Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Haynee

Zbyt późne oświadczyny nie cieszą... miał ktoś tak?

Polecane posty

Gość Gość
Dnia 23.09.2019 o 12:19, Gość Haynee napisał:

Kilka lat temu, kiedy poznałam mojego partnera, zapytał mnie, czy będę chciała wyjść za mąż, bo on chciałby mieć żonę i dziecko już niedługo. Powiedziałam, że tak. Minęły 2 lata, potem 2,5 roku przez które on planował imiona naszych dzieci i nasz ślub. Upłynęły 3 lata, ginekolog zaczynał sugerować mi, że trochę już późno w moim przypadku na ciążę - spytałam go, co ze ślubem, a przede wszystkim co z dzieckiem. On jeszcze nie planował, nie wiedział, że to dla mnie takie ważne, że tak szybko... no to się dowiedział. Zaszłam w ciążę, poroniłam, minęły jeszcze dwa lata.

Wczoraj mi się oświadczył, powiedziałam mu, że się namyślę, bo nie chciałam powiedzieć nic nieprzyjemnego. Ale prawda jest taka, że jak usłyszałam "wyjdziesz za mnie", nie było we mnie krzty radości. To co mi przyszło do głowy, to jedynie "dlaczego teraz?!" a samo pytanie zabrzmiało tak, że równie dobrze mógłby powiedzieć "chcesz herbatę?" albo "idę zrobić kupę".
Nie widzę siebie już jako jego żonę, jako niczyją żonę, jest już za późno. Wiem, że dzieci już nie będę mieć, czuję się jakby te oświadczyny nie były wynikiem tego, że on chce, ale że wypada. Przez to, że tak długo się zastanawiał, zaczęłam wątpić, czy mnie kocha.

Czuję się tak, jakbym dostała zabawkę, o której w dzieciństwie marzyłam, a która dla mnie jako dorosłej osoby jest śmieciem. Zresztą rozmawialiśmy wcześniej o ślubie i teraz już nie zmieniłby chyba nic. Nazwiska już nie chcę zmieniać, bo teraz to byłby problem, pieniędzy jego nigdy nie chciałam, zresztą mówił coś o rozdzielności, ślub nie uraduje moich najbliższych, bo umarli przez ostatnie dwa lata (z wyjątkiem jednej przyjaciółki).

Czuję się beznadziejnie i chyba chcę odejść. Nie chce mi się nawet już ratować tego wniosku, bo to gówniany konkubinat, w świetle prawa jesteśmy obcy.

Miał tak ktoś?

Odejdź od faceta i daj mu szansę na to by wszedł w szczęśliwy związek. Ty do związku nie dorosłaś. Gdyby kilka lat temu były oświadczyny i ślub dzisiaj byłby rozwód. Mówię to z własnego doświadczenia. Moja żona miała fazę na ślub, a teraz na fazę na rozwód. Ślub to jest tylko beznadziejna formuła, która nie daje nic, żadnych gwarancji na życie, szczęście i rodzinę. Są tylko dwie możliwości - albo ludzie kochają się i chcą być ze sobą albo nie. Żaden papierek niczego nie zmieni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Haydee

Odeszłam od niego. Mam nadzieję, że następnej dziewczynie oświadczy się, nim tamta zwątpi w jego miłość. Życzę mu szczęśliwego związku.
Ja nie mam "faz na ślub" - to zawsze było dla mnie naturalnym krokiem w życiu i dlatego szukałam podobnie patrzącego w przyszłość człowieka. Niestety okazuje się, że dla mężczyzn wspólne życie i wzajemna odpowiedzialność za siebie to utopia.
 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
10 minut temu, Gość Gość napisał:

Odejdź od faceta i daj mu szansę na to by wszedł w szczęśliwy związek. Ty do związku nie dorosłaś. Gdyby kilka lat temu były oświadczyny i ślub dzisiaj byłby rozwód. Mówię to z własnego doświadczenia. Moja żona miała fazę na ślub, a teraz na fazę na rozwód. Ślub to jest tylko beznadziejna formuła, która nie daje nic, żadnych gwarancji na życie, szczęście i rodzinę. Są tylko dwie możliwości - albo ludzie kochają się i chcą być ze sobą albo nie. Żaden papierek niczego nie zmieni.

