Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
LovellaBella29

Problem z rodzicami - też tak macie?

Polecane posty

Mam problem z rodzicami...

Po każdym telefonie do nich płaczę. Nie umiem się z nimi dogadać.
Mam 32 lata, mieszkam sama, pracuję i na siebie zarabiam. Ojciec ma 82 lata
a matka 75 lat. W pełni sił umysłowych i fizycznych, dbają o siebie i mają się dobrze. Mam wrażenie, że przez ich podejście do życia, ja nie ułożyłam sobie swojego. Nie znalazłam sobie męża, ponieważ mój ojciec powiedział, że jeśli wyjdę za mąż to mieszkanie w którym mieszkają (a dostanę je ja po śmierci rodziców bo jestem jedynaczką) będzie do podziału dla męża. Mieszkanie nie jest zapisane mi w testamencie ani przepisane, zatem nie da się spisać np. intercyzy gdybym miała wychodzić za mąż. Z tego powodu nie szukam sobie chłopaka ale czuję się coraz bardziej samotna. Studiowałam 8 lat, kierunek dzięki któremu mam dobrą pracę i w miarę dobrze się utrzymuję sama. Zawsze się słuchałam rodziców i gdy mówili, że nie czas na chłopaków (próbowałam chodzić z kilkoma podczas studiowania, gdy byłam młodsza) mówili, że mam się zająć książkami i skończyć studia. Studia skończyłam, pracę znalazłam i co? Jak w tym wieku kogoś znajdę? Drugi problem to to, że ciągle czuję się psychicznie jakbym miała 24 lata, na kogoś młodego, kto nie jest gotowy na związek typu (ślub->dzieci->rodzina). Dla mnie to za wcześnie. Rodzice mi nie pomagają w niczym, nie mogę ich prosić o poradę życiową, a miałam nadzieję, że te kłótnie między nami wynikały z mojego młodego wieku (gdy miałam 20 kilka lat). Wtedy tłumaczyłam to sobie "Będę po 30-tce, dorosnę, oni zobaczą, że nie jestem już nastolatka i się na pewno dogadamy". Nic z tego. Chciałam w tym roku zrobić prawko, czas ucieka a ja nie mam auta co jest ciężkie, bo nie wszędzie dojadę autobusem. Usłyszałam od matki "Zwariowałaś, Ty auto? Do auta trzeba się nadawać", a ojciec mówi "Po co Ci auto, masz autobusy w mieście".... nie da się z tym walczyć... stać mnie na prawko i mogłabym je po cichu przed nimi zrobić, ale się boję... może mają powody, że tak mówią? Dlaczego mi zabraniają? Nie mam już 16 lat, tylko 32. Straciłam sens życia, nic mnie nie cieszy, do pracy chodzę po to, żeby opłacić rachunki. Nigdzie nie wychodzę, nie mam z kim. Wszyscy znajomi ze studiów pozakładali swoje rodziny, mają udane związki... ja nie. Nie chce mi się nawet gotować, po prostu wyciągam z lodówki gotowe jedzenie i zjadam np. jogurt. Odechciewa mi się wszystko powoli. Kiedyś mam wrażenie, że byłam bardziej wesoła, pełna życia, mająca ochotę na wszystko. Teraz każdy dzień spędzam na kanapie z netflixem. Pandemia też utrudnia to, że dużo restauracji czy pubów było zamknięte, i nie było gdzie wyjśc. Co ja mam zrobić?

A, i jeszcze nie mogę nigdzie pojechać -  marzyło mi się pracować w Szwecji, zwiedzać świat. Dostałam tam nawet propozycje pracy przez moją firmę, ale musiałam odmówić. No bo kto zajmie się rodzicami? Tylko ja mogę, mają tylko mnie. Stać ich na wynajęcie niani dla siebie, stać ich na dom starców (chociaż wolałabym aby tam nigdy nie byli), to jednak musiałam zrezygnować ze swojego życia aby do nich jeździć raz w tygodniu i pomagać w domu (nie zawsze mają siłę, więc zajmuję się tam praniem, czasami przywiozę im cięższe zakupy do domu). Oczywiście ja te zakupy dźwigam w dłoniach, nie mam auta, więc wożę je na 3 razy autobusem. Wiadomo, 82 latek nie da rady dźwigać zgrzewki wody na 4 piętro. Oni nie chca żadnej niani, mówią, że jak wyjadę gdzieś i ich zostawię to mam nie wracać już nigdy a oni poumierają przeze mnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Najwyzszy czas o siebie zawalczyć. Jesli sama nie umiesz to idz do terapeuty. Mysle, ze dobrym pierwszym krokiem bedzie zrobienie prawka i kupno samochodu.

