Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

ImTheOne

Tęsknota za kimś kto cię nie chce

Polecane posty

Na pewne rzeczy nie mamy wpływu. Co to znaczy walczyć? Nie da się nikogo zmusić do kochania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

a może walczyć? 

Walczyć to można gdy widzi się jakieś szanse i druga strona daje chociażby minimalną nadzieję że ta walka ma sens.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

to uczucie jest najgorsze, ale wiem co mówie z czasem będzie lepiej 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JOLUTKA
 

jak sobie poradzić :classic_sad:

Nie myśleć i nie wspominać, zająć swój umysł i czas czymś innym, czymś co się lubi. I nigdy nie walczyć, o miłość się nie walczy i nie zabiega, ona albo jest albo jej nie ma 🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Nie myśleć i nie wspominać, zająć swój umysł i czas czymś innym, czymś co się lubi. I nigdy nie walczyć, o miłość się nie walczy i nie zabiega, ona albo jest albo jej nie ma 🙂

Nic dodać, nic ująć. 100/100.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Walczyć to można gdy widzi się jakieś szanse i druga strona daje chociażby minimalną nadzieję że ta walka ma sens.

jakieś minimalne są.. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nikt11
 

jakieś minimalne są.. 

Autorze szansa na co  tworzysz  kolejne  tematy  poczytne  zlatuja się  do nich  JAK muchy  do  pajęczyny 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

jakieś minimalne są.. 

No to walcz ale z wyczuciem i godnością 🙂 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

jakieś minimalne są.. 

Skoro uważasz , że jakieś minimalne są,to walcz. Lepiej spróbować niż wyrzucać sobie  potem, że nic się nie starało zrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Przyjść samo nie przyjdzie. Walczy to się o to co się ma a nie o to czego się nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

No nie wiem. Jeśli czegoś nie mam to robię wszystko by to zdobyć. Jeśli się nie udaje ,to przynajmniej nie ma do siebie pretensji , że nie próbowałam. A , że się nie udało. No cóż, takie życie. Nie należy się przejmować. Tylko żyć dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Zależy jak leży. Ja sobie nigdy nie potrafię wyobrazić jak można walczyć o względy drugiej osoby. Dla mnie to jakaś abstrakcja. Jak drugiej osobie na mnie zależy i mi zależy na drugiej osobie to nie ma czegoś takiego, że nie będziemy razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JOLUTKA
 

Walczy to się o to co się ma a nie o to czego się nie ma.

Otóż to. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Zależy jak leży. Ja sobie nigdy nie potrafię wyobrazić jak można walczyć o względy drugiej osoby. Dla mnie to jakaś abstrakcja. Jak drugiej osobie na mnie zależy i mi zależy na drugiej osobie to nie ma czegoś takiego, że nie będziemy razem.

Jeśli o to chodzi to tak,ja pisałam odnośnie innych rzeczy.

Ogólnie jak ktoś mnie nie chce,to nie ma się co narzucać,poniżać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Przyjść samo nie przyjdzie. Walczy to się o to co się ma a nie o to czego się nie ma.

Jak się już coś ma to nie trzeba walczyć o to żeby to zdobyć. To chyba logiczne. 😉  Można co najwyżej strać się to coś utrzymać ale to raczej nie powinna być już walka.

 

 

Zależy jak leży. Ja sobie nigdy nie potrafię wyobrazić jak można walczyć o względy drugiej osoby. Dla mnie to jakaś abstrakcja. Jak drugiej osobie na mnie zależy i mi zależy na drugiej osobie to nie ma czegoś takiego, że nie będziemy razem.

Nie chodzi o walkę o względy drugiej osoby. Chodzi o to aby pokazać nasze zainteresowanie, wykazać się inicjatywą, dać jakieś wyraźne zielone światło. No właśnie, jak Ci zależy to powinieneś odważyć się to okazać. To jest właśnie ta walka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JOLUTKA
 

Jak się już coś ma to nie trzeba walczyć o to żeby to zdobyć. To chyba logiczne. 😉  Można co najwyżej strać się to coś utrzymać ale to raczej nie powinna być już walka.