" Żaden papierek niczego nie zmieni."  Masz rację, ale tylko pod warunkiem, że para mieszka ze sobą. Jeżeli mieszkają osobno to ślub dużo zmienia. Ja zawsze byłam zwolennikiem pojęcia "nowa droga życia". Tylko, że fajnie jak taka droga zaczyna się dla kobiety i mężczyzny w tym samym czasie. Jak dla mnie to dzień ślubu. To jest wtedy takie oczywiste.

Mieszkanie przed ślubem niby to samo, ale początek inny. Zaczyna się od rozmów - zamieszkamy razem, a może nie, a może później, nie wiem czy jestem gotowy, nie wiem teraz mam dobrze u mamy, no dobra to możemy spróbować...

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
1 godzinę temu, Gość Gość napisał:

Odejdź od faceta i daj mu szansę na to by wszedł w szczęśliwy związek. Ty do związku nie dorosłaś. Gdyby kilka lat temu były oświadczyny i ślub dzisiaj byłby rozwód. Mówię to z własnego doświadczenia. Moja żona miała fazę na ślub, a teraz na fazę na rozwód. Ślub to jest tylko beznadziejna formuła, która nie daje nic, żadnych gwarancji na życie, szczęście i rodzinę. Są tylko dwie możliwości - albo ludzie kochają się i chcą być ze sobą albo nie. Żaden papierek niczego nie zmieni.

Już widzę ten tłum Pań które biegną dać temu chłopcu szczęcie. Ja bym biegła w drugą stronę.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
3 godziny temu, Gość Haydee napisał:

Odeszłam od niego. Mam nadzieję, że następnej dziewczynie oświadczy się, nim tamta zwątpi w jego miłość. Życzę mu szczęśliwego związku.
Ja nie mam "faz na ślub" - to zawsze było dla mnie naturalnym krokiem w życiu i dlatego szukałam podobnie patrzącego w przyszłość człowieka. Niestety okazuje się, że dla mężczyzn wspólne życie i wzajemna odpowiedzialność za siebie to utopia.

Gratuluje rozsądnej decyzji. jednak odbiję piłeczkę w Twoją stronę. Winni rozpadu tego związku są dwie osoby Ty i on. Nie było wami żadnej komunikacji, rozmawiania, planów... niczego. Przy was pustynia jest oazą życia. Za stan związku i jego trwałość odpowiadają obydwie strony. jesteś w takim samym stopniu winna tej sytuacji jak i on. Tyle, że w głowie kobiety zakodowany jest mit o ślubie, weselu i szczęśliwym życiu... po prostu bajka. Tyle, że życie to nie bajka. nie wystarczy leżeć i pachnieć. Co Ty zrobiłaś przez tych kilka lat - NIC, ABSOLUTNIE NIC. Mieszkaliście razem (jak to ktoś słusznie zauważył). U mnie naciski na ślub były ze strony teściowe... na rozwód też. U mnie ślub był początkiem końca. Od dnia ślubu rozpoczął się proces degradacji związku - do ślubu wszystko pasowało mojej narzeczonej, a po ślubie nic nie pasowało mojej żonie. Przełomowy dzień to były poprawiny!

Odpowiem Ci takim samym głupim zdaniem jak Twoje ostatnie... "Niestety okazuje się, że dla kobiet wspólne życie i wzajemna odpowiedzialność to utopia". Tyle, że ja mam na tę tezę dowód - Moja żona miała do wyboru - życie z mężem i malutkim dzieckiem a matką... Zgadnij co wybrała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
2 godziny temu, Gość Gość napisał:

Już widzę ten tłum Pań które biegną dać temu chłopcu szczęcie. Ja bym biegła w drugą stronę.

