Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zyskazyska

Ogólnie pojęta sytuacja finansowa

Polecane posty

3 godziny temu, anonimkanimka20 napisał:

Jak ma się opłacać branie kredytu? Ano tak: posiadaną gotówkę inwestujesz, a na mieszkanie bierzesz kredyt, który cię w całości kosztuje 2x mniej niż to co zarobisz inwestując. Już nie mówię o tym, że większości społeczeństwa nie stać na kupno mieszkania za gotówkę, a już tym bardziej gdzieś na początku drogi zawodowej, więc bardziej się opłaca kupno mieszkania w kredo, niż płacenie bandyckich stawek za wynajem.

Możliwe, że zarobisz 2x więcej niż koszt kredytu na inwestycji. Możliwe też, że nie. Problemem kredytów hipotecznych jest strasznie długi czas spłaty - przez ten czas potrafi się wydarzyć wszystko. Pozostanę przy stanowisku, że jeśli kupować nieruchomość, to za gotówkę. Wynajem jest obecnie tani - ja na swoich mieszkaniach biorę około 40% mniej niż przed COVID a i tak są trudności ze znalezieniem najemców. Jak ktoś koniecznie chce mieć własne, to jak to słusznie @Bolek zauważył - za dzień pracy w Polsce można spokojnie wziąć 10 tysi. Owszem, to już dotyczy fachowców, ale powiedzmy sobie jasno - 4 tysiące tygodniówki jest osiągalne dla przeciętnego Kowalskiego z uprawnieniami do elektryki + ciepłownictwa + f-gazy pod pompy ciepła. Koszt papierów max 5 tysięcy. Pomieszkać te 2 lata z rodzicami, popracować i kupować. Tylko, że to trzeba coś umieć, bo papiery tego nie załatwią...

 

3 godziny temu, Bolek napisał:

Wychodzi 18-20 tys!!! Czyli 8-10 tys robocizna!  Jakiś pan Józek nie żadna firma zgodził się zrobić to za 16tys , najbliższy termin to wrzesień - ale 2022. Więc nie mów że na etacie zarobią trochę mniej, może to być chłop ledwo piśmienny i wcale nie musi się znać na podatkach, zatrudni księgową. 

Trochę przeszacowujesz, ale około 6 tysi na rękę będzie miał z tego. Normalna stawka, ja też podnoszę. Teraz to już każdy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, anonimkanimka20 napisał:

Nie każdy ma wykształcenie techniczne, dryg do takich tematów, warunki (również fizyczne) do takiej roboty. Ale zgadzam się z Tobą - dobry fachowiec zarabia dużo. Może nie jak programista, ale dużo więcej niż przeciętny gryzipiórek w korpo. Ale ilu jest takich fachowców? To nie jest tak, że każdy sobie może cyknąć papiery na elektryka i trzepać gazyliony kruzejros.

Papiery to akurat tak jest, natomiast wiedzę hm... Powiem tak - ukończyłem ostatecznie, po przerwie, studia. Prawo. Pracowałem w tym zawodzie, choć krótko, bardzo krótko. Otrzaskałem się, ale raczej żona robiła w tych tematach.  W każdym razie przez krótki okres swojego życia prowadziłem nawet firmę windykacyjną. O pracy w korpo nie wspominam. Uśmiałem się jak okazało się, że 5x więcej wyciągam na instalatorstwie. Wykształcenie techniczne. Jak cholera. Matura z fizyki rozszerzona i tyle. I górne lokaty z matematyki. Reszta to praktyka robiona z kolegą i statki. I skończyło się na tym, że mnie przekonał. W ramach prawa czasem wezmę jakąś sprawę, ale szczerze? Odechciało mi się.

Warunki fizyczne, dobre sobie, mam 181 cm wzrostu i 70 kilo wagi, no siłacz ze mnie niesamowity.

3 godziny temu, anonimkanimka20 napisał:

Wynajem w moim mieście skoczył o kilkanaście procent w ciągu ostatniego roku. Nie jest tani, a już z pewnością opłaca się drastycznie mniej niż spłacanie kredo (na marginesie: chyba nigdy nie było odwrotnie). 

