Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość SuperFrajerka

No frajerki i naiwniaczki. Pochwalcie się jak się dałyście wykorzystać i jak na tym wyszłyście. Ile nas jest?

Polecane posty

Gość SuperFrajerka

Historia dziewczyny z tortem na wesele kuzynki zainspirowała mnie do tego tematu.

Zacznę od siebie. W dużym skrócie.

Moja koleżanka kilka lat temu rozstala się z mężem, musiała zamieszkać z dwiema córkami u swoich rodziców w kawalerce. Była w dodatku na wychowawczym wiec nie zarabiala i jeszcze nie ogarnęła się z alimentami, oficjalnie rozwodu jeszcze nie mieli, mąż nie kwapił się jej do pomocy, w ogóle miał je gdzieś, a zbliżała się komunia starszej córki. Nie miała gdzie ani za co tego zorganizować, bo mieli zrobic obiad dla rodziny w tym wynajmowanym mieszkaniu w ktorym mieszkali ale on się wyprowadził do nowej baby, a ona do rodziców w dodatku bez pieniędzy. 

Tak mi jej było żal, tak płakała, że ją zostawił, że nie ma grosza, więc jzaproponowałam jej, że na te 10 osób zrobię to u siebie, bo było mi szkoda jej i jej córki w dodatku jej maz powiedział że do kościoła nie przyjdzie. MASAKRA! Przecież to tylko dziecko. Nie dość że rodzina rozbita to jeszcze ta komunia... Zaplanowałam dwudaniowy obiad, potem kawa, ciasta i tort oraz sałatki i pieczywo.  Byłam singielką, mialam mieszkanie dwupokojowe ale 60m2, biedna też nie byłam. Jej siostra, z którą przez tę koleżankę nieco się znałam sama zaproponowała mi też pomoc. Więc ona upiekła dwa ciasta, zrobiła dwie sałatki, ja natomiast zajęłam się organizacją, krzeseł, nakrycia, dekoracji oraz obiadem przy którym ona mi też od rana pomagała, zamówiłam również tort komunijny w cukierni. Siostra powiedziała jej zeby tez nam przed komunią pomogła ale nie bo ona ma lekarza i coś tam... No ok.

Słuchajcie... narobiłyśmy się żeby to fajnie wyszło, nagle wchodzi moja koleżanka, już po kościele  odpicowana jak gwiazda. Podajemy z jej siostrą do stołu jemy, w końcu w rozmowie mówię jej że szałowo wygląda a ona sama zaczyna się chwalić i opowiadać ile za co dała. Kiecka na sralando 600zł, buty 400zł, do tego czesanie, makijaż, rzęsy, hybrydy... i wszystko wyszło jakieś 1400zł na jej stylówkę... Jej siostra zrobiła oczy jak 5zł 😄 A ja zaczęłam się  w duchu śmiać. Normalnie jakby ktoś dał nam w mordę 😄

nie mówię że miała wyglądać jak bezdomna ale - podobno nie miała grosza.

Ja jej niczego nie wytknęłam, zgryzłam to ale wiem że siostra jej wygarnęła co o takim zachowaniu myśli.

Tak oto zostałam królową frajerek,  a wy? Jak się dorobiłyście tego tytułu? 😉

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aaa

Mam nadzieje ze chociaż impra się udała. Wy bezdzietne ciagle zapominacie o tym szczególe  że rozmnozone dostają od państwa x*500pln a wy 0.  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Aaa

Mam nadzieje ze chociaż impra się udała. Wy bezdzietne ciagle zapominacie o tym szczególe  że rozmnozone dostają od państwa x*500pln a wy 0.  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Z ciekawości zapytam. Kolegujecie się dalej? Nie mam takiej historii na swoim koncie, ale jestem uczynna i lubię ratować świat (dawałam pieniądze kumplowi na rozkręcenie dwóch restauracji), więc jestem pewna że coś takiego jeszcze mi się w życiu przytrafi 😉 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Nieźle was wykiwała. Moja mam jest taka uczynna, więc uczę się na jej błędach. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc.

