Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

U was w szkołach też co chwila jakieś dni czegoś?

Polecane posty

Gość gość

To przynieś to, jutro tamto, ubierz się tak nie inaczej, wyrecytuj, naucz się, kup trylion pierdól, nazbieraj kasztanow, kamieni. ciagle jakies cuda na kiju. no śmiechu warte to wszystko. tęsknie za szkoła z moich lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ciągle jakieś składki na coś, ciągniecie kasy od rodziców, a to kwaity, a to karma, a to kiermasz. juz chyba z 300 zzł wydałam od poczatku roku na takie zachciewajki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Są różne inicjatywy i uważam, że to fajnie. Dzieciaki się angażują. Każdy znajdzie dla siebie jakąś aktywność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie no fajnie, tylko dlaczego jest tak, że rodzice też musza się angażować? Przecież jeśli dziecko jest wczesnoszkolne to logiczne, że samo tych kasztanow i innych pomysłów nauczyciela nie zrealizuje. Za dużo tego i za często. Dzień tego, dzień owego, rzygać się chce.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mnie to nie przeszkadza. Mam dzieci, to pomagam. Nie mam gromady, żeby być tak przeciążona inicjatywami szkolnymi. Dwójka z dużą różnicą wieku, to daję radę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mi tez to nie przeszkadza, angażuje się w przedszkolu i szkole. Ale za to bardzo mnie irytuje wolne od zajęć. My już poniedziałek mamy wolne za dzień nauczyciela :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co sapiesz. W latach 90 też zbierałyśmy kasztany, żołędzie, na ZPT przynosiłyśmy ziemniaki i zapałki robiąc ludziki, dodatkowo gazety do wycinania. Dziwna byla ta Twoja szkoła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też pamiętam zbisramie kasztanow, liści na jesień. Robiło się ludziki. Wszelkie prace na technikę, też co chwilę do szkoły trzeba było coś. To guziki, to nici, jakieś materiały. Jedzenie jakieś owoce czy warzywa, robiło się kanapki, Więc chyba normalne, moje dzieci też tak mają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U nas dokładnie to samo. Na początku mi to nie przeszkadzało, ale teraz już mnie to irytuje maxymalnie! - góra grosza, zbieraj grosiki - zbieraj zakrętki - przynieś karme dla psów, kotów że schroniska - oddaj stare sprzety OCZYWIŚCIE TRZEBA TO WSZYSTKO NOSIĆ, BO ZA TO SĄ PLUSY I PUNKTY - przynieś maskotki (niby dla domu dziecka, ucieszyłam się i oddałam 5 sztuk, a w kolejnym tygodniu dzieci miały przynieść pieniądze na kiermasz i okazało się, że kupowali te swoje maskotki i syn przyniósł 4 inne do domu :o a szkoła została nie z maskotkami tylko z kasą, a my bez kasy i jeszcze zbędne, brudne zabawki syn przyniósł) - ciągle kiermasz na które trzeba kasy - upiecz ciasto - zrób ozdoby na święta - ciągłe konkursy - ciągle wyjścia, które sporo kosztują W tym roku była już wycieczka całodobowa, kino na dzień chłopca, McDonald i również płatny występ Pana Pająka w szkole... Dużo więcej tego, mogłabym wymieniać i wymieniać... Teraz gdy mam dwoje dzieci w szkole jest to uciążliwe max!