  • Like 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za rady. A co począć z nimi, kiedy mówią mi, że jestem wyrodną córką, bo się nimi nie zajmuję a jestem im to winna na starość?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

U każdego w życiu przychodzi taki czas w którym wie czego chce, czego potrzebuje. Nie możesz żyć cały czas życiem rodziców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
28 minut temu, Niby normalny napisał:

Nie znalazłam sobie męża, ponieważ mój ojciec powiedział, że jeśli wyjdę za mąż to mieszkanie w którym mieszkają (a dostanę je ja po śmierci rodziców bo jestem jedynaczką) będzie do podziału dla męża. Mieszkanie nie jest zapisane mi w testamencie ani przepisane, zatem nie da się spisać np. intercyzy gdybym miała wychodzić za mąż. Z tego powodu nie szukam sobie chłopaka

Padłam!

  • Sad 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Nie muszą zaraz dźwigać całej zgrzewki, mogą nosić po butelce...wiem brzmi okrutnie;) 

Nie słuchaj rodziców, prawko to priorytet:) tym bardziej jeśli stać ich na pomoc. Ty zawsze możesz wpaść jak zajdzie rzeczywista potrzeba. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, LovellaBella29 napisał:

Mam problem z rodzicami...

Po każdym telefonie do nich płaczę. Nie umiem się z nimi dogadać.
Mam 32 lata, mieszkam sama, pracuję i na siebie zarabiam. Ojciec ma 82 lata
a matka 75 lat. W pełni sił umysłowych i fizycznych, dbają o siebie i mają się dobrze. Mam wrażenie, że przez ich podejście do życia, ja nie ułożyłam sobie swojego. Nie znalazłam sobie męża, ponieważ mój ojciec powiedział, że jeśli wyjdę za mąż to mieszkanie w którym mieszkają (a dostanę je ja po śmierci rodziców bo jestem jedynaczką) będzie do podziału dla męża. Mieszkanie nie jest zapisane mi w testamencie ani przepisane, zatem nie da się spisać np. intercyzy gdybym miała wychodzić za mąż. Z tego powodu nie szukam sobie chłopaka ale czuję się coraz bardziej samotna. Studiowałam 8 lat, kierunek dzięki któremu mam dobrą pracę i w miarę dobrze się utrzymuję sama. Zawsze się słuchałam rodziców i gdy mówili, że nie czas na chłopaków (próbowałam chodzić z kilkoma podczas studiowania, gdy byłam młodsza) mówili, że mam się zająć książkami i skończyć studia. Studia skończyłam, pracę znalazłam i co? Jak w tym wieku kogoś znajdę? Drugi problem to to, że ciągle czuję się psychicznie jakbym miała 24 lata, na kogoś młodego, kto nie jest gotowy na związek typu (ślub->dzieci->rodzina). Dla mnie to za wcześnie. Rodzice mi nie pomagają w niczym, nie mogę ich prosić o poradę życiową, a miałam nadzieję, że te kłótnie między nami wynikały z mojego młodego wieku (gdy miałam 20 kilka lat). Wtedy tłumaczyłam to sobie "Będę po 30-tce, dorosnę, oni zobaczą, że nie jestem już nastolatka i się na pewno dogadamy". Nic z tego. Chciałam w tym roku zrobić prawko, czas ucieka a ja nie mam auta co jest ciężkie, bo nie wszędzie dojadę autobusem. Usłyszałam od matki "Zwariowałaś, Ty auto? Do auta trzeba się nadawać", a ojciec mówi "Po co Ci auto, masz autobusy w mieście".... nie da się z tym walczyć... stać mnie na prawko i mogłabym je po cichu przed nimi zrobić, ale się boję... może mają powody, że tak mówią? Dlaczego mi zabraniają? Nie mam już 16 lat, tylko 32. Straciłam sens życia, nic mnie nie cieszy, do pracy chodzę po to, żeby opłacić rachunki. Nigdzie nie wychodzę, nie mam z kim. Wszyscy znajomi ze studiów pozakładali swoje rodziny, mają udane związki... ja nie. Nie chce mi się nawet gotować, po prostu wyciągam z lodówki gotowe jedzenie i zjadam np. jogurt. Odechciewa mi się wszystko powoli. Kiedyś mam wrażenie, że byłam bardziej wesoła, pełna życia, mająca ochotę na wszystko. Teraz każdy dzień spędzam na kanapie z netflixem. Pandemia też utrudnia to, że dużo restauracji czy pubów było zamknięte, i nie było gdzie wyjśc. Co ja mam zrobić?