Ja dawałam się tak robić latami całej rodzinie... Dużo by tu tego było pisać ale pożyczałam pieniądze na wiecznie oddanie a jak się upomniałam że jeszcze jedna pożyczka nie spłacona to siostra fochem zajechał a przy oddawaniu mi pieniędzy rzucila mi je w twarz. Innym razem robiłam im zakupy bo im się należało i nawet dziękuję nie usłyszałam, musiałam bawić im dzieci bo one twierdziły że kiedyś mi też pomogą nie muszę mówić że udają że nie znają moich dzieci a o pomocy do nich to nawet nie marzę. Wyłudzały ode mnie pinieniadze kłamiąc na potege. W koncu po tylu latach tyle się nazbierało że z dnia na dzień postanowiłam że będę je traktować nich dzieci jak one mnie i co.... No i wyszlo że podłą jestem i za wielką panią się uważam tak bardzo że kontaktu z kochająca rodzina nie chce. Pies ich trącał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Klus

Dobra historia z ta Komunia. Ja bym zapytała ile zamierza się dołożyć do obiadu skoro tak lekko wydaje na wygląd. Ludzie to nic nie maja godności. No serio...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
38 minut temu, Gość Gość napisał:

Z ciekawości zapytam. Kolegujecie się dalej? Nie mam takiej historii na swoim koncie, ale jestem uczynna i lubię ratować świat (dawałam pieniądze kumplowi na rozkręcenie dwóch restauracji), więc jestem pewna że coś takiego jeszcze mi się w życiu przytrafi 😉 

Nie, nie kolegujemy się. Nie pokłóciłam się z nią ani nic ale tak stopniowo rozluźniałam przyjaźń. Witamy się na mieście, zamieniły dwa zdania ale to tyle. Nie chcę mieć takich ludzi w otoczeniu, a co najlepsze kiedy widziałam ją niedawno to była w ciąży z nowym facetem, ja mialam wtedy swoje roczne dziecko w spacerówce i byłam z nim na mieście i ona oczywiście mi się żaliła, że mieszkają z tym facetem i jej córkami w socjalnej kawalerce, że fajnie tam jest ale ciasno, że nie ma jeszcze wyprawki, bo przecież te jej dziewczyny tyle starsze że już kompletnie nic po nich nie ma, a teraz wszystko takie drogie ojojoooj, a ona za tydzień ma termin.

Aż jej się oczy świeciły tak obczajała moją spacerówkę, wcześniej widziała mnie też z głębokim wózkiem i też obczajała ale nie myślałam, że się odważy coś pisnąć. No bo gdzie?! Ale nie doceniłam jej. Zapytała tak niby znacząco ale subtelnie "A ty masz jeszcze ten głęboki wózek i jakieś ciuszki? powiedziałam, że mam ale się śpieszę, bo jestem umówiona, ucięłam rozmowę i poszłam. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
18 minut temu, Gość gość napisał:

Nie, nie kolegujemy się. Nie pokłóciłam się z nią ani nic ale tak stopniowo rozluźniałam przyjaźń. Witamy się na mieście, zamieniły dwa zdania ale to tyle. Nie chcę mieć takich ludzi w otoczeniu, a co najlepsze kiedy widziałam ją niedawno to była w ciąży z nowym facetem, ja mialam wtedy swoje roczne dziecko w spacerówce i byłam z nim na mieście i ona oczywiście mi się żaliła, że mieszkają z tym facetem i jej córkami w socjalnej kawalerce, że fajnie tam jest ale ciasno, że nie ma jeszcze wyprawki, bo przecież te jej dziewczyny tyle starsze że już kompletnie nic po nich nie ma, a teraz wszystko takie drogie ojojoooj, a ona za tydzień ma termin.

Aż jej się oczy świeciły tak obczajała moją spacerówkę, wcześniej widziała mnie też z głębokim wózkiem i też obczajała ale nie myślałam, że się odważy coś pisnąć. No bo gdzie?! Ale nie doceniłam jej. Zapytała tak niby znacząco ale subtelnie "A ty masz jeszcze ten głęboki wózek i jakieś ciuszki? powiedziałam, że mam ale się śpieszę, bo jestem umówiona, ucięłam rozmowę i poszłam. 

