Najgorsza wizyta u ginekologa.

Rejestratorka okropna, zawsze niemiła, nie odbiera telefonu, ciężko się dodzwonić. Można stać pod okienkiem do usranej śmierci, nie podejdzie, dopiero po dzwonku przychodzi z wielką łaską. Na wizytę czeka się długo, zawsze są spóźnienia z wejściem do gabinetu. Byłam u dr X. Tabletki przepisał mi z czapki, bez żadnych badań ani wywiadu. Wybrał najdroższe. Kiedy przyszłam drugi raz powiedzieć, że chciałabym tańsze, on na to, że przecież w ich aptece jest promocja i kosztują mniej, ale w końcu przepisał mi inne. Oczywiście też bez badania. Powiedziałam mu o swoich problemach z piersiami, które wyraźnie wskazywały na jakąś chorobę - nie chciał zbadać, nie obejrzał nawet, powiedział, że mam sobie gdzieś indziej zrobić usg. Gdy czekałam w poczekalni na swoją kolej, pan Przygodziński wyszedł z gabinetu i zapytał rejestratorkę, kto jest następny. Pani powiedziała moje nazwisko (kończy się na spółgłoskę, czyli nie wskazuje na rodzaj żeński). A ginekolog: "Czy to jest pan?". No tak, pan przyszedł do ginekologa O wyniki cytologii musiałam się dopytywać, nie dostałam na piśmie, lekarz powiedział tylko, że są "dobre, nawet bardzo". Nie wspomnę już o przebieralni, która jest w osobnym pomieszczeniu i trzeba przechodzić przez poczekalnię.. Gabinet ma przezroczyste szklane drzwi, co to za zwyczaje..w poczekalni słychać wszystko, o czym się mówi w gabinecie.