Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

monika0586

Relacje Matka - Córka

Polecane posty

Witam,

Moje relacje z rodzicami nigdy nie były dobre. Kiedy byłam dzieckiem, to ojciec nadużywał alkoholu, a matka od przeszło 20 lat bierze leki na zaburzenia depresyjno-lękowe. Dzieciństwa nie miałam lekkiego, choć zawsze lodówka była pełna, to generalnie zimny chów. Jak matce coś się nie spodobało, to goniła ojca, żeby mnie zlał. Sama również podnosiła na mnie rękę, aczkolwiek wolała się wyręczać ojcem. Moje najwcześniejsze wspomnienie z dzieciństwa? Zima, miałam 6 lat a brat 4. Byliśmy na sankach wraz z ojcem kompletnie nawalonym. Musiałam się opiekować ojcem i bratem, aby bezpiecznie wrócić do domu z nimi. Matka do tej pory nie widzi nic w tym złego, że nieraz zostawiała mnie z młodszym bratem pod opieką pijanego ojca, wręcz uważa, że wtedy był super tatą, bo alkohol go otwierał. Często również kłamała, nawet w mało istotnych kwestiach, więc do tej pory się dziwię po co.

Mając 18 lat wyprowadziłam się na parę lat, po czym wróciłam na jakieś 3 lata do domu rodzinnego, a teraz z mężem mamy swoje własne mieszkanie i 2 synów. W czasie kiedy nie mieszkałam z rodzicami próbowałam jakoś naprawić relacje z matką. Próbowałam z nią rozmawiać, podpytywać o rady, zwierzać się z problemów, ale za każdym razem podnosiła na mnie głos i czepiała się o nic nie znaczące rzeczy, tak aby zakończyć rozmowę. Przez całe dzieciństwo słyszałam "czemu nie możesz być jak np Ewa?", wieczne porównywanie, bo byłam typem chłopczycy, nie miałam super ocen, nie miałam ładnego pisma itp.

Aktualnie jestem znowu w rodzinnym domu, bo mamy generalny remont kuchni i łazienki. Sytuacja mimo upływu lat się nie zmieniła, tylko teraz doszły dzieci. Staram się tłumaczyć, żeby np nie powtarzała w kółko mojemu starszemu synowi, że jest niegrzeczny, żeby codziennie nie serwowała mu słodkich napojów i mogłabym tak dalej wymieniać. Kompletnie mnie nie szanuje i jak jest taka sytuacja, to udaje, że mnie nie słyszy. Nie jestem w stanie wszystkiego tutaj opisać, ale ja już się poddałam i nie próbuję nic z tym zrobić, bo mam wrażenie, że się nie da. 

Moim celem jest to, aby moje dzieci miały ciepły dom i zdrową atmosferę, generalnie kompletne przeciwieństwo tego co ja zaznałam jako dziecko. Dużo pracuję nad sobą, jestem świadomą osobą i czytam, bo jednak człowiek dużo złego zaznał i nie jest tak łatwo, ale mam świetnego męża, który miał dobrą atmosferę w domu, także wszystko układa się:)

Chciałam się z Wami podzielić po krótce swoją historią, bo nie ukrywam, chciałam trochę wyrzucić tego z siebie i poznać Wasze opinie.

Dziękuję.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ok, może inaczej. Chodziło mi o rady, pomysły. Może ktoś miał podobną sytuację i jakoś się w niej odnalazł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przed chwilą, monika0586 napisał:

Ok, może inaczej. Chodziło mi o rady, pomysły. Może ktoś miał podobną sytuację i jakoś się w niej odnalazł.

Powiem Ci tyle... Matka się  nie zmieni, nie oczekuj, że nadrobicie stracony czas, bo nie nadrobicie. Ona nigdy już Ci nie da ani tamtej miłości, której wtedy potrzebowałaś, ani tego wsparcia emocjonalnego, które by się teraz przydało.