😂 Czyli to taki typ oportunistki. Tacy ludzie mają w życiu łatwiej, nie czują wstydu żebrząc, byle za darmo było. Takie sytuacje są jednak w życiu ważne, pokazują prawdziwe oblicze ludzi, których mamy za przyjaciół. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość29

Ja z kolei za każdym razem, gdy jestem z moją siostrą i mamą w restauracji / kawiarni / mcdonaldzie, prawie zawsze daję się wrobić w stawianie im jedzenia :(( Wiedzą, że mój mąż dobrze zarabia i mnie po prostu naciągają na jedzenie. Zamówią coś i czekają, aż ja pierwsza wstanę od stołu i zapłacę. A jak jesteśmy w centrum handlowym to potrafią zrobić taki cyrk, że cały dzień chodzimy po sklepach, jesteśmy głodne ale one nic nie pisną tylko czekają na mnie jak coś zaproponuję 😕 Jak np. kupię sobie cheeseburgera to one tylko siedzą ze mną się gapią jak jem i mówią że też są głodne, no ale one muszą oszczędzać. Ja p*****************.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ola

Ale denny temat, ni to śmieszne ni mądre 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
3 minuty temu, Gość Ola napisał:

Ale denny temat, ni to śmieszne ni mądre 

No nie dla naciągaczy żerujących na innych ludziach więc pewnie dlatego Cię to nie bawi i jak ci się nie podoba ten temat to nikt Cię nie zmusza żebyś tu z nami była. Żegnamy ;* 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Ja odzywałam się w tamtym temacie, ale dopowiem więcej. Byłam emocjonalnie uzależniona od mojej koleżanki. Niestety w dzieciństwie nie nauczono mnie samoakceptacji, walki o swoje i bronienia swojego zdania, więc jak tylko trafiłam na osobę o dominującym charakterze która rozpracowała słabą jednostkę - przepadłam na wiele lat.

Zawsze we wszystkim jej pomagałam, począwszy od szkoły, napisałam jej nawet pracę maturalną. Dobre, nie? 😃 pomagałam jej w każdej rozterce, robiłam drobne fuszki bo znałam się nieźle na komputerach, pożyczałam ciuchy, wspierałam, bo ona była typem furiatki a ja ostoją spokoju (nie prawda, po prostu dusiłam emocje). Generalnie ciagle ja byłam osobą dającą, ona podburzała moje poczucie własnej wartości. Jak zrobiłam prawo jazdy to jej pierwszym komentarzem było „cieszę się, będę miała z kim jeździć” itp. Nigdy nie zrobiła niczego bezinteresownie - nawet jak kiedyś pojechałyśmy razem nad jezioro musiałam jej zwrócić 4 zł za paliwo 😃😃😃😃😃😃 I tak to trwało latami, bo poza tym wszystkim doskonale dogadywałyśmy się na poziomie poczucia humoru, poza tym znałyśmy się od dziecka. Nawet nie chcę już wchodzić w szczegóły mojego frajerstwa bo nie ma sensu. Pewnego dnia po prostu zerwałam kontakt totalnie, nie wiem skąd wzięłam na to siłę ale najwyraźniej instynkty samozachowawcze wzięły w końcu górę. Chociaż wiedziałam, że zrobiłam dobrze to przeżywałam okropną żałobę, nie tęskniłam za nią personalnie ale za więzią, toksyczną relacją. Tak to już jest w związkach z narcyzami. Totalnie nie żałuję, bardzo się zmieniłam dzięki podjęciu tej decyzji. Po kilku latach patrzę na tę znajomość już bez emocji. Dałam się wyportkować panience, która i tak pewnie później mnie oczerniała że czegośtam jej zazdrościłam (czego? Zawsze tylko ja jej we wszystkim nadskakiwałam) ale mam to już w dOpie. Morał jest taki, że przyjaciel to pojęcie literackie, fantastyczne, zupełnie nie istniejące w świecie realnym. Nauczyłam się stawiać granice i usuwać toksycznych ludzi ze swojej drogi.
Uważajcie na takie pijawki i toksyny, chrońcie przed nimi dzieci przede wszystkim budując w nich poczucie własnej wartości, uczcie je mówienia nie.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc1
10 minut temu, Gość Gosc napisał:

Ja odzywałam się w tamtym temacie, ale dopowiem więcej. Byłam emocjonalnie uzależniona od mojej koleżanki. Niestety w dzieciństwie nie nauczono mnie samoakceptacji, walki o swoje i bronienia swojego zdania, więc jak tylko trafiłam na osobę o dominującym charakterze która rozpracowała słabą jednostkę - przepadłam na wiele lat.

Zawsze we wszystkim jej pomagałam, począwszy od szkoły, napisałam jej nawet pracę maturalną. Dobre, nie? 😃 pomagałam jej w każdej rozterce, robiłam drobne fuszki bo znałam się nieźle na komputerach, pożyczałam ciuchy, wspierałam, bo ona była typem furiatki a ja ostoją spokoju (nie prawda, po prostu dusiłam emocje). Generalnie ciagle ja byłam osobą dającą, ona podburzała moje poczucie własnej wartości. Jak zrobiłam prawo jazdy to jej pierwszym komentarzem było „cieszę się, będę miała z kim jeździć” itp. Nigdy nie zrobiła niczego bezinteresownie - nawet jak kiedyś pojechałyśmy razem nad jezioro musiałam jej zwrócić 4 zł za paliwo 😃😃😃😃😃😃 I tak to trwało latami, bo poza tym wszystkim doskonale dogadywałyśmy się na poziomie poczucia humoru, poza tym znałyśmy się od dziecka. Nawet nie chcę już wchodzić w szczegóły mojego frajerstwa bo nie ma sensu. Pewnego dnia po prostu zerwałam kontakt totalnie, nie wiem skąd wzięłam na to siłę ale najwyraźniej instynkty samozachowawcze wzięły w końcu górę. Chociaż wiedziałam, że zrobiłam dobrze to przeżywałam okropną żałobę, nie tęskniłam za nią personalnie ale za więzią, toksyczną relacją. Tak to już jest w związkach z narcyzami. Totalnie nie żałuję, bardzo się zmieniłam dzięki podjęciu tej decyzji. Po kilku latach patrzę na tę znajomość już bez emocji. Dałam się wyportkować panience, która i tak pewnie później mnie oczerniała że czegośtam jej zazdrościłam (czego? Zawsze tylko ja jej we wszystkim nadskakiwałam) ale mam to już w dOpie. Morał jest taki, że przyjaciel to pojęcie literackie, fantastyczne, zupełnie nie istniejące w świecie realnym. Nauczyłam się stawiać granice i usuwać toksycznych ludzi ze swojej drogi.
Uważajcie na takie pijawki i toksyny, chrońcie przed nimi dzieci przede wszystkim budując w nich poczucie własnej wartości, uczcie je mówienia nie.

 

Hej . Jakbym czytała o sobie. Też przeżyłam podobną sytuację dwukrotnie. Raz w szkole podstawowej i drugi raz na studiach. Nie będę się rozpisywać może jakiego typu to były sytuacje, bo aż do dzisiaj mi głupio z powodu mojej naiwności. Ja wtedy wierzyłam, że te relacje są szczere i że te dziewczyny też mnie lubią, że jestem jak ktoś z ich rodziny. To były takie dziewczyny narcystyczne, przebojowe, a ja byłam tą taką przyklejoną do nich. Jak Kopciuszek przy siostrach. Im zawsze gorzej szło z nauką , ale potrafiły zrobić wokół siebie niesamowity szum i wynieść się same na piedestał. Do tej pory się dziwię, do czego potrzebowały takiej "pierdoły", jak ja. Od ostatniej toksycznej relacji minęło już prawie 20lat. Lekcja jaką wyniosłam z tego jest taka, że nie wchodzę w żadne głębsze relacje z kobietami. Żadnej się nie spowiadam, nie opowiadam o swoim życiu, żadnych babskich wyjść i psiapsiółek. Wydaje mi się, że już potrafię odróżniać te dominujące osobowości, unikam ich i za wszelką cenę się nie spoufalam. Nie wierzę w szczerą przyjaźń między kobietami. Jestem teraz dużo bardziej ostrożniejsza. 