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U Nas też. Mam wrażenie, że codziennie czegoś chcą i to ode mnie, a nie od syna, bo on sam nie ogarnie - 7lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Też nie rozumiem, do jakiej szkoły ty chodziłaś, że niczego nie musiałaś przynosić? My robiliśmy zielniki, różne rzeczy z kasztanów, żołędzi, szyszek, pocztówek, jakieś drabinki do kwiatów z listewek, wazoniki jakieś czy miseczki(butelki obklejane papierem albo z masy solnej), pieczątki z warzyw, piekliśmy ciasta, szyliśmy (pamiętam robienie lalek szmacianych, igielniki, jakieś serwetki), hodowaliśmy kryształy solne, coś tam z gipsem też pamiętam itp. itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U nas to samo. Przynieś to, tamto, orzechy, owoce na sałatki, koktajle. Jest 10 październik, a już był teatr, kino, dzień chłopaka, był dzień zwierząt gdzie kasę, karmy, koce i inne p*****ly trzeba było przynieść dla schroniska. Był też konkurs plastyczny z historii o "bohaterach". Niby wszystko fajnie, pięknie ale kurczę ja po pracy chcę w spokoju usiąść z dzieckiem, sprawdzić lekcje i odpocząć, a nie latać po sklepach w poszukiwaniu niezbędnych produktów. Jeszcze może jakby wczesniej informowali, to nie, godzina 18-19 dostaje smsa, że na jutro coś trzeba przynieść. I właśnie dodatkowo na wszystko ciągną kasę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z tego co pamiętam, to w szkole szylo się te laleczki na technice. Ja też chodowalam roslinki, robiłam kryształki z soli, ludziki z kasztanów ale to wszystko odbywało się na lekcjach. Prace takie jak karmniki dla ptaków robiliśmy całą klasą, a w domu tylko lekcje plus nauka grania na cymbalkach,flecie itp.kiedyś dzień dziadków był Na sali gimnastycznej teraz w restauracji z przedstawieniem, kawą, ciastem, przekaskami. Kiedyś na wycieczki tez sie często nie jeździło, teraz co chwila jakieś wyjście. Makulatury, nakrętki, zbiórki, grosiki, paczki z ubraniami, słodyczami dla dzieci biednych i z domów dziecka. Wiele rzeczy wołają nowych - ja rozumiem bielizna, ale bluzki, getry? To ile ja mam tych dzieci utrzymywać? Dla schroniska zbiórki różnego rodzaju, dzieci w Afryce. Trochę przesada.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość wczoraj Co sapiesz. W latach 90 też zbierałyśmy kasztany, żołędzie, na ZPT przynosiłyśmy ziemniaki i zapałki robiąc ludziki, dodatkowo gazety do wycinania. Dziwna byla ta Twoja szkoła. xxx To jakaś wariatka, zdziwiona, że dziecko się samo nie chowa i trzeba mu zapewnić stymulacje intelektualną i zakodować empatię. Do w/w dodałabym jeszcze szkolne zawody w gromadzeniu makulatury :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
00:05 Wszystko powinno być robione z umiarem. Pamiętaj, że nadgorliwosc jest gorsza od faszyzmu. Samą szkołą dzieci nie żyją, a koniec końców wychodzi tak, że po zajęciach albo odrabiaja masę lekcji albo szykują jakieś prace do szkoły. Rodzic też często jest angazowany w niedzielne pieczenie ciast, robienie stroików, ozdób, zbiórek, szykowanie Sal pod uroczystości, prezenty i masę innych rzeczy. Wiele rodziców pracuje i niestety ale ciężko jest pogodzić taką masę zajęć dodatkowych z pracą, domem i wychowywaniem dzieci. Inicjatywy społeczne są jak najbardziej potrzebne ale niektórym to się już całkiem w głowach poprzewracało. Każda okazję wykorzystają by coś zrobić dla świata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zawsze tak było, w latach 90 również i jakoś nasi rodzice znajdowali kompromis i się wyrabialiśmy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ostatnia odp brawo! Pisza same o oburzone, ale widac, ze zamiast do szkoly, chodzilyscie na wagary. Jedna pisze 10 październik zamiast 10 października. Autorka watku napisala temat tak, jakby sama do tej szkoły nadal chodzila. A trzecia narzeka, ze trzeba przyniesc karmę dla psów, bo za to punkty daja. Po pierwsze - nic nie trzeba, przynosisz bo chcesz. Jak moje dziecko mi mowi, ze karme zbieraja dla schronisk, to ja taka akcje przy dziecku chwale, żeby mialo