Pracodawcy wymagają żeby pracownik był zaangażowany tak samo jak oni i dają siebie za przykład

Np wymagają, żeby pracownik zostawał po godzinach, pracował w domu, w weekendy i żeby robił to ochoczo.

Argumentują, że oni sami przecież też tak robią. I rzeczywiście - to prawda, rzeczywiście oni też tak robią, nie dają sobie taryfy ulgowej i mają zapał!

Jest tylko drobniuteńka różnica, a w zasadzie dwie drobniuteńkie różnice.

Pierwsza różnica: Pracodawca zarabia 20 tyś a pracownik 1,5 - 3 tyś

Druga różnica: każdy zdobyty nowy deal, klient lub sprzedaż przekłada się na to, że do kieszeni pracodawcy wskoczy kilka, kilkanaście, lub kilkadziesiąt dodatkowych tysi - no kto w takiej sytuacji nie byłby zmotywowany, żeby odebrać telefon od klienta nawet o godz 24:00 i przerwać seks z żoną! :D

Tyle, że według wyobrażenia pracodawcy, pracownik powinien być tak samo zaangażowany, w zamian za takie ochłapy, po jakie pracodawcy nie chciałoby się nawet schylać ;)

Rozsądny pracownik tyra, bo wie, że ma wpływ na rozwój biznesu, a wtenczas wpadnie mu do kieszeni więcej. Rozsądny pracodawca w miarę rozwoju biznesu docenia mających na to wpływ pracowników i faktycznie przyznaje im podwyżki. I tyle w pięknej kapitalistycznej teorii. W praktyce natomiast zazwyczaj wygląda to tak, że pracodawca wyzyskuje pracowników, a pracownicy mają w nosie firmę, w której pracują, która skutkiem może nie rozwijać się tak dobrze, jakby mogła. Także zamknięte koło. Przy czym pracodawca dzierży jeszcze bat w postaci zwolnienia, kiedy to w kolejce stoi już cały zastęp zdesperowanej siły roboczej nie mającej innego wyboru... wtenczas pracownik jest jak najbardziej zaangażowany, niezależnie od tego, ile zarobi, byleby nie zostać z niczym xD