Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość SuperFrajerka

No frajerki i naiwniaczki. Pochwalcie się jak się dałyście wykorzystać i jak na tym wyszłyście. Ile nas jest?

Polecane posty

Gość gość1

Fajny temat, niestety jakże życiowy. Sprawdza się przysłowie: jak ktoś ma miękkie serce, to musi mieć twardą ... wiele razy się niestety już o tym przekonałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Prawdziwa przyjaźń między kobietami istnieje tylko w książkach i filmach. Najpierw w podstawówce robiono do mnie podchody, bo byłam najlepsza w klasie. Na studiach straciłam przyjaciółki, kiedy wpadłam w depresję. Po studiach kolejne przyjaciółki odchodziły ode mnie, bo one maja rodziny; a jestem jeszcze singielka. Wciąż wierzyłam w przyjaźń, ale otrzezwilo mnie moje wesele, kiedy ostatnie dwie przyjaciółki mnie zawiodły, jedna z powodu głupich wymówek nie przyjechała, a druga zachowywała się skandalicznie, dziwiąc się, ze to nie ona jest w centrum uwagi. Od ślubu, czyli od kilku lat nie wchodzę w zażyłe relacje z innymi kobietami, a przyjaźnie się tylko z mężem, z mama i teściowa. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misia

Po znajomości z dwoma dobrymi przyjaciółkami dałam się nabrać na przyjaciółkę wampira-sierotkę. Zmieniłam miejsce zamieszkania no i myslałam, ze kolejny raz trafiłam na złotego człowieka. W sumie to dziewczna była ustawiona, miała kasę, tylko taka niezaradna bidula co to na niczym się nie zna i nic nie potrafi. Wszyscy się na to nabierali. Miała opanowane do perfekcji wrabianie ludzi w pomoc za friko. Najlepsze w tym jest to, że ona nawet o tą pomoc nie prosiła, tylko z takim nieszczęściem w głosie pytała o to czy tamto a ludzie jej to załatwiali albo robili. Cos takiego jak opisane wczesniej pytanie "masz jeszcze tamten wózek?" W sumie pytanie jak pytanie, ale osoby lubiące pomagać zaraz czują się zobowiązane by jej go dać, bo wcześniej narzekała, że jej ciężko.  Uważajmy na takie sztuczki cwanych "bidulek" . Kilka lat służyłam jej pomocą razem z mężem,  do czasu aż mnie złosliwie wykiwała. Wtedy dopiero zastanowiłam się, że tak naprawdę nigdy nie mogłam na nią liczyć, nie dotrzymywała słowa, obiecywała i ani jeden raz nie wywiązała sie z obietnicy.  "Bo ona nie przywiązuje wagi do takich spraw" to tak naprawdę ładna nazwa na lekceważenie cudzych spraw czy problemów. Za to jej sprawy były bardzo ważne. Wtedy przyjrzałam się jakimi sposobami działa. Patrząc z boku jak wykorzystuje innych, dostrzegłam że w ten sam sposób postępuje ze mną. A z boku lepiej widać. Nawet nie mogłam jej niczego zarzucić bo w sumie sama sie deklarowałam z pomocą, doradzałam, załatwiałam, pocieszałam i byłam w kazej trudnej sytuacji by ją wspierać nie zauważając że moje potrzeby totalnie zlewa. Dostała dobrą lekcję i naukę na przyszłość. Niedawno druga tego typu koleżanka z dzieciństwa się nawineła i bardzo jej byłam potrzebna. Przyjrzałam się jak postepuje z innymi, jak traktuje rodzinę i ostygłam  z zapału. Nauczona wczesniejszym doświadczeniem szybko ją rozgryzłam i na pewno nie dam się kiwać.

Lubię pomagać i pewnie nadal będę, ale tyle ile sama chcę i komu chcę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
7 minut temu, Gość misia napisał:

W sumie pytanie jak pytanie, ale osoby lubiące pomagać zaraz czują się zobowiązane by jej go dać, bo wcześniej narzekała, że jej ciężko.  Uważajmy na takie sztuczki cwanych "bidulek" . Kilka lat służyłam jej pomocą razem z mężem,  do czasu aż mnie złosliwie wykiwała. Wtedy dopiero zastanowiłam się, że tak naprawdę nigdy nie mogłam na nią liczyć, nie dotrzymywała słowa, obiecywała i ani jeden raz nie wywiązała sie z obietnicy. 

Dokładnie tak. Jak jesteś osobą, która nie widzi problemu z udzielenia komuś pomocy, to tak naprawdę nie oczekujesz wdzięczności. Ale jak nie ma zasady wzajemności choćby w kilku procentach, to zaczynasz się zastanawiać, bo coś ci nie pasuje. W pewnym momencie bingo! Zaczynasz analizować i wychodzi, że ta przyjaciółka miała z ciebie korzyści, a sama nic od siebie. A najfajniejsze w takich sytuacjach jest to, że jak się komuś zwierzysz z sytuacji, to ta osoba ci powie, żeś roszczeniowa. 😄

Jeszcze takie pytanie do wszystkich wykiwanych. Czy te wszystkie pseudo przyjaciółki to zawsze one podkreślały, że jesteście przyjaciółkami, a wy niekoniecznie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
17 minut temu, Gość Gosc napisał:

Prawdziwa przyjaźń między kobietami istnieje tylko w książkach i filmach.