Jeśli chcesz utrzymywać kontakt, to się zdystansuj i nastaw, że ona taka będzie i nie nie zmienisz. Jeśli ona tego nie chce, to Ty za nią nie przepracujesz jej problemów.

Jedyne co możesz zrobić to sama na nią nie liczyć w kulejących aspektach, zadbać o swoje zdrowie psychiczne i tyle.

Nie ma na to innej rady. Ewentualnie odciąć się, ale to jest też trudna decyzja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

No właśnie... Chciałabym się pogodzić z tym co było i jest, ale mam z tym problem. Nie potrafię zrozumieć przeszłości, a matka nie chce mi odpowiedzieć dlaczego było tak, a nie inaczej. Nie wiem czy ona wszystko co złe, to wypiera z pamięci, bo twierdzi, że niewiele pamięta i generalnie uważa, że nie ma o co się przyczepić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, monika0586 napisał:

No właśnie... Chciałabym się pogodzić z tym co było i jest, ale mam z tym problem. Nie potrafię zrozumieć przeszłości, a matka nie chce mi odpowiedzieć dlaczego było tak, a nie inaczej. Nie wiem czy ona wszystko co złe, to wypiera z pamięci, bo twierdzi, że niewiele pamięta i generalnie uważa, że nie ma o co się przyczepić.

Wypiera. Moja robi to samo.

Musisz ruszyć naprzód. Masz męża, dzieci. Masz rodzinę i to ciepło, którego potrzebowałaś.

Po co Ci teraz matka? Chcesz tym sobie, czy jej coś udowodnić? Bo poradziłaś sobie bez dobrego wzorca od niej i to już jest Twoje zwycięstwo. Kolejnym jest ta walka każdego dnia, aby nie powielać jej zachowań. Masz tego świadomość, pilnujesz się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
8 minut temu, Gość_2 napisał:

Wypiera. Moja robi to samo.

Musisz ruszyć naprzód. Masz męża, dzieci. Masz rodzinę i to ciepło, którego potrzebowałaś.

Po co Ci teraz matka? Chcesz tym sobie, czy jej coś udowodnić? Bo poradziłaś sobie bez dobrego wzorca od niej i to już jest Twoje zwycięstwo. Kolejnym jest ta walka każdego dnia, aby nie powielać jej zachowań. Masz tego świadomość, pilnujesz się.

To jedyne racjonalne podejscie.

Pracuj nad swoimi granicami i szacunkiem do siebie. Podoba mi sie podejscie psycholozki Tatiany Mitkowej, znajdziesz ja na yt, ze przeszlosci juz nie ma a rodzicom nalezy byc wdzieczym za to, ze nas urodzili i kropka. Podstawowa zasada silnych granic jest zaakceptowanie faktu, ze nikt nam nie jest nic winien, to tak w skrocie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 minuty temu, AZS56 napisał:

Podstawowa zasada silnych granic jest zaakceptowanie faktu, ze nikt nam nie jest nic winien, to tak w skrocie.

Ale że też my nie jesteśmy za sam fakt bycia dzieckiem swoich rodziców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, Gość_2 napisał:

Wypiera. Moja robi to samo.

Musisz ruszyć naprzód. Masz męża, dzieci. Masz rodzinę i to ciepło, którego potrzebowałaś.

Po co Ci teraz matka? Chcesz tym sobie, czy jej coś udowodnić? Bo poradziłaś sobie bez dobrego wzorca od niej i to już jest Twoje zwycięstwo. Kolejnym jest ta walka każdego dnia, aby nie powielać jej zachowań. Masz tego świadomość, pilnujesz się.

Myślałam o całkowitym zerwaniu kontaktu z nią, ale chciałabym, aby moje dzieci miały babcie i dziadka. Nie wiem jak im miałabym tę sytuację wyjaśnić. Jeszcze są mali, więc niewiele rozumieją, ale co później?