zaszczepiona pewna wrazliwosc, a ty pewnie do dziecka tymi tekstami co na forum "no nie, znowu wyciaganie kasy". To powiedzcie same, jak wy te dzieci wychowujecie? Co z nich wyrośnie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja sobie nie przypominam by w latach 90 co chwilę były jakieś zajęcia, zadania dodatkowe dla uczniów i rodziców. Owszem, wigilia, dzień dziecka, mamy, taty, wycieczki małe i duże, małe zbiórki, plakaty, szkolne posiłki, na które trzeba było przynieść warzywa, owoce. Nauka szycia itp. Ale to wszystko było kilka razy w roku, a teraz, przynajmniej u mojej córki co tydzień coś jest, coś się dzieje, coś kupić, coś przynieść. Minął 1 miesiąc szkoły, a moja młoda już miała 3 płatne wyjścia, zbiórkę dla zwierząt, konkurs plastyczny i trzeba było przynieść dary jesieni. Dodatkowo składki, ubezpieczenia. W tamtym roku było to samo. Fajnie, że się nauczyciele starają ale trochę rozsądku jednak by nie zaszkodziło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
00:27 Ludzie asertywni wyrosną z naszych dzieci. Z Twoich potulne mameje :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
poczytaj sobie co to asertywności kretynko, z twojego dziecka to wyrosnie raczej nieczuly mamej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"To przynieś to, jutro tamto, ubierz się tak nie inaczej, wyrecytuj, naucz się, kup trylion pierdól, nazbieraj kasztanow, kamieni. ciagle jakies cuda na kiju. no śmiechu warte to wszystko. tęsknie za szkoła z moich lat. " Nie wiem w jakich latach chodziłaś do szkoły ale u mnie przynajmniej pierwsze 4 klasy podstawówki wypadało na drugą połowe lat 80-tych i było wszystko to samo np. pieczątki z ziemniaków to trzeba było ziemniaka przynieść i nożyk, topienie marzanny (!) teraz to mi sie kojarzy z zaśmiecaniem środowiska, jakoś o tym zapomniano, ale z perspektywy dziecka to wszystko było zajmujące więc o tym pomyśl, że dla twojego dziecka to jest zajmujące i o to chodzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W szkołach po to są organizowane zebrania z rodzicami by się wypowiadać. U nas też jedna z mamuś w drugiej klasie zarzuciła, że tyle płatnych wyjść mają, na to nauczycielka stwierdziła, że oki ograniczy, ale rodzice niech ogranicza słodkie buły i picia ulepki bo na to pieniądze niestety mają, a na teatr nie. Co do teatru, bo u nas głównie takie wyjścia są (do kina prawie w ogóle nie chodzą), to dzieci uczą się tam kultury i zachowania, więc nie uważam by były złe. Co do innych aktywności typu kiermasze, konkursy itp to nie ma obowiązku ani przymusu. U nas często bywa tak, że jak jest jakiś konkurs szkolny lub międzyszkolny z plastyki to pani się pyta które dziecko chce i ewentualnie te dzieci robią pracę na ten konkurs a reszta co innego. Jeśli trzeba coś przynieść to jesteśmy informowani wcześniej, a i tak część dzieci nie przynosi, bo zapomnieli mimo informacji na librusie. Kasztany, rzołędzie, liście to dla mojego syna dodatkowa atrakcja, bo raz dotleni się w parku a dwa, idzie z rodzicami do tego parku i przy okazji skorzysta z placu zabaw. Jeśli chodzi o schroniska to któregoś roku szkoła orzekła, że jak dzieci (a właściwie rodzice) nie chcą pomagać materialnie, to mogą się przejechać i pomóc na miejscu. Nagle narzekanie się skończyło i większość dzieci przyniosła karmę. Tak naprawdę wszystko zależy od chęci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