Wybacz, ale ja się z tobą nie zgodzę. Gdyby to było niemożliwe, to takie osoby jak my, w tytule frajerki by nie istniały. Problem w tym, że "frajerka" rzadko kiedy spotyka drugą "frajerkę". Przyjaciółek można mieć kilka. Ja mam jedną taką prawdziwą i na drugiej się nacięłam. Jak się zastanowiłam nad relacjami z nimi z każdą z osobna, to całkowicie inny level.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość1
2 minuty temu, Gość gość napisał:

Dokładnie tak. Jak jesteś osobą, która nie widzi problemu z udzielenia komuś pomocy, to tak naprawdę nie oczekujesz wdzięczności. Ale jak nie ma zasady wzajemności choćby w kilku procentach, to zaczynasz się zastanawiać, bo coś ci nie pasuje. W pewnym momencie bingo! Zaczynasz analizować i wychodzi, że ta przyjaciółka miała z ciebie korzyści, a sama nic od siebie. A najfajniejsze w takich sytuacjach jest to, że jak się komuś zwierzysz z sytuacji, to ta osoba ci powie, żeś roszczeniowa. 😄

Jeszcze takie pytanie do wszystkich wykiwanych. Czy te wszystkie pseudo przyjaciółki to zawsze one podkreślały, że jesteście przyjaciółkami, a wy niekoniecznie?

W moim przypadku tak było. W zasadzie koleżance służyłam za kogoś do zwierzeń ze swoich problemów, ciągle pisała tylko o sobie i wszystkiego mi jawnie zazdrościła, zawsze robiła tak, żebym udowodnić mi, że sama nic nie osiągnęłam. Nawet przez 2 lata studiów zaocznych magisterskich ani razu nie zapytała mnie, jak mi idzie czy kiedy jest obrona...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
24 minuty temu, Gość gość1 napisał:

W moim przypadku tak było. W zasadzie koleżance służyłam za kogoś do zwierzeń ze swoich problemów, ciągle pisała tylko o sobie i wszystkiego mi jawnie zazdrościła, zawsze robiła tak, żebym udowodnić mi, że sama nic nie osiągnęłam. Nawet przez 2 lata studiów zaocznych magisterskich ani razu nie zapytała mnie, jak mi idzie czy kiedy jest obrona...

Mnie wszystkie po studiach mialy kolo dūpy czesc zajela sie mezami i dziecmi po latach jak klepia bide to mnie nagle zaczely poznawac 😘 ale juz ucieklam. Jedna przed laty z dnia na dzien przestala miec dla mnie czas bo sie zajmowala swoim narzeczonym 😅

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość1
12 minut temu, Gość Gość napisał:

Mnie wszystkie po studiach mialy kolo dūpy czesc zajela sie mezami i dziecmi po latach jak klepia bide to mnie nagle zaczely poznawac 😘 ale juz ucieklam. Jedna przed laty z dnia na dzien przestala miec dla mnie czas bo sie zajmowala swoim narzeczonym 😅

Ona była po studiach dziennych licencjackich i po prostu nie kontynuowała już studiów magisterskich. Ogólnie dużo lepiej ode mnie wyszła, ale to mnie nie smuci. Tylko fakt, że jeśli coś jej nie wyszło, to pretensje miała do mnie i każdy mój sukces ( nawet drobny) umniejszała, itp. W sumie jak można kogoś przez 2 lata nie zapytać o studia, skoro niby się przyjaźniłyśmy? A i jeszcze jej zdaniem moje życie było usłane różami, co oczywiście biorąc pod uwagę wiele rzeczy było po prostu niedorzeczne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
1 minutę temu, Gość gość1 napisał:

Ona była po studiach dziennych licencjackich i po prostu nie kontynuowała już studiów magisterskich. Ogólnie dużo lepiej ode mnie wyszła, ale to mnie nie smuci. Tylko fakt, że jeśli coś jej nie wyszło, to pretensje miała do mnie i każdy mój sukces ( nawet drobny) umniejszała, itp. W sumie jak można kogoś przez 2 lata nie zapytać o studia, skoro niby się przyjaźniłyśmy? A i jeszcze jej zdaniem moje życie było usłane różami, co oczywiście biorąc pod uwagę wiele rzeczy było po prostu niedorzeczne.

Co to znaczy lepiej wyszla ? Lepiej jej finansowo ma lepszego meza ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość1
Przed chwilą, Gość Gość napisał:

Co to znaczy lepiej wyszla ? Lepiej jej finansowo ma lepszego meza ?

No finansowo i rodzinnie, także nie wiem o co ciągle się spinała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc123

Ja wychodzilam za maz niedlugo po studiach. Moje wielkie kolezanki ze studiow nie przyszly na slub i wesele. Przyszli za to koledzy.