Jeśli ktoś się fleksuje, że przed dwa lata pracy po studiach zarobi 500 tysi na mieszkanie i radzi, że tak się powinno robić, to mnie tylko wąs drga w lekkim uśmiechu 😄

Nie wiem w jakim mieście mieszkasz, ale w tym, z którego pochodzę, 4 co do wielkości mieście w kraju, 300 tysięcy wystarczy na 55m2 w centrum. Ale niech tam będzie, 500 tysi. Odkładając 10 tys miesięcznie. Nie po studiach, po zawodówce. Cytując kolegę "nie po to kończyłem zawodówkę, żeby zarabiać jak jakiś magister". To masz w ręku zanim rówieśnicy skończą studia...

 

4 godziny temu, anonimkanimka20 napisał:

Nie rozumiem ludzi, którzy uważają kredyty za najgorsze zło, którego należy się wystrzegać. Tu się nie ma czego bać, trzeba tylko coś wiedzieć o bankach i o tym jak działają pieniądze. Długi czas spłaty to nie jest ryzyko, bo co się ma niby wydarzyć?

Wiesz, no może nie wiem jak działają pieniądze po tej rocznej praktyce jako właściciel małej windykacji, ale powiem tak - w wypadku kredytów konsumpcyjnych 90% dłużników to byli ludzie, którzy przehulali pieniądze. A w wypadku hipotecznych, to niestety to byli głównie ludzie po różnych wypadkach. A to na motocyklu nogę stracił, a to samochodem łeb rozwalił, a to rękę maszyna na produkcji ucięła, a inny połamał nogi na nartach. Tak czy tak - wypadek. No co się ma niby wydarzyć? Doprawdy nie wiem, w ciągu 30 lat... Zbędne ryzyko.

Nie uważam że kredyty to najgorsze zło, sam na rozwój działalności sobie strzeliłem, ale co innego kredyt na inwestycję, a co innego na konsumpcję (mieszkanie w którym chcemy mieszkać).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Ja mam to szczęście że, mieszkam przy granicy i pracuje w Niemczech. A i tak nie raz brakuje, glownie przez to że dużo idzie na używki i tylko jedna pensja. Gdybym pracował w pl i nawet jeśli moja druga połowka też, to cienko to widzę. Naprawę auta, kupienie czegoś do domu czy wakacje. Ale tak naprawdę wolałbym bym mniej zarabiać i nawet czasem nie mieć co do gara wyłożyć ale być szczęśliwym człowiekiem, mieć drugą osobę która się kocha, której się ufa, szanuje z wzajemnością, tworzy rodzinę, mieć znajomych, przyjaciół.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, anonimkanimka20 napisał:

Przyznam szczerze, że trochę straciłam pewność o czym jest ta dyskusja? Do czego próbujesz mnie przekonać? 

Ludzie są oczywiście różni. Nie próbuję Cię przekonać do niczego, po prostu sobie rozmawiamy - ma to swoje plusy, bo na takich forach można poznać ludzi spoza swojego środowiska. A środowisko, w którym się obracamy, jak widać mocno wpływa na optykę rzeczywistości.

Cytat

Mówienie o odkładaniu 10 tys zł miesięcznie po zawodówce wydaje się bardzo oderwane od rzeczywistości   

O tym piszę. Kompletnie inna optyka. Tak, znam takiego chłopaka - ostatnio wchodziłem na robotę to on tam był i rozkładał akurat podłogówkę (hydraulik). Wiek 23 lata. Przypadkiem zapytałem, czemu sam - bo szef był ku**s. Za ile - a podobnie jak @Bolek wskazał.

Cytat

A jak komuś na JDG urwie nogę to jest w lepszej sytuacji, niż ten co na etacie z kredytem? Nie sądzę. 

