mial ostatnie slowo, ktore zabolalo i o to mu chodzilo. Więc ludzie sie zmieniaja kiedy zmienia sie ich otoczenie, zycie i pewnie jeszcze setki innych rzeczy. Ludzie nie zostaja tacy sami przez nawet z****** 5 lat. Nie zmieniaja się na gorsze tak bez powody czy na lepsze bez przyczyny. Bo mój mąż zmienil sie z troskliwego i dobrego czlowieka w zimnego, obojętnego na cudzą krzywdę pamiętliwca w ciagu ostatnich dwóch lat. Do autorki, strasznie Ci wspolczuje bo wychowanie dzieci ma swoje rezultaty najwieksze jesli dwoje ma takie samo podejscie i takie samo zdanie np. na złe zachowanie. Akurat w tej kwestii rzadko kiedy mamy rózniace zdanie. U nas rewelacyjnie na zle zachowanie dziala kara w rogu lub wyprowadzam dziecko za drzwi. Klaps jak sie zdarzy to naprawde rzadkosc i musi byc juz miarka przebrana kilkukrotnie. Wracajac do Twojego męza to niestety wiem po sobie jak ciezko jest cokolwiek wyperswadowac i podziwiam każdą kobiete, ktora trzyma w szachu swojego meza czy faceta tak, ze po latach potrafi cokolwiek zmienic... Podejrzewam, ze nawet jakby ktos mu zwrocil uwage to nie dalby sobie powiedziec i mialy tone argumentów przemawiajacych za jego racją. Poza tym, pewnie dla zasady robilby tym bardziej na zlosc. Żeby przypadkiem nie zrobic komus przyjemnosci z tego, ze ma racje bo miec jej nie moze ;/ Pewnie sie juz przyzwyczail, ze odpuszczasz i jego jest na wierzchu wiec moze kilka razy go zaskoczyc trzeba i pokazac, ze nie odpuscisz,. Mi to pare razy pomoglo, pare "walek" wygralam .. chyba :I Przemysl sobie argumenty i rzuc mu je tak, zeby sobie czasami cos przemyslal. Ja juz u nas cichych dni nienawidze tak cholernie, ze mnie szlag trafia ale tak samo juz rzygam jego humorami i pretensjami. Trzeba walczyc o swoje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moze Ci sie przyda
Autorko, znam inne forum, na ktorym ludzie czesto pomagaja i daja powera. Z calym szacunkiem dla zyczliwych osob, ktore juz tu sie wypowiedzialy, moze zechcesz napisac takze tam. Nie jest tamto forum idealne, ale za to dziala moderacja i wydaje sie, ze czesc radzacych to profesjonalisci, a takze duzo ludzi bardzo doswiadczonych zyciowo. Sprobuj, jesli chcesz. Nazwa tamtego forum to n e t k o b i e t y

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wieśniak nie wieśniak, ale może dobrze ****** Trójka dzieci nie wzieła sie znikąd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój też jest wieśniakiem. Ale chce, żeby inni byli eleganccy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Machnęła sobie z nim trójkę dzieci i było ok a teraz, jaki to wieśniak. Baby to jednak kretynki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Otuż, zdziwicie sie ale ludzie sie zmieniaja! Tak i to bardzo!! Bo wpływa na to wiele czynnikow. Mój mąż też byl innym człowiekiem jak mieszkaliśmy za granicą, zarabiał krocie i pracowal w miejscu gdzie mial szacunek do siebie, do innych ludzi a oni do niego." Wniosek prosty. Wracajcie żyć za granicą. A tak na poważnie to to co ludzi zmienia to starzenie i zmęczenie materiału. To się dzieje najpóźniej tuż przed 30-stką. A potem jest już tylko gorzej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko a ten twój jaskiniowiec to w łóżku cie zaspokaja ? bo jak masz orgazmy to brak kultury osobistej i mlaskanie przy jedzeniu da sie przeżyć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Byłam ostatnie parę dni u brata z żoną. Mieszkają we Wrocku, w nowym domu. Mają porządek, czystość,ład. Moje dzieci zachowywały się jak spuszczone ze smyczy dzikie diabły tasmańskie. Bieganie (to jeszcze ok), skakanie po łóżku, kanapie, grzebanie po szufladach (radosne wychowanie mojej teściowej, która nawet u siebie dzieci do tego zachęcała), darcie, brak umiejętności jedzenia bez ciamkania itp. W skrócie: załamałam się" Poczekaj, poczekaj, a gdzie ty byłaś w całej tej sytuacji ? Jakim cudem w ogóle dopuściłaś do tego, że te dzieciaki skakały po łóżkach, grzebały po szufladach. Dla mnie to nie do wyobrażenia aby dopuścić w ogóle dziecko do choćby pierwszego ułamka sekundy realizacji takich pomysłów. Gdzie ty byłaś wtedy ? bo brzmisz jakbyś była tylko obserwatorem zamiast aktywnym powtrzymywaczem. Biedactwo. Pewnie nie miałaś czasu nic z tym zrobić, bo byłaś zajęta załamywaniem się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ty jako matka w ogóle nie panujesz nad tymi dzieciakami. Powinnaś zgłosić sie po jakąś poradę, bo coś tu jest nie tak. Co ty robisz z tymi dziećmi jak jesteś w domu ? Ile im uwagi poświęcasz innej niż kąpiel i szykowanie jedzenia ? 10 minut ? Powierzyłaś ich wychowanie teściowej ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z obserwacji z życia pozbawię cię wielkich nadziei na zmiany. Z faceta dziada nigdy nie wyplenisz, ale zawsze ty sama możesz być porządną kobietą i damą, która walczy o jakiś poziom przynajmniej w tym co się znajduje w jej rękach i w tym na co ma wpływ. Ogólnie radzę skupić się na dzieciach, bo to one teraz są najważniejsze, z nich można jeszcze coś ulepić. Z dorosłego faceta już niewiele ulepisz, raczej będzie to niewdzięczna robota o znikomych skutkach, o ile w ogóle jakichś, no ale walczyć możesz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×