Nie każda kobieta jest tak zawistna jak ty.... Nie martw się - znajdzie się taka z którą będzie szczęśliwy a ona z nim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
3 godziny temu, na każdy temat napisał:

" Żaden papierek niczego nie zmieni."  Masz rację, ale tylko pod warunkiem, że para mieszka ze sobą. Jeżeli mieszkają osobno to ślub dużo zmienia. Ja zawsze byłam zwolennikiem pojęcia "nowa droga życia". Tylko, że fajnie jak taka droga zaczyna się dla kobiety i mężczyzny w tym samym czasie. Jak dla mnie to dzień ślubu. To jest wtedy takie oczywiste.

Mieszkanie przed ślubem niby to samo, ale początek inny. Zaczyna się od rozmów - zamieszkamy razem, a może nie, a może później, nie wiem czy jestem gotowy, nie wiem teraz mam dobrze u mamy, no dobra to możemy spróbować...

Czyżbyś była kobietą typu: Huczne wesele, a później jeszcze huczniejszy rozwód? Niestety taka jest kolejność u osób dla których najważniejszy dzień w życiu to dzień śluby, na który czekają całe życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Haydee
1 minutę temu, Gość Gość napisał:

Gratuluje rozsądnej decyzji. jednak odbiję piłeczkę w Twoją stronę. Winni rozpadu tego związku są dwie osoby Ty i on. Nie było wami żadnej komunikacji, rozmawiania, planów... niczego. Przy was pustynia jest oazą życia. Za stan związku i jego trwałość odpowiadają obydwie strony. jesteś w takim samym stopniu winna tej sytuacji jak i on. Tyle, że w głowie kobiety zakodowany jest mit o ślubie, weselu i szczęśliwym życiu... po prostu bajka. Tyle, że życie to nie bajka. nie wystarczy leżeć i pachnieć. Co Ty zrobiłaś przez tych kilka lat - NIC, ABSOLUTNIE NIC. Mieszkaliście razem (jak to ktoś słusznie zauważył). U mnie naciski na ślub były ze strony teściowe... na rozwód też. U mnie ślub był początkiem końca. Od dnia ślubu rozpoczął się proces degradacji związku - do ślubu wszystko pasowało mojej narzeczonej, a po ślubie nic nie pasowało mojej żonie. Przełomowy dzień to były poprawiny!

Odpowiem Ci takim samym głupim zdaniem jak Twoje ostatnie... "Niestety okazuje się, że dla kobiet wspólne życie i wzajemna odpowiedzialność to utopia". Tyle, że ja mam na tę tezę dowód - Moja żona miała do wyboru - życie z mężem i malutkim dzieckiem a matką... Zgadnij co wybrała.

Przecież pisałam o tym, że rozmawialiśmy. Na początku snuliśmy ślubne plany, czego inicjatorem był mój ex. Były to plany konkretne, łącznie z miejscem wesela, wyglądem zaproszeń i imieniem dla dziecka. Termin był wprawdzie nieokreślony, miał być niespodzianką, ale poprosiłam o jego sprecyzowanie i podał datę, kiedy chciałby już być PO ŚLUBIE i starać się o dziecko. Kiedy nie dotrzymał tego terminu, zainicjowałam kilka kolejnych rozmów, niestety nic z nich nie wynikło poza czczymi obietnicami.
Dodam, że nie leżę i nie pachnę, ciężko pracuję, sama się w 100% utrzymuję.

Wspierałam partnera w ciężkich chwilach, jak np. utrata bliskiej osoby, czy strata pracy, pomogłam też jego rodzinie (bardzo ich zresztą lubię). 

Nie wiem, skąd takie krzywdzące pomysły.

Dodam, że zawsze starałam się rozmawiać o rzeczach, które mogły stać się problemem, bez oskarżeń i podnoszenia głosu.

