Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Magda

Finanse w związku, moje małe zarobki

Polecane posty

Gość Magda

Jesteśmy w związku 3 lata, mieszkamy od 2 lat. Podział finansów jest 50:50 bo uważam być że trzeba być fair. Mimo że zarabiam mniej płacimy po połowie, także spłaxam JEGO kredyt (na nasze mieszkanie które notabene jest zapisane tylko na niego bo z racji dotacji i braku małżeństwa nie może mieć drugiego właściciela czyli mnie)

Moje średnie zarobki to ok. 1300 zł miesięcznie, za czynsz i opłaty płace 1200 zł. On zarabia 3700 zł i daje 1500 zł. Zostaje mi 100 zł w kieszeni. 

Nie potrzebuje dużo rzeczy do życia ale czasem mam uczucie że jestem lokatorem rozliczanym co do złotówki, jeszcze spłacającym jego kredyt.  W związku się układa tylko czasami gdy temat kasy jest poruszany to tracę nastrój, bo wiem że tylko on odkłada pozostałe pieniądze, a mnie na prawie nic nie stać. 

Oczywiście zapewne będę mieć lepszy dochód z biegiem czasu bo rozkrecam firme, ale na razie sami widzicie... nie ma różowo. 

Oboje jesteśmy oszczędni,  czasem żartuje że on jest sknerą bo 10 razy sprawdzi gdzie jest taniej i nie raz nawet komentuje wysokie, jego zdaniem, ceny w sklepach.

Nigdy nie chciałam by ktoś uznał mnie za materialistke ale gdy zostaje z 100 zł w kieszeni lub gdy z oszczędności musze brać na opłaty bo w danym miesiącu mam tylko 800 zł dochodu to coś mnie bierze i chce powiedzieć "sorry ale płać więcej na nas bo nie mam pieniędzy". Ale on wie że mam odłożone na czarną godzinę to nawet nie myśli o tym.  Za ostatni miesiąc nie płacilam za kredyt bo właśnie nie miałam nawet na opłaty, są uroki rozkręcania działalności w obcym mieście .

Związek dobrowadził że cieszę się gdy od święta pójdziemy na ciastko do kawiarnii i ON zapłaci a nie po połowie.

Sytuacji takich jest sporo bo "dzielimy sie po równo".

Hit:

Zorganizować oświadczyny na drugim końcu Polski sponsorowane w połowie przez jeszcze nie narzeczoną.

Składka pół na pół za naprawę, nowe opony itd. JEGO samochodu bo przecież TEŻ czasem mnie gdzieś zawozi  ( ja pracuje głównie w domu)

 

Czy któraś miała podobnie? 

Obawiam się że gdy będę zarabiać więcej to nadal kwestia pieniędzy będzie czymś kłopotliwym ze względu ja jego "oszczędność"...

 

 

 

 

 

 

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magda

Płacę za czynsz,  opłaty,  swoją część jedzenia i pół kredytu na mieszkanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magda

Taki lokator ale z korzyściami, jakkolwiek to brzmi.  Chodzi o to że jestem rozliczania co do złotówki, dosłownie.  Gdzie kończy się fajny, racjonalny związek a zaczyna układ finansowo - partnerski? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magda

Najgorzej gdy zarobki mam takie że muszę użyć pieniędzy które odkładam od x lat gdzie zbieram na wyjazd jakiś raz do roku. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bimba
37 minut temu, Gość Magda napisał:

Moje średnie zarobki to ok. 1300 zł miesięcznie, za czynsz i opłaty płace 1200 zł. On zarabia 3700 zł i daje 1500 zł. Zostaje mi 100 zł w kieszeni.

Łaaaaał!

I sto złotych wystarcza Ci na jedzenie, ubrania, podpaski, kosmetyki i jeszcze dajesz radę odkładać na coroczny wyjazd???

Jesteś genialna!

Zdradz nam jak to robisz, proszę!

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Życie jest przewrotne. Jego mieszkanie jego kredyt. Płacisz czynsz i to wystarczy. Jeżeli on chce inaczej to dobrze ale zabezpiecz swoje interesy. Wkładasz w kredyt swoje pieniądze i nigdzie nie ma po tym śladu. Zastanowiłaś się co będzie jaki miłość się skończy(czego Ci nie życzę ale zdarzyć się może) zostaniesz na bruku i bez oszczędności.

Ja nie tkwiłabym w takim układzie bo związkiem bym tego nie nazwała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magda
5 minut temu, Gość Bimba napisał:

Łaaaaał!

I sto złotych wystarcza Ci na jedzenie, ubrania, podpaski, kosmetyki i jeszcze dajesz radę odkładać na coroczny wyjazd???

Jesteś genialna!

Zdradz nam jak to robisz, proszę!