 

Nie chodzi o walkę o względy drugiej osoby. Chodzi o to aby pokazać nasze zainteresowanie, wykazać się inicjatywą, dać jakieś wyraźne zielone światło. No właśnie, jak Ci zależy to powinieneś odważyć się to okazać. To jest właśnie ta walka.

Tylko, że w temacie jest „Tęsknota za kimś kto cię nie chce”  i w którymś z kolei komentarzu pada pytanie czy walczyć? 
Ja uważam, że nie należy walczyć, jeśli ktoś cię nie chce, są jakieś granice. Nigdy nic na siłę. Można zabiegać (nigdy nie walczyć ) ale  pod warunkiem, iż wiemy, że to uczucie jest (obustronne) ale w tym przypadku opisanym przez autora/autorkę nie ma nic. O co więc walczyć? Nawet autor/autorka tak naprawdę nie wiedziałaby o co, nawet nie wie za czym tęsknić, za czymś czego być może nigdy nie było? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Tylko, że w temacie jest „Tęsknota za kimś kto cię nie chce”  i w którymś z kolei komentarzu pada pytanie czy walczyć? 
Ja uważam, że nie należy walczyć, jeśli ktoś cię nie chce, są jakieś granice. Nigdy nic na siłę. Można zabiegać (nigdy nie walczyć ) ale  pod warunkiem, iż wiemy, że to uczucie jest (obustronne) ale w tym przypadku opisanym przez autora/autorkę nie ma nic. O co więc walczyć? Nawet autor/autorka tak naprawdę nie wiedziałaby o co, nawet nie wie za czym tęsknić, za czymś czego być może nigdy nie było? 

Autor dalej napisał też że jakieś minimalne szanse są, więc dopóki je widzi to niech walczy ale z wyczuciem i godnością. Oczywiście jeżeli taka walka nie przyniesie spodziewanych efektów to lepiej odpuścić po krótkim czasie niż "walić głową w mur" latami.

Czyli zrobić wszystko co się mogło zachowując godność. Tak żeby później nie mieć wyrzutów sumienia, szybciej zapomnieć daną osobę i mieć ułatwiony nowy start.
 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JOLUTKA
 

Autor dalej napisał też że jakieś minimalne szanse są, więc dopóki je widzi to niech walczy ale z wyczuciem i godnością. Oczywiście jeżeli taka walka nie przyniesie spodziewanych efektów to lepiej odpuścić po krótkim czasie niż "walić głową w mur" latami.

Czyli zrobić wszystko co się mogło zachowując godność. Tak żeby później nie mieć wyrzutów sumienia, szybciej zapomnieć daną osobę i mieć ułatwiony nowy start.
 

Zakochany zawsze widzi więcej i wciąż myśli, że ta szansa jest 🙂.
Jeśli ktoś cię nie chce to nie zacznie cię raptem kochać, lubić... a nawet jeśli tak się stanie to zawsze jest niepewność, że skoro już raz mnie nie chciał i tak łatwo mu to przyszło to być może przy pierwszej nadarzającej się okazji powtórzy to czego nie zrobił wcześniej 🙂. Ja bym nie walczyła o nic ale decyzja  należy do autora tematu. 

"walić głową w mur" latami”   — nie pamiętam aby tak było  


 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

Zakochany zawsze widzi więcej i wciąż myśli, że ta szansa jest 🙂.
Jeśli ktoś cię nie chce to nie zacznie cię raptem kochać, lubić... a nawet jeśli tak się stanie to zawsze jest niepewność, że skoro już raz mnie nie chciał i tak łatwo mu to przyszło to być może przy pierwszej nadarzającej się okazji powtórzy to czego nie zrobił wcześniej 🙂. Ja bym nie walczyła o nic ale decyzja  należy do autora tematu. 