Pewnie, że nie. To nie w tym rzecz, czy będzie w lepszej czy gorszej, kwestia brania kredytu bądź nie wynika z osobistych poglądów - które osobliwie są raczej wspólne dla pewnych środowisk. Jak człowiekowi mieszkającemu w mieszkaniu bez kredytu urwie nogę, to na mocno upartego za rentę się utrzyma. Z ratą kredytu - no już nie. Straci mieszkanie.

2 godziny temu, anonimkanimka20 napisał:

Czy przekonanie o tym, że lepiej nie brać kredytów bierze się z bogatego domu i dóbr odziedziczonych? Pytam serio - bo ja nie znam nikogo, kto by taki pogląd miał. W moim świecie kredyty, leasingi i raty są zupełnie normalną rzeczą, tylko się je po prostu bierze z rozwagą a nie we franku dopychanym talią konsumenckich. 

Z bogatego domu to nie sądzę - ani ja, ani większość moich znajomych z takiego nie pochodzimy - ot, ja sam to syn robotnika stoczniowego i robotnicy piekarni. Dziedziczenie to już po wybudowaniu domu, więc też nie z tego pochodzi to moje podejście. Szczerze mówiąc bierze się ono bardziej z pragmatyzmu - wolę stanowczo na konsumpcję (jak pisałem - leasing narzędzi pracy czy kredyt inwestycyjny to inna para kaloszy) przeznaczać pieniądze fizycznie posiadane. Ale właśnie o to chodzi - dwa światy. Nie próbuję Cię do niczego przekonać, po prostu lubię pogadać z ludźmi spoza mojego kręgu - właśnie dlatego, że to są najczęściej ludzie z innego świata. Takich, z którymi przez internet podyskutować można, bo w realu, to nigdy się nie spotyka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, anonimkanimka20 napisał:

Mądrze napisane, niepotrzebnie się najeżam 😉 

Byłam kiedyś w jednym technikum - powiedzmy służbowo - i tam chłopaki w ostatniej klasie o profilu mechanik motocyklowy i mechatronik samochodowy zarabiali 8+ tys, a było to już kilka lat temu. Co prawda pewnie na czarno, ale to pokazuje pewną skalę zarobków w zawodach, na które jest ogromne ssanie na rynku.

Przede wszystkim w zawodach technicznych samodzielnych tak zwanych. Czyli osoby, które mogą samodzielnie pełnić funkcje w budownictwie, mechanice czy na tych platformach. Te chłopaki o których piszesz najczęściej potem budują domy sobie - bo właściwie każdy kto ma pojęcie techniczne umie to zrobić, a przynajmniej nadzorować, a to robocizna jest najdroższa przy budowie - tak budowany dom wychodzi taniej niż mieszkanie podobnej wielkości. W sumie ja właśnie tak zrobiłem. Mechanik nie ma tak prosto z JDG bo warsztat to duży koszt, ale i to można obejść. W mieście tym co obok niego mieszkam paru chłopaków z ostatniej klasy technikum po wakacjach za granicą (zarobek) wynajęło halę i kupili podośnik i jakieś podstawowe klucze. Inwestycja po 3-4 tysie na głowę. I wymieniają olej i klocki. Tylko to - nic innego nie robią. Wymieniają olej i klocki. Zaleta? Nie czekasz. To nie jak u innych mechaników, że jest kolejka - u nich podjeżdżam, kawa i po kawie odbieram. Fajne, czyste, tanie. A oni mają kupę kasy realnie. Tylko, że to trzeba było mieć pomysł. 

1 godzinę temu, anonimkanimka20 napisał:

Ja zawsze żałowałam, że nie mam umysłu ścisłego, że nie poszłam na politechnikę i że zamiast LO nie wybrałam technikum. Po kierunku humanistycznym po prostu nie ma takiej roboty, która cię od razu wyniesie na zarobki 10tys+, a przynajmniej nic takiego nie przychodzi mi do głowy.

Rzeczona fryzjerka tyle spokojnie ma. Moi sąsiedzi nawet 3-4x tyle (ona zapalona ogrodniczka - robi lasy w słoiku, on marketingowiec - sprzedaje te lasy w słoiku). Inwestycja 20 tysięcy w szklarnie i początkowe rośliny i gleby. Wiedza - bezcenna.