 

1200 zł które daje to pół kosztów jedzenia, pół  czynszu, pół opłat  i pół kosmetyków wspólnych czy chemii do domu.

Tak, 100 zł (czasem nieco więcej) mam dla siebie.  A czasem nie.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magda
Przed chwilą, Gość Magda napisał:

1200 zł które daje to pół kosztów jedzenia, pół  czynszu, pół opłat  i pół kosmetyków wspólnych czy chemii do domu.

Tak, 100 zł (czasem nieco więcej) mam dla siebie.  A czasem nie.

 

No i pół kredytu na jego mieszkanie w którym razem żyjemy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

A gdzie dzisiaj zarabia się 1300zł???

Pracujesz na pół etatu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magda

Rozpoczynam własną działalność w mieście narzeczonego, niestety zanim zdobędę stałe zlecenia minie co najmniej rok  (usługi są zamawiane rok, trzy przed terminem). W efekcie dochody są niskie i nierówne. Ostanie 6 miesięcy to jakieś 1300 zł miesięcznie... niestety. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magda

Niestety po ostatniej rozmowie o pieniądzach doszły też teksty "zobacz, kupiłem ci tabletki przeciwbólowe za SWOJE pieniądze  bo mowilas że nic ci nie kupuje ".  DOSTAŁAM też loda w Maku co koniecznie musiał podkreślić na niedzielnym spacerze. Dodam że oboje mamy 27 lat.

 

Jednym zdaniem: chyba NIE STAĆ mnie na związek z nim bo za mało zarabiam na tym etapie rozkręcania biznesu. 

Dodam że moja praca jest wykonywana w domu wiec MUSZĘ mieć przecież czas zawsze na zakupy,  sprzątanie,  gotowanie w przerwach pomiędzy moją pracą. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gorax

Uciekaj,jak możesz płacić nie twój kretyt

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magda

Ja mieszkając z rodzicami także dokładam się ,  potem mieszkałam sama w 100% za swoje, zresztą pracuje "od zawsze".

Co do kredytu to jedno ale też wspólnie wyremontowaliśmy mieszkanie Jego, moje koszty to jakieś 35 tys.zł. 

Dlatego czuje się że włożyłam pieniądze a teraz jak jestem w potrzebie to nic. No i gdy coś się pośpie wyjdę z niczym.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magda

Utrzymanką można być też z przymusu bo akurat nie ma się ciągłości finansowej  ( u mnie to start firmy). Czy nie o to chodzi w dojrzałym związku aby pomagać sobie? 

Przy zarobkach rzeczy 4 tys. Kilka stów więcej do domowego budżetu to nic,  a jednak...

Często też odczuwam jego oszczędność w stosunku do wszystkiego, małych rzeczy. 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Głupia jesteś, ze spłacasz jego kredyt. I co potem będziesz z tego miała w razie czego ? NIC. W dalszym ciągu to będzie jego mieszkanie, nie twoje. Rozumiem do rachunków się dokładać, ale do kredytu? Po co? Na głowę upadłaś? 

Powinnaś postawić ultimatum - że będziesz dokładac się do czynszu tylko wtedy kiedy zrobi z ciebie współwłaścicielkę.

Za jedzenie po pół? A czy przypadkiem twój facet nie je znacznie więcej, skoro już tak dokładnie się rozliczacie? Mój facet żre średnio ze 3 razy więcej ode mnie. 

Twój facet sam zbyt wiele nie zarabia, więc akurat rozumiem, ze mu szkoda na jakieś restauracje itd. 

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Choć dodam, że takie wypominanie nawet durnych tabletek czy loda  w maku - czyli czegoś co kosztuje ze 3-5zł-   nie jest dobrym prognostykiem na przyszłość i widac, ze facet jest ostrym skąpcem. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magda

Na razie nie rozchodzimy się(:

Po prostu widzę pewną nierówność, mało zarabiam ale ok. A jak będą dzieci i zarabiać nie będę przez dłuższy czas? Zresztą on sam mówi że dzieci to droga rzecz. Dla niego wszystko jest za drogie. 

Pomijam fakt że wyliczylismy że nawet z dzieckiem bylibyśmy się w stanie z jego pracy utrzymać ^^

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosciia

No z tym kredytem to faktycznie dałaś się wrobić. Zastanów sie dziewczyno. Ile płacisz miesięcznie? I na ile ten kredyt?

Taka pewna jesteś, ze on cię nigdy nie zostawi lub nie znajdzie innej? Facetom nie można ufać. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magda

Prawdę mówiąc te "mieszkaniowe" perypetie wyszły na skutek małych jego "akcji".

Czasem mówi że chce coś taniej w sklepie, nigdy nie jemy na mieście, nie chodzimy do kina, koncerty tylko darmowe, ja czasem coś kupie np. Bilety do teatru. Na wyjeździe byliśmy raz bo wygrałam w konkursie weekend we dwoje, raz też za granicą po 2,5 roku razem bo oczywiście najtaniej jak było i każdy za siebie płacił wszystko.