A, i jeszcze nie mogę nigdzie pojechać -  marzyło mi się pracować w Szwecji, zwiedzać świat. Dostałam tam nawet propozycje pracy przez moją firmę, ale musiałam odmówić. No bo kto zajmie się rodzicami? Tylko ja mogę, mają tylko mnie. Stać ich na wynajęcie niani dla siebie, stać ich na dom starców (chociaż wolałabym aby tam nigdy nie byli), to jednak musiałam zrezygnować ze swojego życia aby do nich jeździć raz w tygodniu i pomagać w domu (nie zawsze mają siłę, więc zajmuję się tam praniem, czasami przywiozę im cięższe zakupy do domu). Oczywiście ja te zakupy dźwigam w dłoniach, nie mam auta, więc wożę je na 3 razy autobusem. Wiadomo, 82 latek nie da rady dźwigać zgrzewki wody na 4 piętro. Oni nie chca żadnej niani, mówią, że jak wyjadę gdzieś i ich zostawię to mam nie wracać już nigdy a oni poumierają przeze mnie...

Widzę tu dwa problemy. Jeden - Twoi rodzice próbują Tobą manipulować, nie wiem z jakiego powodu. Normalni rodzice pragną szczęścia swoich dzieci. 
Drugi problem jest w Tobie. Rodzice nie są Ci nic winni, a w szczególności nie muszą dawać Ci mieszkania. Wiem, że zwykle tak się dzieje w normalnych rodzinach, ale to ich majątek i to nie obowiązek prawny (choć może moralny). Za kilkadziesiąt lat możesz żałować, że zmarnowałaś całe życie w nadziei na pieniądze na starość.

Nie postawiłaś granic rodzicom, Wasze relacje są chore. 
Zdajesz sobie chyba sprawę, że w takiej sytuacji wystarczy jakaś kłótnia za 10, 20 lat i tego domu nie zobaczysz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
46 minut temu, LovellaBella29 napisał:

Dziękuję za rady. A co począć z nimi, kiedy mówią mi, że jestem wyrodną córką, bo się nimi nie zajmuję a jestem im to winna na starość?

Powiedz, ze nie jestes nic winna, na swiat sie nie pchalas. Okrutne, ale prawdziwe. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

W ogole to bym proponowala tego psychologa, bo masz 32 lata, a manipuluja Tobą jak małym dzieckiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, LovellaBella29 napisał:

Nie znalazłam sobie męża, ponieważ mój ojciec powiedział, że jeśli wyjdę za mąż to mieszkanie w którym mieszkają (a dostanę je ja po śmierci rodziców bo jestem jedynaczką) będzie do podziału dla męża. Mieszkanie nie jest zapisane mi w testamencie ani przepisane, zatem nie da się spisać np. intercyzy gdybym miała wychodzić za mąż

Jeśli rodzicom zależy, aby mieszkanie w przyszlości nie wchodziło to podziału w razie W,  to mogą teraz zrobić darowiznę na ciebie. Nie masz rodzeństwa, wiec zadnego zachowku nie bedziesz musiała placic, a mieszkanie bedzie tylko twoje. 

Nie polecam umowy dożywocia, bo w takim przypadku mieszkanie idzie do podziału.

 

2 godziny temu, LovellaBella29 napisał:

Chciałam w tym roku zrobić prawko, czas ucieka a ja nie mam auta co jest ciężkie, bo nie wszędzie dojadę autobusem. Usłyszałam od matki "Zwariowałaś, Ty auto? Do auta trzeba się nadawać", a ojciec mówi "Po co Ci auto, masz autobusy w mieście".... nie da się z tym walczyć... stać mnie na prawko i mogłabym je po cichu przed nimi zrobić, ale się boję... może mają powody, że tak mówią?

