Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
FrancisBaby

Potrzebuję obiektywnej oceny od Was

Polecane posty

Witajcie. 

Jestem w związku od 3 lat. Nadal się docieramy, ale że tak powiem: bywa coraz lepiej. Niestety martwią mnie niektóre zachowania mojego mężczyzny, które zwykle traktuję jako jego deficyty z domu i należy mu się uszanowanie ich. Jednak wczorajsza sytuacja łamie moje granice i nie umiem jej potraktować na porządku dziennym, powiedziałabym, że zastanawiam się już nad sensem i zdrowiem tej relacji.

Zacznę od tego po krótce, że jest on jedynakiem, a ja jestem z dużej rodziny. Dlatego też on często jest skupiony na sobie i domaga się nieustannej uwagi, a ja mam tendencje do ucieczki w swój świat i pogonią za świętym spokojem.

Wczoraj mielismy zaplanowaną pierwszą lekcję salsy w klubie tańca. Cieszyłam się na nią jak dziecko od tygodnia, kiedy to nas zapisałam i o dziwo on się zgodził. Wczorajszy dzień temu podporządkowałam, wyszłam wczesniej z pracy, żeby zdążyć wszystko w domu zrobić i pójść. Nie będę Wam mówić jak to długo się szykowałam, wiem, że to tylko lekcja tańca, ale ja zawsze marzyłam, żeby mieć partnera, który razem ze mną będzie chodził tańczyć. Trochę dziecinada, ale takie już są moje marzenia.

Kiedy byłam na miejscu, mój partner przyjechał prosto z pracy. On dużo pracuje i w zasadzie wiedziałam, że będzie zmęczony. Był jednak tak bardzo zmęczony, że wręcz powiedziałabym złośliwie się zachowywał. Szedł bardzo powoli, narzekał na ugryzienia komarów, ledwo dyszał... i ogólnie mnie wk**wiał. Oczywiście mimo, że czekał na miejscu od 30 min nie sprawdził jak tam się wchodzi tylko liczył w tym na mnie. No cóż... zakasałam rękawy, zaczęłam pytać na recepcji jak się wchodzi, upewniałam się czy to dobry adres, szukałam schodów itp... a on? Stał i czekał z miną zbitego psa. Zapytałam więc go czy na pewno chce tam iść. Powiedział, że nie za bardzo.

 

Nie muszę chyba się tłumaczyć z tego, że byłam rozczarowana. Może trochę przesadziłam z naburmuszeniem, ale tak się właśnie czułam. Starałam się mimo wszystko nie okazywać złości i poszłam z nim do sklepu po coś do picia (10 min drogi, na to miał siłę). Wróciliśmy do domu i jakoś ciągle nie mogłam sobie poprawić nastroju. W pewnym momencie poczułam, że on chodzi za mną i się domaga uwagi. Mówię więc, żeby mnie trochę zostawił samą. To zadziałalo jak płachta na byka. Zaczął się denerwować, że z powodu salsy traktuję go jak .... Tłumaczę więc najspokojniej jak potrafię, że to nie jest w niego wymierzone, po prostu chcę być sama. Oczywiście zero "dziękuję" za to, że zrobiłam kolację, najważniejsze jest to, że nie tryskam humorem. Powiedział w końcu, że mogę sobie gdzieś iść skoro tak potrzebuję samotności. Stwierdziłam, że to świetny pomysł i zaczęłam już ubierać buty. Planowałam się przejść na wieczorny spacer. 

I wtedy zaczęło się już hardcorowo. Zamknął drzwi na klucz i go schował. Powiedział, że jak chcę iść to z nami koniec. On fiksuje jak ja się odcinam, to nie był taki pierwszy raz. Moja złość już była na ostrzu noża i mówiłam "nie psuj wszystkiego, chcę wyjść, nie tarasuj mi wyjścia, bo się zaczynam dusić". Dał mi więc klucz i powiedział na pożednanie "jak wyjdziesz to zamknę drzwi na górny zamek i nie będziesz już miała jak wrócić".... Wtedy już mnie zmroziło. To jest moje własnościowe mieszkanie, więc perspektywa jaką mi zarysował była dla mnie dramatyczna. Szczególnie, że mój 13-letni syn był w domu. Przestraszyłam się. Ale mimo tego wyszłam. Nie będzie mnie cholernik zastraszał. Kiedy wróciłam drzwi nie były zaryglowane. Wszyscy już spali. Byłam na spacerze jakieś  20 min.

Śniło mi się tej nocy, że obserwuję inną parę ludzi. Byli podobni do siebie i bardzo do siebie pasowali. A ja stałam na uboczu i czułam, że jestem sama...

Co myślicie o tym wszystkim? Potrzebuję Waszego zdania przede wszystkim, bo jeśli mam coś postanowić to wsparcie społeczne bardzo mi pomoże. Nie mam z moją rodziną dobrego kontaktu, a przyjaciółek nie chcę martwić.