Masz rację z tą walką codzienną. Widzę, że dobrze znasz temat. Smutne jest to, że rodzice fundują dzieciakom takie dzieciństwo. Jeszcze muszę pogodzić się z tym, że świata nie zmienię 🙂

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 minutę temu, monika0586 napisał:

Widzę, że dobrze znasz temat. Smutne jest to, że rodzice fundują dzieciakom takie dzieciństwo. Jeszcze muszę pogodzić się z tym, że świata nie zmienię 🙂

Niestety z autopsji... Dotarcie do tego pktu zajęło wiele czasu, nerwów i łez. I właśnie świata nie zmienisz, matki też nie.

Jeśli chcesz, możemy się zgadać na pv. Nie chciałabym na forum wszystkiego opisywać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
8 minut temu, AZS56 napisał:

To jedyne racjonalne podejscie.

Pracuj nad swoimi granicami i szacunkiem do siebie. Podoba mi sie podejscie psycholozki Tatiany Mitkowej, znajdziesz ja na yt, ze przeszlosci juz nie ma a rodzicom nalezy byc wdzieczym za to, ze nas urodzili i kropka. Podstawowa zasada silnych granic jest zaakceptowanie faktu, ze nikt nam nie jest nic winien, to tak w skrocie.

Dziękuję za polecenie, na pewno zapoznam się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Moja matka też zawsze była toksyczna. Takie osoby się nie zmieniają. U mnie w domu rodzinnym nie było alkoholu, ale i tak miałam trudne dzieciństwo. Zimny chów, nie okazywanie miłości, żadnej przyjaźni z matką, darcie ryja matki z byle powodu, tata był pod pantoflem. Do tego też porównanie z innymi, wysokie wymagania, najlepiej jakbym miała same piątki i była najlepsza w klasie. Obgadywanie mnie za plecami. Owszem mogłam pogadać z matką, ale co z tego jak ona zaraz szła do taty i wszystko mu mówiła. Do tego bieda. Jak coś chciałam to nigdy nie było pieniędzy. Chodzenie cały czas w tych samych ciuchach. Nie liczyli się nigdy z moim zdaniem. Uważali że mam co jeść, mam gdzie spać, mam podręczniki do szkoły i to mi wystarczy. Na żadne zajęcia dodatkowe, rozwijanie pasji nie było pieniędzy. Oprócz tego byłam bita, często za nic. 

Teraz matka jest łagodniejsza, rzadziej drze ryja ale i tak jest toksyczna. Nic jej nie mówię, nie zwierzam się z problemów, bo wiem, że zaraz cala rodzina by wiedziała. Do tego moja matka często ubarwia, dodaje od siebie jakieś bzdury. Przykro mi, że nie miałam takiej fajnej dobrej matki przyjaciółki. Ale niektórzy mają jeszcze gorzej, bo np są porzucani przez matki albo zabijani. Tak więc zawsze mogło być gorzej, jakieś pocieszenie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
10 godzin temu, serduszko7 napisał:

Moja matka też zawsze była toksyczna. Takie osoby się nie zmieniają. U mnie w domu rodzinnym nie było alkoholu, ale i tak miałam trudne dzieciństwo. Zimny chów, nie okazywanie miłości, żadnej przyjaźni z matką, darcie ryja matki z byle powodu, tata był pod pantoflem. Do tego też porównanie z innymi, wysokie wymagania, najlepiej jakbym miała same piątki i była najlepsza w klasie. Obgadywanie mnie za plecami. Owszem mogłam pogadać z matką, ale co z tego jak ona zaraz szła do taty i wszystko mu mówiła. Do tego bieda. Jak coś chciałam to nigdy nie było pieniędzy. Chodzenie cały czas w tych samych ciuchach. Nie liczyli się nigdy z moim zdaniem. Uważali że mam co jeść, mam gdzie spać, mam podręczniki do szkoły i to mi wystarczy. Na żadne zajęcia dodatkowe, rozwijanie pasji nie było pieniędzy. Oprócz tego byłam bita, często za nic. 