Piszesz jeszcze o tym, że w dzieciństwie nie nauczono nas samoakceptacji, walki o swoje i bronienia swojego zdania. Niestety w dorosłym życiu jest to bardzo trudne do nadrobienia. Nawet nie wiem, jak można by to zrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Dzięki za odpowiedź powyżej. 

Ja nadrobiłam braki w pewności siebie na terapii u psychologa. Doceniłam wreszcie jak ciężką pracę wykonałam, bo dobrze mi idzie zawodowo, skończyłam trudne studia, mam fajne prace itp. Musiałam spojrzeć na to wszystko z boku. Samemu jest ciężko to ogarnąć, dlatego polecam pomoc specjalisty. Ta siła jest w nas, tylko musimy się do niej dokopać, czasem trzeba pomocy kogoś mądrzejszego w tej dziedzinie 🙂 szkoda życia na robienie z siebie frajera. Teraz juz totalnie nikt nie ma szans wejść mi na głowę, a swoją toksyczną przyjaźń przekułam w bezcenną lekcję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc1
5 minut temu, Gość Gosc napisał:

Dzięki za odpowiedź powyżej. 

Ja nadrobiłam braki w pewności siebie na terapii u psychologa. Doceniłam wreszcie jak ciężką pracę wykonałam, bo dobrze mi idzie zawodowo, skończyłam trudne studia, mam fajne prace itp. Musiałam spojrzeć na to wszystko z boku. Samemu jest ciężko to ogarnąć, dlatego polecam pomoc specjalisty. Ta siła jest w nas, tylko musimy się do niej dokopać, czasem trzeba pomocy kogoś mądrzejszego w tej dziedzinie 🙂 szkoda życia na robienie z siebie frajera. Teraz juz totalnie nikt nie ma szans wejść mi na głowę, a swoją toksyczną przyjaźń przekułam w bezcenną lekcję.

Dzięki za odpowiedź. Będę musiała to sobie przemyśleć na poważnie jako zadanie na 2020. Może rzeczywiście bez pomocy psychologa będzie trudno dokopać się do tej siły (na razie nie wierzę, że taką mam ;-)). A życie biegnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
10 minut temu, Gość gosc1 napisał:

Dzięki za odpowiedź. Będę musiała to sobie przemyśleć na poważnie jako zadanie na 2020. Może rzeczywiście bez pomocy psychologa będzie trudno dokopać się do tej siły (na razie nie wierzę, że taką mam ;-)). A życie biegnie.

Mnie najbardziej bolało, że stawiałam lojalność wobec drugiej osoby nad swoją godność. Najpierw bolało, że ktoś tym wzgardził, a później ze wstydu, że dałam się tak zmanipulować.

Idź koniecznie, jakość życia po terapii jest +100000. Buziaki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
59 minut temu, Gość Gosc napisał:

Ja odzywałam się w tamtym temacie, ale dopowiem więcej. Byłam emocjonalnie uzależniona od mojej koleżanki. Niestety w dzieciństwie nie nauczono mnie samoakceptacji, walki o swoje i bronienia swojego zdania, więc jak tylko trafiłam na osobę o dominującym charakterze która rozpracowała słabą jednostkę - przepadłam na wiele lat (...)