A moja Mama już nie żyje 😞 więc to nie jest tak, że wtrącała się w moje życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
12 minut temu, Gość Haydee napisał:

rzecież pisałam o tym, że rozmawialiśmy. Na początku snuliśmy ślubne plany, czego inicjatorem był mój ex. Były to plany konkretne, łącznie z miejscem wesela, wyglądem zaproszeń i imieniem dla dziecka. Termin był wprawdzie nieokreślony, miał być niespodzianką, ale poprosiłam o jego sprecyzowanie i podał datę, kiedy chciałby już być PO ŚLUBIE i starać się o dziecko. Kiedy nie dotrzymał tego terminu, zainicjowałam kilka kolejnych rozmów, niestety nic z nich nie wynikło poza czczymi obietnicami.
Dodam, że nie leżę i nie pachnę, ciężko pracuję, sama się w 100% utrzymuję.

Wspierałam partnera w ciężkich chwilach, jak np. utrata bliskiej osoby, czy strata pracy, pomogłam też jego rodzinie (bardzo ich zresztą lubię). 

Nie wiem, skąd takie krzywdzące pomysły.

Dodam, że zawsze starałam się rozmawiać o rzeczach, które mogły stać się problemem, bez oskarżeń i podnoszenia głosu.

A moja Mama już nie żyje 😞 więc to nie jest tak, że wtrącała się w moje życie.

Pisałem o sobie, abyś miała perspektywę i skalę porównawczą. Dalej twierdzę, że nie rozmawialiście ze sobą - co najwyżej wymienialiście zdania. Jeżeli się rozmawia to coś z rozmowy wychodzi, jeżeli jest bleee, bleee, bleee to z tego wychodzi blee, blee, blee. Od dwóch lat moje życie jest ciężkie - dlatego patrzę dość krytycznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, Gość Gość napisał:

Czyżbyś była kobietą typu: Huczne wesele, a później jeszcze huczniejszy rozwód? Niestety taka jest kolejność u osób dla których najważniejszy dzień w życiu to dzień śluby, na który czekają całe życie.

Mylisz się. Ślub nie był tym o czym całe życie marzyłam, a nawet odlekałam oświadczyny (dobrze mi się mieszkało samej), ale jak już nastąpiły to potraktowałam je poważnie. Ślub był 10 miesięcy później. W tym roku mamy 9 rocznicę ślubu i będziemy mieć jeszcze kolejne 9 i 9 i 9....

 

Mąż wprowadził się do mnie w dzień (a raczej noc) wesela. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, Gość Gość napisał:

Gratuluje rozsądnej decyzji. jednak odbiję piłeczkę w Twoją stronę. Winni rozpadu tego związku są dwie osoby Ty i on. Nie było wami żadnej komunikacji, rozmawiania, planów... niczego. Przy was pustynia jest oazą życia. Za stan związku i jego trwałość odpowiadają obydwie strony. jesteś w takim samym stopniu winna tej sytuacji jak i on. Tyle, że w głowie kobiety zakodowany jest mit o ślubie, weselu i szczęśliwym życiu... po prostu bajka. Tyle, że życie to nie bajka. nie wystarczy leżeć i pachnieć. Co Ty zrobiłaś przez tych kilka lat - NIC, ABSOLUTNIE NIC. Mieszkaliście razem (jak to ktoś słusznie zauważył). U mnie naciski na ślub były ze strony teściowe... na rozwód też. U mnie ślub był początkiem końca. Od dnia ślubu rozpoczął się proces degradacji związku - do ślubu wszystko pasowało mojej narzeczonej, a po ślubie nic nie pasowało mojej żonie. Przełomowy dzień to były poprawiny!

Odpowiem Ci takim samym głupim zdaniem jak Twoje ostatnie... "Niestety okazuje się, że dla kobiet wspólne życie i wzajemna odpowiedzialność to utopia". Tyle, że ja mam na tę tezę dowód - Moja żona miała do wyboru - życie z mężem i malutkim dzieckiem a matką... Zgadnij co wybrała.