"walić głową w mur" latami”   — nie pamiętam aby tak było  


 

Jeżeli nie widzi się dosłownie żadnych szans to rzeczywiście walczyć nie ma o co. Dopóki się jakieś widzi to moim zdaniem warto powalczyć chociażby przez krótki okres czasu. Z tym tekstem w cudzysłowie to miało być "walić głową w mur obojętności". Musiałem być śpiący bo nie sprawdziłem od razu. 🙂 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wpakowałem się kiedyś w taki kanał. To zdarzyło się na szczęście tylko raz w moim życiu. Miałem 18 lat. Zakochałem się bez wzajemności w koleżance równolatce, nazwijmy ją Anita. Nie miałem wtedy żadnego doświadczenia życiowego w sprawach damsko męskich i tylko to mnie usprawiedliwia z tego, że zrobiłem z siebie skończonego frajera i ...a. Nie rozumiałem tego, że odwzajemnienia uczucia nie można wyczekać czy na nie zapracować poświęceniem i wszelkimi staraniami. Nie miałem świadomości tego, że jeżeli uczucie nie było od razu odwzajemnione to odwzajemnienie nigdy się nie pojawi. Zostałem odrzucony i mimo tego nadal starałem się zapracować na odwzajemnienie. To było żenujące. Coraz bardziej pogrążałem się w bagnie nieodwzajemnionej miłości. To wyglądało tak jakbym chciał wyżebrać odwzajemnienie. Biegałem koło niej, starałem się, pomagałem jej. Dosłownie wypruwałem z siebie flaki. Byłem gotowy do każdego poświęcenia. Trwało to miesiącami. Kosztowało mnie to bardzo dużo energii, czasu i zdrowia. I to wszystko dla osoby, która jak tu ktoś wcześniej napisał o swoim przypadku- "miała mnie w dupie". Sam się sobie dziwiłem, że byłem w stanie wykrzesać z siebie tyle siły i energii.  Byłem zaślepiony i ogłupiony przez to fatalne jednostronne uczucie, które demolowało moją psychikę. Wciąż wierzyłem, że zdobędę jej uczucie i o zgrozo nie wyobrażałem sobie w moim życiu innej partnerki. Nie rozumiałem absurdalności i bezsensu tej całej sytuacji. Zapomniałem co znaczą pojęcia duma i honor.

Podam tylko jeden z wielu przykładów sytuacji gdzie zachowałem się jak skończony frajer. Były to urodziny naszej wspólnej koleżanki. Byłem z Anitą. Oprócz nas było jeszcze kilka osób w tym jeden singiel i mój kumpel z koleżanką z klasy, o której względy się starał- również bez powodzenia. Na imprezie Anita zafascynowała się tym singlem. Zatańczyłem z nią tylko kilka tańców po czym ona spędzała czas tylko i wyłącznie z tym singlem. Z nim tańczyła i rozmawiała. Ja siedziałem i czekałem na nią przy stole. W międzyczasie mój kolega, który starał się o względy koleżanki, wyszedł z imprezy do domu gdyż ona oświadczyła, że musiała wcześniej wrócić do domu. Nie chciał przebywać na imprezie bez niej. Powinienem zabrać się z nimi, ale niestety tego nie zrobiłem. Wciąż miałem nadzieję, że Anita w końcu wróci do mnie do naszego miejsca przy stole. Tak się jednak nie stało. Ona wciąż spędzała czas z singlem. Impreza skończyła się o świcie. Doczekałem się wtedy powrotu Anity do mnie. Odetchnąłem z ulgą gdy ten singiel przestał ją adorować i dowiedziałem się od niej, że będziemy wracali do domu razem, że tamten nie będzie jej odprowadzał.

Tak proszę państwa. Byłem szczęśliwy z tego powodu , że mogłem dostąpić zaszczytu odprowadzenia obiektu mojej miłości do domu po tym jak na imprezie na kilka godzin zostawiła mnie samego. To był już szczyt frajerstwa. Sięgnąłem dna. Ona mnie olała, a ja czekałem na nią jak wierny pies tylko po to aby ją odprowadzić. Po kilku miesiącach wyzdrowiałem z tej chorej miłości i nie mogłem uwierzyć w to, że mogłem wtedy i w wielu innych przypadkach aż tak się upodlić. Usprawiedliwia mnie tylko to, że byłem zakochany na śmierć i życie. Myślałem irracjonalnie. To chore uczucie odebrało mi zdolność racjonalnego myślenia oraz jak to mówią psycholodzy- zdolność obiektywnego spostrzegania sytuacji. 