Ja też jakbym czytała o sobie. Zerwanie kontaktów, brak tęsknoty, porozumienie w tym, czy w tamtym. Tylko, że w moim przypadku, to ja byłam tą bardziej pewną siebie osobą i myślę, że ta twoja koleżanka oraz koleżanka osoby, która utożsamiła się z tobą wcale nie były takie pewne siebie. Im wszystkim zależy na osobie, przy której mogą leczyć własne kompleksy jednocześnie je gnojąc. Te wasze znalazły sobie was, bo się nie odezwałyście, a ta moja się do mnie przyczepiła, bo jak jestem silniejsza, to zniosę ogrom jej chamskiego zachowania wobec mnie, bo jestem silna, ale się przeliczyła.

19 minut temu, Gość Gosc napisał:

Mnie najbardziej bolało, że stawiałam lojalność wobec drugiej osoby nad swoją godność. Najpierw bolało, że ktoś tym wzgardził, a później ze wstydu, że dałam się tak zmanipulować.

Idź koniecznie, jakość życia po terapii jest +100000. Buziaki!

Pod tym zdaniem też się mogę podpisać. I zgadzam się z tobą, terapia jeśli ktoś ma słabą samoocenę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli myślisz że tylko kobiety mają takie problemy to się bardzo mylisz. Sam miałem kilka takich sytuacji, tym bardziej że długo nie potrafiłem stanowczo mówić NIE. A jak zaczołem odmawiać pseudo pomocy to te same osoby które mi w tyłek wchodziły, zaczęły mi ten sam tyłek obrabiać. Teraz jestem zwykłym chamem który poza żoną, dzieckiem i doslownie 3 znajomymi ma wszystkich w d/u/p/i/e. I co najlepsze bardzo dobrze mi z tym, żyje w zgodzie z sąsiadami ale połowa starych znajomych się rozpłyneła, jak tylko zrozumieli że nie dam się na nic naciągnąć. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
6 minut temu, DANIEL napisał:

Jeżeli myślisz że tylko kobiety mają takie problemy to się bardzo mylisz. Sam miałem kilka takich sytuacji, tym bardziej że długo nie potrafiłem stanowczo mówić NIE. A jak zaczołem odmawiać pseudo pomocy to te same osoby które mi w tyłek wchodziły, zaczęły mi ten sam tyłek obrabiać. Teraz jestem zwykłym chamem który poza żoną, dzieckiem i doslownie 3 znajomymi ma wszystkich w d/u/p/i/e. I co najlepsze bardzo dobrze mi z tym, żyje w zgodzie z sąsiadami ale połowa starych znajomych się rozpłyneła, jak tylko zrozumieli że nie dam się na nic naciągnąć. 

Daniel, pełna zgoda.

Z drugiej strony psycholog uświadomiła mi, że na ludzi nie warto się zamykać, tylko pomagać z głową. W sobie mamy najlepszego przyjaciela i o niego należy najpierw dbać.

Osobiście uważam, że nie ma wstydu w przyznaniu się do naiwniactwa. Przecież to prawie zawsze wynika z dobrego serca i dobrych chęci. Najważniejsze by już nigdy tego wzorca nie powielać. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc1
25 minut temu, Gość gość napisał:

Ja też jakbym czytała o sobie. Zerwanie kontaktów, brak tęsknoty, porozumienie w tym, czy w tamtym. Tylko, że w moim przypadku, to ja byłam tą bardziej pewną siebie osobą i myślę, że ta twoja koleżanka oraz koleżanka osoby, która utożsamiła się z tobą wcale nie były takie pewne siebie. Im wszystkim zależy na osobie, przy której mogą leczyć własne kompleksy jednocześnie je gnojąc. Te wasze znalazły sobie was, bo się nie odezwałyście, a ta moja się do mnie przyczepiła, bo jak jestem silniejsza, to zniosę ogrom jej chamskiego zachowania wobec mnie, bo jestem silna, ale się przeliczyła.

Pod tym zdaniem też się mogę podpisać. I zgadzam się z tobą, terapia jeśli ktoś ma słabą samoocenę.