Teraz matka jest łagodniejsza, rzadziej drze ryja ale i tak jest toksyczna. Nic jej nie mówię, nie zwierzam się z problemów, bo wiem, że zaraz cala rodzina by wiedziała. Do tego moja matka często ubarwia, dodaje od siebie jakieś bzdury. Przykro mi, że nie miałam takiej fajnej dobrej matki przyjaciółki. Ale niektórzy mają jeszcze gorzej, bo np są porzucani przez matki albo zabijani. Tak więc zawsze mogło być gorzej, jakieś pocieszenie...

Niezwykle smutna jest Twoja historia. Niestety wielu ludzi nie powinno być rodzicami. Nie są świadomi swoich deficytów, tego jak się zachowują albo po prostu nie chcą być świadomi. Często nie szukają pomocy u specjalisty, czy wsparcia chociażby w postaci książek tematycznych. A dlaczego? Sama nie wiem i szukam na to odpowiedzi. Bo co może być ważniejsze niż szczęście i dobra przyszłość naszej pociechy? Szukałam odpowiedzi u źródła - swojej matki. Ona nie widzi nic złego w swoim zachowaniu, ani w tym teraźniejszym, ani w przeszłym. Uważa wręcz, że to ja jestem niedobra, chociażby dlatego, że zadaje takie pytania. Cóż, pozostaje zamknąć ten etap, bo tak jak ktoś wyżej napisał:

 

Dnia 13.10.2020 o 15:31, Gość_2 napisał:

Matka się  nie zmieni, nie oczekuj, że nadrobicie stracony czas, bo nie nadrobicie. Ona nigdy już Ci nie da ani tamtej miłości, której wtedy potrzebowałaś, ani tego wsparcia emocjonalnego, które by się teraz przydało.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Moja mama to inteligentny, dobrze funkcjonujący alkoholik. Nie wiem już sama kiedy to się zaczęło. Kiedy nie pije, to jest całkiem do zniesienia, ale jak znowu wpada w nałóg, to jest paskudną osobą. Wyzwiska, zaczepki, agresja. Jako dziecko wiele, wiele wieczorów spędziłam sama, bo ona chodziła na imprezy, a że wychowałam się bez ojca, to nie miałam z kim siedzieć. Cały czas żyłam w dysonansie. Z jednej strony ciągle mi powtarzała, że jestem dla niej najważniejsza i dość często mi ulegała, a z drugiej często byłam sama, nie miałam u niej wsparcia emocjonalnego, wyzywała mnie od pie.dolonych egoistek (10letnie dziecko). U mnie w domu przemocy fizycznej nie było, za to z psychicznej dopiero zaczynam się leczyć i coraz więcej rozumiem. 

Moja walka, żeby się od niej odciąć trwa i jeszcze potrwa. Aktualnie mam na głowie ważniejsze rzeczy niż relacja z nią, ale jak one się uspokoją, to zajmę się totalnym zerwaniem kontaktów. Dwa razy w roku na święta i tyle. Od toksycznych rodziców można tylko uciec. Broń Boże nie daj sobie wmówić, że coś jesteś im winna. To oni powołali Cię na świat i to oni powinni o Ciebie dbać, nie odwrotnie. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

To jest w tych relacjach najgorsze, że z jednej strony zostajesz zmieszana z błotem i tego jest więcej, oczywiście nie publicznie, bo przed otoczeniem to "dobra rodzina", a za chwile jest ten przebłysk miłości i dobroci, więc potem lecisz na ten lep...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Wtedy były inne czasy. Każda kobieta musiała mieć dzieci i to jak najszybciej. Tak więc rodziły te dzieci nieważne czy się nadają na matki czy nie. Teraz kobieta ma większy wybór. Nie musi mieć dzieci i nikt jej za to nie potępia.