Czyli w Waszym związku również nie było komunikacji skoro do dnia wesela nie ustaliliscie gdzie będziecie mieszkać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
3 godziny temu, na każdy temat napisał:

Czyli w Waszym związku również nie było komunikacji skoro do dnia wesela nie ustaliliscie gdzie będziecie mieszkać.

Powiem Ci więcej w naszym związku zawiodło wszystko co tylko mogło . Było ustalone, że zamieszkamy w domu teściowej (zgodziłem się bardzo niechętnie), ale mieliśmy stanowić osobną rodzinę. Po ślubie okazało się, że głową rodziny jest teściowa - która wtrącała się w każdy aspekt życia z wchodzeniem w nocy do naszej sypialnie włącznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
3 godziny temu, na każdy temat napisał:

Mylisz się. Ślub nie był tym o czym całe życie marzyłam, a nawet odlekałam oświadczyny (dobrze mi się mieszkało samej), ale jak już nastąpiły to potraktowałam je poważnie. Ślub był 10 miesięcy później. W tym roku mamy 9 rocznicę ślubu i będziemy mieć jeszcze kolejne 9 i 9 i 9....

 

Mąż wprowadził się do mnie w dzień (a raczej noc) wesela

W takim razie źle odebrałem Twoją wypowiedz... Cóż 9 rocznicę ślubu świętowała żona ze swoją matką, a na 10 pisała odpowiedz na pozew o separację.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
8 minut temu, Gość Gość napisał:

W takim razie źle odebrałem Twoją wypowiedz... Cóż 9 rocznicę ślubu świętowała żona ze swoją matką, a na 10 pisała odpowiedz na pozew o separację

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

A tak z perspektywy czasu nie uważasz, że jednak wyszło Ci to na dobre? Jednak związek w trójkącie z teściową nie jest marzeniem ani żadnej kobiety, ani żadnego mężczyzny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Taka jedna baba

Ale tu same specjalistki od przekwitania. Znam dziewczyne, ktora przeszla menopauze w wieku 23 lat:( bardzo przedwczesna, a zdarza sie to i u jeszcze mlodszych dziewczat. Ok, moze autorka poradzic sie innego lekarza, czy nawet dwoch, ale nie wymadrzajcie sie, zeby przeszla na diete, czy badala tarczyce, jakbyscie byly lekarkami:/ 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Małe sprostowanie... w czworokącie.

Matka żony, brat matki żony, żona .... długo, długo nic... a gdzie jestem ja do dzisiaj nie wiem.

Nie mogę powiedzieć jak to wygląda z perspektywy, ponieważ rozwód ciągle trwa, jest zażarta walka o dziecko, żona ogranicza i utrudnia mi kontakt z dzieckiem, ja robię wszystko by mieć z Nim kontakt.

Jednak masz sporo racji. Mimo, że mieszkam sam - żyję spokojniej i jak mam dziecko to robię z Nim co mi i Jej się tylko podoba. Czy w tej chwili chciałbym wrócić do tego co było - zdecydowanie nie, mimo iż mam problemy wszelkiej maści.

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Teraz już nie analizuj. Moim zdaniem i tak za długo czekałas. Odpocznij, zajmij się szukaniem pracy, skup na sobie. Może poznasz jeszcze wartościowego faceta i ulozysz sobie życie. Co do dzieci to w okresie wcześniej menopauzy jest sporo ciąż, mam kilka koleżanek, które zaszły w ciążę po 40 pewne, że skoro już nie miesiączkuja to nie są plodne. Czas pokaże jak to będzie u Ciebie. A powiedz jak Twoj ex zareagowal na rozstanie? Nie próbował walczyć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ta od tarczycy
39 minut temu, Gość Taka jedna baba napisał:

Ale tu same specjalistki od przekwitania. Znam dziewczyne, ktora przeszla menopauze w wieku 23 lat:( bardzo przedwczesna, a zdarza sie to i u jeszcze mlodszych dziewczat. Ok, moze autorka poradzic sie innego lekarza, czy nawet dwoch, ale nie wymadrzajcie sie, zeby przeszla na diete, czy badala tarczyce, jakbyscie byly lekarkami:/ 

A może są lekarkami? Lub pracują w służbie zdrowia i też mają koleżanki, tak jak ty, z różnymi przejściami? Tarczycę koniecznie powinna zbadać i inne rzeczy też. Sam ginekolog to za mało, potrzebny też endokrynolog. A najlepiej ginekolog-endokrynolog. Dieta w PCOS ma kolosalne znaczenie, bo w PCOS występuje bardzo często insulinooporność, można by rzec, że im grubsza kobieta, tym ma mniej szansy na ciążę z tą przypadłością. Trzeba uregulować hormony.
Tak ja wiem, że najlepiej siedzieć i się załamać, tak jak ty tu sugerujesz, ale dziewczyny dobrze jej poradziły, żeby poradziła się innego lekarza. A ta twoja koleżanka to bardzo rzadki przypadek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aniela
9 godzin temu, Bolek napisał:

Szukalaś marionetki która będziesz mogła układać jak ci pasuje a nie partnera,  bo ty zaplanowałaś sobie ślub wtedy i wtedy, czas minoł i już nie chcesz i to jego wina że nie spełnił zachcianki księżniczki. Mam nadzieję że facet będzie jeszcze szczęśliwy z normalną kobietą, jeśli dwoje ludzi się kocha to są ze sobą przez dekady, ślub to formalność. Ty go nie kochasz , nigdy nie kochałaś

Gdyby kochał mój drogi to DOTRZYMAŁBY danego słowa. Kiedyś mężczyzna niedotrzymujący słowa był mniej warty od śmiecia na ulicy. Jak Ty byś zareagował na sytuację w której pytasz dziewczynę czy jest gotowa na sex, a ona przez 6 lat co roku by powtarzała "już niedługo kochanie". Rozumiem, że nadal byś z nią był bo ją kochasz? Takie wasze męskie dwulicowe myślenie. Zero odpowiedzialności, tylko asekuracja dupska. Jak asekuruje się kobieta to jest zimną suką.

Już dawno powinna kopnąć go w ten jego książęcy tyłek. Nie miał jaj by się oświadczyć i stać się prawdziwym mężczyzną w jej życiu. Jedne co ona źle zrobiła to męczyła się z nim przez tak długi okres czasu. Już dawno powinna dać sobie szansę na poznanie normalnego mężczyzny, który jest odpowiedzialny za dawane słowo. TO ON JAKO PIERWSZY ZASUGEROWAŁ OŚWIADCZYNY.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
13 godzin temu, Gość Gość napisał:

Odejdź od faceta i daj mu szansę na to by wszedł w szczęśliwy związek. Ty do związku nie dorosłaś. Gdyby kilka lat temu były oświadczyny i ślub dzisiaj byłby rozwód. Mówię to z własnego doświadczenia. Moja żona miała fazę na ślub, a teraz na fazę na rozwód. Ślub to jest tylko beznadziejna formuła, która nie daje nic, żadnych gwarancji na życie, szczęście i rodzinę. Są tylko dwie możliwości - albo ludzie kochają się i chcą być ze sobą albo nie. Żaden papierek niczego nie zmieni.

10/10

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
3 godziny temu, Gość gość napisał:

Teraz już nie analizuj. Moim zdaniem i tak za długo czekałas. Odpocznij, zajmij się szukaniem pracy, skup na sobie. Może poznasz jeszcze wartościowego faceta i ulozysz sobie życie. Co do dzieci to w okresie wcześniej menopauzy jest sporo ciąż, mam kilka koleżanek, które zaszły w ciążę po 40 pewne, że skoro już nie miesiączkuja to nie są plodne. Czas pokaże jak to będzie u Ciebie. A powiedz jak Twoj ex zareagowal na rozstanie? Nie próbował walczyć?