No wiesz...po czasie to już sobie zdajesz sprawę, że te osoby tylko udawały pewność siebie i właśnie na tej wybranej osobie testowały, czy też udowadniały samym sobie, że są takie przebojowe. Tylko, że takie rzeczy to człowiek uświadamia sobie po długim czasie. Mnie to np. było trudno ocenić na początku, ponieważ ja jestem osobą raczej naiwną , jak na dzisiejsze standardy. Jak się zaprzyjaźniałam, to miałam takie poczucie, że jestem dla tych osób ważna i że nigdy by mnie nie skrzywdziły, nie obgadały, albo nie zrobiły na złość. Nie wiem, skąd to się u mnie wzięło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Pod wszystkim sie podpisuje co napisalyscie. U mnie toksyczna jest nawet matka. To wszystko o czym piszecie zrozumialam ok 30stki. Teraz mam 32. Juz nawet  nie chce mi sie rozpisywac ale duzo kolezaneczek mnie olalo np taka jedna na studiach wielka przyjaciolka po rywalizowala ze mna kto pierwszy dostanie lepsza prace. Potem uciela ze mna kontakt sama. Nastepna przyjaciolka do czasu az wyszla za maz potem wypiela sie na mnie twraz klepie biede z tym mezem. Duzo by opowiadac rodzinka i mamusia tez daly mi w kosc. I kilku facetow znajomych. Dobrze ktos napisal zadnych kolezanek zadnych zwierzen litosci i tak dalej. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 minut temu, Gość Gosc napisał:

Daniel, pełna zgoda.

Z drugiej strony psycholog uświadomiła mi, że na ludzi nie warto się zamykać, tylko pomagać z głową. W sobie mamy najlepszego przyjaciela i o niego należy najpierw dbać.

Osobiście uważam, że nie ma wstydu w przyznaniu się do naiwniactwa. Przecież to prawie zawsze wynika z dobrego serca i dobrych chęci. Najważniejsze by już nigdy tego wzorca nie powielać. 

Ale ja się nie zamykam, po prostu nie pomagam ludziom którzy mi nie pomagają. Życie nauczyło że nie ma nic za darmo. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Ja nie mam tak spektakularnej historii,  ale za to długofalowo. Mam koleżankę,  której od lat pomagalam. Często słyszałam słowa " nie stać mnie na to" , " nie mogę sobie na to pozwolic" itp. Narzekała, że jej syn nie ma rowerów, że patrzy jak inne dzieci jeżdżą,  tak brała na litość. Dawalam rowerki po starszym synku, ubranka, kupowałam buty, bo nie mogłam patrzeć na dziecko w butach o 3 rozmiary za dużych. Zawozilam słodycze w święta i pieczone przeze mnie ciasta. No umiała mnie podejść.  Często potem mówiła, jakie to było dobre, że dzięki mnie jej dzieci miały prawdziwe święta, takie tam. Lubiła brać mnie na litość, A ja, mimo, że żyjemy dość skromnie, brałam się na to. Prawie kupilam jej wozek dla dziecka! Tak bardzo zachwycala sie moim kupionym dla mlodszego i narzekala na swój,  ze byłam blisko zakupu.

Trochę się zaczęłam wkurzac,  jak drugiemu dziecku od nowa musiałam kupować rowerki, kombinezony zimowe i inne rzeczy, które oddałam,  bo nigdy do mnie nie wróciły.

Na dobre przejrzałam na oczy dopiero, gdy zaczęliśmy rozmawiac o becikowym. Okazało się, że ona się nie ubiegala,  bo mają za wysoki dochód.  Znacznie większy od nas, po prostu mają inne priorytety, lubia narzekac i dostawać za darmo.  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Też gość
2 godziny temu, Gość Gosc. napisał:

Ja dawałam się tak robić latami całej rodzinie... Dużo by tu tego było pisać ale pożyczałam pieniądze na wiecznie oddanie a jak się upomniałam że jeszcze jedna pożyczka nie spłacona to siostra fochem zajechał a przy oddawaniu mi pieniędzy rzucila mi je w twarz. Innym razem robiłam im zakupy bo im się należało i nawet dziękuję nie usłyszałam, musiałam bawić im dzieci bo one twierdziły że kiedyś mi też pomogą nie muszę mówić że udają że nie znają moich dzieci a o pomocy do nich to nawet nie marzę. Wyłudzały ode mnie pinieniadze kłamiąc na potege. W koncu po tylu latach tyle się nazbierało że z dnia na dzień postanowiłam że będę je traktować nich dzieci jak one mnie i co.... No i wyszlo że podłą jestem i za wielką panią się uważam tak bardzo że kontaktu z kochająca rodzina nie chce. Pies ich trącał.