To nie są ludzie o umysłach ścisłych, to są ludzie, którzy gonią za marzeniami. Którzy poświęcają wszystko co mają, rzucają pracę, żeby robić to co kochają, a potem na tym zarabiać. Tylko wiesz czego to wymaga? No właśnie. Braku pętli kredytowej na szyi, bo start takich "lasów w słoiku" to przez rok nie zarobili ani grosza. No i stołowali to się w połowie u mnie 😄 A to znów trzeba mieć dobrych znajomych. Inna babka ze wsi obok, mąż za granicą pracował po budowach, spadł z rusztowania, renta. Ale miał "gewerbe" w DE i meldunek. No to babka dzierga na szydełku. Co? A poncza, czapki, w barwach rasta. Tam to idzie jak woda i za grube pieniądze. Wyciągają lekko 2-3 tys euro na ebayu, tyle, że trzeba mieć niemiecką firmę i język znać. No ale chłop na rencie może przy ekranie siedzieć i się reklamą zajmować. Też nie ma raczej umysłu ścisłego, ani jedno ani drugie.

To kwestia podejścia do życia, które łączy się właśnie z pewną filozofią życiową, ale jej fundamentem jest ten element wspólny - brak zobowiązań, które powodują, że możesz zaryzykować nie tyle pieniądze co to, że nie będziesz zarabiać. Mając hipotekę + kredyt na samochód jest to raczej niewykonalne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
33 minuty temu, anonimkanimka20 napisał:

Znam kilka fryzjerek - absolutnie tyle nie zarabiają.

O, ciekawe. Ja znam dwie, obie własne salony, 2-3 pracownice + same pracują, tak wychodzi dochód na czysto.

34 minuty temu, anonimkanimka20 napisał:

Myślisz, że w utrzymaniu dwojga dorosłych ludzi na drodze do sukcesu, różnica pomiędzy przetrwaniem a skiśnięciem z głodu to 700-800 zł raty kredytu? Nigdy bym nie mogła żyć z taką pętlą na szyi, na takiej cienkiej granicy. Chodzić na jedzenie do sąsiadów, żeby przyoszczędzić 😄

Dokładnie tak. Policzmy moje prywatne (bo sąsiadów nie znam kosztów) koszty utrzymania:
Utrzymanie domu ok. 8000 rocznie wraz z pełnym ogrzewaniem zimą i ochładzaniem latem bo bez klimy to dla mnie nie życie 😛 Pewnie oszczędzając dałoby się taniej.
Jedzenie spokojnie zmieszczę w 400 zł na miesiąc, oczywiście bez warzyw i owoców, te mam w ogrodzie (3000m2 spokojnie starcza). Razem ok. 1050 złotych miesięcznie. Tyle trzeba mieć odłożone na życie rozwijając "biznes" w moim wypadku. 700-800 zł raty kredytu by to podwoiło prawie.
Tak się żyje na wsi. Stąd może uważam, że kredyt to pętla. Bo to faktycznie pół budżetu.
A na rok życia to można zarobić w 3 miesiące za granicą.

37 minut temu, anonimkanimka20 napisał:

Błędem biznesów, które nie przynoszą dochodu od razu jest stawianie wszystkiego na jedną kartę. Wrzucanie wszystkich jajek do jednego koszyka to bardzo zła strategia inwestowania. A gdyby im z tymi lasami nie wyszło? Zostaliby bez oszczędności, z długiem i roczną przerwą w CV. Po co tak robić, skoro można to samo osiągnąć bez takich wyrzeczeń? Ten mąż to od razu na pełen etat marketing robił? I żona tych słoików ładowała po horyzont od pierwszego dnia działalności? Coś mi się widzi, że z tymi lasami to koloryzujesz - albo oni Tobie bajek naopowiadali 😉