Walczyć o babę która się rozstaje bo nie może się przebrać w białą kieckę? Bez jaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
18 minut temu, Gość Aniela napisał:

Gdyby kochał mój drogi to DOTRZYMAŁBY danego słowa. Kiedyś mężczyzna niedotrzymujący słowa był mniej warty od śmiecia na ulicy. Jak Ty byś zareagował na sytuację w której pytasz dziewczynę czy jest gotowa na sex, a ona przez 6 lat co roku by powtarzała "już niedługo kochanie". Rozumiem, że nadal byś z nią był bo ją kochasz? Takie wasze męskie dwulicowe myślenie. Zero odpowiedzialności, tylko asekuracja dupska. Jak asekuruje się kobieta to jest zimną suką.

Już dawno powinna kopnąć go w ten jego książęcy tyłek. Nie miał jaj by się oświadczyć i stać się prawdziwym mężczyzną w jej życiu. Jedne co ona źle zrobiła to męczyła się z nim przez tak długi okres czasu. Już dawno powinna dać sobie szansę na poznanie normalnego mężczyzny, który jest odpowiedzialny za dawane słowo. TO ON JAKO PIERWSZY ZASUGEROWAŁ OŚWIADCZYNY.

Po co miałaby w sprawie seksu "już niedługo kochanie"? Sama siebie miałaby karać brakiem seksu? To bezsens. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mysle

No coz kazdy ma faze na rozne rzeczy w roznym czasie, warto sie wsluchiwac w pragnienia drugiej strony bo czy milosc to nie chec uszczesliwiania? Jak ida rownym krokiem to jest euforycznie, jak jedno kuleje to drugiemu euforia spada, jednak pole wyrozumialosci i tolerancji tez powinno byc spore bo niektorzy wolniej dojrzewaja maja obawy itd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mehtotylkofacet

Dobrze zrobiłaś tylko szkoda zmarnowanego przez Ciebie czasu :). Karma do niego wróci gdy była zaciekawi się jego byłym związkiem i dlaczego w nim tak kombinował, bądź któraś zrobi to samo z nim.

Dużo zdrówka i się nie przejmuj ;). Trafiłaś po prostu na takiego faceta... teraz jest wysyp takich "kochających" i "odpowiedzialnych". Nie chcą formalnych związków, bo nie potrafią stworzyć własnej rodziny. Ja swojego kopnęłam po 3 latach i teraz jestem szczęśliwą żoną ;). A zobaczysz dziecko jeszcze urodzisz :).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
7 minut temu, Gość Mehtotylkofacet napisał:

Dobrze zrobiłaś tylko szkoda zmarnowanego przez Ciebie czasu :). Karma do niego wróci gdy była zaciekawi się jego byłym związkiem i dlaczego w nim tak kombinował, bądź któraś zrobi to samo z nim.

Dużo zdrówka i się nie przejmuj ;). Trafiłaś po prostu na takiego faceta... teraz jest wysyp takich "kochających" i "odpowiedzialnych". Nie chcą formalnych związków, bo nie potrafią stworzyć własnej rodziny. Ja swojego kopnęłam po 3 latach i teraz jestem szczęśliwą żoną ;). A zobaczysz dziecko jeszcze urodzisz :).

Fakt, dobrze zrobiła. Chłopak będzie mógł się związać teraz z kimś normalnym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
10 godzin temu, Gość Gość napisał:

Małe sprostowanie... w czworokącie.

Matka żony, brat matki żony, żona .... długo, długo nic... a gdzie jestem ja do dzisiaj nie wiem.

Nie mogę powiedzieć jak to wygląda z perspektywy, ponieważ rozwód ciągle trwa, jest zażarta walka o dziecko, żona ogranicza i utrudnia mi kontakt z dzieckiem, ja robię wszystko by mieć z Nim kontakt.