Kolezanki podaly nastepujace powody:

 1. Jedna mowiła, ze w tym czasie jej brat wlasnie sie zeni. Ja jej mowie ze nigdy nie mowila ze ma brata. Ona mowi ze to brat cioteczny ale jak prawdziwy brat i prawdziwy przyjaciel. No 5 lat studiow ja znalam ale nigdy nie wspominala ze ma takiego wielkiego przyjaciela.

2.  Kolejna kolezanka miala zaplanowany wyjazd za granice i juz nie mogla go odwolac. Po 2och latach dowiedzialam sie ze nie miala zadnego wyjazdu za granice tylko pojechala ze znajomymi na żagle na Mazury w tym czasie.

3. Trzecia najuczciwiej przyznala ze jak te dwie pozostale nie ida to ona sie bedzie nudzic u mnie na weselu bo nikogo nie zna i dlatego nie przyjdzie.

Ja juz na ich wesela nie poszlam mimo zaproszen. Ale wiem ze wzajemnie na swoich weselach były.  To nieatety ja bylam tym najslabszym ogniwem i kolezanka na doczepke. Chyba sie kolegowaly ze mna bo dobrze sie uczylam i mozna bylo ode mnie odpisywac na kolokwiach. Potem juz nie bylam im potrzebna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
41 minut temu, Gość Gosc123 napisał:

Ja wychodzilam za maz niedlugo po studiach. Moje wielkie kolezanki ze studiow nie przyszly na slub i wesele. Przyszli za to koledzy.

Kolezanki podaly nastepujace powody:

 1. Jedna mowiła, ze w tym czasie jej brat wlasnie sie zeni. Ja jej mowie ze nigdy nie mowila ze ma brata. Ona mowi ze to brat cioteczny ale jak prawdziwy brat i prawdziwy przyjaciel. No 5 lat studiow ja znalam ale nigdy nie wspominala ze ma takiego wielkiego przyjaciela.

2.  Kolejna kolezanka miala zaplanowany wyjazd za granice i juz nie mogla go odwolac. Po 2och latach dowiedzialam sie ze nie miala zadnego wyjazdu za granice tylko pojechala ze znajomymi na żagle na Mazury w tym czasie.

3. Trzecia najuczciwiej przyznala ze jak te dwie pozostale nie ida to ona sie bedzie nudzic u mnie na weselu bo nikogo nie zna i dlatego nie przyjdzie.

Ja juz na ich wesela nie poszlam mimo zaproszen. Ale wiem ze wzajemnie na swoich weselach były.  To nieatety ja bylam tym najslabszym ogniwem i kolezanka na doczepke. Chyba sie kolegowaly ze mna bo dobrze sie uczylam i mozna bylo ode mnie odpisywac na kolokwiach. Potem juz nie bylam im potrzebna.

Haha ja nigdy nie bylam proszona na sluby na chrzestna tez nigdy proszona  nie bylam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gabiii55555

W sobotni wieczór zaprosiła mnie koleżanka do siebie na drinka . Ja byłam akurat załamana po rozstaniu z facetem więc pojechalam . Miałyśmy wypic parę drinków i pogadać.  Koleżanka ma dwójkę dzieci i w tym czasie miałam męża za granicą.  Dzieci miałyśmy położyć spać i wieczór dla nas  . Dzieci śpią otwieramy zubrówkę . Pierwszy drink wypity sms od kogos ze musi gdzieś się zjawić itp. Chodziło o jakąś imprezę.  Zaprosiła mnie wiedząc że zostanę z dziećmi bo jak wypije drinka to już do domu nie pojadę. Ataxi taki kawał drogi za drogi wydatek.  Więc zostawila mnie z dziećmi i zwiala. To było nasze ostatnie spotkanie..  później wymienilysmy parę wiadomość ale nie chciałam mieć wiecie z nią kontaktu.  W tym czasie poznała nowego faceta jak ja u niej byłam i jest już po rozwodzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Z chłopakiem (wtedy jeszcze) mieliśmy jechać na wakacje i było to w 2017. Uzbieraliśmy trochę kasy. Jednak jego siostra nagle wyskoczyła czy moglibyśmy pożyczyć jej 400£. Po namyśle zgodziliśmy się. Stwierdziliśmy że poczekamy jeszcze trochę i uzbieramy więcej .. aby pojechać na jeszcze lepsze wakacje. Poza tym przy tym wszystkim był ich ojciec i słyszał jak obiecywała że będzie nam to spłacała od następnego tygodnia. 50£ na tydzień. Taaa jasne. Nigdy nie zobaczyliśmy tych pieniędzy. 

Tego samego roku w grudniu jej chłopak miał urodziny. Nie zostaliśmy zaproszeni ani nic więc spoko. Nagle jeden z gości nas zaprosił i później już wszyscy namawiali abysmy się dosiedli. Z racji tego że składaliśmy mu już życzenia i że nie zaprosili nas nie kupowaliśmy żadnego prezentu. Tego wieczoru siostra znowu pożyczyła z 50£ na dokupienie alkoholu. Obiecała że odda. 