Zresztą zagraniczny wyjazd był wymuszony bo przecież "remontujemy" i dla świętego spokoju pojechał.

Wtedy też fakt że dałam kasę na mieszkanie i spłacam kredyt wydał mi się dziwny skoro może i ślub w dalekich planach ale na razie formalnie jesteśmy obcymi osobami.

 

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc
2 minuty temu, Leżaczek napisał:

1 minutę temu, Gość Gość napisał: Choć dodam, że takie wypominanie nawet durnych tabletek czy loda  w maku - czyli czegoś co kosztuje ze 3-5zł-   nie jest dobrym prognostykiem na przyszłość i widac, ze facet jest ostrym skąpcem.  X też tak mam, tylko ja od dziecka jestem samodzielny i pamiętam ceny za loda na patyku w czekoladzie 0,35zl czy kilogram lodów w hipermarket za 1,49zł i tak 5,5 czy ile teraz w mcd kosztuje kreciolek smietankowy to jest dużo, a oszczędności rosną. Raz wszedłem do kawiarni zobaczyłem kawę i ciastko za razem 20zł to kupiłem sobie ciastko w delikatesach za 2zł i kawę zrobiłem w domu. A 18zł to dużo, grę za to można kupić 😕

Ty jesteś przegrywem-pravikiem na garnuszku mamusi, zarabiającym najniższą, więc nic dziwnego, ze "tak masz". A jeszcze mniej dziwi to, ze żadna cię nie chce. I nie będzie chciała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magda
5 minut temu, Leżaczek napisał:

1 minutę temu, Gość Gość napisał: Choć dodam, że takie wypominanie nawet durnych tabletek czy loda  w maku - czyli czegoś co kosztuje ze 3-5zł-   nie jest dobrym prognostykiem na przyszłość i widac, ze facet jest ostrym skąpcem.  X też tak mam, tylko ja od dziecka jestem samodzielny i pamiętam ceny za loda na patyku w czekoladzie 0,35zl czy kilogram lodów w hipermarket za 1,49zł i tak 5,5 czy ile teraz w mcd kosztuje kreciolek smietankowy to jest dużo, a oszczędności rosną. Raz wszedłem do kawiarni zobaczyłem kawę i ciastko za razem 20zł to kupiłem sobie ciastko w delikatesach za 2zł i kawę zrobiłem w domu. A 18zł to dużo, grę za to można kupić 😕

My nie jemy na mieście,  2 do 3 razy w roku gdzieś zjemy poza domem z konieczności np. Wyjazdu, jedno to zdrowe jedzenie, drugie JEGO oszczędność. 

Ale ile można,  fajnie w lato iść na lody a nie "w Lidlu 10 zł za litr a tutaj masz tylko 3 gałki"

Mnie stać na głupiego loda a jego przy 3 krotnie większych zarobkach nie. Odechciewa się myśleć o jakimkolwiek wyjściu bo będzie komentowanie cen.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magda

Właśnie jestem oszczędna i dobrze dysponuje tym co mam. Pytanie gdzie kończy się oszczędność a zaczyna skąpstwo? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Olaboga

Ja bym takiego "partnera" zostawiła. Związek to nie układ biznesowy a wzajemne wspieranie się w trudnych chwilach. Nawet jeżeli zostaniesz z tym centusiem to nie pakuj kasy w jego kredyt!! Ani nie dokladaj do jego samochodu, dziewczyno gdzie ty masz rozum, wybacz. Plac tylko połowę czynszu i opłat prąd, internet. Zycie5z dusigroszem to męka co by było jakbyś nie mogła pracować, np z powodu ciężkiej ciąży.. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
32 minuty temu, Leżaczek napisał:

1 minutę temu, Gość Gość napisał: Choć dodam, że takie wypominanie nawet durnych tabletek czy loda  w maku - czyli czegoś co kosztuje ze 3-5zł-   nie jest dobrym prognostykiem na przyszłość i widac, ze facet jest ostrym skąpcem.  X też tak mam, tylko ja od dziecka jestem samodzielny i pamiętam ceny za loda na patyku w czekoladzie 0,35zl czy kilogram lodów w hipermarket za 1,49zł i tak 5,5 czy ile teraz w mcd kosztuje kreciolek smietankowy to jest dużo, a oszczędności rosną. Raz wszedłem do kawiarni zobaczyłem kawę i ciastko za razem 20zł to kupiłem sobie ciastko w delikatesach za 2zł i kawę zrobiłem w domu. A 18zł to dużo, grę za to można kupić 😕

O matko, albo jesteś bardzo niezamożny albo okrutnie skąpy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magda

Nie jedzenie na mieście wynika z oszczędzania i to wspólna decyzja.  Ja gotuje zawsze w domu. Ale mówimy tutaj o sytuacji gdy np.  mamy ochotę raz do roku zjeść kebaba,  to nie bo w domu jest co jeść.  Tak, to jet skrajność.