Moja matka jest z małego miasteczka, dlatego mentalność ma taką jak takie baby ze wsi: obgadywanie, ocenianie wyglądu, ciągła troska co ludzie powiedzą, siedzenie w oknie i patrzenie kto co robi, kto z kim itp. Wszyscy są źli, tylko ona jedna jest wspaniała i ma rację. Ona też miała toksyczne dzieciństwo. Z tego co kiedyś mówiła to rodzice (moi dziadkowie) nie chcieli jej dać pieniędzy na podręczniki do szkoły i nie mogła się uczyć w technikum, dlatego nie ukończyła szkoły średniej, do tego zmuszono ją do zajmowania się młodszym rodzeństwem. 

Natomiast ojciec był z rodziny alkoholików, z dużego miasta. Wszyscy u niego pili (jego ojciec czyli mój dziadek, jego bracia, wszyscy oni już nie żyją), tylko tata jedyny nigdy nie pił alkoholu, nawet piwa nie tknie, ale za to zawsze był pod pantoflem swojej żony (czyli mojej matki). Matka zawsze miała ostatnie słowo do wszystkiego, despotka, łatwo wpadała w szał i darła ryja tak że nawet na ulicy było słychać. A kiedyś stwierdziła nawet, że ona "nigdy nie biła dzieci", co jest kłamstwem bo biła mnie i siostrę, a udaje że nie pamięta. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Moi rodzice są urodzeni w latach 60-tych, więc aż takie parcia ze strony rodziny na dzieci nie było z tego co ja słyszałam, bo moja matka urodziła mnie mając 28 lat. Z kolei teściowa, która urodziła się pod koniec lat 40-tych opowiadała, że jej ciąża była wyczekiwana i kiedy była już po 20 roku życia, to zaczęło się obgadywanie w okolicy, w rodzinie, że może nie może mieć dzieci, bo przecież ma męża.

Tak... te czasy były straszne. Tak samo mówienie, że parka (chłopiec i dziewczynka) to jest idealne potomstwo.  U mnie w rodzinie duża większość to chłopcy, a na wieść, że urodzę kolejnego chłopca nie było wielkiego zachwytu. Szanuję ludzi, którzy nie chcą mieć dzieci, albo tylko jedno z jakichś tam powodów, ale ludzie starsi mają to do siebie, że mówią wprost jak oni to wszystko widzą i nie domyślają się, że sprawiają komuś przykrość, czy denerwują.

Niestety ludzie od zawsze lubili obgadywać innych, oceniać i najlepiej wszystko wiedzieć co się dzieje u innych. Kolejne pokolenie może być ciut inne, aczkolwiek sama widzę, że wielu rodziców uczy swoje pociechy oceniania innych po wyglądzie. Smutne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Moja matka nawet nadaje ludziom przezwiska związane z wadami w wyglądzie. Gdy ktoś się garbi to jest "garbusem", gdy ktoś ma piegi to jest "piegusem", gdy ktoś ma krosty to "pryszczaty" i tym podobne, setki różnych przezwisk na każdą osobę w pracy, rodzinie, sąsiadów, znajomych. 

Nie powie np. pan Nowak tylko garbus. Przez to sama miałam zawsze kompleksy związane z wyglądem, że nie jestem idealna. Każdy pryszcz na twarzy był zaraz komentowany. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem z czego to wynika, ale jednak chyba jest to bardziej domena kobiet. Moja matka też potrafiła komentować ludzi, a ojciec za to uwielbiał komentować mój wygląd w wieku nastoletnim, bo innymi ludźmi nie za bardzo się interesował. Często słyszałam od niego, że włosy za długie, nie ten kolor, za gruba, za chuda, bo jako nastolatka miałam wahania wagi, ciuchy też złe. Ubierałam się sportowo i tak się czasami zastanawiałam, czy może jakbym wyglądała jak prostytutka, to by był w końcu zadowolony? Nie wiem.