My co prawda chodzimy do przedszkola, ale też jestem już zniesmaczona. Myślałam, że zapłacę za opiekę, posiłki i już. A tu ciągle jakieś składki, w każdym miesiącu idzie dodatkowych kilkadziesiąt złotych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój starszak zakończył świetnie przedszkole. Aktualnie jest w zerówce w szkole. We wrześniu wiadomo cała masa opłat. Teraz październik był fotograf i szykuje się drugi teatrzyk. I te wszystkie akcje. Dla mnie najbardziej drażniące są dni koloru. Dziewczynki może mają więcej ciuchów w kolorach pomarańczowy, czerwony, żółty. Ale mi jest naprawdę trudno ubierać codziennie dziecko pod dyktando. Oczywiście nieobowiązkowe. Ale spróbuj w danym dniu nie ubrać 6-latka w dany kolor :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
00:41 Mylisz asertywność z byciem mendą społeczną. Asertywność to pozytywna cecha a bycie mendą nie. Szkoła chce przekazać jakas wrazliwosc, organizuje akcje pomocy porzuconym zwierzetom w schroniskach, a mama z tata na dzien dobry to torpeduja i niszczą w dziecku. Mala puszka karmy kosztuje 3zl. Zamiast to poprzec i przy dziecku pochwalic taka akcje, to tylko narzekanie, ze znow pieniadze. I jeszcze interesownosc, bo najchętniej bys nie kupila, ale bol dopy bo punkty za to daja. I zal punktow. No coz, niektorzy wychowuja swoje dzieci a inni hoduja. Za X lat wasze dzieci beda was opisywac w temacie pt: jakie zle postawy przekazali wam rodzice.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak czytam ten temat to dopiero widzę jak beznadziejni są rodzice. Wszystko neguja na wstępie, tlamsza na dzien dobry. Choćby nie wiem jak nauczyciel sie staral i szkola, co nie wymyslal,. to toksyczny rodzic podetnie skrzydla od poczatku. Do tej mamusi co ma problem z ubraniem dziecka pod kolor, wystarczy kupic bibule w odpowiednim kolorze, zrobic szarfe albo poorzypinac do koszulki. Jest mnóstwo pomyslow, poczytaj w necie zamiast wysiadywac na kafe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja do podstawówki chodziłam w latach 80-tych. Nie było takich akcji, o których piszecie. Żadnych teatrzyków, zbiórek na rzecz czegoś, wycieczki ewentualnie do lasu lub bliskich miejscowości. Sprawy kasztanow czy innych rzeczy na zajęcia dzieci załatwiały same. Nawet sześciolatki. Jak był konkurs plastyczny, to dzieci same coś rysowały, co im wyszło to dawały pani, rodzic ewentualnie spojrzał i pochwalił, nawet jak było brzydko. Żaden nie siedział z dzieckiem i nie tworzył pięknych obrazów. Większość rodziców pracowała a dzieci radziły sobie same. Jak czegoś nie miały na zajęcia, to pożyczały od kolegów. Ktoś zawsze miał. Teraz rodzice wszystko robią za dzieci, a później zdziwienie i frustracja, że pani w szkole znowu czegoś chce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Tak to wyślij 6-letnie dziecko w szarfie/ bibule/ papierze do szkoły. Życzę powodzenia. A ja po prostu nie mam ubrań we wszystkich kolorach tęczy. Zwłaszcza że jak chciałam mu kupić czerwone spodnie to nie bo babskie i milion takich problemów. PS. Liście/kasztany/orzechy/pokrzywy - mogę zbierać, nie mam problemu. Nakrętki zbieramy całą rodziną dla dzieciaczka z okolicy. Natomiast 4x w miesiącu głupi teatrzyk to przesada. I uwierz, że wolałabym dopłacić aby raz zabrali dzieci np do teatru a nie wiecznie pierdoły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U nas w szkole dzieci w 4,5 klasie chodzily z koloriwymi bibulami a ty nasz problem z 6latkiem. Kon by się usmial. Albo maske mu zrob i pomaluj nanodpowiedni kolor, w marketach takie koszulki kupicie za pare złotych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A w jakim celu zbierane są te punkty?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×