Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Czarnaowca

Nie chcę iść na wesele młodszej siostry

Polecane posty

Gość Czarnaowca

Nigdy nie miałyśmy dobrych kontaktów, ale siostra chyba nie darowała mi, że się zakochałam i już nie byłam na każde jej zawołanie. Zawsze były tarcia, a ona wg. mnie jest bardzo niestabilna i ze skłonnością do paranoi. Ze wszystkimi popada w konflikt, nie może utrzymać pracy, wiecznie ktoś się na nią zmawia, wszędzie wietrzy spiski, naśmiewanie się, same nieprawdopodobne historie które ma przeanalizowane w 100%, a ona wieczna ofiara. Całe życie słyszałam: jesteś starsza, ustąp. Doszło do tego, że miałam za nią wszystko załatwiać, bez dziękuję nawet, bo proszenie jest poniżej jej godności. Dzwoniła do mamy, ta wpędzajac mnie w poczucie winy, zmuszał mnie do załatwiania spraw siostry. Na studiach byłyśmy w tym samym mieście. Wracając z domu woziłam jak zawsze walówkę autobusem dla nas obu (ona mi nigdy). Kiedyś nie chciała po nią wyjść na przystanek, bo ma nieumytą głowę i mam jej zanieść do pokoju. 2,5 h w autobusie, 45 min. czekania na miejski w święto, wysiąść, zanieść te ciężkie torby 400 m do jej akademika i znowu na przystanek. Nie zgodziłem się, była awantura, kazała rzeczy wyrzucić itp. W końcu przyszła (no miałam dla niej też pieniądze), spóźniłem się, musiałam wysiąść i na nią czekać. Przyszła, wzięła rzeczy, nie podziękowała i poszła. A ja prawie godzinę czekałam na kolejny autobus. Tak już z nią było. W końcu zaczęłam odmawiać, dzięki wsparciu znajomych i chłopaka, tlumaczacych że to nie jest normalne. Stałam się tą złą, jej wrogiem nr 1. Gdy zerwała z chłopakiem, to była moja wina że z nim była, bo uwaga: zbyt mało razy jej tłumaczyłam że to zaburzony człowiek. 

Kiedy związała się z następnym, mimo że nie doszło między nami do żadnej kłótni, to zaczeĺa się coraz bardziej ode mnie odcinać. On zaczął mnie traktować jak gów...o na nogach. Np. jest ok, ona wywala mnie z fb, mija miesiąc i zaprasza. Za 3 razem zaproszenia już nie przyjęłam. Zmieniła numer i mi nie podała. 

Po fakcie dowiedziałam się, że nie chciała przyjść na mój ślub. Nie wiem czemu. Na kopertę dostała od mamy, bo ta obiecała jej wszystko sfinansować, byle przyszła. Miała być chrzestna pierwszego dziecka, bo tak od lat planowaliśmy. Nagle powiedziała mojej mamie, że nie chce być (nawet nie mi) i żebym sobie kogoś innego znalazła. W przeddzień chrzcin z nią rozmawiałam, rano mam telefon od mamy, że chyba siostra nie przyjdzie, bo jej chłopaka wpisałam jako osobę towarzyszącą i w trakcie zapraszania nie było dość godnie (zapraszałam osobiście, z "mamy zaszczyt", a chrzestnych telefonicznie, dosłaliśmy zaproszenia i było ok). W końcu wpadła spóźniona, na 2 godziny, naburmuszona. Z nikim nie gadali, prawie nie jedli, zrobili pokazówkę. Do tej pory dziecko widziało ją jeszcze 2 razy, raz przypadkiem. Ja tego dnia poszłam zaplakana do kościoła  przez nią. Potem usłyszałam, że miała focha że nie została chrzestną, bo wstyd i że powinnam mimo jej deklaracji ją poprosić.