I pomyśleć, że kilka miesięcy przed tym feralnym zakochaniem się, kręciła się koło mnie piękna, filigranowa, drobna szatynka. Nie zauważyłem szeregu subtelnych sygnałów, które do mnie wysyłała. Wystarczyło tylko żebym zareagował na te sygnały. Żeby być z nią nie musiałbym miesiącami wypruwać z siebie f......ów. Wystarczyło tylko wyciągnąć do niej rękę i zaprosić ją na spacer. Po latach powiedziała mi, że gdybym zareagował w taki sposób, w jaki ona oczekiwała, bylibyśmy razem. Cóż za ironia losu.....Życie bywa czasami cholernie popieprzone. Minąłem się z piękną szatynką, która myślała o mnie, po to aby za chwilę zakochać się w kimś, kto na to w ogóle nie zasłużył. Los w tym przypadku był dla mnie wyjątkowo brutalny i niesprawiedliwy. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
 

jak sobie poradzić :classic_sad:

Czekać aż się znajdzie ta wlasciwa😘 

A jeśli cały czas o niej myślisz to minie.😎 A czy szybko czy długo to różnie z tym bywa🙄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Mnie od roku tez to dopadlo. Powoli przechodzi. Nie jestem o nic zła, oboje tkwimy w starych nieszczęśliwych zwiazkach...ale nawet nie bylo czasu ani okazji, zeby to wyjaśnić...ja to olalam od razu, bo raczej na 100% nie mialabym szans, zeby  rywalizowac z czyjas "żono" i  wygrac, poddalam sie na samym początku, dzis zaluje ze nie mamy ze soba kontaktu. Jedyne co, to wpatrywal sie we mnie, kiedy przypadkowo zobaczyl mnie jak szlam z zakupami a to bylo niedawno, bo w marcu... i to jeszcze dowiedzialam sie od kolezanki ze sie wpatrywal bo akurat z zakupow wracalysmy razem ,ciesze sie ze tego nie zauwazylam...bo pewnie powrocilo by to takie uczucie przegranej...przegapionej szansy z ubieglego roku...no bo przecież uyebauo mi sie w mózgu, ze to "idealne spasowanie".. a nie spotkamy sie juz nigdy...bo ta firma remontowa skonczyla juz kontrakt tam gdzie mieszkam..no do doopy..i ciezko.mi z tym do tej pory. Nigdy sie juz nie dowiem, czy cos by z tego bylo, gdybym wtedy w tamtym roku inaczej postapila..gdybym olala swiadomosc ze on ma żone : ( Nikomu nie zycze takiego czegoś..juz ponad rok czasu mysle ze zle zrobilam, żałuję, itd. I tak samo jak tutaj ktos wyzej pisal...ze czas jakos sprawi, ze nie bedzie już mnie to bolalo...rok i 2 miesiace... lipa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JOLUTKA
 

Wpakowałem się kiedyś w taki kanał. To zdarzyło się na szczęście tylko raz w moim życiu. Miałem 18 lat. Zakochałem się bez wzajemności w koleżance równolatce, nazwijmy ją Anita. Nie miałem wtedy żadnego doświadczenia życiowego w sprawach damsko męskich i tylko to mnie usprawiedliwia z tego, że zrobiłem z siebie skończonego frajera i ...a. Nie rozumiałem tego, że odwzajemnienia uczucia nie można wyczekać czy na nie zapracować poświęceniem i wszelkimi staraniami. Nie miałem świadomości tego, że jeżeli uczucie nie było od razu odwzajemnione to odwzajemnienie nigdy się nie pojawi. Zostałem odrzucony i mimo tego nadal starałem się zapracować na odwzajemnienie. To było żenujące. Coraz bardziej pogrążałem się w bagnie nieodwzajemnionej miłości. To wyglądało tak jakbym chciał wyżebrać odwzajemnienie. Biegałem koło niej, starałem się, pomagałem jej. Dosłownie wypruwałem z siebie flaki. Byłem gotowy do każdego poświęcenia. Trwało to miesiącami. Kosztowało mnie to bardzo dużo energii, czasu i zdrowia. I to wszystko dla osoby, która jak tu ktoś wcześniej napisał o swoim przypadku- "miała mnie w dupie". Sam się sobie dziwiłem, że byłem w stanie wykrzesać z siebie tyle siły i energii.  Byłem zaślepiony i ogłupiony przez to fatalne jednostronne uczucie, które demolowało moją psychikę. Wciąż wierzyłem, że zdobędę jej uczucie i o zgrozo nie wyobrażałem sobie w moim życiu innej partnerki. Nie rozumiałem absurdalności i bezsensu tej całej sytuacji. Zapomniałem co znaczą pojęcia duma i honor.