Dziwne podejscie rozdzicow. Najlepiej to sie odciac od nich, skoro bardziej utrudniaja niz pomagaja.

Edytowano przez Szymon80

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PNINA
2 godziny temu, LovellaBella29 napisał:

a matka 75 lat. W pełni sił umysłowych i fizycznych, dbają o siebie i mają się dobrze. Mam wrażenie, że przez ich podejście do życia, ja nie ułożyłam sobie swojego. Nie znalazłam sobie męża, ponieważ mój ojciec powiedział, że jeśli wyjdę za mąż to mieszkanie w którym mieszkają (a dostanę je ja po śmierci rodziców bo jestem jedynaczką) będzie do podziału dla męża. Mieszkanie nie jest zapisane mi w testamencie ani przepisane, zatem nie da się spisać np. intercyzy gdybym miała wychodzić za mąż. Z tego powodu nie szukam sobie chłopaka ale czuję się coraz bardziej samotna.

Mnie zastanawia jedno.Dlaczego oni tak troszczą się o przyszłego Twojego męża?Jak się trafi jakaś szumowina (odpukać w niemalowane) to w grobie się będą przewracać.Co do mieszkania to i tak będzie Twoje, przeprowadzisz spadek. 

Jesteś i tak w dobrej sytuacji, że nie mieszkasz z nimi.To by dopiero było, każdy krok byłby oceniany. Pomagaj, ale rób swoje dla siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
28 minut temu, Szymon80 napisał:

Jeśli rodzicom zależy, aby mieszkanie w przyszlości nie wchodziło to podziału w razie W,  to mogą teraz zrobić darowiznę na ciebie. Nie masz rodzeństwa, wiec zadnego zachowku nie bedziesz musiała placic, a mieszkanie bedzie tylko twoje. 

Nie polecam umowy dożywocia, bo w takim przypadku mieszkanie idzie do podziału.

Spadek po rodzicach nie wchodzi do majatku wspólnego małżonków, jest majątkiem odrębnym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PNINA
26 minut temu, Szymon80 napisał:

Dziwne podejscie rozdzicow. Najlepiej to sie odciac od nich, skoro bardziej utrudniaja niz pomagaja.

 No dziwne. Dobrze powiedzieć odciąć, jak jest się jedynaczką.Wiem coś o tym. Na dorosłym dziecku spoczywa obowiązek zapewnienia opieki jakakolwiek by to była matka/ ojciec. A to są toksycy.  

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
9 minut temu, Bimba napisał:

Spadek po rodzicach nie wchodzi do majatku wspólnego małżonków, jest majątkiem odrębnym.

A spadek to jest przed czy po smierci?

To sobie jeszcze na niego może poczekac. Dlatego opcja darowizny jest lepszym rozwiazaniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
30 minut temu, Szymon80 napisał:
40 minut temu, Bimba napisał:

Spadek po rodzicach nie wchodzi do majatku wspólnego małżonków, jest majątkiem odrębnym.

A spadek to jest przed czy po smierci?

To sobie jeszcze na niego może poczekac. Dlatego opcja darowizny jest lepszym rozwiazaniem.

W jakim sensie lepszym?

Co zmieni ta darowizna?

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 minuty temu, Bimba napisał:

W jakim sensie lepszym?

Co zmieni ta darowizna?

 

Spadek jest po smierci, a darowizna za zycia.

Z drugiej strony nawet jak zrobia darownizne, to moga ja szantazowac, ze ja cofna.

Edytowano przez Szymon80

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
27 minut temu, Szymon80 napisał:

Spadek jest po smierci, a darowizna za zycia.

Z drugiej strony nawet jak zrobia darownizne, to moga ja szantazowac, ze ja cofna.

No właśnie.