W międzyczasie miałam 30 urodziny i kilka innych, zero życzeń. Na moje gdy jeszcze miałam numer opisywała "dzięki za życzenia". Na święta nie przyjeżdża do rodziciw, a na ostatnich na ktorych była miała upominki dla wszystkich poza mną i moim mężem (byłam w 1 ciąży), my mieliśmy prezent nawet dla jej chłopaka. Od lat było tak, że na jej urodziny zawsze jej coś kupowałam, ale ona mi nie (jakoś w domu rodzinnym było tak, że jej urodziny obchodziliśmy, a ja w swoje słyszałam tylko wszystkiego najleoszego albo i nie). Mam jeden prezent urodzinowy od siostry, a od rodziców... hmm nie przypominam sobie. Wiem, że to nieprawdopodobne, ale tak było. Ja byłam tą dorosłą, a ona 1,5 roku młodsza, dzieckiem nawet w wieku 30 lat (bo mlodsza).

W żadnej ciąży nie zapytała mnie o samopoczucie, udawała że nie ma tematu, faktu urodzenia dzieci nie dostrzegła. 

Ostatnio, po mojej ciężkiej, bolesnej i długiej chorobie, ochrzciliśmy wreszcie młodsze dziecko. 3 razy prosiłam mamę o adres siostry i nr telefonu. Siostra chyba mieszka lub pomieszkuje w Niemczech. Dostałam w końcu tylko adres. 

Podobno oznajmiła mamie że nie przyjedzie, bo już wykorzystała urlop. Chrzcilismy dziecko w sobotę, żeby inni goście z tego samego kraju (ale 500 km dalej) nie musieli brać wolnego. Wysyłaliśmy 3 listy za granicę (2 do Niemiec), jeden na drugi koniec Polski. Tylko jej nie dotarł, ale też nie wrócił, choć napisaliśmy adres zwrotny. Po fakcie powstała wersja, że nie przyjechała, bo nie dostała zaproszenia (odmówiła mamie, jeszcze przed jego wysłaniem). Ze mną się nie kontaktowała, nawet żeby odmówić. Dziecka młodszego nie poznała, a to rocznik 2017. 

Teraz się dowiaduję, że ponoć na wiosnę robi wesele i ma mnie zaprosić. Oczywiście od mamy. Powiedziałam, że się nie pojawię, bo dla mnie nasze kontakty są definitywnie zerwane. Powiedziałam też, że wyślę kopertę i życzenia. Dla mnie pewna granica została przekroczona. 

Teraz mama jest wściekła na mnie, bo "co ludzie powiedzą" i "ona u ciebie na weselu była". Wywiera na mnie presję, wymyśla że to pewnie wina mojego męża (który oznajmił, że to ma być moja decyzja i mnie popiera cokolwiek zrobię).  A ja czuję, że gdybym tam się pojawiła, to byłoby jak dać się spoliczkować. Tyle lat traktowania mnie tak jak traktowała, a ja znowu ustępuję, bo wypada, bo presja rodziców itp. Najgorsze że mnie to dręczy. Mam mocno wpojone poczucie winy i obowiązku. Jeszcze jej narzeczony, patrzący na mnie jak na głów...o bo siostra mu naopowiadała że jestem winna nawet globalnego ocieplenia. To ona ze mną  zerwała kontakty, a to ja muszę sobie to powtarzać na głos żeby nie beczeć. Ustąp, pora wyciągnąć rękę, bądź mądrzejsze itp. słyszałam całe życie. To do niczego nie prowadzi, tylko uczy ją bezkarności. Najgorsze, że moje życie bez niej jest dużo lepsze. Bez awantur, wyzwisk, wspierania mi bzdur, kłótni, itp. Wiem, że mam rację, ale i tak wieloletnia tresura robi swoje. A Wy, co byście zrobiły?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