W sylwestra, z nadchodzącym rokiem mój chłopak wkurzył się i zgłosił się do nich o pieniadze (raczej do niej) chciał swoje 400£ i za ten alkohol (którego my nawet nie piliśmy) Nie dość że opieprzyla nas że wprosilismy się na urodziny BEZ prezentu to jeszcze kłóciła się i chciała nam wmówić że żadnych pieniędzy nam nie wisi 😂😂😂😂😂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gabiii55555

Wyjechała do niego za granicę. Dzieci chodzą do szkoły A ta siedzi w domu bo pracować się nie chce A facet płaci i zarabia na nią i dwójkę nie swoich dzieci. Nie znoszę takich ludzi.  Pijawka.  Później pisała że są razem że cieszy się że wyjechała. Jakos chwilę później  nie doladowal jej konta to co chwilę do mnie pisała żebym zadzwoniła do niego i o coś pytała bo ona nie ma kasy na koncie itp . Powiedziałam że nie nr nigdzie dzwonić jako  głuchy telefon

 Żeby jej konto doladowal.  Wiedziała że również jestem za granicą w tym samym kraju i mam zagraniczny numer

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1 godzinę temu, Gość Gabiii55555 napisał:

W sobotni wieczór zaprosiła mnie koleżanka do siebie na drinka . Ja byłam akurat załamana po rozstaniu z facetem więc pojechalam . Miałyśmy wypic parę drinków i pogadać.  Koleżanka ma dwójkę dzieci i w tym czasie miałam męża za granicą.  Dzieci miałyśmy położyć spać i wieczór dla nas  . Dzieci śpią otwieramy zubrówkę . Pierwszy drink wypity sms od kogos ze musi gdzieś się zjawić itp. Chodziło o jakąś imprezę.  Zaprosiła mnie wiedząc że zostanę z dziećmi bo jak wypije drinka to już do domu nie pojadę. Ataxi taki kawał drogi za drogi wydatek.  Więc zostawila mnie z dziećmi i zwiala. To było nasze ostatnie spotkanie..  później wymienilysmy parę wiadomość ale nie chciałam mieć wiecie z nią kontaktu.  W tym czasie poznała nowego faceta jak ja u niej byłam i jest już po rozwodzie

Jprdl, ale su/ka. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
15 minut temu, Gość gość napisał:

Jprdl, ale su/ka. 

Tak robia kolezaneczki. Wcale mnie nie dziwia opowiadania tutaj. Swoje tez przeszlam jakbym nie doswiadczyla w zyciu bym nie uwierzyla. W ogole w zyciu trzeba trzymac sie z daleka od kolezaneczek tesciowych i mamus gdyby mi to ktos powiedzial 10 lat temu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, Gość Gabiii55555 napisał:

W sobotni wieczór zaprosiła mnie koleżanka do siebie na drinka . Ja byłam akurat załamana po rozstaniu z facetem więc pojechalam . Miałyśmy wypic parę drinków i pogadać.  Koleżanka ma dwójkę dzieci i w tym czasie miałam męża za granicą.  Dzieci miałyśmy położyć spać i wieczór dla nas  . Dzieci śpią otwieramy zubrówkę . Pierwszy drink wypity sms od kogos ze musi gdzieś się zjawić itp. Chodziło o jakąś imprezę.  Zaprosiła mnie wiedząc że zostanę z dziećmi bo jak wypije drinka to już do domu nie pojadę. Ataxi taki kawał drogi za drogi wydatek.  Więc zostawila mnie z dziećmi i zwiala. To było nasze ostatnie spotkanie..  później wymienilysmy parę wiadomość ale nie chciałam mieć wiecie z nią kontaktu.  W tym czasie poznała nowego faceta jak ja u niej byłam i jest już po rozwodzie

Fajny i ciekawy temat. 

Gabi, jak to przeczytałam to przypominało mi się jak kiedyś w podobnym sposób mój własny rodzony brat mnie potraktował. W niedziele popołudnie zadzwonił do mnie z pytaniem czy bym do nich nie wpadła bo co tak będę sama siedzieć. No więc zapakowałam się do auta i pojechałam. Ledwo weszłam a brat do mnie żebym jego teścia do domu odwiozła. Po drodze jeszcze zatrzymywałam się po dwoma sklepami bo brat zakupy robił. Także ten... 

W jednej z firm w której dopiero rozpoczęłam pracę przyczepił się do mnie koleś. Okazało się, że mieszka całkiem niedaleko mnie. Więc  pierwsze jego pytanie czy może ze mną dojeżdżać do pracy. Zgodziłam się. Następnego dnia poprosił żeby go podrzuciła do elektrowni i poczekała na niego. Również się zgodziłam. Kolejnego dnia wymyślił inny sprawunek ale odmówiłam a on zaczął się do mnie rzucać, tak jakby to mój obowiązek było robić mu za taksówkę. Skończyło się na tym, że mu odmówiłam wszelkich podwózek i miałam spokój. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ajamamhistorię