Jednak masz sporo racji. Mimo, że mieszkam sam - żyję spokojniej i jak mam dziecko to robię z Nim co mi i Jej się tylko podoba. Czy w tej chwili chciałbym wrócić do tego co było - zdecydowanie nie, mimo iż mam problemy wszelkiej maści.

 

 

Bardzo Ci współczuję i życzę pozytywnego rozwiązania "problemów wszelkiej maści" szczególnie jeśli chodzi o walkę o dziecko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
54 minuty temu, na każdy temat napisał:

Bardzo Ci współczuję i życzę pozytywnego rozwiązania "problemów wszelkiej maści" szczególnie jeśli chodzi o walkę o dziecko.

Bardzo dziękuję. Ograniczanie kontaktu z dzieckiem było głównym powodem złożenia przeze mnie papierów do Sądu.  Żona i teściowa chcą wychować Córkę na podobieństwo żony - osoby silnie uzależnionej od matki i niezdolnej do samodzielnej egzystencji (żona jest przed 50 -tką). Tak aby obydwie miały opiekę i utrzymanie do końca życia... Niestety moja obecność może ten plan popsuć. Dlatego zrobiły i robią wszystko abym nie był w stanie funkcjonować i wylądował pod mostem! W praktyce wyglądało to tak, że zabrały mi wszystko i wyrzuciły na ulicę (przez dwa miesiące nie miałem gdzie mieszkać). Z powodu ślubu nie mam żadnych możliwości decydowania o sobie - nie mogę wziąć kredytu by kupić malutkie mieszkanie... dopóki jestem żonaty. Jak widzisz mam pełne prawo być niechętny instytucji małżeństwa i twierdzenia, że ślub to bezsensowna formułka wyklepana bo tak trzeba. Chcę by to Sąd wskazał winnych rozpadu małżeństwa, zatem rozwód będzie z orzeczeniem winy. Małżeństwo trwało prawie 10 lat, rozwód będzie może tylko trochę krótszy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
12 minut temu, Gość Gość napisał:

Bardzo dziękuję. Ograniczanie kontaktu z dzieckiem było głównym powodem złożenia przeze mnie papierów do Sądu.  Żona i teściowa chcą wychować Córkę na podobieństwo żony - osoby silnie uzależnionej od matki i niezdolnej do samodzielnej egzystencji (żona jest przed 50 -tką). Tak aby obydwie miały opiekę i utrzymanie do końca życia... Niestety moja obecność może ten plan popsuć. Dlatego zrobiły i robią wszystko abym nie był w stanie funkcjonować i wylądował pod mostem! W praktyce wyglądało to tak, że zabrały mi wszystko i wyrzuciły na ulicę (przez dwa miesiące nie miałem gdzie mieszkać). Z powodu ślubu nie mam żadnych możliwości decydowania o sobie - nie mogę wziąć kredytu by kupić malutkie mieszkanie... dopóki jestem żonaty. Jak widzisz mam pełne prawo być niechętny instytucji małżeństwa i twierdzenia, że ślub to bezsensowna formułka wyklepana bo tak trzeba. Chcę by to Sąd wskazał winnych rozpadu małżeństwa, zatem rozwód będzie z orzeczeniem winy. Małżeństwo trwało prawie 10 lat, rozwód będzie może tylko trochę krótszy.

Masz prawo do zniechęcenia się do instytucji małżeństwa, ale pamiętaj, że jedna jaskółka wiosny nie czyni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
20 minut temu, na każdy temat napisał:

Masz prawo do zniechęcenia się do instytucji małżeństwa, ale pamiętaj, że jedna jaskółka wiosny nie czyni.

Wiem o tym. Tyle, że takich jaskółek jest całe stado. Rodzice, w rodzinie, znajomi, klienci. Do momentu ślubu cud, miód i orzeszki po - zwrot o 180 stopni. Sztandarowy przykład - znajomi Siostry - para z kilkunastoletnim stażem, dzieci odchowane, para dobrana. Decyzja o ślubie, ślub, do roku czasu rozwód. Jak mam to sobie wytłumaczyć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×