Podam tylko jeden z wielu przykładów sytuacji gdzie zachowałem się jak skończony frajer. Były to urodziny naszej wspólnej koleżanki. Byłem z Anitą. Oprócz nas było jeszcze kilka osób w tym jeden singiel i mój kumpel z koleżanką z klasy, o której względy się starał- również bez powodzenia. Na imprezie Anita zafascynowała się tym singlem. Zatańczyłem z nią tylko kilka tańców po czym ona spędzała czas tylko i wyłącznie z tym singlem. Z nim tańczyła i rozmawiała. Ja siedziałem i czekałem na nią przy stole. W międzyczasie mój kolega, który starał się o względy koleżanki, wyszedł z imprezy do domu gdyż ona oświadczyła, że musiała wcześniej wrócić do domu. Nie chciał przebywać na imprezie bez niej. Powinienem zabrać się z nimi, ale niestety tego nie zrobiłem. Wciąż miałem nadzieję, że Anita w końcu wróci do mnie do naszego miejsca przy stole. Tak się jednak nie stało. Ona wciąż spędzała czas z singlem. Impreza skończyła się o świcie. Doczekałem się wtedy powrotu Anity do mnie. Odetchnąłem z ulgą gdy ten singiel przestał ją adorować i dowiedziałem się od niej, że będziemy wracali do domu razem, że tamten nie będzie jej odprowadzał.

Tak proszę państwa. Byłem szczęśliwy z tego powodu , że mogłem dostąpić zaszczytu odprowadzenia obiektu mojej miłości do domu po tym jak na imprezie na kilka godzin zostawiła mnie samego. To był już szczyt frajerstwa. Sięgnąłem dna. Ona mnie olała, a ja czekałem na nią jak wierny pies tylko po to aby ją odprowadzić. Po kilku miesiącach wyzdrowiałem z tej chorej miłości i nie mogłem uwierzyć w to, że mogłem wtedy i w wielu innych przypadkach aż tak się upodlić. Usprawiedliwia mnie tylko to, że byłem zakochany na śmierć i życie. Myślałem irracjonalnie. To chore uczucie odebrało mi zdolność racjonalnego myślenia oraz jak to mówią psycholodzy- zdolność obiektywnego spostrzegania sytuacji. 

I pomyśleć, że kilka miesięcy przed tym feralnym zakochaniem się, kręciła się koło mnie piękna, filigranowa, drobna szatynka. Nie zauważyłem szeregu subtelnych sygnałów, które do mnie wysyłała. Wystarczyło tylko żebym zareagował na te sygnały. Żeby być z nią nie musiałbym miesiącami wypruwać z siebie f......ów. Wystarczyło tylko wyciągnąć do niej rękę i zaprosić ją na spacer. Po latach powiedziała mi, że gdybym zareagował w taki sposób, w jaki ona oczekiwała, bylibyśmy razem. Cóż za ironia losu.....Życie bywa czasami cholernie popieprzone. Minąłem się z piękną szatynką, która myślała o mnie, po to aby za chwilę zakochać się w kimś, kto na to w ogóle nie zasłużył. Los w tym przypadku był dla mnie wyjątkowo brutalny i niesprawiedliwy. 

Dokładnie wiem o czym piszesz... ja postępowałem dokładnie tak samo, na szczęście to już przeszłość 🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×