Facet z którym byłam ok 2-3 m-ce, po rozstaniu na przyjacielskiej stopie, poznał mnie ze swoją nową ukochaną. Bardzo się polubiłyśmy i zaprzyjaźniłyśmy. Po jakimś czasie nasze drogi się rozchodziły a znajomość luzowała, choć nawet rzadki kontakt był bardzo serdeczny. Ona miała wieczne z nim wzloty i upadki (on to typowy narcyz, despota i egoista).  Po kilku latach odnowiłam z nią kontakt. Okazało się, że został z niej psychiczny wrak. Bez kasy, na wynajętej willi, porzucona kilka dni przed moim kontaktem. Razem z moim facetem przewieźliśmy jej wszystkie rzeczy do wynajętej kawalerki, pomagałam jej pakowac rzeczy w tej willi, pakowałam do auta, wypakowywałam i nosiłam po schodach jej szpargały kawalerki. Ze dwa razy jeszcze do tej willi przywiozłam jej obiad, służyłam za ramię do wypłakania. Dziewczyna wynajęła kawalerkę na moim osiedlu. Byłam zawsze pod ręką, blisko, z czasem  zaczęła zabierać mi mój czas dla męża i dziecka, albo była z nami albo chciała mnie gdzieś wiecznie wyciągać. I non stop telefony i gadki po 2-3 godziny. I tylko jej problemy. 

Zasada ta sama, ona taka biedna, taka nieszczęśliwa, pokrzywdzona. Dwukrotnie jej nagrywaliśmy pracę, trzeci raz nawet do swojego byłego sprzed trzech lat się odezwałam, żeby jej pracę nagrał. Ale zawsze miała wymówki, zawsze nagle coś jej wypadało, że ona nie może. Ale o to chodziło, ona nie chciała nic zmienić, tylko mieć kogoś na wyłączność by przelewać swoj żal, by ten ktoś wszystko rzucał i leciał do niej, by dawał jej swój czas. I z czasem ciągle było jej mało tego wsparcia, aż zaczęły się aluzje co do finansów, a przecież tyle razy dawaliśmy jej pracę na tacy (handlowiec, przedstawiciel w banku, ubezpieczeniach, etc) - praca z podstawą niegłupią plus zarąbiste prowizje. Ale nie. Po co. Gdy zaczęłam w tej relacji odzyskiwać siebie i swój czas, nagle przepadła. Nie odbierała telefonów, w domu jej nie było. Co się okazało? Wyprowadziła się na drugi koniec Polski, i nagle nie była taka biedna i zagubiona by nie poradzić sobie z przeprowadzką fizycznie i finansowo, z wynajęciem tam mieszkania. I praca też się tam znalazła. Owszem, cieszę się, ze dziewczyna odzyskała grunt pod nogami, ale "sfrajerzy/ła" mnie, traktując jak przedmiot potrzebny w danym momencie a potem wystawiony za drzwi, bo już nie dawał się wykorzystywać. 

To była moja ostatnia tak bliska relacja z kobietą, w formie tak zażyłej przyjaźni, a która powstała już w wieku mocno dorosłym. I ostatnia w której tak wiele z siebie dałam psychicznie i czasowo. To była ta nauka właśnie 🙂

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ktokolwiek

Ja mam taką jedną koleżankę, zjawia się zawsze jak czegoś potrzebuje. Tak nigdy nie ma czasu, bo dzieci bo obowiązki, ale jak czegoś chce to i czas znajdzie i obowiązków nie ma

Ogólnie to parę razy w'życiu się przekonałam na własnej skórze

Od przyjaciół Boże strzeż z wrogami sobie poradzę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gośc
41 minut temu, Gość ktokolwiek napisał:

Od przyjaciół Boże strzeż z wrogami sobie poradzę

Zaje/biste hasło 😂, ale w tym prawdy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość
10 godzin temu, Gość Ajamamhistorię napisał:

Facet z którym byłam ok 2-3 m-ce, po rozstaniu na przyjacielskiej stopie, poznał mnie ze swoją nową ukochaną. Bardzo się polubiłyśmy i zaprzyjaźniłyśmy. Po jakimś czasie nasze drogi się rozchodziły a znajomość luzowała, choć nawet rzadki kontakt był bardzo serdeczny. Ona miała wieczne z nim wzloty i upadki (on to typowy narcyz, despota i egoista).  Po kilku latach odnowiłam z nią kontakt. Okazało się, że został z niej psychiczny wrak. Bez kasy, na wynajętej willi, porzucona kilka dni przed moim kontaktem. Razem z moim facetem przewieźliśmy jej wszystkie rzeczy do wynajętej kawalerki, pomagałam jej pakowac rzeczy w tej willi, pakowałam do auta, wypakowywałam i nosiłam po schodach jej szpargały kawalerki. Ze dwa razy jeszcze do tej willi przywiozłam jej obiad, służyłam za ramię do wypłakania. Dziewczyna wynajęła kawalerkę na moim osiedlu. Byłam zawsze pod ręką, blisko, z czasem  zaczęła zabierać mi mój czas dla męża i dziecka, albo była z nami albo chciała mnie gdzieś wiecznie wyciągać. I non stop telefony i gadki po 2-3 godziny. I tylko jej problemy. 