Pozdrawiam

F.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym Cię pocieszyć, ale ... nie wygląda to dobrze. On ma zapędy aby Cię zdominować i chciał Cię nastraszyć.

Świetnie że się nie dałaś zastraszyć ale ... napięcie pozostało i pytanie co zrobisz następnym razem.

Czy postawiłaś mu ultimatum - tzn. że to było pierwszy i ostatni raz gdy chciał Cię zamknąć i zastraszyć (siłą)? Myślę, że nie macie szans jeśli kiedyś to się będzie powtarzać. Wiem, że to trudne, ale czasami trzeba postawić problem na ostrzu noża aby coś się zmieniło.

Przypominam (pewnie słyszałaś) o stawianiu granic ... przypominam.

Siły, wytrwałości i odwagi abyś wyjaśniła sobie z ukochanym co jest dopuszczalne a Co nie ... takie ustalenie zasad współżycia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dziękuje za odpowiedz! 

O tak, mój partner ma spore skłonności do dominacji. Walczę z nimi i staram się stawiać granice ale chyba robię to nieumiejętnie, bo problem ciagle powraca. Zaczęło się niewinnie od włażenia bez pukania do łazienki. Później presja emocjonalna w stylu „oj chyba mnie już nie kochasz” niby dla żartów. Mam w sobie sile aby reagować na to w sposób jasny ale jego dominacja czasem mu się wyrywa spod kontroli i mimo, ze się go nie boje to raczej czasem w nerwach boje się co zaraz od niego usłyszę. Każda kłótnia (a kłócimy się bardzo często bo ja tez umiem pokazywać rożki) wyglada dość podobnie tzn najpierw jest chwila mojej nieuwagi i zbyt swobodne pokazywanie dąsów, potem on chce mnie załagodzić, ja mu mówię ze tego teraz nie chce, żeby dał mi czas, potem on jest wściekły bo brak zainteresowania nim jest tym samym co spoliczkowanie, potem on wyciąga największy kaliber czyli ostre słowa, przekrwione oczy, szantaże i hasła typu „idź się puszczać”, czasem gorsze... a potem ja się nie odzywam 2 dni a on znowu za mną łazi i płacze że mnie kocha. Potem ja się lituje i zaczynam z nim rozmawiać, a on z biegiem rozmowy ma coraz mniejsza skruchę aż do momentu jak relatywizuje swoje zachowanie i uważa, ze nie zareagowałby tak gdyby nie moje zachowanie. 

Tak tez było dzisiaj. Powiedział „przeprosiłem cię, co mam jeszcze zrobić? Pociąć się?” - Jako szybki terror, żeby osiągnąć znowu jak najszybciej status quo.

 

dziewczyny i chłopaki, jak się stawia granice w takiej sytuacji? Już rzuciłam pierścionkiem zaręczynowym, były ciche dni, było pakowanie manatkow. 

A może to już za późno na triki?

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Smof: owszem, mój syn tez musi przy nim chodzić jak w zegarku. Zwalam to na profesje partnera - adwokat.

jest pod wieloma względami cudownym i wrażliwym człowiekiem ale ma takie skłonności egocentryczne, ze przy moich pro-społecznych i altruistycznych jest odludkiem i nie ma przyjaciół, choć chciałby mieć. Moim okiem ograniczają go zbyt wysokie wymagania, 

 

ojezu ale na niego napsioczylam... 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Uważaj z tym pakowaniem. Jeśli takie szantaże sobie robicie to jest to bardzo destrukcyjne i przemocowe.

W/g mnie wasz związek jest w czarnej doopie i bez poważnej pracy (terapia pary) staczacie się do rozstania.

 

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ty się zastanów w jakiej sytuacji stawiasz swojego syna. Facet rygluje drzwi w twoim mieszkaniu ( i na dodatek twój syn to słyszy ) chyba nie masz nadziei ze twoje dziecko jest na te akcje głuche? Jak postawić granice ? Normalnie,być asertywnyna. Pokazałaś, ze wolno jemu się tak zachowywać i dlatego jest jak jest. Po co rozmawiałaś o jego samopoczuciu przed tańcami ? Skąd wiesz czy akurat te zajęcia by go nierozluznily a ciebie uszczęśliwiły? Ty jesteś tez ważna a pan adwokat ma swoje biuro w pracy i niech tam przesiaduje a nie trenujesz syna aby schodził mu z drogi. Popełniasz błąd a to, ze zaryglował drzwi kiedy wyszłaś kwalifikuje się do prawdziwego Armagedonu. Nie jesteś jego niewolnica, niech się wyprowadzi i zabiega o ciebie bo inaczej będzie tylko gorzej.

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jakoś mnie to śmieszy. Facet -adwokat - grozi Ci w twoim mieszkaniu, że zarygluje drzwi,hahahaha zamknie się z twoim dzieckiem w środku? Cóż nie wierzę. Albo to świr.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×