 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Jeju Dziewczyno, przy takich rodzicach nic nie osiągniesz, sorry ale rodzice powinni wspierać dziecko a oni tego nie robia, a wybory dorosłego dziecka powinni uszanować bez względu co.o tym myślą. Mogą krytykować ale to powinna być konstruktywna krytyka a tu mam wrażenie że nie chcą dać ci nawet odrobiny niezależności. PO CO TY IM O WSZYSTKIM MÓWISZ, PO CO SIĘ ICH PYTASZ, ODETNIJ PĘPOWINĘ. A nie chce krakać co będzie po śmierci jednego z nich. Najwyższy czas na własne życie! Idź zrób to prawko i tyle. Myślę, choć może się mylę, że tacy rodzice spowodowali że masz niskie poczucie wartości, dlatego boisz się bez ich aprobaty zrobić cokolwiek. I przede wszystkim szukaj faceta, choćby w necie!!! A jeśli chcesz dzieci urodzić, to tym bardziej bo zegar tyka. Rodzice kiedyś umrą a Ty zostaniesz sama, całkiem sama, chyba że masz przyjaciół bez rodzin. I wtedy pretensję będziesz mogła mieć tylko do siebie samej, że jako.dorosłakobieta biegłość ze wszystkim do rodziców, którzy groził i paluszkiem. BOISZ SIĘ ICH. A to jest chore. Nie mów im najwyżej swoich planach, a rób swoje. Oni się już nie zmienią, ale Ty możesz!!!!! Powodzenia.

Edytowano przez MamaMai
  • Like 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, LovellaBella29 napisał:

Dziękuję za rady. A co począć z nimi, kiedy mówią mi, że jestem wyrodną córką, bo się nimi nie zajmuję a jestem im to winna na starość?

No dobra jeszcze rozumiem że z tym wyjazdem Cię przyblokowali, ale z prawkiem, sorry bez przesady, robisz co uważasz i koniec. Nawet to prawko ułatwi Ci opiekę nad nimi. A jak jedno umrze, to wtedy życia już w ogóle nie będziesz miała, wspomnisz moje słowo. Najgorsze jak rodzice traktuj dzieci jak swoją własność, grają na emocjach, manipulują, wzbudzają wyrzuty sumienia. Myślę że tłumaczenie im nic nie da, oni wiedzą najlepiej (wg nich rzecz jasna) więc przyjmij do co mówią do wiadomości (a nie ryczysz w poduszkę), rób tyle ile możesz jeśli chodzi o opiekę ale na pewno nie kosztem własnego życia!!!! I szczęścia. Bo szczęśliwa w takim toksycznym układzie nie byłaś, nie jesteś.....I nie będziesz, chyba że zmienisz swoje myślenie i podejście. I lepiej zrob to od razu! 

Edytowano przez MamaMai
  • Like 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, Wulgarna Kasia napisał:

To jest takie dziwne, że nie chcą umierać sami? MAją kogoś poza tobą, autorko? Ogólnie to spróbuj sobie ułożyć życie gdzieś w pobliżu, Szwecja nie ucieknie.

No ale też nic dziwnego, że Ona chce sama decydować o swoim życiu. Do grobu też z nimi pójdzie? Boni dobrze napisała.

 

2 godziny temu, Kulfon napisał:

Powiedz, ze nie jestes nic winna, na swiat sie nie pchalas. Okrutne, ale prawdziwe. 

Mój przyjaciel tak powiedział rodzicom jak miał 20 lat. Nigdy nie zapomnę szoku jaki przeżył jak mu odpowiedzieli też okrutnie, ale też prawdziwie "A my cię nie planowaliśmy!" 😂 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 godzin temu, LovellaBella29 napisał:

Mam problem z rodzicami...