Jakbym czytała o sobie. U mnie miłość rodziny minęła wraz z pieniędzmi. A kiedy ja zaczelam miec kłopoty to się przekonałam jak to dziala w druga strone. Az doczekalam szantażu emocjonalnego, ze to ja nie chce współpracować z rodziną, bo przecież powinnam oddać wszystko młodemu pokoleniu czyli dzieciom siostry a sama klepać biedę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
9 minut temu, DANIEL napisał:

Ale ja się nie zamykam, po prostu nie pomagam ludziom którzy mi nie pomagają. Życie nauczyło że nie ma nic za darmo. 

To była taka odezwa do ogółu, nie Ciebie konkretnie. Ja np. miałam taki moment że nie chciałam z nikim wchodzić w relacje. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
11 minut temu, Gość Gosc napisał:

To była taka odezwa do ogółu, nie Ciebie konkretnie. Ja np. miałam taki moment że nie chciałam z nikim wchodzić w relacje. 

Chyba każdy kto zbyt często dostanie od innych po tyłku, musi przeżyć stan zwątpienia. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Zaczela mnie zaczepiac taka znajoma z liceum zawsze jak szlam to mnie zaczepiala na gatki. Bylysmy raz nawet na piwie tam dosiedli sie do nas tacy typowie. Po tym na drugi dzien spotkalam z nia i tak zaczelysmy gadac powiedzialam jej ze mozemy jeszcze kiedys wypasc na takie piwo to zaczela na mnie krzyczec ze ona nigdzie nie bedzie ze mna wychodzic bo kiedys sie znalysmy ale teraz minelo 10 lat i co ja sobie wyobrazam. Wczesniej jeszcze naklamala mi ze jakis facet ktory sie do nas dosiadl potem do niej pisal musiala sie z nim spotkac bo tak nalegal i ze chcial aby ona z nim zamieszkala. I to wszystko mialo sie dziac tego dnia w ktorym ja bylam obecna na tym spotkaniu a ja nic takiego nie widzialam. Potem zaczelam sie kapowac ze ja na tym spotkaniu mialam byc tylko tlem dla jej wspanialej osoby. Mam tez czeste przypadki ze ktos mnie zaczepia a potem jak gadamy to ta osoba zachowuje sie tak jakbym to ja jej zabierala jej cenny czas. Ja nigdy ludzi nie zaczepiam pierwsza. A potem jeszcze takie cos.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosc

Ja tez byłam frajerka.  Zawsze wysluchiwalam problemów innych, pomagałam  i poświęciłalam swój czas i pieniądze dla innych.

Obudziłam się jaka sama potrzebowałam pomocy i wsparcia. NIKT mi nie pomógł. Koleżanki się cieszyły że mi się nie układa a rodzina milczala i udawala że problemu nie ma. Długo nie mogłam się pozbierać po tym jak się zawiodlam na ludziach.

Po tym wszystkim stałam się bardzo asertywna,na tyle że rzadko kto prosi mnie o pomoc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc
4 minuty temu, Gość gosc napisał:

Ja tez byłam frajerka.  Zawsze wysluchiwalam problemów innych, pomagałam  i poświęciłalam swój czas i pieniądze dla innych.

Obudziłam się jaka sama potrzebowałam pomocy i wsparcia. NIKT mi nie pomógł. Koleżanki się cieszyły że mi się nie układa a rodzina milczala i udawala że problemu nie ma. Długo nie mogłam się pozbierać po tym jak się zawiodlam na ludziach.

Po tym wszystkim stałam się bardzo asertywna,na tyle że rzadko kto prosi mnie o pomoc.

Wiem jakie to uczucie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×