PS.  Kawę w sieciówce piłam w tamtym roku na spotkaniu z klientami.

Mam w domu ekspres ciśnieniowy  🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
5 minut temu, Leżaczek napisał:

2 minuty temu, Gość Gosc napisał: O matko, albo jesteś bardzo niezamożny albo okrutnie skąpy. X skapy, mógłbym im konkurencję kawiarni zrobić 😂😗

Kawa “zalewajka”? To się nie da nawet porównać do normalnej kawy, ja kiedyś na trekkingu piłam taką No bo trzeba, ale w prawdziwym świecie nigdy w życiu! W restauracjach, kawiarniach bywa się nie dlatego ze jest tanio (faktycznie, w domu najtaniej) tylko dlatego ze jest milo, smacznie, odmiana od tego co w domu, a jeśli nagle najdzie mnie ochota na konkretna potrawę to mogę ja dostać od razu a nie tracić czas jadąc po produkty a później nie wiadomo jak długo gotować.

gdybys powiedział ze jesteś biedny to nic bym nie powiedziala ale skapiradla uprzykrzają życie sobie i innym

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magda

Nie rozumiesz że koszt kawy w kawiarni to nie sam koszt produktu.

To wliczony koszt pracowników,  dostawców,  marketingu,  lokalu itd.

 

Oczywiście to twoj wybór gdzie pijesz kawę. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Kiedyś na urlopie ze znajomymi (on skąpy jak nieszczęście, ona normalna, oni w jednym pokoju, my w drugim) mieliśmy dobę hotelowa do 11 rano a lot powrotny mieliśmy o północy. W recepcji powiedziano nam ze mogą nam przedłużyć dobę hotelowa do 13 a jeśli chcemy dłużej to musimy dopłacić polowe wartości jednej doby hotelowej (250 euro wyszło za pokój do wieczora). Ten znajomy tak się uparł ze nie zapłaci, ze po co, oni spakują walizki i zostawia w lobby, a sami spędza czas (8h) przy basenie. My oczywiście wzięliśmy pokój do wieczora. Typ przywlókł nam swoje walizki do pokoju, poszli na basen, zaczęło padać i siedzieli tam w cabanie przy basenie w deszczu dopóki nie powiedzieliśmy im żeby przyszli do nas się wysuszyć, wziąć prysznic itd. My nie odpoczelismy przed podróżą ale przecież król oszędności miał w kieszeni 250 euro wiec tyle wygrać. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
4 minuty temu, Gość Gosc napisał:

Kiedyś na urlopie ze znajomymi (on skąpy jak nieszczęście, ona normalna, oni w jednym pokoju, my w drugim) mieliśmy dobę hotelowa do 11 rano a lot powrotny mieliśmy o północy. W recepcji powiedziano nam ze mogą nam przedłużyć dobę hotelowa do 13 a jeśli chcemy dłużej to musimy dopłacić polowe wartości jednej doby hotelowej (250 euro wyszło za pokój do wieczora). Ten znajomy tak się uparł ze nie zapłaci, ze po co, oni spakują walizki i zostawia w lobby, a sami spędza czas (8h) przy basenie. My oczywiście wzięliśmy pokój do wieczora. Typ przywlókł nam swoje walizki do pokoju, poszli na basen, zaczęło padać i siedzieli tam w cabanie przy basenie w deszczu dopóki nie powiedzieliśmy im żeby przyszli do nas się wysuszyć, wziąć prysznic itd. My nie odpoczelismy przed podróżą ale przecież król oszędności miał w kieszeni 250 euro wiec tyle wygrać. 

Oczywiście ponieważ mieliśmy śniadania i kolacje wykupione to ona jadł wyłącznie śniadania i kolacje, przez cały dzień „nie był głodny” i „nie miał ochoty na alkohol”. Pił tylko to co darmowe czyli prosecco do śniadania i wina do kolacji, opcjonalnie od nas brał (mąż kupił na lotnisku szampana bo chcieliśmy mieć w pokoju na wieczór ten co lubimy). Rano pil tego prosecco chyba 10 kieliszków. Na śniadanie! Bo za darmo!  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Magda

W tym rzecz, czasami trzeba zapłacić i tyle.

Kiedy ja nie wiem czy najpierw opłacić zus czy podatek i jakimś cudem opłaty on sobie kupuje grę ps bo mu się zachciało grać w weekend a że odkłada z pensji swojej ok. 2 tys to problemów nie ma. A ja ciułam na buty na wiosnę. Nigdy nie nazekam, mówię tylko że nie zrobiłam na ten miesiąc. Aż się boje brać ślub...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×