Po każdym telefonie do nich płaczę. Nie umiem się z nimi dogadać.
Mam 32 lata, mieszkam sama, pracuję i na siebie zarabiam. Ojciec ma 82 lata
a matka 75 lat. W pełni sił umysłowych i fizycznych, dbają o siebie i mają się dobrze. Mam wrażenie, że przez ich podejście do życia, ja nie ułożyłam sobie swojego. Nie znalazłam sobie męża, ponieważ mój ojciec powiedział, że jeśli wyjdę za mąż to mieszkanie w którym mieszkają (a dostanę je ja po śmierci rodziców bo jestem jedynaczką) będzie do podziału dla męża. Mieszkanie nie jest zapisane mi w testamencie ani przepisane, zatem nie da się spisać np. intercyzy gdybym miała wychodzić za mąż. Z tego powodu nie szukam sobie chłopaka ale czuję się coraz bardziej samotna. Studiowałam 8 lat, kierunek dzięki któremu mam dobrą pracę i w miarę dobrze się utrzymuję sama. Zawsze się słuchałam rodziców i gdy mówili, że nie czas na chłopaków (próbowałam chodzić z kilkoma podczas studiowania, gdy byłam młodsza) mówili, że mam się zająć książkami i skończyć studia. Studia skończyłam, pracę znalazłam i co? Jak w tym wieku kogoś znajdę? Drugi problem to to, że ciągle czuję się psychicznie jakbym miała 24 lata, na kogoś młodego, kto nie jest gotowy na związek typu (ślub->dzieci->rodzina). Dla mnie to za wcześnie. Rodzice mi nie pomagają w niczym, nie mogę ich prosić o poradę życiową, a miałam nadzieję, że te kłótnie między nami wynikały z mojego młodego wieku (gdy miałam 20 kilka lat). Wtedy tłumaczyłam to sobie "Będę po 30-tce, dorosnę, oni zobaczą, że nie jestem już nastolatka i się na pewno dogadamy". Nic z tego. Chciałam w tym roku zrobić prawko, czas ucieka a ja nie mam auta co jest ciężkie, bo nie wszędzie dojadę autobusem. Usłyszałam od matki "Zwariowałaś, Ty auto? Do auta trzeba się nadawać", a ojciec mówi "Po co Ci auto, masz autobusy w mieście".... nie da się z tym walczyć... stać mnie na prawko i mogłabym je po cichu przed nimi zrobić, ale się boję... może mają powody, że tak mówią? Dlaczego mi zabraniają? Nie mam już 16 lat, tylko 32. Straciłam sens życia, nic mnie nie cieszy, do pracy chodzę po to, żeby opłacić rachunki. Nigdzie nie wychodzę, nie mam z kim. Wszyscy znajomi ze studiów pozakładali swoje rodziny, mają udane związki... ja nie. Nie chce mi się nawet gotować, po prostu wyciągam z lodówki gotowe jedzenie i zjadam np. jogurt. Odechciewa mi się wszystko powoli. Kiedyś mam wrażenie, że byłam bardziej wesoła, pełna życia, mająca ochotę na wszystko. Teraz każdy dzień spędzam na kanapie z netflixem. Pandemia też utrudnia to, że dużo restauracji czy pubów było zamknięte, i nie było gdzie wyjśc. Co ja mam zrobić?

A, i jeszcze nie mogę nigdzie pojechać -  marzyło mi się pracować w Szwecji, zwiedzać świat. Dostałam tam nawet propozycje pracy przez moją firmę, ale musiałam odmówić. No bo kto zajmie się rodzicami? Tylko ja mogę, mają tylko mnie. Stać ich na wynajęcie niani dla siebie, stać ich na dom starców (chociaż wolałabym aby tam nigdy nie byli), to jednak musiałam zrezygnować ze swojego życia aby do nich jeździć raz w tygodniu i pomagać w domu (nie zawsze mają siłę, więc zajmuję się tam praniem, czasami przywiozę im cięższe zakupy do domu). Oczywiście ja te zakupy dźwigam w dłoniach, nie mam auta, więc wożę je na 3 razy autobusem. Wiadomo, 82 latek nie da rady dźwigać zgrzewki wody na 4 piętro. Oni nie chca żadnej niani, mówią, że jak wyjadę gdzieś i ich zostawię to mam nie wracać już nigdy a oni poumierają przeze mnie...

zabrzmi to brutalnie ale odżyjesz dopiero jak Twoi starzy kipną...oni się już nie zmienią. 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
6 godzin temu, LovellaBella29 napisał:

Mam problem z rodzicami...