U mnie było niemal identycznie. Ustąp, jesteś starsza (co tam, że tylko o rok), jesteś dziewczyną (mam brata), bądź mądrzejsza, bądź szlachetna, bla bla bla. Do zrzygania. Oczywiście w oczach zarówno brata, jak i rodziców byłam tą najgorszą, kiedy w liceum zaczęłam się buntować i odmawiać służenia księciuniowi. Nieważne, że księciunio lżył mnie, obrażał, okradał, bił, przekopywał mój pokój w poszukiwaniu pamiętnika i przy rodzicach mówił mi, co w nim wyczytał. Na początku czułam się trochę winna, bo rodzice wywierali na mnie olbrzymią presję. Trochę odpuścili kiedy rozwiedli się, ale tylko trochę. Kilka lat później ojciec nawet "kazał" mi załatwić bratu pracę w firmie, w której wówczas pracowałam. Recydywiście z nałogami, bo rzecz jasna robienie z niego przez całe życie świętej krowy musiało się skończyć totalną degrengoladą. Od lat nie utrzymujemy kontaktów i zabroniłam rodzicom opowiadać mu cokolwiek na mój temat. Nawet nie wie, że wyszłam za mąż. Jedyne, co mogę ci doradzić, to żebyś nie ulegała presji mamy. Obrazi się? Trudno. Zdrowie psychiczne i godność są ważniejsze od zachowywania pozorów i uszczęśliwiania wszystkich swoim kosztem. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blur
Dnia 26.03.2019 o 11:51, Gość Czarnaowca napisał:

Nigdy nie miałyśmy dobrych kontaktów, ale siostra chyba nie darowała mi, że się zakochałam i już nie byłam na każde jej zawołanie. Zawsze były tarcia, a ona wg. mnie jest bardzo niestabilna i ze skłonnością do paranoi. Ze wszystkimi popada w konflikt, nie może utrzymać pracy, wiecznie ktoś się na nią zmawia, wszędzie wietrzy spiski, naśmiewanie się, same nieprawdopodobne historie które ma przeanalizowane w 100%, a ona wieczna ofiara. Całe życie słyszałam: jesteś starsza, ustąp. Doszło do tego, że miałam za nią wszystko załatwiać, bez dziękuję nawet, bo proszenie jest poniżej jej godności. Dzwoniła do mamy, ta wpędzajac mnie w poczucie winy, zmuszał mnie do załatwiania spraw siostry. Na studiach byłyśmy w tym samym mieście. Wracając z domu woziłam jak zawsze walówkę autobusem dla nas obu (ona mi nigdy). Kiedyś nie chciała po nią wyjść na przystanek, bo ma nieumytą głowę i mam jej zanieść do pokoju. 2,5 h w autobusie, 45 min. czekania na miejski w święto, wysiąść, zanieść te ciężkie torby 400 m do jej akademika i znowu na przystanek. Nie zgodziłem się, była awantura, kazała rzeczy wyrzucić itp. W końcu przyszła (no miałam dla niej też pieniądze), spóźniłem się, musiałam wysiąść i na nią czekać. Przyszła, wzięła rzeczy, nie podziękowała i poszła. A ja prawie godzinę czekałam na kolejny autobus. Tak już z nią było. W końcu zaczęłam odmawiać, dzięki wsparciu znajomych i chłopaka, tlumaczacych że to nie jest normalne. Stałam się tą złą, jej wrogiem nr 1. Gdy zerwała z chłopakiem, to była moja wina że z nim była, bo uwaga: zbyt mało razy jej tłumaczyłam że to zaburzony człowiek. 

Kiedy związała się z następnym, mimo że nie doszło między nami do żadnej kłótni, to zaczeĺa się coraz bardziej ode mnie odcinać. On zaczął mnie traktować jak gów...o na nogach. Np. jest ok, ona wywala mnie z fb, mija miesiąc i zaprasza. Za 3 razem zaproszenia już nie przyjęłam. Zmieniła numer i mi nie podała. 

Po fakcie dowiedziałam się, że nie chciała przyjść na mój ślub. Nie wiem czemu. Na kopertę dostała od mamy, bo ta obiecała jej wszystko sfinansować, byle przyszła. Miała być chrzestna pierwszego dziecka, bo tak od lat planowaliśmy. Nagle powiedziała mojej mamie, że nie chce być (nawet nie mi) i żebym sobie kogoś innego znalazła. W przeddzień chrzcin z nią rozmawiałam, rano mam telefon od mamy, że chyba siostra nie przyjdzie, bo jej chłopaka wpisałam jako osobę towarzyszącą i w trakcie zapraszania nie było dość godnie (zapraszałam osobiście, z "mamy zaszczyt", a chrzestnych telefonicznie, dosłaliśmy zaproszenia i było ok). W końcu wpadła spóźniona, na 2 godziny, naburmuszona. Z nikim nie gadali, prawie nie jedli, zrobili pokazówkę. Do tej pory dziecko widziało ją jeszcze 2 razy, raz przypadkiem. Ja tego dnia poszłam zaplakana do kościoła  przez nią. Potem usłyszałam, że miała focha że nie została chrzestną, bo wstyd i że powinnam mimo jej deklaracji ją poprosić.