Zasada ta sama, ona taka biedna, taka nieszczęśliwa, pokrzywdzona. Dwukrotnie jej nagrywaliśmy pracę, trzeci raz nawet do swojego byłego sprzed trzech lat się odezwałam, żeby jej pracę nagrał. Ale zawsze miała wymówki, zawsze nagle coś jej wypadało, że ona nie może. Ale o to chodziło, ona nie chciała nic zmienić, tylko mieć kogoś na wyłączność by przelewać swoj żal, by ten ktoś wszystko rzucał i leciał do niej, by dawał jej swój czas. I z czasem ciągle było jej mało tego wsparcia, aż zaczęły się aluzje co do finansów, a przecież tyle razy dawaliśmy jej pracę na tacy (handlowiec, przedstawiciel w banku, ubezpieczeniach, etc) - praca z podstawą niegłupią plus zarąbiste prowizje. Ale nie. Po co. Gdy zaczęłam w tej relacji odzyskiwać siebie i swój czas, nagle przepadła. Nie odbierała telefonów, w domu jej nie było. Co się okazało? Wyprowadziła się na drugi koniec Polski, i nagle nie była taka biedna i zagubiona by nie poradzić sobie z przeprowadzką fizycznie i finansowo, z wynajęciem tam mieszkania. I praca też się tam znalazła. Owszem, cieszę się, ze dziewczyna odzyskała grunt pod nogami, ale "sfrajerzy/ła" mnie, traktując jak przedmiot potrzebny w danym momencie a potem wystawiony za drzwi, bo już nie dawał się wykorzystywać. 

To była moja ostatnia tak bliska relacja z kobietą, w formie tak zażyłej przyjaźni, a która powstała już w wieku mocno dorosłym. I ostatnia w której tak wiele z siebie dałam psychicznie i czasowo. To była ta nauka właśnie 🙂

 

Ale tutaj ona cie nie wykorzystala. Ty chyba masz cos z glowa. Chciala sie wyzalic to jest normalne jak ktos ma problemy. Ja mam taka sasiadke ktora wpieralala sie do mnie we wszystko na koniec powiedziala ze jestem chora psychicznie a do ludzi mowila ze chciala dla mnie dobrze. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
9 minut temu, Gość Gość napisał:

Ale tutaj ona cie nie wykorzystala. Ty chyba masz cos z glowa. Chciala sie wyzalic to jest normalne jak ktos ma problemy. Ja mam taka sasiadke ktora wpieralala sie do mnie we wszystko na koniec powiedziala ze jestem chora psychicznie a do ludzi mowila ze chciala dla mnie dobrze. 

Ja widzę o co jej chodzi. Nie ma nic z głową, po prostu ty nie rozumiesz co czytasz. To nie jest tylko wyżalenie się. Przeczytaj ten post jeszcze raz, to może zauważysz, że osoba, której odpisałaś nie jest taka jak twoja sąsiadka. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 8905kpt