On do dzisiaj to na pełny etat marketingu nie robi bo takiej potrzeby nie ma, teraz nie pracuje, w okresie początkowym robił gdzieś pół etatu dodatkowo. Przychodu oczywiście, nie dochodu, ale przy tej działalności koszty nie przekraczają 20%. I nie od 1 dnia działalności - w pierwszym roku zero kasy z tego. Ze sprzedażą w PL widzę, że cena sztuki to około 300 zł (z google), z tym, że oni sprzedają do Szwecji, bo chłop tam swego czasu pracował i język zna. Ale załóżmy, że w PL. Koszt wytworzenia nie przekracza 25 zł, także marża ładna. 100 sztuk miesięczna sprzedaż? Nie mam powodu by nie wierzyć, ale fakt, że ksiąg nie widziałem. To tylko 3-4 szt dziennie sprzedane, bez szału bym powiedział.

43 minuty temu, anonimkanimka20 napisał:

JDG rzemieślników to jest jednak trochę inna para kaloszy, bo tu na dzień dobry możesz zarabiać przyzwoicie i to się po prostu opłaca bardziej niż etat u kogoś. 

 

Tu jeszcze trzeba dodać trzeci element: gotowość do takiego życia, poświęcania się w imię przyszłych dochodów. Mieszkania gdzieś kątem, jedzenia po sąsiadach. Ja bym nie chciała tak żyć, dla mnie to jest pętla - a nie kredyt. 

Jedzenie po sąsiadach, ponownie - tak się żyje na wsi. Jeden pomaga drugiemu, nie licząc tych "starych" ze wsi, bo ci to utopią się wzajemnie w łyżce wody. Co do JDG rzemieślników to też tak różowo nie jest, że aż na dzień dobry. Po prostu ludzie bez zobowiązań finansowych, z oszczędnościami przywiezionymi z pracy za granicą, zwykle nie potrzebują zarabiać "na dzień dobry".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, anonimkanimka20 napisał:

To chyba wszystko wyjaśnia. Ktoś, kto żyje na wsi ma zupełnie inny start niż ktoś, kto dzieciństwo spędził w bloku, w środku Polski, w dużym mieście. Dom łatwo po kosztach wybudować, kiedy się odziedziczyło kawałek ziemi. Rzecz w tym, że na żaden z tych czynników nie masz wpływu ani nie jest on zasługą twojej ciężkiej (lub wręcz przeciwnie) pracy - analogicznie do bogatego urodzenia się.

Urodziłem i wychowałem się w Szczecinie, który bez rozszerzenia o północ był czwarty (faktycznie, teraz jest trzeci!, mój błąd!). Na wsi kupiłem ziemię po powrocie z morza. To jest ten sam start - ja się na wieś wyniosłem, a nie z niej pochodzę.  Spędziłem w Szczecinie 25 lat swojego życia. Pierwsze 25.

2 godziny temu, anonimkanimka20 napisał:

Czwarte co do wielkości miasto w Polsce to Łódź i tam w centrum kupisz nawet za mniejsze pieniądze - bez centralnego, bez łazienki, ruinę do remontu, a remontu za darmo nie zrobisz, bo nawet jeśli własnoręcznie, to materiały kosztują. Mieszkanie "do zamieszkania" kupisz za 300 tys. ale nie w centrum i nie taki metraż. Jestem bardzo na bieżąco z rynkiem nieruchomości w PL.

Mówię, nie to miasto. Fakt, Łódź jest droższa. Zarówno jako miasto, jak i jako region - nie do końca rozumiem dlaczego, ale działki na mojej wsi (30 minut od centrum Szczecina) kosztują (budowlane, rolne to w ogóle..., ale weźmy budowlane) około 75 tysięcy za 1000m2. Ale można wyrwać i za 80 tysi 3000m2. Nieuzbrojone, ale z możliwością przyłącz (koszt przyłącz obecnie ok. 20 tysi). Mieszkania to tak jak pisałem.

3 godziny temu, anonimkanimka20 napisał:

W lipcu padł rekord kwoty łącznej kredytów hipotecznych - nie dlatego, że ludzie nie kończą zawodówek, tylko dlatego, że to odkładanie 10 tys miesięcznie to jest zjawisko występujące na prawach kuriozum.