W międzyczasie miałam 30 urodziny i kilka innych, zero życzeń. Na moje gdy jeszcze miałam numer opisywała "dzięki za życzenia". Na święta nie przyjeżdża do rodziciw, a na ostatnich na ktorych była miała upominki dla wszystkich poza mną i moim mężem (byłam w 1 ciąży), my mieliśmy prezent nawet dla jej chłopaka. Od lat było tak, że na jej urodziny zawsze jej coś kupowałam, ale ona mi nie (jakoś w domu rodzinnym było tak, że jej urodziny obchodziliśmy, a ja w swoje słyszałam tylko wszystkiego najleoszego albo i nie). Mam jeden prezent urodzinowy od siostry, a od rodziców... hmm nie przypominam sobie. Wiem, że to nieprawdopodobne, ale tak było. Ja byłam tą dorosłą, a ona 1,5 roku młodsza, dzieckiem nawet w wieku 30 lat (bo mlodsza).

W żadnej ciąży nie zapytała mnie o samopoczucie, udawała że nie ma tematu, faktu urodzenia dzieci nie dostrzegła. 

Ostatnio, po mojej ciężkiej, bolesnej i długiej chorobie, ochrzciliśmy wreszcie młodsze dziecko. 3 razy prosiłam mamę o adres siostry i nr telefonu. Siostra chyba mieszka lub pomieszkuje w Niemczech. Dostałam w końcu tylko adres. 

Podobno oznajmiła mamie że nie przyjedzie, bo już wykorzystała urlop. Chrzcilismy dziecko w sobotę, żeby inni goście z tego samego kraju (ale 500 km dalej) nie musieli brać wolnego. Wysyłaliśmy 3 listy za granicę (2 do Niemiec), jeden na drugi koniec Polski. Tylko jej nie dotarł, ale też nie wrócił, choć napisaliśmy adres zwrotny. Po fakcie powstała wersja, że nie przyjechała, bo nie dostała zaproszenia (odmówiła mamie, jeszcze przed jego wysłaniem). Ze mną się nie kontaktowała, nawet żeby odmówić. Dziecka młodszego nie poznała, a to rocznik 2017. 

Teraz się dowiaduję, że ponoć na wiosnę robi wesele i ma mnie zaprosić. Oczywiście od mamy. Powiedziałam, że się nie pojawię, bo dla mnie nasze kontakty są definitywnie zerwane. Powiedziałam też, że wyślę kopertę i życzenia. Dla mnie pewna granica została przekroczona. 

Teraz mama jest wściekła na mnie, bo "co ludzie powiedzą" i "ona u ciebie na weselu była". Wywiera na mnie presję, wymyśla że to pewnie wina mojego męża (który oznajmił, że to ma być moja decyzja i mnie popiera cokolwiek zrobię).  A ja czuję, że gdybym tam się pojawiła, to byłoby jak dać się spoliczkować. Tyle lat traktowania mnie tak jak traktowała, a ja znowu ustępuję, bo wypada, bo presja rodziców itp. Najgorsze że mnie to dręczy. Mam mocno wpojone poczucie winy i obowiązku. Jeszcze jej narzeczony, patrzący na mnie jak na głów...o bo siostra mu naopowiadała że jestem winna nawet globalnego ocieplenia. To ona ze mną  zerwała kontakty, a to ja muszę sobie to powtarzać na głos żeby nie beczeć. Ustąp, pora wyciągnąć rękę, bądź mądrzejsze itp. słyszałam całe życie. To do niczego nie prowadzi, tylko uczy ją bezkarności. Najgorsze, że moje życie bez niej jest dużo lepsze. Bez awantur, wyzwisk, wspierania mi bzdur, kłótni, itp. Wiem, że mam rację, ale i tak wieloletnia tresura robi swoje. A Wy, co byście zrobiły?

I co? Byłaś czy nie na weselu siostry?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×