Po każdym telefonie do nich płaczę. Nie umiem się z nimi dogadać.
Mam 32 lata, mieszkam sama, pracuję i na siebie zarabiam. Ojciec ma 82 lata
a matka 75 lat. W pełni sił umysłowych i fizycznych, dbają o siebie i mają się dobrze. Mam wrażenie, że przez ich podejście do życia, ja nie ułożyłam sobie swojego. Nie znalazłam sobie męża, ponieważ mój ojciec powiedział, że jeśli wyjdę za mąż to mieszkanie w którym mieszkają (a dostanę je ja po śmierci rodziców bo jestem jedynaczką) będzie do podziału dla męża. Mieszkanie nie jest zapisane mi w testamencie ani przepisane, zatem nie da się spisać np. intercyzy gdybym miała wychodzić za mąż. Z tego powodu nie szukam sobie chłopaka ale czuję się coraz bardziej samotna. Studiowałam 8 lat, kierunek dzięki któremu mam dobrą pracę i w miarę dobrze się utrzymuję sama. Zawsze się słuchałam rodziców i gdy mówili, że nie czas na chłopaków (próbowałam chodzić z kilkoma podczas studiowania, gdy byłam młodsza) mówili, że mam się zająć książkami i skończyć studia. Studia skończyłam, pracę znalazłam i co? Jak w tym wieku kogoś znajdę? Drugi problem to to, że ciągle czuję się psychicznie jakbym miała 24 lata, na kogoś młodego, kto nie jest gotowy na związek typu (ślub->dzieci->rodzina). Dla mnie to za wcześnie. Rodzice mi nie pomagają w niczym, nie mogę ich prosić o poradę życiową, a miałam nadzieję, że te kłótnie między nami wynikały z mojego młodego wieku (gdy miałam 20 kilka lat). Wtedy tłumaczyłam to sobie "Będę po 30-tce, dorosnę, oni zobaczą, że nie jestem już nastolatka i się na pewno dogadamy". Nic z tego. Chciałam w tym roku zrobić prawko, czas ucieka a ja nie mam auta co jest ciężkie, bo nie wszędzie dojadę autobusem. Usłyszałam od matki "Zwariowałaś, Ty auto? Do auta trzeba się nadawać", a ojciec mówi "Po co Ci auto, masz autobusy w mieście".... nie da się z tym walczyć... stać mnie na prawko i mogłabym je po cichu przed nimi zrobić, ale się boję... może mają powody, że tak mówią? Dlaczego mi zabraniają? Nie mam już 16 lat, tylko 32. Straciłam sens życia, nic mnie nie cieszy, do pracy chodzę po to, żeby opłacić rachunki. Nigdzie nie wychodzę, nie mam z kim. Wszyscy znajomi ze studiów pozakładali swoje rodziny, mają udane związki... ja nie. Nie chce mi się nawet gotować, po prostu wyciągam z lodówki gotowe jedzenie i zjadam np. jogurt. Odechciewa mi się wszystko powoli. Kiedyś mam wrażenie, że byłam bardziej wesoła, pełna życia, mająca ochotę na wszystko. Teraz każdy dzień spędzam na kanapie z netflixem. Pandemia też utrudnia to, że dużo restauracji czy pubów było zamknięte, i nie było gdzie wyjśc. Co ja mam zrobić?

A, i jeszcze nie mogę nigdzie pojechać -  marzyło mi się pracować w Szwecji, zwiedzać świat. Dostałam tam nawet propozycje pracy przez moją firmę, ale musiałam odmówić. No bo kto zajmie się rodzicami? Tylko ja mogę, mają tylko mnie. Stać ich na wynajęcie niani dla siebie, stać ich na dom starców (chociaż wolałabym aby tam nigdy nie byli), to jednak musiałam zrezygnować ze swojego życia aby do nich jeździć raz w tygodniu i pomagać w domu (nie zawsze mają siłę, więc zajmuję się tam praniem, czasami przywiozę im cięższe zakupy do domu). Oczywiście ja te zakupy dźwigam w dłoniach, nie mam auta, więc wożę je na 3 razy autobusem. Wiadomo, 82 latek nie da rady dźwigać zgrzewki wody na 4 piętro. Oni nie chca żadnej niani, mówią, że jak wyjadę gdzieś i ich zostawię to mam nie wracać już nigdy a oni poumierają przeze mnie...