Mam nadzieję, że przynajmniej jakaś część ludzi w końcu zrozumie, że to nie jest dobre i nieważne, czy tyczy się to rodziny, czy obcych osób.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Powiem ci tak. Też nie miałam łatwego dzieciństwa. Rodzice nigdy się nie pograli. Ojciec przyjeżdżał do nas co jakiś czas a później wracał do siebie. Moja mama z każdym razem kiedy przyjeżdżał miała jakieś pretensje a jak wyjeżdżał to kłamała mi że on ją uderzył, zrobił to czy tamto. Teraz wiem że nie była to prawda. 

Wychowywała mnie babcia, bo mama cały czas pracowała. Mama nadużywała alkoholu jak twój ojciec, ale nie widziała w tym problemu bo piwo to nie alkohol, powiadała. Minęły długie lata. Przeprowadzka za granicę, nowy partner matki. Z czasem stan psychiczny jak i fizyczny mojej mamy uległ diametralnej zmianie. Przestała się mną interesować. W dupie miała że nie miałam co jeść w szkole. W grę wchodziła przemoc fizyczna i psychiczna.

Nie mieszkam w domu od 15 roku życia. Teraz mam co prawda 20 lat, roczną córkę i narzeczonego. Jestem szczęśliwa i też chce dla mojego dziecka i związku jak najlepiej. 

Miesiąc temu umarła moja babcia. Mama przyjechała ją pochować. Tego co dowiedziałam się od sąsiadki/mojej chrzęstnej to dramat. Kobieta, która mnie urodziła wygląda jak bezdomny, nie ma zębów, włosy siwe, nie pracuje, chuda jak patyk bo "odżywia"się tylko piwem. 

Próbowałam z nią rozmawiać już wiele razy ale nic to nie daje. Zmusić jej nie zmuszę. 

Długo długo płakałam mając nadzieję na cud jednak coś takiego w tym przypadku nie istnieje. 

Mam dla ciebie radę. Pogódź się z prawdą, która tak, bardzo boli. Ignoruj, odetnij się i żyj swoim życiem. Daj dzieciom tego czego nie miałaś ty i idź przez życie z wysoko uniesioną głową...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja całkowicie zerwałam kontakt z moją matką 3 lata temu. Przez rok miałam wyrzuty sumienia, ale gdy mi moje dzieci powiedziały, że odkąd babcia nie przychodzi to jestem fajniejsza to mi te wyrzuty przeszły z dnia na dzień. Czasami nie da się inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
18 godzin temu, Marina82 napisał:

Ja całkowicie zerwałam kontakt z moją matką 3 lata temu. Przez rok miałam wyrzuty sumienia, ale gdy mi moje dzieci powiedziały, że odkąd babcia nie przychodzi to jestem fajniejsza to mi te wyrzuty przeszły z dnia na dzień. Czasami nie da się inaczej.

Fajnie, że udało Ci się sytuację pozytywnie rozwiązać. Pewnie dzieci masz już większe, bo mój starszy ma 2 lata, więc wiele z tego wszystkiego rozumie i uwielbia babcie, pewnie też dlatego, że często coś mu kupuje, co mi się nie podoba, ale nie dociera do niej.

Na dodatek mieszka blisko mnie, a prace ma tylko ulice dalej od mojego miejsca zamieszkania.

Jestem zmuszona czasami korzystać z jej pomocy, żeby mi dziecko ze żłobka odebrała. Ja na razie nie widzę rozwiązania swojej sytuacji, chociaż starałam się z nią rozmawiać i coś wskórać, ale niestety....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
35 minut temu, monika0586 napisał:

Jestem zmuszona czasami korzystać z jej pomocy, żeby mi dziecko ze żłobka odebrała. Ja na razie nie widzę rozwiązania swojej sytuacji, chociaż starałam się z nią rozmawiać i coś wskórać, ale niestety....

Bo darmowa pomoc nigdy nie jest darmowa... Jak płacisz za opiekę to możesz wymagać pewnych rzeczy, ale jeśli to nieodpłatna babcia, to niestety, ale babcie pobierają opłatę w nerwach i irytacji matek ;/ 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×