Przyjaźń między kobietami może być do momentu w którym nie pojawi się facet potem wszystko się psuje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Koleżanka podczas robienia kursu na prawo jazdy zaszła w ciążę. Kursu nie skończyła, stwierdziła że to nie na jej nerwy, że w ciąży za duży stres. Po tym jak urodziła, wozilam ją i jej maleństwo po lekarzach, ją na zakupy itp. Nie stanowiło to dla mnie problemu, mimo że mąż zwracał mi uwagę na To,że czas, który nasz synek mógłby poświęcić na zabawę, spędza ze mną w aucie załatwiajac sprawy koleżanki. Ja uważałam że raz na 2 czy trzy tygodnie nic się nie stanie jak ją gdzieś podrzuce, w końcu wiem jak to jest siedzieć bez prawka na zadupiu bo przez to samo kiedyś przechodziłam. Nawet za paliwo nie bralam bo ile mi to auto spalilo jak podjechalam 5 lub 10 km w  jedna stronę. Szlag mnie jednak trafił jak któregoś dnia poprosiła mnie żebym zawiozla ją do jej mamy do miasta oddalonego o 80 km od naszej miejscowości, bo niby musi jakieś ważne pismo odebrać A połączenie do tego miasta jest totalnie kijowe, miala mi wtedy zatankować auto, bo mialam gorszy miesiac, zwalilo się dużo wydatków na głowę i powiedzialam ze mogę ją zawiezc ale musi mi oddac za paliwo bo nie bede miala za co do pracy jezdzic jak ją zawiozę, ugadalysmy się na 50 zł. Wiedziałam że w dwie strony praktycznie bez odpoczynku od fotelika to za dużo dla mojego 2-latka, więc synka zostawiłam wtedy mamie. Dojechalysmy do jej mamy,ta stwierdzila ze skoro moj synek jest pod dobra opieką to przecież możemy chwilę dłużej posiedzieć, przecież jej mama tak rzadko wnuczke widuje. Gotowalo się we mnie bo byla umowa ze wypijemy szybką kawę i wracamy, ale próbowałam grzecznie tylko pytać czy już jedziemy. Słyszałam tylko " no jeszcze chwila". Ta chwila trwala 4 godziny. Ok, w końcu wyruszamy w drogę powrotną. Po 10 przejechanych kilometrach koleżanka sobie przypomina że nie wzięła listu. Pytam czy się wrócić ( i tak miałam już dzień zmarnowany więc było mi wszystko jedno już). Odpowiedziała że A to najwyżej zadzwoni do mamy żeby pocztą jej to wysłała. Nosz kurrrrwaaaaa! To ja marnuje cały dzień który mogłabym poświęcić swojemu dziecku bo ona niby ma noz na gardle A okazuje się że chciała tylko mamusie odwiedzić. Gdybym od razu wiedziała jaka sytuacja to też bym ją zawiozla, ale po pierwsze nie marnowalabym jedynego wolnego od pracy dnia w środku tygodnia tylko ustalilybysmy na weekend, a po drugie wzielabym synka ze sobą. Dalej bylam tylko gorzej wściekła. Przejezdzamy przez miasto, w ktorym jest McDonald. Zapytała czy jestem głodna, stwierdziłam że w sumie tak, ona stwierdziła że też jest i czy mogę na drive podjechać. Myślę spoko, fajnie że chociaż z tym się wychylila. Ale gdzie tam! Ona płaciła za swoje, ja za swoje. Wzięła jakiś duży zestaw za 23 zł, ja  kasy przy sobie nie miałam więc zamówiłam sobie  twoforyou za 6 zł, bo tylko tyle kasy naskrobalam, jej nawet glupio niebylo jak szukałam drobnych po całym aucie, nawet nie zaproponowała że to teraz mi zapłaci za paliwo, a mogla mi sie juz wtedy lampka zapalic ze będę zrobiona w kulki. No i najgorsze na koniec trasy. Dala mi 27 zł bo tyle jej zostalo z tych 50 co miała dla mnie naszykowane, no dalaby więcej ale jej ma z jest w pracy a on kasę trzyma i odda mi przy okazji. Nic się nie odezwałam bo byłam taka zszokowana, bo jakbym ja się dogadala że płacę tyle i tyle,to bym tyle zapłaciła choćby mnie skrecalo z tego głodu jakbym wiedziała że nie mogę sobie na to pozwolić.  Dosłownie wróciłam do domu i wylam, dopiero przejrzałam na oczy z jaką egoistka się zadaję. Czasem się jeszcze do niej odzywałam ale na jakieś prośby o podrzucenie gdzieś odpowiadałam, że nie mam czasu, to ona potrafiła bezczelnie zapytać czy w takim razie mój mąż nie mógłby urwać się z pracy i ją zawieźć , albo czy nie mogę w takim razie zmiany przełożyć bo ona ma nóż na gardle. Ech :). W końcu jak się zmobilizowala i zrobiła prawo jazdy, to aż na życzenia świąteczne nawet nie odpisuje 🙂 Juz nie jestem potrzebna,więc po co kontakt utrzymywać 🙂 Ale dobrze, tyle mojego spokoju, śmieszy mnie tylko jak udostępnia na fb obrazki typu: " gdzie są Twoi przyjaciele? - Nie odzywają się bo na razie niczego nie potrzebują..." 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość1
16 minut temu, Gość Gosc napisał:

Koleżanka podczas robienia kursu na prawo jazdy zaszła w ciążę. Kursu nie skończyła, stwierdziła że to nie na jej nerwy, że w ciąży za duży stres. Po tym jak urodziła, wozilam ją i jej maleństwo po lekarzach, ją na zakupy itp. Nie stanowiło to dla mnie problemu, mimo że mąż zwracał mi uwagę na To,że czas, który nasz synek mógłby poświęcić na zabawę, spędza ze mną w aucie załatwiajac sprawy koleżanki. Ja uważałam że raz na 2 czy trzy tygodnie nic się nie stanie jak ją gdzieś podrzuce, w końcu wiem jak to jest siedzieć bez prawka na zadupiu bo przez to samo kiedyś przechodziłam. Nawet za paliwo nie bralam bo ile mi to auto spalilo jak podjechalam 5 lub 10 km w  jedna stronę. Szlag mnie jednak trafił jak któregoś dnia poprosiła mnie żebym zawiozla ją do jej mamy do miasta oddalonego o 80 km od naszej miejscowości, bo niby musi jakieś ważne pismo odebrać A połączenie do tego miasta jest totalnie kijowe, miala mi wtedy zatankować auto, bo mialam gorszy miesiac, zwalilo się dużo wydatków na głowę i powiedzialam ze mogę ją zawiezc ale musi mi oddac za paliwo bo nie bede miala za co do pracy jezdzic jak ją zawiozę, ugadalysmy się na 50 zł. Wiedziałam że w dwie strony praktycznie bez odpoczynku od fotelika to za dużo dla mojego 2-latka, więc synka zostawiłam wtedy mamie. Dojechalysmy do jej mamy,ta stwierdzila ze skoro moj synek jest pod dobra opieką to przecież możemy chwilę dłużej posiedzieć, przecież jej mama tak rzadko wnuczke widuje. Gotowalo się we mnie bo byla umowa ze wypijemy szybką kawę i wracamy, ale próbowałam grzecznie tylko pytać czy już jedziemy. Słyszałam tylko " no jeszcze chwila". Ta chwila trwala 4 godziny. Ok, w końcu wyruszamy w drogę powrotną. Po 10 przejechanych kilometrach koleżanka sobie przypomina że nie wzięła listu. Pytam czy się wrócić ( i tak miałam już dzień zmarnowany więc było mi wszystko jedno już). Odpowiedziała że A to najwyżej zadzwoni do mamy żeby pocztą jej to wysłała. Nosz kurrrrwaaaaa! To ja marnuje cały dzień który mogłabym poświęcić swojemu dziecku bo ona niby ma noz na gardle A okazuje się że chciała tylko mamusie odwiedzić. Gdybym od razu wiedziała jaka sytuacja to też bym ją zawiozla, ale po pierwsze nie marnowalabym jedynego wolnego od pracy dnia w środku tygodnia tylko ustalilybysmy na weekend, a po drugie wzielabym synka ze sobą. Dalej bylam tylko gorzej wściekła. Przejezdzamy przez miasto, w ktorym jest McDonald. Zapytała czy jestem głodna, stwierdziłam że w sumie tak, ona stwierdziła że też jest i czy mogę na drive podjechać. Myślę spoko, fajnie że chociaż z tym się wychylila. Ale gdzie tam! Ona płaciła za swoje, ja za swoje. Wzięła jakiś duży zestaw za 23 zł, ja  kasy przy sobie nie miałam więc zamówiłam sobie  twoforyou za 6 zł, bo tylko tyle kasy naskrobalam, jej nawet glupio niebylo jak szukałam drobnych po całym aucie, nawet nie zaproponowała że to teraz mi zapłaci za paliwo, a mogla mi sie juz wtedy lampka zapalic ze będę zrobiona w kulki. No i najgorsze na koniec trasy. Dala mi 27 zł bo tyle jej zostalo z tych 50 co miała dla mnie naszykowane, no dalaby więcej ale jej ma z jest w pracy a on kasę trzyma i odda mi przy okazji. Nic się nie odezwałam bo byłam taka zszokowana, bo jakbym ja się dogadala że płacę tyle i tyle,to bym tyle zapłaciła choćby mnie skrecalo z tego głodu jakbym wiedziała że nie mogę sobie na to pozwolić.  Dosłownie wróciłam do domu i wylam, dopiero przejrzałam na oczy z jaką egoistka się zadaję. Czasem się jeszcze do niej odzywałam ale na jakieś prośby o podrzucenie gdzieś odpowiadałam, że nie mam czasu, to ona potrafiła bezczelnie zapytać czy w takim razie mój mąż nie mógłby urwać się z pracy i ją zawieźć , albo czy nie mogę w takim razie zmiany przełożyć bo ona ma nóż na gardle. Ech :). W końcu jak się zmobilizowala i zrobiła prawo jazdy, to aż na życzenia świąteczne nawet nie odpisuje 🙂 Juz nie jestem potrzebna,więc po co kontakt utrzymywać 🙂 Ale dobrze, tyle mojego spokoju, śmieszy mnie tylko jak udostępnia na fb obrazki typu: " gdzie są Twoi przyjaciele? - Nie odzywają się bo na razie niczego nie potrzebują..." 

Co za baba. Pewnie, miałaś marnować wolne od pracy na jej wyjazdy. A swoją drogą czemu jej partner nie mógł jej pomóc? Rozumiem, że po zrobieniu dzieciaka się ulotnił...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość

Ale szmacisko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
20 minut temu, Gość gość1 napisał:

Co za baba. Pewnie, miałaś marnować wolne od pracy na jej wyjazdy. A swoją drogą czemu jej partner nie mógł jej pomóc? Rozumiem, że po zrobieniu dzieciaka się ulotnił...

Jedyne, co potrafił to zrobić dzieciaka nie myśląc o tym że oboje mieszkają na wsi, żadno z nich nie ma prawa jazdy i w sumie niczego. Są razem nadal. Po prostu, sposób na życie, niech się wszyscy martwią o moje dziecko tylko nie ja. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość1
6 minut temu, Gość gość napisał:

Jedyne, co potrafił to zrobić dzieciaka nie myśląc o tym że oboje mieszkają na wsi, żadno z nich nie ma prawa jazdy i w sumie niczego. Są razem nadal. Po prostu, sposób na życie, niech się wszyscy martwią o moje dziecko tylko nie ja. 

Dlatego nie ma co się nad ludźmi litować. Miała faceta, a myślała że skoro nie ma prawa jazdy to każdy  ma im pomagać. Ja wiele razy się nacięłam, w pracy też wiele razy dałam się wmanewrować w różne rzeczy, które mi nie pasowały.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość1

Zresztą jak ktoś jest miły i pomaga, to natychmiast wszyscy zaczynają go wykorzystywać. I tak jest w naszym przypadku jak widzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×