Płakać się chce czytając to. Biedna z ciebie kobieta... w sensie nadopiekuńczości z ich strony. Nie tylko rodzice są zbyt opiekuńczy ale też chcą mieć cie tylko dla siebie, są przez to nieco egoistyczni.... naprawde tym sposobem lekko zruinowali ci życie. Masz 32 lata i czas leci..... szkoła, w porządku, praca w porządku, ale tak pustka i obwinianie ciebie, że niby co, że nie możesz mieć swojego życia, być w związku, kochać i być kochana, dopóki oni nie umrą? To czysty egoizm. Niby jedynaczka itp, dla ciebie wszystko, ale jakieś pierdoły że mieszkanie pójdzie pó na męża to jakaś paranoja. Wiesz, w tym wieku jest taka konkurencja że głowa mała... szczególnie gdy kobiety mają mase wymagań i na księcia czekają.... 99% księcia nie doczeka, a za pare lat 40+ i pozamiatane. A potem co? samotne życie następne 40+ lat? Jaki sens tego? Dla kogo coś robić? Przykre że masa rodziców w tym kraju tak kaleczy swoje dzieci psychicznie, bo to jest kalecznie tak naprawde, gdy nie pozwalają dorosłemu dziecku iść własnym torem, doświadczać życia, związków, robić błędów, być niezależnym psychicznie od nich. Na zachodzie nic takiego nie istnieje, młodzi od wczesnych lat mogą doświadczać, ale też mniejsze przywiązanie rodzinne, więc coś za coś.

ogólnie przykra twoja sytuacja, w pewnym sensie niby masz plusy ale też minusy, nie jest to zdrowo wypośrednione.

  • Like 2

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, LovellaBella29 napisał:

Dziękuję za rady. A co począć z nimi, kiedy mówią mi, że jestem wyrodną córką, bo się nimi nie zajmuję a jestem im to winna na starość?

Nie możesz z nimi być 24 na dobe, powiedz że robisz co możesz a jak im źle to możesz przestać robić nawet to. Myśle że załapią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, Wulgarna Kasia napisał:

To jest takie dziwne, że nie chcą umierać sami? MAją kogoś poza tobą, autorko? Ogólnie to spróbuj sobie ułożyć życie gdzieś w pobliżu, Szwecja nie ucieknie.

co do szwecji to syf, polecam tu poczytać

https://euroislam.pl/szwecji-jaka-znali-polacy-juz-nie-bedzie/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, 84Michal84 napisał:

implikujesz ze w wieku 32 lat jestes jeszcze dziewica?

to by była już kompletna masakra, ale chyba na to wygląda niestety, nic tylko płakać zostaje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
10 godzin temu, Zpaznokcilakier napisał:

O Kwiat Narodu Michał czai się na cnotę "koleżanki". A swoje sprawy już załatwiłeś? Mam nadzieję, że uporałeś się ze swoimi demonami. 

spadaj, naprawde glupszego komentarza nie widzialem... pytam z ciekawosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

zawsze jestem za szacunkiem do rodziców i za tym, że wypada ich wspierać na starość.

Ale Twoi zrujnowali Ci psyche.

To są straszni egoiści.

Długo było im "wygodnie" bez dzieci - wiadomo, żadnych wydatków, obsranych gaci, latania po lekarzach, problemów itd.

Później się obudzili, że jednak jak któreś kipnie to drugie zostanie zupełnie samo ... no i sobie zrobili Ciebie  asekuracyjnie, "żeby miał kto szklankę podać na starość".  

Najgorsze jest to, że tak Ciebie zdominowali, że nie umiesz się postawić. 

  • Like 1

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, kejtred napisał:

zawsze jestem za szacunkiem do rodziców i za tym, że wypada ich wspierać na starość.

Ale Twoi zrujnowali Ci psyche.

To są straszni egoiści.

Długo było im "wygodnie" bez dzieci - wiadomo, żadnych wydatków, obsranych gaci, latania po lekarzach, problemów itd.

Później się obudzili, że jednak jak któreś kipnie to drugie zostanie zupełnie samo ... no i sobie zrobili Ciebie  asekuracyjnie, "żeby miał kto szklankę podać na starość".  

Najgorsze jest to, że tak Ciebie zdominowali, że nie umiesz się postawić. 

A kto Autorce poda szklankę herbaty na starość? Jej rodzice zrobili sobie córkę a jej nie pozwalają założyć rodziny, mieć dzieci, naprawdę przykre. Nie martwi ich to że ich córka jedynaczka będzie sama po ich smierci, zgotują jej samotne wieczory czy Święta. Mnie by serce bolało. 

Edytowano przez MamaMai

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
8 godzin temu, Zpaznokcilakier napisał:

Płakać nad tym, że kobieta jest dziewicą? To płacz. Wyplacz się, uwolnisz emocje i już prawie wszystko będzie dobrze. 

pewnie że płakać, nie wie co traci a dodatkowo receptory się nie wyrabiają

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×