Nie. Dlatego, że kredyt hipoteczny przy zerowych stopach procentowych to rozwiązanie dobre inwestycyjnie. Ale co innego jest brać kredyt żeby wziąć mieszkanie pod wynajem (jak robi bardzo wielu) i w ten sposób budować sobie kapitał, a co innego brać pętlę żeby samemu mieszkać. W przypadku wynajmu nawet w razie braku zysku spokojnie rata kredytu się spłaca.

3 godziny temu, anonimkanimka20 napisał:

A tak z ciekawości - skąd to wiesz? Ja nie znam dochodów i przychodów znajomych 😄 Można cośtam wnioskować po stopie życiowej, ale to w erze kredytów, lesingów i innych takich bywa bardzo złudne. Mam takiego znajomego, który bardzo luksusowo się wraz z dziewczyną nosił, woził i mieszkał. Jak się rozstali to się rozpoczęło pranie brudów - w ich przypadku rozliczanie, kto ma spłacać wielkie kredyty, które pozaciągali żeby te pozory utrzymywać. Ujemni milionerzy balujący za pożyczone.

Akurat paniom fryzjerkom to pomagałem w pewnych sprawach i tu konkretnie widziałem księgi. Oczywiście nie w czasie COVID, kiedy wiadomo, że było pozamykane. Kwestia znajomości języka i masz tabuny Niemców i Niemek na strzyżenie - bo nawet jak masz cenę średnio wyższą niż w innych miastach w PL to i tak niższą niż u nich i to przynajmniej 2 krotnie. To, akurat, kwestia regionu. Zresztą sąsiedzi też nie pchaliby swoich słoików do Szwecji jakbyśmy nie mieszkali 30km od promu do Ystad.

Ale masz rację, że miejsce zamieszkania determinuje optykę i to mocno. Pracując na etacie w zach-pom zarobisz tyle, ile średnio w danym zawodzie zarabia się w Polsce. Natomiast prowadząc JDG usługową i świadcząc usługi, zarobisz dużo, dużo lepiej, o ile mówisz parę zdań po niemiecku/szwedzku/duńsku. Tu, w tym regionie, dysproporcja pomiędzy tymi dwoma jest dużo wyższa niż gdzieś w Polsce centralnej, gdzie nie ma takiej różnicy w zasobności portfela klientów. Zresztą - ta optyka jest również zaburzona kosztami utrzymania domu. Nie żartuję z tym 1000 zł/miesiąc razem z jedzeniem. Ale... No właśnie. Mapa stref mrozoodporności roślin się kłania, bo ogrodnik ze mnie zapalony i sam mam w ogródku palmę - od 3 lat. Większość kraju - 6b od -20.5°C do -17.8°C (centrum). My - 7b od -14.9°C do -12.3°C. To oczywiście temperatura najniższa występująca zimą. W praktyce powiem tak - no ja od 10 lat nie widziałem mniej niż -10. A to raczej wpływa na koszty ogrzewania. Raczej nawet mocno. Umówmy się - moja "kariera" w życiu zaczęła się tak naprawdę na morzu. Tylko, że na morze nie weźmie nikt załoganta, który nic nie umie. A żeby mieć wypływane dużo rejsów hobbystycznie, trzeba uprawiać żeglarstwo - sport stanowczo za drogi dla dziecka z rodziny robotniczej chyba, że... Mieszka 3 minuty pieszo od mariny.

Więc tak, to gdzie mieszkamy ma wpływ na nasze możliwości, ale też uważam, że każdy region i miejsce daje możliwości rozwoju - tylko inne. Należy z nich korzystać jak się da.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
12 minut temu, anonimkanimka20 napisał:

To jest akurat jedna z największych głupot "inwestycyjnych", jakie ludzie robią - kupowanie w kredo mieszkań, żeby zarabiać na wynajmie. Ja nie wiem, jak to się ludziom kalkuluje, bo to się nie kalkuluje 😂

Teraz już nie, ale jeszcze 3-4 lata temu się dobrze kalkulowało. Od w sumie Ustawy o kredycie hipotecznym z 23 marca 2017 roku. Kupowało się mieszkanie w kredo za przykładowo 200 tysi, wynajem spłacał kredyt, a mieszkanie czekało te 3 lata. Następnie szło na sprzedaż za 300 tys, ustawa dawała możliwość wcześniejszej spłaty całego kredytu hipotecznego. Oczywiście wiąże się to z prowizją za wcześniejszą spłatę, ale i tak sporo w kieszeni zostawało. Teraz to nie wiem czy bym się zdecydował.

Nie kupuje się w kredo mieszkań, żeby zarabiać na wynajmie. Kupuje się w kredo mieszkanie, żeby zarabiać na wzroście jego ceny - wynajem służy tylko do tego, żeby zrzucić z siebie ratę. I tylko do tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, anonimkanimka20 napisał:

Pisałeś o braniu mieszkania pod wynajem, więc tym się sugerowałam 🙂 No tak, w tym sensie to tak, można to traktować jako inwestycję, ale w mojej ocenie kiepską - i teraz, i kilka lat temu. Musisz mieć 20% na wkład własny, do tego koszt kredytu, bo przecież nie weźmiesz 200 tys i nie oddasz 200tys tylko więcej. Jest też ryzyko, że nie będziesz miał najemcy cały ten czas, lub że będziesz miał takiego co nie płaci lub zdewastuje mieszkanie. Dla mnie ryzyko takiej inwestycji za duże, a potencjalny zwrot za mały

Kwestia gustu, jak dla mnie 10% rdr to nie jest tak mało. Szczególnie,  że pewniak. Bo oczywiście 50% różnicy w cenie topiło się w tym że wziął 200 a oddał 250, ale 50 miał dla siebie. Nie jest źle. Dla mnie każda inwestycja o stopie zwrotu 20%+ już jest dobra. Kwestia znów - podejścia.

1 godzinę temu, anonimkanimka20 napisał:

Kilkoro moich znajomych zrobiło tak, że wzięli na kredyt i wynajmują, a inni, ci których nie stać, są przekonani że to biznes życia. Bierzesz mieszkanie na kredyt i je wynajmujesz i przytulasz co miesiąc miliony kruzejros 😄 Tak niektórzy ludzie myślą. Miałam takiego znajomego, który mnie namawiał, żebyśmy na spółę wzięli takie mieszkanie w kredo i za rok-dwa będziemy bogaci. Ręce mi opadły kiedy się okazało, że gość nawet nie wiedział, że trzeba mieć wkład własny, w ogóle nie znał takiego pojęcia. I ludzie z takim poziomem świadomości się pakują w kłopoty, długi - bo nie rozumieją pieniądza, nie rozumieją inwestowania ani zarabiania. Dla takich ludzie etat to jedyna opcja.

Nie no żaden biznes życia, ale też nie jest to nieopłacalne jak na coś, przy czym w sumie nic nie trzeba robić. Ludzie, którym wydaje się, że na inwestycjach zarobią miliony, to są dokładnie ludzie, którym się wydaje. 100% rdr to już wynik bardzo dobry. 200-300 osiągalne praktycznie tylko na krypto, ale to już ryzyko na poziomie rollercoastera, choć nie ukrywam, też w tym siedzę. W niewielkim procencie.

Owszem, dla takich ludzi to jedyna opcja. Tylko, że rozmowę zaczęliśmy od tego, jak dobrze żyć. Dobrze to znaczy bez martwienia się, czy wystarczy do 1, z jakimiś opcjami na wakacje (a wiem, że może nie Malediwy, ale Kanary chyba nie są żadnym szczytem marzeń), własnym lokum bez zobowiązań i tak dalej. A to w Polsce, na etatach, jest prawie nieosiągalne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, anonimkanimka20 napisał:

Ja mam po prostu inną definicję tego, jak dobrze żyć. To jak Ty definiujesz dobre życie faktycznie na etacie jest trudne do osiągnięcia. 

No nie lubię być zależny. Od kogokolwiek i czegokolwiek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×